Różności > Opowiadania, wiersze...

Opowiadania

<< < (56/83) > >>

Rebeka:

--- Cytat: Demon w Maj 28, 2013, 12:16:07 ---Super... *.*
To założę się, że Danka Ci wysłała a mi to już nie raczyłaś przesłać?
Jędza...

--- Koniec cytatu ---
Ups przepraszam, ale tutaj przeczytałeś więc nic się nie stało.

Demon:
Heh ale jak mogłaś zapomnieć o mnie? No wiesz co!

(aa spk)

Nero01:
Spox

Rebeka:
Demonku nie spamuj i nie  żal się już tyle hahaha

Rebeka:
To Karoiiina napisała na konkurs "Motylem Jestem".


Wydarzenie to miało miejsce kilka lat temu. Ludzie słyszeli o II Wojnie Światowej. Ale nie my.
Ktoś może spytać, czy nie pomyliłam się. Niektórzy są obojętni. Lecz moi znajomi wiedzą, że to prawda. „II WWŚ” to jest prawie to samo, co II Wojna Światowa. Otóż to jedno „W” oznacza „wilcza”. II Wilcza Wojna Światowa. Była również I, ale wtedy mnie nie było na tym świecie.
Kilka miesięcy temu zdobyłam rangę, w której można mieć skrzydła. 2 tygodnie po tym osiągnięciu wstąpiłam do WAS (Wojska Armii Skrzydlatej). Istniało bowiem niebezpieczeństwo wybuchu wojny. Moi rodzice protestowali przeciw tej decyzji, ale ja stałam przy swoim zdaniu. Trzy miesiące po wstąpieniu do WAS ukończyłam je. Przypuszczenia przywódców sprawdziły się. 6 maja wybuchła wojna. Wojownicy obcych watah wtargnęły na nasz teren. Chciałam ruszyć do boju, jednak wszędzie słyszałam to samo: „Nikogo nie potrzebujemy”. Rozczarowana siedziałam cały czas w jaskini.
Nadszedł w końcu drugi dzień wojny. Pewnego dnia wybrałam się do lecznicy sprawdzić, czy mogę w czymś pomóc. Gdy przechodziłam obok jednej z sal, dowódca SA (skrzydlatej armii) rozmawiał z uzdrowicielem.
- Jak tak dalej pójdzie, przegramy tą wojnę.
- A może i nie. – westchnął uzdrowiciel – Wystarczy…
I nie dokończył. Basiory spojrzały na mnie, wymienili się spojrzeniami, po czym dowódca powiedział:
- Caroline, wypełnisz dla nas jedną misję…
- Tak jest! – starałam się odpowiedzieć jak prawdziwy żołnierz.
- Może wyjdźmy z lecznicy. – zaproponował i wyszliśmy – Jak zauważyłaś, większość naszych najlepszych wilków musi przebywać w lecznicy. Spójrz na tą mapę. Przedstawia ona tereny watah całego świata. My jesteśmy tu. Po lewej są zachodnie wilki. Ich żołnierze nie cierpią tak jak nasi. A spójrz tu. Azjatyckie wilki przygotowały jakąś broń, którą chcą na nas zrzucić. Masz wykraść ich plany. Po powrocie musisz polecieć do zachodnich wilków i wykraść im strategię. Zrozumiano?
- Tak. – powiedziałam trochę zmieszana
Po południu ruszyłam w drogę. Musiałam przelecieć daleko na wschód. Leciałam chyba tydzień. Gdy się dostałam do bazy głównej, myślałam, że mi się nie uda.
- Niewidzialność. – mruknęłam i stałam się niewidzialna
Bez problemów dostałam się do papierów. Odnalazłam i zaczęłam czytać.
- Bomba atomowa.. – szeptałam – Najpotężniejsza broń w ostatnich czasach.
Schowałam papiery i wyleciałam.
Tym razem podróż trwała krócej. Przy granicy WP i WZ (watahy zachodniej) musieli mnie przeszukać strażnicy. W końcu odnaleźli papiery.
- Bierz to. – warknął jeden – A ta panienka spędzi ładnych parę lat w więzieniu.
- Accio papiery. – szepnęłam
Kartki wyrwały się strażnikom z łap. Podleciałam, złapałam je i poleciałam w stronę siedzimy przywódcy.
- ALARM! – krzyczeli strażnicy.
Czarami wysłałam te kartki do dowódcy NAS (naszej skrzydlatej armii). Nagle zatrzymali mnie strażnicy. Zakuli mnie w kajdany i zaprowadzili do getta. Uwolnili mnie z kajdan i odlecieli. W getcie spotkałam przyjaciela Johna.
- Tu Ti tu rum tu tu. – mruknęłam
Przede mną pojawiły się plany strategiczne oraz papiery o bombie. Szybko je ukryłam.
- Teraz wszyscy do lochów spać. – krzyczeli strażnicy
Poszłam z Johnem do jednego z bardziej strzeżonych lochów. Zamknęli nas i pilnowali.
- Niewidzialność. – szepnęłam
Jeden ze strażników zobaczył, że mnie nie ma, otworzył drzwi i porozglądał się. Wyleciałam z lochów. Wzbiłam się wysoko nad chmury. Jednak ZSA już tam byli. Na szczęście byłam niewidzialna. Poleciałam kawałek. Oni za mną. Obniżyłam lot, bo miałam lądować. Oni to samo. W końcu stanęłam na ziemi. Dowódca SA ucieszył się na mój widok.
- Myślałem, że nie wrócisz. – powiedział
- Jest jeden problem. – mruknęłam i wskazałam na wilki
Dowódca podszedł do nich, po czym mruknął jakieś zaklęcie. Okazało się, że mieli jakieś obroże, przez które każdy w otoczeniu 5 metrów sterował nimi.
- Przydadzą się do naszej armii. – powiedział dowódca – Dobrze się spisałaś Caroline. Teraz przydałby ci się odpoczynek.
Poszłam do lecznicy. Tam się mną zajęli. Po kilku minutach byłam cała i zdrowa.
Trzeci rok wojny był najokrutniejszy. W końcu azjatyckie wilki odważyły się użyć bomby atomowej. Pierwszy zrzut miał się odbyć tego samego dnia, kiedy dowiedzieliśmy się o tym zdarzeniu. Mieli to zrobić akurat na WP. Wszyscy co mieli skrzydła pochwycili tych, którzy ich nie mieli. W ostatniej chwili zauważyłam szczeniaka. W tym samym czasie ASA (azjatycka armia skrzydlata) wypuściła wojnę. Nie zdążyłam go złapać i odlecieć, ale podleciałam do niego i okryłam go swoim ciałem.
- Ci… Nie bój się. – szepnęłam
Wybuch trwał krótko, jednak zdążył dojść do nas. Szczeniakowi nic się nie stało. Ale mi tak. Wypuściłam szczeniaka. Pobiegł do swojego taty. A ja zemdlałam. Nagle z nikąd pojawił się Chris. Przyszedł, aby sprawdzić, czy nie ma ofiar.
Porozglądał się i zobaczył mnie. Podszedł do mojego ciała i przeteleportował siebie i mnie do lecznicy. Po niecałym tygodniu w końcu obudziłam się.
Czwartego i piątego roku wojny nie pamiętam, bo spędziłam je w lecznicy.
Zaś szóstego roku wróciłam do wojska, chociaż wszyscy protestowali.
- Nie pozwolę, żeby WP przegrała wojnę! – broniłam się
Dowódca kazał wojsku zbierać jedzenie dla zwykłych wilków. Wleciałam do lasu. Upolowałam kilka jeleni.
- Nie powinnaś się przemęczać. – ktoś powiedział
- Chris, zamiast się skradać, to mógłbyś normalnie podejść? – warknęłam
- Spokojnie. – mruknął
Podniósł zabite jelenie i wylecieliśmy.
W tym samym czasie SA obcych latały nad naszymi głowami. Chris spojrzał w niebo.
- Hobimus oktus petrus. – szepnął
Obce wilki nie widziały nas. Przeleciały dalej.
Chris wysłał mięso do bazy. Gdy to uczynił, poleciał w stronę lecących wilków. Poleciałam za nim.
W tym samym czasie dowódca zaczął myśleć nad strategią  obronną.
- Chris, co robimy? – zapytałam
- Caroline, cała nadzieja w tobie. – powiedział i zniknął
Poczułam się bezradna. Zaczęłam myśleć. Po kilku minutach miałam już pomysł. Podleciałam na początek wilków.
- Trele morele. Nie złapiecie mnie! – krzyknęłam
Rzuciłam się do ucieczki. Było to bardzo ryzykowne wyzwanie. Wszystkie wilki zaczęły mnie gonić. Kilka wilków miało kule ognia w łapach. Już prawie ich zgubiłam, jednak ktoś rzucił we mnie kulą.
Spadłam na ziemię. ZSA (zachodnia skrzydlata armia) odleciała do siebie. Bolało mnie wszystko. Podniosłam się i poleciałam.
Kilka tygodni później wydarzyło się coś cudownego.
- Drogie wilki! – powiedziała Alpha – II WWŚ została zakończona!
Wszystkie wilki głośno zawyły. Prawie wszystkie. Otóż ja siedziałam nad jeziorem. Patrzyłam się w swoje odbicie. Od czasu do czasu jakaś łza wypływała i szybko znikała w mojej sierści.
Rozległ się hałas. Odwróciłam spojrzenie w stronę krzaków. Wyszedł z nich dowódca NSA.
- Caroline, czemu nie jesteś razem z innymi żołnierzami na placu? – spytał
- Em.. – zamyśliłam się – Nie lubię, gdy ja jestem w centrum uwagi.
Dowódca usiadł obok mnie. Popatrzył się w jezioro.
Co się dalej wydarzyło, może opowiem przy innej okazji.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej