Tereny Pierwotnych > Łąka
Duża łąka
Nana:
Wstała i otrzepała się. Wyszła w poszukiwaniu towrzystwa.
Karoiiina:
Weszła. Nie było to jakieś bardzo nadzwyczajne wejście, z resztą, i tak nie miałaby przed kim się pokazywać. Większość jej znajomych wywiało w różne strony świata, teraz na tych terenach została mała garstka. Przeciągnęła się i rozłożyła skrzydła, by po chwili je złożyć ponownie. Rozejrzała się po terenie. Zacne miejsce, doprawdy.
Wadera, bo raczej nią jest, usiadła. Zaczęło jej się nudzić jej nowe wcielenie. Bycie potężną waderą, niekiedy przerastającą większość basiorów jest niezbyt fajne. A zwłaszcza jak podejdzie jakiś szczeniak i powie "proszę pana".. No, czas na metamorfozę.
- Karo, chyba nie myślisz o tym na poważnie? - odezwał się Kaaz, nagle pojawiając się za samicą.
- Odpieprz się - prychnęła. Cholera. Charakter też by pasowało pozmieniać. Jak zdechnie będą ją pamiętać jako starą, wredną waderę. Nie lepiej zachowywać się jak ludzki weteran wojenny, który jest surowy, nienawidzi braku dyscypliny jednakże jest odpowiedzialny i opiekuńczy.
- Grzeczniej, grzeczniej - mlasnął basior, kładąc się.
- Myślisz, że mogę zmienić parę mocy? Znudziłeś mi się, idioto.
- Nawet nie próbuj mnie wyrzucać! - powiedział, lekko zaniepokojony. Jego ciało "mignęło". Jak hologram.
- A bo co? Z resztą, jesteś nudny, głupi i chamski. Nie wiem, dlaczego ojciec kazał mi Cię brać.
- Ah. Ojciec. Właśnie. Nie zapominaj, że zmieniając swe życie musisz z nim podyskutować na ten temat.
- Jeszcze czego. Jest już stary i głupi. Pomyśli, że zdechłam i pojawiła się inna Karo. Przestał to kontrolować. Za dużo mnie umarło. Z resztą, podobno mnie wydziedziczył. Nie interesuje mnie to.
- Bo Ci się uda. Yhyyyyyyyyyyyyyyyyyyym, już to widzę. - odparł Kaaz.
Wadera wyciągnęła z torby książkę. Skąd miała torbę, to ja nie wiem. Ale pojawia się jak chce. Karo odszukała odpowiednią stronę.
- "Żeby zmienić kilka mocy, należy zdezaktywować najmocniejszą moc. Jeżeli Twa moc przyjmuje materialną postać, należy ją zabić." KAAAZAAAAR, CIEŁOPIE, CHODŹ TU! - zaczęła wrzeszczeć Karo, widząc, że basior zaczyna uciekać. Wzbiła się w powietrze i lecąc nad nim wyobraziła go sobie w antymagicznej klatce, z której nie idzie się uwolnić. Wylądowała obok klatki i wyszczerzyła się.
- Wybacz Kaaz, ale muszę tego dokonać. Mam nadzieję, że ojciec wyśle Cię do lepszego miejsca niż to - westchnęła. Użyła elektrokinezy mentalnej. Basior zaczął się miotać i wrzeszczeć. Chwilę później Karo walnęła go parę razy piorunem. Kaazar wydał ostatni jęk i padł.
- Wreszcie spokój - mruknęła, odlatując z tego miejsca. Niech ta klatka sobie stoi. Kaazar i tak zniknie.
- Dobra, moce zmienione - mruknęła po chwili, wertując książkę. Wygląd.. no to już - powiedziała. - Jest świetnie. Lepiej niż było. Bwahahaha.
Nana:
Weszła, jak zwykle skryta w cieniu. Niewidoczna, niebezpieczna i ostatnio dość nieprzewidywalna... (fak ,same feministki! xD Demek masz brzydko mówiąc przesrane XD)
Dojrzała ruch i zwinni podeszła niezauważona i nie usłyszana. Mimowolnie rozejrzała się. Poznała tylko Karo, która robiła coś swojemu towarzyszowi ciała i umysłu.
"Biedna Karo...Chłopak ją cały czas męczy..."- pomyślała myśląc też przez przypadek o Dosie.
Zjawił się i on, skryty w cieniu jednak dla Nany zauważalny.
-Wołałaś mnie czy to była przelotna myśl, jak wszystkie inne?- spytał arogancko.
-Przelotna.
-Coś co nazywasz wspomnieniem?
-Nie, raczej to było skojarzenie...- machnęła ogonem "Odejdź!"- Dos rozpłynął się w powietrzu z podłym uśmieszkiem na twarzy.
-Jesteś jak zaraza...- mruknęła jeszcze. Szybko wyrzuciła z głowy wszystko co równało się z Dosem.
Wyłoniła się z cienia. Zawsze to robiła dopiero wtedy gdy ktoś dał radę ją zauważyć. Teraz robiła to sama...
Pomyśleć że kiedyś ogarniał ją paraliżujący strach na myśl o rozmowie z kimkolwiek...a najbardziej z basiorem! Teraz dała by radę może nawet wygrać z jakimś, lecz to tylko podejrzenia bo nigdy nie wiadomo jak mogło by się to potoczyć.
Podeszła bliżej Karo, ale dalej utrzymywała bezpieczny dystans. Teraz w czasie pogardy dla wszystkich, w czasie miecza i topora nikomu nie można ufać... Ale może jednak podejść bliżej?
Karoiiina:
Fragment jej łapy zaczął świecić. Syknęła pod nosem i wyobraziła sobie, że klatka z Kaazarem zniknęła. I stało się. Po klatce nie ma ani śladu. Machnęła ogonem zadowolona. Łapa dalej świeci.
- O, witaj Nano - uśmiechnęła się widząc waderę. Spodziewała się jakiegoś ataku, czy coś, a tu po prostu.. no, nieważne. Z resztą, skąd ona się tu wzięła? Przecież praktycznie nikogo nie ma na tych terenach.. praktycznie.
Nana:
Spojrzała się na Karo
-Witaj!- zawołała radośnie. Podeszła bliżej i usiadła obok wadery.
-Co tutaj robisz? Tak...zupełnie sama?- rozejrzała się. Kolejny odruch...
-Zastanawiam się czy ktoś jeszcze jest... Pewnie tak..- miauknęła jakby do siebie.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej