Tereny Poza Watahą > Lodowiec

Tajga

(1/80) > >>

Śnieżka (Blanka):
Gęsta, ciemna puszcza na północy. Surowy klimat pozwala rosnąć tu tylko roślinom iglastym, porostom, karłowatym wierzbom i brzozom. Lasy te ciągną się aż do brzegów lodowatego morza, gdzie wiecznie okrywa je mgła. Grunt w lato zamienia się w bagnisko, gdyż od wieków znajduje się pod władaniem wiecznej zmarzliny. W niektórych rejonach przez lodową pokrywę można dostrzec tajemniczy system jaskiń, świat, w którym królują zupełnie inne istoty, niż na powierzchni.
   



Demon:
Wstąpiłem w rejony zalesione tylko drzewami iglastymi. Im głębiej wchodziłem w las tym robiło się coraz chłodniej i w niektórych miejscach były krapki śniegu. Szedłem dalej aż doszedłem do mocno zaśnieżonych terenów. Były tu chyba bardzo wysokie temperatury ujemne, gdyż nawet moja bardzo gęsta sierść nie mogła uchronić ciała przed zimnem.
Doszedłem do wniosku, że to może być tajga. Rozglądałem się w koło... Im dalej szedłem tym bardziej wydawało mi się, że tu nie ma życia... Nic oprócz gęstych drzew, śniegu i niskich temp.
Jednak chyba się myliłem, gdyż jak trochę zszedłem w prawą stronę znalazłem jakieś ślady... Na początku nie mogłem sobie przypomnieć jakiego to zwierzęcia, więc podążałem nimi. Ślady prowadziły do jakieś nory, przystanąłem przy niej chwile wyczekując, czy ktoś tam jest? *Chyba nie ma*-pomyślałem i swój łeb tam wetknąłem. Mocno tego żałowałem bo wtem rosomak z niej wyskoczył i podrapał mnie po nosie. Stóżka krwi sb poleciała i zaczerwieniła trochę śniegu.
-Takiś cwany tępy...-dokończyłem sobie w myślach i czekałem aż rosomak wyjdzie z nory. Położyłem się przy norze, wytarłem łapą nos. W norze było słychać warczenie, czyli rosomak był już zły mą obecnością, czyli jego wyjście stamtąd to tylko kilka chwil.
i się nie pomyliłem. W ciągu ok. 5 min. rosomak wyskoczył, dosłownie wyskoczył i rzucił się na mnie. Chyba nie wiedział z kim ma doczynienia i szybko tego pożałował. Szybki unik zrobiłem przed nim, zwinnie podszedłem go od tyłu i jednym ściskiem szzęk na karku powaliłem go martwego. Zjadłem go ze smakiem. Krew zrobiła wielką plamę na śniegu. Mogło to przyciągnąć inne drapieżniki więc poszedłem dalej.

Kryształowa:
Wbiegłam. Czułam zapach krwi i... Demona. *Ludzie powinni zginąć...* Zaczęłam biec śladami Demona. Zauważyłam go i podskoczyłam do niego.
-Demon, Demon.. wiem co jest przyczyną zabarwienia wody.. - popatrzyłam na niego z sapana

Demon:
Odwróciłem się gwałtownie do Kryształowej
-Co takiego? -zapytałem poważnie.

Demon:
-Ja obstawiam ludzi bo tylko oni są zdolni do takich rzeczy! -warknąłem groźnie.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej