Tereny Poza Watahą > Las
Spalony Las
Razer:
-Bo tak chciałem!-skłamał
-Weź idź już lepiej do tej swojej watahy,chyba,że chcesz mieć ze mną do czynienia...-zakaszlał krwią
Wstał i zawarczał na waderę.
_________________________________
Ten kaszel jest winą poprzednich ran.
Michonne:
-Jestem tam tylko opcjonalnie, tak jestem sama... Z resztą jak zawsze.
Podbiegłam do miejsca gdzie rysowałam różne znaki. Walnęłam w nie łapą, zasypując je.
Razer:
Wszedł w spalone krzewy i zniknął waderze z oczu.Hałas pękających gałęzi zbliżał się do niej.Podszedł do drzewa,pod którym siedziała.Stanął na dwóch łapach i popchnął je.Drzewo zaczęło przechylać się na wilczycę.
Michonne:
Usłyszałam jakieś trzeszczenie, uniosłam głowę do góry. Drzewo się zawalało. Zbyt mało czasu na wykonanie uniku. Drzewo runęło na mnie, ale ja przez nie przeniknęłam.
-Serio? Drzewo?-warknęłam do basiora.
Razer:
Razer zauważył,że drzewo nie poskutkowało.Złapał gałąź i uderzył Michonne prosto w twarz.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej