Tereny Pierwotnych > Jezioro

Błękitne jezioro

<< < (305/337) > >>

Jacqui:
Wszystko działo się tak szybko... Nie zdążyłam nawet zarejestrować, co sie działo. Warknęłam głucho, pokazując kły, na widok tych wszystkich wilków. Zdołali mnie zaskoczyć. Co by powiedział Crake... Potrząsnęłam łbem, zrywając się na łapy i odbiegając bezszelestnie w wyższe zarośla. Nie byłam tu bezpieczna, nawet jeśli te wszystkie basiory i wadery nie były nastawione agresywnie. Spojrzałam na szczeniaki. Z tamtymi sobie poradzę, nie są tak silne jak ja, i do tego młodsze. Spojrzałam do tyłu, ale nie dostrzegłam nikogo, skierowałam zatem wzrok na pistolet przy lewej łapie. Zerknęłam na boki i wyciągnęłam go powoli zębami. Już dawno nauczyłam się go używać jako wilk, nie musiałam zmieniać się w człowieka. Nie lubiłam tego. Uważałam, że jako człowiek byłam powolniejsza, słabsza, łatwiej można było mnie zaskoczyć. Fakt faktem, że tylko jako człowiek mogłam bronić się i polować za pomocą łuku. Ale na te chwilę, wystarczy mi pistolet.

Ashe:
-Pff.-prychnęła.
Szybkim ruchem zwaliła basiora na ziemię i to ona była na górze. Uśmiechnęła się do niego. Spojrzała w poprzednie miejsce, nie było tam fretki. Spojrzała na grzbiet i tam była. Uśmiechnęła się do niej, a potem z powrotem spojrzała na szczeniaka.
-I kto teraz góruje?-spytała.
Fretka wyjrzała przez ramię. Była zaciekawiona nowym wilkiem. Zeskoczyła z grzbietu Ashe i podeszła do niego. Położyła łapkę na jego łapie i patrzyła na niego przekrzywiając główkę.

Marvel:
Zaśmiał się,podciągnął,powalając ponownie waderę,jednocześnie wracając do swojej poprzedniej pozycji-oczywiście że ja!-zachichotał złowieszczo.Zeskoczył z niej rozbawiony,powolnie krocząc-w końcu..nie da się nie zauważyć-podkulił uszy,unosząc dumnie łep.
Po chwili uśmiechnął się dziarsko,unosząc uszka-hah! -Rozejrzał się dokładnie,zauważając coś w zaroślach-eem..coś tam..jest?-przechylił delikatnie łep.

Jacqui:
Spojrzałam znowu na szczeniaki z fretką, tym razem z niejakim żalem. Kiedy ja ostatnio się tak bawiłam? Wciąż byłam szczeniakiem, brakowało mi jeszcze drugie tyle mojego wieku do osiągnięcia pełnoletności... Usłyszałam wołanie tamtego szczeniaka, basiora chyba. Patrzył się prosto w moją kryjówkę. Przypadłam niżej do ziemi, naciskając językiem na spust. Ale nie strzeliłam. W końcu... Czemu by nie wyjść i nie pogadać? Podniosłam się powoli i wyszłam z zarośli. Stanęłam naprzeciw szczeniaków, chowając broń do kieszeni na lewej łapie. Wciąż byłam czujna.
- Ym... Hej.

Marvel:
-hym!-uśmiechnął się wesoło,skocznie zbliżając się do nowoprzybyłej - co się tak czaisz?-zaśmiał się,okrążając ją-Ja jestem Marvel,heej-przedstawił się,stając przed nią-a ty?-przechylił delikatnie łepek w bok.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej