Tereny Poza Watahą > Las
Spalony Las
Michonne:
Przewrócone drzewo nadal tu było. Wchodząc dostrzegłam jeszcze inne rzeczy. Koło jelenia zaczęły latać muchy.
-Zmarnował się, szkoda-mruknęłam.
Starałam się wejść na jakieś drzewo, na takie aby nie było spalone albo które się pode mną zegnie. Znalazłam takie drzewo, było dosyć... przydatne. Obserwowałam stamtąd las, znalazłam małą grupę łań.
"To pewnie te same co wcześniej"-pomyślałam.
Zeszłam z "obserwatorium" i skradając się, ruszyłam w stronę łań. Ukryłam się w krzakach i obserwowałam je. Nagle jedna się oddaliła.
"To jest mój moment!"
Bezszelestnie przemieszczałam się bo dziwnych krzakach. W końcu łań oddaliła się na tyle, że mogłam jej dać radę sama. Rzuciłam się na ofiarę, od razu zawróciła do swojego stadka. Jednak nie udało się jej, ale mi się udało. Zdołałam złapać za takie miejsce, gdzie chyba lepiej być nie mogło. Łania miała bardzo dużo krwi, poczekałam aż trochę wypłynie. W końcu podeszłam nieco kulejąc do zdobyczy i zaczęłam jeść.
Michonne:
Najedzona, wybiegłam z tego lasu.
Michonne:
Weszła.
Podeszła do jakiegoś drzewa i usiadła. Zaczęła nad czymś myśleć.
Michonne:
Usłyszała czyjeś kroki, rozglądnęła się. Była to zbłąkana sarna, Michonne położyła się.
Michonne:
Mi poczuła się słabo, jednak leżała dalej w tym samym miejscu.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej