Różności > Opowiadania, wiersze...
Opowiadania
Nero01:
no i co?
Nero01:
Uciekaj, człowieku - odparł grobowo barman. - Uciekaj, póki możesz.
Dev starał się zignorować targające nim konwulsję i poderwać się na nogi. Jednak szło mu to bardzo opornie. Kręciło mu się w głowie, a odgłosom łamanych kości towarzyszył obezwładniający szum. Przed oczami zaczęły przelatywać czarne mroczki. Nakazał swoim nogom biec bez względu na wszystko, jednak te co chwilę traciły rytm i potykały się o najmniejsze przeszkody.
Obejrzał się za siebie i zobaczył jak cienista postać nieubłagalnie zbliża się w jego kierunku. Zahaczył butem o wystający z ziemi korzeń i upadł na ziemię. Nie zwracając uwagi na otarcia starał się podnieść, lecz ta sama siła, która go przyciągnęła do tego miejsca, teraz przygniatała bezlitośnie do ziemi. Jęknął żałośnie czując jednocześnie jak coś ciepłego spływa mu po nodze. Zaraz jednak o tym zapomniał, gdyż zjawa pochyliła się nad jego twarzą. Świdrowały go dogłębnie jej przekrwione, czerwone oczy. Spod posklejanych zakrzepniętą krwią włosów wypłynęła czerwona kropla zaznaczająca szkarłatną ścieżkę wzdłuż jej czoła, aby po chwili skapnąć na policzek Deva. Zjawa uśmiechnęła się szeroko ukazując rząd zgniłych zębów, a mężczyznę owinął smród, od którego go zemdliło.
I wtedy poczuł jak łamie się jego pierwsza kość. Krzyknął głośno, a do oczu napłynęły świeże łzy. Potem z chrzęstem pękła kolejna. I następna. Niewidzialna siła wyginała jego kończyny pod dziwnymi kątami. Mężczyzna czuł każdy rozrywany nerw z osobna. Błagał w myślach o śmierć, lecz uśmiechnięta postać nie miała dla niego litości.
Gdy z jego rąk i nóg pozostał tylko sypki pył, mężczyzna poczuł jak żebra uginają się pod jakimś ogromnym ciężarem. Zaczynał się powoli dusić, czując jak każda kość z kolei pęka z nieprzyjemnym echem odbijającym się wewnątrz jego głowy. Do ust napłynęła mu krew, którą zaczął pluć, jednak jej wciąż przybywało coraz więcej.
Zjawa pochyliła się nad nim jeszcze niżej. Mężczyzna poczuł jak pachnie śmierć - strachem, moczem, ziemią, zgnilizną, pleśnią. Jej włosy przylepiły się mu do twarzy tworząc lepkie ślady na jego skórze. Duch złożył swoje spękane usta do pocałunku, który zostawił na czole Deva. Wraz z nieprzyjemnym, mokrym mlaśnięciem coś pękło w jego czaszce. Kobieta zaczęła się śmiać. Dev powoli tracił przytomność, lecz wcale nie przynosiło to ukojenia. Miał wrażenie, że jest jedną, wielką, bolącą kupą mięsa, której nawet oddychanie sprawia niewyobrażalne cierpienie. Śmiech zjawy stawał się coraz wyższy. Z jego uszu zaczęła wypływać krew, gdy nie mogły już nieść takiej częstotliwości. Brzmi zupełnie jak samochodowy klakson, przeszło mu przez myśl. I w tamtym momencie poczuł kolejne uderzenie, które wyrzuciło go w powietrze. Zderzenia z ziemią już nie pamiętał.
***
Najpierw były głosy. Z początku niewyraźne, zwykły bełkot, który słyszy się, gdy gdzieś w oddali gra telewizor, bądź radio, albo, kiedy w zatłoczonym barze, przy każdym ze stolików jest prowadzona energiczna, zaciekła konwersacja. Potem był obraz. Najpierw oślepiająco jasne światło, które po chwili rozbiło się na promienie pełne tęczowych barw. Zastąpiły je kolorowe obłoki w bliżej nieokreślonych kształtach. Przywodziły na myśl obraz namalowany przez dziecko, które uczy się dopiero, do czego służy pędzel. Następne z kolei były fragmenty wspomnień, które bardziej przypominały chory sen, człowieka mieszającego prochy nieznanego źródła z alkoholem i papierosami. Gorąca, chętna dziewczyna w skórzanym stroju, gęsta mgła i towarzyszące jej klaustrofobiczne uczucie, anielski chór, barman z rozwaloną czaszką i trupy, ale nie takie spokojnie spoczywające w grobach, lecz żyjące, poruszające się, przerażające trupy. I przekrwione oczy zjawy o nienaturalnie powyginanych kończynach. Jej wysoki śmiech raniący uszy. I jego krzyk. Pełen bólu, cierpienia, żalu i skruchy krzyk, kiedy uświadomił sobie, kogo tak na prawdę spotkał.
- Dajcie mu coś! - wrzasnął znajomy, męski głos. - Cierpi.
- Nie możemy mu dać więcej morfiny - odparł głos, którego nie poznał.
- Zróbcie coś - naciskał ten znajomy.
- Przykro mi, nie możemy.
Dev tak na prawdę nie czuł żadnego fizycznego bólu. Morfina spełniła swoje zadanie, jednak wewnątrz był wciąż na nowo łamany, szarpany i deptany. Światło przed jego oczami zaczęło czernieć, co przyjął z ulgą.
***
Obudził się wyczerpany i obolały. Nad sobą widział białe kwadraty w czarne plamki tworzące sufit. Obrócił głowę w prawo i spostrzegł swojego przyjaciela. Spał na siedząco w plastykowym, niewygodnym krześle. Wciąż miał na sobie kostium pirata, lecz przepaska na oko, z której był taki dumny gdzieś zniknęła.
Dev chciał wziąć głębszy wdech, aby coś powiedzieć, lecz ta czynność sprawiła mu okropny ból w klatce piersiowej, przez co wydał z siebie jedynie słaby jęk. To jednak wystarczyło, alby obudzić śpiącego obok mężczyznę.
- O! Stary!- ucieszył się. - Obudziłeś się. Dobrze. Czekaj, pójdę po lekarza. Nigdzie się nie ruszaj.
Jakbym był w stanie, głupku - jęknął w myślach.
Po chwili przybiegł z ubranym na biało lekarzem.
- Może pan mówić? - zapytał doktor.
Dev w odpowiedzi tylko jęknął.
- Miał pan bardzo poważny wypadek - zaczął lekarz. - Zderzył się pan z rozpędzoną ciężarówką. Właściwie to cud, że pan w ogóle żyje. Jednak obrażenia były bardzo poważne. Miał pan zmasakrowane kończyny i bardzo mi przykro, ale, aby pana uratować musieliśmy je amputować...
Dev nie słuchał dalszego wywodu. Gdzieś w głębi podświadomości, jeszcze przed przyjściem mężczyzny w kitlu, wiedział, że tak właśnie się to skończyło, chociaż wcale nie chciał dopuścić tej myśli do siebie. Był przerażony, ale zdawał sobie też sprawę, że to właśnie jest jego kara wymierzona przez dziewczynę o kruczoczarnych włosach.
Tak, piękną dziewczynę o anielskim głosie, bo zjawę stworzył sam, uciekając i pozwalając jej cierpieć zarówno przed jak i po śmierci.
Lajna:
Długie są najlepsze!
Nero01:
Tak racja!!!!!!!!!
Lajna:
:D
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej