Tereny Poza Watahą > Lodowiec
Tajga
Karoiiina:
- Tak, widać.. - mruknęła, przewracając oczami.
Ciemno powoli się robiło, zima nastała. Wadera nie przepadała zimy, do tego wielkimi krokami zbliżały się jej kolejne urodziny. Starość nie radość. Karo przymknęła oczy i zaczęła myśleć.
Demon:
*Dynnalec* pomyślał jednak chyba mu się wymcknęło na głos. Wyczłapał spod śniegu i zaczął iść w stronę... chyba swego pałacu. Po drodze wlazł w Karo. Zorientował się, że to ona bo za puszyste było na drzewo a za ciepłe na śnieg.
-Umm sorry - powiedział i poszedł dalej raz po raz wpadając w drzewo aż w końcu wyszedł.
Karoiiina:
Zaśmiała się i w końcu sama wyszła.
Demon:
Wbiegł swobodnym truchtem czy jak tam ten bieg nazwać. Miał zamiar iść do pałacu, przespać się, odpocząć, ale po drodze postanowił odwiedzić tajgę. Teraz prawie wszędzie panowała zima, wszędzie było zimno a tutaj to w szczególności. W końcu teraz przebywał w królestwie śniegu, trudnego klimatu itd.
Spojrzał na zaśnieżone czubki drzew i westchnął. Ruszył dalej przed siebie, aż dotarł do zwalonego drzewa, na które wlazł i usiadł. Stamtąd omiótł wzrokiem otoczenie, ale jak zwykle nikogo nie było, i dobrze.
Położył się.
Demon:
Rozmyślał przez kilka godzin o swym życiu, o tym co się stało. I doszedł do wniosku, że nie powinien się tym zamartwiać. I git, postanowione. Wstał i normalnie jak nowo narodzony opuścił to miejsce.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej