Tereny Pierwotnych > Las

Wodopój

<< < (176/206) > >>

Rachil:
mogę
mogę zabić jego jeśli chcę mogę zabić jeśli mi się zachce a ty nie masz nic do gadania
spojrzała na nią lodowatym wzrokiem
ostatnia szansa.

Nana:
-Wasza "bójka" zaszła już za daleko. Nie mogę dopuścić do jakiegoś chorego morderstwa!- warknęła groźnie. Pnącza ścisnęły Razera mocniej w miejscu rany.
-Morderstwa przeprowadzajcie sobie na arenach lub poza terenami watahy!- warknęła głośno.

Rachil:
nie będziesz mi rozkazywać jeżeli tak bardzo chcesz lecz siebie
w mgnieniu oka znalazła się za waderą a z jej barku trysnął strumień krwii
pnącza wiążące Razera rozpadły się na kawałeczki jak pocięty ser.

Nana:
Zawyła z bólu. Szybko zmieniła się w mgłę i jak wiatr stanęła naprzeciw Rachil.
-To było moje ostatnie ostrzeżenie!- warknęła po czym skoczyła do gardła Rachil.
Przez ranę była słabsza ale im więcej bólu jej sprawiał ruch tym więcej zaciekłości się w niej uwalniało.
Powaliła Rachil na ziemię i oplotła ją nierozrywalnymi, kolczastymi pnączami.
______________________________________________
Hola, hola! Rachil daj mi się bronić a nie już krew mi tryska pnaczy ni ma itd.
o__O Hej no! Nieuczciwe! D:

Razer:
Wstał powoli i stanął na drżących łapach.
-Nana zostaw ją.To nie twoja walka-warknął

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej