Tereny Poza Watahą > Pustynia
Stepy
Demon:
*A może jak pośpiewa to mi przejdzie?* pomyślał i zaczął coś tam wyć pod nosem...
"I did my time and I want out, so effusive
Fade, it doesn't cut, the soul is not so vibrant
The reckoning, the sickening
Packaging Subversion, Pseudo-Sacrosanct Perversion
Go drill your deserts, go dig you graves
Then fill your mouth with all the money you will save
Sinking in, getting smaller again
I'm done, it has begun, I'm not the only one
And the rain will kill us all
If we throw ourselves against the wall
But no one else can see
The preservation of the martyr in me
Psychosocial, psychosocial, psychosocial
Psychosocial, psychosocial, psychosocial
There are cracks in the road we laid,
but where the tample fell, the secrets have gone mad
This is nothing new, but when we killed it all,
the hate was all we had
Who needs another mess'. We could start over
Just look me in the eyes and say I'm wrong
Now there's only emptiness... venomous, insipid
I think we're done, I'm not the only one
And the rain will kill us all
If we throw ourselves against the wall
But no one else can see
The preservation of the martyr in me
Psychosocial, psychosocial, psychosocial
Psychosocial, psychosocial, psychosocial
The limits of the dead!
The limits of the dead!
The limits of the dead!
The limits of the dead!"
I tak nie dokończył utworu, ale powstał na równe łapy i otrzepał się z trawy. Ziewnął i wybiegł, no chyba mu już przeszło.
Karoiiina:
Wleciała. Rozejrzała się. Stanęła pewnie na ziemi i zaczęła biec. Biegła długi czas. A dokąd? Nie wie.
Karoiiina:
W końcu dobiegła do końca terenów. Zatrzymała się. Nagle pojawił się znany jej basior.
- Czego tu szukasz? - warknęła
- Ciebie? - powiedział
- Co chcesz? - spytała
- Jest taki mały problemik.. - zaczął mi opowiadać ze szczegółami
Karoiiina:
- Trele morele. A teraz, jeśli łaska, uciekaj. - warknęła
Basior uciekł.
Rozłożyła skrzydła i wyleciała.
Karoiiina:
Weszła powoli. Westchnęła cicho.
- Tak. Samotność..
Słyszysz ten takt? Mieszasz się z serca biciem.
Gorzki wódki smak, mętny wzrok o świcie.
Słony łez potok, zapomnianych słów gorycz
Dziwnie miękki głos na wspomnienie twoich dłoni.
Zasłonięte okno, bit w tle, ściśnięte gardło
Brak snu, brak znów, bo czegoś w życiu zabrakło.
Chciałam tak bardzo tyle ci powiedzieć
Czemu znów nie umiałam? Naprawdę nie wiem.
Smutek rzuca na kolana mimo zaciśniętych pięści
Gdy przegrywasz życie nikt za tobą nie tęskni.
Wielcy byli samotni, bo łatwo jest się zgubić
W zasadzie „coś za coś” wyznawanej przez ludzi.
Ile trwać będzie to ludzkie piekło na ziemi?
Ile trzeba stracić, by coś w końcu docenić?
Ile razy muszę upaść, by się w końcu nie podnieść?
Ile drzwi mi zamknięto bezpowrotnie.
Samotność mimo pełnego serca.
Samotność mimo powszechnego szczęścia.
Samotność – noce w osobnych miejscach
Samotność, gdy patrzymy w inne nieba
Chcę oddać duszę tobie, bo jestem zbyt zepsuta
To jak znak potwierdzenia, że możesz mi zaufać.
Jesteś lepszy niż ja, nie wsiąknął w ciebie brud miasta
Mogę skonać tu na bruku w imię twoich zasad.
Tej czarnej świecy płomień nie rozgrzewa nas od dawna
Chłód świata co cierpi na drastyczny brak nas.
Muzyka w tle układa myśli jak puzzle
Od dziś jestem przy tobie gdziekolwiek nie pójdziesz.
Posłuchaj, kiedy dusza krzyczy milczę
Wsłuchuję się w odgłos twoich kroków, gdy idziesz.
Ty też chcesz być tu, choć to ściągnięcie gdzieś dalej.
Ten rytm co stale każe szukać ci i znaleźć.
Może jutro, wszystko będzie w innych barwach
Gdy musisz jechać – jedź, ale zawsze do mnie wracaj.
Tętno w rytm tego bitu wystukuje życia wieki
Jak mam zasnąć, kiedy wiem, że nie śpisz.
Samotność mimo pełnego serca.
Samotność mimo powszechnego szczęścia.
Samotność – noce w osobnych miejscach
Samotność, gdy patrzymy w inne nieba. - zanuciła
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej