Mirabilis!
Tereny Poza Watahą => Zaginione Królestwo => Podziemia => Wątek zaczęty przez: Demon w Marzec 21, 2013, 00:52:07
-
Mroczne, ciemne korytarze. Całe lochy to system podziemnych cel, znajdujących się pod komnatami - czyli całkiem sporo pod ziemią. Wszystko tu jest oślizgłe i kapiące, idąc wybrukowanym korytarzem mija się po drodze cele. Jedne puste, w drugich zaś walają się kości, prawie w każdej kraty są poważnie przerdzewiałe, co sprawia że można tam łatwo wejść. Cele są skromnie wyposażone, w każdej znajduje się mała drewniana prycza, żelazne kajdany i ubrudzona posadzka. Wszędzie przemykają szczury i nietoperze oraz węże. To miejsce odpycha, co po niektórych przyprawia o dreszcze. Co prawda nie mieszka tu ani żaden potwór, ani nie nawiedza ich żaden duch, ale atmosfera robi swoje... Wszystkiemu towarzyszy aura rozkładu i zgnilizny, obleśnej wilgoci powietrza i ziemi.
-
Wszedłem, kroczyłem pośród cel. Nie bałem się w ogóle tego miejsca, a nawet miałem tu swoją kryjówkę. Teraz właśnie tam zmierzałem, nacieszywszy się wystarczająco świeżym powietrzem.
Wilgoć, pleśń i smród nie robiły na mnie najmniejszego wrażenia. Pasował mi fakt, że nikt inny tu jak dotąd nie przyszedł, a ja sam mogłem w spokoju.
W pewnym momencie zboczyłem z kamiennego szlaku, skręcając do celi na lewo. To właśnie tam było moje leże. Mijając obojętnie swego współlokatora - stos rozsypanych ludzkich kości - jednym susem wskoczył na starą, spróchniałą już niemal pryczę, układając się wygodnie. Z sufitu coś kapało na posadzkę, czyniąc niegłośny, choć irytujący hałas. Mimo tego położyłem łeb na łapach i zacząłem drzemać, zachowując jednak czujność.
-
Cisza, smród i przytłaczająca ponurość tego miejsca sprzyjała depresji. O ile trupy, szczury i nietoperze mogą taką posiadać. błyszczące w mroku ślepka szczurów wychwytywały poruszający się po murach czarny cień. Obudziłem się szedłem niczym zjawa do wyjścia. Bezbłędnie wymijałem braki w podłodze, omijając je chwiejnymi ale zgrabnymi ruchami. Wyszedłem
-
Wszedłem moje uszy drgnęły; gdzieś w ciemności błysnęły ślepia. Za duże jak na szczura. Podniosłem łeb, lecz nie wyrażałem zaniepokojenia ani jakichkolwiek odczuć. Wiedziałem, że ktoś się zbliża. Że ktoś narusza mój spokój.
Byłem jednocześnie ciekawy i nieco zirytowany. Lepiej, żeby intruz miał poważny powód ku tej wizycie.
Trwałem niczym czarny posąg, czekając aż niezapowiedziany gość zjawi się w wąskim kręgu widoczności.
I się pojawił jakieś zmutowane zwierzę, które było nieco mniejsze ode mnie...
-
Stało jak dziecko we mgle, na samym środku. Ze wzrokiem czarnych jak heban oczu utkwionych gdzieś na prawo od łba mojego. Zdawało się nie widzieć gdzie jest, nie zdając sobie z tego całkowicie sprawy. Po prostu to coś było. Jego ciało było tutaj, pytaniem było gdzie znajdował się umysł i ewentualna dusza tej małej zjawy. Nie drgnęło nawet, zupełnie jakby została tu postawiona po to, by ktoś mógł się jemu przyglądać. Warknąłem na to dziwne coś a ono uciekło...było słychać tylko jak biegnie i lekko dotyka łapami podłoża.
Wyszedłem...lecz nie biegłem za tym czymś tylko w całkiem inną stronę.
-
Wszedłem i położyłem się na swym legowisku w jednej z cel.
-
Wyszedłem.
-
Weszłam przyglądając się tym lochom.
- C-coś chyba u-usłyszałam. - szepnęłam do siebie.
-
Popatrzyłam się dookoła. Nagle z jednej celi wyskoczył wąż.
- Aaaaaaaaaaaaaaaa!!! - zaczęłam krzyczeć. Wystraszyłam się i skierowałam do wyjścia.
- Ale gdzie jest wyjście? - spytałam przerażona.
-
Nie mogłam znaleźć wyjścia. Moja magia nie działała.
"Gdyby tylko był tu ktoś! - myślałam". Nagle z sufitu wyleciał mój feniks Mike. Złapałam go za ogon i wyleciałam z lochu. Byłam przeszczęśliwa.
Wyszłam z lochów.
-
Wbiegłam. Zaczęłam szukać Nera.
-
_____________________________
Jestem w lochach mroków.
-
wyszłam
-
Weszłam.Schowałam się w cień.Szłam ciemnymi korytarzami przyglądając się każdej celi.Była tam woda i mały kawałek nieświeżego mięsa.Wydawało się że ciągle ktoś w nich jest.
-
Zniechęcił mnie widok i zapach cel i wyszłam
-
Wszedłem i skierowałem się do "mojej" celi, połozyłem się w legowisku, w którym już parę razy byłem.
-
Wyszedłem.
-
Wszedł Ivo niosąc worek, w worku byłam ja (znowu)
-To tym razem nóż-Usłyszałam jego stłumiony głos....
-Co?....-Zaczęłam się wiercić i wyleciałam z wora... Zaczęłam uciekać, ale Ivo bez żadnego trudu unieruchomił mnie... Złapał nóż, który zabrał wcześniej. Chwycił mnie mocno i przeciągnął otrze wzdłóż mojego boku, pokazała się wielka struga czarnego płynu... -Ha! A jednak... Przechodzisz na moją stronę - Usmiechnął się chytrze Ivo... Za pomocą magii zabarwił moją krew na zwyczajny kolor czerwieni... Rzucił mnie, wkoło mojego ciała powstała duża, mokra plama świeżej krwi... -Tym razem się nie wywiniesz, a dla pewności zostanę tu z tobą i tego dopilnuję...-Ivo kucnął w rogu i stał się niewidzialny...
Robiło mi się coraz zimniej...
-
Po czasie.. Byłam całkowicie wyziębiona... Krwi było więcej i więcej, a Ivo tylko przykucając śmiał się i od czasy do czasu podnosił mój pysk sprawdzając czy jeszcze oddycham
-
-Dobra nudne to...-Mruknął Ivo złapał mnie za kark wrzucił... do wora? i zniknął ze mną
-
Weszli ze mną. Wrzucili do lochu i odeszli zadowoleni. W lochu była jeszcze jedna wadera.
-
Czułam się strasznie. Jako zawiedziona i winna. Nie chciałam rozmawiać. Nagle zza wadery wyszła mała wadera.
-Co tu robisz?-zapytała dorosła wadera
-Ja chcę wyjść. TO oni mnie zabrali i zanieśli tu.-powiedziałam
-Uciekaj bo nie bd dobrze-powiedziałam
Mała waderka podeszła do mnie i patrzyła. Szybko się schowała gdy przyszli basiory.
-Czego chcecie?-zapytałam zła
-Zobaczysz-zaśmiali się
Warknęłam zła. Wystawiła kły.
-Zadziorna-powiedzieli
-
Przyszło kilka basiorów i mnie zabrali.
Szłam korytarzem. Doszłam do lochu Alphy. Był to tyran i osiłek. Widzioałam to. Nie wiedziałam co robić. Zamknęłam oczy i starałam się nie myśleć.
-
Basior wypowiedziałm coś w obcym języku.
Basiory przyniosły gilotynę
A basior powiedział
-O jednego demona mniej-powiedział
-Nie!-krzyknęłam. Zaczęłam się wyrywać. Dostałam jakiś lek który usypia i powoduje powolną śmierć.
-
__________________________
ejj.. nie przesadzaj tylko!!
1. masz ślub
2. nie masz sukni
3. trzeba przygotować aleję!!
-
______________________
o.O
HEheheheh(demoniczny śmiech)
-
Wbiegłem i zacząłem biec między kratami szukając lochu z Lajna.
-
Nic nie czułam. Zostałam polozona na zimnym miejscu. Powoli było mi bd zimmno.
-
wleciałam. Stanęłam i poszukałam myśli Lajny.
-
Basiory usłyszały kogoś. Wybiegło 15 basiorów.
-
_________________-
myśli nie usłyszysz bo nic nie czuje,myśle itp. Dostałam taki lek.
-
Otworzyłam lekko ślepia.
-
nie słychać jej..- powiedziałam
_____________________
wiem... domyśliłam się. :p
-
Zza rogu przybiegło kilkanaście samców, potężne, silnie zbudowane basiory rzucił się na mnie.
* oo cholerka* - pomyślałem i zacząłem atakować samce żywiołami.
-
popatrzyłam na basiory
(taka ciekawostka.. one są nieśmiertelne)
-
_______________
nom już wczoraj to pisałam
Jesteś kochana Blanka! :) ♥
-
_________________
hem... dlacego???
To pozostaje wuięzienie xD
-
__________________________
ja kochana?? why??
-
_________________-
dostałam głupawki przepraszam za moje zachowanie
*szczerzy się do monitora*
-
Zamordowałem jednego z wilków lecz on ożył.
-Co?! Jak to! - warknąłem i odskoczyłem o ciosu jednego z nuch.
-Nieśmiertelni -rzekłem i zacząłem czarować.
"Abrakadabra to czary i magia
dzisiaj będziedzie w klatce siedzieć
takie żwelaznej nie do rozwalenie
uwieże was i nie wyjdziecie" - powiedziałem i każdy wilki z osobna został zamknięty w bardzo mocnej klatce.
-
Zobaczyłam dziurę. Weszłam do niej.
-To....Gdzie ona jest!-krzykną alpha.-Straże wszystkie szukać!-alpha i straże wybiegli w strone Blanki i Demona
-
stanęłam jak wryta.. klatki....
- a może by tak zamknąć ich pod ziemią??- zapytałam
______________
oh good why??
-
____________________
znów muszę przerabiać pisenkę z gumisiów na czary mary?
Dlaczego? *żałosna mina* hahaha *i śmiech*
-
-Taa to lepszy pomysł - powiedziałem i zacząłem się powoli cofać przed nowymi wilkami.
-
W jednej chwili byli przed nimi. Alpha podszedł.
-Gdzie ona jest?!-ryknął
-
okej- powiedziałam. Użyłam żywioły i utworzyłam przepaść do której wpadły wilki. po czym zamknęłam.
-
-GDZIE ONA JEST!?-znów rykną alpha który uciekł przed przepaścią
-
-Uciekła wam? No to super -powiedziałem i chamsko popatrzyłem na alphę.
-
Ledwo się wyczołagałam z dziury. Alpha postanowił wrócić.
-Tu cie mam!-wrzasną
-
pobiegłam za alphą.
________________________
ja już lecę... pięknie słonko świeci a ja cały dzień przed komputerem będę siedzieć?? czas się od uzależnić :P
możecie mną kierować czy coś..
-
_________________
okey papap
-
________________--
masz ładną pogodę?
zazdroszczę :P
-
_____________
ja też mam ładną :D Słoneczko świci! I jest ciepło.
-
___________________________
wiecie dzisiaj ciesze się że moja prośba o burzę się nie sprawdziła ^^
-
wyszłam.
-
Zaczęłam się wyrywać. Wiercić. Ugryzłam go w lapę. Szybko z złamaną łapą. Z skaleczeniami wybiegłam senna. Bo lel jeszcze działa.
-
Wbiegl smutny z podkulonym ogonem i padł na ziemie !!
*jest co raz gorzej * -pomyślał
-
Kopnąl niesfornie kamieniem ! :-\
-
Wbiegłam
-
wbiegłam za Lajną...
-
Biegłam korytarzami. Próbowałam zgubić Blankę.
Dobiegłam do lochu tyrana.
-Mówiłam byście tu nie przyłazili!-krzyknęłam
-
Lajna!!- krzyknęłam gdy zniknęła mi z oczu... zaczęłam węszyć gdy nagle natknęłam sie na kogoś...
-
Weszłam usłyszałam krzyki
-
zrobiła kilka kroków do tyłu i przypatrzyła się (właściwie to co to jest na co wpadłam?? )
-
..
______________
eeee wilko-potwór?
-
_________________
oo.. czyli mam sie bać...
-
______________--
hmmm....
TAK!
-
- popatrzyłam na wilka.. chwilę potem straciłam przytomność...
-
Poszłam dalej
-
-zauważyłam waderę i coś czarnego wielkiego.aż ciarki przeszły
-
Znieruchomiałam
-
-I co z tego?-powiedział
-TO że była umowa!-krzyknęłam
-Ooo Twoje koleżanki przyprowadziłaś.-powiedział
-O czym ty mówisz?!-spytałam
-Bd dwa posiłki-powiedział i się zaśmiał
-
coś mnie niosło przez korytarze.. czułam poruszanie..
-
wygiegłam
-
-Ty...ty...ty.,..POTWORZE!-krzyknęłam
-Oj dzięki za komplementy-powiedział
-Gdzie ona jest?!-wrzasnęłam
-
to "coś" upuściło mnie na ziemię w jakimś pomieszczeniu. Było wilgotno i chłodno... Usłyszałam zatrzask kłódki.. moje oczy powoli zaczęły się otwierać.
-
Znowu usłyszałam krzyki.Przyglądałam się cicho
-
-Oj niedługo bd z niej obiadek- powiedział
Zaczęłam krzyczeć w niebo głosy.
-
otworzyłam oczy na dobre. Rozejrzałam sie po lochu i napotkałam czyjeś spojrzenie. Biały wilk przyglądał mi się...
- Lilith- powiedział zdzwioniy
- jaka Lilith?- zapytałam
- ty.. jesteś... Lilith
-
Zaczęła się bitwa między mną a tym 'czymś'.
-
wstrząsnęło mną...
- Lilith??
- tak Lilith...
- ale.. ja.. jak??
- no normalnie...
- skąd to możesz wiedzieć??
- jestem... Kobe...
-
Jednym ciosem zostałam powalona. Wykręcił mi tak łapę że miałam złamaną.
Popatrzył na mnie i się zaśmiał.
Czułam się podle. Próbowałam się wyrwać. Nic to nie dało. Wstrzykną mi coś. Nie wiedziałam co.
Nagle mnie puścił. Miałam złamaną łapę i kilka żeber. Powoli wyszłam korytarzem.
Zobaczyłam loch. Złapałam się krat. Upadłam.
-
- Kobe- powiedziałam- nie to nie możliwe.. Kobe nie żyje
- a jednak... Li..- powiedział i z jego oczu poleciały łzy...
- Kobe??- zapytałam gdy wynurzył się z cienia.. Podbiegł do mnie i przytulił mnie...
- może stąd wyjdziemy??- zapytał i podszedł do krat
-
Leżałam. Próbowałam się podniesć. Nic to nie dawało. *Chyba on nie...* Łzy mi pociekły. Zaczęłam płakać.
-
razem z Kobe.. wysadziliśmy drzwi...
- Lajna- powiedziałam i podbiegłam do niej
- Widzę Lilith że znalazłaś sobie przyjaciół- mruknął Kobe
- tak- powiedziałam i uzdrowiłam Lajnę..
-
_____________________
to nie leki to co innego :P
-
-Idź z tąd. Zaraz tu przyjdą. Ucikaj.-powiedziałam
-
- nie zostawię cię- powiedziałam i podniosłam ją.. pomógł mi Kobe- idziemy...
(wyszłam do lecznicy)
_______________
uzdrowiłam złamania a nie ten zastrzyk
-
(wyniesiona)
__________________
aa ok
-
wniesiona.
Rzucili mnie do lochu. Poczułam ból. Ze mnie 'wypadły' szczeniaki (2). Obudziłam się.
Zaczęłam wycierać szczeniaki. Była to mała wadera i basior. Przytuliłam je do siebie.
-
Wbiegłam ukryta w cieniu razem z Dos'em.Szyliśmy przez mrok próbując coś dostrzec.Szłam za zapachem i nie mogłam ocenić gdzie mogła być Lajna.
-Chyba nie damy rady...Dos my przecież idziemy na pewną śmierć!-szepnęłam.
-Chyba się teraz nie wrócisz?!-spytał zaskoczony Dos.
-
-Wrócę się!Nie mam zamiaru polegnąć za kogoś kto Nie jest moim przyjacielem!Nie przekonasz mnie żeby tu została!-powiedziałam prawie krzycząc.
Szybko złapałem Nanę za pyszczek i trzymałem go żeby nie mogła nic mówić
-Shhhh....-Jeszcze nas usłyszą!Trzeba pomóc twojej koleżance...Zostaniemy tu.-powiedziałem zdecydowanie do Nany.
-
*Nie dam rady!*-szybko się wyrwałam z uścisku Dos'a i wybiegłam z lochów pragnąc być jak najdalej stąd.
-
Obudziłam się. Czułam się strasznie. Przytuliłam szczeniaki. Bałam się.
-
Chciałam wyjść lecz nie mogłam. Łzy mi kapały. Przytuliłam szczeniaki.
-
weszłam
-
zobaczyłam wilczycę i podbiegłam do niej - Lajna , co sie stało ?
-
Podniosłam łeb.
-Długa historia. Pomożesz.-wstałam odkrywając szczeniaki
-
w milczeniu pomogłam wstać wilczycy -Mam dużo czasu - powiedziałam
-
____________________
chiodzi o uwolnienie z lochu bo jestem zamknięta
-
weszłam.
- Lajna?- zapytałam rozglądając się po lochach
-
___________
aaaaa...ale jak to ? >.<
-
usłyszałam Śnieżkę . Zablokowałam umysł
-
________________
yyy otworzyć czy coś takiegi. Rozwalić nw
-
________
ale to jakaś klatka jest ? xD
-
Usłyszałam Lajnę i jakieś dziwne ciche piski. Pobiegłam w tę stronę
________________________________________
Łobi manewr obronny :P
Loch.. :P
-
________
Śniezka ... taki odruch xDD aaaa ... to my w lochach jesteśmy xD
-
zobaczyłam Łobi.. chwile potem Lajnę i szczeniaki-demony
_________________________
xD.. Łobi nie wiedziała gdzie jesteśmy
-
____________
hehe
-
________
bo się zastanawiam nada nazwą dla forum ... patrze że coś się dzieje w lochach , jest Lajna , to wbijam xD
-
spojrzałam na Śnieżkę spode łba
-
Piołożyłam się przysłaniając szczeniaki.
-
- co??- zapytałam Łobi
- zaraz cie wyciągnę Lajna.. - powiedziałam i podeszłam do krat lochu..
-
- Więc co teraz - powiedziałam cicho
-
uderzyłam piorunem w kraty .
-
to nic nie da.. trzeba znaleźć klucz- powiedziałam i rozglądnęłam się...
-
-Albo ... - Stworzyłam z kamienia mały kluczyk . Wsunęłam do zamka . Nie pasował . Zaczęłam przerabiać klucz .
-
Połozyłam się plasko. Odsunęłam się w kąt lochu.
-
też dobry pomysł- powiedziałam.- popatrz
wzięłam trochę piasku i wsunęłam do zamka po czym wysunęłam. Pokazał sie kształt..
- dasz radę otworzyć taki klucz?? (pokazałam jej wzór z piasku)
-
-To nic nie da-powiedziałam
-
skinęłam głową . Zaczęłam przerabiać klucz . W końcu znowu włożyłam go do zamka .
-
- watro próbować- powiedziałam do Laj
-
Skinęłam głową.
-
obracałam klucz w lewo i w prawo . Coś kliknęło w zamku i otworzyłam skrzypiące wejście od lochu - już ...
-
- super..- powiedziała i podeszłam do Lajny. - chodź..
pomogłam jej wstać
-
Podniosłam się. Sczeniaki wstały chwiejąc się. Wzięłam je na grzbiet.
-
podniosłam kilka szczeniaków by pomóc Lajnie..- gdzie idziemy?? do ciebie do jaskini??
-
-Okey-powiedziałam
_________________
są tylko 2
-
w milczeniu spojrzałam na wilczyce
-
to chodź- powiedziałam i wyszłam
____________________
teraz mi mówisz??
-
Wyszłam kulejąc.Szczeniaki miałam na grzbiecie.
-
wyszłam
-
Weszłam.rozejżałam się.Było ciemnoT.T
-
Szłam dalej.wszędzie było slychać jak kropelki kapią w kałuże.
-
Wszedł ze spuszczonym łbem. Od kilku dni zadręczał się swoją przeszłością.
Miał sen, w którym śniło mu się jego dawne życie, jego rodzina i on sam.
-
Wtem zaczęły dziać się dziwne rzeczy w lochach, krew zaczęła płynąć strumieniami po ścianach. Kraty zaczęły skrzypieć, jakby ktoś je wykręcał.
Spadło mi coś na łeb, tak mocno walnęło że aż upadłem lecz nie zamdlałem.
Otrząsnąłem się i otworzyłem ślepia, przed którymi pojawiła się postać mojej matki.
Zamarłem i zacząłem się cofać.
-Ty bydlaku! Tak, teraz to uciekasz!!! -krzyczał duch a jej głos niósł się po całych lochach.
*To nie możliwe, to tylko od tego uderzenie tak mi się dzieje, to tylko zwidy!* - myślałem w duchu.Jednak zjawa nie znikała co gorsza miałem wrażenie że zaraz dojdą jeszcze inne.
I tak się stało... Gdy cofałem się nie odrywając wzroku od matki zatrzymałem się tyłem na ścianie.
Wtedy lęk sparaliżował moje mięśnie, nie wiedziałem co robić.
-Zostaw mnie! To tylko moja wyobraźnia! Ty nie żyjesz! - krzyczałem przeraźliwie.
-Owszem nie żyję! A przez kogo?! Przez kochanego syneczka, któremu zachciało się zdrady własnej watahy by stać się złym i wymordować swą rodzinę!
-To nie byłooo tak!
-Tak? No to jak było?!
Zaniemówiłem, chciałem oszukać ducha choć to nie możliwe. Na serio mocno wyrąbało mi tą skałą.
Ni stąd ni zowąd pojawił się mój ojciec i brat.
Wystrzeżyłem kły i rozpoczęła się walka. Rodzicie mieli mi za złe, a ja chyba dalej ich nienawidziłem.
Zadawali mi wiele śmiertelnych ran, przynajmniej tak mi się wydawało (to tylko iluzja) padłem niby martwy od tych ciosów.
-
weszłam...
_________________
Uwaga wchodzę :P
-
chodziłam między lochami... w pewnym momencie zobaczyłam Demona.. i jakieś... duchy...
Schowałam się w jednym z lochów i przyglądałam się.
-
Ocknąłem się a wszystkie te moje rany okazały się tylko iluzją, nic mi nie było.
Podniosłem się i spłoszony zacząłem się rozglądać, duchy znikły... a mnie jednak te straszne wizje przeszłości nie opuściły, zaczęły po moim ciele płynąć dreszcze, chyba strachu.
____________________
Piszę i piszę i nie wiem jak tu teraz zrobić dramat -,-
-
podeszłam spokojnie do Demona.
________________________
Twoja przygoda to teraz wymyślaj :P
-
Przestraszony odskoczyłem od Śnieżki.
-C.coo ty tu robisz? - Zapytałem po czym spuściłem łeb.
_________________
help me, help!!!
-
ja... ym... nic.. chyba- powiedziałam
____________________
ymm. jeszcze nie wiem w czym :P
i najpierw musisz trafić do lochu.. :P
-
Weszła.
-
patrzyłam na Demona lekko zdziwiona... *ciekawe co się tu stało.. i co to za duchy* myślałam
-
Zobaczyły wilki.
-Hay. Co tu robisz?- zapytała Blanki
-
- ymm. hej- powiedziałam do Chrony- sama nie wiem...
-
Weszłam po cichu, niechcąc zdradzić swojej obecności
-
-Zgaduję, że albo lubisz to miejsce, albo nie masz gdzie się podziać- powiedziała i popatrzyła na nieywraźną postać ducha, który przeszedł koło niej.
-
cóż.. lubić to raczej nie.. ta druga opcja- powiedziałam
-
*Przez przypadek głośno rozdeptałam gałązkę*
Oj... - Powiedzialam cicho
-
odwróciłam się w stronę odgłosów.
- haj- powiedziałam do wadery
-
Odwróciła się w stronę hałasu. Zobaczyła ukrywającą się w mroku wilczycę.
-
kim jesteś?- zapytałam wadery
-
-Zapewne Mrok- mruknęła widząc charakterystyczną czarną sierść wadery.
-
może..- powiedziałam
-
Wyszła.
_______
Wybaczcie muszę schodzić. Sayo.
-
_____
pa.
-
Hej - powiedziałam - co tu się wogóle działo?! Co to za duchy? - zapytałam zdziwiona i trochę przestraszona
przepraszam, ze tak długo nic nie pisalam, ale net mi padł >:(
-
Zauważyłam, ze zanim zdążyłam coś wymamrotać wilczyce i duchy zniknęły
...w zamyśleniu wyszłam i ruszyłam w kierunku swojej jaskini
-
________________
Salv mój tez siadł.
-
to.. ja też już może pójdę-powiedziałam i ruszyłam korytarzami w stronę wyjścia.
-
_________________________
Jednak chyba będzie bez histeri bo nw jak zrobić z Demona histeryka.
-
Zanim Blanka wyszła cicho zacząłem mówić, niby cicho ale ona słyszała.
-Nie jestem wcale taki jak myślicie, wcale ludzie nie zabili mojej matki... i pozostałych członków rodziny - mruknąłem i spuściłem łeb do ziemi.
-
odwróciłam się łbem do Demona.
- co?- zapytałam
______________________
el trudno.. zaczynasz pleść od rzeczy... gadasz o zabijaniu a potem się ciągle przepraszam.. itd itp..
panikuj tak jakbyś miał np. zaraz utonąć i gadasz wszystko co zataiłeś.. :P
-
-No to... owszem byłem w zoo ale ludzie nie zabili mojej rodziny, ja.... - nastąpiła dłuższa chwila ciszy - ja ich zabiłem.
-
- nie... w to nie uwierzę- powiedziałam
-
-wiesz co?....-westchnąłem.
-przykro mi ale taka prawda.
-
- nie... to nie możliwe- powiedziałam
___________________
słabo histeryzujesz... :P
-
-Zostałem zdrajcą...
---------------------------------
wiem i temu odpuściłem histerie
-
wbiegłam na chwilę, bo potrzebowała żelaznej kuli z łańcuchem...zdziwiona czyjąś obecnością zatrzymałam się
-
Gdzieś tam kogoś usłyszałem, spojrzałem na Salv.
-
- hej - Powiedzialam i uśmiechnęłam się głupawo
-
- ale.. dlaczego nie powiedziałeś- zapytałam
________________
to ja zacznę histeryzować :P
xD jestem w tym dobra ^^
-
-A wiesz jak w świecie teaktują zdrajców, morderców własnych rodzin?
---------------------
Ok, super
-
- wiem.. chyba.. ale kłamałeś.. przez cały ten czas mnie okłamywałeś- powiedziałam a z oka poleciała łza... wybiegłam.
-
-taa... -mruknąłem i wybiegłem za nią.
-
Chyba przysnęłam...Śniło mi się coś o jakimś morderstwie...
No trudno. Mam co chciałam - powiedzialam i wyszłam zaspana
-
Wszedł.Przeszedł go dreszcz.
Nieciekawe.
-
Weszłam z Ninko na plecach.
-I co teraz?
powiedziałam oglądając szkielety w celach.