Tereny Poza Watahą > Las

Mokradła

<< < (34/37) > >>

Razer:
Razer rozglądał się i zauważył nieznajomego wilka.Zaczaił się wśród krzewów. Shrrigien był coraz bliżej.Przygotowywał się do skoku na obcego.
-Ani mi się waż..wilku...-odezwał się głos zza grzbietu basiora.Basior ujrzał przy swojej szyi sztylet.
-Odwróć się i bez żadnych sztuczek-powiedział mając poważny wyraz pyska
Razer powoli się odwrócił.Zobaczył ciemnoszarego wilka.W okolicach jego lewego oka widoczna była wielka blizna.
-Czy ja ciebie skądś nie znam?-zapytał.
Opętany wilk nie odpowiedział i pokazał kły.
-Uważaj lepiej...to ja mam przewagę-rzekł ukazując sztylet.
Razer najeżył sierść i prześliznął się pod dorosłym basiorem i stanął za nim.Skoczył w jego kierunku,jednak obcy zręcznie uniknął jego ataku.
Rozpoczęła się walka.Stary wilk ciągle unikał jego ataków,sam nie atakując.Po kilkunastu minutach Razer padł na ziemię ze zmęczenia.Wilk podszedł do niego.
-Wydajesz się mi znajomy...Wypowiedz swoje imię...-burknął.
Demon w wilczym ciele milczał.
-A więc tak się bawimy,co?Gadaj kim jesteś!-krzyknął uderzając go łapą w pysk.
-Należysz do Krwawego Grodu?!Odpowiadaj!-dodał przykładając sztylet do szyi basiora.
Nastała chwila milczenia.
-Twoje milczenie daje jasno do zrozumienia...-szepnął wbijając broń w ramię wilka
Razer warknął z bólu i udało mu się odskoczyć. Stanęli naprzeciw siebie.
-Niech wygra najlepszy.-powiedział ciemnoszary wilk kłaniając się.
Opętany basior przechylił łeb i po chwili również się ukłonił.
Walka trwała ponad 2 godziny.Żaden nie mógł powalić na ziemię drugiego.Jednak obaj nie byli już w stanie stać na łapach.Stary doświadczony wilk ledwo dyszał. Razer podczołgał się
w jego stronę.
-Doskonale walczysz...nie wiem dlaczego,ale bardzo przypominasz mi mojego syna...Gdybym mógł cofnąć czas...Wiele bym dał..byleby móc znowu go zobaczyć...-szepnął dorosły
Razer bez chwili namysłu wbił kły w jego szyje.Obcy zauważył na jego piersi wypaloną bliznę.
-..synu...to ty...-uśmiechnął się chociaż umierał.
-..odna-lazłem cię..sy..-rzekł ostatnim tchem.Wilk leżał na ziemi zalany krwią.Jego oczy zamknęły się na wieki.
Razer stanął w osłupieniu.Gwałtowny silny ból głowy powalił basiora na ziemię.Wył wijąc się z bólu,a z jego ciała wydostała się ciemna chmura
i rozpłynęła się w powietrzu.Jego oczy zmieniły barwę na złotą,a sierść stała się taka jak przedtem.Ból ustał. Razer wstał i nie mógł oderwać wzroku z ciała tajemniczego wilka.
Spojrzał na swoje łapy.Były całe we krwi.Na jego pysku pojawiło się przerażenie.
-C-co ja zrobiłem?!Nie!To niemożliwe!Ojcze!-krzyknął rzucając się na ciało ciemnoszarego wilka.
-Błagam!Obudź się!Ojcze!-krzyczał szturchając leżącego basiora.
-P..proszę...tato....-Razer nie był w stanie ukryć swej rozpaczy.
Wilk leżał nie dając znaku życia. Razer nie mógł uwierzyć w to co się stało.
-Ojcze..-rzekł szturchając go ostatni raz.Położył się przy ciele swojego ojca.Czuwał przy nim całą noc.Obudził się wczesnym rankiem.Zdecydował się na wykopanie dołu w którym będzie spoczywać
martwy wilk.Kopiec ozdobił różnymi rodzajami kwiatów.Po zakończonym zadaniu basior usiadł i westchnął.
-Skrzywdziłem wszystkich...Już wiem co muszę zrobić...Muszę zapłacić za to co zrobiłem...najwyższą cenę..-powiedział basior wstając i odchodząc.

Cynthia:
Wleciała. Szybowała wysoko nad mokradłami, patrząc z góry na zalany las. Wcale nie miała ochoty lądować na tym mokrym terenie, a latanie jej się podobało. Robiła to po raz pierwszy w życiu, ale czuła się, jakby ćwiczyła loty od dzieciństwa. Zastanawiała się jak mogła wcześniej poruszać się bez skrzydeł. Teraz robiła to znacznie szybciej. Machnęła kilka razy skrzydłami, przez co jeszcze bardziej przyspieszyła. Nie zauważyła żadnych wilków w pobliżu, była tu sama.

Karoiiina:
Idąc tak od Alei Zakochanych, dość młoda wadera doszła właśnie tu, na mokradła. Szła wyprostowana, ona się garbić nie będzie. Ziewnęła i rozejrzała się, nikogo nie było widać, jednakże było czuć. Westchnęła i z uniesioną głową ponownie ruszyła. Nie patrzyła się gdzie iść, jednak potrafiła ominąć każde drzewo.

W szkole przygotuję ten plan ._. Nie miałam kiedy, ale ogólny zarys mam xD.

Cynthia:
Lecąc leniwie tuż nad koronami drzew nie zauważyła jakiejś wadery w dole. Spojrzała w górę. Było dosyć pochmurno, ciekawe jak to jest lecieć nad szarymi obłokami. Machnęła kilka razy skrzydłami i zaczęła wzbijać się coraz to wyżej. Do szybowania powróciła dopiero wtedy, gdy pod sobą widziała liczne chmury. Było tu o wiele zimniej niż tam w dole i ciężej się oddychało, co przyjęła ze zdziwieniem. Nigdy nie była na takiej wysokości, żaden szczyt górski nie był na tyle wysoki. Ziewnęła. Ciekawiło ją w jej watasze jest wilków. Na razie widziała ich kilka, ale zapewne to wcale nie byli wszyscy członkowie. Może potem kogoś poszuka. Na razie wolała latać tek bez zbytniego celu.

_____
Ok. Jak skończysz to poślij mi na pw xD

Karoiiina:
Karo była waderą dość smukłej budowy, nigdy jakoś szczególnie nie była gruba. Miała dość długie łapy, ale też nie za długie. Na pierwszy rzut oka wyglądała na kilka lat więcej, ale ona i tak młoda jest. Młoda wojowniczka, nie do zbicia. Przydałyby jej się skrzydła, ale to marzenie. Raczej. Ale ona i bez nich sobie poradzi, na razie wystarczy żeby dostać awans, dwa, czy coś i wyjdzie wszystko w swoim czasie. Po pewnym czasie spacerowania zwolniła, szła bardzo wolno. Rozglądała się, ale nie cały czas.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej