Tereny Poza Watahą > Lodowiec

Tajga

<< < (66/80) > >>

Demon:
-Emm... o co chodzi? Bo teraz to ja nwm... wiem, że spałem sobie ty zaczęłaś mnie pożerać to cb Śnieżka wzięła... gadałaś do drzewa. Przyszła Holly... emm i właściwie to tyle bo reszte spałem.

Karoiiina:
- Szukaj! - syknął Harry, a widać, że był niezadowolony.
- Masz czytanie w myślach. Możesz mi sprawdzić pamięć, co się działo.. - mruknęła do Demona, nadal szukając śladów owego basiora
- Masz coś?
- NIE
- Chyba go tu nie było. Albo był i znikł..
- Pięknie. Znów będę musiała go szukać.. - skrzywiła język
- Teraz zostaw to mnie. Obiecuję, że przyprowadzę go do ciebie. A ty nim się zajmiesz.
Uśmiechnęła się.
- Jednak nie będzie mnie pewnego czasu. To ja gonię.
- Pa. - rzuciła mu na odchodne..
Kotołak wyszedł.
Wadera usiadła obok drzewa.
- Nie. Niech on się tylko pojawi.. - mamrotała pod nosem

Karoiiina:
- Zatłukę. Zamorduję.. - mruczała pod nosem, lekko zaspanym tonem, aczkolwiek nie przespała całej nocy
Coś zaszeleściło. A może był to ktoś?
- Hakuchi.. - wyszeptała
- Tak, to ja! - z drzewa zeskoczył basior
- Czego tym razem? Nie dość, że ciągle mi przeszkadzasz, to jeszcze tracę przez ciebie pamięć?
- A bo tak mi się podoba.
- Radzę ci teraz uciekać.
- Bo?
- Bo.. zatłukę..
- Się boję.. - wybuchł śmiechem - Przecież za każdym razem to JA cię pokonywałem.
- Czasy się zmieniły. A teraz odejdź. Nie chcę cię widzieć na oczy..
- Niech no ja pomyślę.. Nie?
Bez ostrzeżenia Karo rzuciła się na basiora. Przewróciła go.
Hakuchi wyślizgnął się spod uścisku wadery.
- Mój ruch.. - wyszeptał i sam się rzucił
Karo padła. Basior był za silny dla niej. Lecz ta próbowała go odepchnąć.
- Powtórzę jeszcze raz. ODEJDŹ! - warknęła
- Się boję takiej małolaty.. - zadrwił - Udowodnij, że jesteś godna tego, aby mi rozkazywać.
- Nie udowodnię. I tak wszystkie ciosy odbijesz..
Basior przygwoździł ją do ziemi. Wtem z krzaków wyszło jeszcze dwóch.
- Widać, że masz koleżków. Ciekawe.

Karoiiina:
- Koleżków? Chcesz mieć z nimi do czynienia?
- Nie.
- Bo cię posłucham. Savier, Derek, na nią!
Wadera zaklęła. Trzech basiorów zaczęło ją atakować. Cudem wyrwała się i zaczęła biec przed siebie. Nie oglądała się.
Hakuchi, Savier i Derek rozdzielili się. Każdy zaczął biec w inną stronę.
Wadera zawróciła. Stanęła jak wryta w ziemię i spojrzała w górę.
Wielka klatka spadła na nią, a była to klatka, w której magia nie działała.
- Do jasnej ciasnej.. - wymamrotała
- I co teraz? Ktoś przyjdzie cię uratować?
- Kto niby?
- Przyjaciele?
- Ta. Gdybym ich miała. A nie mam.
- Oj, bo się wzruszę.. Gadaj, gdzie schowałaś księgę.
- Jaką?
- Biszem po boku! - rozkazał, a jeden z basiorów uderzył ją
- Co to ma znaczyć?

Karoiiina:
- Odpowiedz na pytanie! - warknął
- Nie wiem, o jaką księgę ci chodzi.. - powiedziała, a była to czysta prawda
- Fajny żart. Albo odpowiesz, albo zrobimy coś, czego do końca życia będziesz żałowała.
- NIE
- Tak!
- W tej chwili masz mnie wypuścić..
Klatka w tym czasie stała się próżnią. Ze stropu, bo inaczej tego nazwać nie można było, puścił się gaz usypiający.
- Co.. to.. - powiedziała i padła, "uśpiona".
Próżnia zniknęła. Basiory zaciągnęli ją w krzaki, pobiczowali, jeszcze ją "rozwalili" i uciekli.

PO PEWNYM CZASIE

Karo podniosła się.
- Co.. jest? - spytała i próbowała się podnieść. Po chwili zawyła z bólu.
- Wiedziałam.. ZABIJĘ ICH! - wydarła się, lecz nadal była w krzakach

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej