Mirabilis!
Tereny Poza Watahą => Pustynia => Wątek zaczęty przez: Rebeka w Luty 20, 2013, 13:57:13
-
Kanion znajduje się na pustyni, ale jest to miejsce, w którym żyją zwierzę. Z góry można wypatrzyć sobie jakąś ofiarę i zapolować.
(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/162637.jpeg)(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/141375.jpeg)
Żyją tutaj tylko wielbłądyi jakieś tam węże i gryzonie.
(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/164957.jpeg)
-
Weszłam i usiadłam na samym krańcu kanionu i obserwowałam dolinkę.
-
-Nudy, same nudy - pomyślałam i w mgnieniu oka skoczyłam z urwiska wprost na małego wielbłąda łamiąc jego kark. Pożywiłam się i wyszłam.
-
Wszedłem na kanion. Usiadłem i czekałem na resztę.
-Co za nudy. Nikogo nie ma.- nagle w dole zobaczyłem kilka wielbłądów.
-Będzie zabawa!- ucieszyłem się.
Skoczyłem na wielbłąda łamiąc mu kark. Wziąłem swoją zdobycz do jakiejś małej jaskini i tam ja spożywałem.
-
Weszłam
-
Weszłam.
-
Weszłam
- Chcecie poćwiczyć przed... Walką? - spytałam i dodałam - Kryształowa, pewnie będziesz musiała zabić kilka elfów
-
-Ale to ja naslalam czarnoksieznika więc nikogo nie zabije..
-
- Chodzi o to, że czarnoksiężnik ma pod władaniem zahipnotyzowane elfy. Będziemy starali nie zabijać ich, ale jak trzeba będzie... to.. no cóż, zrobisz to, co lubisz - uśmiechnęłam się
- Przedstawić wam mój plan? - zapytałam
-
-Nie musicie się z nim bić... Mogę odwołać to...
-
Przechyliłam głowę
- Ale kto powiedział, że będziemy się bić - uśmiechnęłam się tajemniczo - Mam inny plan...
-
-Idę poszukać Kosera - wyszłam w gory
-
- Kogo? - spytałam zaskoczona
-
Kosera?? a kto to??-zapytałam
____________________
sorka net mi się ścina
-
Jeida poćwiczymy?-zapytałam
-
Weszłam. Słychać bol ciche piski.
-Koser to ten czarnoksieznik. Nie zaatakuje wioski. Byłam u niego.
-
Warknęłam na Kryształową
- Oddałaś mu elfy...
Wybiegłam
*Śnieżka, za chwilę*
-
*okejjj*
-
-Co ? Nie !! Nie oddałam ! - powiedziałam zdenerwowana.
-
Weszłam i rzuciłam się na Kryształową. Rozdarłam jej torbę, z której wyleciało kilka elfów. Zasłoniłam je własnym ciałem
- Nie będzie obiadu - warknęłam
-
....
_____
Spadam oglądać Narnię ^^
-
-Moja torba !!! - Warknelam i rzuciłam się na Jeide, odgryzlam jej kawał skury i ucieklam z płaczem.
-
co?? chciałaś je zjeść?-zapytałam i zasłoniłam elfy powłoką z wody* nie do zniszczenia)
____________
narnia na jakim kanale??
-
wypuściłam elfy i zrobiłam taki ala samolocik.
tym dolecicie do swojej wioski- powiedziałam i wyszłam
___________________________
spadam szukać na jakim kanale jest narnia
-
------
Na kompie oglądam ;P
-
Weszłam. Torby nigdzie nie było. Zniknęła.
-Zaraz zniknę i ja.. -
-
Wyszlam ledwo z łzami w oczach.
-
Wszedłem.
-Okej to jest ten plan? Chcę w końcu atakować.-powiedziałem jeszcze bardziej zniecierpliwiony.
Z tych nudów, położyłem się na piasku i rozmyślałem.
-
-To dziwne nikogo nie ma.-powiedziałem sam do siebie i wyszedłem.
-
Weszłam.
-Są ślady.. -powiedziałam i szłam za śladami
-
Szłam, szłam .. (wyszłam)
-
Weszłam i szukałam moich rzeczy.
-Nie ma. Nnnnawet pistoleciku.. - poleciała i łza i wyszłam
-
Wyszedłem.
-
Weszłam z liskiem.
Stanęłam na szczycie kanionu.
-A teraz Kałabanga!-skoczyłam z szczytu
-
Leciała,leciała
-Ale to duże-powiedziłam zostało 500m do lądowania-mówiłam
-
________________________
zabijesz się??
-
-200,100-mówiłam_
_____________-
nie chyba
-
______________
chyba??? mam cię ratować??
-
-4,3,2 i 1-Byłam na ziemi-'BUMMMMMM' Odbiło się echo.
-ALe super.-powiedziałam
-
-Skacz!-powiedziałam do liska.
Lisek skoczył. Złapałam go.
-
Wstałam i wyszłam z liskiem.
-
Weszłam.
Stanęłam na szczycie.
Skoczyć czy nie.
Skoczę.
Skoczyłam w dół.
-
Weszłam, ponieważ przeczułam coś złego...
Zobaczyłam Lajnę i szybko rozłożyłam skrzydła,poleciałam za nią i złapałam ją.
______________
Nie ma tak łatwo...xD
-
Wbieglam.
Zobaczylam, ze Mistic uratowala Lajne i odetchnelam z ulga
- Lajna... - warknelam - Nie mamy czasu na twoje samobojstwa. Mamy gorsz problemy na glowie
-
Wleciałam z Lajną na górę...
_________________________________
Uuuuu Ktoś naśladuje Okami... :P
BRAWO <3
-
...
______
???? Jakie Okami? o.O
-
_____________________________________
W sensie postać z innego Forum (Moja oczywiście xD)
-
...
-------
A co takiego ta Okami robi?
-
__________________________________
Próbuje się zabić :P ...xD
Już 27 prób
-
-Ale ja tylko skaczę. Wczoraj skakałam i żyję-powiedziałam
-__________________
wczoraj te ż skakałam i co?
ŻYJĘ
-
Wyszlam
-
wyszłam
-
Schowałam skrzydła i wyszłam
-
Wbiegłam płacząc. Biegłam. Wbiegłam na szczyt kanionu.,
-
Wbiegłem.
-Lajno ! Proszę..
-
Wbiegl za nim !!
-
- weszłam....
Lajna- powiedziałam i podeszłam do niej
-
-Jeszcze krok a spadnę-powiedziałam
-
Zaczal szukać Lajny !
-
-NIEEEEEEEEEEEEEEE -wynrzyczał
-zostaw ją - warknął na Księżyca !
-
wzleciałam w powietrze. Stanęłam za Lajną...
- czy ty chcesz się zabić?- zapytałam
-
-Ja się boję! Ja nie daję rady! Boję się!-mówiłam. Byłam na końcu wzgórza.
-
-NIE LAJNO NIE ROB TEGO NIE MOŻESZ PROSZĘ CIĘ !!!NIEEE ROB TEGO !
-
-Jak chcesz, to najpierw zrobie to ja. - wybiegłem.
-
Nałożyłam łeb łapami.
-Ja się boję! Kocham was oby dwu!-krzyknęłam a łzy mi pociekły
-
- jejku!! - krzyknęłam
- Lajna uspokój się...- powiedziałam- musisz być spokojna i nie podejmuj pochopnych decyzji
-
-Ja to rozumiem ! Wiem ,że nadal go kochasz ,ale ja nie umiwm bez cb żyć .Nierob tego proszę!!
-
-Ja się boję! Idź go ratuj Śnieżka!!!-powiedziałam
-
Weszła.
-Cóż tu znowu za dramaty?- zapytała widząc zbiegowisko.
-
- Chrona wyjaśnię ci po drodze. Pomóż mi ratować Księżyca..- powiedziałam i wybiegłam.
-
Położyłam się w kłębek. Płakałam.
-Idź go Ratuj!-powiedziałam do Blanki
-
Wybiegła za nią nic oczywiście nie rozumiejąc.
-
Pobieglem w strone Lajny przytulilem ja !
-Wszystko będzie dobrze musi być !
-
Czułam się jak mała wilczyca.
-
Wylem cicho !
-
-Ja...ja... ja kocham was obu-powiedziałam
-
______________________
xD Mam go ratować jak się wylogował..
-
_______
Tak właściwie to gdzie on pobiegł? :x
-
_____________________
nie wiem... nigdy nie poszedł..
-
_________________________
miał gdzieś w góry ale ZNIKNĄ!!!
-
-Ja wiem ja wiem Lajno ..i cie rozumiem wkońcu nie da się odkochać tak z dnia na dzień jeśli tej to twoja największa milość ,ale ja też cie kocham i nie moge patrzeć jak cierpisz !
--------------------------------------
poszedl a to menda !
-
__________________
Przez wielkie M !!
-
--------------------
JEST NAD WODSOSPADEM !
-
_______
Gdzie?
-
Wyszłam
______________
zauważyłam
DObra idę!!!
-
WYBIEGŁEM
-
Wbiegłem nagle zatrzymując sie nagle 10 metrow od mojego brata.
-Wiesz z czym mi się kojarzy to miejsce .Z Umbra ,którego już nie ma -warknął
-Ile razy mam cię przepraszać ,byłem jeszcze dzieckiem !
-
Weszłam na palcach zobaczyłam Ariego i jakiegoś basiora.
-
-No tak dzieckiem ,ale cóż ja jakbym był wtedy przy tobie ..
-Ale cie nie było ,zostawiłeś mnie sam .Wiedzialeś ,że nie jestem dość odpowiedzialny by się nim opiekować ,ale jednak pozwoliłeś .To jest też pocześci twoja wina Nuriso -warknąłem przerywając mu - a nie tylko moja !
-
*Nuriso*-pomyślałam. Wystawiłam kły oblizując je z zieleniny.
-
Warknął na mnie po czym skulil się jakby chcial mnie zaatakować.
-A teraz jeszcze masz czelność tu przychodzić i mnie nenkać .Taka z ciebie Alpha jak z koziej dupy ,ser !
-
Wyszłam z cienia. Zaczęłam iść w stronę basiorów ciągle oblizując kły.
-
Nagle Nuriso wyprostowal się spoglądając na Lajne :
-A to kto ? Twoja wybawicielka czy co -warknął śmiejąc sie gromko.
Spojrzałem na Lajne nieco przerażony .
-
-Wybawiciela to ty bd potrzebował-warknęłam złośliwie
-
Nadal sięśmiał głupkowato .
*Czy on naprawde jest Alphą .Żal mi watahy.-pomyślałem
Nagle zwrócił się do mnie.
- Cóż widze ,że specjalnie nie przeżywasz śmierci Arabii -wymamrotał
Nagle przypomnialem sobie Arabie i zacząlem na niego warczeć .
-Won stąd poczwaro !!!!!!!!!!!
-
-Won z tych terenów!-warknęłam
*Arabia??*-pomyślałam zdziwiona
-
-Nie jesteś tu mile widziany ..!Nie masz prawa tu być !-wykrzyczalem nagle robiąc wielki mur.
- Tak bardzo się boisz ....
-
Popatrzyłam na basiora. Stanęłam z jego boku i mu powiedziałam na ucho.
-Radzę ci zwiewać bo twa przyszłość już przesądzona..-mruknęłam
-
-Lajno -wymamrotalem - musisz stąd odejść .Nie chce żeby ci się coś stalo.
Nuriso wyrwal sie od niej nadal nie spuszczając z Lajny oczu.
-Wprost idealnie ...
-
-Idealnie to bd..-mruknęłam chodząc w około Nuriso
Warknęłam tylko na Ariego.
-
Spojrzałem na nia z troską .Nie chciałem by jej się coś stalo .już bym wolal zginąć .
-Teraz ja ci odbiore to co kochasz -warknął szykujac się do ataku !
-
-A spadaj!-warknęłam. Odbiegłam kawałek.
-Masz się mścić??? A potem bd żałował.. -pomachałam łbem- Masz jakieś żądania?? Coć co można zrobić oprócz śmierci?? Chcesz coś?-pytałam
-
Spojrzał na nią zirytowany .
-Pyskata .Cóż widzę ,że mój brat ma bust .-podszedl do niej .Byl blisko za blisko !!!!
Warknąłem na niego, podbiegając .
-WARA STĄD JASNE !!!!!!!!!!!
-
-Pyskata??-warknęłam. Podbiegłam do niego i drapnęłam po pysku. Zostawiając blizny i rany. Odbiegłam.
Warknęłam i zawyłam.
-
Warknąl nagle ,kiedy przylożyl łape do rany po czym coś wymamrotał .
Nagle coś błysnelo zacząl biegnąc na Ljne z pazurami i wyszeżonymi klami .Zaaregowałem błyskawicznie przxyjmując cios z łap alphy .
Walnąlem łbem o kamień !
-
Zobaczyłam Ariego jak upada.
-Nie zabierzesz mi tego co kocham!-wrzasnęłam. Zaczęłam biec i płonąć. Skoczyłam na basiora wbijając mu kły głęboko w kark i powoli zamykając szczęki.
-
Zawył z bolu po czym swoją mocą niezwyklej szybkości strzepnął z siebie wadere po czym podeszedł do mnie i jedną łapą ujął mnie za szyje podnosząc .Wbil mi pazury w krtań.Zawylem z bolu po czym kopnąłem go w brzuch !
-
Spadłam z basiora. Podbiegłam do niego i kopnęłam go gdzie światło nie dochodzi.
Ugryzłam go w łapę i pociągnęłam po ziemi.
-
---------------------------
oki spoki ja spadam ,bo kuzyn przyjechał !
-
___________________
okey jutro skończymy ;)
-
..
A zabij ją !
-
_________________________________________
A sam się zabij debilu!
-
------------------------------------------
'-'
-
_____________
ćo?
-
Zacząl się turlac po ziemi unikając ciosów po czym wstanął na równe łapy ,szukając swojej ofiary .
--------------------------------------------
NICCCCC lUBIE TĄ MINKE xD
-
Warknęłam tylko i ponowiłam poprzednią próbę tym razem ze skutkiem.
________________
a ja tą ;)
-
Weszłam spokojnie ze swoją koszulką i liną. Rozejrzałam się niespokojnie. W powietrzu czułam, że coś się dzieje niedobrego.
-
___________________
nie pomagaj mi tylko plisss!!!
Muszę się wyżyć na wymyślonym!!
-
Spadl na ziemie rozwaljąc sobie łape ,jednak przez swoją moc niczego nie czuł. rzucil się na Lajne mmiażdżąc jej łape.
------------------------------
Hueuheuhe najlepsze zawsze jest puszczanie oczka ;)
Oki spoki !
-
Zawyłam żałośnie z bólu. Odbiegłam kawałek i rzuciłam się na basiora. Kły wbiłam głęboko dotykając już tchawicy
-
Zaśmiał się głośno po czym pięścią walnął ją w brzuch .Nagle ,kiedy ja to zauważyłem rzuciłem się na niego podcinając mu łapy.
-
Poczułam uderzenie które mnie odrzuciło.
-Powiedz co chcesz!-warknęłam gromko podnosząc się
-
Poszłam w zupełnie innym kierunku. Widziałam walczące wilki, lecz nie chciałam im NA RAZIE pomóc.
Później pomogę, jak będzie trzeba w lecznicy.
-
______________________
Oki medyczko ;)
-
Warknął na mnie leżąc na piachu sturlając sie nagle waląc o głaz .Podbieglem .
-Chce jego śmierci -warknął wstając i zsyłając na nas burze piorunów.
--------------------------------------------------------------------------------------
Oki spoki sprzyda się pomoc !
-
-A oprócz śmierci?-warknęłam. Skrzywiłam pysk z bólu.
-
Przyglądałam się. Na wszelki wypadek włożyłam na siebie koszulkę ze smoczej łuski. Przyglądałam się im.
A tak propos, to czemu Ari tak mówi?
-
_______________________
Kursywa to co się dzieje z jego bratem a pogrubirenie to co mówi jego brat
-
-Nie masz nic co bym przyją wzamian za jego życie-warknął trafiając we mnie piorunami.
Zawyęłm po czym stworzylem lodową tarcze .Pioruny zaczely się wbijać w tafle lodu ,ktora chronila mnie i LAJNE !
- Jeśli tego chcesz !!!!!! Nigdy !
-
-A masz jakieś żądania?-próbowałam negocjować
-
Aha..
-
Wkuzrył się jeszcze bardziej na nas wbijając pazury w ziemie .Pod nami zaczeła się pokruszać ziemia ,robiąc wielką dziure .
- Nie sądze ..byś miala to czego tak pragne ..
-
Ziemia się pode mną osunęła. Powoli się wciągnęłam w górę.
-Mów!-krzyknęłam
-Dam ci wszystko co chcesz tylko go zostaw!
-
Poczułam, że coś z nimi nie tak. Wskoczyłam do "dołu".
-
-Dusza za dusze !-warknął sśmiejąc się.
Wiedziałem co ma na myśli i aż zagotowalo się we mnie .Doslownie .Rozwaliłem lodową tarcze cały w ogniach.
-NIGDYY
-
-Chcesz? To mnie zabij i masz duszę...Ale zawsze mogę się do czegoś przydać-mruknęłam
-
Usłyszałam jakieś krzyki. Szłam "dołem". Kiedy byłam już przy "końcu", zaczęłam się powoli wspinać na górę.
-
Niczego się już nie balem .Mialem nadzieje ,ze skończe z nim ,a co najmniej wypędze go z naszych terenow ,by nikomu już nic nie zagrażało .
Zmienilem się w demona śmierci .
Nuriso zaśmiał się po czym nagle poczułem ,ze coś się wbija do mojego umysłu.Zawylem z bolu padajac na ziemie .
-
Wystraszyłam się basiora, który nagle stał się demonem. Wybiegłam.
-
-NURISO!-ryknęłam-Zostaw go!!-krzyknęłam
Moje znaki na futrze zaświeciły na niebiesko.
Podbiegłam do niego i popchnęłam. Spadł on a ja byłam nad nim.
Wgryzłam mu się w łapę.
-
-Nic już nie wskurasz -warknął -nieśmiertelnego nie da się już zabić !
Nagle poczuł jak wadera wbija mu sie kłami w łapę .Zawyl z bolu jak nigdy .
*Coś jest nie tak* -pomyślałem
-
Zaświeciłam mocniej. Złamałam mu drugą łapę. Popatrzyłam mu w oczy.
-
Pzreciągną pazurami po ąłpach wadery po czym zrobił ogieg wstajac na łapach.Przerażony spojrzał na Lajne.
- To jest niemożliwe .Jak ty moglaś.
-
Nagle z oddali słychać było wilcze wycia.Bylo ich bardzo dużo.
Nuriso zaśmial się.
-Kiedy nastanie pelnia .Wataha powroci ,a wtedy dokończymy to co zaczeliśmy przed latami -wymamrotał oddalając się ,kulejąc.
-
-----------------------------------
musze leciec wzywa mnie lekarz ! xD
-
-Raczej wtedy się pożegnasz z życiem!!-krzyknęłam za nim.
Podbiegłam do Ariego i go mocno przytuliłam szczęśliwa.
-
PRZYTULIŁEM JĄ JESZCE MOCJEJ NIŻ ONA MNIE .tAK STRASZNIE SIE BALEM ,ŻE JĄ STRACE !
Widziałem jak basior oddala ją do sfory ,ktora liczyla dziewić wilkow
-To dopiero poczatek -wymamrotałem
-
-------------------------------------
Ja uciekam PAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ...Huehuehuhe dopiero się przygoda zaczyna !
-
-To początek końca-powiedziałam pomimo zmiażdżonej łapy.
-
_________________________
Oooo szkoda ;)
PAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPPAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
Wybieglem
-
Westchnęłam.
-CO ja robię? Chyba oszalałam..-powiedziałam i popatrzyłam na łapę
-
Zdrową łapą zaczęłam przerysowywać znaki z futra. Były one różne i dziwne.
-
Wbieglem innny ....Zupelnie inny..
-
Znaków przybywało a ja zaczęłam świecić.
-
Zaczęłam nucić piosenkę śpiewając coraz glośniej. Moje znaki były ukończone. Wstałam zpiachu i się otzrzepałam dalej śpiewając.
-
Spogladalem na nia niepewny po czym upadłem na ziemie warcząc !
-
Pomachałam łbem. Po czym usłyszałam warknięcie i szelest. Zastrzygłam uszami.
-
Upadłem na ziemie zakrywając uszami oczy .
-
Za wielkiej zaspy woloniły się sylwetki.
-Kto to?-powiedziałam
-
Siedzial przybity !
-
Postacie zbliżały się w moją stronę. Widać było że jest ich dużo.
-
Wstanął na równe nogi czując ,że zbliża się niebezpieczeństwo.
-
Moje znaki zaświeciły. Wystawiłam kły.
-
Podbiegł do niej !
-
Wybiegłem
-------------------
Musze bo trening ,ale po nim przyjde !
-
Powoli się cofałam mieli oni sporą przewagę. Szybko wybiegłam
-
Wbiegłem !
-
_________________
pytanie... mogę waść?? :P
-
--------------
Glupio się pytasz ...............!!! Zapraszam fiflaku xD
-
____________________
tylko nie fiflaku rodzynku :P
-
-------------
bO MI SIĘ PRZYPOMNIAŁA REKLAMA Z ALPEN-GOLD ...''Jest i mój rodzynek'' czy coś podobnego !
-
weszła ze Sierrą
- hej- poiedziałą do Arsera :P
-
-TO on-szepnęła do ucha Śnieżce
-
- kiwnęła głową do Sierry...
-
-Cześc -wymamrotal uśmiechając się szeroko po czym spojrzal na młodą wadere !
----------------------------------------------------------------------------
Uwaga mam kontuzje nadgarska i ledwo pisze xD Więc szybko nie będe pisał !
-
-Cześć-powiedziała do Ari'ego
--------------------
Dobrze napisałam hyhy
-
przeteleportowałam się bliżej Arsera
-
to jest Sierra- powiedziała
-------------------
xD.. ja suszę włosy.. i też piszę jedną ręką ;P
-
-Witam - stanąłem na baczność uśmiechając się po czym mruknąl -Ari jestem
Skierowałem się do Śnieżki..
-Co wy tu robicie??????????????????????
---------------------------------------
A ja kurde durny piwrdzielłem ręką o drukarke !!xD
-
Popaczałam na Śnieżkę
-------------------------
UWAGA!!!nie bd mnie przez 5 dni bo jade na zielonom szkołe
-
co robimy?? Stoimy- powiedziała
_______________________
okej... ja idę już.. bo wyjeżdżam na te turniej :P xD.. teleturniej :P
-
-ja niw wiem
-------------------
Papa :(
-
-Widze ,że stoicie ,ale powiem to nienajlepsze miejsce do stojenia wlasnie ,kiedy jesteśmy w takiej sytuacji - Wymamrotałem wskazując na tyły ,gdzie znajdował się daleko obcy wilk.
----------------------------------
Jade z tb !!!!!!!PAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
-
Popaczałam na tego wilka.
----------------------------------------------
Ze Śnieżką ?????
-
-Jesteś tu nowa ?-zapytalem młodą wadere uśmiechając się przyjaźnie po uczym położylem się wpatrując w nią !
--------------------------------------------
HUEHUEHEUEUEU ja bym wolał jechać z Śnieżką niż na ognisko ,bo tak to bd nudy :(
-
Przytaknęłam potwierdzająco
--------------------------------
musisz iść??
-
-Troche glupio ,że cie tak wypytuje ,ale jestem ciekawski.Jak tu trafiłas ?-Zapytałem nadal leżąc po czym położyłem łeb na łapach .
-------------------------
Jeszcze nie ,ale za jakieś 30 -1h już tak !
-
-Nie spoo ja też należę do ciekawskich...Czarownice napadły na wioskę..zabijały wszystkie wilki tylko ja wyszłam z tego cało...-poleciała mi łza
-
Wstałem .Bylo mi smutno ..
-Nie płacz -uśmiechnąłem się klepiąc ją po barku - będzie dobrze ...Jak chcesz moge zostać twoim kumplem i obrońcą ...
Zaśmialem sie salutując !
-
Zaśmiałąm się
-Dziękuję ci,zostań kim zechcesz...
-
-Będe jak twoj starszy brat - wymamrotalem wstając i się rozciągając po czym potknąlem się i uwadłem nabrzuch .
-
hhaha,nic ci nie jest-podeszłam do Arsera
-
-Nie nic ,co najwyzej znowu sobie uszkodzilem łape - usmiechnąłem się nieco zawstydzony.
*Dlaczego ja zawsze muszę się wypierdzielić*-pomyślalem
-
-niemusisz się wstdzic,ja też zawsze muszę sb narobić obciachu-powiedziałam z ironią
-
Niewidoczna wślizgnęłam się.(Weszłam)
Ukryłam się gdzies i próbowalam patrzeć na nich.
-
-Tylko ,że ty jesteś mloda i czasem sie zdarza ,a ja wole nie mowić -wymamrotałem nadal się uśmiechając !
-
-poczekaj chwilkę-powiedzialam i pobiegłam do krzaku dzikiej róży
-
Wyszłam z krzaka.
-Hey-powiesdzialam niezauwarzając małej waderki.
-
zerwałam różę.i pobiegłam ze strachem do arsera
-
Spogladałem na nią z zaciekawieniem .Nie mialem pojęcia po co ona tam pobiegła.Polozylem się na piachu wypatrując wadery !
-
-Cześć -wydukalem uśmiechnięty ,spogladając kątem oka to na Aylin to na Sierre !
-
schiwałam w łapkach różyczkę-popatrz-powiedziałam do Arsera.z moich łapek wyfrunęły motylki.róży nie było-kocham tak robić
-
rzuciłam wzrok na małą waderę.
-hey,jestem Aylin.-przedstawiłam się.
-
-Sierra-powiedziała z lekkim zaciekawieniem.
-
Rozejrzałam się.
-
Byłem zdziwiony jak to możliwe !Na moim pysku malowalo się zdziwienie.
-Jak ty to zrobilas ?-zapytalem
-
Kątem oka daleko zobaczyłam jakiegoś biało-czerwonego basiora,ale na zwracałam na niego uwagi.
-
-Ja umniem czarować!Mogę tak zrobić z wodą,mgłą i wszystkim!!
-
Wilk zblizył się.Teraz patrzyłam na niego zdenerwowana.
-
Popatrzyłam na Ay i na wilka
-
Wbiegł Niko i zaczął biegać za mną.Patrzyłam ciągle na basiora.Warknelam na niego.Podszedł o kilka metrów.Był bardzo blisko.
-Arser!Pilnuj Niko!-powioedziałam i podeszłam do wilka.
-
Spojrzałem na białego basiora po czym skierowalem spojrzenie na Sierre !
-Też ci coś pokaże -wydukalem wstajac !
Spojrzałem na Niko ..
-Co się dzieje ?
-
wstałam.
-co ty chcesz zrobić?????
-
Skoczyłam na basiora i ugryzłam go w kark.On zaczął mnie atakować i drapać.Byłam o wiele silniejsza.Więc atakowalam go.
-
Drapałam i gryzłam basiora.Wyrwałam mu kawałek skóry i rzuciłam dalej.zaczęła sie walka na powaznie.
-
W odruchu zrobiłam kulę prądu i poraziłam basiora.
-
Odsunąłem od walczących wilków Sirre i Niko po czym wydukałem .
-pÓŹNIEJ CI COŚ POKAŻE ,A TERAZ MUSISZ SIĘ SCHOWAC !!!
Warknął zmieniając się w demona po czym skoczyłęm za walczącymi wilkami !
-
basior upadł był ranny.
-Dzięki Sierra.-powiedziałam i oplułam basiora chamsko i poszłam w stronę Ari'ego.
-
-Nie ma zaco..to odruch..
-
Słaby basior ledwo wstał.Uciekł a ja za nim warknelam.zacisnęła zęby i zaczęłam go gonić.
*-Musze go zabić-pomyślalam*
-
Niem moglem sie zaczymać nadal bieglem przed siebie czując jak coś mnie wchalnia od srodka
*Demon *-warknąłem
-
Popatrzyłam na Ari'ego.*Coś złego się z nim dzieję*-pomyślałam Niko zabez[pieszyłam polem siłowym i ruszyłam za nimi
-
Wszystko dzxialo sie tak szybko .Z jednej strony byłem sobą z drugiej demonem ,ktory sie nie kontroluje !
-
Dogoniła basiora i pzrewaliłam go.zaczęłam go gryźć,drapać poprostu atakować.Powoli zabijalam go ,ale on nadal żył.
______________________________
będzie burzycza!
-
Teleportowałam się koło arsera.Biegłam za nim
-
Nagle się zatrzymałem wbijając pazury w ziemie ..
-------------
U mnie też burzyca bd !
-
Wilk wstał a rany zniknęły.
-
Stała w bezruchu
--------------
u mnie już była
-
Demon wyparowal ze mnie zostawiając tylko klebek myśli..
------------
Oki spoki
-
-Spokojnie...usiądź-uspokjajałam go.
-
Wilk biec do Niko.Dobieglam do niego pierwsza.
-Zostaw go !
Warknęłam i rzuviłam się na Basiora.
-
-zostań tu-powiedziałam do Arsera.pobiegłam do niko i Ay
-
USIADŁEM SŁUCHAJĄC SIĘ W GŁOS Sierry
-Moge ponóc !!!-warknal po czym poparzył wilka ogniem !
-
zatrzymałam wilka zaklęciem,poczym odrzuciłam go na sto metrów
-
Wstałem na rowne łapy i leniwie zacząl podążac w strone wilka parząc mu łapy !
-
NIE MIALEM POJĘCIA CO ROBIĆ !
-
Przybiegłam do Arsera
-
-Przepraszam cie za moje zachowanie ,ale cos we mnie stapilo -wymamrotałem !
-
-nie przepraszaj...nie masz za co.lepiej teraz coś wymyślmy zanim te bydle wstanie!!
-
- Zajme się tym -wymamrotalem bięgnąc szybciej jednak spojrzalem na waderke uśmiechając się -pomożesz ?
-
-W każdej chwili-pobiegłam z Arim.
-
Znowu wstąpil we mnie demon dodając mi siły .Rzuciłem się na basiora wgryzając w jego szyje !
-
stworzyłam kulę prądu i rzuciłam nią w wilka.
-
Byłam słaba.Położyłam sie na Ziemię.Zemdlałam
----------------------------
Wow burza idzie znowuu!!!!
-
Szybko zobaczyłem ,ze Sierra leżała na piachyu ,więc przegoniłem wilka daleko stąd i wziąłem na lapy waderke !
-
(niesiona)
-
Powoli weszłam wsłuchując się w odgłosy. Szłam po przestrzeni ze zwieszonym łbem nie zważając na wszystko. Miałam myśli które nie dawały mi spokoju.
-
Wybieglem przerażony z Sierrą na barku !
-
Szłam piaskiem. Myśli mi się kłębiły w głowie.
-
Wybiegłam
-
wyszła
-
Wyszlam
-
Weszłam i zaczęłam spacerować.Nagle za mna zaczął powoli zbliżac się tętęt kopyt.Zwróciłam się w tym kiedunku.Zobaczyłam cztery konie.
Znałam je.To były cztery duchy lata.Podbiegly do mnie.Wyglądały tak:
To był duch rzeki:
(http://creation.howrse.com.s3.amazonaws.com/100092882-miniature.png)
To był duch wulkanu:
(http://creation.howrse.com.s3.amazonaws.com/100024329-miniature.png)
To był duch gór:
(http://creation.howrse.com.s3.amazonaws.com/100068907-miniature.png)
A ty był duch nieba:
(http://creation.howrse.com.s3.amazonaws.com/100002713-miniature.png)
-
Bylo ich pięcioro.Jeden koń prowadził za soba inne.To był król duchów lata,zimy,jesieni i wiosny.
Taki król podszedł do mnie:
(http://creation.howrse.com.s3.amazonaws.com/100090642-miniature.png)
Byl smukły i poteżny.Idealny na przywódcę.Za nim stały duchy lata w szeregu.Pomiędzy nimi stał koń który był jeszcze źrebakiem:
(http://creation.howrse.com.s3.amazonaws.com/100003504-miniature.png)
Nie znałam go.Nagle duchy zaczęły mówić:
-To jest Nuriso-powiedzial duch wulkanu-jest młody i nic nie umie-dodal duch rzeki-chcemty abyś-obpowiedział dumnie duch gór-wychowała go na godnego ducha pusytni-rzekł duch nieba-czy przyjmujesz ta propozycję?-dokończył król duchów pór roku.
Zamilkłam
-Tak.Powiedziałam duchy zniknęły a ja została z źrebakiem.Nagle król duchów pór roku pojawił się znów zabrał źrebaka i dodal jeszcze:
-Najpierw musisz mieć kogoś kto ci pomoże.-powiedział i zniknał w oddali z źrebakiem.
-
Zdumiona calym zajściem i nagłym pojawieniem się duchów lata i ich króla pór roku wybiegłam.
-
Wleciałam do kanionu. W sam dół. Nie chciałam, żeby ktoś mnie widział.
-
Śnieżka nie nadchodziła. Nie mogłam już dłużej wytrzymać. Wyleciałam.
-
weszłam...
- co pali się?- spytała ale Karo nie było...
-
Wleciałam ponownie.
- Co ja zrobiłam. Jestem debilem. - warknęłam do siebie.
Wleciałam znowu do kanionu. Usiadłam na półce skalnej.
-
- co jest?- zapytała Karo...- co jest takie ważne?
-
Popatrzyłam się na nią.
- Jesteś.. moją siostrą.. - powiedziałam
-
- tia... jeśli chcesz sprawdzić jak bardzo jestem łatwowierna... to ci chyba nie wyszło- powiedziała
-
- Ja mówię prawdę! Jeśli mi nie wierzysz, to trudno. - wyleciałam
-
No jakoś trudno mi uwierzyć bo z mojego rodzeństwa mam tylko Del i Kobe...- powiedziała do wychodzącej Karo i wyszła
-
Wszedłem i zbiegłem w dół kanionu. Za pomocą magii zacząłem utaj przygotowywać miejsce na dzisiejszy trening, który zapowiadał się być interesujący.
Było tu jeszcze gorąco, przez co na moim pysku pojawił się wredny uśmiech, gdyż będzie trudniej tym co przyjdą na trening walczyć z robalami, walka będzie bardziej męcząca. No więc zacząłem wyczarowywać potężne żuki, giganty. Zaprojektowane tak by żeżreć swą ofiarę. Na razie były ukryte głęboko pod ziemią, wyjdą gdy dam im znać. I tak usiadłem, czasu a czasu jeszcze było.
-
weszła stanęła na krawędzi kanionu. Popatrzyła w dół i skoczyła. Tuż nad ziemią rozłożyła skrzydła i wylądowała obok Demona.
- hej znów- powiedziała
-
Weszła i zleciała do reszty. Gdy była już na dole zmieniła się w pumę, a tak, do nastroju tego terenu.
-Dlaczego akurat tu?
-
-O cześć - powiedział.
-Widzę, że szykują się tłumy na trening - mruknął.
-
-Czemu tu? Bo w gorącu gorzej się walczy - odpowiedział Chronie.
-
Weszłem i wytworzyłem z ziemi schodki .Zeszłem na dół .
-
czy tłumy to ja nie wiem...- powiedziała
-
- Ahoj -zasalutowałem ..
-
-Hay - powiedziała leniwie.
-
-Ekhem - chrząknęła - zaczniemy już może?
-
-No witam, witam. Raczej więcej nas tu nie przybędzie więc zaczynamy. - powiedziało i wstał.
-Dzisiejszy trening będzie trochę inny niż zazwyczaj, nie będziecie się ścigać na torze, pojedynkować mocami. Niee... Dzisiaj będziecie mieć prawdziwych wrogów, z którymi będziecie musieli stoczyć prawdziwą walkę. Będziecie musieli wykazać się czujnością, by wyczuć, że coś się zbliża, zwinnością by uniknąć ataku. Mądrością... by dojść jak zniszczyć niezniczalne żuki. A no właśnie owe żuki są duże. Szukjcie się na to, że będą mniej więcej dwa razy od Was większe. I chyba trochę odwagą, gdyż te stwory potrafią pożreć żywcem lub wyssać z Was krew. - powiedziałem.
-Nie ma używania mocy... jedyne co możecie używać to swoje ciało, i jakieś drobne rzeczy do ataku typu, noże, miecze. Czy tam kije z ogniem. No dobra, pozwalam używać podstwowych żywiołów typu ogień, woda, lód i ziemia, tylko, że one zbytnio na nie nie działają.
-Gotowi? - zapytał i nie czekając na odpowiedź mocno walnął łapą w ziemię, tym przywołując żuki.
___________________________________
No więc tak, macie napisać jeden post, na który macie czas do 19.00. Ma w nim być:
Dokładnie opisane ataki, uniki, jakieś obrażenia... przebieg dość długii gdyż żuki są częściowo nieśmiertelne, tzn. mają kilka czułych punktów w których można je zabić.
(ort, int itp jest mi obojętna więc można pisać z błędami :P ).
-
_________
A zmiennokształt? D:
-
____________________
zależy w coo, byle w takie nie za duże, silne coś.
No to wszyscy mają jeszce zmiennokształt
-
_______________________________
heh.. jak zwykle ja nie kumata pytam...
Mamy napisać jeden długi post?? xD
-
_________
Puma może być? :x
-
________________
tak
Może być puma xD
-
_____________
ok.. jeden bardzo długi post ode mnie już się produkuje... :P
-
Kiedy Demon uderzył łapą w grunt, rozpętało się piekło .Wielkie skarabeusze zaczęły podążać ku nas z prędkością wiatru rozwścieczone. Z gęby spływała im piana, a przekrwione oczy przerażały mnie doszczętnie, że aż żołądek podszedł mi do gardła. Jeden rzucił się na mnie ze swoimi wielkimi szponami wbijającymi mi się w plecy. Zawyłem z bólu znajdując jakiś kamień, który wbiłem mu w oko . Skulił się z bólu zostawiając mnie .Zaczął warczeć przebrzydle czekając na mój ruch . Nie miałem pojęcia co robić więc z kamienia stworzyłem miecz i rzuciłem się na niego warcząc. Zacząłem wymierzać na niego ciosy biorąc jak największe zamachy. Uciąłem mu przednie odnóże pozostawiając go tylko z czterema. Zdenerwował się i wbił się w mój bark, podrzucając do góry jak jakąś szmatkę po czym rzucił na głaz, na którym obiła się moja sylwetka. Byłem zmęczony już tą walką, jednak nie chciałem zostać bez szans. Wstałem więc na równe łapy kulejąc, cały w krwi swojej i potwora. Wskoczyłem na niego z pędem wiatru omijając jego uderzenia. Ledwo żywy próbowałem znaleźć czuły punkt potwora. Na nic! Zrzucił mnie z siebie i przygwoździł do ziemi łamiąc mi przednie łapy. Byłem cały upaprany w ślinie skarabeusza, kiedy nagle uwidziałem w jego pysku coś co mnie zaintrygowało. Sięgnąłem tylna łapą do miecza i nagle coś mnie zmusiło do tego. Wbiłem miecz w naskrobany na jego skorupie znak. Z głośnym jazgotem odsunął się ode mnie padając na ziemie i krzycząc. Jednak to mi nie wystarczyło. Żywiołem ognia przez chwile zacząłem go palić po czym upadłem zmęczony na ziemie czekając na to aż skarabeusz w końcu wyzionie ducha. Jednak żuk nie dawał za wygraną chociaż był już praktycznie martwy, nadal próbował mnie zabić,wiec wbiłem mu kamień w drugie oko,niszcząc przy tym jego. Wyzionął ducha !
-------------------------------------
już .../byle jak ,bo u mnie kuzyn jest xD
-
Na komendę Demona żuki wyszły z ziemi. Zaczęła obmyślać plan jak pokonać takiego zwierzaczka.
- no cóż.. raz się żyje- powiedziała i pobiegła przed siebie. pod łapami wyczuła lekkie drganie, które powoli przeradzało cię w coraz większe i większe. Uskoczyła w lewo i w tym momencie żuk gigant się ujawnił. Był ogromny. Stąpał ciężko lecz zwinnie. Gdy podszedł na tyle blisko poparzyła mu jedną nogę. Chyba nic mu to nie dało więc spróbowała jeszcze raz. Lekko przypalone włoski na odnóżu nic mu nie zrobiły. Uniosła więc piasek i zasypała go nim. W wyniku tego powstała góra piasku. Żuk poruszał się pod nim co można było zobaczyć gdyż piasek zaczął dygotać. Szybko wskoczyła na kupkę piasku i rozdmuchała go. Tym sposobem znalazła się na jego tułowiu, a dokładniej za głową gdzie schodzą się skrzydła. Z łap wybuchł ogień i zaczął spalać delikatne skrzydła żuczka. Przez co ten zaczął się miotać. Zeskoczyła z niego na gorący piasek i wycelowała kulą ognia w otwartą gębę żuka. Kula powoli gasła paląc zwierzę od środka. Gdy padł martwy pobiegła dalej. Pobiegła dalej. Wiedziała już jak wyczuć obecność żuka. gdy poczuła dygotanie w piasku odbiegła. Ten żuk także był wielki. Gdy wychodził z ziemi miał na swoim tułowiu tony drobnych ziarenek piasku, przy pierwszym jego ruchu zrzucił wszystko. Tym samym zasypał mnie. Wydostać się było ciężko. W końcu trochę tego piasku było. Jednak przy pomocy żywiołu ziemi powoli wydostawała się spod tego ciężaru. Gdy wyszła znajdowała się tuż pod stworzeniem. Zanów wytworzyła kulę ognia i wzbiła ją w powietrze. Pancerz żuka z dołu był jednak silniejszy niż przy delikatnych skrzydłach. Odbił więc kulę ognia rozpraszając ją na kilkanaście mniejszych odłamów. Kilka z nich spaliły jej sierść. Wybiegła spod żuka i wypróbowała taką technikę jak poprzednio. Zasypała zwierzę piaskiem i zwinnie na niego wskoczyła. Rozdmuchała ziarenka żywiołem powietrza i przypaliła żukowi koniec skrzydeł. Ten zaczął się miotać. Robił wielkie kroki. Ciężko było utrzymać się na śliskim pancerzu żuka. Więc zeskoczyła. Żuk schował się ponownie pod ziemię. Nie zdążyła go zniszczyć. Znów ruszyła przed siebie. Gorący klimat pustynna zaczął dawać się we znaki. Powoli traciła siły. Na domiar tego miała przypaloną sierść na grzbiecie. Gorące promienie słoneczne miały dostęp do jej skóry. Nie wyczuła kolejnych podrygiwań pod ziemią gdy żuk się wyłaniał. Razem z piachem spadła z żuka i ponownie została zasypana. Wykorzystała zmiennokształt i zmieniła się w żuka. (tego małego) Dzięki temu szybciej wydostała się spod piachu. Zamieniła się w siebie. Nie patrząc na tego żuka stanęła przed nim. ściekły zaczął celować w nią tymi swoimi szczękami (czy co to one mają tam przy gębie). W ostatniej chwili uskoczyła w lewo i wykonała jakby fikołka. Ten jednak się nie poddawał i znów wściekły zaczął kłapać szczękami. Korzystając z okazji rzuciła tam kule ognia. Robal padł trupem, przygniatając ją swym ciężarem. Powoli wygramoliła się spod niego. I stanęła przed nim patrząc na truposza...
___________________________________
skończyłam.. jest trochę bez sensu bo mnie wena opuściła już po 2 zdaniu xD
-
Instynktownie odskoczyła pod ścianę kanionu, gdy żuki zmaterializowały się przed nią. Zasyczała zdumiona czymś tej wielkości. Jeden z żuków ruszył w jej kierunku. Odbiegła kilka kroków od reszty, by jej nie 'przeszkadzali', a żuk ruszył za nią. Gdy była już w odpowiedniej odległości od reszty zatrzymała się, w przeciwieństwie do żuka. Wysunęła pazury, ale nie atakowała go, był zbyt wielki. Zamiast tego ziemię pod nogami żuka zamieniła w lepkie błoto, co go trochę spowolniło.
Ale nic poza tym. Szybko dokonała oceny sytuacji. Nie była zbyt korzystna, jeśli nie ma mocy... Żywioły. Prychnęła. Akurat.
Lód, woda? Skąd? To był kanion, nie było tu kropli wody, ani żadnej rośliny. Żuk wygrzebał się już z błota, był kilka kroków od Blue.
Ze ściany oderwał się wielki blok skalny i spadł na żuka. To jednak też nic nie dało. Żuk szybko wygrzebał się z gruzu. Blue
cisnęła w niego małymi, acz bardzo ostrymi odłamkami skał. Jeden trafił żuka w jego oko, gdyż ten zaczął miotać się w furii.
Wymachiwał ostro zakończonymi odnóżami, jedno scharatało Blue bok. Puma zasyczała i wskoczyła na ścianę, odbiła się od niej i
wylądowała na grzbiecie żuka. Drapała go, lecz to nic nie dawało. Dopóki nie ześlizgnęła się po jego gładkim grzbiecie w
stronę łba. Wbiła mu pazury w drugie oko, oślepiając go na nie. Żuk ponownie zaczął się miotać, tylko, że kłopot polegał na tym
, że zostały mu jeszcze 2 pary innych oczu. Zeskoczyła z żuka i zwinnie wylądowała na ziemi. Przykucnęła przy ścianie kanionu
by wtopić się w tło. Potwór zastygł w bezruchu i omiótł kanion spojrzeniem. Gdy ją wreszcie wypatrzył błyskawicznie rzucił się na nią.
'Zapadła' się pod ziemię i 'wynurzyła' z niej kilka metrów dalej. Akurat zdążyła zobaczyć jak żuk potężnie walnął w ścianę,
zrzucając na siebie przy tym kilka skał. Stworzyła kule ognia, które odbiły się od jego pancerza nie czyniąc mu krzywdy.
Wokół żuka pojawił się krąg ognia, a wiatr tylko podycał ogień. Po chwili niewyobrażalny żar otoczył żuka. Stworzenie w panice
ruszyło prosto w jej kierunku, gdy obok niej przebiegło niemal ją zmiażdżył. Zanim żuk otrząsnął się w jego kierunku leciała już
skała, o kształcie ostrza. Skała przeleciała koło żuka nie czyniąc mu krzywdy, ale... Czy niby na pewno? Z prawej strony kamień
dosłownie odciął żukowi nogi. Stworzenie padło na ziemię, dziko wymachując nogami z lewej strony. Z góry zleciały na ogromnego owada
skały w kształcie sopli lodu, które przebiły go w kilku miejscach. Taki był koniec żuka. Blue lekko kulejąc wróciła do reszty.
-
Patrzył na poczynania Arsera, Śnieżki i Chrony. Gdy dotarło do niego, że to już koniec gwizdnął a żuki w jakiś magiczny sposób zniknęły, zmieniły się po prostu w piach a potem nawet i to znikło.
-No świetnie wszyscy walczyliście - przyznał.
-Lexukus natimus - powiedział i wszystkie mozliwe obrażenia jakie doznali zniknęły.
-Myślę, że podobał się taki inny trening hehe - powiedział.
-Ogólnie sądziłem, że przybędzie więcej osób na trening, i planowane nagrody były tylko dla trzech najlepszych, a że was jest trójka to wszyscy dostają nagrody - rzekł.
-Ari; Czujność + 15, Odwaga + 10, Zręczność + 10, WD + 15.
Śnieżka: Czujność + 20, Odwaga + 15, Zręczność + 20, WD + 25
Chrona: Czujność + 25, Odwaga + 15, Zręczność + 20, WD + 35
__________________________
A więc tak;
Ari: Takie sobie, ale fajne...
Śnieżke: trochę nudnawe, ale zrobiono/użyto wszystko co chciałem.
Chrona: Z tym okiem podobne do tego co Ari napisał, reszta dość ciekawa.
-
- koniec?- spytała
___________________________
xD.. wiem że nudne bo mi wena uciekła po pierwszych zdaniach.. :P
-
-Tak... Czy chcecie jesz? Bo mi szczerze nie, ale jakby co, to można jeszcze coś podobnego wymyslić - powiedział.
____________________
Błahaha!
Za tydzień Ty Śnieżko prowadzisz trening ^^
-
_________
Chcemy więcej, teraz daj ogromne skorpiony! ; D
-
- nie dzięki- powiedziała- właśnie znienawidziłam żuki...
_________________
yy.. za tydzien spk... potem ty prowadzisz w te dni: xD..
27 (tata ma urlop jedziemy do Krakowa, wieliczki i Zakopanego) 3 chyba ja nie wiem jak wrócimy
i w poniedziałek (5) jadę z Tatą do Norwegii na 2 tygodnie... xD.. grafik wypełniony :P
-
-Ok, to idę - powiedział i wyszedł.
________________________
Do Norwegi? Weźcie mnie ze sobą? Please, nie będę Wam grał metalu na fulla'a będę grzeczny^^
Nie na dzić dość bo mi się już czytać nie chce xD
-
wyszła
-
Wyszła.
-
Wyszłem
-------------
Wiem ,ze takie sobie ...,bo to na spidiego ...Kuzyn z kumplem byli i no jakoś sie stało ,że do 11 siedzieli xD
-
Weszłam. Rozejrzałam się i od razu ujrzałam kilka fenków. Jednak one były zwykłe, takie same jak sto tysięcy innych fenków. Spacerowałam sobie po kanionie oglądając widoki.
-
Weszłam cicho. Jak zwykle w nocy było na pustyni ciemno. Moje skrzydła zapłonęły co z deka wkurzało lecz było przyjemne. Czasem ciemne i mroźne noce dawały się we znaki. Wyglądałam śmiesznie. Mały biały punkcik z palącymi się skrzydłami.
-
Wieczór powoli zapadał. Ujrzałam jakieś palące się.. skrzydła? Oczywiście, wystraszyłam się, bo należałam do tych strachliwych. Zaczęłam iść przed siebie.
- Idąc prosto przed siebie nie można zajść daleko... - mruknęłam.
-
Wzleciałam w powietrze i swoją sporą posturą wylądowałam przed nie znaną mi waderą. Skrzydła nadal się paliły.
-Cześć-powiedziałam i machnęłam skrzydłami. Przechyliłam łepek patrząc na nią.
-
Wkroczyła rozleniwiona, zatrzymała się i spojrzała w dół kanionu. Zbytnio nie miała jak tam zejść, nie ześlizgnie się przecież po niemal pionowej ścianie. W oddali wydawało jej się, że widzi jakiś świecący punkcik. Uniosła łeb, spojrzała prosto na księżyc, a nad nią krążyła Lilith.
-
Skinęłam głową. Byłam nieśmiała, nie wiedziałam co powiedzieć. Myślałam, że skoro ma skrzydła, jest kimś ważnym i na pewno mnie wygna, jak to było w poprzednich stadach.
- J-jes-stem Ta-taatianaa.. - powiedziałam, jąkając się.
-
Wleciał szybko, na nocnym niebie nie widać było kruczego ciała wilka, szukał dobre miejsce na lądowanie i znalazł, grzbiet Holly. Cicho wylądował na jej grzbiecie i nagle donośnie wydał z gardła dźwięczny kruczy dźwięk.
-Kork~ Krr~
-
Machnęłam ogonem i się uśmiechnęłam miło.
-Jestem Lajna. Wyczuwam, że jesteś z WM i jesteś nowa zapewne. Długo jesteś tutaj?-spytałam siadając.
-
- No ten.. ee.. ten tego.. - zaczęłam coś bełkotać, zawsze tak było. - Dzisiaj doszłam..
-
Zamknęła oczy, zamyśliła się, księżyc 'odbijał' się od jej sierści. I wtedy poczuła uderzenie i wrzask przy jej uchu. Z głośnym wrzaskiem podskoczyła, prawie spadła na kanion, ale zdołała utrzymać równowagę.
- Do cholery, co ty wyprawiasz? - wydarła się, gdy zobaczyła Aszli.
-
-AA to świeżynka-zaśmiałam się.
-Coś tu taka nieśmiała. Chodź nie dziwię się. Kiedyś też taka byłam z początku. Tylko wtedy było inaczej.-westchnęłam. Machnęłam ogonem.
-
-Straszę, jak przystało na wojownika! - Zaśmiał się głośno.
-
- Ty czarna cholero! - zrzuciła kruka z grzbietu, a na jego miejsce usiadła sowa.
-
- Nie ma rzeczy doskonałych.
-
Machnęłam skrzydłami. Uśmiechnęłam się.
-Chyba nie zbyt jestem dobrym towarzystwem.-szepnęłam cicho i wstałam
-
-No nie przesadzaj, aż tak źle nie było. - Wzbił się w górę na wysokość głowy Holly.
-
- Nie, to j-ja mam taki charakterek.. nieśmiałość jest do bani.
-
-Nie mów tak. Z dłuższym pobytem tutaj w sumie nie będziesz wiedziała kiedy zniknie-zaśmiałam się
-
-Było, bawisz się w jakiegoś ninja?
-
-Nie, skacze sobie, zrobimy tutaj jakąś masakrę?
-
Uśmiechnęłam się lekko.
-
Machnęłam ogonem.
-Poznałaś już kogoś oprócz mnie?-spytałam
-
- Nie... a teraz przepraszam, idę się przejść.. - powiedziałam i wyszłam.
-
Machnęłam ogonem. Skrzydła mocniej zapłonęły. Wyszłam.
-
Zamienił się w wilka i wyszedł.
-
Wychodzi.
-
Weszłam wlokąc ogon po ziemi. Węże syczały.
-Cicho siedźcie. Nie, to on tak zadecydował. No boże już wam mówiłam! Jakie durnie-rozmawiałam z wężami. Mlasnęłam i się położyłam na zboczu kanionu.
-
Patrzyłam zwisając łbem w dół i westchnęłam. Zaczęłam coś nucić.
-
Zamknęłam oczy wciąż nucąc.
-
Wleciał ze szczenięciem ze świstem wywołanym przez pióra na skrzydłach.
-
-juuupikajeeee!-zakrzyknął,chyba już mu się spodobało,co jest kolejnym powodem do załamania psychicznego Razera-o! o! zobacz! ciocia Laajaa! chodźmy do niej,proooszę!-zawołał wesoło-chyba już ma czas^ ^
___
eheheh xD
-
Leżałam łbem w dół spokojnie sobie nucąc.
-
-Znowu ona...-pomyślał.-Nie zawracajmy jej głowy-powiedział i wylądował.
-
Otworzyłam oczy i podniosłam się. Rozłożyłam skrzydła i zamachałam nimi. Po chwili lotki zaczęły płonąć.
-Jak miło-powiedziałam. Wystawiłam łeb do słońca i zmrużyłam oczy.
-
-ciociu Lajnoo!-zawołał wesoło,podbiegając do wadery i wtulając w nią łep.Po chwili ponownie wrócił do Basiora-co u ciebie!^ ^-zawołał do niej.
__
a czekaj..mieli jej nie przeszkadzać..no cóż..za późno xD
-
Wywrócił jedynie oczami.
Oberwie ci się za to!xD
-
Uśmiechnął się,ocierając się łepkiem o jego przednią łape-Raaazeeer..może ciocia Laja z nami zapoluje,co?^ ^
____
ahahah serio?xDD
-
-Straciłem ochotę na polowanie-odparł oschle.
__________
SERio..
-
Ani drgnęłam stałam tak z wystawionym łbem. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Razera. Węże zaczęły syczeć złowrogo.
-
-coś się stało?-zapytał cicho,unosząc pyszczek,jednocześnie podkulając uszy.-nie chcesz już ze mną polować?-zapytał niemal płaczliwie,patrząc na basiora.
___
To boli Q.Q
-
Zawarczał na węże,jednak szybko ukrył kły i spojrzał na Marvela.
-Nie,nie.Straciłem tylko ochotę.To wszystko..-odpowiedział
_________
Ma boleć!xD
-
Spojrzałam na basiora zimno i warknęłam.
-
Wtulił w niego łepek,kuląc uszy.Okrążył jego przednią łapę i spojrzał na wadere-dlaczego ciocia Lajna warczy..-zapytał cicho,obniżając się delikatnie.
-
-Ma gorszy dzień-powiedział klepiąc szczenię po głowie.
___________
"Ma wahania nastroju.Zostawmy ciężarną na tej pustyni.Potrzebuje spokoju"
-
-ou..-spojrzał na Razera,po czym uśmiechnął się szeroko-jestem głodny,choooodźmy coś zjeść..-zajęczał żałośnie,trącając go nosem.
_____
ahahaha xD ale nie no..to kłamstwo..nie?xdd
-
-Tutaj najwyżej znajdziemy sępy i węże-
________
Oczywiście,że to nie kłamstwo.Jest w ciąży z koząxD
-
-Ładnie tak dzieci okłamywać?-spytałam zimno. Skrzydła mocniej zapłonęły.
_____________
O tyyy!
-
Podkulił uszka wystraszony zachowaniem wadery,jednocześnie wchodząc pod basiora-nie podoba mi się to..-wymamrotał cicho,wpatrując się w Lajne.
-
Zawarczał na waderę.
-Nie słuchaj jej...Sama nie wie o czym mówi..-starał się uspokoić Marvela.
______
o jaaaa!Koza!xD
-
Zaśmiałam się i zeskoczyłam z góry.
-Może w końcu mi wytłumaczysz swoje zachowanie Razer coo? Słucham uważnie-powiedziałam.
-Marvel nie bój się Ciocia Lajna ma tylko do pogadania z Razerem-powiedziałam
-
-To ty powinnaś wytłumaczyć swoje-warknął i podszedł do niej.
-
Westchnął cicho,nie odstępując basiora na krok.Dlaczego są dla siebie niemili? -pomyślał,podkulając uszka.
-
-Ja?! Ja?! To ty zachowałeś się podle wobec mnie! Ja zrozumiałam swój błąd i po całym zajściu byłam u Dev! Wytłumaczyłam, a ty co?! Nienawidzisz mnie! To ja stanęłam za Tobą murem po całym zajściu! Ja błagałam Dev by dała Ci szansę ty idioto! A ty masz czelność nadal ,mnie nienawidzić!?-powiedziałam podniesionym tonem
-
Uniósł pyszczek,przenosząc wzrok na Basiora.Nie miał pojęcia o czym mówią,ale mama mówiła że dorośli czasem muszę poważnie porozmawiać,by potem mógł zapanować spokój.
-
Razer położył uszy.
-Czyli to tylko dlatego Dev się ze mną spotkała?Bo u niej byłaś?Czyli..ona by się normalnie ze mną nie spotkała?-powiedział pół przygnębiony po czym ponownie zawarczał i rozłożył skrzydła ostrzegawczo
-
przed Razerem pojawił się nagle niebieski iryzujący liścik zapieczętowany pieczęcią z spadającym ptakiem
-
Marvel spojrzał na Basiora-Razeer...nie złość się..-szeptał cicho,trącając go noskiem.
-
-Jesteś idiotą! Nie nie tylko bo była u niej! Ona Cię i tak lubiła! Wiesz co?! Ja się starałam, ale ty jak widzę nie chcesz mnie znać-powiedziałam i zawarczałam. Sama rozłożyłam wielkie palące się czarnym ogniem skrzydła. Węże zaczęły syczeć. Zaczęłam się cofać.
-
-Jeszcze tego brakowało...Akurat teraz-zwrócił się do siebie,widząc list.Chwycił go,lecz nie przeczytał.Spojrzał na Lajnę z pogardą.
-
-nie kłóćcie się!-zawołał i wybuchł płaczem-ja się boje,nie róbcie taak...t-to jest straszne..-mamrotał,wtulając pysk w basiora.
_____
To wygląda z boku jak kłótnia małżeństwa,przy dziecku xD
-
dokładnie xD
-
Spojrzał na płaczące szczenie.Złożył skrzydła i usiadł,po czym ponownie skierował nieprzyjazny wzrok na waderę.
___________
Cicho być!xD
-
Delikatnie oderwał pyszczek od jego łapy,czując ruch,kamień spadł mu z serca gdy odkrył że Basior się "uspokoił".Ponownie wtulił w niego łep.
_____
Przepraszam XD
Ale mieliście się pogodzić,a nie pozabijać xD
-
Uspokoiłam się słysząc płacz szczeniaka. Położyłam uszy po sobie.
-Ejjj mały nie płacz-powiedziałam cicho.
_______________
HAAHAH xD
-
___________
Kto tak powiedział?Zabicie się to też jest rozwiązanie!:D
-
-Nie chce byście się kłócili..-wymamrotał cicho-to jest straszne,poza tym mama zawsze mówiła że przemoc do niczego nie prowadzi..-wymamrotał.
____
Ale nie takie rozwiązanie! XD
-
-Jeszcze go nie tknęłam-burknęłam pod nosem
-
Razerowi oczy zabłysły na czerwono,a w jego pysku pojawił się czarny miecz. Pobiegł w stronę wadery jeżąc sierść.
____
Coś mówiliście?Nie dosłyszałemxD
-
-Razer!Q.Q-zawołał spanikowany,w końcu przecież miało być już wszystko okey.
-
Zjeżyłam sierść i wyciągnęłam sobie kość z ogona i natarłam na basiora.
-
Obniżył się,próbując skupić,nagle zniknął,pojawiając się między nimi,tuż przed ich zderzeniem-dosyć!-zawołał,ponownie wybuchając płaczem-przestańcie! nie róbcie sobie krzywdy!
___________
No weźcie bo od tego płakania się rozchoruje xD
-
Stanęłam jak wryta. Przed basiorem wzniósł się mały murek , który go zatrzymał. Podeszłam do szczeniaka i przytuliłam.
-
Zatrzymał się w ostatniej chwili przed murem.Dyszał będąc pełen gniewu.Teraz stał się również agresywny wobec szczeniaka.
-Zamknij się szczeniaku!-wrzasnął wściekle.Nie mógł już znieść jego ciągłego płaczu.
-
Wtulił się w wadere,próbując się uspokoić,co mu jednak nie przychodziło tak łatwo-sam bądź cicho!-zawołał oburzony-może t-ty masz wszystko gdzieś! ale n-nie ja! -delikatnie się od niej odsunął-nie znam was długo..ale oprócz was i Jac nie mam nikogo,a wy chcecie się pozabijać! -zaczął się powoli wycofywać-w-wiecie..droga wolna..-wymruczał cicho,oddalając się od nich.
-
-IDIOTO! TO TYLKO SZCZENIAK! CO ON CI ZROBIŁ?! NO CO?! WYZYWASZ SIĘ NA DZIECIACH?! IDIOTA!-wrzasnęłam, a mur znikł. Rzuciłam się na basiora wściekła. Wyglądało to tak jakby wielka kula ognia toczyła się na niego.
-
W jego łapie ukazał się amulet.Było nim Oko Czarcienia.
-Przybywajcie moi poddani!-krzyknął unosząc w górę amulet.Z ziemi zaczęły wyłaniać się mroczne,cieniste i przerażające bestie,a z amuletu wydobywało się błękitne światło.
-Zabijcie ją!Zabijcie!-krzyknął widząc zbliżającą się Lajnę,lecz bestie go nie wysłuchały i stały nieruchomo.Nagle błękitne światło zaczęło przechodzić z amuletu na basiora.Wilk krzyczał z bólu i energia odrzuciła go daleko w tył.
-
Weszła. Zauważyła w oddali kilka wilków... znów. Jednakże ostatnimi czasy jej się nudziło, podeszła więc do nich. Rozpoznała tego małego szczeniaka, który teraz... płakał? I Lajne z Razerem, którzy najwyraźniej się kłócili, ba, za chwile się pewnie pozabijają. Jakoś nie zdziwiła jej ta scena. Ciekawe tylko o co poszło. Usiadła obok wystraszonego szczeniaka, który odsuwał się od wadery i basiora.
- Co tu się dzieję? - mruknęła bardziej do siebie niż do innych. Usłyszała wcześniej jakieś wrzaski i ryki, ale nie rozpoznała słów. Zmarszczyła brwi widząc poczynania basiora, który prędzej sam się zabiję przez przypadek niż zaatakuje białą.
-
Zwolniłam i spojrzałam na te cośki.
-Sharingan-szepnęłem. Po chwili wyminęłam zjawy i pobiegłam za basiorem.
__________
xD
-
Stał przerażony,przypatrując się sytuacji,nie mógł podejść do żadnego z nich,za bardzo się bał,poza tym..jaki byłby w tym sens.
Pisnął cicho,słysząc krzyk.Podkulił uszy,w tym momencie chciał wrócił na stepy do Jac.
-Ciocia Lajla i Razer chcą sobie zrobić krzydę..-wymruczał,zerkając na nowoprzybyłą.
-
- Nie bój się, nic im się nie stanie. Tylko się pokłócili, zresztą przecież się nie pozabijają - powiedziała. A przynajmniej nie powinni się pozabijać.
- A o co im poszło? - zapytała młodego. Na razie nie zamierzała interweniować, wiedziała jak irytujący potrafił być ten basior, a sądząc po tych wrzaskach musiał nieźle czymś Lajne zdenerwować.
-
Syknął do siebie i powoli wstał.Wszystko było zamazane.Nie zamierzał się poddawać.Chwycił miecz leżący obok i ponowił próbę ataku,biegnąc w kierunku białej wadery.
-
-jakaś stara sprawa..-wymruczał cicho szczeniak-nie znam szczegółów,ale każdy z nich całkiem inaczej widzi jedną sytuacje..-przetarł ślepia.
-
Biegłam na basiora i kiedy byłam blisko rozłożyłam skrzydło podcinając Razera. Sama pobiegłam jeszcze kawałem, potem zawróciłam jak byk gotowy do ponownego ataku.
-
Nie zdążył uniknąć ataku wadery.Upadł i starał się podnieść.W ostatniej chwili udało mu się oderwać od ziemi i unosił się w powietrzu,machając skrzydłami.
-
- Ciekawe - mruknęła i obserwowała. Na razie nie polała się krew, więc nie miała po co się wtrącać. Zauważyła, że basior miał ze sobą ten duchowy miecz, musiał go sobie zachować tak samo jak Yennefer swoje dwa charkamy. promień, który wystrzelił z tego dziwnego medalionu najwyraźniej nic mu nie zrobił. Ciekawe jak długo jeszcze będą się tłuc, o ile mogła to tak nazwać.
- Dokop mu! - odważyła się wrzasnąć ku Lajnie, jednakże nie ruszała się z miejsca. W razie czego musiała pilnować szczenięcia, gdyby ich walka wymknęła się spod kontroli lub gdyby ten sam próbował pobiec do nich i ich rozdzielić. Spojrzała kątem oka na małego, który już przynajmniej nie płakał.
-
Zerknęłam na waderę z błyskiem w oku. Wzniosłam się w powietrze.
-Źle wybrałeś ojj źle-zaśmiałam się podle. Wystrzeliłam ku basiorowi rozdzielając się na kawałki.
-Nie zmuszaj mnie bym użyła mocy ostatecznych-syknęłam przelatując obok niego. W trakcie scaliłam się i znów walnęłam basiora skrzydłem, tym razem w pysk. Odleciałam kilka metrów dalej i zawróciłam jak poprzednio.
-
__________________
Ja spadam na razie kolacja a potem nauka. Moze pt bd xd
RAZIU POCZEKAJ NA MUAAA XD PAAP
-
Basior był zmuszony znowu spróbować użyć mocy amuletu.Zamknął oczy w skupieniu.Przed Lajną zjawiła się wielka bestia,która wściekle zaryczała i machnęła w jej stronę łapą.Razer z trudem był w stanie kontrolować istotę.Powoli znowu zaczęła pochłaniać go błękitna energia,lecz tym razem wilk dalej starał się wydawać rozkazy swojemu słudze.
_________
Wracaj szybko tchórzu!xD
-
- Ech... To chyba będzie jeszcze długo trwać - burknęła. Zadarła łeb w górę i patrzyła na dziwnego stwora, które przywołał basior. Znów zauważyła ten dziwny błękitny błysk. Nie wątpiła, że basior za chwile ponownie straci nad tym wszystkim kontrole i jego moce odwrócą się przeciwko niemu. Ciekawe co zrobi wadera by uniknąć ciosu i jeszcze dołożyć Razer'owi. Chociaż może należałoby to może przerwać... za chwile oboje stracą nad sobą do końca panowanie i zrobią sobie krzywdę. Westchnęła. Dlaczego to ona zawsze musiała mieszać się w takie sprawy?
-
Mały wpatrywał się w nich,miotając się na boki.Można było wywnioskować że ma zamiar lada chwila wystrzelić między całe to zdarzenie,by tylko je przerwać.Jednak nie mógł się oderwać od podłoża,czuł że wrósł w ziemię i za każdym razem gdy chciał się rzucił między to wszystko,jego łapy odmawiały posłuszeństwa,a on sam sterczał w miejscu.
-
-Masz się poddać!Ja nie odpuszczę!-wrzasnął do wadery,a bestia zaczęła wpadać w coraz większy szał.
-
za szczenięciem rozbłysło światło.
Rachil przeteleportowała się do kanionów za nią stał śnieżnobiały wilk o błękitnych oczach. wydawał się być niematerialny.
Wilczyca spojrzała na niebo, widząc bestię i razera trzymającego "ten amulet" wściekła się
-TY KRETYNIE PRZESTAŃ PRZESTAŃ! ZOSTAW TEN AMULET ZOSTAW GO! krzyknęła z rozpaczą.
-
-Najpierw to zakończę!-wrzasnął,a światło rozbłysło jeszcze bardziej.Potwór stał się jeszcze większy i bardziej przerażający niż przedtem.Basior powoli zaczął tracić nad wszystkim kontrolę,ale nadal skupiał całą swą energię w amulecie.Mimo bólu jaki mu towarzyszył,nie przestawał.Chciał pokonać za wszelką cenę Lajnę.
-
Zaklnęła pod nosem wyciągnęła łapę w stronę białego towarzysza
Aber! do mnie.
wilk spojrzał na nią z ukosa po czym zmienił się w białą włócznię
wycelowała dokładnie i przebiła rosnącego stwora który potem wybuchł
wilk zmienił się z powrotem w zwierzę i wyrwał Razerowi amulet.
po czym powrócił do Rachil która przyjęła od niego przedmiot.
-Jeżeli chcesz walczyć to walcz. ale nie waż się tego używać
zabieram i póki co nie oddam.
porozmawiamy potem
aha raź nie przywłaszczaj sobie kolorów niebieski jest mój ty sobie miej czerwony xD
-
Przyglądał się wszystkiemu ,zastanawiając się czy to w końcu koniec.
-
Upadł na piach cały wyczerpany.
____________
Spoko.Czerwony mym kolorem być!xD
-
Podbiegł do niego,trącając go nosem-Razeer?-zapytał cicho.
-
-Hsss..Przepraszam..-powiedział nie otwierając oczu. Łapa,w której trzymał amulet była cała poparzona.-Ja nie chciałem...Uwierz mi..Nie wiem dlaczego to zrobiłem..-wyszeptał.
-
Uśmiechnął się ciepło-nic się nie stało..-stwierdził,ciesząc się że Razer znowu jest sobą.-jak się czujesz? Q.Q-zapytał wystraszony,oceniając stan jego zdrowia.
-
-Bywało gorzej..-pocieszył Marvela.Zakaszlał cicho.
-
-Będąc z tobą powinienem wyposażyć się w apteczkę xdd-zaśmiał się cicho i to wcale nie był żart. xdd .Spojrzał na jego łapkę-bardzo cię boli łapa?
-
-Tylko trochę..Zagoi się..-westchnął i zmrużył oczy.-Ważne,że wam nic się nie stało..-uśmiechnął się lekko.Po wypowiedzeniu tych słów odchylił łeb i zamknął oczy.Zasnął.Użycie mocy amuletu sporo go kosztowało.
-
Położył się obok,wtulił w niego łepek,czuwając przy basiorze.
-
wilczyca podeszła do basiora.
-hmm to nic poważnego ale wolałabym opatrzyć jego ranę
zabieram cię a ty nie próbuj uciekać braciszku.szepnęła do Razera
-
Patrzyłam trochę otumaniona. Po chwili skrzydła się złożyły i zacząłem lecieć w dół. Rozpaczliwie próbowałam rozłożyć skrzydła, ale te odmawiały posłuszeństwa.
Zrobiłam wielkie oczy i z niemałym hukiem spadłam na ziemię. W górę wzniosła się wielka chmara pyłu. Zakaszlałam i zgasłam jak spadająca gwiazda, która spadła. Zapanował dookoła mrok.
_______________________
CZEMU NIE CZEKALIŚCIE?! -_- T_T
-
________________
Bałem się,że Rachil mi uciekniexD
Tak!Trafiłem!No może nie ja trafiłem,ale oberwałaś!Punkt dla mnie!xD
-
______________________________
Nie oberwałam idioto! Dostałam skurczu skrzydeł od trwania w miejscu! xD
-
________________
To super!xD To przez twoją otyłość!Za mało ruchu!xD
-
___________________
I tak bardziej oberwałeś <3 Ja bez drasnieęcia jestem! JESZCZE SIĘ POLICZYMY BVAHAHAHA!
-
Spojrzał na Wadere,po czym na Razera.Usłyszał huk i usiadł,jednak zamiast kogokolwiek,zobaczył kurz. xd
-
złapała wilka za futro i zaczęła ciągnąć w stronę teleportującego kamyka który został w miejscu w którym ona się teleportowała.
MÓJ UCZEŃ UCIEKŁ Z LEKCJI
jak chcecie się bić to już w klasie xD
-
Podkulił uszy,patrząc na Rachil-nie rób mu krzywdy! Q.Q-oczywiście niekumaty ,przewidział jakiś czarny scenariusz xd
-
__________
Nienawidzę szkoły!Nie zabieraj mnie tam znowu!Nieeeeee!Dx To jest czarny scenariusz!
Wszyscy mają Lajnę gdzieś!xD Pff...przecież to tylko alpha!Gruba wadera.Ślepa i głucha...xD
-
SKĄD ZNASZ MOJE IMIĘ?
odwróciła się momentalnie idąc powoli w stronę szczeniaka.
-
________________
*Podnosi łapę*Ja powiedziałem! Powiedziałem też,że mnie zabijesz za zniknięcie z lekcji!:D
-
-heeeheee..-podkulił uszy-ja..ja...wiesz..-obniżył się delikatnie.Zamknął oczy-nie wiem sam.. Q.Q jakoś tak..wiedziałem Q.Q
(on nie wypowiedział jej imienia! XD po prostu autor chciał się upewnić że będzie wiadomo do kogo to xD ale skoro to tak odebraliście,to teraz uwierzcie w tą wymówkę! XDD)
_____
Ahahahahah xD boże...umieram xDDD
-
_________
*Facepalm*Przecież wypowiadałem jej imię chyba z 2 razyxD
-
obnażyła kły i spojrzała na niego gniewnym wzrokiem?
jakoś tak? czytasz moje myśli czy co? w każdym razie jak udało ci się przebić przez moje bariery!
-
-b-b-bariery?Q.Q-spanikowany zaczął się rozglądać-jakie bariery..j-ja nic nie widzę..właściwie co to jest bariera Q.Q (xDDD)
-
_____________
A Lajna sobie gdzieś tam leży i się kurzyxD
-
bariera umysłu westchnęła zrezygnowana
myślisz o jednej rzeczy i ochraniasz umysł przed "penetracją" jasne?
jak nic nie wiesz nie stanowisz zagrożenia westchnęła poszła po kamień i przeteleportowała siebie Razera na lodowiec
nie wiedziała jednak że szczeniak napatoczył się na falę poleciał z nimi.
(WYCHODZIMY)
-
_____________________
czyli ja okazyjnie na gape się zabrałem taak?xDD
-
dokładnie
-
___________
A Lajna ma zostać pożarta przez tutejsze skarabeusze?Extra!xD
-
I po chwili towarzystwo się rozeszło. Zauważyła jednak, że Lajna spadła i dotąd się nie podniosła. Szybko podeszła do niej ignorując resztę wilków. Leżała na ziemi najwyraźniej nieprzytomna. Widziała, że oddychała więc na pewno żyła.
- Żyjesz? Obudź się - powiedziała głośno, trącając waderę lekko łapą. Jeśli się nie obudzi będzie musiała zabrać ja do lecznicy, po upadku z takiej wysokości mogła mieć nawet połamane kości, żebra.
________
Lajna jest moja! XD
-
__________
Twoja własność!Dostajesz medal ratownika medycznego!xD
-
-Uhh trochę bolało-jęknęłam i otworzyłam oczy i zobaczyłam tylko szarość. Spróbowałam rozłożyć skrzydła tylko poczułam rozrywający ból w klatce piersiowej. *Odezwało się dawne złamanie* jęknęłam w myślach. Kichnęłam kiedy kurz dostał mi się do nosa. Kichnięcie wyrzuciło mnie z tej całej chmary dymu. I zobaczyłam wielką chmurę opadającą na ziemię.
-Woo...-powiedziałam. Kasłam krwią i próbowałam się dźwignąć na nogi. Po chwili stałam pewnie na łapach lekko pobolewając.
-Cholera gdzie on polazł?-warknęłam i rozejrzałam się i usłyszałam strzyknięcie w moich kościach. Chwilę chwilę później leżałam ze strzałką w szyi.
____________________
Ha! Ludzie bedom! XD
-
- Lepiej leż, nie wstawaj, coś musiałaś sobie złamać, skoro plujesz krwią - mruknęła, ale wadera już się podniosła. Westchnęła. Jak miała ją zmusić by dała spokój?
- Poszedł gdzieś z tym szczeniakiem i jakąś wade... - nie dokończyła, gdyż biała runęła na ziemię. Yenn krzyknęła i podbiegła do niej, zauważyła strzałkę wystającą z karku. Już wiedziała co to oznaczało. Ludzie. Tylko co robili w takim nieprzyjaznym miejscu? Błyskawicznie utworzyła mur z ziemi otaczający ją i Lajne, osłaniając przed ludźmi.
__________
Tylko nie to xD
-
*Se leży (xd)*
-Ruszcie się wy ćwoki! Ta biała się przyda!-wykrzykiwał dowódca polowania. Był to spory facet, o czarnych oczach i tak samo czarnych włosach. Inni ludzie byli to też sporzy młodzi ludzie. Każdy miał od 17 do 25.
-NIE SŁYSZELIŚCIE?!-wrzasnął. Po chwili mur z ziemi zaczął się kruszyć pod naporem kilkunastu robionych dziurek tworzonych włóczniami.
_______________________
Dawno ni było ich nuuu xd
-
______________
Jakie dzikusy.Włóczniami nawalają!xD
-
__________________
WON! NA CIEBIE MAM FOCHA! PASZ VON!
-
Mur za chwile zniknie, a ludzie przedostaną się do nich. Żałowała, że nie ma jakiś mocy niewidzialności, teleportacji.
Chociaż nie, mogła się przemienić w jakąś mgłę, chmurę czy cokolwiek innego, ale musiałaby wtedy zostawić Lajne. Westchnęła. Wyrwała strzałkę z jej karku i łapą dotknęła tego miejsca. To powinno obudzić waderę albo przynajmniej skrócić czas jej przymusowej śpiączki. Przy odrobinie szczęścia tamta szybko się ocknie i obie uciekną. Wzmocniła swój mur z kamieni.
_______________
Won Razer xD
-
Mur się rozsypywał, a ludzie krzyczeli coraz bardziej.
-Co się...?-nie zdążyłam skończyć zdania gdy mur runął. Ja i Yeen nagle zostałyśmy otoczoną czarną barierą, której z zewnątrz nie było widać.
-Ćśś...-powiedziałam i podniosłam łeb. Zamknęłam oczy i daleko było widać uciekającą naszą iluzję.
-PATRZCIE TAM BIEGNĄ! ŁAPAĆ JE!-krzyczeli jeden przez drugiego. Było słychac odgłos biegnących stóp i po chwili nastąpiła cisza. Bariera rozpadła się a ja znów leżałam patrząc za nimi. Iluzje wciąż biegły i po kilku km znikły przed ludźmi.
-
Patrzyła na odbiegających ludzi, Gdy byli już daleko spowolniła czas, zostawiając w "normalności" tylko ją i Lajne. Ludzie niestety nie byli aż tacy głupi na jakich wyglądali, zaraz tu wrócą, chociaż teraz będą się poruszać o wiele wolniej.
- Możesz wstać? Oni pewnie zaraz tu znów przyjdą z tymi patykami, trzeba się stąd wynosić. O ile nie ma ich tu więcej, niż tylko ta grupa - burknęła patrząc w dal.
-
Przewróciłam się na brzuch i westchnęłam. Odchyliłam łeb i powolutku wstałam. Łapy mi się uginały pod sobą. Znów było słychać krzyki.
-Chodźmy(wykastrować Razera) bo zaraz wrócą-wyszeptałam i zaczęłam kuleć do wyjścia.
-
Podeszła do Lajny, podparła ją bokiem i pomogła odejść z tego miejsca, nim ludzie wrócą. [Wyszły]
-
Wyszła.
-
Elegancko i sprawnie poruszał się po pustynnym piasku jakby wcale nie był wilkiem tylko fenkiem czy czymś podobnym. Mimo że jego grube futro jeszcze bardziej grzało biały kolor odrobinę ratował przed słońcem. Rozejrzał się za jakimś wysokim punktem na który by mógł się swobodnie dostać. Jest! jedno wzgórze wydało mu się idealne więc czym prędzej pognał na szczyt i się położył zadowolony z bycia na górze.
-
Pustynia? O cholera, no nieźle Isek pobłądził. Nie dość, że gorąco to jeszcze jakaś żmijka pustynna wzięła go za jakąś kalekę i postanowiła na niego zapolować, chociaż był o wiele od niej większy, nie wielkie glisty są niezwykle odważną, czy też głupie, nie ważne.
-Ugh, ty durna glisto! Idź, zostaw, nie wolno za blisko podchodzić. Odejdź. Rozkazuję ci... - odskakiwał od węża gdy ten za blisko podchodził, próbował odbiec, jednak Iskowi szło to dość niezdarnie, niestety on nie potrafił się sprawnie poruszać po takich terenach. *Czemu ja zawsze muszę trafić zawsze na jakieś zadupie? Nie mogła to być przyjemna polanka czy cuś?* spytał sam siebie. Już mu się znudziła ta 'zabawa' z gadzinką, więc puścił się przed siebie biegiem przez piaski, parę razy łapa głęboko mu się zapadła i lądował na pysku, jednak szybko się zbierał i dalej pędził. W końcu dotarł na skraj jakieś góry, obejrzał się za siebie, gad zniknął i odetchnął z ulgą.
-Cholerne glisty, gdyby nie jad wyżarłbym wszystkie, zniszczyłbym - prychnął pod nosem i dopiero teraz zauważył znajomą sylwetkę białego basiora.
-O, cześć.
-
Odwrócił łeb w stronę osoby która go witała i ujrzał Isoschi'ego więc skinął łbem i odpowiedział
-Witaj. - Krótko się przywitał bez kwiecistego pozdrowienia bo tak szczerze mu się nie chciało i mógł sobie na to pozwolić nie to co na placu królewskim.
-
Skinął łbem, usiadł na krawędzi i spojrzał w dół. Cisza trwała i trwała i chyba żaden jak na razie nie planował jej przerwać. Dominique ogółem był coś małomówny, nie rzucał zbędnymi słowami na prawo i lewo tak jak to robił zazwyczaj Isoschi, który teraz... chyba zaraził się tą niemową, lub też po prostu uznał, że biały przyszedł tutaj by w spokoju się posmażyć, a on tu wtargnął nieproszony, więc nie wypada zakłócać Dom'owi tego spokoju. Słońce chociaż schylało się ku zachodowi wciąż niemiłosiernie grzało, co dla Iska, przyzwyczajonego raczej do chłodnych miejsc, było istną katorgą, jednak widok był nawet piękny, więc jeszcze się nie zbierał.
-Lubisz się tak z własnej woli gotować? - spytał białego wciąż patrząc się gdzieś tam przed siebie; musiał coś powiedzieć, bo ta cisza zaczęła go męczyć równie mocno jak i ten upał.
-
-Gorąco mi nie dokucza od bardzo dawna. - A dokładniej od czasu mojej śmierci sam sobie dopowiedział gdyż aż go korci żeby założyć swoje "państwo" i mieć własne terytorium zamek w ogóle wszystko co kiedyś miał a teraz? Jest zwierzęciem które nawet nie ma kciuków żeby chwycić na kufel z mocnym trunkiem czy za miecz i walczyć podczas wojen.
-
Wyszłam zza piaszczystej skały, ostrożnie stawiając łapy na spękanej, suchej ziemi. W oddali majaczyła wilcza sylwetka. Zaczęłam węszyć. Obcy. Przypadłam do podłoża, i mimo woli zaczęłam głucho warczeć. Spróbowałam użyć mocy, ale wilk był za daleko. Może mnie jeszcze nie wyczuł...
-
- To tylko pozazdrościć, ja niby lubię ciepło, ale tu to już przesada... - mruknął i rozejrzał się wkoło czy przypadkiem znów jakaś żmijka nie namyślała go zaczepiać, jednak nic się nie ruszało, więc nie patrzył dalej, tylko się położył i oparł pysk na wyciągniętych przednich łapach.
===
Jakby co to możecie mnie zignorować itp. bo jak zniknę dzis to albo odpiszę jutro w nocy jak wrócę do domu, albo w czwartek po południu... czyli późno, więc nie czekać ;)
-
Spojrzałam na wilki, i w duchu modliłam się do gwiazd, aby tamte basiory mnie nie spostrzegły. Chociaż... Zaczęłam podkradać się do wilków. Tak. Chyba jestem wystarczająco blisko. Znów próbowałam wypuścić lepkie macki z umysłu, aby przejąć kontrolę nad wilkami. Do głowy jednego wkradłam się niepostrzeżenie ale... Drugi się opierał. W przypływie złości szarpnęłam lekko ciałem ciemnego basiora. Błąd. Teraz tylko mogę czekać na rezultat. Ze strachu moje oczy zaświeciły mocniej.
-
Poczuł jakiś dziwny ból w skroniach więc zamknął oczu, uznając, że to z przemęczenia czy też przegrzania ten ból powstał. Jednak po chwili coś nim szarpnęło, i to nie był jakiś skurcz czy coś. Gwałtownie wstał a jego wzrok od razu skierował się na jakąś młodą waderę. Spiorunował ją złowrogim spojrzeniem, jakiś taki dziwny odruch, jednak szybko pojawiła się ta jego lepsza strona.
-Eee, hej? Co ty robisz? Nie wstyd ci się tak zakradać... i coś ze mną robić? - spytał z uśmiechem na pysku, jednak to ostatnie właściwie cicho wyszeptał, więc raczej tego nie słyszała. Nie był w końcu pewien czy to ona mu coś zrobiła czy to serio upał źle już działa na niego.
-
Spojrzałam na ciemnego wilka, który uśmiechał się jak rekin. W odpowiedzi zjeżyłam sierść.
-Wybacz. Jeszcze nie do końca nad tym panuję...-szarpnęłam lekko łapą basiora, aby zademonstrować o co mi chodzi. Chyba to robi wrażenie. Niepewnie podeszłam do wilków.
-Co tu robicie?-zapytałam już nieco mniej grzecznie, z uniesioną dumnie głową.
-
Zamyślony trochę jakby się zawiesił na tyle mocno że nawet nie zauważył że Isoschi'm coś lub ktoś szarpnął w końcu się odwiesił bo w końcu nie wypada tak nagle udawać że się go nie ma gdy nagle przypałętała się mała obca wilcza postać. Doszło do niego że to ona od tak sobie przejmuję kontrolę nad kimś a jemu to nie pasowało. Nie raczył odpowiedzieć pytanie tylko wstał i groźnie spojrzał na szczeniaka.
-
Spojrzałam na białego wilka. Patrzył na mnie tak, jakby myślał, że tu rządzi. Akurat. Prychnęłam na niego.
-Nie ładnie nie odpowiedzieć na czyjeś pytanie.-spiorunowałam basiora wzrokiem. Chyba mu to się nie podoba.
-Zresztą, nie musisz.-znów zerknęłam na ciemnego wilka.
-
- Nie ładnie tak przejmować sobie nad kimś kontroli. - Szczeniak próbujący wyglądać na groźną delikatnie rozbawił jego lecz zaśmiał się tylko w duchu. Podszedł do niej i łapą popchnął ją na tyle mocno żeby się przewróciła.
-
Kiedy biały wilk mnie przewrócił, błyskawicznie wstałam, i jak żmija ugryzłam go w łapę. Do krwi. Myśli, że może tak wszystkich bezkarnie poniżać? Niedoczekanie! Jeszcze raz wbiłam ostre kły w jego ciało. Na pamiątkę.
-Nie będziesz zadzierać z córką pustyni!-warknęłam. Mój ogon lekko kiwał się na boki. Moje ciało już było przygotowane do walki. Nawet jeśli basior jest większy i silniejszy. Chyba mam już pierwszego wroga.
-
Zawarczał kiedy mała użarła go w łapę więc znów ją przewrócił i przycisnął do ziemi na tyle delikatnie żeby nie zrobić jej krzywdy ale na tyle mocno żeby nie mogła się wydostać. Krew spływała mu po łapie jednak starał się na tyle ignorować ból w końcu co tam małe dziurki po ugryzieniu małej czaszki. Niby atakowanie mniejszych i słabszych jest złe ale to silniejsze od niego jest.
-
Warczałam, gryzłam i szarpałam się w uścisku basiora. Co on sobie myśli?! Najpierw mnie przewraca, a teraz jeszcze unieruchamia! To już za wiele. Znów wypuściłam lepkie macki myślowe. Czułam, że jego umysł gdzieś tam jest, ale nie mogę go dosięgnąć. Przeklęty wilk! Ale w końcu odpuściłam. Jedynie żal, że nie umiem się bronić ścisnął zimnymi szponami moje serce, i wycisnął głos z gardła. Zaczęłam wyć. Ale nie tak normalnie. Mój głos był przesycony żalem, i smutkiem. I ogromną wiedzą, jaką udało mi się uzyskać przez te całe życie. Jeszcze raz się szarpnęłam, ale to nic nie dało. W akcie desperacji odsłoniłam kły, i zaczęłam głucho warczeć.
-Może byś pomógł?-zapytałam drugiego wilka, albo raczej pisnęłam.
-
Wiła się niczym mała żmija nabita na ostry kijek ale nadal nie puszczał jej. Mógł z nią robić co tylko by zechciał ale z drugiej strony to nie ma sensu więc puścił ją wolno i odszedł od niej.
- Następnym razem zastanów się czy atak ma sens.
-
-Było mnie nie popychać!-warknęłam na basiora, wstawając.-Od czasu do czasu zastanów się, co ty robisz.-prychnęłam zdenerwowana na wilka. Co chwila mój ogon drgał, bo byłam bardzo wzburzona zachowaniem białego wilka. Ważniak jeden. Chociaż dzięki tym basiorom może dam radę odejść z tej pustyni. Niewiele myśląc, w końcu zadałam pytanie, które szamotało mi się w myślach.
-Przepraszam. Zachowałam się jak mały szczeniak. Mogę się przyłączyć? Pomoc ze mnie żadna, ale umiem panować nad innymi...-spojrzałam prosto w ślepia basiora. Może się zgodzi, chociaż wątpię. Nie lubię go, on mnie, ale razem będzie łatwiej.
-
-Tak ogólnie jesteśmy bez państwa.. znaczy się watahy. - Przyzwyczajenie daję górę poczuł się trochę zawstydzony ale pewnie nie raz mu się zdarzy przejęzyczenie.
- No chyba że założymy pań.. watahę.
-
-Co to jest państwo?-zapytałam słysząc nieznane słowo.-Zresztą, nieważne. Watahą tego nie nazwę, raczej grupką wilków samotników. Jak dla mnie, może być. A tak w ogóle, to nazywam się Vailins, ale i tak wszyscy nazywają mnie Vai.-przedstawienie się, było chyba na miejscu, bo zakładamy w końcu 'watahę'.-A was jak zwą?
-
- Długo by tłumaczyć czym jest państwo zwłaszcza że tutaj nie funkcjonuje. Ja jestem Dominique a on Isoschi. - Brakowało mu tylko terytorium i gotowe tylko co jeśli jest tu większa i potężniejsza wataha która w mgnieniu oka zniszczy jego małą watahę.
-
-Więc... Gdzie zmierzaliście, zanim przyszłam?-ciekawość mnie zżerała, tymbardziej, że obcy pojawili się niedaleko mojej jaskini. A może to były wilki, które chcą zniszczyć wszystko co napotkają? Chociaż Isoschi na takiego nie wygląda. Ale ten Dominique... Za dużo wątpliwości. Potrząsnęłam łbem, chcąc odgonić nieprzyjemne myśli. Wciąż czekałam na odpowiedź basiora.
-
- Ja tam gdzie wysokie temperatury. Isoschi przyszedł potem. - Spojrzał na horyzont gdzie już księżyc majaczył a to oznaczało zimno.
-
Spojrzałam na księżyc. Zaczynało robić się chłodno.
-Mam tymczasową norę. Możemy tam przenocować. We trójkę chyba się zmieścimy.-obróciłam się, i zaczęłam iść do norki. Nie wiem, czy to dobry pomysł prowadzić do domu praktycznie obce wilki. Spróbuję im zaufać. Będzie ciężko, tymbardziej, że są to jedyne obce wilki jakie widziałam... Pustynia to dziwne miejsce.
-
-Myślisz że się zmieścimy? - W sumie i tak jakby znalazł inną pustynię to zapewne nadal będzie noc. Zastanowił się chwilę po czym zgodził się żeby przenocować u Vailins więc ruszył za nią.
-
Zaprowadziłam wilki pod wielkie drzewo, które dawno już obumarło w pustynnym gorącym słońcu. Pod jego korzeniami miałam norę. Wpełzłam jak dżdżownica do tunelu, aby po chwili znaleźć się w małej jaskini. Ułożyłam się na korzeniu, które robiło mi za łóżko. Patrzyłam jak basiory wchodzą do mojego domu. Po chwili zamknęłam oczy, i jak gdyby nigdy nic, po prostu zasnęłam.
-
Isek w pewnym momencie jakoś całkowicie się wyłączył. Słyszał, że wilki coś tam do siebie warczą, jednak odwrócił wzrok i w ogóle na to nie reagował, wpatrywał się w samotne uschnięte drzewo po drugiej stronie kanionu. Wataha? Państwo? Że co? Dopiero przy tym temacie zaczął słuchać co tam trajkotają, jednak wciąż nic nie mówił, w milczeniu poszedł za młodą i Dominique do jej nory. Nie rozglądając się zbytnio po jej skromnej jaskini znalazł sobie kącik gdzieś tam w cieniu i się położył. Dziwna jest, że się tak nie boi obcych zapraszać do siebie... a gdybyśmy się okazali seryjnymi mordercami, albo zboczeńcami, albo tym i tym? Mogłoby się to nieciekawie dla niej skończyć...rozmyślał obserwując ich. Czuł się nieco nieswojo, jednak nie wyszedł stąd, a to tylko przez czystą ciekawość, co dalej będzie itp. Spowolnił oddech, zamknął oczy, jednak nie zasnął, wciąż pozostawał czujny.
-
W pewnym momencie po prostu otworzyłam oczy. Światło z nich bijące zalało jaskinię niebieskim blaskiem. Spojrzałam na basiory. Czyżbym poczuła do nich...sympatię? Możliwe.
-Dzieńdobry.- powiedziałam do wilków.
-
Otworzył oczy i usiadł.
-Dobry. - odpowiedział i oczywiście się miło uśmiechnął, byłby chyba chory gdyby odpuścił sobie tego durnego uśmieszku.
-Wczoraj coś tam mówiliście o założeniu jakieś watahy... wy tak serio? - spojrzał na nich pytająco, nie był pewien czy sobie żartowali, czy serio o tym myśleli.
-
Znów uśmiech rekina. Brrr...
-Raczej grupka wilków samotników. Trzy wilki to nie wataha.-Prychnęłam na basiora. Wstałam i wyszłam z jaskini. Było jeszcze chłodno. Świetnie. Będzie można na coś zapolować. Wpuściłam do płuc świeże powietrze. Żadnych zapachów. Tylko wszechobecny piasek. A może jakieś dźwięki? Tylko ptaki. Ech... Kolejny dzień głodówki. Obejrzałam się na wejście do nory.
-Hej, idziecie?-zapytałam. Może oni wywęszą coś chociażby jadalnego.
-
Po dłuższym braku odzewu wzruszyłam ramionami i ruszyłam na poszukiwania jedzenia. Byłam strasznie głodna, od kilku dni nic nie miałam w pysku. Przynajmniej wiem, gdzie jest źródełko. Szybkim marszem przemieszczałam się po pustyni. Moje łapy co chwila miękko uderzały w piasek, nie zapadając się w nim. Hmpf. W końcu jestem Córką Pustyni. Obudziłam się sama w mojej norze, kiedy byłam mała. I słaba. Pewnie mnie porzucili. Dlatego moją matką jest właśnie gorąca i wroga dla obcych Pustynia.
W końcu dotarłam do mojej małej oazy. Nachyliłam się nad taflą wody. Bił od niej przyjemny chłód. Zamarłam. Po drugiej stronie jeziorka chłeptał łapczywie wodę mały wielbłądzi cielak. Marne szanse na schwytanie. Eh, zawsze warto zaryzykować. Powoli zaczęłam się podnosić. Wielbłądzik ciągle pił wodę z płytkiego zbiornika. Nagle rzuciłam się przez wodę, aby schwytać cielaka. Ten w ostatniej chwili zaczął biec. Chwilkę go ścigałam, a potem użyłam mocy, i unieruchomiłam zwierzaka. Powoli do niego podeszłam, i jak gdyby nigdy nic, wbiłam kły w jego szyjkę. Potem chwyciłam go za nogę i przez pustynny gorąc zawlekłam go pod norę.
-Hej, żarcie przyniosłam!-krzyknęłam w stronę wejścia do jaskini. Potem zaczęłam jeść. Nareszcie coś zapełni mi żołądek.
-
Zwinięty w kłębek z przymrużonymi oczami nawet nie słuchał co mówią po prostu starał się przemyśleć całkowicie tą sytuacje i czy ma sens takie ugrupowanie się czy lepiej znaleźć innych. Poczuł zapach mięsa wiec spojrzał na jego źródło i ujrzał Vailins konsumującą wielbłąda. Stwierdził że nie ma sensu zakładać watahy mimo wszystko. Wstał i bez rozciągania się wyszedł z jaskini bez żegnania się i opuścił pustynie.
-
Spojrzała na basiora, który bez słowa zaczął odchodzić.
-Hej, gdzie idziesz?-zapytałam lekko zbita z tropu.
W końcu ruszyłam łapami. Ze złością maszerowałam w poszukiwaniu lepszych miejsc, niż ta pustynia. Chciałabym zobaczyć w końcu coś innego niż tylko piach. Również opuściłam tą przeklętą pustynię. Zmieniłam się w kruka i wraz z porywami wiatru odleciałam w nieznane.
-
Pomysł z watahą, czy tą małą grupką samotników jakoś mu do gustu nie przypadł. Grupa mała czy duża, to jednak grupa, już nie jest się samotnikiem, czyli coś nie dla niego. Po chwili wadera zniknęła, znów się pojawiła tym razem z posiłkiem, jednak ten pokręcił odmownie głową, za gorąco tu na jedzenie. Zaczęli się rozchodzić, więc i Is szybko to miejsce opuścił. z/t
-
Wbiegłam na pustynie niczym burza. Piasek stworzył małą chmurę pod moimi łapami. Rozpoznałam uschnięte drzewo, pod którym kryła się moja nora. Przed wejściem ciągle leżały szczątki wielbłąda. Wyminęłam je, i weszłam do jaskini.
-
Zaśmiała się-ah..słońce..jak ja nie cierpię gorących klimatów..-stwierdziła z przekąsem-znaczy lubię słońce i jak jest ciepło,ale sama pochodzę z chłodniejszych klimatów stąd te białe futro,przez nie w lesie się dość bardzo odznaczam,ale w zimnych miejscach jestem niemal niewidzialna,..-Spojrzała w stronę słońca,po czym weszła do jaskini za waderą.
-
Rozejrzałam się po jaskini. Coś tu było nie tak... Podbiegłam do sporego kamienia i go odsunęłam. Zaczęłam grzebać w skrytce.
-Gdzie jest moje kryształowe serce?!-warknęłam głośno. Nie, nie, ono MUSI gdzieś tu być!* Poczułam lekkie osłabienie. Zakręciło mi się w głowie, więc usiadłam. Kto był takim okropnym złodziejem? Czyżby czarny wojownik? Ano owszem. Wszędzie walały się czarne włosy. Akurat teraz musiał linieć. Moje oczy zaświeciły złym niebieskim blaskiem, oświetlając jaskinię. Mam kolejny powód aby nienawidzić czarnego basiora.
__________________
kryształowe serce to kamień życia Vai. Jeśli ktoś go zabierze/dotknie, Vail lekko słabnie. Może nawet umrzeć.
-
-Spokojnie,Vaili..-szepnęła,w sumie zdziwiona że wadera nie nosi przy sobie czegoś tak ważnego-skoro linieje..będzie nam łatwiej go znaleźć..chociażby po zapachu..ale musimy się pośpieszyć zważywszy na to że...przedzierał się przez pustynie..
-
-Tak, po zapachu będzie najlepiej.-mruknęłam cicho i obwąchałam kilka włosów. Miały znajomy zapach, ale nie dało się go określić. Zaczęłam przerzucać rzeczy z miejsca na miejsce. Odkryłam że zniknęły też drobne pamiątki rodzinne. Czyżby czarny basior próbował zniszczyć wszystko co ze mną związane? Prawdopodobne. Nie można już niczego wykluczyć.
-Powinnyśmy już ruszać, jeśli nie chcemy aby pustynny wiatr rozwiał zapach.-wtedy pod korzeniem zauważyłam małą karteczkę.
Może nie powinienem tego robić, ale mnie zmusili. Żałuję tego, co zrobiłem w przeszłości, Vai. Już tego nie naprawię. Nie mogę. Czas nie uleczy ran, spokój nie przyniesie ci ukojenia. Mogłem tylko przyglądać się, jak dorastasz sama. Bez rodziny. Bez przyjaciół. Błagam jednak, abyś spróbowała mnie zrozumieć. W tym momencie przestałam czytać. Jak mam mu wybaczyć? Teraz już nie mogę. Jednak moje oczy dalej śledziły tekst. Każdy syn i córka pustyni stanie kiedyś przed wyborem: zabij, lub bądź zabity. Ja wybrałem życie. Uwierz, że tak jak kiedyś ja wybrałem życie, tak zrobisz i ty. Po prostu uwierz.- Firnén. Nue zrozumiałam kompletnie o co chodzi. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Bez słowa podałam liścik waderze. Niech wie.
-
-hym... -mruknęła cicho,śledząc wzrokiem tekst-w takim razie,wychodzi na to że ten wilk jest tylko marionetką...on ci nie odpowie"dlaczego",bo został do tego zmuszony...Potrafię zrozumieć jego działanie,może nie jest szlachetne...zresztą-Spojrzała na wadere-w takim razie wiemy że istnieje wyższe zło,które chciało śmierci twojej rodziny,które miało powód zniszczyć ci życie,oczywiście nie chcąc brudzić swoich rączek..bardzo mądrze..-spojrzała na Vai-to twoja wola,możesz odpuścić,lub znaleźć czarnego basiora i zakończyć jego życie,bądź znaleźć źródło wszystkiego,czyli zleceniodawce..bo to główny przestępca..on tego chciał..
-
Kiwnęłam głową.
-Ja... Wybaczam mu. Już wiem co było w jego spojrzeniu, tamtego dnia. Odnajdę go, a potem on pomoże zabić "zleceniodawcę", jak powiedziałaś. Choć nie wiem, czy dobrze robię.-powiedziałam cicho po czym wyszłam z jaskini. Zdeterminowana ruszyłam za zapachem basiora. Moje łapy jakby same się przesuwały. Co z tego, że jest upał, a Słońce dosłownie smaży grzbiet. Trzeba iść.
__________
Ej, a może się okazać że nasze wilczyce to siostry?
+ chcesz mi pomóc w robieniu mojego forum? Dam ci linka na pw.
-
Uśmiechnęłą się delikatnie,podążając za nią-Nie wiem czy zdrowo nam iść w stronę zemsty,lecz nie mogę wmawiać ci innego,zważywszy na to co sama zrobiłam..
_____
W sumie xd Chociaż nie jestem pewna czy nie powinnaś o to też porozumieć się z Nero xdd albo ja xdd
+Mogę*-* ale od razu zaznaczam że się nie znam xD
-
____
Znaczy ja chętnie w sumie xd tyle że nero to moja rodzinka i muszę z nim najpierw to"uzgodnić" bo się jeszcze pogniewa,że bez jego wiedzy xdd
+Nie wiem czy zostać Basiorem,czy waderą xD
-
Biegłam tak po pustyni, nie dając sobie odpocząć. Nie mogłam. W mjej głowie kryło się tylko jedno słowo: zemsta. A więc biegłam, aby przelać krew basiora, który zabił moją rodzinę.
_____________
To tam sobie z nim uzgodnij, czy coś. Jakby co to mogę być przyrodnią ^^
spx, ja też się nie znam. Całą robotę odwala Autumn xD
I jak chcesz, obojętne mi to xD
-
W pewnym momencie wyprzedziła waderę,zatrzymując ją-stój..-sapnęła-nie dajmy się zwariować,słońce zaraz szczytuje,zamiast zemsty dostaniesz udaru..-Ruszyła w kamienia,który trzymał przy sobie cień-chodź,Kruszynko..
_______________________
W sumie wtedy będziesz moją rodzinką,a niekoniecznie Nera..bo np. Nero by był moim kuzynem od strony mamy,a ty przyrodnią od strony taty i wtedy oboje jesteście moją rodznką,ale nie swoją wzajemnie,no rozumiesz xdd
Ahahah xD
-
Spojrzałam na waderę.
-Od dziecka jestem przyzwyczajona do upałów, ale jak chcesz...-mruknęłam i podeszłam do niej. Piasek miałam już chyba wszędzie. Odzwyczaiłam się od tego gryzącego uczucia.
_____________
wtf, "kruszynko"?
I za bardzo mi pogmatwałaś...
-
Trąciła ją pyskiem-musimy znaleźć coś do piciaa...kaktus..-rozejrzała się.
____
Wybacz..ale jesteś młodsza,więc mogę xDD
Ja?;w; xD
wgl. założyłam już konto xdd
I myślę że dobrze by było gdyby Karta postaci miała swój własny"wątek",bo jak zaczną się zapisywać to będzie chaos xd
Poza tym będą mieli problem z odnalezieniem tego,ja miałam xD
-
Prychnęłam.
-To idź. Ja nie ryzykuję kaktusów. Za dużo ma tych dziwnych soków.-położyłam łeb na łapach. Ziewnęłam, ale w tym samym czasie zawiał wiatr i napchał mi piachu do pyska. Kichnęłam a potem potrząsnęłam głową.
________
no to sory, musimy poczekać na Autumn z tym. Ja nie umiem (tak, tak, ale HTML ogarnia, BBCode też xD)
-
-Przyniosę ci trochę wody..-Uśmiechnęła się-odwodniona raczej się nie zemścisz..-i jak powiedziała,tak i zrobiła.Znalazła kaktus,nawiązała z nim łączność,przerabiając jego cząsteczki,na cząsteczki wody,jednocześnie je oczyszczając.Nie minęła chwila,a jej manierki były pełne wody,a sama wróciła do wilczycy.Podała jej jedną manierką-pij..bo mi zaschniesz..
-
Wzięłam manierkę i pociągnęłam orzeźwiający łyk.
-Wiesz, w zasadzie to nie było to potrzebne, bo wiem gdzie jest oaza...-posłałam jej uśmiech.
-
Zaśmiała się-mówi się trudno,odpoczniemy tutaj sobie,a potem pójdziemy dalej..-uśmiechnęła się delikatnie.
-
Wszedł razem z przyjacielem,Radsulem. Rozmawiali o ostatnich wydarzeniach jakie miały miejsce.Szaro-biały wilk opowiadał o sytuacji panującej w Noseva,natomiast Razer o Rachil i komplikacjach.
-..no i dlatego postanowiłem się poduczyć-powiedział Razer.
-Naukę odstaw na później-mruknął Radsul
-Jak to?Myślałem,że mnie poduczysz-rzekł samotnik
-Mamy teraz poważniejsze problemy niż twoje sprzeczki z siostrą-odparł
-Ona nie jest moją siostrą.Jakie problemy?-zapytał ciemny basior
-Ostatnio pojawiły się doniesienia o planach broni masowego rażenia.
-Broni?
-Tak,choć to tylko przypuszczenia,jednak jeśli to prawda to istnieje duże
prawdopodobieństwo,że Samozwańcy wykorzystają tę broń do ucieczki.Zamierzają opuścić pustynię
w Noseva.
-To wykradnijmy im te plany i problem z głowy
-Naprawdę jesteś taki tępy?Śmiało!Ruszaj na misję samobójczą do ich twierdzy.
-To co w takim razie zrobimy?
-Ty pilnuj granicy,a ja poinformuję resztę
-A mogę liczyć na jakieś wsparcie?
-Nie dostaniesz pieniędzy
-Miałem na myśli wsparcie w formie żołnierzy.
-Odmawiam.Po twoim ostatnim wybryku nie będę poświęcać naszych.Nie potrafisz dowodzić armią.
Razer spojrzał na niego złowrogo.
-Przestań mnie traktować jak bachora.
-Taka prawda.Straciłeś umiejętność współpracy i przywództwa.Na nasze wsparcie możesz liczyć jedynie pod nadzorem.Zawsze możesz wykorzystać
do pomocy okolicznych mieszkańców.
-To już wolę działać solo.
-Jak chcesz.Tylko uważaj na okolicę.Zwiadowcy poinformowali nas o obozach Samozwańców.
-Czyli szykuje się ognisko
-Czy ty zawsze musisz je podpalać?Wybij każdego po kolei nie budząc podejrzeń. Dyskretnie.
-Ta taktyka jest słaba
-Gdy wykonuje ją ktoś taki jak ty.
-Nie miałeś przypadkiem poinformować reszty?-warknął Razer
-Już znikam.Nie popełniaj więcej błędów.Mam już dość ratowania twojego tyłka-odpowiedział szary wilk i odszedł. Razer westchnął zirytowany.Myślał,że stary przyjaciel mógłby mu pomóc w edukacji,lecz tak się
nie stało. Razer szedł przed siebie i zastanawiał się o co chodziło Rachil ze śmiercią Marvela. Czy
ten sen w lesie był wizją tego co nastąpiło?Może wilczyca chciała jedynie odwrócić w ten sposób jego uwagę
i zwyczajnie skłamała.Już nie darzył jej takim zaufaniem jak dawniej.Postanowił nie używać więcej swoich mocy.
Przez jej nieustanne używanie stracił kondycję i nawet ona to zauważyła. Włóczył się po piaszczystej pustyni.
Upał dawał się we znaki.Dysząc szukał jakiegokolwiek cienia.W oddali ujrzał uschnięte,wielkie drzewo.Tam musiał być cień,więc poszedł w jego kierunku.
-
Przeciągnęła się,chłodna woda dobrze jej zrobiła.W oddali zauważyła znanego jej basiora,chwile później włączył się Shandy"No proszę proszę..kogo my tu mamy"-zachichotał złowieszczo.
-daj spokój Shandy..-szepnęła,wstała i poczłapała w stronę basiora.Zatrzymała się przy nim i uśmiechnęła niepewnie,po czym wyciągnęła w jego stronę manierkę z chłodną wodą-wyglądasz na spragnionego..
-
Spojrzałam złowrogo na basiora.
-Czego tu szukasz? Pustynia to moje miejsce.-warknęłam na niego. Nie dość, że musiał się żreć z Rachil to teraz idzie do jej jaskini. No chyba nie bardzo. Prychnęłam w jego stronę.
-
Chwycił manierkę i spojrzał na Vailins.
-Pustynia jest niczyim miejscem-odparł.
-
-Vailie...uspokój się..-uśmiechnęła się delikatnie do wadery-jest gorąco..chodźmy w cień..-spojrzała na Basiora-widząc twoje futro..myślałam że nie lubisz gorąca..więc co tu robisz?.
-
Warknęłam ze złością na Razera. Podeszłam do Menmy i usiadłam. Potem przeciągnęłam się, dając wyjątkowo chamski pokaz braku szacunku. Jak mu nie pasuje to trudno.
-
Spojrzała na Vai-Kruszyno,proszę..-pokręciła łepkiem.
-
Obserwował z pogardą poczynania czarnej wilczycy.
-Tak jakoś się złożyło-odpowiedział Menmie.
-
-Tak czy owak skończyliśmy w jednym miejscu-uśmiechnęła się delikatnie-Co powiecie na odnalezienie wody? w większym stopniu..mam ochotę wejść do wody,bo zaraz spłonę..-westchnęła cicho-wole chłodniejsze klimaty...-Spojrzała na Vai,po czym na Razera.
-
-Jak tam chcesz-odpowiedział biorąc łyk z manierki.
-
Spojrzałam na basiora z wyższością. Wstałam i przeszłam tuż obok niego z uniesionym łbem.
-Chodźcie za mną. Wiem gdzie jest oaza.-truchtem ruszyłam przez pustynię.
-
Zachichotała cicho,dla niej zachowanie Vaili było zabawne dość,jak taki dumny czeniak..ahh.Spojrzała na Razera,ruszając powoli-wiesz że jak nie szczerzysz kłów,to wydajesz się nawet miły?xd
-
-Tylko się nie przyzwyczajaj-powiedział podążając niechętnie za Vailins.
-
Prychnęłam słysząc słowa Menmy.
-On zawsze szczerzy kły.-warknęłam. Niedaleko przed nami już widać było zielone korony drzew. Puściłam się tam biegiem.
-
-Dlaczego? lubisz być taki grrrrroźny?-zachichotała cicho,patrząc na basiora.Miała nadzieje że pomiędzy tą dwójka nie dojdzie do kłótni xd
-
-Co ją ugryzło?-burknął nie odpowiadając Menmie na pytanie.
-
Westchnęła cicho-nie mam pojęcia,może przeżywa tą waszą kłótnie..znaczy twoją z tamtą waderą..-spojrzała na Razera.
-
Podbiegłam szybko do tafli wody, i wskoczyłam w jeziorko. Natychmiast zalało mnie uczucie przyjemnego chłodu. Czekałam teraz na pozostałe wilki.
-
-Wątpię-odparł i podbiegł do Vailins,która była już w niewielkim jeziorze.Usiadł przy brzegu
-
-Vaili! bo dostaniesz szoku termicznego ..boże..weźcie powoli do wody wchodźcie!-wymruczała,zbliżyła się do jeziorka,weszła powoli do wody-jak miiło..-westchnęła rozkosznie,czując przyjemny chłód.
-
Odburknęłam coś w odpowiedzi Menmie. Niech sobie to zinterpretuje dowolnie. Zamknęłam oczy rozkoszując się przyjemnym chłodem. Chyba odzwyczaiłam się już od pustynnego klimatu. Podpłynęłam do niewielkiej wysepki na środku jeziorka. Wyszłam na nią i się otrzepałam. Moje futro musiało wyglądać teraz okropnie, a ja sama jak przemoczona wiewiórka.
-
Razer prychnął rozbawiony wyglądem Vail.Obserwował poczynania wilczyc z brzegu.Nigdy nie przepadał za wodą.
-
Wyszła na brzeg,otrzepała się,ochlapując Basiora(niechcący oczywiście xD) i usiadła,po chwili zaczęła się śmiać-Vaili! jak słodko! xD
-
Spojrzałam na Razera i Menmę spode łba.
-Co, aż tak głupio wyglądam?-zapytałam z sarkazmem, po czym znów weszłam do wody. Jak później będę przemoczona, to trudno.
-
Wytarł łapą pysk z wody.
-Uważaj-burknął i nadal obserwował przemoczoną wilczycę.Przypominała wilczy szkielet.
-
-przepraszam^ ^''-Spojrzała w niebo-masz jakieś plany na najbliższy czas?-skierowała wzrok na Razera,w sumie to był pomysł Shandiego xD o dziwo nie dotyczył śmierci Basiora xD
-
-Planuje się porządnie wyspać.Ten upał chyba działa na mnie usypiająco-odpowiedział sarkastycznie.
-
-mało kreatywnie..-Milczała chwile-długo znasz Vailie?-zerknęła na niego-byłbyś skłonny pójść z nami? nie zajmie to dużo czasu,mam nadzieje.-mówiła trochę ciszej -odwdzięczyłabym się..
-
__________________
Bym przypełzaaa ale no nwm ;-;
-
____
A nie pozabijasz się z Raziem? xDDD
Pamiętam co było przy ostatnim waszym spotkaniu xDD
Jak obejdzie się bez rozlewu krwi..to jasne! XD i wszyscy się zgodzicie..i będziemy cudną ekipką xD taką chwilową,ale cudowna xD
-
________
To niech jeszcze Gambit się przyłączy do ekipyxD
-
____
Heeey! Gambit skończyła w końcu tydzień. Yaaaay! Jeszcze dzisiaj w szkole byłam na nasiadówce z biologii. Olimpiady to ciężki kawałek chleba. ;) Emm... W zasadzie najpierw sprawdziłam wodopój, ale jak zobaczyłam 62 strony to stwierdziłam, że olewam - za dużo.
W każdym razie już gotowa do działania ^^
-
________
Aż tyle kart?A co tam.Wpadaj!:D
-
_____
Jestem za xd
-
Po ucieczce znad wodopoju, postanowiłam przeczesać resztę terenów. Zapowiadało się, bym została tu na dłużej i lepiej było znać chociaż względnie topografię terenu. Będąc odżywiona, nawodniona i ogólnie w lepszej niż wcześniej kondycji, zabrałam się do tego z większym zapałem. Cóż, zasługa Lajny.
