Tereny Pierwotnych > Ocean
Opuszczona latarnia morska
Demon:
Powoli zaczął odzyskiwać słuch, jednak czary które to powodowały strasznie wysysały z niego energię. Ziemia przy murze latarni była zimna, po jego ciele przeszedł dziwny dreszcz. Dalej leżał... przypominał trupa, sierść dobrudzona w nieładzie, boki wpadnięte. Zdawało mu się, że ktoś do niego, chyba do niego, coś mówił. No stary, zbieraj się bo zaraz zaczną się schodzić padlinożercy pomyślał i tym oto zmotywował się do tego by otworzyć oczy, i powoli wstać.
Odwrócił się i zobaczył Vernuan, szczerze był zdziwiony jej obecnością tutaj i tym bardziej, że zainteresowała się jego osobą...
-Taa, wszystko w jak najlepszym porządku - rzekł i zakręciło mu się w głowie, więc oparł się bokiem o mur by nie stracić równowagi.
Chrona:
Przekrzywiła łeb i spojrzała na Demona. Dopiero, gdy się podniósł rozpoznała go. A teraz stał przed nią, i był taki słaby... Łatwa ofiara. Ale nie miała żadnego interesu, by go zabijać. Niby jak by na tym skorzystała? Słysząc jakiś hałas dochodzący z latarni morskiej odwróciła wzrok, spoglądała na starą latarnie zbudowaną przez ludzi.
- Widać. Gdzie się tak fajnie bawiłeś, że doprowadziłeś się do takiego stanu? Muszę odwiedzić to miejsce.
Demon:
Taa... jeszcze nigdy nie był w takim stanie, lecz cóż zawsze musi być ten pierwszy raz. Spojrzał na szczyt latarni i sobie przypomniał, że co tu przylazł to zazwyczaj się coś działo.
-A bo ja wiem? Z tego co pamiętam byłem w lochach, jakimś kurde ukrytym tunelu... mazidło śmierdzące... ogłuchnąłem, potem wylazłem i nie pamiętam reszty, ale jeszcze gdzieś łaziłem.. potem magia... - streścił co wiedział i sam nawet nie wiedział czemu to zrobił bo w końcu kim była Vernuan by się jej zwierzać z takich rzeczy... właściwie sekret jakiś to nie był, ale mówić też tego nie musiał.
Chrona:
Omiotła spojrzeniem latarnię. Wyraźnie było widać, że długo już tu nie postoi. Zapewne wystarczy byle jaki wstrząs i wszystkie pójdzie w rozsypkę. Zastanawiała się, jak ta latarnia wytrzymywała sztormy. Wejście do niej byłoby ryzykowne, ale co jej tam. Najwyżej się zawali.
- Czyli było ciekawie, a mnie cała zabawa ominęła - wymruczała zamyślona nadal wlepiając wzrok w latarnię. Ciekawe, co tam było.
Demon:
-Tsaa... to się nazywa pech - mruknął obojętnie i ziewnął. Poczuł się już lepiej i odszedł od latarni kilka kroków i teraz mógł w całości 'okazałość' latarni.
-Hah, walnąć mocniej i po ruinie - coś tam rzekł cicho pod nosem i usiadł.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej