Tereny Pierwotnych > Jezioro

Rzeka

<< < (141/145) > >>

Darkness:
Jego nudę przerwało pojawienie się jakiegoś gacka... wróć, wilka. Na dodatek wadery! Czyli nuda jednak nie została przerwana. Przez chwilę patrzył na obcą wzrokiem pełnym wyższości i pogardy, jakby patrzył na wymiociny znalezione w krzakach, ale szybko mu się przejadło. Usłyszawszy mlaśnięcie skrzywił się z niesmakiem. Nie dość, że nieciekawa i przeciętna, to jeszcze ciamka jak świniak w oborze. Dark od niej znacznie większy, zresztą nic dziwnego, basior był większy od większości wilków, może ze względu na swoje pochodzenie. Czarna wyglądała też na młodą i niedoświadczoną, krótko mówiąc- łatwy cel, nawet zbyt łatwy. Nieświadomie wpatrywał się w dal, a w jego myślach toczyła się walka. Dawno kogoś nie napadł i nie porwał, chociażby dla zabawy, ale przecież nie mógł zabawić się od razu z pierwszym lepszym napotkanym wilkiem. Prawda że nie? A może jednak mógł? Dawno nie doświadczał już takiej rozrywki, ale mądrzej byłoby zapoznać się i dowiedzieć kto jest kim, kogo można gnębić i pokonywać, a kogo lepiej omijać. Siedział tak całkowicie niezdecydowany i rozdarty. Było to o tyle zabawne, że Darkness myślał o porwaniu i zabawie, czyli o czymś poważniejszym, a traktował tą sytuacje tak samo lekko jakby zastanawiał się co zjeść na śniadanie. Była to dla niego codzienność.

Karoiiina:
Widząc pogardliwy wyraz pyska na pysku basiora prychnęła pod nosem. Czy on twierdzi, że Karo jest łatwa, w jakimkolwiek znaczeniu? Oh, się zdziwi. Nie warczała. Trzeba umieć pokazać dobre maniery na swoich terenach. Wszak jako Alpha Mroków nie miała do dyspozycji tych terenów, to i tak nadal czuje się władcą.
- Goudron - powiedziała swym zachrypniętym, przyprawiających niektórych o dreszcze głosem - Dowiedz się, czy w Piekle nie dzieją się jakieś złe rzeczy po śmierci mego ojca.
- Jasna sprawa, Karo - kotołak widząc spojrzenie wadery skinął łbem i zniknął. Wadera zamyśliła się, jednocześnie będąc przygotowana na coś niespodziewanego.

Darkness:
Odwrócił się, słysząc czyjś głos. Odezwała się ta czarna. Jej głos był zachrypnięty, zresztą nic dziwnego. Samice nie grzeszyły rozumem, nie dyskutowały się więc często, nie odzywały, to i głos miały zachrypnięte.
Głupia... - pomyślał Dark. Nieznajoma- czy raczej już Karo, zdradziła mu swoje imię i jakiegoś zmutowanego kota. Zdobył tą informacje bez żadnego wysiłku, a to mogło mu się przydać.
W końcu Darkness się zdecydował. Postanowił się pobawić. Podniósł się więc i podszedł powoli do ofiary, żeby jej przypadkiem nie spłoszyć.
- Cześć kruszynko - uśmiechnął się zawadiacko. - Co porabiasz tak daleko od rodziców? - zapytał z ironicznym uśmiechem. A potem nagle zarzucił na waderę magiczne liny, które nie tak dawno kupił. Miał nadzieję, że faktycznie były one magiczne i wytrzymałe, i nie dał się nabrać kupując jakiś szajs... Okaże się. Oplótł ciasno całe jej ciało, również skrzydła, coby mu tutaj ptaszyna zbyt szybko nie odleciała. 
Przedstawienie czas zacząć.

Karoiiina:
Nim basior rzucił linę w jej kierunku, zrobiła unik, jednakże nie na tyle dobry, by lina chybiła. "Cholera" - syknęła. Żadna moc teraz nie pomoże, Boosted Gear.. no, lepiej nie ryzykować. Magiczna Lina. Dwa wilki w tej samej minucie. A gdyby tak wadera się sklonowała, to by zadziałało? W sumie, nie głupi pomysł. Widać, główka pracuje. Skupiła się na basiorze. Walnęła go piorunem, tak ze dwa razy, żeby prędko się nie podniósł, a sama sklonowała się, by wypróbować swój plan. Dwie z trzech Karo złapały za linę i pociągnęły, jednak nie dało to zbyt wielkich rezultatów - wszak mogła się ruszyć, mogła otworzyć skrzydła, ale lecieć nie mogła, bo jakiś kawałek liny nadal trzymał jej skrzydła. Prychnęła pod nosem i sprawiła, że tamte Karo zniknęły.
- Ja Ci dam, patafianie, kruszynko - warknęła. - Rozwiąż mnie idioto! Ty wiesz z kim masz do czynienia?
Jasne, że nie wiedział, bo skąd miał wiedzieć, skoro jest nowy? No co za ironia losu.

//Ekhem, mam pytanie ;^; Bo skoro ludziuf tutaj nie ma dużo, zmieniamy zasady, że Lina może się odtegować jak ten kto ją zarzucił ściągnie? *logiczne tłumaczenie Karo*

Nemhain:
Weszłam i przespacerowałam się chwilę nad rzeką. Najpierw zauważyłam wielkiego basiora. Nigdy go nie widziałam i zastanawiałam się, czy podejść bliżej. Uczyniłam kilka kroków do przodu i zobaczyłam waderę, którą widziałam wcześniej na bagnie. Starała wyplątać się z jakiejś liny. Zamarłam, zaskoczona. Rozważyłam pomoc jej, ale, jejku, ten basior wyglądał groźnie. Zerknęłam jeszcze raz i zaczęłam uciekać. Po kilkuset metrach skręciłam i, nadal trzymając się w dosyć dużej odległości, okrążyłam fragment, gdzie były wilki. Ponownie zaczęłam zbliżać się do miejsca gdzie byli, tym razem skradając się, gotowa zerwać się do ucieczki w każdej chwili.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej