Tereny Poza Watahą > Góry

Góry

<< < (254/274) > >>

Rachil:
sokół krążący nad głowami wilków dał znać że tu jest.
rachil zapikowała w dół i zmieniła się w wilczycę
spojrzała na basiora.
-kobiety nigdy ich nie zrozumiesz. ja też ich nie rozumiem chociaż jestem jedną z nich zarechotała  po czym podeszła szukając jakiegoś wyjątkowo ładnego kawałka lodu. i przyłożyła go basiorowi 'delikatnie' do zmaltretowanego łba.
-biedaczek, a nie mówiłam żebyś się z lecznicy nie ruszał? zaraz tam wrócisz prychnęła.

Razer:
Westchnął.
-Tak,tak mówiłaś...teraz żałuję,że ciebie nie posłuchałem..-
-ale Michonne zachowywała się jak jakaś...psychopatka.To u niej normalne?-zapytał

Rachil:
-michonne?
spytała.
nie znam jej  może ją widziałam. ale nie zapoznałam . tak jak z resztą tej watahy.
szczerze to znam tylko ciebie i sierrę. prychnęła.

Razer:
-Taka biała wadera,ze sznurkiem jakby co...-wstał
-Powiesz mi..co się wydarzyło w lecznicy?Skąd wiesz o tych naśladowcach?*przełknął ślinę*pro..szę powiedz

Michonne:
Chonnuś wylądowała. Zeskoczyłam z niej. Rozglądnęłam się zauważyłam Razera i waderę którą widziałam na początku mojego istnienia w watasze, to chyba była Rachil. Usiadłam, uśmiechnęłam się i zaczęłam się śmiać.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej