Tereny Poza Watahą > Podziemia
Lochy
Arser:
Biegłem ile sil w łapach ,szukając Laj i tych nieznanych wilków..Miałem nadZieje ,ze nic jej nie jest..
-LAJ,LAJ-krzyczałem..
Lajna:
Po krótkim czasie. Basiory potężnej budowy dobiegli do Ari'ego. Wyszczerzyli kły gotowi do walki. Napięli mięśnie.
-Nie no... Problem mamy... Załatwimy go?-burkną jeden z nich
-Nie ma sprawy...Ale zobaczymy co zrobi...-powiedział 2
-Zaprowadźmy go do niej zobaczy się dalej może będzie z niego pożytek.- Przemówił raczej największy z nich. Zaczęli się niebezpiecznie do niego zbliżać.
W Lochu:
Leżałam przestraszona. Zacieśnili linę i dołożyli dwie.
-Co wy chcecie zrobić?!-krzyknęłam
Arser:
- No tak ...Znowu natrafiłem na debili-powiedziałem uśmiechajac się szeroko i zsyłajac gorącą lawe na basiorów ..
Lajna:
Burknęli coś. Stanęli na ścianach. Jeden zeskoczył za Ari'm i złapał go mocno za kark. Drugi złapał go za tylne łapy a 3 za przednie. Ostatni z nich uderzył go w ten sam punkt* co mnie.
Loch:
-My nic.. To tylko zabezpieczenie-powiedzieli
-Zaraz wrócą tamci i już...-zaśmiali się.
Podkuliłam ogon. Warknęłam. Kashun wyszedł z lochu bezczelnie się śmiejąc. Zostawił otwarty loch. Rozejrzałam się.
/chwilę potem/
Basiory w końcu przyniosły Ari'ego. Rzucili go koło mnie. Zaczęłam płakać.
-Tylko nie to! Nie on!-krzyknęłam przez płacz. Podeszli i go związali. Wstrzyknęli mu to co mi wcześniej. Zatrzasnęli loch z hukiem.
___________________
* Jeśli uderzą Cię w przysłowiowy 'punkt' od razu tracisz przytomność.
Arser:
Obudziłem się od razu i zacząłem warczeć na cały głos ..
- Wy idioci powaleni puszcajcie nas ,bo inaczej po pysku -darłem się ,wstajac na równe łapy..Wyszczerzyłem szeroko kły..
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej