Tereny Pierwotnych > Las
Las
Nana:
D: Zmuszasz mnie! No lol! xD
--------------------------------
Wciąż naburmuszona niemożnością dogadania się z nowo poznanym basiorem, leciutko wyjrzała znad krzaków.
Nie wiadomo skąd zjawiła się inna wadera na widok której Gareth raczej miał lekko zaskoczony i nieco złośliwy wyraz pyska. Kim jest? Skąd się wzięła? Skoro wzięła się znikąd to musi byc podobna do wilczego demona. Aktualnie chyba za bardzo jej to nie obchodziło. Znając życie i ona również ją wyczuje i skończy się siedzenie w spokoju.
Na razie wolała nie wychodzić. Jeżeli zajdzie taka potrzeba to wyjdzie jeśli nie, pozostanie w ukryciu w nadziei że nim nie zwróci na niej większej uwagi.
Ian:
Gareth, czując zdziwienie i zaciekawienie Nany związane z pojawieniem się Wang-Mu, wyszczerzył się drwiąco, oglądając się na białą waderę skrytą w krzakach. Nie powiedział nic, spojrzał tylko ponownie na nowo przybyłą.
- A więc... Co tu robisz, Królewska Matko Zachodu? - zaśmiał się.
Westchnęła.
- Przestań. To tylko okrutny żart moich rodziców. - zaraz jednak uśmiechnęła się lekko. - Później ci powiem... Albo sam zgadniesz.
- Milutko z twej strony, amiga, iż uważasz, że zdołam to ogarnąć swoim ziemskim rozumem. W końcu to sprawa na skalę boską. - zachchotał.
- Jesteś taki gnomiczny - spojrzała na niego, uśmiechając się.
- O tak! - zasyczał. - Dzięcioł stuka w drzewo, by wydobyć robaka. Czym jestem, Królewska Matko Zachodu? - zawiesił głos, w oczach błysnęły mu radosne iskry.
- Dzięciołem, Garai. Pytanie brzmi, kim jestem ja?
_________________
A zmuszam, bo inaczej nie napiszesz xD
Nana:
Nie słuchała rozmowy parki. Mało to ją w tej chwili interesowało. Ułożyła się wygodnie czekając na dalszy rozwój sytuacji.
______________
I kto tu kogo zmusza c:<
Stare, dobre zagranie ha ha!
Choc znając życie walniesz tak że ode mnie będzie zależało Dx
Ian:
- To proste, nina. Jesteś talią bez jednej karty. - odparł miękko Gari i wyszczerzył się.
- Twierdzisz, że jestem szalona? - na pysku Wang-Mu zagościł nikły uśmiech. - Pewnie coś w tym jest.
- Tylko na tyle, na ile jest potrzebne, pequena. Nie bardziej niż ja czy kryjące się tu los Lobos. - uniósł brwi, patrząc wymownie na Nanę i szukając mnie wzrokiem. Ja tymczasem byłem już w połowie drogi na bagna. Wzruszył ramionami i wyszczerzył się do Wang-Mu. - Tylko na tyle, na ile jest to potrzebne...
Wang-Mu podążyła za jego wzrokiem. Spojrzała łagodnie na Nanę, po czym westchnęła i odchyliła łeb do tyłu, wpatrując się w niebo spod zmrużonych powiek. Gareth obserwował przyjaciółkę spokojnie.
_______________________
Jestem na tel, co przeklada sie rowniez na moja wene, wiec przycisne cie jutro, strzez sie xD
Nana:
Siedziała dalej ukryta. Poczuła że została już odkryta. Postanowiła się nie ruszać. Dopóki nikt nie zwracał na niej większej uwagi postanowiła nie wychodzić.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej