Różności > Opowiadania, wiersze...
Bzdury Sierry (Kopiarze a kysz!!!)
Sierra:
wiem pisze na tablecie i ciezko jest posac z takom klawiatorom xD
Sierra:
Znak CZ.3Obudziłam się w dziwnym miejscu.Było zimno a za razem ciepło;na środku paliło się małe ognisko,na ścianach widniały namalowane bydła, a nad małym wejściem wisiała czaszka krowy.
Black Night wszedł wolnym krokiem niosąc w pysku rądelek z lekarstwem przeciwbólowym.
-Proszę,wypij-podał mi garneczek do ust.
Sączyłam niepewnie nie znaną w smaku ciecz.
-Ugh...co to jest?-odkałsnęłam z obrzydzenia
-Lekarstwo, które ci pomoże...-powiedział pieszczotliwie
-Ale mi jest dobrze...nic mnie nie boli....-powiedziałam niedbale
-Nic nie przewidzisz...może cię ból zaatakuje w jaskini i nikogo nie będzie przy tobie?
-Po co się o mnie martwisz?-mruknęłam
-Nie zmieniaj tematu!Pij!-warkną
-Dobrze...dobrze,wypiję-wypiłam.Wykrzywiłam się z obrzydzenia.W smaku było to gorzkie z posmakiem imbiru na koniec.-Zadowolony?-zapytałam ironicznie
-Bardzo....-powiedział sarkastycznie
-Nie boisz się że Moon cię wyśmieje?-zapytałam go po pwenej chwili ciszy
-Nie...a ty?
Strasznie się bałam.Biłam się z myślami czy powiedzieć prawdę czy skłamać.-Ja teź się nie boję...-Skłamałam
-Czuje że się boisz...-powiedział ironicznie
-ahh...przeciesz przy tobie nikt nie może skłamać...-powiedziałam sarkastycznie
Przytakną.Od tego czasu nastała cisza.
C.D.N
Sierra:
OGŁOSZENIE!!
Zaczynam nową serie pt. ''Krwawa samotność,,.Nowa seria będzie opisywać życie samotnej dziewczyny z którą mam wiele wspólnego.Ona,jak ja nie ma przyjaciół na serio.Ona,jak ja ma rodziców chcących za wszelką cenę ją zmienić.Ona,jak ja ma bujną wyobraźnię.Ona,jak ja ma myśli samobójcze.Ona, jak ja jest samotna.,,Nie ważne że inni Cie nie tolerują,ważne,że ty akceptujesz siebie"~Sierra.
Sierra:
Krwawa samotność[/i]
Był zimny,jesienny poranek.Krople deszczu bębniły w dach,a wiatr gwizdał w ciemym pokoju Pauliny.Paulina spakowała swoje rzeczy,przeczesała grzebieniem cieńkie,sięgające do ramion włosy o kolorze ciemny bląd,założyła glany,czarną czapkę ,,krasnala",skórę z ćwiekami i zeszła na dół.Zastała swoją matkę smarzącą jajecznicę. Matka Pauliny,była nerwową i wybuchową osobą.Była niska,nie należała do szczupłych osób,włosy miała czarne i krótkie,a na twarzy widniały jasnobrązowe piegi.Tylko ona njabardziej ze wszystkich rozumiała Paulinę.
Osiemnastolatka usiadła przy dębowym stole.Anna,bo tak się nazywała matka,podała jajecznicę z ciepłą kawą
-Smacznego-powiedziała ciepło,by smutna mina Pauliny znikła,lecz jej się to nie udało.
-Spakowałaś się?-zapytała,lecz po jej mine możne było sądzić że te pytanie było zbędne,ponieważ niebieska walizka była po brzegi wypełniona rzeczami i niezbędnymi ubraniami.-Smutno będzie tu be ciebie...-powiedziała siadając przy Paulinie
-Zawsze było smutno-Paulina mruknęła
-Ale będzie jeszcze smutniej...Ale teraz młodzież chce się kształtować i poznawć świat,nie to co kiedyś.Za moich czasów nie było mowy o nauce...tylko trzeba było gospodarstwem się zajmować.-westchnęła
Paulina skubała jajecznice jak kura ziarno.Nie miała ochoty na jedzenie.Anna od razu to zauważyła i zabrała talerz z wyskubaną jajecznicą.Paulina sączyła ciepłą kawę.Na zegarze wybiła godzina ósma.O tej porze Anna wychodziła do pracy
-Nie idziesz dziś do pracy?-zapytała Paulina
-Mam dzisiaj wolne...-westchnęła,po jej twarzy było widać,że chce zmienić temat.-A ty na którą masz lot do Londynu?
-O dziesiątej...powinnam już iść, bo odprawa i odnalezienie się na tym lotnisku to jest wyczyn-wstała i podeszłamdo lustra.Poprawiła niedbale grzywkę spadającą na lewo i zawiązała kucyka na prawej stroniea.Anna wstała i wręczyła jej torebkę pełną owoców i kanapek.
-To jest na drogę i nie chce słyszeć sprzeciwów-powiedziała stanowczo
-Mamo,nie trzeba było robić tyle kanapek...mi wystarczą tylko dwie plus dwa jabłka-próbowała uświadomić mad :oce że nie jest dzieckiem
-Nie zjadłaś śniadania,a jak zasłabniesz?
-Nie zasłabnę -powiedziała stanowczo
-Ze mną się nie dyskutuje,bierz te kanapki-wepchnęła jej do torby podręcznej
-Dobrze,dobrze...wezmę-uspokajała matkę
-Jak ja cię kocham...-Przytuliła Paulinę-odzywaj się do nas i zadzwoń ja już będziesz w Londynie-przytuliła jeszcze mocniej
-Dobrze mamo...nic mi się nie stanie...-objęła Annę-Mamo już w pół do dziewiątej-zerwała się i nałożyła torbę na plecy
I uściskała jeszcze raz matkę.-pozdrów ojca jak przyjedzie z delegacji
-Dobrze córciu-powiedziała pieszczotliwie
-Pa mamo,kocham cię-powiedziała znikając za drzwiami
C.D.N.
Karoiiina:
Powiem tyle - za-rą-bi-ste.
Żebyś jeszcze wysłała pracę na konkurs, to byłby wyczyn xD .
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej