Tereny Poza Watahą > Góry
Góry
Razer:
Basior wyszedł zza krzaków pobrudzony krwią.Przed jego oczyma ukazały się spalone niemal doszczętnie inne krzewy i ziemia pozbawiona śniegu.
-Co tu się stało?..-burknął do siebie,jednak nie przejął się tym zbytnio. Razer złapał gałąź i podrzucał ją do góry,łapiąc za każdym razem.Nie wiedział co robić.
Michonne:
-Chonnuś, bo ja kiedyś widziałam i słyszałam gadające smoki. Dlaczego ty nic nie mówisz?
Popatrzyłam na nią.
-Z resztą. Nieważne.
Razer:
-Ja..staje się mięczakiem...Muszę coś z tym zrobić...-
Michonne:
-Haha i niedawno byłam jakaś taka wierna i lojalna niczym pies. Każdy się z tego śmiał, a teraz? Teraz to ja będę się z nich śmiać.
Zaczęłam się śmiać tym swoim śmiechem.
Razer:
Razer odwrócił się w stronę czyjegoś śmiechu.Zauważył w oddali znajomą waderę.
-Ehhh..To znowu ona...-warknął i starał się nie zwracać na nią uwagi,jednak nieprzerwany śmiech wilczycy był dla niego nie do zniesienia.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej