Tereny Poza Watahą > Góry

Góry

<< < (236/274) > >>

Chrona:
Wkroczyła rozglądając się. Ha, tu był! Podeszła do leżącego wilka. Szturchnęła go łapą z dziwnym uśmiechem na pysku. Zauważyła na jego sierści czarną, zaschniętą krew. Pewnie walczył. A że ran nie było dużo, ani nie były przesadnie groźne odgadła, że wygrał. No tak, jakże by inaczej. Lilith zleciała z jej grzbietu do kruków.

Ashland:
Otworzył oczy i zobaczył Holly, wstał i się przywitał.
-No czeeeeeść.

Sierra:
Przeciągnęła się
*jeszcze ich tu brakowało*-pomyślała.

Chrona:
Nie zwracała najmniejszej uwagi na tego kolorowego oszołoma, nie był warty nawet jednego spojrzenia.
- Leniu ty, znów śpisz, a ja muszę Cię wszędzie szukać? Gdzieś był? - zadała pytanie. Usiadła w śniegu, nie martwiąc się zbytnio, czy przemoknie. Jej sierść była teraz grubsza na zimę, a ona była przystosowana do niskich temperatur. Nawet jej to odpowiadało.

Ashland:
-Na arenie a potem w dolinie.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej