Tereny Poza Watahą > Siedlisko ludzi
Wieś
Chrona:
- Nie, chyba 40. Cholera, miałaś liczyć! 37 chyba. Dobra, tu już mało kto jest, idziemy w inne miejsce? - zapytała, gdy zobaczyła, że wszyscy ludzie pochowali się już do domów, albo pouciekali daleko.
Ashland:
Wbiegł jak wariat w drzwi i się wyłamały z zawiasów, wbiegając do mieszkania staranował wszytko co popadnie również ludzi który się gdzieś w tym bałaganie zgubili, kruki od razu znalazły zgubionych istot Coranidev bez wahania zaczął tam szukać i znalazł na dzień dobry przegryzł najważniejszą tętnicę i ich pożarł duszę. Wyszedł z mieszkania cały w krwi jakby go całego pomalowali na czerwono.
-Teraz na pewno 40 dusz, to może pójdziemy do parku? Czy gdzie indziej?
Chrona:
- Można do parku - mówi i wychodzi, cała we krwi ludzi.
Ashland:
Wychodzi razem z Holly.
Nemhain:
Nemhain weszła i rozejrzała się. "Tego szukałam" pomyślała, patrząc na kury wałęsające się po podwórzach. Jedzonko. Przycupnęła kawałek od domów, obserwując otoczenie.
Pomyślała, że chyba powinna poczekać do nocy - teraz kręciło się tu kilku ludzi, zapewne niezbyt chętnych do podzielenia się kurami, czego Nemhain nie rozumiała. Przecież sami ich nie jedzą, nie? Położyła się na skraju lasu.
Nawigacja
Idź do wersji pełnej