Tereny Poza Watahą > Siedlisko ludzi

Stadnina Koni

<< < (67/69) > >>

blub:
Patrzył na wszystko z zachwytem. Jego ciało zapłonęło czerwonym ogniem, a oczy zrobiły sie czarne jak węgle. Wyrwał się Miss i niczym pikujący jastrząb popędził na dół. Zamienił się w jakby w... szatana? Krążył wokół ludzi z niezwykłą prędkością, rozrywając im ciała, odrywając kończyny, wnikając do umysłu i niszcząc go doszczętnie. Po chwili staną na środku pobojowiska. Dookoła niego leżało mnóstwo trupów. Sam stał ledwo na nogach, ciężko oddychając a z jego futra unosiły się obłoczki dymu. Upadł wycieńczony.

Mistic:
-S-Savi? – Spojrzałam trochę zdezorientowana na niego, dopiero co go trzymałam, nim spostrzegłam, że się mi ulotnił, zrobił takie coś. Chyba zaczynałam się bać własnego syna (ja nie żartuję…). Po chwili takiego zwisania na nieboskłonie zleciałam do Saviour’a i podeszłam do niego. Klepnęłam go lekko po pyszczku.
____________________
Ale nie aż tak! >.<

blub:
Wymamrotał coś tracąc świadomość.
_________________
Nie? ;__;

Mistic:
-Savi – Powtórzyłam, nieco głośniej, jakoś nic innego, żadne inne słowo nie mogło przeze mnie przejść.
______________
Pobawić, nie zabić... ;-;
A już myślałam, że zaczynamy lecieć dłuższymi postami, ale jak nie... v_v

Niewidzialny:
Spojrzał na drzewo i zeskoczył na nie. Poobijał się przez gałęzie i upadł na głowę, zemdlał.
_____________
Teraz 2-óch leży xD

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej