Tereny Poza Watahą > Zaginione Królestwo
Dziedziniec i ogród
Nemhain:
Visage powiedział, równie wściekły:
-Nie muszę cię wcale słuchać!
Rozłożył skrzydła i odleciał z głośnym szumem.
Spojrzałam na oddalającą się smoczą sylwetkę i po jakimś czasie też wyszłam.
Nemhain:
Visage wrócił i zaczął węszyć, wystawiając rozwidlony język, w miejscu w którym się pokłóciliśmy.
Nemhain:
Visage skierował się ku niewielkiemu, drewnianemu budynkowi.
Nemhain:
Weszliśmy. Visage wreszcie mógł się wygodnie ułożyć. Usiadł, owijając łapy długim, kolczastym ogonem i zapytał retorycznie:
-A tamci idą?
Mruknęłam coś w odpowiedzi.
-Powtórzysz? - zainteresował się Visage.
-Nie, to nic konkretnego. Myślę.
Nemhain:
Visage zapytał:
-Co tak długo? Chyba nas nie polubili.
-Jeśli już to ciebie, szpanerze. - prychnęłam.
-Nieważne. Zróbmy coś ciekawego!
-Co?
-Nie wiem! Może poszukajmy skarbu i ukryjmy go gdzieś!
-Skąd ty tu weźmiesz skarb?
-Masz rację, tu nie ma ludzi, których można by okraść... To nie mam pomysłu.
Podeszłam do jeziora:
-Popływajmy. - powiedziałam.
Visage nie odpowiedział, tylko wybił się w powietrze i jednym susem wskoczył do wody, doszczętnie mnie ochlapując. Westchnęłam i skoczyłam za nim.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej