Tereny Pierwotnych > Jezioro
Rzeka
Ian:
Wbiegłem, węsząc. Bądź co bądź zmysł ten wciąż miałem odrobinę nieczynny, ale zapach Karo doskonale tu wyczuwałem. Zatrzymałem się w bezpiecznej odległości, oceniając sytuację. Czyżby Karo została zaatakowana? Uwięziona? Dostrzegłem ją, związaną magiczną liną. Obok stał wysoki basior, na oko mojego wzrostu, może trochę wyższy. Czego on chciał od bezbronnej - no dobra, takie określenie do mojej partnerki nijak nie pasowało - wadery? Przyczaiłem się i już miałem zacząć zachodzić basiora od tyłu, gdy oczywiście cały plan zrujnował Gareth. Demon pojawił się dwa metry ode mnie w kłębie purpurowo-czarnego dymu, jak zwykle śmiejąc się z tylko sobie zrozumiałego żartu. Zakręcił się wokół własnej osi, rozejrzał i wyszczerzył szeroko na widok nowego basiora, w dodatku jego wzrostu, choć Gareth był o wiele drobniejszej budowy, oraz związanej Karo.
- Ło, co my tu mamy, La Loba! - zachichotał bez złośliwości. - Ktoś cię... USIDLIŁ?
Darkness:
Odskoczył zaskoczony, gdy wadera znienacka zaatakowała go żywiołem. Przywołał piekielny ogień, który wchłonął zagrażające mu pioruny, ale o sekundę za późno przez co odczuł oszałamiający impuls elektryczny. Szybko się jednak otrząsnąć, w porę by zobaczyć jak dwie kopie Karo próbowały uwolnić... tą pierwszą. Albo ostatnią. Cholera wie. Iluzja czy idealne kopie? Uznajmy, że iluzja, która szybko zniknęła. Podszedł więc do wadery, tak jakby nic się nie stało.
- Kim jesteś? Moją ofiarą, czyżbyś jeszcze tego nie zauważyła? - zamruczał cicho i skubnął czarną w ucho, wcale nie delikatnie, bo jego kły przebiły się na wylot. Darkness zauważył coś, podniósł więc szybko łeb, szatkując tym samym ruchem ucho czarnej, bo wcale nie otworzył przy tym szczęk. Ktokolwiek jednak to by zdążył już uciec, nie zamierzał się więc tym przejmować.
Dark bez zbytniego wysiłku podciął skrzydlatą i położył łapę na jej karku, przyciskając ją do ziemi.
- A może kimś więcej? - zapytał, pochylając się nad związanym ciałem. I wtedy usłyszał kolejny głos. Podniósł ponownie łeb, ale łapy nie podniósł. Dojrzał dwa wilki, które najwyraźniej chciały go zajść od tyłu, ale niewiele im z tego wyszło.
\\Możemy i tak zrobić :D\\
Karoiiina:
- Zabawny jesteś - prychnęła, starając się nie wciągać przez nos czegoś, co leżało na podłożu. Warknęła, machając ogonem. W sumie, gdyby nie ta lina, mogłaby spokojnie się podnieść, no ale cóż, nie ma jak. Nie szarpała się. I po co? Wystarczało, że ucho trochę krwawiło.
- Gareth, Ty zamiast się śmiać mógłbyś pomóc, mimo że mnie nie lubisz - wyszczerzyła się do basiora.
Ian:
Warknąłem coś pod adresem Garetha, który, niczym niezrażony, dalej stał, machając swobodnie ogonem i wpatrując się zaciekawionym wzrokiem w Darknessa. Ten to zawsze musi się wszędzie pojawić i zepsuć wszystko. Nawet nie miał w tym żadnego interesu - po prostu uwielbiał siać chaos i zamęt.
- Nowy, co? - zarechotał Gari, bynajmniej nie stojący tu teraz, by ratować Karo. Spojrzał na waderę z radosnymi iskrami w szkarłatnych oczach. - Nie lubię cię? La Loba, kłótnie z tobą są lepsze niż Apokalipsa, a - uwierz mi - to naprawdę wielki komplement. - zachichotał demonicznie. Zignorowałem demona, strzygąc uszami i machając ostrzegawczo trzema ogonami. Podszedłem bliżej, zachowując bezpieczny dystans. Moje włosy oraz przednie łapy stanęły w ogniu, nad grzbietem pojawiły się płomieniste skrzydła.
- Czego od niej chcesz? - zwróciłem się do basiora, mój głos, jak zwykle podczas używania mocy Firestorm, brzmiał jak dobywający się z dna studni.
Karoiiina:
- Dzięki, Gari - przewróciła zielonymi oczami, machając ogonem. No niech ktoś coś zrobi, niewygodnie tak jest, jak ktoś trzyma Ci łapę na grzbiecie.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej