Tereny Pierwotnych > Bagno

Bagno

<< < (42/47) > >>

Nero01:
Może i nie było tu za specjalnie ładnie. A do tego zapach nie był za bardzo ładny. Można nawet powiedzieć, że wręcz zrażał na przyjście tu, ale Nera to nie obchodziło. Bywał tu nie raz i juz się przyzwyczaił. Choć musiał przyznać, że nie za bardzo było można ominąć ten zapach. Siedział tak na tej gałęzi i rozmyślał. Nie wiedział co robić, ale cuż. Takie rozmyślanie nie było znowu, aż tak nudne. Można było obmyśleć różne sprawy itd.
Gałaź była sucha. Więc wstał i przeszedł w obszerne miejsce na drzewie. Było mocniejsze i bardziej wytszymalszed niż tamta gałąź. Znów zaczął rozmyślać.

Nero01:
-Może to jednak nie za dobre miejsce na myślenie.-westchnął zakryając nos łapą.
Smród, z każdą chwilą był coraz silneijszy. Wyleciał

Razer:
Wszedł z orłem na grzbiecie przedzierając się przez bagna,a jego łapy były całe w błocie.Wokół niego krążyły stada komarów.
-Co za paskudne miejsce.Ech..Nie pachnie tutaj kwiatami,ale czego się spodziewać po takich miejscach-powiedział do siebie zatykając nos.Patrząc na korony obumarłych drzew nie zauważył pod sobą kałuży i wpadł do niej.
-Ohyda..-mruknął widząc swoje łapy i czując od siebie smród.Wypełzł z kałuży.
-Uroki natury normalnie!-warknął.Szedł dalej starając się ignorować komary.Nagle Vocis rozłożył skrzydła i zaczął lecieć wgłąb bagna.
-Vocis czekaj!-krzyknął Razer i pobiegł za nim.Ptak prawdopodobnie coś uwarzył.Coś czego wilcze oko nie dostrzegło.Ptak przysiadł na gałęzi martwej wierzby.Pod drzewem siedziało szczenię.
-Ej wszystko w porządku?-zapytał samotnik podchodząc do szczeniaka.Co robiło dziecko w środku bagien?
-Nic nie jest w porządku..-wyszeptało szczenię odwrócone grzbietem. Razer po głosie rozpoznał,że należy do wadery.
-Pozwól sobie pomóc-
-Odejdź..-
-Spokojnie,nie zrobię ci krzywdy
-One wciąż tu są.One nie lubią obcych..-
-Kto tu jest?
-Odejdź..proszę.One już wiedzą..
Razer spojrzał na nią zdziwiony.Nic z tego nie zrozumiał.
-Wiedzą o czym?


Razer:
-O was..O was wszystkich..
-Wyjaśnij to.Proszę.Nic nie rozumiem!
-Za późno proszę pana.One już tu są..-
Samotnik rozejrzał się dookoła.
-Tu niczego nie ma.
-Ależ są..widzą,słyszą,czują...
Razer podszedł do niej bliżej,chcąc ujrzeć jej pyszczek.Dziwnie było rozmawiać z kimś,kto jest odwrócony grzbietem do tyłu.Pochylił łeb i spojrzał na szczenię.Jej pyszczek był pozbawiony wszelkich emocji,a wzrok był..pusty,pozbawiony blasku.Przypominała zombie,lecz sierść miała czystą i gęstą,koloru zbóż.Spojrzała w oczy Razera,a basiora przeszły dreszcze.Siedzieli tak w milczeniu,wpatrzeni w siebie.
-One chcą wszystkich.One nie odpuszczą..One są wśród was..-wyszeptała. Razer dotknął ją łapą,a szczenię rozpłynęło się,zniknęło nie pozostawiając po sobie nic.Nic oprócz naszyjnika z kawałkiem szafiru,który miała na sobie.Szafir lśnił niebieskim światłem.Samotnik usłyszał nucenie melodii tej wilczycy,które było prawie niesłyszalne.Jej śpiew był spokojny i piękny,niczym śpiew syreny.Mógłby słuchać tej melodii wiekami,lecz śpiew po chwili ucichł,a Razer pozostał sam.Smród tego paskudnego miejsca powrócił.Samotnik nie mając innego wyboru chwycił naszyjnik i zabrał go ze sobą(wyszedł).

Nemhain:
Wkroczyłam na teren bagna. Widać było, że dawno nikogo tu nie było. Przekrzywiłam głowę i usiadłam na gałęzi wystającej z gruntu. Dziwne pierwsze miejsce do odwiedzenia sobie wybrałam.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej