ała!- syknęłam...- moja tarcza chyba tego nie powstrzyma... Łapa była mocno oparzona. Zaczęłam ją leczyć. Po chwili było juz wszystko dobrze... - hahaha- usłyszałam jakiś śmiech... - myślałaś że to takie łatwe?? hahaha
Wszedłem do piekła z czystej ciekawości... tym niby strasznym miejscu było coś fascynującego co przyciągało jak magnez. Wszystko było tu ogniste, prócz... Chrona? Podszedłem do wadery. -Hej...
Spojrzałem do wody i zaoczyłem się. Cofnąłem się i zawroty mi przeszły. Z płoni wydobył się http://th09.deviantart.net/fs70/200H/f/2012/264/f/e/fe8e7b57b1202eb0fa454c250b75eb5d-d5fh7hc.jpg
-Demon, czarna krew bardzo się w życiu przydaję - uśmiechnęła się ironicznie i pacnęła łapą w wodę. Z poparzonej łapy zaczęła ciec krew. Kilka sekund później krew zakrzepła, a rana nie była bolesna.
-Co nie? Umiem zaskakiwać. A tak naprawdę urodziłam się w zwykłym lesie w zwykłej watasze. Nic specjalnego. Któregoś razu gdy się zraniłam odkryłam, że moja krew jest czarna. Zaskakująca opowieść czyż nie?
Wybiegłem zły na Krytsal, że nie odpowiada. Zatrzymałem się w ostatniej chwili. Pocałowałem ją. -Gdybyś coś wiedziała napisz w liście.-powiedziałem weselszy. Teraz już wybiegłem na dobre.
Tytuł: Odp: Ognisty Akwen
Wiadomość wysłana przez: Sierra w Maj 23, 2014, 15:33:17
Weszłam,a to było bardzo dziwne,ponieważ zawsze wlatywałam. Spojżałam na wodę -Idealnie...-powiedziałam do siebie.
Tytuł: Odp: Ognisty Akwen
Wiadomość wysłana przez: Sierra w Maj 23, 2014, 15:38:28
Udsiadłam na malym skrawku ziemi. Oczy spoglądały na gorącą i pomarańczwoą wodę. -Wyje...-chciałam zaklnąć,lecz powstrzymałam się z trudnością.-Mam to wszystko gdzieś!-warknęłam i wstałam gwałtownie.
Tytuł: Odp: Ognisty Akwen
Wiadomość wysłana przez: Sierra w Maj 23, 2014, 15:43:50
-Sory mamo,Sory...Ta...-przerwałam i głos mi zadrżał.Chciałam znów beczeć,lecz powsrzymałam się. Dałam kroka w stronę akwenu.
Tytuł: Odp: Ognisty Akwen
Wiadomość wysłana przez: Sierra w Maj 24, 2014, 08:23:16
Natychmiast odsunęłam łape od gorącej cieczy,poniważ okropnie sparzyło to moją skurę. Srobiłam kwaśną minę i dałam kroka jeszcze raz,tym razem przytrsymałam dłużej. Następnie wszystkie łaapy zatopiłam w wodzie,to był ogromny ból.Chciałam krzyczeć,lecz mój honor nie pozwalał mi. Chwile później ciało moje pochłonął ognisty akwen. Duch został na brzegu siedząc w tej sanej pozycji co moje ciało. Lampił się w gorącą wodę bez sensu i pusto. Duch po chwili wstał i wyleciał.
Kilkaset metrów nad akwenem pojawił się niewielki portal.Wyleciał z niego pustynny piach,a potem cała paczka wilków.Wśród nich była Lajna,Vailins,Razer i Gambit.Menmy o dziwo nie było.Została przeniesiona jedynie jej świadomość,a to oznacza,że obecnie znajdowała się w jednym z umysłów wilków. -Miały być góry!Góryyy!-wrzasnął próbując machać skrzydłami,lecz prędkość z jaką spadali uniemożliwiała mu nawet rozłożenie skrzydeł.
Otworzyłam oczy. Nie tu! Nie może. Policzyłam wilki. Brakowało jednego. Otworzyłam oczy. Po moich plecach rozlała się elektryczna iskra.Zobaczyłam lawę(czy co tamxd) utworzyłam wielkie pole trawy pod nami.Gdy dotknęliśmy ziemi zamknęłam oczy i rozłożyłam skrzydła. ~Kiedy tu przyszliście zbuntowaliście się i rzuciliście wyzwanie Nocy. Za brak szacunku zgniecie!-tatuaże zaświeciły czarnym blaskiem, a oczy "wywróciły się" zostawiając tylko białka. Koniec tego. Światło rozbłysnęło na całą krainę oślepiając blaskiem, każde stworzenie. Utworzyła się wielka dziura w niebie, a z niego zaczęły zlatywać stworzenia nocy. Każdy żywy wilk Dnia został złapany w szpony i uniesiony. Martwe zostały zabrane również. Żywi zostali byli zgniatani, mimo bólu nie pozwoliłam im tracić przytomności. Zwierzęta Nocy wraz z ciałami odleciały. Cisza i po chwili było można usłyszeć wielkie BUM! Niebo się zasklepiło, lecz blask nie ustawał. Wszelkie rany, które były na moich towarzyszach znikły i przeniosły się na skałę, gdzie wyryła się bitwa. Kolejna fala uderzeniowa zmiotła wszystkich z łap i zapanowała dookoła ciemność. Blask znikł, znów przywracając normalny przepływ czasu. Znów było normalnie. Ugięły się pode mną przednie łapy. Noc użyczyła magi, o której nikt nie wiedział. Padając na przenie łapy składałam pokłon. Chwilę tak trwałam, po czym zsunęłam się ze skały. Spadając w dół, rozłożyłam skrzydła. Wyglądałam dość strasznie. Wycieńczyło mnie to wszystko. Wylądowałam po drugiej stronie i ległam na ziemię. Zaczęłam szybko oddychać i zamknęłam oczy.
Uderzył solidnie głową o trawę.Z początku nie wiedział co się dokładnie stało,że akwen pod nimi się przemienił,lecz gdy spojrzał na Lajnę stało się wszystko jasne.Po chwili to co zobaczył odebrało mu mowę.Nic z tego nie rozumiał i nie wiedział,czy to co się dzieje na jego oczach jest oznaką do radości czy raczej strachu przed mocą Lajny?Nie tylko on to widział.Miny towarzyszy wykazywały,że to się dzieje naprawdę.Wkrótce to wszystko zniknęło równie szybko jak się pojawiło.Obserwował nadal niebo,mimo,że wyglądało już normalnie.
Podniosłam się ciężko. Użycie takiej mocy nie dość, ze poraniło ciało to i wzięło zastaw. Coś za coś. Noc mogła pochłonąć ich z przyjemnością, a jednak. Westchnęłam. Miałam pod sierścią(nie widzicie tych ran) potężne rany przechodzące od karku, aż po ogon. Były to pręgi bo "biczach". Mlasnęłam i podkulałam do Razera. -Nic wam nie jest?-spytałam i rozglądnęłam się. Grzywka swobodnie opadła mi na pysk i nie próbowałam jej zdmuchnąć.
Wylatując usłyszałam krzyk basiora. ~Iść ścieżką? Co ty ślepy? Odwróć się, zobaczysz ścieżkę, idź prosto, potem w prawo. I wyjdziecie-odezwałam się echem w akwanie.
Zaryłam w ziemię nosem, ale w ostatniej chwili stworzyłam sobie skrzydła. Inaczej skończyłabym ze złamanym karkiem. Usiadłam i rozejrzałam się. -Teraz wszyscy mają coś nie tak z głową.-mruknęłam pod nosem do Razera. Nie byłam w dobrym humorze. -A tak wogóle, to nie prosiłam cię o pomoc.-warknęłam w stronę basiora.
-A czy ja tobie pomogłem? Nie..porostu zabrałem przeciwnikom łatwą okazję.Szczeniak na polu bitwy,tego jeszcze nie było.Gdyby nie moje reakcja już dawno twoje truchło leżało na piaskach pustyni-odparł z wrednym uśmiechem ____________ hehehexD
Poczuł mocne ukłucie i pojawił się obok Vailins. -Całkiem nieźle,ale nie chcę tracić czasu na szczeniaka-odpowiedział i znikąd zjawił się Cerber.Towarzysz Razera. -Naprawdę tak ci śpieszno zabić wybawcę? __________ Nie komentuj!xD
Zaśmiałam się. -Nie mam zamiaru cię zabić, o Wybawco. Mam zamiar tylko zranić.-szydziłam. Towarzysz Razera wcale mnie nie przestraszył. -Czyżbyś bał się szczeniaka, że potrzebujesz pomocy?-prychnęłam. Znów zaatakowałam umysł Razera, tylko trzy razy mocniej. Jestem w tym coraz lepsza.
-Nie atakuj mego umysłu bo odwróci się to przeciwko tobie-powiedział i poraził Vailins prądem.Jego nad aktywne fale mózgowe zaczęły zakłócać tajną broń wilczycy. ______ Trochę się pobawimy i wpadniemy do wasxD
Poczułam jak przeszywa mnie prąd. Zabolało. -Brawo.-posłałam mu drapieżny uśmiech, i wokół swojego umysłu stworzyłam grubą osłonę. Ciekawe co teraz zrobi.
W ostatniej chwili uskoczyłam przed ogniem. Warknęłam na niego. Nie grał fair. -Walka ma być równa. Zero magii. Tylko kły i pazury.-powiedziałam obnażając kły
Trawa nagle runęła wprost do lawy i spaliła się. Został tylko kawałek na którym była Gambit. Robiło się coraz goręcej. Niedługo miała być "wymiana" lawy. Lawa powoli podnosiła się.
(Oj jesteście gupi!Q_Q ja zabieram gambit!Q_Q) Nagle przy Gambit pojawił się dziwny tajemniczy Basior,który pojawił się tak szybko jak i znikł,zabierając wadre na łąkę xD (musiałam xD)
Wykonał identyczny ruch i wzbił się w powietrze -Raz,dwa,trzy..-mruknął i poleciał w kierunku niebieskookiej.Nagle ujrzał,że trawa zniknęła.Dzielił ich krótki dystans i Razer chwycił jej skrzydło,po czym rzucił ją w kierunku lawy ________ Gambit twoją własnościąxD
-No cóż..Koniec zabawy.Przecież trzeba wybrać się na łąkę nieprawdaż?Przez ciebie się spóźnię,ale wiesz co?Bez ciebie będzie na tym spotkaniu o niebo lepiej-po tych słowach wilczycę tuż przy lawie uwięziła czerwona bariera. -Wyjdziesz gdy zrozumiesz kto tu rządzi i ochłoniesz albo zostań tutaj i podziwiaj piekielne krajobrazy.Spędzenie wieczności w piekle również może być ciekawe co nie?-uśmiechnął się chytrze i odleciał(wyszedł)
Zapuszkował mnie? A to frędzel jeden. Zaczęłam jak wściekła osa obijać się o barierę. Ciepło bijące od lawy było nie do zniesienia. -Zapłacisz za to.-powiedziałam na pozór spokojnie do Razera. Pożałuje tego. Prędzej czy później.