Mirabilis!
Tereny Pierwotnych => Bagno => Wątek zaczęty przez: Rebeka w Luty 20, 2013, 13:44:05
-
Jest to miejsce mroczne... Wszyscy go unikają ponieważ, gdy się do niego wpadnie to długo się brzydko pachnie.
(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/162065.jpeg)
-
Weszłam niedaleko bagna.
-OMG na serio tuu nieźle wali . - zaśmiałam się, ale przy okazji skrzywiłam pysk
-
weszłam i zatkałam nos.
- przypomni mi ktos dlaczego tu jesteśmy?
-
-Bo nigdy tu nie byliśmy - uśmiechnęłam się i zatkałam nos
-
Chyba Demon znów się zgubił... - powiedziałam żartując
-
Wszedłem tiptopami - omom...śmierci i to tak nie miłosiernie- powiedziałem z zatkanym nosem i to tak śmiesznie brzmiało.
-
-Nawet są takie jakby opary z tego smrodu -powiedziałem nie odtykając nosa.
-
i wiesz więcej tu nie przyjdę.-powiedziałam- ehh szkoda że nie mogę się zemścić na Demonie. zrobię to kiedy indziej.
-
-Wiecie co, zobaczyliśmy te miejsce, zmykajmy stąd, chodźmy może nad Jezioro. -powiedziałam błagalnie
-
Zgadzam się w 100%- odpowiedziałam i szybko wybiegłam
-
Wybiegłem
-
Wybiegłam za nimi.
-
weszłam
-o kurde ale tu wali!
weszłam
-
*wyszłam
-
Wszedłem. Śmierdziało tu strasznie. Chciałem z tąd wyjść. Ale byłem tak zafascynowany tym miejscem, że zostałem.
-
Wyszedęłm znudzony.
_________________
piszę za kwiecień 4
-
Wszedłem. Nudno mi było. Chodziłem tak tylko, żeby chodzić. Wyszedłem.
-
Pojawiłem się tutaj, nie wiem dlaczego?
Coś tak jakby mnie zaczarowało.
-
Coś szybko przeleciało obok mnie, tak szybko że nawet nie zauważyłem co.
Gdy się chciałem odwrócić ziemia pode mną się zapadła, wpadła pod ziemię.
-
Gdy tuman kurzy opadł wstałem i otrzepałem się.
Byłem głęboko pod ziemią.
-
Spojrzalem w górę, nie podobał mi się pomysł z tym, zebym tutaj był.
Podleciałem do góry i wyleciałem z bagien.
-
Zbiegła skoczyła na gałąź.
-
Zeskoczyła i wyszła rozglądając się.
-
weszłam
Myślałam że zemdleje od tego zapachu. Od razu zatkałam nos.
-
Przeszłam się kawałek. Chciałam przejść sie dookoła bagna, ale zrezygnowałam i zawróciłam w stronę wyjścia.
wyszłam
-
Weszłam. Stapałam ostrożnie po rucjomym terenie.
-
zapach był okropny
-Jak tu można mieszkać-powiedziałam z obrzydzeniem.
-
Nie mogłam wytrzymać.szybko wyszłam.
-
Weszłam i zaczęłam się rozglądam, lekko wstrzymując oddech...
-Tsa, ciekawe do czego ja o mam nabrać...-Mruknęłam i zauważyłam coś odbijającego się w lekkim słońcu...
-Łał, powinnam częściej marudzić-Powiedziałam podchodząc i łapiąc małą buteleczkę, lekko zabłoconą.
-
Nabrałam pięć kropli i szybko wybiegłam.
-
Wszedł i poczuł ten okropny bagienny smród. No idealne miejsce na test dla Scar.
-
Wbiegła.
-No hej. Zaczynamy?
-
-Cześć - powiedział i się uśmiechnął.
-No pewnie, co będziemy zwlekać - powiedział.
-Podstawą u łowców jest dobry węch, szukanie tropów. Więc proszę, wykarz się na tym trudnym terenie - powiedział i łapami wskazał całą tą bagnistą "krainę".
-
-Dobra... a co mam tropić? xd
-
-Znaleźć jakiś trop, jakieś interesującej ofiary. - powiedział
-A tutaj raczej będzie trudniej niż na mokradła bo to miejsca w sam sobie śmierdzi... ale jakieś zwierzęta tędy na pewno kiedyś szły.
-
-Okey... -mruknęła i zaczęła węszyć. Wyczuła trop. Zaczęła iść wzdłuż niego. Schowała się w krzakach i zobaczyła czaplę. Przymierzyła się do skoku, czapla była żadko spotykanym zwierzęciem. Zaczęła bezszelestnie do niej podchodzić. Gdy czapla wyczuła co się szykuje zaczęła wzlatywać. Scarrece była szybsza i skoczyła na nią. Złapała ją za kark i podeszła do basiora.
-
Obserwował poczynania Scar z czaplą, no był pod wrażeniem, że zdołała schwytać tak zwinnego ptaka.
-No, no... nieźle - przytaknął.
-Chcesz to możesz ją zjeść - powiedział i zaczął iść przed siebie, wcześniej dając znak by wadera poszła za nim.
Dość szybko poszło to tropienie, szczerze miał nadzieję, że dłużej to zajmie, ale no cóż może trafił na urodzoną na łowcę samicę? Raczej tak.
-
-Zjem potem...
Wzięła czaplę w zęby i szybko położyła obok groty. Pobiegła za basiorem.
-
-Na szczurołapa nie trzeba dużo robić, więc jeden z dwóch etapów masz za sobą, teraz tak - powiedział i zaczął węszyć.
-Dość dawno temu szły tędy 3 ptaki, kaczka, żuraw i flaming. Poza ich zapachem są tu jeszcze inne. A Twoim zadaniem jest wychwycenie z tej wielkiej gammy zapachów, zapachu flaminga. - powiedział.
-
-Flaminga...? Hmm... -zaczęła węczyć. Od razu wyczuła zapach kaczki, oraz żurawia, ponieważ nie raz je łapała. Poczuła też przechodzące tędy inne zwierzęta, takie jak np. niedźwiedź. Był jeden trop, którego nigdy nie mogłą poznać. Podeszła w stronę tropu.
-To ten...
-
Podszedł bliżej, powąchał i spojrzał na nią.
-Jesteś tego pewna? A nie może jakieś inne zwierze? - zapytał podchytliwie chociaż dobrze znalazła, jednak on twardo na zewnątrz okazywał takie emocje by ją zmylić.
-
-Tak. Wszystkie inne tropy to znane mi zwierzęta.
-
-Ale, że wszystkie wszystkie? Na pewno? - dalej prowadził tą durną grę w podpuchy, jednak widział stanowczość w waderze więc odpuścił.
-Tak masz rację, to tyle jeśli chodzi o avans na szczurołapa - powiedział.
-No więc proszę, jesteś szczurołapem - powiedział właściciwe drugi raz to samo, ale no trudno.
-Dalej, czy na dzisiaj wystarczy jeden szczebel wyżej?
-
-Chce dojść jak najwyżej...
-
-Skoro tak to zaczynamy na tropiciela, to akurat łatwiej przyjdzie w lesie, więc chodź do lasu - powiedział i wyszedł.
-
Wybiegła za basiorem.
-
Wszedł, a za nim kroczyły niepewnie źrebięta.
-
Wleciała. Niezgarbnie wylądowała na miękkim podłożu.
-
Spojrzał na wściekle różową waderkę ze znacznym zainteresowaniem.
-
- Coś ty takk zdenerwowany?-powiedziała w powietrzu podlatując do młodego basiora.
-
Cofnąłem się trochę do tyłu.
-J-ja? -zapytał rozglądając się.
-
- Tak ty!-leciała za nim- Nikogo tutaj nie ma prócz nas-zaśmiała się- Jestem Sierra! A ty?
_____________
Słucham ^^
-
-Savi -burknął cicho, rumieniąc się i odwracając głowę.
__________
Co, co??
Słyszałaś coś? xD
-
- Dobrze Savi...-odwróciła głowe i zobaczyła znajomy krzaczek. Był to ten sam gdy mniejsza Sierra zapaliła- jaki on durzy...-zadziwiła się Sierra
______
Tak owszem ^^
Gadaj
-
Podążyłem za jej wzrokiem i ujrzałem jakiś duży krzak.
-Kto duży? -zapytałem nie do końca trzeźwo.
-
- To jest krzaczek maryśki,czyli marichuany. Byłam może starsza o Ciebie i zrobiłam sobie małego blancika-powiedziała podchodząc do krzaczka
-
-Blancika? -zapytał idąc za nią.
__________
O kur.. Zaraz mnie Niewidek zgarnie ;-;
-
-Tak...ale była jazda...a po tem jeki ochrzan dostałam...-powiedziała przyglądając się krzaczkowi-czasami chciałoby się jeszcze raz zapalić...
_________
Ja tylko pokazuje Ci okolicę ^^
-
Spojrzał na krzaczek łakomie.
-Spróbujemy...? -zapytał cicho.
-
-Kusząca propozycja...Widze że jesteś bardzo ciekawy świata-powiedziała z uśmiechem- Dobrze...możemy spróbować
-
Wszedłem. Zacząłem spacerować po nieznanym mi terenie. Ujrzałem Savi'ego z jakąś młodą waderą. Podbiegłem. -Ejj! Co ty tu robisz?-spytałem patrząc na krzak
-
- Dzeńdobry... Ja...j-j-aa tylko chciałam pokazać małemu tereny-powiedziała z uśmiechem typu ,,co tu powiedzieć,,
-
-Tak, i pewnie sobie zapalić po drodze?-spojrzałem na wadere.
-
-Nie! Skąd że znowu...ja tylko opowiadam małemu jak byłam mała...-powiedziała z fałszywym oburzeniem
-
-Tak, tak..-spojrzałem na krzak i zaczął palić się czarnym ogniem.
Wziąłem Sav'iego i wyszedłem.
-
-Shit...-zaczęła wędrować
-
_________
;-;
fuck, akurat musiałem zw c.c
-
Wzleciała i leciała powoli. Naglejej oczom ukazały się krzaczki podobne do marichuany. Podleciała do nich
-Jest ich więcej!!!-wykrzyknęła tarzając się w marichuanie.
-
- Muahahaha!- śmiała się robiąc skręty i pływając w maryśce. Gdy zrobiła zaczęła palić .
-Ale faza!!-krzyknęła i wleciała na pobliską chmure i wyleciała na niej.
-
;-;
Nie kuś. Miałem być dobrym synkiem c.c
-
A ja miałabym być dobrą córcią Lajny ^^ xD
-
._.
-
"-"
-
_______________________
*Sierrrra!!!!!!!!-wrzeszczy na cały świat!*
No wiesz co?! Jestem tak zła, że zrobiłam dziurę w ścianie! Ja już nie mam na to nerwów!
-
Laj,Ari już jest na łące i szykujke opieprz,ale jak Si przyjdzie xD
-
Wbiegł płacząc. Zatapiał się w błocie i upadał, ale brnął dzielnie do przodu. W końcu znalazł się na wysepce z krzaczkiem, który pokazała mu Sierra i dostał drgawek jak przy torsji ciągle zalewając się łzami. Płakał i płakał, jednak nagle jakby zabrakło mu łez. Czknął i przetarł łapą łzawiące oczy. Spojrzał na krzaczek.
A jeśli, to naprawdę jest tak wspaniałe jak mówiła Sierra..? Jeśli to rzeczywiście zadziała i uwoli mnie od wszystkiego co złe.? Czy nie wato spróbować?
Nie. Tato... Nie. Oni mnie nie chcą. Spróbuje. Co może się stać?
Wziął jeden listek i się mu przyjrzał.
-
Nagle przysłonił go ciemny cień z nieba. Uniósł głowę i pisnął z zachwytu. Nad nim szybowała czarna, dziwaczna istota wlepiając w niego swe przeraźliwie czerwone ślepia*. Stworzenie spikowało na dół do niego i usiadło po turecku też biorąc jeden listek.
-Palimy? -zapytało, zwijając go w rurkę i dmuchając w nią.
___________________
http://fc06.deviantart.net/fs71/i/2012/309/c/2/birdy_one_by_nataliedecorsair-d5k5425.jpg *
-
________
Yyyy.... Ale wiesz, że ja go spalilem?
-
Przełknął ślinkę. Pokiwał głową i dość nieudolnie zwiną swój listek.
-Ejjej... -przerwało mu- Chcesz palić jako wilk? Nie masz kciuków, głuptasie, lepiej przemień się w człowieka.
-K-kogo? -zapytał wpatrując się w stworzenie- W coś... Coś takiego jak ty?
-"coś takiego jak ty, coś takieg jak ty" -mruknęła istota wstając i wkładając rurkę w buzie- Nie. Ja- jesztem harpią-powiedziała dość nieudolnie, obracając się z zachwytem w okół własnej osi- Albo czymś podobnym. Chodzi mi o człowieka -spojrzała na niego z wyższością.
_____________
Tam jest tego mnóstwo C:<
-
Wszedłem niewidzialny. Nagle czarne pnącza rozwinęły się wokół łap szczeniaka i go unieruchomiły.
-Słuchaj, ja.. Przepraszam
-
Spojrzał na nią z zachwytem, po czym obrócił zawstydzony wzrok.
-Kiedy ja nie umiem...
Stworzenie prychnęło, po czym upadło na kolana drgając. Jej oczy zrobiły się jeszcze bardziej czerwone, a źrenice stały się jak u kota.
-Ojciec -mruknęło suchym szeptem, po czym wróciło do normalnej postaci wpatrując się w już "związanego Savioura" i stojącego przed nim Niewidzialnego.
Próbował złapać oddech. Maluch się dusił pod naciskiem, pnączy. Kobieta starcia głowę i zaczęła się obracać wokół własnej osi, widząc drgającego malca. W końcu dopadła roślin i zaczęła je rozrywać, to krzycząc to szepcząc jak mantrę:
-Ginie... Ginie!
-
Spojrzałem na stworzenie, po czym zrobiłem się widziany
Podeszłem do Sav'iego
-Przepraszam za to wszystko... Wróć do domu...
________
Jprdl...
1. Ja jestem Niewidzialny!
2. Jak ty możesz się dusić, jak ja tylko ci łapy owinąłem...
-
Upadł kaszląc. Spojrzał na Niewdzilanego, zapuchniętymi czerwonymi oczami, ale nie rzekł nic. Stworzenie odleciało skrzecząc.
________
A-aa... Nie, nie powiedziałeś, ze tylko łapy ^^
To zwierzę cię widziało.
-
Pnącza zniknęły.
-Oj... Przepraszam... -Spojrzałem na niego
-
Przełknął ślinkę. Znikną razem z Niewidzialnym.
-
________
Ou... Zniknąłem
-
Pojawił się.
Harpia już czekała z jointem w ręku, i obłędem w oczach.
-To co Savuś...? Phalimy? -zapytała podchodząc do niego zygzakiem na czworaka.
-Eee... Juncia, zjarałaś się? -zapytał przyjmując ludzą postać i siadając.
-Jaaa? Nieee! Coś ty, głupoty kadasz! -prychnęła i zaciągnęła się- AHHH...- westchnęła, wypuszczając dym nosem.
-
Pojawił się Ivo, nie dało się go ani zobaczyć, ani wyczuć, był na to za dobrym magiem. Bezszelestnie podszedł do Saviour’a i Harpii.
-
Kobieta, wywijając ręką podetknęła mu pod nos zawiniątko.
-Zaciągnij się -mruknęła, po chwili wybuchając śmiechem.
-Chyba... Chyba podziękuję.. -rzekł niezdecydowanie.
-Mięczak -prychnęła- Savuś się boi mamuciii? -znów się zaśmiała- No bierz, mały bierz, trzeba korzystać póki jest.
Ostrożnie wziął od niej jointa.
-To na pewno bezpieczne? -pisnął przyglądając się mu.
__________
Diabeł nie kobieta C:<
XD
-
Ivo przyglądał się im przez którką chwilę...
-Mam lepszy pomysł- Powiedział i pojawił się przed Savi'm. Złapał go mocno za futro i zniknął z nim.
-
______________
Skąd on do jasnej cholerki wie, ze jestem Twoim dzieckiem? ;-;
I tak całkiem z innej beczki. Miss, zobacz ile masz + w tym... xD
-
_______________________
To jest wymysł mojej chorej wyobraźni i on wie wszystko...
Ps: Widziałam... v.v
-
Wszedłem. Śmierdziało tu jak zawsze.
-
*Ale tu jedzie* pomyślałem.
-
Wyszedłem
-
Wszedł z płomykiem.
-Po co tu mi kazałeś przyjść? -spytałem się.
-
Płomyk coś "powiedział".
-Ta super powód.-powiedziałem sarkastycznie.
-
Coś jękotną.
-O nie tego już nie zrobię! -powiedziałem i wyszedłem.
Płomyk ruszył za mną coś "mówiąc".
-
Weszłam.
-Savi?- Powiedziałam i rozejrzałam się wkoło z myślą, że może jest gdzieś niedaleko, kiedyś coś tam wspominał, że chce tu przyjść.
-
______________
Widzę, że w końcu się zdecydowałaś na melanż ze mną! O^O
*leci na skrzydłach*
-
___________________
Ha-ha-ha... -.-
-
Wyszłam.
-
Wleciałam. Usiadlam na drzewie (xD)
-
Wszedł,a raczej wbiegł.Zauważył kilka przewróconych drzew.Korzystając z okazji rozpoczął biec przez ten "tor przeszkód"
Przeskakiwał leżące drzewa,krzewy,strumyki i całkiem nieźle się bawił.
-
Zauważyłam tego basiora. Westchnęłam i zeszłam z drzewa.
-Śledzisz mnie czy co?-powiedziałam odważnie.
-
Usłyszawszy głos gwałtownie się zatrzymał i wpadł na drzewo.Wstał i otrzepał się.
-Raczej to ja powinienem zadać ci to pytanie-rzekł basior spoglądając na Sierrę.
-
-Ja tylko łażę gdzie mi się podoba... A dziwnym trafem zawsze trafiam na Ciebie.-odrzekłam zblirzając się powoli do basiora.
-
Basior powoli szedł do tyłu jeżąc sierść na karku i nie pozwalając zbliżyć się waderze.
-
-I co tak się jeżysz... Tak, do szczęścia wystarczy mi zaatakowanie nienormalnego basiora-powiedziałam ironicznie skręcając w prawo ku załanemu drzewiu.
-
-Nienormalnego?!-krzyknął basior i zaczął biec prosto na wilczycę.
-
Wzbilam się w powietrze.
-Tak,nienormalnego. Wilk,który tchórzy i nie chce wyjawić swojej tożsamości jest nienormalny.-powiedziałam.
-
-Nie tchórzę!-wrzasnął Razer próbując doskoczyć do wadery,jednak bezskutecznie.
-
-To dlaczego nie zdradzisz mi imienia?-zadałam mu pytanie i podleciałam powoli do pustego pnia.
-
-Bo nie jest ci do niczego potrzebne,poza tym dlaczego miałbym je wyjawić akurat tobie?-zapytał basior zbliżając się do nieznajomej.
-
-Nie mówię o sobię...Mogłeś zachować się milej w stosunku do mojej matki-burknęłam
-
Jakiej matki?...-zapytał z ironią
____________________________
Ja ją pamiętam jakby coxD w lecznicy
-
-Chciała Cię zjaść... Szkoda że tego nie zrobiła-powiedziałam pusto.
-
-Masz na myśli tą białą wilczycę w tamtej chatce?Pfff niech się cieszy,że nie zatopiłem w jej ciele swoich kłów.-rzekł Razer
-
-Wtedy miał byś ze mną doczynienia-warknęłam cicho i spojżałam na niego gniewnie.-Poza tym nie miał byś z nią szans...
-
Uśmiechnął się chytrze.
-
-Wow...w końcu uśmiech...-powiedziałam ironicznie-To który to w życiu?
-
-Jeden z niewielu-odpowiedział krótko
-
-Aha... Jeej...Nie wiedzaiłam,żę umiem wywołać na kimś uśmiech...-powiedziałam pusto-Ale szkoda taż,żę to nie działa w drugą stronę...-mruknęłam smutno
-
wbiegła na bagna i od razu zaczęła grzęznąć w błocie , zmieniła się więc w sokoła i wzleciała w powietrze z góry zauważyła znajomą sobie parkę.
-
Westchnęłam ciężko na widok sokoła. Wywróciłam oczami.
-
Przechylił łeb.-A ci niby czemu jest smutno?-zapytał
-
-A czemu niby miałam się cieszyć?-zapytałam pusto
-
Nie odpowiedział na pytanie.Rozejrzał się i zauważył sokoła krążącego nad ich głowami.
-
-No właśnie... Nie znalazłeś żadnego powodu do radośći. -mruknęłam,z mojego oka popłynęła jedna ła łza,próbowałam ją zamaskować.
-
-Czy ty płaczesz?-zapytał się basior spokojniejszym tonem
-
-Nie... -oszukałam go a,ale potem stwierdiłam-Tsa...kogo ja oszukuję. TAK!-wykrzyknęłam-płaczę...Jesteś szczęśliwy?..
-
Rachil aż mało nie spadła z nieba, zachwiała się i natychmiast wyrównała lot.
Sierra płacze? jaki jest tego powód?
wilczyca zawsze uważała ją za bardzo wytrwałą silną waderę a teraz co ?
szok!
Chociaż żeby tak zasmucić Sierrę chyba naprawdę musiało stać się coś złego.
-
Położył uszy.-Nie...Ja,ja nie chciałem ciebie skrzywdzić....Nie płacz...
-
-Nie,to nie ty... Jak jestem smutna majacze jakieś bzdury...-powiedziałam spokojnie. Usiadłam na kłodzie.-Czasem brakuje mi normalnej siebie i dawnych czasów...Teraz wiem dlaczego Piotruś Pan nie chciał dorosnąć...-szepnęłam
-
aż mi się ten obrazek przypomniał XD
(http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2013/11/e88116552f5c677d9f4b4160b8c66f8b_original.jpg?1383498555)
-
Niue widać -,-
-
wait
._.
coś się skasztaniło
http://kwejk.pl/obrazek/1942544/ja-vs-dzieci.html o to XD
TAKI RAZIU jako ta babka i sierra jako dzidziuś nawet podobny tekst xD
-
xD
-
Każdy kiedyś dorasta.Ja,ty i wszyscy inni.Rozumiem cię,jednak nawet dorastanie przynosi korzyści.Możesz robić co chcesz,jest się niezależnym,ale co najważniejsze,można założyć szczęśliwą i kochającą się rodzinę.-powiedział Razer,starając się pocieszyć wilczyce,jednak basior sam posmutniał.
__________________________
HahxD
-
-Tsa...Ja nigdy nie będę miała rodziny.. Jesetm niodpowiedzialna,głupia,debilna,nielojalna i co najgorsze...jeszcze nawet nie znalazłam tego jedynego...-spuściłam łeb
-
-Masz przecież matkę,a co za tym idzie rodzinę.Jesteś młoda,na pewno kogoś znajdziesz..Walcz o to co masz,albo skończysz tak jak ja-
-
-Jesteś młodszy odemnie... Poza tym matka nie daje wolności...-zająkałam się- Ja chce własną rodzinę-szepnęłam.
-
Młodszy?Ja i tak za chwilę będę w twoim wieku.O ile dożyję.Matka natomiast się o ciebie troszczy i martwi,dba o ciebie...Co do własnej rodziny to jestem pewien,że będziesz ją miała-Basior nadal starał się pocieszyć waderę,choć im dłużej ją pocieszał,tym bardziej robiło mu się przykro.
-
-Ale jak ty będziesz starszy,to ja i tak będzę starsza...Zawsze jest różnica 1 miesiąca...-powiedzaiłam-Ahh..-westchnęłam- I tak nie będę szczęśliwa,więc nie masz o co się martwić...-Ustałam na kłodzie. Kłoda była śliska i a z moim ''szczęściem'' musiałam się poślizgnąć i wpadłam do bagna.-Aaa!! Pomocy!!!!-wrzeszczałam
-
Rachil nie ujawniała się usiadła sobie na krzaczku i przysłuchiwała się rozmowie
kto by pomyślał że ten wielki groźny czarnowłosy basior okaże się takim romantykiem?
-
kurde nie zdążyłam wysłać wiadomości a ty już się topisz w błocie!
-
Haha xD
-
Przerażony basior zauważył,jak młoda wadera wpadła do bagna.Nie wiedział co robić.Razer,jednak wskoczył jej na ratunek.Gdy był blisko niej krzyknął-Trzymaj się grzbietu!-
_________________________
xD
-
Zrobiłam tak jak kazał. Mój łeb był już pod powierzchnią bagna.
-
rachil już chciała się rzucić żeby pomóc ale zauważyła że wilki dają sobie radę napięła więc mięśnie żeby w najgorszym momencie pomóc.
-
Basior machając łapami znalazł się blisko ziemi-Wychodź!Już!-wrzasnął,jednak sam teraz potrzebował pomocy.
-
Łeb był cały czas pod powierzchnią. Brakowało mi tchu.W jednym momęcie zabrakło mi go i stałam się nieptrzytomna.
___________
Rachi ratuj -,-
-
Wadera nie reagowała.Basior był najgorszej myśli.Złapał ją za kark i wręcz wyrzucił ją na brzeg.
-
<rzucona na brzeg>
-
rachil zapikowała w dół próbując pomóc lecz basior już wyrzucił waderę na brzeg, zdezorientowana walnęła z całym impetem w ziemię,
-
Ratuj Raziego :.
-
Razer powoli tracił siły.Reakcja sokoła go wręcz zaskoczyła.Basior spoglądał w górę wdychając powietrze.
__________________________
Zginę jak bohater!xD
-
NIEEE!! ty musisz żyć!! RACHI RUSZAJ SIĘ SZYBCIEJ!!!!!!!!
-
warknęła i podbiegła w swojej wilczej formie do basiora.
uderzając w ziemię złamała skrzydło tak więc miała złamaną przednią łapę.
wbiła lekko swoje zęby w basiorowe futro i wytaszczyła go na brzeg.
(chciałam jakoś rozwinąć ale sierra na mnie wrzeszczy taki stres ;_;)
-
-Dzięki-odpowiedział w pośpiechu i od razu podbiegł do nieprzytomnej wilczycy
-
Dziękuję C:
-
-Słyszysz mnie?! Odezwij się!-krzyczał
-
Nic nie słyszałam, ponieważ jestem nieprzytomna (xD)
-
podążyła za nim
- nie martw się nic jej nie jest , tylko zemdlała.zabierz ją do lecznicy.
aha i następnym razem randkujcie w bardziej bezpiecznych miejscach .
mówiąc to odsunęła się w krzaki
-
Rachi -,-
-
Basior chciał rzucić na nią jakiś obraźliwy tekst,ale wiedział,że to nie jest odpowiednia pora.Zarzucił więc waderę na grzbiet i pobiegł w kierunku chatki,która zapewne była lecznicą.(wyszedł)
-
no co XD jestem dość cyniczna a z punktu widzenia mojego wilka tak to wygląda hłehłehłe.
-
<wyniesiona>
Bez komentusa -,-
-
odprowadziła basiora spojrzeniem
sama była przecież ranna a przez tą zasraną transformację poprzestawiały jej się kości
miała szczęście . nie można zmieniać się z jednej formy w drugą mając jakiś uraz na ciele. bo często prowadzi to do komplikacji.
nie czuła wprawdzie łapy ale uporczywie ruszyła w stronę lecznicy. podskakując na jednej łapie.
(wychodzi)
-
Wszedł trzymając w pysku szkatułkę.Postawił ją na jednym z pobliskich głazów i wpatrywał się w nią.Otworzył ją i tak jak powiedział Darl,był w niej ten sam naszyjnik,który nosił basior w dawnym klanie.Złapał go łapą i oglądał.
-Trochę inaczej go zapamiętałem...-
Razer zauważył na dnie szkatułki kawałek pergaminu na którym było napisane "Uważaj,ten przedmiot jak zapewne wiesz jest przeklęty i potrafi opętać.Nie pozwól by trafił w nieodpowiednie łapy.Zrób z nim to co należy~Darl"
-Zrobię..już nigdy nikt nie będzie przez niego cierpiał.-
Basior zacisnął go w łapie.
-Złe wspomnienia...złe myśli..złe uczynki..-
Wilk zamachnął się i wrzucił naszyjnik do błota.Błoto zaczęło wrzeć i rozprysło się na wszystkie strony,również na basiora.
Ten głośno westchnął i usiadł.
-Jak ja nienawidzę bagien....-mruknął do siebie ocierając oczy łapą
-
Wleciałam niewidzialna oczywiście. Spoglądnęłam na małą brązową plamkę,był to ten basior,ale zbytnio się nim nie przejmowałam. Wylądowałam na bezpiecznym skrwaku ziemi.
-
Basior był cały w błocie,choć nie przejął się tym za bardzo.Wstał i położył się na słońcu(nie dosłownie!xD),wygrzewając się.
-
Widząc że basior nie zwrócił uwagi na zgrzytanie łamiących się badyli pod moimi łapami zrobiłam się widoczniejsza. Podeszłam do jednego z wielu drzew i wyciągnęłam się o nie.
-
Ziewnął i przymrużył oczy.Położył się na plecach,przeciągając się.Spoglądał w niebo.
-
Wstałam i lampiłam się na basiora
xD
-
Basior miał znowu wrażenie,że coś się na niego patrzy.Leżąc nadal na grzbiecie otworzył jedno oko i rozglądał się.Na drzewie siedziała sowa i odleciała,gdy ten na nią spojrzał. Razer westchnął i odpoczywał dalej.
-
Przeszłam do drugiego drzewa,po przeciwnej stronie i znowu się lampiłam.
-
Razera zaczynało już denerwować to uczucie bycia obserwowanym,więc podniósł się.
-Kim,bądź czymkolwiek jesteś to spadaj stąd...
-
Zaśmiałam się cicho i usiadłam .
-
-Nadal tu jesteś...-powiedział basior wpatrując się w niebo
-
-Tak...-szepnęłam
-
-..więc możesz sobie odejść?-
-
-Nie.-powiedziałam.
-
-A to niby dlaczego?-zapytał i udał,że ziewnął ignorując źródło głosu.
-
-Bo tak mi się podoba-zaśmiałam się cicho.
-
-Ahaa...to bardzo fajnie...-
-
-Wszędzie są plusy i minusy...-
-
-Co masz przez to na myśli?-
-
-To,że mnie spotkałeś to nie znaczy,że może Cię spotkać coś złego...A poza tym,to wgl wiesz kim jestem?-wstałam i dałam małego rkoka w stronę basiora.
-
Odwrócił się w stronę ducha.
-Ależ oczywiście...Sierra..wiesz?Lepiej wyglądasz jako duch,ale i tak jesteś brzydka.Nie dziwię się,że ktoś ciebie zabił...Nie wytrzymał pewnie twojego towarzystwa hm...-
-
Jakbym była żywa tobym Cię już zabiła,ale dla swojego honoru nie zabije takiego świniopasa jak ty...Poza tym to niktby się nie odważył mnie zabić...-powiedziałam i szybko przeleciałam za basiora.
-
-Taaaak,ależ oczywiście...wszyscy boją się ciebie tknąć,ponieważ na pewno roznosisz jakieś choróbska....-
-
-Phi...odezwał się...Ciekawe od kogo niby się "zaraziłam" tymi choróbskami!?
-
-Od swej matki?-zaśmiał się(tak demoniczniexD),a jego oczy zabarwiły się na czerwono.
-
-No jakoś swojej matki nie widziałam kilka miechòw. Dopiero jak ty przylazłeś do watahy to się epodemnia zaczęła! Rośliny zaczynają już umierać jak przeczłapałeś ten wielki zad tutaj!-wykrzyczałam i miałam chcęć się z min "pobawić"
-
-Twe słowa ranią moją duszę!...-powiedział sarkastycznie
____________________
Mój tyłek wcale nie jest taki wielki -.-On jest puszysty!
-
-Oto mi chodziło! U...Nie mów mi,żę się jeszcze popłaczesz!-odparłam sarkastycznym śmiechem.
Jest wiiieeelkiiii!!! xD
-
-Łeeeee,łeeeee,łeeeee! jesteś taka niemiła!-
_________________________
Chociaż jest okazały!xD
Co do tych roślin to się z tobą zgodzę...zdarzyło się zjeść grochówkę..xD
-
Zaśmiałam się i tarzałam się po ziemi.
-Myślałam,żę jesteś twardy na docińki!-
.o. Nie podzielileś się :. Ty.....
-
-A zo..-basior złapał się za głowę i usłyszał jakieś szepty.
"Zaaaabij jąąąąą...Zaaaaaabij...Zróóób toooo..."
Razer stanął nieruchomo.Nie mrugał.Odwrócił się od wadery i bez słowa odszedł.
______________________
..Ty pierogu,idioto,słoiku,kapslu?xD
-
-Ale mi basior...Phi.-przychnęłam i wyszlam.
-
Jedno z najrzadziej uczęszczanych miejsc.Nieprzyjazne i tajemnicze.Bagna były idealnym miejscem na przemyślenie pewnych spraw.Przez całą drogę szedł,mimo że posiadał skrzydła.Co jakiś czas w oddali było słychać dźwięki przypominające krzyki. Usiadł pod najbliższą martwą wierzbą.Wiatr delikatnie powiewał jego sierścią,a on ze spokojem na pysku spoglądał w dal ,która była otoczona mgłą.Żab tutaj nie było.Owadów o dziwo też nie.Poparzenie wilka dała o sobie znać,więc Razer pokrył je okolicznym i powszechnym bagiennym błotem.Dało mu to ulgę. Czarne chmury zebrały się w myślach basiora. Nie tak miało być.Miało być to proste i bezproblemowe,lecz ostatnie wydarzenia znacznie utrudniły plan. Otrzymał ostrze,zbroję,skrzydła i doświadczenie.Był coraz bliżej celu.Zamknął oczy i rozmyślał.
-
-Czy musi się to stać?Nie ma innego rozwiązania? -pomyślał Razer.-Jeśli to się stanie będę musiał stąd odejść,a jeśli tego nie zrobię...będzie tylko gorzej. Najpierw muszę stać się silniejszy.Awanse u Rachil są najprostszą drogą-wyszeptał cicho.
-
Nagle usłyszał niepokojące skrzeczenie wron.Wstał i rozejrzał się dookoła.Nikogo nie było.Tak przynajmniej mu się wydawało. Po chwili usłyszał pluskanie wody.Nastawił uszy.
-Jest tu ktoś?-zapytał poddenerwowany.Chciał być sam,lecz los zawsze chce w jego przypadku inaczej. Zza wysokich traw wyszły trzy wilki.Średniego wzrostu,trochę mniejsze od Razera.Trzymały w pyskach sztylety,a sierść miały białą.Basior chciał tym razem uniknąć niepotrzebnej walki.Cofnął się o kilka kroków.
-Nie musimy tego w ten sposób załatwiać.Zapłacę wam,a wy się oddalicie co wy na to?-zaproponował Razer.
-Nie jesteśmy idiotami-burknął jeden z nich i zbliżył się do samotnika.
-Eh..a chciałem tego uniknąć-mruknął Razer i założył na siebie nową zbroję,a w jego pysku pojawił się miecz.
-My również.Masz okazję jeszcze się poddać-powiedział drugi z nich.
-I wsadzić mnie za kraty?Nigdy-odparł ciemnobrązowy basior.
W tym momencie rozpoczęła się walka. Razer zwinnie unikał ostrych sztyletów przeciwników.Tym razem polegał głównie na swojej zręczności.Zbroja okazała się bardzo przydatna.Była o wiele lżejsza i bardziej wygodna od poprzedniej. Powalił jednego z białych wilków na ziemię i przebił mieczem.Nagle poczuł silny ból na lewym boku.Chwila nieuwagi i basior oberwał.Nie przejął się i kontynuował walkę.Padł kolejny i został ostatni,który mimo widoku swoich martwych towarzyszy nie zamierzał uciekać.Samotnik zabłysnął czerwoną aurą i rzucił się na wroga.Ten w ostatniej chwili odskoczył i sam rozpoczął serię uderzeń. Razer upadł na ziemię,a do jego gardła została przyłożona broń białego wilka.Samotnik wyrywał się i zamiast w gardło,został cięty w pysk.Odepchnął przeciwnika i wznowił próbę ataku.Wpadli obaj do błota.Obcy wilk utonął,będąc podtapianym przez basiora. Razer wyszedł i rozejrzał się,oglądając pole bitwy. Białe wilki posiadały przy sobie sakiewki z monetami.Zapewne ktoś im zapłacił za ten zamach.Basior już nawet wiedział kto.Podniósł dwie skórzane sakiewki i schował je w swojej torbie,którą zabrał ze sobą w drodze na bagno.
-Przydadzą się-mruknął poplamiony własną i cudzą krwią.Rany nie były poważne,ale robiły wrażenie.Takie ataki nie zdarzyły się po raz pierwszy i Razer zdążył się do nich przyzwyczaić.Zawsze oznaczało to dla niego jakieś dochody.Skierował się ku wyjściu i wyszedł.
-
Wleciał. Nie było mu dane nic robić. Jedyne na co robił to nudzenie się. Wylądował delikatnie na drzewie.
-
Może i nie było tu za specjalnie ładnie. A do tego zapach nie był za bardzo ładny. Można nawet powiedzieć, że wręcz zrażał na przyjście tu, ale Nera to nie obchodziło. Bywał tu nie raz i juz się przyzwyczaił. Choć musiał przyznać, że nie za bardzo było można ominąć ten zapach. Siedział tak na tej gałęzi i rozmyślał. Nie wiedział co robić, ale cuż. Takie rozmyślanie nie było znowu, aż tak nudne. Można było obmyśleć różne sprawy itd.
Gałaź była sucha. Więc wstał i przeszedł w obszerne miejsce na drzewie. Było mocniejsze i bardziej wytszymalszed niż tamta gałąź. Znów zaczął rozmyślać.
-
-Może to jednak nie za dobre miejsce na myślenie.-westchnął zakryając nos łapą.
Smród, z każdą chwilą był coraz silneijszy. Wyleciał
-
Wszedł z orłem na grzbiecie przedzierając się przez bagna,a jego łapy były całe w błocie.Wokół niego krążyły stada komarów.
-Co za paskudne miejsce.Ech..Nie pachnie tutaj kwiatami,ale czego się spodziewać po takich miejscach-powiedział do siebie zatykając nos.Patrząc na korony obumarłych drzew nie zauważył pod sobą kałuży i wpadł do niej.
-Ohyda..-mruknął widząc swoje łapy i czując od siebie smród.Wypełzł z kałuży.
-Uroki natury normalnie!-warknął.Szedł dalej starając się ignorować komary.Nagle Vocis rozłożył skrzydła i zaczął lecieć wgłąb bagna.
-Vocis czekaj!-krzyknął Razer i pobiegł za nim.Ptak prawdopodobnie coś uwarzył.Coś czego wilcze oko nie dostrzegło.Ptak przysiadł na gałęzi martwej wierzby.Pod drzewem siedziało szczenię.
-Ej wszystko w porządku?-zapytał samotnik podchodząc do szczeniaka.Co robiło dziecko w środku bagien?
-Nic nie jest w porządku..-wyszeptało szczenię odwrócone grzbietem. Razer po głosie rozpoznał,że należy do wadery.
-Pozwól sobie pomóc-
-Odejdź..-
-Spokojnie,nie zrobię ci krzywdy
-One wciąż tu są.One nie lubią obcych..-
-Kto tu jest?
-Odejdź..proszę.One już wiedzą..
Razer spojrzał na nią zdziwiony.Nic z tego nie zrozumiał.
-Wiedzą o czym?
-
-O was..O was wszystkich..
-Wyjaśnij to.Proszę.Nic nie rozumiem!
-Za późno proszę pana.One już tu są..-
Samotnik rozejrzał się dookoła.
-Tu niczego nie ma.
-Ależ są..widzą,słyszą,czują...
Razer podszedł do niej bliżej,chcąc ujrzeć jej pyszczek.Dziwnie było rozmawiać z kimś,kto jest odwrócony grzbietem do tyłu.Pochylił łeb i spojrzał na szczenię.Jej pyszczek był pozbawiony wszelkich emocji,a wzrok był..pusty,pozbawiony blasku.Przypominała zombie,lecz sierść miała czystą i gęstą,koloru zbóż.Spojrzała w oczy Razera,a basiora przeszły dreszcze.Siedzieli tak w milczeniu,wpatrzeni w siebie.
-One chcą wszystkich.One nie odpuszczą..One są wśród was..-wyszeptała. Razer dotknął ją łapą,a szczenię rozpłynęło się,zniknęło nie pozostawiając po sobie nic.Nic oprócz naszyjnika z kawałkiem szafiru,który miała na sobie.Szafir lśnił niebieskim światłem.Samotnik usłyszał nucenie melodii tej wilczycy,które było prawie niesłyszalne.Jej śpiew był spokojny i piękny,niczym śpiew syreny.Mógłby słuchać tej melodii wiekami,lecz śpiew po chwili ucichł,a Razer pozostał sam.Smród tego paskudnego miejsca powrócił.Samotnik nie mając innego wyboru chwycił naszyjnik i zabrał go ze sobą(wyszedł).
-
Wkroczyłam na teren bagna. Widać było, że dawno nikogo tu nie było. Przekrzywiłam głowę i usiadłam na gałęzi wystającej z gruntu. Dziwne pierwsze miejsce do odwiedzenia sobie wybrałam.
-
Zauważyłam interesującą roślinę o pierzastych liściach i białych kwiatach zebranych w baldachim. Wstałam i podeszłam do niej.
-
Schrupałam roślinę i wyszłam, z zamiarem znalezienia bardziej uczęszczanych terenów.
-
Potrzebowałam ochłonięcia. A jakie może być na to inne miejsce niż bagno? Nikogo tu nie ma i nikt raczej nie przyjdzie. Ruszyłam na spacer, skacząc po spróchniałych kłodach.
-
- Ale nuuuuuuuuuuuuuuuuuda - jęknęła, włażąc na teren. Rozejrzała się i niby wyczuła czyjąś obecność, jednakże zignorowała to. Położyła się pod jakimś drzewem.
-
Znudziło mi się skakanie, więc zaczęłam szukać czegoś nadającego się do jedzenia.
-
Zwinęła się jakoś tak, że przypominała dużego kamienia. Po co ktoś miałby wiedzieć, że tu jest?
-
Wdreptałem, rozglądając się.
-
Mruknęła coś pod nosem i poruszyła się. Cóż to, ruszający się kamień? Nieźle.
-
Po chwili węszenia za jedzonkiem, zorientowałam się, że są tu jeszcze jakieś wilki. Po chwili natrafiłam na Iana.
-O nie, to znowu ty? Ze swoim przyjacielem Garethem? - rozejrzałam się - Gdzie on jest?
Po chwili dodałam z nadzieją:
-Może się zgubił? "Oby na zawsze" - drugiego zdania nie powiedziałam jednak na głos.
-
Spojrzałem na Nemhain bez zrozumienia, nie wiedząc kim jest, o co jej chodzi ani skąd mnie zna.
- Znowu ja? - uniosłem brwi, akcentując słowa. - Coś ci się pomyliło. Nie znam cię. - rozejrzałem się. - Skąd znasz Garetha? - spytałem, po zorientowaniu się w terenie zerknąłem na nią badawczo. Teoretycznie mogło chodzić o jakiegokolwiek Garetha, ale to raczej mało prawdopodobne, żeby tu w okolicy tak dużo Garethów hasało. Bynajmniej nie było mnie dość krótki okres czasu.
Dopiero po chwili przypomniało mi się, że demon rozmawiał z jakimiś waderami, zanim rozdwoiłem się i wyszedłem, będąc myślami w zupełnie innej okolicy. W takim razie dlaczego się mnie czepiała? Nigdy z nią nawet nie rozmawiałem, byłem w tamtej chwili z Karo.
- On nie jest moim... "Przyjacielem". Tylko bratem. Siedzi tam, gdzie chce, nie jestem jego niańką, nic nie poradzę na to, co robi. I nie, nie zgubił się nigdzie. Wbrew twoim nadziejom. - odczytałem bezbłędnie jej myśli. Co jak co, ale zmysł równowagi i orientację w terenie obaj mieliśmy na wybitnym poziomie. Pewnie jakaś część bycia demonem. Rozejrzałem się bezwiędnie. Mógłbym przysiąc, że czułem tu zapach Karo.
-
Wyczuła Iana. Bwah, gdyby wiedział, że ona tu jest to by się może odezwał.. ale nic, cisza. I w sumie dobrze, jeszcze by zaczął wypytywać co ją ugryzło czy coś.
-
-Jak to mnie nie znasz? Przecież niedawno byłam w lesie i ty też tam byłeś. Ale jeśli nie ma z tobą Garetha, to nie narzekam na twoją obecność w tym miejscu.
Usiadłam na kępie turzycy.
-
- Tak, tak, już pamiętam. - mruknąłem. - Można powiedzieć, że byłem wtedy w gdzie indziej, zajmowałem się czym innym. Nie pamiętam, żebym się przedstawiał, ani jak masz na imię. Jestem Ian. - ciekawe, czym podpadł jej Gareth... Demon uwielbiał wszystkich wkurzać, więc pewniakiem i tu mu się udało. Westchnąłem i przyjrzałem się waderze. Nie pamiętałem, żebym widział ją tu kiedyś, więc pewnie doszła, kiedy ja już odszedłem. Ciekawe, czy zna Karo... Znowu ją gdzieś zgubiłem.
-
Zaśmiała się pod nosem. Oj Ian, Ian, ryli? Nie rozpoznać Karo? Co to ma być?
-
-Och, w porządku. Ja jestem Nemhain.
______________
Ja sama nie wiem, czy spotkałam już Karo...
-
- Uhm. Miło poznać. - kiwnąłem głową. Rozejrzałem się. - Nie wiesz może... Nie widziałaś takiej szarej wadery o zielonych oczach? - gdybym miał ją sam szukać, to by z parę lat zeszło. Jak za dawnych czasów, tyle że teraz nie ma nawet medyka, do którego mógłbym Karo zaciągać. Chyba nie ma. Westchnąłem bezwiędnie. Ogarnąłem teren wzrokiem, nawet nie zauważając sporego wadero-kamionia o imieniu Karoiiina, jak zwykle myślami byłem daleko.
-
Stwierdziła, że nie ma sensu udawać kamienia. Ian prędzej czy później i tak by ją znalazł, chociaż bardziej obstawiała, że musiałaby czekać dobre kilka lat, zanim jej nerka by ją znalazła. Przeciągnęła się i usiadła, mlasnęła pod nosem i machnęła ogonem.
-
Odskoczyłam zdziwona.
-Ojej, ale mnie przestraszyłaś!
Po chwili dodałam:
-Hmmm... Spotkałyśmy się już?
-
Zastrzygłem uszami, zaalarmowany krzykami Nemhain.
- O... - mruknąłem, niezwykle mądrze zresztą, zauważając w końcu Karo. Jakoś tak czułem lekki ślad zapachu wadery, ale mimo wszystko nie chciało mi się wykorzystywać węchu na bagnach... Z dość wiadomego powodu. Podszedłem do wadery, nie na tyle blisko, by zachciało jej się zwiewać, być może myśląc, ze na nią napadnę i zaciągnę do jaskini, ani też nie na tyle daleko, by jej się ta ucieczka udała.
- Hej, szukałem cię.
-
-Och, to ja sobie może pójdę, skoro wam przeszkadzam. -mruknęłam i wyszłam chyłkiem, mając wreszciw nadzieję na upragnioną chwilę samotności.
-
- C.. coś zrobiłam, że aż tak oficjalnie? - parsknęła, po chwili przybierając poważny wyraz pyska, o ile takowy da się przyjąć.
-
- Eee... Ty mi powiedz. - przewróciłem oczami. Usiadłem, rozglądając się. - Co cię tak na bagna zebrało?
-
- Ot tak. Przecież wiesz, nerko, że ja lubię podmokłe tereny - mruknęła. Po chwili zniknęła i się pojawiła, ale blada.
- Rzeka - mruknęła i zniknęła.
z.t.
-
- Co? - wytrzeszczyłem oczy. Rozejrzałem się, ale jeśli miał to być żart i kryła się gdzieś tu, to jakoś się na tym nie poznałem. Wstałem i po chwili wybiegłem.