Mirabilis!
Tereny Poza Watahą => Lodowiec => Wątek zaczęty przez: Rebeka w Marzec 03, 2013, 12:57:34
-
Zimne miejsce...trudny klimat, ale do przeżycia.
(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/163958.jpeg)
Jedynym pożywieniem tutaj są pingwiny.
(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/163849.jpeg)
Trzeba uważać by nie spaść z klifu do lodowatej wody.
(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/184855.jpeg)
-
Wszedłem i zacząłem wspinać się.
-
Weszłam i zaczęłam wspinać się za Demonem
-Cześć Demon - powiedziałam.
-
-O witaj Rebeko- powiedziałem radośnie i przystanąłem by wadera mnie doszła.
-
Weszłam.
-
-Dziękuję - powiedziałam gdy już doszłam do Demona. Zaczęliśmy się wspinać, gdy byliśmy już na szczycie powiedziałam (palnęłam coś tam głupiego) - Zagoiły Ci się rany po wczorajszej walce?
-
-Cześć Lajna - krzyknęłam z góry.
-
-Lajna tu się wspina?...A wszystko już ze mną dobrze, dziękuję za troske.
-
-To dobrze...a mam jeszcze jedno nurtujące mnie pytanie - zawahałam się (ale, że mam taki charakter że mówię zawsze o co mi chodzi więc zaczęłam) - Czemu tak ostatnio jechałeś po Księżycu?
-
-Nie przeszkadzajście sobie myslałam że jest tu śnieżka
w
-
Wyszłam
-
-A nie wiem...miałem zły dzień, a on jakoś mi tak jakoś...a tam postanowiłem być milszy dla niego.
-
-No mam nadzieję - mruknęłam do Demona tak jakby trochę rozkazująco.
-Lajna chyba też za mną nie przepada, przyszła zobaczyła, że nie ma Śnieżki i poszła...idę po nią - powiedziałam i wyszłam.
-
-Ok poczekam
-
Weszłam
- Hej! - przywitałam się
-
-Czesć Jeido
-
- Co robisz/cie? - spytałam
-
-Jak na razie to czekam na alfe i Lajne - powiedziałem uśmiechając się.
-
- A macie jakieś plany? - spytałam tajemniczo spradzając położenie noży w pochwach
-
-Na razie nie - powiedziałem kładząc się
-
- A chcesz nayczyć się rzucać nożami? - spytałam uśmiechając się szeroko - W jaskini mam zapasowy nóż do rzucania i saksę. Przy okazji poznałbyś trochę zwyczaje zwiadowców...
-
-No pewnie, a gdzie idziemy? - ucieszyłem się
-
- Najpierw do mojej jaskinii po sprzęt, do nauki proponuję jezioro w górach, później ewentualnie lecznica...
-
Weszłam
-O Hej Jeido - powiedziałam z uśmiechem.
-
weszłam
-
Hej Jeida!
-
-No dobra to idziemy? Idziecie z nami?- zapytałem
-
-Jak mogę to z przyjemnością - powiedziałam.
-
-A gdzie?
-
- Hej
- Idźcie z nami, bo wyczuwam niezłą komedie - uśmiechnęłam się szeroko
-
-Hahaha bardzo śmiezne - udawałem uśmiech.
-
-Lajna idziesz? -zapytałam zachęcająco.
-
-Nie wiem - Powiedziałam niepewnie
-
- Idźcie nad jezioro w górach, zaraz do was dojdę - powiedziałam i wyszłam
-
-Ok...no chodź Lajna...pośmiejemy się z Demona - zaśmiałam się na samą myśl o tym.
-
-Tsa jakie śmianie, będziecie obserwować mistrza- powiedziałem i wyszedłem.
-
-Pójdę, ale nie odezwę się ani słowem-powiedziałam cicho
-
-Odezwiesz...chodź -powiedziałam i wyszłam.
-
Wyszłam
-
Weszłam i odłożyłam konie
-
Weszłam i położyłam konie
-
-Idziemy do Śnieżki? - Spytałam
-
Wyszłam na plażę
-
Weszłam do środka sama. Kopnęłam jakiegoś kamyka. Usiadłam na lodzie i popatrzyłam się w dal..
- Ech.. - mruknęłam.
-
Pomachałam trzema ogonami.
- Szkoda, że nikogo tu nie ma.. - mruknęłam
Nagle pojawiła się żaba z mojej szafy.
- Czego tu szukasz? - warknęłam szykując się do ataku
- Chcę cię zabrać.. - warknęła - A jak nie, to oddaj mi swojego jednego szczeniaka...
Przełknęłam głośno ślinę..
- Chyba śnisz.. - powiedziałam zdławionym głosem.
-
Skoczyłam na żabę. Ta odrzuciła mnie zaklęciem. Sama spróbowałam.
- Co do jasnej.. - warknęłam
- Straciłaś moc kundlu.. - mruknęła z ironią żaba
Rozejrzałam się niespokojnie. Cofałam się, aż klepnęłam grzbietem w drzewo. Żaba się zbliżała.
-
Żaba przystawiła mi nóż do gardła. Odepchnęłam ją tylnymi łapami. Stanęłam niepewnie na łapach i spojrzałam na żabę. Ta szybko się podniosła.
- Jeszcze tu wrócę kundlu. - warknęła i poszła
-
Weszłam i czekałam na Dashi'ego pod górą.
-
- Trochę tu zimno... - powiedział cicho i stanął przy Rebece .
-
-Oj tam oj tam... przeżyje się. - uśmiechnęłam się.
-Tam jest polana gdzie widać zorze, zresztą na górze lodowca też... idziemy na górę? -zapytałam i spojrzałam na górę, gdzieś tam miał być szczyt.
-
- Pewnie - uśmiechnął się.
-
*Super* ucieszyła się i zaczęłam wspinać się na górę. Na początku jej to trochę nie wychodziło ale odp\biła się na skrzydłach, wbiła pazury w lód i dalej jakoś się wspinała, co jakiś czas zerkając czy Dashi idzie za nią.
-
Dzięki długim pazurą i łapom łatwo było mu wejść na szczyt.
-
Wyszłam na szczyt.
-Ale tu ładnie... szczerze to jestem po raz pierwszy tu na górze. - powiedziałam i stanęłam dumnie na krawędzi góry.
-
Stanął obok niej.
- Ale tu pięknie...
-
-Tak - westchnęłam i patrzyłam daleko przed siebie na horyzont.
________________________
z/w obiadek xD
-
- Nigdy nie widziałem takiego miejsca...
-
Wszedłem i rozejrzałem się.
-
Spojrzałam na Tadashi'ego a potem w oczy rzuciła mi się dziura.
Podeszłam do niej... no jak jaskinia.
-Ciekawe czy jest tam coś? -zapytałam cicho...
-
Wyszedłem.
-
- Hm...? Ano...
Podszedł do Rebeki.
- Może...
-
-A co mi szkodzi... - powiedziałam i wskoczyłam do środka.
Zjeżdżałam po lodzie jak po zjeżdżalni.
-wooowwo ale super! - krzyczałam radośnie, gdy przemierzałam szybko wąskie tunele.
-
Zaśmiał się. Nie był pewny co.do tego... Ale również wskoczył.
-
weszłam
-
-Oooł - powiedziałam gdy zobaczyłam, że tunel się kończy.
Wylądowałam w wodzie, lodowatej... siegającej do kolan.
-Pff... - fuknęłam i się otrzepałam.
-
Wpadł na Rebeke i przewrócił się z nią do wody.
-
-Cześć Rebeka-krzyknęłam
-
Usłyszałam Lajnę -Cześć - powiedziałam nie chciałam krzyczeć by przypadkiem nic mi się na głowe nie zwaliło...
_________________
jestem w środku lodowca więc Lajna ciężko byś mnie widziała xD
-
_________________-
myślicz że mi się chcialo czytać kilka kartrk do tyłu?????
-
_____________________________
haha a ty leniu c:
-
Wstał i spojrzał na Rebeke.
-
Również spojrzałam na Tadashi'ego.
-No super się zjeżdżało ale teraz trzeba wyjść.
-
_____________________-
człowieku przez 2-3 może 4 h sama siedzialam i czytałam. DOŚĆ!!!
-
______________________________
ja ostatnio w nocy od początku czytałam pogaduchy xD
Noo udało mi się przeczytać może z 10-15 stron xD
-
- Ty masz skrzydła... - powiedział smutno. - A ja nie.
-
wbiegłam i rozejrzałam się czujnie, widząc wilki z tej watahy odetchnęłam z ulgą i położyłam się leniwie
-
Zaczęłam się powoli wspinać na średnią górę. Do mojej ulubionej jaskini.
-
-Może im mam ale tam jest za wąsko bym mogła je rozłożyć - powiedziałam i zaczęłam się rozglądać po małej jaskini.
-Ty! Tam jest kolejny tunel, idziemy?
-
Nie odpowiedział tylko z uśmiechem ruszył pierwszy
-
*Czyli idziemy* pomyślałam i ruszyłam za nim.
-
leżałam jak to leń, rozejrzałam się i coś tam mruknęłam pod nosem
-
Weszłam do jaskini. Łzy mi popłynęły. Nie odzywałam się. Schowałam się w najciemniejszym kącie. Płakalam
-
Tunel był trochę wąski, a sklepienie dość wysokie...
-
Wąsko, ciasno ale jakoś się przeciskałam dalaj.
-
Wyczołgali się z jaskiń na zewnątrz... Odethnął z ulgą.
-
Siedziałam skulona. Czułam się okropnie.
-
-Hip hip hura, wyszlismy - powiedziałam radośnie i pod wpływem radości przytuliłam Dashi'ego.
Szybko odskoczyłam na bok.
-Sorki... jakoś tak mnie poniosło.
-
____________
Rebeka zaczynam od nowa
VoooDoo
huehuehuehu
-
Na jego pysku pojawił się rumieniec... Jednak po chwili uśmiechnął się i trącił ją nosem.
-
___________________________
Zakochana para Dashi i Rebeka
Jedno się całuje drugie maluje !!
hehehehheh
bbbbbbbbbbblaaaaaaaa
-
Ucieszyła się.
__________________
ha majny pomysł z kukiełkami voodoo się bardzo przyjął.
Ja mam, ja wiem... jeszcze kiedyś będzie można zrobić akcje z satanistami *.*
Jakieś ludzie robili czarną mszę i wilka składali w ofierze, a my robimy napad i go ratujemy xD
-
_______________________
Ja !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
____________________
Rebeka to się bawimy w VoooDooo
-
----------
Nieźle xD
-
________________________
co?
Oooo Tadi znowu paniesz moją ofaiaą!!!!
*demoniczny śmiech*
-
-------
OH GOD ;-; Okej xD
-
_________________________
Biedny Dashi znów pogryziony przez Lajne :P
-
Znowu oczy zrobiły się krwistoczerwone. Sierść była nijaka. Wyszłam z jaskini i zaczęlam zchodzić z góry.
_____________
Zaczynamy!!
-
- Może pójdziemy gdzieś gdzie jest cieplej...
-
________________
Ja nie chcę mieć nic wspólnego z satanistami!
*Foch na nich*
-
Zobaczyłam basiora na górze zacęłam się wspunać.
-
-No pewnie, gdzie chcesz? - zapytałam.
_______________________
uuu sataniści *.*
No to może shiny, skiny... nwm jak to się nazywają ale niby jedna najgorsza z tych subkultur xD
-
- Nie znam tych terenów... Gdziekolwiek - uśmiechnął się nieśmiało.
-
-Może las? - zaproponowałam i zaczęłam zmierzać do granic lodowca.
-
Byłam coraz bliżej.
-
Skinął łbem i poszedł za Rebeką .
-
_________________
'to nie ma sensu
-
Wyszłam do lasu.
_____________________
biegniesz Lajna biegniesz i atakujesz xD
-
Poszedł za nią.
-
wyszłam
-
Wyszłam
-
Wszedłem i położyłem się na lodzie.
-
Zacząłem biegać jak szalony po górach lodowych. Do w górę wspinaczka to w dół zjeżdżalnia i tak w koło... szajba na maxa.
-
Coś czarnego zauażyłem.
Oczojebne coś na białym tle bardzo mnie zaciekiwiło.
Podszedłem bliżej.
Okazało się że to coś jest biało czarne...
-
To był jakiś ptak, jednak nic mu nie zrobiłem tylko wyszedłem.
-
Wszedłem.
-Skoro trudny klimat do przeżycia, to umrę. - usiadłem na krze, która zaczęła odpływać.
-
Poczułem, że na nosie wisi mi sopel lodu. Zacząłem dygotać z zimna.
-Apsik ! - kichnąłem.
-
-Szybciej umrę jak wpadnę do wody. - spojrzałem w lodowatą wodę. Wsadziłem łapę. Przeszedł mnie dreszcz.
-
weszłam. Wzbiłam się w powietrze i podleciałam do Księżyca..
- o ty robisz??- zapytałam
-
-Chcę dać wolną rękę Arserowi. - mruknąłem, nadal dygocząc z zimna.
-
tak ale nie musisz od razu się zabijać!- powiedziałam
-
-A dla kogo mam żyć ?! Lajna jak wybierze jednego to będzie jej smutno bo nie będzie drugiego. - warknąłem wściekły.
-Gdybym zdążył z tym prezentem. Nie potrzebnie przebiegłem te 1000 km, aby szukać prezentu. - uderzyłem w krę.
-
Wleciałam i stanęłam obok Śnieżki
-
to dlaczego jej nie powiedziałeś że biegłeś po prezent??- zapytałam
-
Stałam i przysłuchiwałam się rozmowie.
-
-Mówiłem 2 razy, ani razu nie posłuchała. - kra zaczęła pękać.
-
no dobra.. a może byś ją spróbowała przeprosić jeszcze raz i dał jej ten prezent??- zapytałam
-
-Dałem. Ale chyba go olała, bo został w lecznicy. - obróciłem oczyma.
-
-A to tylko emocje, przejdzie jej to, przeciez ona cb kocha ty ją... Na pewno się to jakoś ułoży. Nie poddawaj się tak szybko tylko walcz.
-
- no to uznałeś że jedynym wyjściem z tej sytuacji jest śmierć??- zapytałam
*jest jeszcze Ari* powiedziałam do Akiry przez myśli
-
-Gdyby się nie pojawił ten idiota. - warknąłem, a kra pękła. Wpadłem do lodowatej wody.
-
wyłowiłam Księżyca. Przyleciał Telo (gryf). Księżyc został usadowiony na gryfie.
-
Zeskoczyłem z gryfa. Otrzepałem się z wody.
-
Wbiegłam.Wychamowałam przy Akirze.Spojrzałam z zaciekawieniem.
-
hej Nana- powiedziałam
-
*Aj tam Ari, za pewne to tylko taka przelotna miłość czy coś, przecież ona pasuje do Księżyca* wysłałam myśl Blance.
-
* a kto to tam wie... Lajna sie teraz przez miłość do nich obu okalecza*
-
Usiadłem zdenerwowany.
-Gdyby nie to, że jak Ariemu coś się zrobi to Lajnie też, to chyba dawno bym go rozszarpał. - mruknąłem
-
- tak... to jest takie dziwne połączenie- powiedziałam
-
-Aż za bardzo. - mruknąłem.
-
-Noom -westchnęłam.
-
- a może oni są... jakby... bratnimi duszami czy czymś takim
-
______________________
bratnie dusze... ehh w której książce takie coś czytałam hahaha
-
-Nawet mi tego nie mów. - opadłem zdenerwowany.
-
_______________
ehh.. no co jedyna rzecz jaka mi do głowy wpadła po tym głupim Kotlecie (czyt Hamlecie)
-
Wbiłem pazury w lód.
-
- dh no weź..- powiedziałam
-
Usiadłam na lodzie i wpatrywałam się w oczy Księżyca.
-
________________
haha :P
-
-Jak czułabyś się w sytuacji, że Demon kocha ciebie i inną ?! - warknąłem wściekły.
-
popatrzyłam na Nane a potem na Księżyca...
- nie wiem.. jeszcze nigdy tak nie myślałam
-
Usiadłam i obserwowałam całe zajście.
-
-To pomyśl ! - warknąłem. Emocje nieźle we mnie wirowały.
-
- ja nawet nie umiem tak myśleć- powiedziałam
-
-A ja tak mam ! - warknąłem i zagłębiłem pazury w lodzie.
-
- przecież nie wiesz czy to uczucie jest szczere- powiedziałam- a poza tym.. poświęcałeś jej bardzo mało czasu to co ona mogła na to?
-
-Nie było mnie, bo musiałem chronić ją przed niebezpieczeństwem. - opuściłem głowę.
-Przeze mnie chcieli ją zabić ! - powiedziałem
-Uciekłem, aby znaleźć tę osobę. Wróciłem.
-
- ale jej nie wytłumaczyłeś niczego co było związane z tą ucieczką- powiedziałam
-
Zamerdałam ogonem i wstałam.Otworzyłam pyszczek by coś powiedzieć lecz go zamknęłam.
-
Byłem dalej niż 2000 km stąd. Ponownie wyruszyłem po prezent. To była niezwykle trudna węrdrówka i na co ?! Na marne ! - warknąłem.
-
-Nie sądzę, że będzie chciała mnie. Aki był przy niej cały czas. On ją pocieszał. - znów wbiłem pazury w lód.
-
-Zawsze jest czas na poprawę błędów...-powiedziałam cicho.
-
- no własnie... zawsze jest czas- powtórzyłam...
-
-Ale mnie nie wysłucha ! Próbowałem jej wyjaśnić, ale ciągle mnie nie słuchała, bądź ten kochasiek się wpychał . - mruknąłem.
-
*Chwila,chwila!Przecież on chce się zabić tylko dlatego że ona zrobiła mu krzywdę!*-pomyślałam.
-Księżyc...wiem że to trudne ale...pomyśl że jest wieeeele innych wader które szukają takiego jak ty...Nie załamuj się powodem Lajny i "pierwszej" nieudanej miłości.-powiedziałam nieco głośniej.
-
*nic już nie rozumiem!!*
-
-Ale mieliśmy już zaplanowaną przyszłość.. - obróciłem oczyma.
-A co jeśli nie kocha mnie... może to tylko zauroczenie.. - mruknąłem/
-
- nie wiem..... może.. a może nie..- powiedziałam
-
-Raczej to skończę. Gdyby mnie kochała, to by nie zakochała się w byle innym wilku . - powiedziałem stanowczo.
-
Schowałam ogon między łapy i straciłam całą swoją pewność siebie.
-
- czyli co.. nie chcesz już z nią być?- zapytałam
-
Wbiegłam. Szłam cieniem. Błam się.
-
-Chcę, ale skoro zakochała się w innym. Byłem wcześniej. Teraz jest kolejny. - obróciłem oczyma.
-
Serce mi podskoczyło do gardła.
-
Wbieglem
-
*On..on...*-pomyślałam
-
-Skoro kocha tamtego.. to znaczy, że byłem tylko przelotną miłością. - wbiłem znów pazury.
-
-Nie sądzę, ze kogoś tak pokocham jak ją...
-
ostawię was samych- powiedziałam patrząc na Księżyca i chowającą się Lajnę
wyszłam
-
Wybiegl
-------------------
Mam przyjaciółke !!
-
-Ale to mnie nie było... On ją ciągle pocieszał, a ja błąkałem się. - nie zwracałem na innych uwagi
-
Wbiłam pazury w lód. Powoli się łamał.
-
Cofnęłam się.Nie miałam pewności.
-Pójdę...-wskoczyłam w cień i wyszłam.
-
Spojrzałem załamany na Lajnę. Już nie wiedziałem co mówić.
-Nie będę mógł znieść tego, że będziesz z jednym, a drugiego byś nadal kochała...
-
Szłam do przodu. Lód za mną się łamał.
-
Znikłam.
-
-Lajna, może w końcu coś powiesz ? - spojrzałem na nią.
-
-TAK. Kocham CIĘ!-krzyknęłam
-
-Myślisz, że ja ciebie nie ? - spytałem.
-
Podbiegłam do niego i się przutuliłam.
-Przepraszam byłam głupia. Tak bardzo przepraszam-powiedziałam
-
Poczułem ulgę.
-A co z Arim ? - spytałem.
-
-On nie chce ze mną być-powiedziałam
-
-On chce bym była z tb-powiedziałam
-
-To dlatego do mnie wracasz. - odsunąłem się.
-Po prostu chcesz być z kimś, ale, że tamten nie chce too idziesz do drugiego. - powiedziałem
-
-NIE! Po prostu chciałam cię przeprosić za to. Ale mi nie wierzysz!-krzyknęłam
-To było ślepe! Ale ty...-wybiegłam
-
-Nic takiego nie powiedziałem, że nie wierzę.. - wybiegłem.
-
Weszłam i wyłoniłam się z cienia.
Spojrzałam na wybiegającą Lajnę i Księżyca.
-
Wyszłam.
-
Weszłam.Usiadłam.
-
Weszłam. Usiadłam obok Rosse.
-
-Tutaj są nasze góry lodowe.Panują tu ciężkie warunki,ale da się przeżyć...-powiedziałam.Powoli zaczęłam zamarzać,więc rozłożyłam skrzydła.
-Lepiej stąd chodźmy...na terenach WP nie ma już ciekawego,więc teraz idziemy na tereny WM,do lasu...-powiedziałam i wyleciałam.
-
-Okey- Było mi zimno więc na chwile zmieniłam się w kule ognia. Wyleciałam
-
Wbiegłam.
-
Wbiegłam.
-Tutaj są nasze góry lodowe.Panują tu ciężkie warunki,ale da się przeżyć...
-
- Ch-chyba za-zauważyłam. - powiedziałam trzęsąc się z zimna
-
-Chodźmy stąd...chcesz zwiedzać tereny WM?
-
- Wiesz, co.. Może dziś nie. Jak na razie chcę dobrze poznać tereny WP.
-
-Więc nie musimy się tak spieszyć...dobra,to chodźmy do lasu ^^
-
- Okej. - wyszłam
-
Wyleciałam.
-
Wezsła bezszelestnie.Weszła na lodowiec, króry zwisał nad oceanem.
Wymamrotała coś pod nosem,wzęła ostry lód i przecieła się wzdłuż żyły.Krew lała się strumieniami.
-
krew była ciemna.na śniegu powsatała bordowa plama.
-
rozłożyła czarne skrzydła.zawiał silny wiatr i poniósł ją.
-
wleciała na najwyższą górę.
-aaaaaaaaa!-krzyknęła.Odpowiedziało jej echo.
-
Przeczucie powiedziało żebym wyleciała.Nie wiedziała do końca czemu to chce zrobić.Posłuchała się sb i wyleciała.
-
Wbiega i kryję się za jakąś śnieżną zaspą.
-
-Gdzie Ty jesteś? No nie zjem Cię!
-
-Zjesz!
-
-Nie! Ale jak nadal będziesz uciekać to chyba zmienię swoje zdanie!
-
Ucieka.
-
-Tchórz! - Wychodzi.
-
-Muhahhahahha! Teraz Cię będę śledzić - wychodzi za nim.
----------------
To za te wszystkie Timotei! xD
-
Wychodzi.
-
Wszedłem. Zacząłem biegać jak szalony. Uwielbiałem to robić.
"Ale fajnie." pomyślałem.
-
Połorzyłem się na śniegu i zacząłem wpatrywać się w niebo
-
Wchodzi, zobaczył wilka w oddali więc podszedł do niego żeby go "poznać"
-Witam, kto Ty być?
-
Wychodzi spacerkiem.
-
Wstał ze śniegu. Otrzepał się i wyszedł.
-
Weszłam z nosem przy ziemi. Nie zważając na nic szłam przed siebie.
-
Zaczęłam się wspinać wyżej i wyżej. Usiadłam na szczycie i spojrzałam w dół.
-
Wyszłam.
-
Wszedł. Zaczął chodzić.
-
Wyszedłem spacerkiem.
-
Wleciałam i upadłam do wody lodowatej wody i zamarzłam pływałam pod wodą a jak przestałam to dziurka zamarzła i nie mogłam wyjść znalazłam małą dziurkę do której włożyłam nos na po wierzchnie i oddychałam
-
zimno mi
_______________
Po chwili przypomniało mi się, że mam moc wody. A więc popłynęłam na sam dół i uderzyłam wodą w lód, krzycząc:
- Wreszcie wyszłam!!!
Zaczęłam bawić się wodą.
-
wyleciałam :(
-
Biegł już bardzo długo na ślepo,nie zauważając nawet zmieniającego się otoczenia,tego że temperatura tutaj była znacznie niższa,a zaspy prawie go pochłaniały.
Po jakimś czasie zaczął wycieńczony spowalniać,adrenalina minęła,aż w końcu padł,znikając w śniegu.
Leżał dysząc cicho,otumaniony wpatrywał się w śnieg,jednocześnie zastanawiając się "co to może być"-jednak nie miał siły i wiedzy by odpowiedzieć na to pytanie,wiedział jedno-bał się i było mu zimno.Podkulił uszka,czując lodowaty wiatr który się o nie obijał.To miejsce nie było jego wymarzonym .
-
Po 15 minutach zaczął niezdarnie podrywać sie na łapy,co okazało się bardzo trudne,gdyż nagle czuł że jego ciało było niesamowicie ciężkie.Gdy w końcu się podniósł,zachwiał się niebezpiecznie,po czym zaczął przedzierać się przez wysoki śnieg.Wiedział że nie może się zatrzymywać,bo to może skończyć się dla niego źle,tak więc dzielnie kroczył,na chwiejnych łapkach,wspinając się po jednym z klifów.Nagle zauważył pingwina,cofnął się wystraszony nieznanym stworzeniem,a grunt pod jego łapą się zarwał,przez co runął,spadając z górki,uderzając o ziemie i zsuwając się powoli z góry.I znowu był w punkcie wyjścia,leżał i nie miał siły się podnieść,jednak i tym razem dzięki zawziętości wstał,jednakże chwile później padł,tracąc przytomność.
~Otworzył oczy,czuł woń jaśminu,którą roznosił ciepły wiatr.Wokół nie było śniegu,a miękka trawa,przeplatana barwnymi kwiatami.
Malec ,czując się o dziwo świetnie,podniósł się,rozglądając uważnie po tej bajecznej łące -jeeenyy..-westchnął zachwycony.Obraz był taki piękny,ale nie wiadomo dlaczego..nie był wyostrzony.~
-
W świecie realnym mijały godziny i drobne ciało malca pokryte było już warstwą śniegu.Bicie jego serca przypominało teraz zanikający szmer konika polnego,któremu towarzyszył płytki,nie wyraźni oddech.
~Jednak w tym lepszym miejscu minęła zaledwie chwila,gdy urwis szedł po łące.Nagle w oddali zauważył waderę o gęstym śnieżnobiałym futrze,spojrzała ona w stronę malca,po czym uśmiechnęła ciepło,a zarazem łagodnie.
-mama?-wyszeptało szczenie,w jednej chwili znalazł się przy waderze,wtulając się w nią i ocierając,na co jego matka reagowała tym samym.Chwile zastygli w bezruchu.
-Wybacz że nie mogę być z tobą-zaczęła,ocierając się pyskiem o jego łepek-że nie jestem w stanie Cię chronić,ale niedługo wszystko się zmieni,zobaczysz..Ja teraz muszę iść,to nie jest twój czas
-Mamo nie idź..-jęknął żałośnie,zanosząc się płaczem.
-shhh..niedługo się spotkamy-po tych słowach wilczyca rozpłynęła się,a malec desperacko próbował ją odszukać,jednak na marne.Krzyczał i błagał,jednak na nic to się zdało,w kolejnej chwili świat zaczął znikać,aż w pełni się rozpłynął.~
Uchylił ciężkie powieki,z jego pyska wydobył się niemy jęk bólu,znowu czuł swoje cielesne obolałe ciało,znowu czuł chłód i pustkę w sercu,jednak czuł także ciepło,dziwne ciepło które nie pozwalało mu zamarznąć,był to rumianek,migotał jasnym światłem,rozgrzewając ciało malca i poprawiając jego stan fizyczny,jednak niestety lodowy kwiatek nie był w stanie ocieplić jego spustoszonej psychiki,gdzie wiecznie temperatura była na minusie.
Malec poderwał się niezdarnie,po czym ruszył,zdając się na ciepło kwiatka.
-
wleciała lecąc powoli szukając młodego. miała nadzieję że nic mu się nie stało
po chwili go znalazła zniżyła lot i złapała szczenię i zaprowadziła je znowu do swojej jaskini.
-
Visage wleciał pomiędzy lodowe szczyty. Miał już dosyć młodej wilczycy. Owszem, poszukiwał zmiany, czegoś nowego, ale... nie Nemhain. Entuzjastyczna i tchórzliwa wadera niezmiernie go irytowała.
Tutaj raczej nie będzie go szukać. Z nudów zapolował na kilka pingwinów i zabrał się za jedzenie. Nie był jednak aż tak głodny i w zasadzie tylko rozgrzebał trupy, wybierając co smaczniejsze kąski.
"Ciekawe co u tutejszych zmarłych" pomyślał i wszedł w świat umarłych.
Na początku widział tylko gęstą niebieskawą mgłę, która jednak rozproszyła się, ukazując postać w długim czarnym płaszczu z kosą w ręce.
ACH, TY JESTEŚ ZAPEWNE VISAGE. SŁYSZAŁEM O TOBIE.
-A ty jesteś tutejszym Śmiercią, tak?
OWSZEM. WYBACZ, MAM DUŻO PRACY, MUSZĘ CIĘ OPUŚCIĆ. UFAM, ŻE NIE NAROZRABIASZ ZA BARDZO. - spojrzał się groźnie na smoka i powoli rozpłynął się w mroku. Mgła znikła, odsłaniając rozległy krajobraz. Visage przeciągnął się i ruszył piechotą, mijając dusze pingwinów.
-
Visage zauważył niewielką jaskinię i skierował się w jej kierunku. W normalnym świecie nie zmieściłby się tam, ale w równoległym świecie umarłych ściany były tylko sugestią, ciekawą alternatywą, ale nie czymś, czego należało się ściśle trzymać. Jaskinia była normalną skalistą jaskinią, przy wejściu zebrały się śnieżne zaspy, nie dostając się głębiej do środka. W kącie jaskini leżało martwe ciało. Visage rozejrzał się i, nikogo nie widząc, zapytał:
-Gdzie jesteś?
Usłyszał odpowiedź ducha za swoimi plecami:
Tutaj. Kim ty jesteś?
-Podróżnikiem. Jeszcze żyję w każdym razie. - Visage spojrzał na ducha.
Da się tak? Podróżować z jednego świata do drugiego?
-To tak naprawdę tylko jeden świat i wystarczy nauczyć się to dostrzegać.
Rozumiem...
Duch rozpłynął się. Visage wrócił do świata żywych, zamyślony. W jaskini mieściła się teraz tylko połowa smoczego tułowia i jedno skrzydło.
Rzadko zdarzało się, żeby umarły chciał wrócić - świat zmarłych nie był taki zły. Visage znał nawet smoki, które przeprowadziły się do niego na stałe.
-Jesteś większy niż tam. - usłyszał głos z dołu.
-Wróciłeś? Tak szybko? - Visage był zaskoczony. Wyciągnął język, smakując powietrze. - Nie jesteś stąd. - stwierdził.
-Skąd wiesz? - człowiek wydawał się być zdziwiony.
-Pachniesz magią nie z tego świata.
-To ona ma zapach?
-Jeśli masz smoczy nos... Skąd pochodzisz? Odprowadzić cię?
-Tak, odprowadź, wystarczy do Pustki. Dalej sam znajdę drogę.
-Dobrze.
Visage dotknął człowieka pazurem, po czym obaj zniknęli.