Tereny Poza Watahą > Zaginione Królestwo
Dziedziniec i ogród
Nemhain:
-O, Karo! - zawołałam - nie obraziłaś się na Visage'a!?
Chyba się obraziła, nie powiedziała mojego imienia przy powitaniu. - powiedział półgłosem Visage.
Zastygłam na chwilę. "Nie, nie powiedział. Pomyślał. Co? Czy on też słyszy czasem moje myśli?" zastanowiłam się
Tylko czasami. Im lepiej się poznajemy, tym częściej
"Nie no, poważnie?"
Smok wyszczerzył się i tym razem nie odpowiedział.
Prychnęłam i ruszyłam w stronę brzegu. Visage usiadł na dnie jeziorka.
Karoiiina:
- Nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz, Nemhain - powiedziała, starając się nie wybuchnąć złością, jak to Karo ma w zwyczaju. Machnęła ogonem ponownie i usiadła. Poprawiła skrzydła, które nieco zaczęły trzepotać przy podmuchu wiatru (nie umiem odmienić, tak btw ;-;).
Nemhain:
-Ha, to i lepiej, że nie wiesz. - stwierdziłam.
Smok zachowywał się, jakby sprawa go nie dotyczyła - odwrócił się, ostentacyjnie patrząc w drugą stronę.
Nana:
Dos zlustrował wszystkich swoim łobuzerskim wzrokiem i zniknął. Wyglądało to tak jakby rozwiał się czarny dym.
"Poszedłeś sobie?"- spytała Nana w myślach.
"Mooooże?"- odpowiedział Dosoyoto z przekąsem.
Nemhain:
-Śmiercioskrzydły, a może ty pobawisz się ze mną w berka? Co? - zapytałam.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej