Tereny Poza Watahą > Góry

Góry

<< < (265/274) > >>

Karoiiina:
Spoglądała z uśmiechem na całą kłótnię. Ledwo powstrzymała się, by nie wybuchnąć śmiechem. Machnęła ogonem.

Karoiiina:
Stop. Podpalenie basiora było już przesadzeniem. Powstała i pojawiła się. Ugasiła samca i spojrzała prawym okiem na waderę.
- Walka walką, ale podpalać się nie podpala. Grajcie fair, tak się nie walczy.

Razer:
Basior leżał na ziemi.Podniósł się.
-Powiedz to tej idiotce-wskazał łapą Michonne

Michonne:
-Wy wszyscy jesteście tacy sami-zaczęłam się śmiać.-Wszyscy!-krzyknęłam ze śmiechem.
Usiadłam, popatrzyłam się potem na basiora.
-Prawda jest taka, że normalnie by nikt mu nie pomógł. Po za tym nie jestem idiotką, wiem więcej niż sobie wyobrażasz, morderco!
Zaśmiałam się.

Karoiiina:
- STOP! - krzyknęła. - Jak macie walczyć czy tam się kłócić, to nie tak. Prawdziwy wojownik nigdy się tak nie zachowuje - warknęła.
Tak, krew wojownika. Machnęła ogonem i przypatrywała się oby dwóm z przymrużonym okiem. Tak, nawet widziała basiora stojącego po jej lewej, a tego oka nie miała.
- Nawet łowca powinien wiedzieć, jak się walczy. A nie, podpalać. Co to miało być? Jeśli masz podpalać, to się stopniowo podpala, od tej strony, gdzie nie poczuje.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Odpowiedz

Idź do wersji pełnej