Mirabilis!
Tereny Poza Watahą => Dolina Smutku => Wątek zaczęty przez: whitedark w Maj 13, 2013, 18:45:06
-
Ogród Mrocznych Róż - miejsce położone na urwisku, porośnięte biało-czarnymi różami. Kwiaty te mają wyjątkowo ostre kolce. Dlatego nikt ich nie zrywa i rosną sobie bez końca...
-
Weszłam i nie dotykałam róz.Podziwiałam je.Nagle koło mojej łapy coś zalśniło.Podniosłam to.Był to naszyjnik z napisem
"Star,Kayla,Alan"
Włożyłam go.Alan wszedł i usiadł koło mnie.Dałam mu drugi identyczny naszyjnik.Włożył go i zaczęłam myśleć.
"Kto to Kayla?"
-
-Mieliśmy jeszcze siostrę.
Powiedział Alan patrząc na napis.
-No tak ale chyba sie nie nazywała Kayla....................
-
Weszła. Rozejrzała się. Zobaczyła jakieś wilki. Wystraszyła się i stała się niewidzialna. Zaczęła przyglądać się im.
-
Amulety nagle zaczęły świecić na niebiesko.Wyczułam jakiś obcy zapach.Ale byłam skupiona na amuletach.
-
Przyglądała się dalej. Nie bała już się tak bardzo. I nagle przestała być niewidzialna. Teraz to się bała bardzo. Chciała się gdzieś schować - ale gdzie??
-
Zwróciłam lekko wzrok na wilczycę.
-Cześc jestem Star.
-
- Jestem Kayla. - odpowiedziała zdecydowanym tonem
-
Zrobiłam większy uśmiech ale szyderczy i bardziej niemiły.
-Alan
Wtrącił się.Rzuciłam amulet do przepaści a on wrócił poprzez magię i "podleciał" do Kayli.
-
Popatrzyła się na nich. Tym razem baczniej. Nigdy nic nie wiadomo.
-
Zlustrowałam Kaylę wzrokiem i wzleciałam.
-
Wyszła.
-
Usiadłam na ziemi wstałam gwałtownie i śledziłam wilczycę z Alanem(Wyszłam z Alankiem)
-
Weszła.
-
Stała się niewidzialna. Nie lubi być obserwowana.
-
Weszłam
-
wyszłam
-
wlecialam
-
Stała się widzialna i wyszła.
-
Wszedł tutaj. Usiadł.
-
Wbiegam.Kiedy zobaczyłam brata,mało ogon nie urwał mi się ze szczęścia.
-Rautt,nic ci nie jest!?
-
Spojrzał na Rossę. Przytulił się do niej.
- Wszystko ok. - powiedział
-
-Boże...-popłakałam się.Nie mogłam w to uwierzyć.Przed chwilą nie było po nim żadnego śladu,a teraz...przytulam go.
-
Liznął ją lekko po policzku.
-
Uśmiechnęłam się.
-Kocham cię...-powiedziałam.Naprawdę rzadko mu to mówiłam,ale...naprawdę tak czułam.
-
- Ja też. - szepnął jej do ucha
-
Przytuliłam go,jak najmocniej umiałam.
-
- Nie chce cię denerwować, ale.. - wysapał - DUSISZ!
-
Weszłam.
-Rautt! -krzyknęłam wesoło i podbiegłam do nich.
-Nic Ci nie jest? -zapytałam i zaraz potem przytuliłam go i Rossę.
Po chwili usiadłam obok
________________
jakie tulasy rodzinne xD
-
Zaśmiałam się.
-Przepraszam!-odskoczyłam na chwilkę i znów go przytuliłam,delikatnie.
-
- Mama? - spojrzał na nią
-
Wbiegł... nie patrzył na nikogo... był daleko od innych wilków. Jego biało-czarna sierść zlewała się wśród płatków róż.
To nieprzyjemne zostać podeptanym, ale deptać po kimś to naprawdę miłe uczucie...
Zaczął kaszleć krwią...
-
____________
przyjść na jakiś ratunek?
-
Połóż mnie spać zły aniele... Rozwiń swe skrzydła zły aniele... Skrzywdź mnie najdotkliwiej jak potrafisz... zły aniele...
_______________
Nie trzeba ^^ i tak nie pomożesz xD
-
- Pokaż mi jak to jest... - wyszeptał. - Marzyć na czarno-biało... Bym mógł opuścić ten świat tego wieczoru...
Jego ciało przeszył ogromny ból... upadł w róże.
-
Podbiegłam do Tadashi'ego.
-Dashi, co się dzieje? - dotknęłam go i patrzyłam przestraszona.
Było widać, że cierpi.
-
Skulił się... po chwili ból zniknął. Jednak zmiany w wyglądzie pozostały.
- Akira...
-
Patrzyłam dalej na Dashi'ego, zmienił się.
-Dashi, co się dzieje? - zapytałam cicho.
-
Wbiegłam ukryłam się.
-
Podeszłam do Akiry.
-Co mu jest?
Spytałam patrząc na Dashi'ego.
-
Podniósł się ledwo. Spojrzał na nią. W jego oczach było pełno cierpienia i rozpaczy.
- Niektórych błędów nie da się naprawić...
-
-Jakich błędów? - spojrzała na niego chyba ze współczuciem
___________
z/w
kolacja
-
________________
a w ogóle co ci jest?
Jak się to stało?
-
Cofnęłam się.......
------------------------------------
NIkt mnie nie zauwarza!
Aha Aki :P
-
Spuścił łeb. W tym samym momencie usłyszał w swojej głowie szyderczy śmiech... zaskomlił i cofnął się.
_________________
Piszę przygodę dotycząca tego...
-
Odwróciłam się szłam ku wyjściu.Zlustrowałam na koniec wszystkich i wyszłam
-
-Dashi, mi chyba możesz powiedzieć, prawda? -zapytała trochę niepewnie.
_____________________
Przygodę -super!
A dokończysz to z Dashim i Spah?
-
*Pozwól mi odejść.... Cierpię powoli... Czy właśnie tak musi być?*
Potrząsnął łbem.
- Nie... nie mogę...
__________________________
Ech.... aż tak bardzo chcesz? :D
-
___________________
tak, bardzo chcę! :P
I teraz mam problem:
będę krzyczeć, że na szczerości polega związek itd
lub
smutek, obraza, że nie chcesz powiedzieć
i nie wiem na co się zdecydować... chyba pomieszam oba
-
____________________
On nie powie, bo chce cię chronić * robi słodkie oczka *
-
-A więc to tak, masz jednak sekrety... - mruknęła cicho i spuściła łeb.
-Musi być to coś bardzo strasznego bo cierpisz, ale... - nie wiedziała jak dokończyć to zdanie, zacieła się krótko mówiąc.
-
- Akira... - zaczął smutno. - Nie mogę ci powiedzieć...
Podszedł do niej. Chciał ją przytulić...
- Nic mi nie jest,... to było... przejściowe... - szepnął.
-
Spojrzała Dashi'emu głęboko w oczy.
-Tsaa nie możesz... możesz wszystko tylko nie chcesz - powiedziała.
-
- Ja...
* ... nie chcę cie narażać... *
-
-Na co, nie chcesz mnie narażać? -zapytałam po usłyszeniu jego myśli.
-Teraz to się dziwnie poczułam, jakby coś złego miało nastąpić...
-
Jeśli tylko chcesz... zabiorę cię do Piekła...
Krzyknął, słysząc głos w swojej głowie. To nie była myśl... tylko on mógł to usłyszeć...
Wyminął Akirę i wybiegł jak najszybciej.
-
_____________________
ups, sorki... mogłeś to dopisać -,- :P
-
____________________
Nie, nie o to chodziło! xd Tylko o to "Jesli tylko chcesz, zabiorę cię do Piekła"
-
-Dashi! -krzyknęła za nim, jednak nie wiedziała czy biec za nim czy nie...
Jednak po chwili bezsensownego zastanawiania się wyszła.
______________________
bleeyy... pfyy ale ja dzisiaj jestem nie kumata -,-
-
Spojrzał, jak wybiegali.
-
Weszła.Rozejrzała się.Zobaczyła małego wilka..
-Rautt?
-
Wyszłam
-
-Rautt...i co robimy?-spytałam brata,zaniepokojona.
-
- Może.. Się przespacerujemy gdzieś? - powiedział
______________
Mam wenę na przygodę!! Yeyy...
-
Wyszedł.
-
Wyszłam za Rauttem.
-
Weszłam i usiadłam.
-
Wyszłam.
-
Wszedłem.byłem smutny jedną myślą.
Zacząłem iść przed siebie.Było tu jakże spokojnie.Westchnąłem.
-
Weszłam.Ukryłam się w cieniu.Nikt mnie nie zobaczy.
-
Wyszłam
-
Szedłem dalej.Zauważyłem róże.Podszedłem.Byłe te białe i te czarne.Przypominały mi o kimś.Właściwie o dwóch osobach.
Ponownie westchnąłem.Dotknąłem jednej.Pod wpływem impulsu.Ukułem się.Krew spadła na jedną z białych róż otaczając ją czerwoną
poświatą.Zauważyłem jakiś cień.Nie było to nic.Schiza.Miałem silna chęć wskoczenia w róże.Niewytłumaczalną chęć.
-
Weszła do ogrodu mhrocznych rhóż i czekała.
-
Wszedłem do ogrodu, położyłem się obok róż i obserwowałem teren.
-
Zerwała jedną mhroczną rhóżę i podała ją Ashlandowi.
-Proszę, waćpanie.
-
-Dziękuje waćpani. *zabiera*
-
-Proszę. Jakbyś waćpanie jeszcze chciał rhóżyczki to jest ich tutaj mnóstwo.
-
-Nie trzeba waćpani, jak tylko wrócę do mojej jaskini wstawię tą rhóżyczkę do wazonu.
-
-A gdzie się podziewa nasz Henry?
-
-Henry został do pokoju, myśli jak by tu te drzwi odtworzyć.
-
-Oby wymyślił - wyczarowała rolki papieru toaletowego i zaczęła obrzucać nimi Ashlanda.
--------
Szkoda, że nie masz Zmiennokształta, zmieniłbyś się w Spidermana xD O, jeszcze weźmy tą pajęczynę w sprayu.
-
-Tak to ma być? - Odrzuca rolkami papieru.
------
Ale mogę się przebrać : o
-
Zasypuje go lawiną papieru toaletowego i kryję się za rhóżami.
-------
Nie, lepszy prawdziwy xD
-
Wygrzebuje się w lawiny i szuka Holly.
-
Podpala papiery i rzuca klozetowymi pochodniami w Ashland, nurkuję w rhóżach.
-
Zobaczył gdzie się kryje Holly i wpada tam z papierowymi pochodniami i przez przypadek podpalił kilka rhóż.
-
Wrzeszczy, ucieka cały czas obrzucając Ashlanda rolkami papieru. Po chwili zatrzymała się, do rolek powciskała kamienie i znów zaczęła rzucać.
-
-Nie ma kamieniami!- Biegnie za Holly i rzuca zapachowym papierem firmy Velvet
-
-Jak nie, jak tak? - Ucieka, cały czas obrzuca Ashland coraz większymi rolkami papieru.
-
-Dobra moja broń specjalna!- Rzuca psem z Velvet obwiniętym papierem Velvet miękkim jak aksamit.
-
Ucieka przed pieskiem, tworzy mur z mhrocznych rhóż i się triumfalnie śmieje. Nie zapominajmy jednak o tych tonach papieru toaletowego, które wciąż spadały na Ashland!
-
Staje się przenikliwy i przechodzi przez rhóże i rzuca masę papieru na Holly.
-
Odbija papier i rzuca w Ashlanda rhóżami i papierem z ponadziewanymi w niego rhóżami.
---------
Ty żywioł - kibel
Ja żywioł - papier toaletowy.
Trzeba jeszcze znaleźć 3 wyznawcę i będzie magiczna trójca xD
-
Bierze sporą rolkę papieru i rzuca w głowę Holly -Headshot!-.
------
Henry się nada xD
-
Łapie rolkę i odrzuca ją w Ashlanda, przedtem jeszcze ją podpaliła.
-Zgiń, przepadnij!
---------
Wołaj go tu xD
-
Odrzuca rolkę. -Dobra koniec zabawy bo jeszcze do końca zniszczymy ogród-. Wychodzi.
-
Obrzuca spojrzeniem ogród, który wprost tonął w papierze i wyszła.
-
Weszła powoli. Miała łeb spuszczony. Była skwaszona. Siadła gdzieś, sama nie wie gdzie...
- Usłysz mój krzyk, gdy patrzę, milcząc
Usłysz mój krzyk, gdy płonę ciszą
Usłysz choć raz, gdy Ciebie wołam
lub zabij uczucie, nim mnie pokona - zanuciła
-
Wleciałam. Wylądowałam na ziemi bezpiecznie,by nie zachaczyć o kolce.
-
Machnęłam ogonem i dotknęłam kolca,który błyskawicznie i boleśnie przybiły moją skure.
-
Niezważając na ranę,która wydawała się coraz większa,szłam jak robot przed siebie. Napotkałam wązki korytarz różany. Normalnie bym nie szła,ale coś mi podpowiadało żebym szła korytarzem. Tak więc zrobiłam. Kolce raniły moją skórę boleśnie,jakby ktoś obdzierał mnie ze skóry,krew sączyła się jak wodospad,a przed oczami miałam mgłę. Glowa i powieki robiły się cięższe,jak dotąd,chciałam stąd wyjść,ale łapy odwamiały mi posłuszeństwa. Coraz dalej od wyjśćia,coraz bliżej śmierci. Kolce poraniły moją skurę i wyglądałam jakby ktoś oblał mnie kubłem krwi. Nagle,moje serce przestało bić,nawet nie dokończyłam jednego oddechu,a już spadłam w czarną odchłań śmierci. Moje ciało opadło pusto na ziemię. Po pół godzinie przykryła je płachta białego puchu.
-
Nagle wstałam spod białej pokrywy. Wyglądłam przeraźliwie. Maiłam wszędzie krew,ciało było zamrarznęte,a mój umysł pragną tylko zabijać.
-Basior...Basior!-burknęłam i z prędkością światła wyleciałam.