Tereny Pierwotnych > Łąka
Duża łąka
Karoiiina:
- Zasada pierwsza Kodeksu Karo: Nigdy nie zadzieraj z Karo, jeśli życie Ci niemiłe. Czy jakoś tak. Czyli, innymi słowy, jeżeli w jakikolwiek sposób obrazisz czy znieważysz Karo bądź pewna, że Karo się zemści. Nieważne jak, ważne że - mruknęła, podnosząc się. Przeciągnęła się i wystrzeliła w górę. Ot tak, dla zabawy. Wadera zawsze musi być w formie. Dawno nie ćwiczyła, a w nocy ćwiczy się najlepiej.
Nana:
Odsłoniła kły, podniosła ogon wysoko do góry. Spojrzała się za Karo.
-To chyba nie wiesz jakie są moje zasady droga Karoino...- uśmiechnęła się szyderczo.
Karoiiina:
- Nie zapominaj, że i tak nie masz ze mną szans! - krzyknęła z powietrza, wisząc nad waderą. - Bądź co bądź nie słucham nikogo. Dosłownie.
Kłamstwo, droga Karo. Karo słucha Demka. Ale Nana nie musi o tym wiedzieć. Z resztą, nudny jest ten konflikt z Naną.
Nana:
Nana zniknęła. Tam gdzie przed chwilą była, stał Ian z pytającym wyrazem pyska.
-Może i nie. Zawsze wychodzę z każdej sytuacji i nigdy nie wiesz czy wygrasz czy nie!- warknęła, nie wiadomo skąd.
Ian usiadł dalej nie wiedząc co się dzieje. Jeśli pojawiłabym się jakakolwiek osoba, przestałaby. Gdyby pojawił się nawet szczeniak- zrezygnowałaby. Po co przelewać krew?
Na razie nie wykonała ani jednego ataku. I słusznie... Bo zawsze można przestać. Ale gdy już się to zrobi, prędzej czy później trzeba będzie to skończyć.
Razer:
- Jak dzieci... jaak dzieci - mruknął bury basior, wychodząc zza wysokich traw z podłym, ale zarazem przyjaznym uśmiechem na pysku.
- Taak, taak. Wszystko widziałem i słyszałem i wiesz co? No no Nanko, zaskoczyłaś mnie. Jak widać cicha woda brzegi rwie czy jak to mawiają. Waszą gadaninę słychać było na drugim końcu krainy - westchnął Razer, podchodząc bliżej.
-... A tak między nami. Jeśli masz okres to nie łaź po lasach w środku nocy bo jeszcze coś ci zrobią. Nie patrz tylko na mnie -wyszeptał bury. - No i nie zwracaj uwagi na tą waderę. Cięty język a mózgu zero - wskazał łapą swój łeb. Nie miał pojęcia, że tamtą wilczycą była Karo. Obszedł Nanę dookoła, aby ponownie zająć swoje miejsce. Usiadł i uniósł jedną brew.
- Demoniasty zamiast rzucać żartami naprawdę powinien się za coś wziąć bo staruszek sflaczeje. Ciekawe czy jeszcze jest płodny. Niech sobie nadrobi tą utraconą formę bo aż mi szkoda jak na niego patrzę. Garbaty, krzywe łapy i braki w uzębieniu - wyolbrzymił. - Niech gość bierze póki formę ma i któraś na niego patrzy - zamilkł na chwilę. - Spoko gość, ale trochę przewidywalny. Za to go lubię ...- powiedział
- No ale dobra bo się rozgadałem. Fajnie cię widzieć, młoda. Męża masz? Zdrówko jest? Ile żyć na sumieniu? Trochę posiwiałaś... - mruknął z cieniem uśmiechu.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej