Mirabilis!
Tereny Pierwotnych => Las => Wątek zaczęty przez: Demon w Maj 21, 2013, 15:21:56
-
Błądząc po mglistych ścieżkach lasu można w różne miejsca dojść. Jednak jest takie jedno, gdzie to jest przejaw ludzkiego istnienia. Wkraczają w glisty teren, gdzie to drzewka tak skarłowaciały i wyrzędły, że można uznać za polankę kryją się pewne zgliszcza. Drepcząc po wysokiej ostrej trawie, gdzie to zawsze jest rosa, wytęży mocno wzrok można zobaczyć bar. Spalony stary bar, którego lata świetności dawno minęły. Lepiej do "środka" nie wchodzić, gdyż podłoga w każdej chwili może się zapaść, bele z sufitu zawsze mogą spaść. Poza tym harcują tutaj groźne zwierzęta. Strzeż się i unikaj tego miejsca.
-
Szedł skrajem lasu jakiś taki przygnębiony, niee... on był zamyślony.
Szczerze mówiąc, chyba po raz pierwszy za puścił się na skraj lasu.
Panowała tu mgła, mech pod jego łapami wydawał się chropowaty, jakby ususzony, chociaż panowała wilgoć.
Zauważył jakieś ruiny, podszedł bliżej.
-
Szedł dalej przed siebie, przestał zadręczać się myślami, jego sierść z wierzchu falowała przez delikatne muśnięcia wiatru. Stanął łapą na czymś co dawniej było chyba drewnianą podłogą, jednak nie był zbyt ostrożny i pod jego ciężarem deska się zapadła, drewno było aż tak spruchniałe, że Demon cały zapadł się pod podłogę.
-
Wybiegłem lecz zamierzałem tu szybko powrócić.
-
Weszła.
-
Tak jak to już zaplanował, gdy tylko miał chwilę wolnego czasu przybył to ruin starego baru, gdzie to właśnie podłoga pod nim się zapadła (jaki grubasek xd).
Szedł prosto w stronę baru, szedł... raczej biegł takim wilczym truchtem.
Wtem zauważył białą waderę.
-
Usiadła na trawie przed ruinami baru. Popatrzyła na basiora nic nie mówiąc.
-
*Na mroka to nie wygląda, będzie Arcanum* - pomyślał a że jakos zbytnio nie znał tej watahy to ani się nie bał ani nie cieszył.
Można powiedzieć że była mu obojętna obecność tejże białej wadery.
-
-Będziesz mi się tak przyglądać czy powiesz coś?- powiedziała.
-
-Raczej pozostanę przy obserwacji - mruknął.
-
-A więc podziwiaj dalej.
Wkroczyła na spróchniałą podłogę omijając dziurę. Była chuda i lekka lecz przez grube futro nie rzucało się to tak w oczy. Dzięki temu podłoga się nie zawaliła.
-
-Skąd jesteś? -zapytał chociaż spodziewał się chamskiej jakieś odpowiedzi, czy czegoś w tego stylu.
-
-Arcanum- mruknęła i przeskoczyła na pewniejszą część podłogi.
-
-Aha - ujął krótko i wszedł a dokładniej wskoczył bo wejść to tam zbytnio nie miał jak bo było nawet wysoko, do dziury gdzie kiedyś tam wpadł.
Podczas lądowania na ziemi zburzyło się trochę, no cóż lodować to on nigdy nie potrafił.
Nic sobie nie zrobił więc ostrożnie zaczął isć przed siebie.
-
Znikła za gruzami. Przed nią zawaliła się podłoga tworząc kolejną dziurę. Ominęła ją o poszła dalej.
-
Wchodził w coraz to gęstrzą ciemność, nic prawie nie widział więc stworzył małe ogniki, które koło niego leciały i oświetlały mu drogę.
-
Skradał się po nowo odkrytym miejscu, im dalej szedł tym bardziej czuł się dziwnie.
Tak jakby coraz bardziej otaczała go ciemna aura...
Ciemność stawała się coraz ciemniejsza, wiec dotworzył kolejne ogniki, by było jeśniej jednak zbyt wiele to to nie dało..
-
Wpadła do dziury w podłodze. Pod nią była pusta, czarna dziura, jednak coś się tam kryło.
-
Coś zgasiło jego płomyki.
-Co się dzieje! -warknął gdyż nigdy mu się nie zdażało że by mu ogień gasł.
*Czyżby moc mi słabnęła? Nie! To niemożliwe* pomyślał i był tego pewny, że nic mu mocy odebrać nie może.
Jednak szczerze mówiąc czuł się dziwnie, może jednak coś odbierało mu jego energie...
-
W kącie dziury była nieprzenikniona ciemność mimo, że kilka promieni słońca wpadało przez dziurę. Coś się tam poruszyło.
-
Zaświeciłem kolejne płomienie, jednak o wiele szybciej coś je zgasił, dmuchnęło tak mocno ze aż mnie cofnęłoo krok. Nie! To nie było mocny dmuch! Tylko to był taki odur, tak śmierdzący że nie mogłem wytrzymać i musiałem się cofnąć.
-
Wyskoczyła z dziury. Nie podobało jej się to. Przeszła kilka kroków. Kątem oka widziała, że coś wychodzi z dziury i zaraz zniknęło. Stała się niewidzialna.
-
Nie miał ochoty dłuzej przebywać w tym smrodzie, chciał wylecieć z dziury jednak coś go chwyciło za ogon i mocno targnęło w tył.
-Grr...!!! - zaczął warczeć i gryźć to coś co go trzymało za ten ogon.
Była to jak ręka ludzka, nie macka ośmiornicy, czekaj... jak ciało dżdżownicy tylko powiększone.
Niee, to coś ciągle przechodziło mutację i zmieniało ciało.
-Puszczaj mnei! -warczałem dalej.
-
Usłyszała jakieś warczenie. Nie była pewna co to jest.
-
Wyrwał się, a dokładniej ogon z objęć stwora, wytargało mu się przy tym ytochę suerści, ale co tam odrośnie.
Silną wolą sprawiłem jasność w tym podziemiu, tak jasną że biło nią z dziury na kilka metrów.
Stwór z tego co zauważył nienawidził jasności gdyż jego puste oczodoły nadeszły krwią i zaczął szykowaźć się do ataku.
-
Zobaczyła światło prześwitujące z dziury. Podeszła do niej i zobaczyła basiora.
-A ty co tutaj robisz?- Nie zauważyła stwora.
-
-Raczej to pytanie ja powinienem tob... -nie zdążył dokończyć gdyż stwór go pochłonął, po prostu przeszedł jakąś taką dziwną mutację, że Demona wciągło.
Teraz stwór przybrał ciało jakieś galaretki, gluta... no nawet nie qwiem jak to określić.
-
Wreszcie zobaczyła stwora. Cofnęła się. W tej dziurze był obcy wilk, mogła go zostawić, jednak tego nie zrobiła. Wskoczyła do dziury warcząc na stwora.
-
Wierciłem się w brzuchu galaretki, swymi pazurami próbowałem zrobić sobiie jakieś wyjście czy coś. Jednka ciało mutanta było tak elastyczne itp. że to nic nie dawało..
-
Skoczyła na stwora gryząc go w kark. Odgryzła mu kawałek 'skóry' jeśli to można tak nazwać.
-
Przez niby prześwitujące ciało galaretki widział wszystko co się dził na zwenątrz, troche a nawet bardzo rozmazane ale widział.
Zaskoczyło go to, że obca wadera mu pomaga.
Stwór zaczął się bronić i jakos odrzucił od siebie Chrone.
-
Wokół stwora pojawiły się pnącza, które go oplotły i odbierały energię.
-
Zobaczył pnącza, teraz po głowie przebiegła mu myśl by sie nie zaczęły zaciskać i go tam przyapadkiem w środku nie zgniotły.
-
Po kilku minutach pnącza zniknęły, a stwór przewrócił się.
-
Wolą sprawił żeby wyszedł z wnętrza stwora, był cały zaklejony czymś, czymś takim dziwny. Użył jakiegoś szybkiego czaru i znów wyglądał normalnie.
Spojrzał na waderę, która mu pomogła.
-Dzięki -powiedziałem do niej wielce wdzięczny, chociaż jakby się bardzie przyłożył do walki to by sobie sam poradził.
No cóż nie nalezał do wilków, uznających walkę, nie przepadał za nia itd.
-Jestem Demon - dodał i wyskoczył z dziury. Wyszedł z ruin baru i usiadł na leśnym podłożu,
-
-Chrona- mruknęła i wyskoczyła z dziury.
-
-Miło poznać -powiedział.
-
-Ja już idę - mruknął i wyszedł.
-
Wyszła.
-
wbiegła zabijała wszystkie napotkane zwierzęta.oczy były swiecące na niebiesko (tak jak na avku xD)
-
popatrzyła(xD) za sb. Wszędzie leżały zdechłe zwierzęta.lekko odzyskała swiadomosc.zaniosła wszystkie zwierzęta na jedną gromadę
-
wybiegła
-
Weszłam, powoli ruszyłam przed siebie. Byłam głodna i zmarznięta.
-
__________________
Jak chcesz to mogę wejść xD
-
________________________________________________
To chodź.
-
Dawno tu nie był i postanowił tu wpaść, po ostatniej przygodzie podziemiu nie miał zbytnio zamiaru wchodzić do ruin.
Jednak zobaczył jakieś wymęczone szczenię.
-
Usłyszałam jakiś szelest, przestraszyłam się ale nie uciekłam. Nie wiedziałam nikogo, nastawiłam uszu i nasłuchiwałam.
-
Ni stąd ni zowąd pojawiłem się przy szczeniaku.
-Nie zgubiłaś się przypadkiem? -zapytałem miło.
-
weszła.. podeszła do Demona i popatrzyła na małą waderkę
_________________
uwaga Śnieżka wbija xD
-
-Hej Blan, chyba się zgubiła - powiedziałem i spojrzałem na młodą.
_________________
ale szczeniak znikł :P
-
chyba....- powiedziała
__________________________
trudno.. ja zniknęłam :P Chrona i Jeida chciały mnie upić :P
-
____________________
I uciekłaś?
Jak mogłaś?
Ja bym korzystał z okazji jak częstują xD
-
____________________
nom uciekłam...
normalnie...
to idź korzystaj... :P
-
______________
nie chce mi sie xD
-
_________
leń... :P
-
____________________
tak trochę xD
-
_______________
trochę???
-
______________
no db bardzo xD
-
____________________
noo.. widzisz... i sam się przyznałeś.. :P
-
__________________
a co będę kłamał jak widać, że leń? :P
-
____________
no nwm... jutro nie idziemy do sql...!!
-
______________----
wiem, takicgh dni to ja nie zapominam
a nawet jak by się szło to bym nie poszedł
-
________________________
NO NIE I ZNOWU SPAMUJEMY...
-
______________-
ups, no trudno xD
-
_____________________\
mówi się trudno i żyje się dalej
żyje się dalej.. ołłł jeee. xD
-
________________
hahaha
głowa do góry, klata do przody i zapie***aj przed siebie xD
-
____________________
można tak tłumaczyć :P
-
______________
niom
(ooł jakie pedalskie zdrobnienie "niom" hahha )
-
________________________-
tiaaa.... :P może trochę
-
_________________
troche?
Bardzo -,- :P
-
____________________
masz rację... bardzo...
i wydobyło się z twojej klawiatury :P
-
_________________
tak, jakaś zryta ona jest i sama pisze takie pedalstwa xD
-
____________________
racja... bo klawiatury są wredne i nie piszą tego co my chcemy :P
-
______________________________
tak, wymyślają swoje własne bajki -,-
-
_______________________
trzeba zaprzestać.. bo się zbuntują !! xD nie no... zaczynam świrować ;P
-
________________________
Hah zauważyłem xd
jeszcze jakieś powstanie zrobią, strajk itp.
-
_________________________
powstanie komputerowe ;P
-
____________________--
klawiaturkowe xD
-
_____________________
dobra.. kończymy tu spamować??
-
__________________
no pasowała by, zresztą ja ogólnie kończę wieć ja kończę spam xD
-
- jak tu dotarłaś?- zapytała małą waderkę
-
Trochę się bałam:
-Mama mnie porzuciła... błądziłam po lesie i jakoś tu trafiłam...-powiedziałam cicho. Wybiegłam.
-
popatrzyła na wybiegająca waderkę... wzruszyła ramionami (jeśli to możliwe) i popatrzyła na Demona.
-
idziemy gdzieś?- zapytała
-
-Pasuje iść do tej biblioteki i zacząć robić coś dalej. - mruknął.
-
- taa.. pasuje... to chodź- powiedziała i wyszła
-
Wyszedł.
-
Weszłam.Odrazu weszłam na ruiny.Z nikąd nagle dobiegł do moich uszy dzwięk.Ba!To nie był dzwięk to było zawodzenie jakby ducha więzionego tutaj.Wyszłam z ruin za ruinam lezał szkielet.
-
Nagle zza ruin wyszedł duch.Jego włosy,ale to nie były włosy to był przeźroczysty płomień na jego głowie.Zaczął zawodzić i wyć.Szkielet najwyrazniej należał do niego.Gdy się cofnęłam i byłam kilka metrów od szkieletu duch zniknął.
*-Więc to był duch.Muszę zacząć prowadzić śledzstwo.Ciekawe czy zacznie atakować.*
Dotknełam szkieletu.Duch był tuż nademną.Nie widziałam go był przeźroczysty.Zniknął gdy warknęłam.
Wyszłam,ale jeszcze tu powrócę.
________________________________________________________________________________________________________________________
Szkielet:
(http://w.wpimg.pl/0-0/FTW//3/a_f_jpeg_26717_szkielet__think390.jpeg.jpg)
-
Weszlam.Mialam worek.Ducha nie bylo , narazie.Wlozylam szkielet do worka i wyszlam.
-
Weszłam i przjrzałam sie ruinom.
-
Wyszłam
-
weszła..
-
Weszłam
-
chodziła spokojnie po lesie
-
*Nie wiedziałam co robić*
-
krążyła po lesie. Nagle usłyszała jakieś myśl;i
-
Krążyłam i krążyła aż kogoś zobaczyłam.
-
szła przed siebie...
-
*Hej*
-
odwróciła się usłyszawszy myśli
- hej- powiedziała do szczeniaczka
-
Wszedł.
-
popatrzyła jeszcze trochę na szczeniaczka i poszła dalej swoją drogą.
-
Spojrzał na brązową waderę.
-
poczuła obecność kogoś... odwróciła się powoli...
-
Usiadł spokojnie.
-
-yyy.. hej?- powiedziała trochę niepewnie
-
Wszedł, czując że tu spotka Śnieżkę.
I tak też się stało tylko, że po drodze spotkał jakąś czarną posturę.
*A to ten pewnie co na drzewie koczuje* - pomyślał i podszedł do Śnieżki.
-Cześć - powiedział.
-
-Hej.. - powiedział niechętnie, swym naturalnie nieprzyjemnym głosem.
-
popatrzyła na basiora z lekkim zdziwieniem
- hej- powiedziała do Demona
_____________________
qurde to e mnie wnerwia
-
*O on mówi, a nie tylko myśli* no szczerze Demon się zdziwił słysząc nowego ale w sumie się ucieszył.
-Witam - skierował się tak jakoś oficjalnie do basiora - Jestem Demon -dodał, no jakoś tak się już nauczył, że pasuje się przedstawić.
Usiadł obok Śnieżki i patrzył na czarnego samca.
-
- a ja Śnieżka- powiedziała dalej trochę zdziwiona
-
-Enoir. - powiedział bez uczuciowo.
-
-Yhy - mruknął i nie wiedział co dalej, jakoś tak dziwnie czuł się w obecnści tego basiora.
______________________________
O kurde, ja tu jestem nielegalnie... przecież jestem w lodowym królestwie, a nie woln być w dwóch miejscch na raz, zapomniałem...
Możemy zrobić taki wyjątkowy wyjątek i żebym tu został? pleaseeee
-
Znudzony wyszedł.
Róbta co chceta ._.
-
popatrzyła jeszcze na basiora...
_______________________
przymrużymy na to oko :P
ejj.. masz jedno miejsce na moc do wykorzystania... weź sobie klonowanie to będziesz mógł być w dwóch miejscach legalnie :P
-
Popatrzył na basiora a potem się położył.
______________________
Nie... ja tam planuję wbić coś innego tylko zbytnio nwm co...
ożywianie rzeczy nieożywionych?
Ożywianie trupów?
nieśmiertelność?
chyba to ostatnie xD
-
_________________
a ja sobie planowałam wziąć kiedyś rozmawianie z gwiazdami... :P
-
_____________________
a właśnie... mogę sobie wziąć jedną moc?? Bo miałam siedem a potem wygrałam w konkursie...
-
______________________-
A bierz dodawaj xD xD
-
- to co robimy?- zapytała
_______________________
thx.. tylko sobie wymyślę... bój się :P
-
-Idziemy stąd nad jezioro? -zapytał tak bo dawno tam nie był itp.
-
- no dobrze- powiedziała i wyszła
-
Wyszedł
-
__________________
nie masz co robić i się kolorkami bawisz?? :P
-
_________________
no dokładnie tak xD
-
_______________________________
:P
-
wyszłam
-
weszłam.szłam wąską dróżką.nagle zauważyłam dziwne zioło. podeszłam do tajemniczego drzewka.poznałam od razu ze to była marichuana
-maryśka! kocham cię!-zawrzeszczałam i wzięłam 3 gałązki krzaczka.
przypomniała mi się piosenka.spiewałam ją jak przygotowywałam marychę
Miałam 15 lat , gdy poczułam ganji smak ,nie wiedziałam , że można śmiać się aż tak .Spaliłam wtedy buty jak na pierwszy raz ,morda uchachana no i zwoła cały czas .Tempo życia się zwolniło , mam Saharę w ustach ,wszędzie tak daleko , a ja nie mogę ustać .Nie wiedziałam co jest ze mną tak do końca grane ,to od tego dnia zaczęłam palić kane .Tydzień później blant spalony pod moim blokiem ,znowu śmiechawka w chuj , wiara patrzy na nas z okien .Z klatki wychodzi pacjent , poprawiając włosy mówi :Takie ładne laski , a palą papierosy ?!3 dychy do setki , więc facet dosyć stary .Proszę pana to nie ćmiki tylko kany opary !Gościu nie skumał , bo przecież jest beretem ,już nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem .Z blanta kolejna chmura , kolejny mach ,oczy tak czerwone , że aż patrzeć strach .Potem dzień w dzień ta sama jazda ,blant za blantem się palił jak na niebie gwiazda .Styknęłam się z Małą , do tej pory ładujemy .Dzień w dzień baka i do tego piwka pijemy
Wiksa na bani już inna niż za małolata ,spróbować trzeba wszystkiego , nie tylko bata .Kiedyś wąsy potem lufy , bulet bongo ,jaramy Mary Jane dzień w dzień , na okrągło .To nic w porównaniu do palenia z rury ,wiksa jest większa , bo wciągasz większe chmury .I lecisz do góry , jesteś lekki jak piórko ,zamykasz oczy , kładziesz łeb na biurko .Spaliłeś z rury kane , wiksa wjeżdża Ci na banie ,w rezultacie masz na wszystko wyjebane ,takie sytuacje u nas dobrze znane i codziennie przerabiane .Jeden strzał na głowę , nie możesz dojść do siebie .Myślisz , że zaraz coś Cię od środka rozjebie .Potem podnosisz głowę i śmiechawka nie z tej Ziemi ,nie znam podobnego stanu i to się już nie zmieni .To nie nałóg tylko miłość do wielkiej tuby ,jedni biorą ją na raz , inni biorą mniejsze buchy .Sumując i tak wszyscy są spaleni ,w Mary Jane od pierwszego bucha zadłużeni i to się już nie zmieni , bo :Spaliłeś z rury kane , wiksa wjeżdża Ci na banie ,w rezultacie masz na wszystko wyjebane ,takie sytuacje u nad dobrze znane i codziennie przerabiane .
-
wyczarowałam ogień i podpaliłam papierosa.już po 5 minutach zaczęłam się śmiać z byle czego.
-
____________________________-
Nie znam Cię!
-
_____________________
Hahahah
A i Sierro wyczłapuj stąd bo jesteś w dwóch miejscach na raz xD
-
wyszlam smiejac sie z wszystkiego
---------
ups
bylam tak podekscytowana tym ze jaram ze wyjsc zapomnialam
-
Wszedłem krocząc pomału. Byłem tu pierwszy raz, a jednak bardzo mi się tu podobało. Nagle zobaczyłem ślady ludzi. Zacząłem się rozglądać czy ich tu nie ma. Gdzie niegdzie palił się jeszcze dym i delikatne iskierki z małych płomyków. Nagle usłyszałem jakiś szelest. Nastawiłem uszu. Zacząłem wąchać nosem po ziemi. Nic nie czułem. Nagle zza krzaków wyskoczyło coś. Nie mogłem tego zobaczyć, bo szybko zniknęło mi sprzed pola widzenia. Byłem czujny coraz bardziej, lecz dalej się nie pokoiłem.
-
Nagle coś trzasnęło. Zauważyłem strzelbę. Próbowało mnie namierzyć. Ale się nie udało. Zacząłem warczeć. Wybiegłem sprintem.
-
rachil wdreptała tu lekko nabuzowana -
porządny spacer zawsze pomaga mruknęła do siebie
-co teraz będziemy robić? rozejrzała się po lesie i zobaczyła jakies zabudowania
ruszyla w tym kierunku
-
-Cóż za majestatyczne miejsce..!-stwierdziła,biorąc głęboki wdech zachwytu,na co odpowiedziało w jej głowie jej alter"Dla mnie nic nadzwyczajnego,wieejee nudą.."
-Oh..Shandy,ale czy ty widzisz..ta tajemnica,ta niewiadoma która nas otacza to..-przerwała,słysząc ponownie głos w głowie"To nic innego jak coś , o czym nie chce słyszeć."
Tak właściwie to jakby z boku popatrzeć,można by stwierdzić że wadera rozmawia sama ze sobą,ponieważ tylko ją było słychać,w końcu głos w jej głowie,słyszy tylko ona.
-oh..jesteś okrutny,przecież ...oh!-zawołała nagle,rozglądając się za migoczącymi kroplami rosy."No w cholereeee...znowu się zaczyna,kobieto..błagam ja ciebie..zamilcz! nie dobijaj mnie"
-Ale Shandy..-westchnęła,siadając."Żadne "ale Shandy",weź sie nie podniecaj byle g*wnem."
-
-wyczuwam coś bardzo dziwnego-stwierdziła spokojnie,zatrzymując wzrok skierowany gdzieś w oddali.-sprawdźmy...-ruszyła(wyszła.)
-
Weszłam i przelotnie spojrzałam na jakieś ruiny na końcu polany. Ogarnęłam wzrokiem samą polanę. Nic się tu nie ruszało, oprócz delikatnie falującej na wietrze trawy, lekko klującej łapy.
-
Podeszłam do zgliszczy i szturchnęłam łapą stojącą belkę. Zachwiała się, ale nie przewróciła. Wkroczyłam powoli do środka i usiadłam na potłuczonych kaflach.
-
Weszłam do drugiej "sali" w której stały rzędy puszek, część była rozbita i wyjedzona do czysta. Wzięłam w zęby puszkę ze środka stosu i, niezbyt inteligentnie, wyciągnęłam ją. Odskoczyłam przed spadającą na mnie stertą konserw, które rozsypały się na podłodze. Wyniosłam mój pojemnik na zewnątrz, upuściłam go na trawę i zaczęłam się zastanawiać, jak go otworzyć.
-
Wyszłam z puszką w zębach, szukając miejsca, gdzie będę mogła ją rozbić i zobaczyć, co jest w środku.
-
Weszłam i od razu skierowałam się do ruin, celem zebrania i wyjedzenia większej ilości słodkiego czegoś.
-
Weszłam do ruinek i wzięłam puszkę z tych na ziemi. Zastanowiłam się, czy tutaj nie ma czegoś, czym mogłabym ją otworzyć. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nic twardego jednak nie znalazłam, a że nie chciało mi się biegać w tę i nazad do tamtego budynku ze słupami, więc wyszłam nie biorąc puszki.
-
Weszłam i skierowałam się od razu ku puszkom z owocami. Usiadłam na trawie, wbiłam w denko szpony lewej, metalowej łapy i przekręciłam. Delikatnie, aby nie pokaleczyć pyska o ostre krawędzie, wyjęłam słodkocoś i zjadłam. Najedzona i zadowolona usiadłam na ziemi.
-
Wyszłam z postanowieniem kupienia sobie zwierzątka, które mogłoby mi towarzyszyć.
-
Nemhain powoli weszła na polanę z ruinką zasępiona. Od razu skierowała się w stronę miejsca gdzie były puszki. Nie było ich. W jeszcze gorszym nastroju obwąchała cały teren, ale nie znalazła słodkocosia. Było tu dużo innych rzeczy, na które jednak Nemhain nie miała ochoty. Zwinęła się w kulkę w kącie i po jakimś czasie zasnęła.
-
Nemhain obudziła się, przeciągnęła i skonstatowała, że jest głodna. Przeklęła zniknięte puszki cłodkocosia i wyszła coś zjeść.