Tereny Poza Watahą > Lodowiec
Lodowa polanka
Razer:
Radosna atmosfera miała wkrótce przerodzić się w prawdziwy koszmar.Wilki nie były świadome co ich czeka.Za Marvelem znajdowało się zamarznięte od lat drzewo.Lajna stała naprzeciw szczeniaka i drzewa.Wtem na drzewie Lajna zauważyła powieszone ciało.Ciało wilka,którego znała.Czarny wilk,pozbawiony oczu z rozwartym szeroko pyskiem jakby zastygnął w niewyobrażalnych cierpieniach.Rozwarta paszcza miała rozcięte obie strony pyska aż do uszu,przez co szczęka trzymała się jedynie na niewielkim fragmencie skóry i naderwanych mięśniach.Ciało było wychudzone,a sierść zaniedbaną.Przednie łapy miało związane sznurem.Lajna widziała tego wilka zaledwie trzy sekundy,lecz jej umysł widział go znacznie dłużej.. to wystarczyło,aby rozpoznała kto wisiał na tym drzewie.Arser...Jej miłość,która zaginęła wiele miesięcy temu.
Lajna:
Zamarłam jakby na chwilę. To co zobaczyłam przesiąkło mnie aż do szpiku kości. Łapy się pode mną ugięły, a ja padłam nadal nie wierząc. Byłam tak blisko...Mogłam go uratować. Moja wina! Przed oczami zamgliło mi się i po chwili poczułam gorzkie łzy, lecz nie były to zwykłe łzy. Były one czarno-czerwone
i tworzyły szramy na moim pysku. Wypalały "koryta", po których spływały. Wypalały kropelki w lodzie
i śniegu barwiąc go na czerwono. Łzy leciały pełną parą.
-Marvelku idź znajdź Razera lub Menmę...Zostań z nim lub nią. Zabraniam Ci tu wracać do mnie. Zabraniam! Zrozumiałeś?-powiedziałam i zaczęłam żałośnie wyć. Zwiesiłam łeb i skurczyłam się jakby w sobie. *Dlaczego?! DLACZEGO?! Kto to zrobił? Zapłaci mi za to! ZAPŁACI! Zgnije w męczarniach!* wrzeszczałam w myślach, ponieważ sama nie mogłam powiedzieć już ani słowa.
Razer:
Przed młodym Marvelem padający śnieg zaczął przybierać postać wilka.Płatki śniegu po chwili przemieniły się w gęstą,śnieżnobiałą sierść.Przed szczenięciem ukazała się wilczyca.Ta wspaniała i jakże piękna matka Marvela,której sierścią powiewał delikatny wiatr.Podeszła do swojego syna i uśmiechnęła się łagodnie.
-Marvel..Jestem tutaj-wyszeptała,a echo rozniosło się po całej polanie.Jej głos był taki spokojny.Taki,jaki zapamiętał.Niestety tylko szczenie ją widziało.
Nagle obok niej zjawiły się psy gończe,a raczej zgniłe,pozbawione w większości sierści trupy tych zwierząt.Czerwone ślepia obserwowały szczenię i jego matkę.Wtem wszystkie psy powaliły na śnieg wilczycę i zaczęły rozszarpywać na strzępy.Jej sierść zabarwiła się krwią.Biały śnieg pokryła kałuża krwi.Wszystko działo się na oczach Marvela,zaledwie metr przed nim.Psy po chwili zniknęły,a matka leżała martwa.Wszystko w umyśle Marvela ucichło,lecz nagle ciało wstało i spojrzało na szczenię martwymi,mokrymi od łez ślepiami.Stała tak nieruchomo,wpatrzona w wilcze szczenię.Pobiegła w jego stronę,otwierając szeroko pysk.Zjawa nim zatopiła kły w młodym ciele rozpłynęła się w powietrzu,jakby to wszystko nigdy nie miało miejsca(Powtarzam.Lajna tego nie widziała)
Tymczasem to nie był koniec.Zapłakana Lajna miała zobaczyć coś jeszcze.Obok drzewa na którym widziała Arsera
zjawiła się...Sierra?Tak,to była ona,ale przygnębiona.Jej grzywka zakrywała oczy.Przy jej boku stał Arser,lecz taki jakiego zapamiętała Lajna.Cały i zdrowy,lecz na jego pysku również widniał smutek.Zaczęli się oddalać bez słowa,zostawiając Lajnę samą.Zniknęli.Na chwilę wszystko wróciło do normy.Dopóki nie zjawiła się kolejna dziwna rzecz.W oddali spostrzegła Menmę Razera i Rachil.Stali obok siebie,wpatrzeni w nią gniewnie.Usłyszała warczenie,dobiegające zza jej grzbietu.To była Śnieżka równie rozgniewana jak Menma,Rachil i jej brat.Wtem ktoś zjawił się pod skrzydłem Lajny.Wychudzona,zagubiona i zaniedbana Sierra.
-To twoja wina..To wszystko przez ciebie!Dlaczego to zrobiłaś?!-krzyczała zapłakana Sierra.Do białej wilczycy podszedł Razer.
-Nie chcemy cię tutaj..Odejdź i nigdy nie wracaj-powiedział.
-Zniknij z naszego życia-powiedziała Rachil.
-Myślałam,że jesteś inna...-warknęła cicho Menma
-Zawiodłaś wszystkich-rzekła Śnieżka.
Po tych słowach wilki zaczęły się dławić krwią i padły na ziemię martwe.W kilka chwil przemieniły się w pył,który zabrał chłodny wiatr.(to widziała tylko Lajna)
Lajna:
Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Cała się trzęsłam.
-Nic nie zrobiłam! Nic!-wrzasnęłam przerażona. Nie! Nie moja wina! A może moja?! Może mogłam to naprawić?! Byłam zagubiona. Moje "łzy" wypaliły spore dziury na ziemi jak i zostawiły głębokie szramy.
Podniosłam łeb i nic nie zobaczyłam. Widziałam ciemność. Czułam piekący ból. (Oślepła na pewien czas. Nieświadomie se robi krzywdę.) Podniosłam się i znów upadłam dławiąc się krwią. Pokręciłam łbem. Znów próbowałam unieść cielsko, lecz i tym razem zaliczyło to się upadkiem. Zaczął padać śnieg. Delikatnie, potem ciut mocniej. Leżałam tam oślepiona. Po moich łapach i pysku spływała krew.
(kończę jutro)
Razer:
-Lajna dołącz do nas jeśli chcesz tego uniknąć.Pomożemy odnaleźć tych,na których ci zależy.Daj nam tylko kontrolę.Zostań jedną z nas nim będzie za późno...-powiedział wilk,który zjawił się przed nią.Brzmiał i wyglądał jak Arser,lecz tak naprawdę nim nie był.
-Oni chcą twej śmierci.Oni wszyscy-dodał po chwili. Jego głos chwilami stawał się niewyraźny,mroczny.-Musisz oddać nam swoją wolę..Obserwujemy cię od dłuższego czasu.Znamy twoje lęki,marzenia i wiemy czego chcesz.Damy tobie wszystko,czego zapragniesz,tylko dołącz do nas.Wtedy poznasz prawdę...
(Lajna tylko go widzi i słyszy)
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej