U podnóża gór znajdował się niewielki obóz.Otoczony był drewnianymi palami.W jego centrum znajdowało się wygasłe już ognisko.
-Jesteśmy na miejscu.Połóż go przy ognisku-mruknął Radsul do czarno-białego wilka.Wilk wykonał posłusznie rozkaz i odłożył Razera.
-Moli!-zawołał Radsul.Zza drewnianego schronu wyszła biała wilczyca.
-Wołałeś mnie?-zapytała i zauważyła leżącego przy ognisku,półprzytomnego Razera.-Razer!Co z nim?!-panicznie podbiegła do samotnika.
-Kolejny atak tych dziwnych istot..Tym razem to on ucierpiał-odpowiedziała ruda wilczyca stojąca obok Radsula.
-Przyniosę bandaże!-powiedziała pośpiesznie Moli i szybko pobiegła po opatrunki.
-Kilka godzin później-
-Czujesz się lepiej?-zapytała zatroskana Molinezja.
-Chyba tak..Jak mnie znaleźliście?-zapytał cicho Razer leżący na grzbiecie obok niej.
-Twój orzeł wskazał nam miejsce twojego pobytu-
-Vocis?-
-Tak..-Zapanowała chwila milczenia.
-Razer,proszę..zostań z nami-wyszeptała smutno biała wilczyca.
-Nie mogę..-odparł Razer.
-Ale my ciebie potrzebujemy!Błagam Razer,nie chcę,aby coś ci się stało.
-O mnie się już nie martw-pocieszył uśmiechając się lekko.
-Jak mam się nie martwić?Nie chcę,abyś zaginął jak moja siostra.
-Odnajdę ją,bądź tego pewna..Muszę już iść-mruknął Razer.
-Ale dopiero co otarłeś się o śmierć!-krzyknęła.
Nagle do drewnianego schronu wszedł szary wilk.
-Co to za krzyki?-zapytał Radsul patrząc na przyjaciół.
-On chce opuścić obóz!-krzyknęła z żalem Moli.
-Razer musisz tutaj zostać..dla twojego i naszego bezpieczeństwa.Zrób choć raz
to,o co cię proszę.
-Ale ja nie mogę.Muszę coś jeszcze załatwić-powiedział Razer wstając powoli.
-Ech..Nie dajesz nam innego wyboru.Związać go..-rozkazał z powagą szary basior.
Nagle ruda wilczyca i czarno-biały wilk wbiegli do schronu i związali samotnika.
-Radsul proszę!-krzyknął Razer.
-Nie będziesz już nikogo narażać.Ani siebie,ani nas-warknął zazwyczaj spokojny Radsul.
Wszyscy po chwili opuścili pomieszczenie.Wszyscy oprócz Moli.
-Idź za resztą..-wyszeptał Razer do wilczcy
-Wybacz za nich.To przez ten stres.Oni..-mruknęła wilczyca.
-Wiem..-odparł samotnik.Znowu zapanowała ta niezręczna cisza.
-Skoro tak bardzo chcesz tam wrócić..wypuszczę cię-
-Ale Moli..-
-Chciałam abyś został,ale nie jako więzień naszego klanu-
-Dziękuje...-powiedział ze smutkiem basior.Teraz samotnik czuł się zupełnie rozdarty.
Wilczyca rozwiązała Razera z grubych sznurów i pomogła mu wstać.
-Wróć tutaj kiedyś..cały i zdrowy-na pysku wadery pojawił się lekki,lecz zarazem przykry uśmiech
-Odwiedzę was,gdy to wszystko się skończy.Żegnaj..-powiedział Razer i skierował się w stronę wyjścia.
Nikogo w obozie Moli i nim nie było.Najwyraźniej poszli na poszukiwania innych zaginionych członków klanu.
Razer spojrzał na obóz po raz ostatni i odszedł.