Tereny Pierwotnych > Las
Las
Nana:
Za nią niczym drapieżne macki, zjawiły się pnącza różnej długości. Dość niebezpieczne były te z kolcami. Miały bowiem specjalną właściwość: piekło, szczypało i bolało. Nie ważne czy było się uodpornionym czy nie, parzydełka znajdowały się na kolcu. Więc często mylono że ma to swój jad czy truciznę.
Było to dość imponujące i przerażające.
-Jesteś okropny...- powiedziała z obrzydzeniem.
-Robisz to tylko i wyłącznie dla popisu i zwrócenia na siebie uwagi.- dodała jeszcze.
Pnącza z końcami ostrymi jak sztylety ustawiły się tak, żeby jednym strzałem trafiły w cel. Nie były wysoko, raczej znajdowały się na wysokości łap, tułowia i tuż nad głową Nany. Wyglądało to tak jakby za waderą znajdowało się stu włóczni.
_________________________________
Status został zaktualizowany. Zainstalowane nowe programy
Irytacja: 96% - 10%
Obecny procent: 86%
Nemhain:
-Trzymaj ten ogon z daleka, bo jeszcze trochę bardziej się nim zamachniesz i mnie uderzysz -warknęłam.
______________
No dobra, na jakiś pomysł wpadłam...
Nana:
Opuściła nieco pnącza.
-A to byłoby paskudne z twojej strony gdyby tak było.- dodała złośliwie.
_________________________
Nemhaaaaain! :3 wiedziałam że będziesz po mojej stronie XDD
No dwie kobietki to już nie przelewki Gari! xDD
Ian:
- Ojoj, naprawdę bym tego nie chciał. - zamrugał niewinnie Gareth, udając, ze czuje strach, słysząc słowa Nemhain. Dalej machał sobie ogonem.
- Ou, nina, cios w samo serce. - zaśmiał się, przykładając łapę do piersi dramatycznym gestem. - Okropny... Jaka obelga... - parsknął.
- Nie, hermana, nie robię tego, żeby się popisać. W przeciwieństwie do ciebie. - zerknął leniwie na pnącza Nany. - Widać, nie jesteś typem wadery, która zrozumie mój tok myślenia i moje... Uch, !perdoname!... - przewrócił oczami i machnał ogonem w poprzek, zbijając mnie nim z łap. Skubany, wyczuł, że podchodzę do niego od tyłu, bynajmniej nie po to, by go zaatakować, tylko żeby dowiedzieć się, co zaszło, że atmosfera taka napięta, przynajmniej ze strony Nany i Nemhain. Mój 'brat' był wyluzowany, jak zawsze. Gari unieruchomił mnie wzrokiem i zwrócił się ponownie do białej wadery. - ...Moje poczucie humoru. - dokończył. Wstał i przeciągnął się, ostentacyjnie zerkając na wadery. Po chwili uniósł łeb wyżej, węsząc. Wyczuł czyjąś obecność, nawet jeśli niematerialną. Wyszczerzył się szeroko, a po chwili jego oczy zmieniły się na złote i znów na szkarłatne.
Jeej, ale się dzieje xD Ciekawa akcja, nie ma co xD
Nana:
-Yhym...- burknęła.
-Ja bym się nie tłumaczyła.- uśmiechnęła się pogodnie.
-Środki ostrożności cyrkowcu.- powiedziała hardo i odważnie. Widząc że ogon Garetha zajął się czymś innym, powoli schowała pnącza, jednak jedna malutka łodyżka wystawała spod ziemi w pogotowiu.
Widząc nagłą zmianę w mimice basiora, wytężyła słuch i wyczuliła nos. Nic nie czuła. Była ich tylko czwórka. Chyba że próbował ich przestraszyć albo zażartować... Byłby to dość... głupi żart. Prawda?
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej