Mirabilis!
Tereny Poza Watahą => Siedlisko ludzi => Wątek zaczęty przez: Demon w Marzec 21, 2013, 01:50:14
-
Miejsce gdzieś na uboczu miasta, gdzie to w klatkach przetrzymywane są różne zwierzęta. Lepiej tam nie podchodzić gdyż ludzie mogą zrobić wielką krzywdę.
-
Było wcześnie rano... Zoo jest zbudowane w lesie więc bez problemu mogłem obserwować je. Z przykrością patrzyłem na więzione zwierzęta... -Wilki -powiedziałem sam do siebie gdy moje oczy natrafiły na wybieg wyilków.
-
Wbiegłam z obłędem z oczach
-
Nie zauważyłem wadery i dalej gapiłem się bez celu na zoo.
-
-Demon ... To ... To pająki ... Ludzie i pająki! ... - zaczęłam bełkotać jak obłąkana
-
Rozejrzałem się w koło
-Gdzie pająki? -zapytałem
-Ludzie owszem..
-
-Nie demon ... To ... To pająki ... - powtarzam z uporem
-
Patrzę ze strachem na idącego po ziemi pajęczaka
-
-No na serio, ale to tylko pająk... Nic nie zrobi...chyba - dodałem patrząc na pająka.
____________________
Sorka ale net mi padł i temu tak zeszło z odp.
-
-To jak boisz się pająków? Jak tak to mogę go zabić.
-
- nie ... To pająki , czaszki ...
-
-Łobi, ty się dobrze czujesz dzisiaj? - spojrzałem podejrzliwie na waderę.
-
*runy* przypomniałam sobie
-
-Może chodźmy stąd?
-
Jakiś człowiek nas zauważył i zaczął krzyczeć -WILKI, DZIKIE WILKI, BRAĆ JE!- wydał rozkaz i ruszyły wytresowane agresywne psy do ataku.
-Łobi wiejmy!
-
-Gdzie - pytam cicho
-
-Do lasu - powiedziałem i zacząłem się cofać ostrożnie obserwując psy.
-
-Łobi chodź szybko one zaraz tu będą a czarować nie możemy bo ludzie patrzą - odwróciłem się tyłem do zoo.
-
-Hej wy , ludziepsy mokra wasza sierść - zaśpiewałam cicho pod nosem ( maria peszek )
-
Psy nas dobiegły, pociagnąłem łobi za łapę w stronę lasu.
-Łobi! Biegnij do lasu! - warknąłem. (załóżmy ze psów jest ok. 7)
__________________
jaka jest najgroźniejsza rasa psa? :P
-
Zaczęłam uciekać i wybiegłam. ( sz. Sz. XD)
-
Wybiegłem za Łobi. Psy jednak dalej biegły za nami... Właściciel je wołał lecz one były zbyt wściekłe na nas i nie reagowały na żadne komendy.
-
Ktoś wniósł mnie,byłam w worku.
-Ej,patrz co tu mam! -krzyknął porywacz i postawił mnie na jakiś stół.Mocno wierzgałam,ale worek był zbyt mocno zawiązany.
-Wilczek! -rozciął worek w miejscu mojego karku.Złapał mnie za skórę i podniósł w górę.Teraz widziałam,gdzie jestem.Urządzone na biało pomieszczenie,jakiś inny facet ubrany w fartuch...Tak,to był weterynarz.Szarpałam się,ile sił,ale nic z tego.
-
W końcu!Udało mi się dziabnąć porywacza.Upuścił mnie,a ja gładko wylądowałam na stole.Warczałam na weterynarza i byłam bardzo czujna.Porywaczowi ciekła krew po ręce.Weterynarz wziął jakąś strzykawkę i próbował mnie złapać,ale nadaremno.Byłam dla niego za szybka.
-
Porywacz złapał mnie za kark,kiedy byłam odwrócona do weterynarza.Założył mi coś na pyszczek.
-I co teraz,suko?-warknął do mnie i wrzucił mnie do klatki.Weterynarz w tym czasie dał mi zastrzyk,a ja po chwili odpłynęłam.
-
wbiegłam cicho i siedziałam w krzakach szukając owego pomieszczenia...
-
Po chwili się obudziłam.Raczej niezbyt dużo czasu minęło,bo porywacz dopiero zaczął opatrywać swoją ranę.
-Waleczna.-stwierdził weterynarz. -Przynajmniej jej tu nie zjedzą,ale wygląda na zdrową.
-Szybko ją wrzuć na ten wybieg..Albo niech gnije w klatce!
-
gdzie ona może być- zapytałam i zawyłam mając nadzieję że Rossa usłyszy i zacznie wysyłać jakieś mysli...
-
Zastrzygłam uszami.Poderwałam się do góry i zawyłam jeszcze głośniej od Śnieżki.
-Co!?Ona powinna spać przez co najmniej 4 godziny! -krzyknął weterynarz,nie dowierzając.
-
usłyszałam Rossę i niezauważona pobiegłam w kierunku budynku.... stanęłam przed drzwiami i nasłuchiwałam
-
-Zamknij jadaczkę!-krzyknął porywacz i podszedł do klatki.Założył rękawicę i chciał mnie uderzyć.Nie trafił,a na dodatek go ugryzłam. (wyjąc rozdarłam kaganiec)
-
-Cholera! -warknął. -Niech ta suka gnije tutaj!
-
*co teraz*- pomyślałam i postanowiłam wejść do pomieszczenia... otworzyłam drzwi i zaczęłam warczeć
-
-Blanka!Co ty tu robisz!?-dołączyłam się do warczenia,pomimo klatki.
-
Wbiegłam.Szybko zauważyłam Śnieżkę.Stanęłam obok niej obnażając kły.Warczałam na ludzi.
-
*skrzydła* szybko je schowałam i nikt tego nie zauważył
jak to co ratuję cię- powiedziałam i skoczyłam na jednego z ludzi
-
Uśmiechnęłam się.Żeby zdezorientować ludzi jeszcze bardziej,stałam się niewidzialna.Akurat na mnie nie patrzyli.
-
Robiłam kroki w stronę ludzi.Skoczyłam do gardła drugiemu.
-
hmmm. co bu tu zrobić by pokazać że nie warto z nami zadzierać?- zapytałam sama siebie i sprawiłam ból jednemu facetowi tak że zwijał się na podłodze
-
-Hehe...-zaśmiałam się.I pojawiłam z powrotem.
-Jesteście głodne?
-
-Hej!Chyba nie macie zamiaru ich jeść?
-
ja nie jem ludzi- powiedziałam
-
Dopiero teraz zauważyłam,że w jednym miejscu pręty są nierówne.Udało mi się prze nie prześlizgnąć i wydostałam się.Zaczęłam głośno warczeć.
-Ja bym zjadła,ale przed chwilą jadłam.
-
to mam inny plan. Uciekajmy zanim zobaczą nas inni....- powiedziałam
-
-Dobry plan
-
-Jak chcesz.Ale mam jeszcze coś do zrobienia...-powiedziałam,po czym pokazałam o co mi chodzi. *Chcę mocno pogryźć tych kolesi...*
-
Wgryzłam się w człowieka,który wił się z bólu.Krew trysła dookoła.
-
emm nie wiem czy to dobry pomysł- powiedziałam do Rossy
-
-Hm....radzę się zmywać.-wskazałam łapą na kolorowe pudełko w którym było widać biegnącą grupę ludzi.
-
-Za późno.-powiedziałam szczęśliwa,cała we krwi.
-
Kilka razy go jeszcze dziabnęłam i zaczęłam gryźć drugiego.Po prostu rzeź.
Ale ze mnie psychopatyczne szczenie xD
-
-To już po nas...Zmywamy się stąd!-zawołałam
-
Wybiegłam do lasu
--------------------------------
muszę już iść bye ;*
-
-Uciekajcie,mnie nie znajdą!-powiedziałam,stałam się niewidzialna i wróciłam do kąsania ledwo żywych ludzi.
-
wybiegłam...
-
Przybiegło tu kilku ludzi.Podbiegłam do szafki,schowałam się za nią i się pojawiłam.Uśmiechnęłam się tylko i ugryzłam pierwszego w nogę.Złapał się za nią i upadł w kałuży krwi innych.Chyba troje mężczyzn rzuciło się na mnie,ale byli za wolni.Uciekłam sprzed ich rąk,wskoczyłam któremuś na plecy i ugryzłam mocno w kark.
-
Dwie kobiety,które były z nimi,uciekły.Dwóch facetów już załatwiłam,zostało dwóch.Stali teraz naprzeciwko mnie,gotowi do skoku.Idioci!Myśleli,że mnie złapią!Zrobiłam kolejny unik,a oni na dodatek poślizgnęli się na krwi.Upadli na ciężko rannych,a ja ugryzłam któregoś w pośladki.Zawył z bólu.Nie dziwne,miał tam śliczny ślad po zębach,który zachodził krwią.Ostatni mężczyzna uciekł,kiedy nie patrzyłam. *To chyba załatwione,popamiętają mnie*-wybiegłam.
-
Weszłam w sumie przez przypadek... Wszędzie dreptały dzieci i ich rodzicie kręcili się wkoło
-Patrz piesek-Wydarło się jakieś dziecko
-Nie jestem psem-Mruknęłam i próbowałam się wycofać, weszłam na kogoś... Jakaś ręka chwiciła mnie i wsadziła do klatki
*No to już przegięcie* Pomyślałam sobie. Ugryzłam tego kogoś w rękę
-
Wydostałam sie z klatki i zaczęłam uciekać przed tym gościem...
Wybiegłam
-
Weszłam
Jakies dziecko przytuliło mnie i mówiło:
-piesek,piesek!
Wsadzono mnie do klatki i wyniesiono
-
Obudziłam się po paru minutach. Popatrzyłam co się dzieje. Byłam w klatce. Ale nie zwykłej. Na środku zoo. Wszyscy patrzyli na moje skrzydła. Klatka była ze szkła. Próbowałam ja rozbić. Nic się nie dało zrobić. Ludzie patrzyli na mnie. Klatka była dość duża. Schowałam się za kamieniem. Tam mnie nikt nie widział..
-
Nagle do klatki wszedł jakiś człowiek. Chyba pracownik.. Dał mi kawał mięsa. Nim zdołał się obrócić ugryzłam go w łydkę. Zostałam porażona prądem. Nic mi się nie stało od tego. Dostałam przypływ energii. Klucze mu wypadły. Aby nikt nie widział zrobiłam bardzo jasną kulę światła. Otworzyłam i wybiegłam. W pewnym momencie byłam w worku, kula zniknęła.
-
(wyniesiona)
-
Wszedłem po tajemnie. Zacząłem szukać bardzo ważnej rośliny. Nie znalazłem jej tu. Zastanowiłem się.
-Wiem gdzie może być.-powiedziałem cicho.
Wybiegłem.
-
(wszedłem) Wnieśli mnie. Wrzucili do wielkiej szklanej klatki. W tedy zauważyłem Czempiona. Był w takiej samej klatce jak ja.
-
Każdy pukał w szybę. Dzieci krzyczały ''Mamo kup mi go!''. Czempion był smutny siedział na gałęzi ze spuszczonym łbem.
-
weszłam. Ludzi nie widziałam więc zaczęłam rozglądać sie po klatkach. Nagle zobaczyłam Nero.
-
Z pnącz łożył się napis ''Klatka jest nie zniszczalna''. Nic nie było słychać.
-
* to mi na pewno ułatwi sprawę* wysłałam myśl do Nero i podbiegłam do jego klatki.
-
*Proszę bardzo.*powiedziałem.
Nagle przyszedł człowiek.
-Kogo my tu mamy.-powiedział.
Wziął Blankę za kark i wrzucił ją do tej samej klatki.
-
tak wielkie dzięki- powiedziałam
-
-oo-powiedziałem.
Nagle otworzyli drzwi. Wrzucili nam dwa kawały mięsa.
-
chcesz to zjedz oby dwa... ja od ludzi jedzenia nie będę jadła- powiedziałam i zaczęłam uważnie oglądać klatkę...
-
Zamknęli drzwi.
-Nie, ja też.-powiedziałem.
Nagle zobaczyłem wykop.
-Patrz.-powiedziałem Śnieżce i pokazałem wykop.
-
to nic nie da... tam na dnie jest metal- powiedziałam- a metal to nie jest żywioł więc raczej nic nie zdziałamy
-
Wykopałem dół.
-A to?-zapytałem.
Wskoczyłem do dołu. Znalazłem się za klatką. Czempion wyleciał.
-
no metal to nie żywioł- powiedziałam i wyszłam z klatki
-
wiesz nie chcę mieć z ludźmi nic do czynienia. Więc ja juz stąd idę. Będę... nie wiem jeszcze gdzie- powiedziałam i wybiegłam
-
Wybiegłem, bo mi się nudziło.
-
Weszłam powoli idąc za jakimś mężczyzną.Nie było dużo ludzi.
-
Weszłam po cichu. Nie chciałam się, jak zwykle rzucać w oczy. Ludzie ze strachem w oczach się na mnie patrzyli..
-Tak to ja. - mruknęłam, a ludzie słyszeli tylko szczek.
-
Nie zauważając Krystal podeszłam do budki z której wychodził przepyszny zapach.Na dudce był wielki napis:
PRZEPYSZNE HOT-DOGI
Mały-2zł Duży-5zł
*Mniamki...*pomyślałam ostrożnie zdejmując bułkę z mięsem pod nieuwagą sprzedawcy.Szybko złapałam bułkę i wskoczyłam w pobliskie krzaki.
-
Przerwałam jedzenie bułki i wyjrzałam za krzaków.Zrobiło się wielkie zgrupowanie ludzi.
*Ciekawe co się dzieje.*-pomyślałam.
-
Ludzie na mnie się patrzyli, bardziej, na moje skrzydła.
-Co ?! Nie widzieliście wilka ze skrzydłami ?! Widzieliście na wystawie nie dawno. - warknęłam
-
Zaczęłam intensywnie węszyć dokańczając bułkę.Zapach był znajomy.
*To Kryształowa!*-pomyślałam ze zgrozą
*Co ona robi?!Przecież nas wyda!*-zastanowiłam się.Coś było nie tak.Zapachowi Krystal towarzyszył dobrze znany mi zapach.Zapach kłopotów.
-
*Nie wydam, oni już mnie raz złapali..* Powiedziałam w myślach do Nany. Wyszczerzyłam kły, a ludzie się odsunęli trochę do tyłu.
-
*Co do jasnej ciasnej robisz?!Uciekaj stamtąd!*-miałam nadzieję że Krystal mnie usłyszy.Wyłoniłam się z krzaków jak zjawa za ludźmi.
-
*Nic mi nie będzie..* Powiedziałam jak od nie chcenia. Spojrzałam na ludzi i usiadłam. Przyszli ludzie z zoo. Spojrzeli na mnie.
-To jest, ta wadera, co ją wcześniej złapalim ? - spytał chudy
-Tak, ale lepiej już jej nie ruszajmy, sam widziałeś ile ludzi zostało pomordowanych. - odpowiedział gruby i poszli udawanie, spokojnym krokiem.
-
Bezszelestnie podeszłam do ludzi.Postanowiłam jakoś wtopić się w otoczenie i z niechęcią zaczęłam przypominać psa.Postawiłam uszy "na osła"a ogon wygięłam w dziwaczny sposób że wyglądał jakby był skręcony i krótki.
-
*Nie podobają mi się ci ludzie...coś ukrywają.*-pomyślałam wiedząc że Krystal to usłyszy.
-
*Tak, oni tacy są..* Spojrzałam na ludzi, którzy bacznie mi się przyglądali. Wstałam i wystawiłam kły. Wszyscy cofnęli się do tyłu, a ja uradowana usiadłam z powrotem.
-
Spodobało mi się to.Przybrałam normalny wygląd pyszczka,postawiłam uszy i wyprostowałam ogon.Wydałam z siebie głośny grzmot co było głośnym zawarczeniem.
-
Ludzie się obrócili.
-Widzę, że wilki, to tu nie nowość, ale wilki ze skrzydłami.. - wrócili do oglądania mnie. Obróciłam oczyma.
-
*Hahahahahah!Bardziej wolą ciebie!Masz fanów! Hahahaha!*-zaśmiałam się w myślach.
-
Podniosłam skrzydła do góry. Ludzie osłupieli. Szybko uciekli. Podeszłam do Nany.
-Może mam..
-
Weszłam do środka. Byłam kilkanaście metrów dalej od Kryształowej. Było mi wszystko jedno - zamkną mnie, nie zamkną mnie, złapią, nie złapią. Byłam wciekła na kundla. Usiadłam sobie w cieniu i zaczęłam klnąć pod nosem.
-
Spojrzałam na Linę.
-Co ? Na kogo masz focha ? - uśmiechnęłam się.
-
"Kurczę, zobaczyła mnie" pomyślałam.
- Na nikogo nie mam focha.. - powiedziałam
_____________
Muszę kończyć, bd jutro.
-
Zaśmiałam się.
-Ostatnio dużo wilków odwiedza Zoo.-mówiąc to weszłam w cień.
-
Zaczęłam intensywnie węszyć.Słodki zapach przepełniał powietrze.
-
-Aha, idziemy stąd ? - spytałam Nany
-
-Tak,chodźmy.-powiedziałam bez zastanowienia.
-
Szybko wyszłam.
-
Wyszłam.
-
Wyszłam, dalej zdenerwowana na psa.
-
wbiegłam
Zaczełam biegać
otworzyłam kilka klatek
wybiegłam
-
Ludzie wnieśli mnie na zaplecze.
- Ludzie będą mieli co oglądać. - powiedział mój ojciec - Nikt nie widział wilka z trzema ogonami...
- Ale najpierw trzeba zabrać jej moc.. - mruknął (były) kundel
Wypowiedzieli kilka słów w nieznanym mi języku. Straciłam na chwilę przytomność.
-
Gdy się ocknęłam byłam w klatce. Ludzie na mnie patrzyli. Nade mną był napis "Nowa atrakcja - 3-ogonowy wilk!"
Chciałam otworzyć klatkę czarami. Jednak wyfrunęła jedna iskra. Nic więcej.
"Ratunku..." zawołałam w duszy...
-
..
___________________________________________
ja zaraz przyjdę
Tylko coś zrobię
-
W końcu nadeszła upragniona noc.. Ludzi nie było. Od czasu do czasu pojawiali się strażnicy.
Jednak ja czułam, że ktoś mnie obserwuje. A raczej coś. Spojrzałam w górę. Była to kamera. Ale nie o to mi chodziło. Nagle usłyszałam w myślach "Nawet nie myśl o ucieczce.. To ci nic nie pomoże"
Rozpoznałam głos ojca. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam szlochać.
- Co teraz będzie z moimi dziećmi... - żaliłam się sama sobie.. - A co jeśli oni..
Nie mogłam dokończyć. Byłam zbyt roztrzęsiona. Co chwilę przychodziły mi do głowy najczarniejsze scenariusze...
-
Weszłam wyjąc.
Zauwarzyłam Linę.
ROzwaliłam klatkę.
-
-Lina uciekaj-powiedziałam.
Zabiłam strażników. Byłam bardzo widoczna.
-
__________
Ta klatka jest niezniszczalna...
-
..
_________________--
to zabiję ojca i kundla a ona się zniszczy
-
Nagle przyszedł mój ojciec. Wrzucił do mojej klatki moje szczeniaki. Schowałam je za siebie, a na człowieka zaczęłam warczeć.
- Dlaczego mi to robisz?
- Jestem zły. A źli robią złe rzeczy. Czy wyraziłem się jasno?! - spytał z ironią
Po chwili odszedł.
__________
Są nieśmiertelni..
-
Weszłam do budki gdzie byli czarodzieje. Podkradłam się od tyłu udusiłam ojca Liny. Rozszarpałam go.
Zaczęłam gryźć drugiego. Ale mnie odrzucił.Wstałam i się na niego rzyciłam.
Ugryzłam go w szyję. Przebilam tchawicę. Udusił się.
Klatka zniokła.
wyszłam z budki kulejąc.
Lina była wolna
Powiedziałam-Uciekaj-gdy zobaczyłam innych ludzi.
-
..
_______________________________________
teraz to mówiusz
ALe nie komplikuj
Bo zostaniesz na dożywocie
-
...
__________
Wiem, jakie ma być zakończenie.. Wole zostać na dożywocie, bo mi ktośki pomogą.
-
Usiadłam w kącie. Wątpiłam w to, żebym kiedykolwiek się stąd wydostała. Nagle coś się zaczęło dziać. Spojrzałam na szczeniaki. Wszystkie zaczęły lekko świecić.
Gdy szczeniaki urosną już, spójrz.
Moce dostaną.
A więc nie dziw się, że świecą.
___________
Nie zrymowało mi się..
-
Zaczęłam zabijać ludzi.Jeden po drugim.
______________________________
Nie to ni teraz każdego bd zabijać
-
Nagle szczeniaki zaczęły mocniej świecić. Coś huknęło. Klatka się rozwaliła. Czarodzieje zniknęli.
-
Podbiegłam do szczeniaków. Przytuliłam je. Gdy niektórzy ludzie zaczęli się przebudzać, uciekłam.
-
Wyszłam
-
Weszłam.Zauważyłam stoisko z czymś podobnym do zbroi tylko że było drewniane lub sztuczne.
*Mogą mnie złapać...Wiem!*-podbiegłam do budynku z napisem " Pupilkowo".Weszłam i znalazłam obrożę.Wsunęłam głowę.
*Uff....Na szczęście jest luźna*-szybko wyszłam z budynku.Podeszłam do stoiska z drewnianymi zabawkami.
*Jest mieczyk!*
Podkradłam się i triumfalnie wybiegłam z mieczykiem.
-
Dozorca wniósł ją i włożył do klatki.
" Znowu to samo.. " pomyślała.
Zwinęła się w kłębek.
-
Weszła. Była tu pierwszy raz.
-
Wstała. Zaczęła gryźć klatkę. Jednak nie chciała się rozwalić.
-
Rozejrzała się. Zaczęła spacerować między klatkami.
-
Schowała się w cieniu klatki.. Rozpłakała się cichutko..
-
Zauważyła wilczycę w klatce. Podeszła do niej.
-A ty co tutaj robisz?
-
- Em.. - szepnęła - Czekam, aż ktoś mnie uwolni.
-
-Hm... Wiesz gdzie jest klucz? Ludzie tym otwierają klatki. Chyba.
-
- Dwunodzy noszą je przy sobie. - mruknęła
-
- Accio klucz. - mruknęłam
Klucz podleciał, ja otworzyłam klatkę. Wybiegłam z Zoo
-
-Można i takim sposobem to załatwić- mruknęła do siebie i poszła wgłąb zoo.
-
Wyszła.
-
Mężczyzna wciągnął ją. Brutalnie wrzucił do klatki i poszedł sobie.
- Znów tutaj.. Pięknie.. - mruknęła i ułożyła się w zacienionym kącie klatki
-
Ludzie wrzucili jakieś mięso.
- Nie.. nafaszerowali je czymś.. - warknęła, i wyrzuciła mięso przez kraty
Machnęła ogonem. Spróbowała się przeteleportować. Na próżno.
- Antymagiczne klatki.. wow, geniusze.. - mruknęła i spojrzała na klatkę obok
Był tam tygrys, widać że stary. Spojrzał na Karo.
- Witaj.. - powiedziała
- Cześć.. - mruknął - Jestem Cris.
- Karoiiina.. Od jak dawna tu jesteś?
- Od urodzenia.. a ty?
- Nie raz, nie dwa. Siedzę od dziś wieczorem. Nie pierwszy raz.
Skinął łbem.
- Nie da się uciec..
- Niestety
-
Weszła i niespiesznie spacerowała po zoo, szukając ofiar, ale jak na złość oczywiście nikogo nie było. Tylko jakieś zwierzęta w klatkach, ludzie gdzieś znikli. Jak zwykle. Zatrzymała się przed jakąś klatką i zobaczyła dosyć znaną sobie wilczycę.
-Jaki to piękny dla oczu widok - powiedziała ironicznie i usiadła przed klatką, nie patrząc bezpośrednio w oczy wilczycy. Otoczyła się również małym zaklęciem, by wiedziała, jeśli ludzi nadejdą.
-
Spojrzała na Blue.
- Masz jakiś problem? Zawsze wtedy, gdy mam problem musisz się pojawiać.. - warknęła
-
-Odważyłabym się powiedzieć, że to ty masz problem.
-
- Geniusz. Nie zauważyłam tego, wiesz?
-
Nudziła ją ta rozmowa. Wstała i odeszła, nie zaszczycając wilczycy nawet jednym spojrzeniem. Zniknęła między klatkami.
-
Siedziała w kącie.. "Posiedzę sobie. Ciekawe, ile ludzie ze mną wytrzymają" - pomyślała.
-
Wbiega do Zoo, widząc ile zwierząt jest w klatkach już sam nie wiedział czy się śmiać czy płakać z zwierząt które dały się złapać. Spacerował między klatkami i zobaczył lisa w klatce.
-Ty moje biedactwo zaraz Cię wypuszczę!-. Wydziera się na całe Zoo.
-
Słyszy wrzaski, podąża w ich kierunku i Aszli spotyka.
-Ty, ty chodź zobacz kogo ja tu znalazłam - szyderczy śmiech.
-
"Pięknie" - pomyślała.
"Anty-magiczna.. Bez magii!" - powiedziała z błyskiem w oczach.
Lekko, powoli, przeciskała się przez klatkę.
- HA! UWOLNIŁAM SIĘ! - wydarła się na całe Zoo.
- Ciao! - krzyknęła i wyleciała
-
-Poczekaj tylko lisa wypuszczę!- Za pomocą czarów zmienia materię klatki w wodę.
-Jesteś wolny! Dobra to kogo znalazłaś?
-
Weszła zobaczyła Ash i Blue, podbiegła -o cześć-powiedziała.
-
-Co tam?-zapytała.
_________________________
Ona pisała że się uwolniła xD
-
Rozglądając się zobaczył geparda.
-Gepard! wypuszczę Cię!- Znów wydziera się na całe Zoo.
-
Zobaczyła jakiegoś złapanego wilka podeszła -oj biedaku-powiedziała ze zdziwieniem patrzyła jak wilk odbiega, bał się.
-
Skinęła łbem Deferze.
-Tam są tygryski!
-
-taaa niezadługo koniec świata! skoro już wilk wilka się boi-zaśmiała się i rozerwała kraty.
-
-Wiecie co po wczoraj się świetnie czuje-powiedziała do Ash i Blue
-
-Mały wylew krwi czasem dobrze zrobi.- Powiedział zamieniając klatkę w wodę i głaszcząc geparda.
-Będziesz moim kotkiem no będziesz, będziesz.- Powiedział do geparda jakby się zwracał do małego kociaka.
-
-Taa to co robimy? niezadługo przyjdą tu ludzie-powiedziała.
-
-To zjemy ludzi, albo zamkniemy w klatki, możemy też usiąść a ja pobawię się moją mocą. O tygryski~
-
-Wybieram pierwsze...słodkie-podbiegła do Ash.
-
-Wypuszczę Cię!- I znów klatka się zamienia wodę.
-
-Fajna moc...ja używam tej- wykrzyczała *kakarazam* i klatki zmieniły się w kórz.
-
-Jedna z moich wczoraj odkrytych mocy-powiedziała-jest ich jeszcze 3-powiedziała.
-
Weszłam truchtem. Uśmiechnęłam się.
-
-Hm, to fajnie, o zobacz kolejny lisek.
-
Zobaczyła Laj-hejka laj-powiedziała a po chwili-pokazać ci resztę mocy-zwróciła się do Ash
-
-Może nie tutaj, za dużo tu lisów.- I pobiegł w stronę lisa.
-
Pobiegła za nim.
-
-Ooo no zobacz na niego!- Powiedział z czułością jakby zobaczył szczeniaczka rasy Husky.
-------
No co? Lubię Husky! xD
-
Podbiega do jednej klatki i wypuszcza małą sówkę.
-Sówka moja!
-
Podbiega do następnej klatki i wypuszcza czerwonego psa.
-Red też mój!
-----------
Wytwórnia towarzyszy <3
-
-Red?!
--------
Final Fantasy! xD
-
Podbiega do klatki z dużym żółtym ptakiem i go wypuszcza.
-Chocobo!
-
Wypuszczała różne zwierzęta, nagle zobaczyła człowieka -chyba mamy problem-powiedziała.
-
-Tak, Red! Mój Red, mój! - wywrzaskuję. Spojrzała na człowieka obojętnie.
--------------
Ty bierz Chocobo, ja Red'a xD
-
Paczyła jak zbiera się coraz większa grupa ludzi, po chwili poczuła coś jakby nóż wbił się w jej ciało. Zawyła cicho.
-
-Defera zrób z nim co chcesz, ja muszę uspokoić Chocobo!
--------
Taa jeszcze pójdziemy do wioski szukać Cloud'a xD
-
Dostałą furii, człowieka który to zrobił zabiła bardzo szybko.
-
-Red! - Red skaczę na ludzi.
-
Zobaczyła kolejnego człowieka skoczyła mu do gardła i zabiła.
-
-No już spokojnie, dobry Chocobo a teraz idź dziobać ludzi!
-
-hahaha boicie się mnie-wykrzyczała i patrzyła na uciekających ludzi.
-
-Red, idź zabijać z Chocobo.
-
-Chyba nic już tu po nas?
-
-No chyba nie-zaśmiała się.
-
-A tygryski uwolnione?
-
W jednej chwili zniszczyła wszystkie pozostałe klatki -teraz chyba juz tak- zobaczyła jak podchodzi do niej jeden tygrysek - taaa cześć mały-powiedziała. -tego biorę se sobą-powiedziała.
-
-Wow. Niezłą zabawę macie-powiedziałam patrząc
-
-Dobra ja już uciekam.- Wychodzi.
-
-Czekaj! - wybiega za Aszli małą sóweczką.
-
Wyszła wraz z tygryskiem.
-
Wyszłam.
-
Weszła, rozglądając się za klatką z lwami.
-
Gdy w końcu zobaczyła klatkę z lwami podeszła do niej, i ja otworzyła. Oczywiście ze wszystkich stron posypali się ludzie. Jeden celował do niej z jakiejś broni. Zanim zdążył do niej wystrzelić, naskoczyła na niego, przewróciła go, a ten rozbił sobie głowę o chodnik. Kilku innych skończyło podobnie. Reszta uciekła w przerażeniu.
-
Wyszła.