Tereny Poza Watahą > Góry

Góra Snów

<< < (3/6) > >>

Karoiiina:
W końcu weszłam.
- Gdzie ona do jasnej anielki jest! - warknęłam
Pojawił się duch.
"W końcu" - pomyślałam.
- Karoiiina! Jaka ty już duża! - powiedziała piskliwym głosem
- Tak, tak, a teraz powiedz mi, czy Śnieżka rzeczywiście jest moją siostrą! - warknęłam głośniej
Mama-duch się zmieszała.

Karoiiina:
- Em.. 2 lata przed twoimi narodzinami spotkałam basiora, w którym się bardzo zakochałam. No i miałam z nim jedno szczenię.. Śnieżkę.. - powiedziała roztrzęsiona - A potem 1,5 roku później spotkałam twego ojca. No i pojawiłaś się ty..
- Czyli byłaś niewierna. Puszczalska. - warknęłam
- To nie tak jak myślisz! Daj mi wyjaśnić!
- Nie. Za późno. - wyleciałam

Rossa:
Weszłam.Postanowiłam wejść na szczyt...zobaczyć się z tatą...
Wejście nie było łatwe.Pomimo wszystko,wciąż szłam.Miałam już całe ciało w ranach i krwi...Ale nie poddawałam się.Kiedy przewróciłam się i myślałam,że padnę,usłyszałam gdzieś wewnątrz mnie głos ojca.To dało mi motywację do dalszej wspinaczki.Ledwie dawałam już radę...

Rossa:
W końcu dotarłam na szczyt.Usiadłam zmęczona i mocno poraniona...
-T..tato?-zaszemrałam.Po chwili pojawił się duch...ale nie był to duch mojego ojca...była to moja ciocia.
-Ci..ciociu? A gdzie tata? Czemu on się nie pojawił?-zaczęłam zadawać pytania.
-Spokojnie,Rossa...Jestem tu,by ci przekazać,że twój ojciec żyje...
-Ale ty umarłaś...czemu?
-To..jakby ci to...powiem tak:trafiłam na nie tego wilka,co trzeba.
-Ahh...-powiedziałam trochę przygnębiona.
-Ale na szczęście to nic nie zmienia,bo twoja matka może mnie widzieć...Dlatego wciąż jej towarzyszę.
-P..pozdrów ją ode mnie...
-Dobrze,pozdrowię...Wow,Rossa,ale ty wyrosłaś! Z takiego malutkiego szczeniaczka stałaś się naprawdę piękną waderą.
-Heh,czas robi swoje...mam pytanie...nie wiesz może,co u ojca? Skoro on wciąż żyje...
-Tak,twój ojciec przychodzi czasem do nas,spytać się,czy nie wiemy czegoś o tobie i Rautcie...ale zawsze niestety mówimy,że nic nie wiemy...
-T..tata nas szuka?-spytałam z lekkim niedowierzaniem.Minęło już tyle czasu,a on nadal nas szuka!
-Oczywiście,skarbie.Odkąd uwolnił się od tych przeklętych ludzi,podróżuje wszędzie,żeby was odnaleźć.A co u was? Jak przeżyliście? Dołączyliście do jakiejś watahy?
I tu zaczęła się dość długa paplanina...

Rossa:
-Jej...cieszę się z waszego szczęścia.Teraz niestety muszę już iść...jak zobaczę się z twoim ojcem,to przekażę mu,że jesteście cali i zdrowi...i macie mnóstwo nowych przyjaciół...Powiem mu również,gdzie jesteście.
-Dobrze...do zobaczenia,ciociu...-powiedziałam ze łzami w oczach.To wszystko było jak jeden wielki sen...
Nagle się przebudziłam.Byłam w tym samym miejscu,co podczas rozmowy z duchem...ale teraz nie było tu nikogo,oprócz mnie.Wstałam,zastanawiając się,czy to,co przed chwilą przeżyłam działo się naprawdę,czy tylko w moich snach...Otrząsnęłam się i bez problemów i bez żadnych ran zeszłam na dół i wyszłam.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej