Tereny Poza Watahą > Zaginione Królestwo
Dziedziniec i ogród
Karoiiina:
Przeciągnęła się. Jako iż nie wiedziała co robić, mruknęła coś pod nosem, rozejrzała się i wzbiła się w powietrze, by po chwili wybyć z terenu.
z.t.
Ian:
- A ty gdzie? - mruknąłem, dopiero po chwili zauważając, ze zostałem sam. Rozejrzałem się i westchnąłem. Karo i jej humory.
Ian:
Mruknąłem coś pod nosem i rozejrzałem się. Westchnąłem, po czym zniknąłem.
Nemhain:
Weszłam. Rozejrzałam się. "Po co komu rzędy krzaków, które tylko blokują przejście w ogrodzie?" - pomyślałam, przeskakując równo przycięty żywopłot. Strasznie pedantyczne otoczenie. Puste sale, ogrody od linijki. Podążyłam ścieżką do przodu. Dotarłam nad jeziorko. Małe takie. Podeszłam do niego, pochyliłam się i napiłam.
Nemhain:
Koło siebie ujrzałam niebieski, smoczy pysk, również zamierzający się napić.
-Visage! I co? Kto wygrał? I jakim cudem poruszasz się tak cicho?
-Nikt nie wygrał. Rzuciła we mnie światłem. Jakby nie widziała, że jestem nekromantą i mogło mi to zaszkodzić. Rozwścieczyła mnie tym, więc sobie stamtąd poleciałem. Oczywiście bez pożegnania. - zastanowił się chwilę i odpowiedział na drugie pytanie- To kwestia innego ułożenia skrzydeł podczas lotu. To, że zwykle łopoczę nie znaczy, że nie umiem być cicho.
Smok zanurzył wreszcie pysk w wodzie.
-Ach, rozumiem. Trzeba było tak agresywnie reagować? Karo też mogła się na ciebie po tym obrazić. No wiesz, może nie wiedziała, że światło ci szkodzi. Mogłeś jej po prostu o tym powiedzieć, na pewno nie zrobiła tego celowo...
Visage napił się i stwierdził z pogardą:
-Kim jesteś, wilczyco, aby udzielać mi rad?
-Kimś, kto, jak widać, został nauczony szacunku do innego wilka. W przeciwieństwie do ciebie.
-Smoki nie muszą zwracać się do nikogo z szacunkiem. Jesteśmy na tyle potężni, że niektóre istoty, jak nędzni ludzie, uznają nas za symbole siły. Czego mamy się bać?
-Na przykład światła! I skończmy tą głupią dyskusję! Nie chcesz słuchać rad, to nie słuchaj!
Prychnęłam wściekła i ostentacyjnie odwróciłam się.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej