Tereny Poza Watahą > Góry
Góry
Karoiiina:
Spoglądała z uśmiechem na całą kłótnię. Ledwo powstrzymała się, by nie wybuchnąć śmiechem. Machnęła ogonem.
Karoiiina:
Stop. Podpalenie basiora było już przesadzeniem. Powstała i pojawiła się. Ugasiła samca i spojrzała prawym okiem na waderę.
- Walka walką, ale podpalać się nie podpala. Grajcie fair, tak się nie walczy.
Razer:
Basior leżał na ziemi.Podniósł się.
-Powiedz to tej idiotce-wskazał łapą Michonne
Michonne:
-Wy wszyscy jesteście tacy sami-zaczęłam się śmiać.-Wszyscy!-krzyknęłam ze śmiechem.
Usiadłam, popatrzyłam się potem na basiora.
-Prawda jest taka, że normalnie by nikt mu nie pomógł. Po za tym nie jestem idiotką, wiem więcej niż sobie wyobrażasz, morderco!
Zaśmiałam się.
Karoiiina:
- STOP! - krzyknęła. - Jak macie walczyć czy tam się kłócić, to nie tak. Prawdziwy wojownik nigdy się tak nie zachowuje - warknęła.
Tak, krew wojownika. Machnęła ogonem i przypatrywała się oby dwóm z przymrużonym okiem. Tak, nawet widziała basiora stojącego po jej lewej, a tego oka nie miała.
- Nawet łowca powinien wiedzieć, jak się walczy. A nie, podpalać. Co to miało być? Jeśli masz podpalać, to się stopniowo podpala, od tej strony, gdzie nie poczuje.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej