Wszedł Ivo niosąc worek, w worku byłam ja (znowu)
-To tym razem nóż-Usłyszałam jego stłumiony głos....
-Co?....-Zaczęłam się wiercić i wyleciałam z wora... Zaczęłam uciekać, ale Ivo bez żadnego trudu unieruchomił mnie... Złapał nóż, który zabrał wcześniej. Chwycił mnie mocno i przeciągnął otrze wzdłóż mojego boku, pokazała się wielka struga czarnego płynu... -Ha! A jednak... Przechodzisz na moją stronę - Usmiechnął się chytrze Ivo... Za pomocą magii zabarwił moją krew na zwyczajny kolor czerwieni... Rzucił mnie, wkoło mojego ciała powstała duża, mokra plama świeżej krwi... -Tym razem się nie wywiniesz, a dla pewności zostanę tu z tobą i tego dopilnuję...-Ivo kucnął w rogu i stał się niewidzialny...
Robiło mi się coraz zimniej...