Mirabilis!
Tereny Poza Watahą => Areny => Wątek zaczęty przez: Rebeka w Maj 09, 2013, 20:39:23
-
Tutaj odbywają się treningi watahy mroku.
-
kiedy będzie pierwszy trening i kto go zorganizuje?
-
Weszłam.
-
weszłam i czekam na trening :)
-
-Poczekamy jeszcze chwile. - powiedziała i usiadłq.
-
ok - powiedziałam i też usiadłam
-
-Raczej nikt już nie przyjdzie. Zaczynay ?
-
ok, jestem zwarta i gotowa - zaczynajmy
-
-To może test wiedzy ?
-
pewnie będę w tym kiepska XD, bo dołączyłam niedawno
ale niech będzie ;)
-
-Podaj Alphy wszystkich watah.
-
WM - Krystal
WP - Akira i Tadashi
WA - Jeida i Nero
-
i jak?
-
-Dobrze, teraz :
Ile było łącznie konkursów ?
-
3 i do jednego zbieramy uczestników
-
-Świetnie.
Kogo pokonałam, ja, Demon, Śnieżka i Rebeka ?
-
u...to trudne pytanie :-\
może jakąś obcą watahę? ???
-
Nie. To był Leaz. - powiedziałam.
Teraz kolejne :
Ile mamy rang ?
-
18 włącznie z z przywódcami zwiadowców, łowców i wojowników
-
-Dobrze. - powiedziała
-Zdobywasz +3 wiedza.
-
nawet nie mam takiej umiejętności XD
ale teraz już mam, dzięki :)
-
To może jeszcze krótki bieg ? - spytałam.
-
z chęcią :D
-
Biegnij do lasu, weź patyk, następnie w góry i weź kamień. Później wróć tu. - powiedziałam.
-
wybiegłam
-
wróciłam zdyszana z patykiem i kamieniem
-
Dobrze, dopisz sobie +5 do szybkości.- powiedziałam.
-To już koniec na dziś. - wstałam.
-
ok, dzięki
czekam do następnej soboty - powiedziałam i wyszłam
-
Wyszłam.
-
Weszłam.
-
Weszłam.
-Jest ktoś?-spytalam
-
- Ja. I tyle. - usiadłam
-
-Oo. Cześć Karo.. Ja też i nikt więcej z pierwotnych.-powiedziałam
-
- Hej.. Może ja ci zorganizuję trening? - spytałam
-
-Dobra..To co robimy?-spytałam. Potem spojrzałam na bandaż był prawie czerwony. *To nic*
-
- To co chcesz dziś trenować?
-
-Hmm nie wiem..-powiedziałam- może coś na nową moc?-spytałam
-
- A jaką moc byś chciała osiągnąć?
-
-Władanie żywiołami-powiedziałam z uśmiechem
-
- Teraz, o ile się nie mylę, można władać tylko jednym żywiołem.. - powiedziałam - Ale spróbujmy. Ja mogę władać wodą, więc zacznijmy od wody.
-
-Ok.-powiedziałam
-
-Od czego zaczniemy?-spytałam
-
- A więc woda to jeden z żywiołów. Nie ma jednej barwy ani woni. W zimie występuje w postaci lodu. - zaczęłam - Musisz się na prawdę skupić, wystawić łapy przed siebie i myśleć "lód".
Zrobiłam tak jak powiedziałam, i z moich łap zaczęły pojawiać się kostki lodu.
- Aby zrobić jakieś kształty, to należy pomyśleć "kształt lód".
-
-Okey.-powiedziałam.Wystawiłam łapy przed sb i pomyslałam *Lód*. W moich łapach pojawił się lód.
-DObrze?-spytałam
-
- Tak. Żeby była woda, mówisz woda. Ale uważaj - nie możesz powiedzieć kształt, bo inaczej woda zacznie się lać na wszystkie strony i może doprowadzić do powodzi. Kształt można powiedzieć kiedy stoisz nad wodą. Wtedy woda może "wynurzać się" w cienkich paskach i tworzyć różne kształty. - powiedziałam.
-
-Aha..-powiedziałam-A ten lód, który mam to on zmieni się w wodę czy jak?-spytałam
-
- Lód albo znika, albo zmienia się w wodę.
-
-Superrr-powiedziałam. *Woda*-pomyślałam a lód zamienił się w wodę.
-
- Dobrze ci idzie.. - westchnęłam - Szkoda, że nie należysz do Mroków. Tacy właśnie tam pasują..
- Już koniec na dzisiaj. Wpisz sobie +5 do mocy i otrzymujesz wodę. Resztę żywiołów dostaniesz kiedy indziej. - mruknęłam i wyleciałam
-
-Dzięki!-krzyknęłam ale wilczyca wyleciała.
-Kiedy indziejjj..-powiedziałam i szczęśliwa wybiegłam.
-
Wleciałam. Było trochę wcześnie. Usiadłam.
-
Rozejrzałam się. Nikogo nie było.
-
Wyszłam znudzona.
-
Weszłam ponownie. Nikogo nie było.
-
Nikogo nie było. Stworzyłam swoją kopię.
- No i w końcu ktoś jest. - wyszczerzyłam kły
-
- Tsa... Co mi z takiego treningu. - kopia zniknęła - Idę..
Wyleciałam
-
Weszłam.
-
- Wątpię, aby ktoś przyszedł. - powiedziałam, siadając - Najwyżej zobaczę, co u innych się dzieje.
-
- Idę do innych. - wyszłam
-
Weszła.
- I jak zawsze nikogo nie ma..
-
Usiadła.
- Nie. Nie pójdziesz do nich - mruknęła do siebie. - Nie po tamtym.
-
Wymasowała sobie łapę.
- Ale krótki trening dla siebie nic nie szkodzi.
Wszedł kotołak.
- Może pomóc w treningu? - spytał
- Ok - powiedziała.
- 3 kółka wokół areny. Już.
Wystartowała.
-
Nagle zaczęły spadać na mnie ciężkie przedmioty. Musiałam je wyłapać i biec z nimi do końca kółka. Tam je porzuciłam i biegłam dalej. Nagle "zgasło światło". Musiałam iść na ślepo. Jednak dobrze się orientowałam i robiłam slalomy między kaktusami. Zajaśniało i biegłam dalej. No i ostatnie kółko. Za mną zaczęły gonić magiczne rozwścieczone wilki. Biegłam ile sił, w międzyczasie rzucałam magicznymi kulami. One zniknęły.
- Brawo - zamruczał.
-
Wlazłem.
-
Weszła.
- Łooo.. dawno tutaj nie byłam. I to właśnie kojarzy mi się z Mrokami - zakaszlała. Czuła się coraz gorzej. Trudno.
-
Wadera rozejrzała się. W oddali ujrzała swego starego towarzysza, kotołaka Harry'ego. Podeszła do niego, ten się o nią otarł.
- Dawno Cię nie widziałam.
- Przecież wiem.
- Uhm - przewróciła oczami.
- Tylko się droczę.
-
Wszedł zdenerwowany po niemiłym spotkaniu z białym basiorem w pałacu.Był tu pierwszy raz,więc uważnie rozglądał się dookoła.Jego wzrok zatrzymał się na waderze.
-No nie...znowu ona!-pomyślał.Nieudany dzień spowodował jego wielką chęć do walki.Biegł prosto na nią z coraz większą prędkością.Skoczył w jej stronę z gniewem w oczach.
-
Przewróciła się. Tak, PRZEWRÓCIŁA SIĘ. Ona, mistrzyni wśród wojowników, przywódca, niezwyciężona padła. Szybko zrzuciła 'coś' ze swojego grzbietu, chwiejnie się podniosła i odwróciła. Warknęła, widząc brązowego basiora.
- Karo, wszystko dobrze? - spytał tajemniczym tonem kotołak, patrząc na basiora z pogardą.
-
Basior również wstał.Zawarczał jeżąc sierść.
-Giń!-wrzasnął rzucając się na waderę.
-
W tym samym momencie, gdy ten skoczył, ona stała się niewidzialna, niewyczuwalna. Przesunęła się, by ten spadł na ziemię. Machnęła ogonem, spojrzała na towarzysza.
W tym samym czasie kotołak dostał wizji. Oczy mu świeciły.
- Karo.. Posejdon.. Cię wzywa.
Pojawiła się.
- To ten.. Bóg morza, oceanu?
- Tak. Już. W tej chwili.
-
Razer otarł pysk z piachu.Wykorzystując chwilę nieuwagi ponowił uparcie próbę ataku.
-
Przywarła do ziemi, jednak oberwała pazurami.
- Idę. Jakieś zaklęcie do oddychania pod wodą?
- Zaraz.. sekunda - mruknął, machnął łapą. - Już. Możesz oddychać póki zaklęcie nie zostanie zrzucone.
- Spoko.
-
-Co jest ważniejszego,niż walka o życie?O czym wy tam gadacie?-zapytał stając przed nimi.
-
- Posejdon, bóg oceanu i morza, czy coś w tym stylu, ma problem i muszę mu pomóc - wadera powoli zaczęła oddalać się w stronę wyjścia z areny.
-
-Mogę iść z tobą?-zapytał spokojnie,jednak nadal jeżył sierść.
-
- Nie. Taka ciota jak Ty i ważna misja? Zapomnij.
-
Razer gwałtownie skoczył i powalił wilczycę na ziemie.
-Masz mnie tam zabrać!Rozumiesz?!-warknął
-
Widząc, że basior nie zamierza jej odpuścić, zrzuciła go z siebie i otrzepała się z ziemi.
- No dobra - burknęła i wyszła.
-
Ruszył wolnym krokiem za nią(wyszedł)