Zawędrowałam do pustynnego Kanionu, a tam rozpoznałam kilka osobistości poznanych nad wodą. Rachil - na szczęście - niedostrzegłam. Rozpoznałam za to Razera i przemokniętą Vail.
___
A więc oto jestem, ale mogę w każdej chwili zniknąć. Gambit zmienną jest i dużo do roboty ma. :D
-
Weszliśmy zamyśleni. Szlam pochylona dopóki nie wpadłam na palmę. Jęknęłam i podniosłam się. *Jakim cudem..?* Zmarszczyłam brwi.
-Te wiesz kiedy tu doszliśmy?-spytałam. Basior pokręcił głową przecząco. Ujrzałam grupkę wilków kawałek dalej. Zmrużyłam oczy i złożyłam skrzydła. Wskazałam łapą ich, a mój towarzysz prychną. Podeszliśmy kilka kroków i przystanęliśmy. Patrzyłam na basiora i wadery.
-
Ujrzał w oddali znajome sylwetki.Jedną z nich była tajemnicza wilczyca,której nie poznał imienia oraz..Lajna i to z towarzystwem.
-Jaka ta kraina mała-mruknął.Tak często na siebie natrafiali.
-
Kątem oka dostrzegłam Lajnę.
- Jaki mały jest ten świat... - zanuciłam grobowym głosem.
Podeszłam do grupki.
- Dobry... ponownie.
Zwróciłam się do Razera.
- Twojej nieco diabolicznej siostrzyczce już przeszło?
-
-Nie-odparł krótko i wskazał łapą bliznę na piersi.
-
Spojrzałam na długi, różowawy pasek gołej skóry na piersi basiora. Fakt, tego nie zauważyłam.
- Jak na rodzeństwo nie jesteście jakoś wyjątkowo zgodni - mruknęłam. - Panienka powinna na siebie uważać, bo jak się będzie tak pieklić, to jej sierść wypadnie. Złość urodzie szkodzi, a ona nie za bardzo ma czym szastać - uśmiechnęłam się półgębkiem. - Co nie zmienia faktu, że odbra jest w tym, co robi... Te już poznałeś? - ruchem głowy wskazałam pozostałe wilki.
-
Uniosłam łeb i spojrzałam na nich z lekką...hmm zazdrością? Nie wiedziałam jak to nazwać. Przeklnęłam cicho pod nosem, gdy próbując ukryć tatuaże. nie znikały. Lekko spanikowałam. Może są ślepi? Wycofałam się kilka kroków do tyłu i schowałam się w małym cieniu. Spojrzałam na basiora. Ten se do nich podszedł.
-Matko..-jęknęłam. Basior spojrzał na nich z nijaką pogardą.
-Witam-powiedział dumnie. Machną ogonem.
_______________________
Co wy do Lajny maacie? :<
-
-Heh..Masz całkowitą rację-powiedział lekko rozbawiony.-Wszystkich obecnych tutaj znam-odpowiedział,lecz nagle ujrzał dużego basiora,który wyraźnie się wywyższał.
-Oprócz jego-odpowiedział cicho przez zaciśnięte kły,wyraźnie zdenerwowany zachowaniem obcego.
-
- Wszystkich znasz? Oh, w takim razie zazdroszczę kontaktów towarzyskich - podejrzewam, że basior nawet nie wiedział, ile w tym było prawdy.
Jak dotąd to z nim rozmawiałam najwięcej. Do tego parę zdać mentalnie wywarczanych z Rachil, z pięć z Vail i może trzy z półżywą Lajną. Tak, to by było na tyle.
- Oprócz jego.
Teraz dopiero zauważyłam idącego z Lajną basiora. Sama Lajna wiele się zmieniła.
-
Menma spojrzała na Basiora-nie pusz się jak paw,bo pióra potracisz..-rzuciła z przemiłym uśmiechem.
Po chwili przeniosła wzrok na Gambit i uśmiechnęła się bardziej przyjaźnie.
-
*Idioto przestań* warknęłam do niego w myślach. *Zachowuj się przynajmniej*
-Hmmm Razer jak domyślam się. Gambit, Vai.-wymieniał. Skąd on to do licha wiedział!? Przeczesał moje wspomnienia z kilku dni? A może sięgną głębiej. Zamyśliłam się i przestałam zwracać uwagę na tamtych.
-
-Stary!Nie wiem skąd znasz nasze imiona,ale jeśli będziesz się tak dalej zachowywał to ci przyłożę!-warknął wstając.
-
Nie bardzo przejęła się tym iż została pominięta,w sumie on jej nie znał więc .."Puszy się jak paw,a kultury nie zna,zabijmy"-podpuszczał w myślach Shandy.
Menma ignorowała swoje alter,przynajmniej dowiedziała się jak się nazywa Razer i Gambit,tylko błagała świat by nie pogmatwała wilków xd
Spojrzała na Razera,a Shandy zawtórował"tak tak! dołóż mu! pomoge ci +__+"
-
Zaśmiał się. Przekręcił łeb i wyszczerzył się w uśmiechu.
-Zachowuję się normalnie-powiedział i popatrzył basiorowi w oczy. Krótki kontakt wzrokowy wystarczył. *Ciekawe nie powiem. Cieekawe* Zwrócił się do wadery, której nie kojarzył. Spojrzał na nią z uśmiechem i powiedział gładko:
-Menma-machnął ogonem i mlasną.
-
Odwzajemniłam uśmiech białej wilczycy, ale nie był to czas na pogaduszki. Zwłaszcza, że widziałam ją pierwszy raz. I wyczułam coś ważniejszego. Drgania sfery świata zwanej Eterem - tam, gdzie rozchodzą się myśli. Pobiegłam zmysłami za falą, która poprowadziła mnie do połączenia między Lajną a obcym basiorem. Znali się i miał dobre zamiary, czy może pozbawił Lajnę własnej woli? A może to tylko przygodny wędrowiec, którego wilczyca spotkała jak i mnie.
~ Ten gość to telepata. Albo gorzej, nie wiem, nie chcę rozbijać jego barier. - posłałam strumień energii w stronę umysłu Razera. On tu jest od ewentualnej walki, nie ja, więc uznałam, że powinien wiedzieć. Potem przypomniałam sobie, że Razer chyba nie ma nic wspólnego z macami umysłu. Z siostrą rozmawiał wszak normalnie. - Nie myśl o niczym, co może ci zaszkodzić, albo co chciałbyś ukryć. Wyczyta to. Postaraj się oczyścić umysł.
Sama starałam się ze wszystkich sił, by nie zacisnąć obręczy na zwojach nowego basiora. Moje imię jest moją świętością i to ja będę decydowała, kto je pozna. Zwłaszcza, że nie wiedziałam, czy Vail i Razer je pamiętali, a białej wilczycy nie znałam.
Zacisnęłam zęby i oddaliłam wszelkie myśli. Białą kartę mojej świadomości brudził jedynie czarny napis "Więcej się nie dowiesz"...
-
*Zachowuj się! Wyjdź! Mówię Ci to! Odwróć się i odejdź od nich!* wywarczałam do basiora(w myślach).
Machnął ogonem i westchną, pokręcił łbem.
~Lepiej zabezpieczaj swój umysł kochaniutka Gambit, albo miej lepszy refleks.-spojrzał na inne wilki z uśmiechem.
-
To nie był zwyczajny wilk.Posiadał wielkie zdolności. Razer zaczął biec w stronę ukrytej Lajny,która najwyraźniej miała się już lepiej.
-Masz stąd wyprowadzić swojego kumpla albo osobiście się nim zajmę!-warknął.
-
Dostrzegłam maleńką, ledwie widoczną przerwę między łączeniami mojej bariery. Tędy... W sercu byłam zła na siebie, acz umysł wciąż pozostał czysty.
- Obiecuję, że się poprawię, drogi... Oh, no widzisz jaka niezręczna sytuacja? Czyż, jak gentlemanowi przystało, nie poznam imienia tak zacnej postaci? Znam moje imię i imiona moich, mmm... towarzyszy doli, więc czy nie wypadałoby się przedstawić? - wyszczebiotałam słodko - Posłuchaj Lajny, taaak, posłuchaj. - mój głos znów przybrał chłodną, metaliczną barwę - I następnym razem lepiej nie wysyłaj drgań widocznych jak fala tsunami na gładkim morzu.
W tym momencie Razer ruszył. Nareszcie...
-
Podniosłam się i spojrzałam na niego błagalnie. Otworzyłam pysk i zaraz zamknęłam. Poczułam jak basior zaciska swoje więzy na mym pysku. Zaczęłam szamotać łbem. Po chwili uspokoiłam się. Przed Razerem pojawił się napis:
"Pozwala se na zbyt wiele wiem. Nie mam na razie jak. Poczekajcie gdy nadejdzie noc, a wtedy światło osłabnie, a wkroczy noc" Popatrzyłam na napis. Nie cholera!
*Przestań! Nie zrobisz tego* wysyczałam w myślach i zmrużyłam oczy.
-Nie poznasz mego imienia. Imię me budzi grozę tam skąd pochodzę. Może coś Ci powiem. Gdy nadejdzie noc, dzień zgaśnie... nastanie nowa era. Era nocy.-zaśmiał się i machną ogonem.
-Oto chodzi kochana. Fale me przywołają mych towarzyszy.-powiedział, a obok niego znalazł się jeden basior, a po drugiej wadera.
-O! Oto dwoje z nich. Gdzież reszta?-warknął zniecierpliwiony.
-
-Co to ma znaczyć?!-warknął nie rozumiejąc napisu.Odwrócił się i zauważył,że tajemniczy basior ma towarzystwo.Zawarczał na Lajnę i zawrócił,podbiegając do Gambit.
-Rozumiesz coś z tego?-zapytał zaniepokojony
-
Spojrzałam na telepatę.
Czego chcesz? Odpowiedz, lub zostaw nas w spokoju.. Odezwałam się w myślach basiora. Patrzyłam na niego, a moje oczy świeciły coraz mocniej.
-
- Chciałabym ... - mruknęłam do Razera. - Wygląda na to, że nasz przyjaciel lubi nocne pogawędki. Chociaż... czekaj
Basior był zbyt zaaferowany swoimi towarzyszami, niż mną. Cóż, życie jest brutalne. A okazja czyni złodzieja...
- Lubię noce, powiem ci. - odezwałam się bezpośrednio do basiora z półksiężycem. Znów ten sam panienkowaty, pretensjonalny ton. - Ogniska, opowieści, najzawziętsze partie kart. O, właśnie! gdybym miała dobry dzień, pewnie zaproponowałabym, abyśmy zagrali o twoje imię w karty. Ale dziś nie mam dobrego dnia, Patch - szczególnie zaakcentowałam ostatnie słowo i zrobiłam krótką pauzę.
- W ziemi schowany przed tyloma laty. Dziś na ziemię Cię przyzywam. Mój bracie nikczemny. Co na życie czyha. Krwią mą zapieczętowany. Czyż nie tak to szło? Pamiętaj zatem o jeszcze jednym. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz.
Błysnęłam zielonym ślepiem.
- Lepiej zabezpieczaj swój umysł kochaniutki Patchu, albo miej lepszy refleks. Ktoś tak kiedyś mądrze powiedział.
-
Wkurzyłam się. Jak on śmie!? Coś mi nie pasuje... Era nocy. On chyba nie myśli, że? Nieee. Dzień, to on. On osłabnie. A może nie? Rozłożyłam skrzydła i wzniosłam się w górę wzniecając dużą chmarę pyłu. W jednej chwili basior siedział obok nich, a po chwili leżał obok skał. Wylądowałam. W końcu pysk mi się otworzył.
-Nie wiem do czego zmierzasz. Ja jestem tu Nocą. Moja kraina. Nie Twoja! Tyś Dzień. Tyś Hatugami. Ja zaś Hyrogami. Nawet gdy stworzysz bunt, zduszę go w zarodku. Zrozumiano?-spytałam, a basior bezczelnie się uśmiechną. Strzeliłam go z liścia w pysk. Warknął, a ja patrzyłam na niego z uporem. Rozłożyłam skrzydła.
~W końcu doszłaś! Jak świetnie. Więc niedługo zgniniesz tak jak i twoi przyjaciele. Szkoda!-zaśmiał się bezczelnie.
__________________________________________________________
Wytłumaczę wam o co chodzi by nie było. To tak by urozmaicić. XD Bo się nudzę. Historia jedno razowa :P
Kiedyś dawno temu były dwie krainy. Dnia i Nocy. Basior tutaj to niższej rangi władca Dnia, a Lajna to władczyni Nocy. Neferet. Stąd tatuaże. Kiedyś te dwie krainy żyły w wojnie. Lecz kiedy wadera objęła dowodzenie nastał pokój. Teraz Noc i Dzień żyją w nocy. Lecz Dniowcy postanowili się zbuntować. Więc teraz będziecie mogli się wyżywać XD Jeśli Vai by chciała może być jednym z nich ten ten czarny basior xD
-
____
Lajna, już sprawdziłam Wodospad. Nie mogłam się powstrzymać. Natura dziennikarza xDDDD Ale zapowiada się nieźle ^^
-
Nagle zauważyłam kolor oczu nowego basiora. Takie jak moje. I ma czarne futro. Zjeżyłam sierść i odsłoniłam kły. Z zębami rzuciłam się na wilka.
_____________________
Ok, to ten kolo to będzie czarny basior xD
-
____________________________________________________
To się cieszę ^^ Uprzedzam nie będzie łatwo. Oni to pół wilki, w 3/4 wampiry, a w 1/4 mutanty.
Nie idą na jedno czy dwa uderzenia. Wykażcie się większą fantazją. Ale z tym poczekajmy do 19, a potem można zaczynać : )
A i mogłabym prosić, że po akcji nie było do Lajny pretensji. Ja mam zamiar urozmaicić fabułę, a nie zniechęcić wszystkich do mojej postaci :<
Vai! Poczekaj! XD Ten czarny Patch to mój! Ty będziesz miała jego wiernego przyjaciela, ok? :>
Tego co chwilę wcześniej się zjawił.
-
__________________
Ups xD
-
____
Oj ludu, wybraliście se godzinę, kiedy ja o 18 wychodzę. Ale nic. Jak już Wam kiedyś powiedziałam, możecie sobie Gambit trochę pomanipulować, coby jej znów do tyłu całkiem nie odstawić i fabułę wspomóc. Eruuu... Ale będzie fajnie ^^ #zaciesz xDDD
-
-Czy w twoim jakże niecnym planie został uwzględniony fakt komplikacji?Najpierw ty i twoja ekipa będzie musiała pokonać nas.Spróbuj tylko skrzywdzić alphę,a nie będzie litości(Lajnę)
_________
Może zaczniemy wcześniej aby Gam mogła się trochę "pobawić"?xD
-
-Ty...!-krzykną basior gdy Vai się na niego rzuciła. Przesuną się kawałek, lecz gdy wadera spadała zadrasnęła mu bok. Warknął.
-Co tam mruczysz kundlu?(do Razia-Patch)-powiedział ze śmiechem.
__________________________
Oook :>
-
-Kundlu?!-krzyknął i chciał już skoczyć na Patcha,lecz wziął głęboki wdech-Lajna ciebie pokona.Ty się jej boisz!-zaatakował wilka jego własną "bronią".
___________
No i gitesxD
-
Podniosłam jedną brew w wyrazie uznania dla Razera. Pierwsze zdanie jego wypowiedzi było takie... moje.
- Patch, ma na imię Patch. Strach przed imieniem wzmaga strach przed tym, który je nosi. Poza tym to go wkurza. - rzuciłam Razerowi z szerokim uśmiechem.
- Co tam mruczysz, kundlu? - powiedział basior.
Zaczęła się słowna przepychanka.
~No dalej. Cięta riposta, widziałam, że umiesz. - rozbawiona posłałam myśl do Razera.
____
O, ktoś mnie lubi c: Spokojnie, nawet jeżeli zaczęlibyście o 19, to wróciłabym tu i wam znów namieszała. Nie tak łatwo jest pozbyć się Gambit w weekend c:
-
Stałam nad basiorem, ale on się rozpłyną. Popatrzyłam i nim się obejrzałam dostałam kopa i przywaliłam łbem w skałę. Poczułam jak po pysku spływa mi krew. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego Patcha na Razera.
-RAZER!-wrzasnęłam, ale basior już dobiegł. Rzucił się na Razera i wgryzł się w jego grzbiet. Natomiast na Gambit rzuciła się wadera co przyszła wcześniej. Wycie. Nagle do wszędzie zaroiło się od wilków. Warknęłam i ruszyłam na Patch, który aktualnie siedział na grzbiecie basiora (raz)
-
Razer wyraźnie zyskał pewność siebie.Słowa czarno-białej wadery dały mu do myślenia.Ciągle prowokował przeciwnika,lecz gdy zauważył,że Patch biegnie wprost na niego było już za późno.Przemieszczał się on nadzwyczajnie szybko i nie zdążył wykonać jakiegokolwiek uniku.Poczuł na swoim grzbiecie jego kły i po chwili poczuł jego ciężar.Mógłby użyć mocy zmiany w mgłę,ale obiecał sobie,że już nigdy nie będzie używać tych przeklętych mocy,więc próbował zwyczajnie zrzucić go z siebie.
___________
Hehe.Gambit jest tutaj jedną z ważniejszych postaci bo posiada umiejętności zdolne być może pokonać pana PatchaxD
-
W jednej chwili dobiegałam do basiorów. Wyskoczyłam w górę i zwaliłam go z grzbietu przyjaciela.
-Razer! Teraz ty tu dowodzisz! Ja zajmę się Patchem, a ty innymi. Musicie dać radę wraz z innymi!-powiedziałam i poczułam szarpnięcie za skrzydło i chwilę później było słychać trzask łamanych kości. Warknęłam z bólu. Rzuciłam się na basiora i wgryzłam się w kark.
-
Bardziej wyczułam czyjąś obecność niż usłyszałam. Odsunęłam się instynktownie, nie wiedziałam, czy w dobrą stronę. Na szczęście - w dobrą. Brunatna wadera z żółtą pręgą przez całe ciało (mogę sobie wybrać kolor przeciwnika, nie? ^^) upadła kilka ledwie centymetrów od mojej szyi. Wiedziałam, że zaraz zrobi się gorąco. Dostałam niezłą zręczność, potężne moce i niesamowite samozaparcie, ale przy urodzeniu poskąpiono mi siły. Tymczasem wadera już wstawała.
- No dalej... Dalej... - zachęciłam ją. - Niech pomiot ludzkich sług stanie w szranki ze islandzką stalą. - wobec zagrożenie życia uznałam za właściwe wyjawienie pochodzenia - The vegur þú standa lygar...
____
Raziu, widzisz jaki wasz mały Kłamca jest przydatny? ^^
-
Stanął zamurowany widząc walkę Lajny i Patcha.Usłyszał trzask łamanych kości.Po chwili otrząsnął się słysząc słowa śnieżnobiałej wilczycy.Kiwnął głową i pobiegł walczyć z drugim basiorem.Skoczył na niego i powalił na ziemię.Rozpostarł skrzydła i zawarczał groźnie.Machnął kilka razy skrzydłami i wzniósł się w powietrze razem z przeciwnikiem,tak jak niegdyś Sierra z Razerem.Doświadczenie okazało się w tej chwili bardzo przydatne.Może bez mocy również mógł się wykazać?
______
Widzę,widzęxD
-
____
A ja tymczasem muszę iść :/ Spodziewajcie się mnie koło 20 ;)
-
_________
Zachowamy ostatniego przeciwnika dla ciebiexD
-
Nie wiedziałam co robić. Niewiele myśląc użyłam mocy i starałam się unieruchomić przeciwników. Wymagało to dużego wysiłku. Starałam się skupić.
-
Basior mnie zrzucił i przygniótł do ziemi. Kopnęłam go tylnymi łapami, a ten odleciał kawałek. Podniosłam się błyskawicznie gotowa do obrony jak i ataku. Poczułam, że słabnę. Jak?! Warknęłam.
Basior wylądował, a ja ruszyłam na niego, jak byk na ofiarę. Gdy on znikł zatrzymałam się i rozejrzałam. Po chwili poczułam ciężar na grzbiecie i upadłam.
*******
Wadera, która atakowała Gambit wstała i znów ruszyła do ataku. Tym razem trafiła na grzbiet i wgryzła się w kark. Wyglądało to jakby lew atakował antylopę.
*********
Basior w łapach Razera zaczął się szamotać. Ugryzł go w łapę i ten go upuścił. Onto spadł na cztery łapy jak kot. I czekał, aż tamten zniży lot.
-
Niewielka struga krwi spływała po łapie Razera.Rozejrzał się i zobaczył,że nie tylko on ma problemy z przeciwnikiem.Lajna została powalona na piach przez Patcha,natomiast Gambit miała poważniejsze kłopoty,a Vailins stała nieruchomo.Najprawdopodobniej próbowała pokonać ich wszystkich za pomocą umysłu.Spojrzał w dół na basiora,po czym ponownie na walczącą Gambit i Lajnę.Musiał któreś z nich pomóc.Zdecydował się wspomóc Czarno-białą wilczycę,ponieważ wyraźnie miała większe kłopoty.Podleciał szybko do wrogiej wadery,która w tej chwili wgryzła się w kark towarzyszki.Zawarczał i szarpnął mocno za ogon przeciwniczkę,próbując odwrócić jej uwagę.
-
Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Wyrywałam się.
-Odejdź, albo zginiesz-wyszeptałam i ugryzłam go w łapę łamiąc mu kość. Wyplułam kawałek sierści i zawarczałam.
*****
Basior pociągając za ogon waderę na grzbiecie Gambit zrobił gorzej. Wadera była mocno uczepiona, a gdy Razer pociągną ją za ogon zsuwając ją z grzbietu rozryła plecy Gam kłami.
-
Przestraszony szybko puścił ogon.Zawarczał na wrogą waderę.
-Masz ją puścić!-wrzasnął i poraził ją impulsem elektrycznym,lecz tym samym niestety(ta..niestety.Pewnie specjalnie!xD) poraził drugą wilczycę.
-
Wadera zaśmiała się nawet gdy ją porażono. Rozpłynęła się by po chwili siedzieć na grzbiecie samca.
-Ihaha!-wgryzła mu się mocno w kark.
-
Gdyby czarny basior nie zabrał mi Kryształowego Serca, dałabym radę ich pokonać. Teraz byłam za słaba. Warknęłam z bezsilności, po czym jeszcze raz spróbowałam pokonać ich umysłem. Bez skutku. Zmieniłam postać na czarną lwicę i rzuciłam się pomóc Gambit i Razerowi.
-
-Łaa!-krzyknął i spadł.Złapał go skurcz przez ugryzienie w kark.Jego ciało było wciąż naelektryzowane,lecz wadera na nim nawet tego nie czuła.Czy to na pewno był wilk?Kim,a może raczej czym są te wilki?Te myśli gnębiły basiora usiłującego wyrwać się waderze.Spojrzał na czarną lwicę.Chwila,czarną lwicę?Tak,to była Vailins,która nie zamierzała siedzieć na widowni i postanowiła przyłączyć się do walki
-Pomóż Lajnie!-krzyknął.
-
-A teraz konaj skarbie-wyszeptała wadera do ucha Razera. Zeskoczyła zwinnie i z uśmiechem rzuciła się na lwicę.
****
Ugryzł mnie w łapę i poczułam rozlewający się po moim ciele jad.
-Ty!-krzyknęłam. Kopnęłam z całej siły basiora łamiąc mu kilka żeber.
-Zemszczę się na Tobie kochana Nefert... Powstanę i będę silniejszy niż kiedykolwiek.-wyszeptał i spojrzał na mnie. Potem "utoczyłam" z niego życie.
-Kto kolejny?! Was przywódca nie żyje! Dalej! Kto mi się sprzeciwi!?-wrzasnęłam do pozostałych wilków. Zaczęło na mnie biec kolejne 3 wilki.
-
Potężnym uderzeniem łapy, zwaliłam atakującą waderę z nóg. Wyszczerzyłam zęby w złowrogim grymasie. Skoczyłam na przeciwniczkę łamiąc jej kilka żeber. Potem odskoczyłam i pobiegłam do Lajny. W końcu na coś się przydam.
-
Wadera od ciosu padła z połamanymi żebrami. Basior, który atakował Razera rzucił się na lwicę lecz osłoniłam ją swoim skrzydłem i znów było słychać trzask. Syknęłam. Machnęłam ogonem cała zakrwawiona. Ciężko oddycham zmęczona. Jeszcze 2 na mnie się runęło. Uderzyli we mnie z taką siłę, że odrzuciło mnie prawie na drugi koniec kanionu. Na dodatek uderzyłam z wielką szybkością w skałę.
-
Przez dobrą chwilę leżałam bez ruchu. Razer nie pomógł, wręcz przeciwnie - pogorszył jeszcze. To, że jeszcze żyję po impulsie elektrycznym uważałam niemal za cud. Spróbowałam poruszyć łapami. Bałam się, że ugryzienie w kark uszkodziło mój kręgosłup. Na szczęście wszystko było w porządku. Przez rany na grzbiecie straciłam wiele krwi, lecz teraz już prawie się zasklepiły. Razer, chwytając waderę za ogon, przeorał co prawda moje plecy lecz jednak sprawił, że kły wilczycy znalazły się wyżej. Nie czułam też charakterystycznej woni zakażonej toksyną rany, choć wadera z pewnością dysponowała taką bronią. To było czuć. Poza ugryzieniem nie miałam więc jakichś poważnych obrażeń. I porażenie... Tak to utrudniało sprawę. Czułam się nieco otumaniona, całe ciało mrowiło. Mimo to podniosłam się chwiejnie na cztery nogi. Paręnaście sekund stałam tak, z rozstawionymi szeroko łapami i zwieszoną głową. Potem powoli ją podniosłam i powoli, stanowczo podeszłam do wadery, która zaatakowała mnie wcześniej i była także odpowiedzialna za rany Razera. Dwoiło mi się nieco w oczach, wydawało mi się, że widzę Vailins pod postacią czarnej lwicy.
- Odsuń się - powiedziałam lodowatym. Byłam wściekła i zdeterminowana. Nie chodziło o ból, chodziło o zniewagę.
~Teraz patrz - posłałam wiadomość do Razera. Wyczułam ból pochodzący z jego ran, jednak nie spojrzałam nawet, czy się odwrócił.
Spojrzałam w oczy brunatnej waderze. Widać było jej pokiereszowanie w walce, nie znać jednak było we mnie wtedy śladów litości. Zielone oko błysnęło groźnie. Nie ruszy się już. Wiedziałam.
- Teraz usiądziesz. Potrzebujesz usiąść. - powiedziałam twardo.
Wadera nadal utrzymywała resztki swoich mentalnych barier.
- Jörð! - krzyknęłam obracając jej granice w niebyt. Żarty się skończyły.
Stawy jakby załamały się pod wilczycą, miednica uderzyła o ziemię.
- Odczuwasz wewnętrzną potrzebę, by upaść przede mną na kolana. Teraz...
Przednia część ciała wilczycy ugięła się do przodu. Sama wadera już nawet nie próbowała się opierać. Ufała każdemu mojemu słowu, choć niewiarygodny ból kipiał jej pod czaszką. Wilki nie mogą upaść na kolana, nie mają tam odpowiednich stawów. Dlatego wkrótce rozległ się trzask łamanych kości.
Nie patyczkowałam się już na polecenia. Moja mentalna pętla objęła ośrodek bólu w jej mózgu. Jednocześnie wilczyca odzyskała świadomość, lecz ja zacisnęłam eteryczny sznur. Nie była zdolna do ruchu. Wiła się w niewyobrażalnych cierpieniach, jakich żadne stworzenie nie mogło doznać od przyrody. A ja wciąż zacieśniałam obręcz. W pewnym momencie wilczyca przestała się poruszać, jedynie źrenice w jej oczach, jeżeli było to jeszcze możliwe, wciąż się rozszerzały. Wtem rozległ się przenikliwy pisk, a świadomość wilczycy zalała fala ciepła. Zbyt duże ciśnienie krwi, poszła któraś z żył lub tętnic.
Kiedy zwolniłam uścisk, odpłynęła ze mnie resztka energii. Osunęła się na ziemię, a świat znów się rozmył.
-
Pobiegłam pomóc Lajnie. Chwyciłam jednego z atakujących wilków za kark i wyrzuciłam w powietrze. Lwie szczęki ułatwiały sprawę. Następnie wbiłam pazury w brzuch drugiego wilka, rozrywając skórę i mięśnie. Zaryczałam tryumfalnie. Jednym susem doskoczyłam do wilka, którego wcześniej odrzuciłam, i jednym kłapnięciem zębów przecięłam mu krtań. Ciepła krew wroga zalała mój pysk. Poczułam Zew Krwi. Młóciłam łapami na oślep, moje szczęki zaciskały się na ciałach wrogów. Każdemu atakowi towarzyszył mój ryk. W końcu przestałam. Mój umysł stał się silny. Każdego z wrogów oplotłam mentalnymi pętami, i zmusiłam do padnięcia na ziemie. Wpadłam w szał. Krew ściekała mi z pyska. Uśmiechnęłam się drapieżnie do przeciwników. Nie wygrają. Nie z Córką Pustyni.
-
(już nie wiem kto z wrogów żyje xd ktoś chyba na pewno..ale kto..i..chyba xddd więc..)
Śnieżnobiała wilczyca podkuliła uszy. krew krew..tyle krwi..za dużo
Shandy się zaśmiał"Rozluźnij się i daj mi się pobawić.."
-nie..-szepnęła,rozglądając się dość płochliwie,szacując kto może potrzebować pomocy,bądź kto z wrogów jeszcze stoi.
-
Odzyskał przytomność kilka minut później.Nadal czuł skurcz w okolicach karku.Wstał obolały trzymając zakrwawiony kark i rozejrzał się dookoła.
-Co się tutaj dzieje?-pomyślał widząc bardziej zaciekłą walkę niż przedtem.Podczas gdy Vail zajmowała się obroną Lajny,Razer podbiegł do rannej.Była w bardzo ciężkim stanie. Samotnik miał nadzieje,że tak silne uderzenie w skałę nie wywołało u niej jakiegoś wylewu.Miała również złamane oba skrzydła.
-Lajna to zbyt niebezpieczne.Nie możesz walczyć w takim stanie.Musimy to zakończyć-powiedział,choć nie wiedział,czy Lajna była przytomna.
-
Chwile miotała się jak cień,aż w końcu podbiegła do Lajny i Razera-jeny..jeny..-szeptała,widząc obrażenia-ja..pomogę wam..dobrze?-zerknęła niepewnie na Razera.
-
-Tylko się pośpiesz.Mamy mało czasu.Jeszcze mogą gdzieś tu być-odpowiedział.
-
Odetchnęłam i znów zmieniłam postać z potężnej lwicy na zwykłą, małą waderę. Ciągle jednak byłam zła, a mój umysł pulsował niebieską energią. Pętami umysłu trzymałam wrogów w miejscu. Czułam ich opór. Długo nie wytrzymam. Spojrzałam na Lajnę. Chyba się z tego wyliże...
-
Odwrócił się w stronę walczącej wadery.
-Wytrzymaj jeszcze chwilę!-zawołał do Vailins
-Sam nie wierzę,że to mówię,ale chyba będziemy musieli uciekać.To zbyt duże ryzyko-zwrócił się do Menmy
-
Skinęła szybko głową-najpierw was wyleczę..-Położyła jedną łapkę na Lajnie,drugą zaś na Razerze-nie przestraszcie się..-szepnęła,nawiązując łączność.Nagle Basior i wadera mogli zobaczyć otaczające ich barwy ,które zlewały się, łącząc. Lazurowy od strony Menmy,niosący wraz ze sobą zapach słodki,aczkolwiek przyjemny wanilii,Szkarłatny (Razia+możesz zmienić xd),niosący wraz sobą zapach jaśminu oraz pastelowy fiolet(Lajna xd i tak..można zmienić xd to wasze aury) wraz z zapachem kwiatu wiśni.Wszystkie trzy zapachy złączyły się,niosąc ze sobą piękną kompozycje .Wilki nie odczuwały bólu.Dziwne doświadczenie jakby przeszłość i przyszłość przestały istnieć,jest tylko chwila obecna.Czuli błogą beztroskę,delikatność,ciepło-smak nieba.Wszystkie negatywne uczucia się rozpłynęły.
W tym czasie Wadera po kolei namierzała rany,odbudowując tkanki,komórka po komórce.Tak że jedna po drugiej znikały bez śladu.Trochę jej to zajęło,obrażenia były duże,a wilki aż dwa,jednak gdy skończyła,ten cudowny "świat" w którym się znajdowali rozprysło się,ściągając ich do brutalnej rzeczywistości.Znowu odczuwali cielesność,ale na szczęście byli zdrowi,po urazach nie zostało śladu.(Tylko co są w stanie łączności widzą aury itd. xd Reszta jedynie widziała jak ich rany powoli znikały xd)
-
-Wow...(ale fazaxD)-wymamrotał
___________
Dlaczego likorys kojarzy mi się z jakimś alkoholem?xD Śmierdzę vódką!
-
Uśmiechnęła się delikatnie-zostajemy czy uciekamy?
________________
No bo..to taki szkarłatny kwiat xD jak oglądałam Jingoku shouju (anime o typiarce która była wysłannikiem diabła"Enma Ai" i musiała zabierać ludzi. ciężko opowiedziec xd ) i tam były całe łąki tych kwiatów XDD
Poczekaj znajdę coś innego xd bo pomysłu nie miałam xD
-
-Staram się. Wcale nie jest tak łatwo.-warknęłam do basiora. Moje pęta były coraz słabsze, a wrogów przybywało. Zamknęłam oczy. Wtedy było łatwiej.
-
Wstała,ruszając do Vaili-Razer,zabierz stąd Lajne i Gambit,jak będą w bezpiecznej odległości to dołączymy!
-
-Przecież was tutaj nie zostawimy!-zawołał do Menmy.*Co ona wyczynia?!*-pomyślał
-
-Nie wytrzymam!-jęknęłam. Razer, szybko! Czułam jak krew pulsuje mi w żyłach. Otworzyłam oczy i błagalnie popatrzyłam na wilki. Niech się pospieszą!
-
-Idź! najwyżej wrócisz i mi pomożesz jak tak bardzo chcesz być bohaterski!-odburknęła.Zatrzymała się przy Vaili-już dobrze kruszyno..idź z nim..-Wpadła w chwilową zadumę-wszyscy jazda stąd!-zawołała,po czym dodała cicszej- zaraz dołączę..
Shandy zachichotał"Zabawa się zaczyna..ohh!"
-
-Nie! Może nie dam rady ich utrzymać, ale będę walczyć.-w tym momencie moje pęta pękły. Wilki były trochę skołowane, ale zaraz rzucą się do ataku. Byłam uparta, więc nie ruszałam się z miejsca.
-
*Zrobię coś głupiego,czego pewnie później będę żałować*-pomyślał i zaświecił czerwonym blaskiem.Piach pierw zaczął się unosić wokół niego,a potem wokół innych wilków. Razer zrobi to pierwszy raz.Pierwszy raz użyje teleportacji na kilku osobach.
-W góry!(pojawimy się gdzie indziej.Nie w górachxD)-krzyknął.Wypowiedział zaklęcie w nieznanym języku i w jednej chwili wszyscy zniknęli..oprócz Menmy. Samotnik wprawdzie przeniósł jej świadomość,tylko którą?Są dwie,ale jednej zabrakło.Z innymi nie było większego problemu.Vailins przeniósł ze względu na jej młody wiek.Uważał,że szczeniak nie nadaje się do walki z takim przeciwnikiem.Zwyczajnie potraktował ją jak bachora.
-
Jej oczy zalśniły szkarłatem
-poruszajmy się..-i rzuciła się w stronę wilków.
Pierwszy rzucając się na nią,oczywiście powalił wadere
-ojejku! chcesz się bawić!-zakrzyknęła wadera,jednak to nie była ona,a jej alter ego,teraz miało prawo głosu.
Zamachnęła się łapą,dotykając nią czoła atakującego wilka.
Wystarczył ułamek sekundy,gdy nawiązała łączność,odszukała potrzebne komórki,zniszczyła je,doszło do poważnego krwotoku,przez co z nosa,oczu i pyska napastnika,zaczęła tryskać krew,a ten chwile później padł na ziemie.
Wadera się podniosła,roześmiała szaleńczo-pobawimy się po mojemu..-szepnęła,nagle w stronę napastników zaczęły lecieć chmary kruków,które rzuciły się na wrogów,zaczynając ich żywcem zjadać.
Napastnicy oczywiście się bronili,jednak na miejscu jednego martwego ptaka,wlatywały kolejne dwa,wyrywając łapczywie kawałki mięsa.
-waaaasz opór jesst zbędny..!-zachichotało Alter-jednak! miło mi że chcecie się bawić,mimo że żadnej nie ma zabawy nie ma z wami,smuteeczeek..-wymruczał,po czym się roześmiał-szaaach!-nagle zza niezauważony napastnik zaszedł wadere od tyłu,rzucając się na nią,wbijając szczęki w jej kark z przeraźliwym warkiem.
Shandy się roześmiał-ból...aaah! krew!-sapnął,a jego szkarłatne oczy zalśniły,rzucił się na plecy przygniatając wilka,który jednak nie chciał puścić.-pobawisz się zeee mną? opowiedzieć ci bajeczkę?-zaśmiał się i wyrwała wilkowi,któremu w pysku pozostał kawał mięsa pochodzący z karku wadery-był sobie raz wesoooły wilczek..i był..niegrzeczny..więc mamysia ..go..zjadła..-ponownie zaniósł się śmiechem,gdy z ziemi zaczęły wychodzić martwe wilki,zaczynając go pożerać.
To była żywa Iluzja,tak idealna że aż namacalna.Jednak w natarciu na umysł,tworzyła prawdziwe rany,więc wilki cierpiały tak jak przy prawdziwym ataku.
-
~Kiedy tu przyszliście zbuntowaliście się i rzuciliście wyzwanie Nocy. Za brak szacunku zgniecie!-Rozlał sie tutaj czarny blask z piekła.(przeczytaj te piegło xd)
-
-gdzieee mojaaa zabaaawaaa..-zachichotał Shandy.Nagle zobaczył przed sobą Lazurowe światło,które w niego uderzyło,wchłaniając się.Wadera padła,a gdy otworzyła ślepia-były Lazurowe.
Leżała tak,dysząc cicho.Taa...lepiej nie wstawać.Tak było dobrze.-Kłamię.xD
Wstała,powoli ruszając-nie cierpię..gorąca..-szeptała,wykończona i spragniona.
-
O losie że była przy oazie.Zanurzyła się w chłodnej wodzie,chwile później z niej wyszła i położyła się na brzegu i nawiązała łączność ze sobą,regenerując się,dodając sił i odcinając się od pragnień.
"Ahaha ah..tak krótko,ale miło.."-stwierdził Shandy-"masz g*wno wartych przyjaciół"
(To rozgrywa się w umyśle wadery)
Stałą na płaszczyźnie,obserwując zaciemnioną sylwetkę Shandyego-to nie są moi przyjaciele..Poza tym..pobawiłeś się,nie narzekaj..Zaraz się zbieramy do domu,nic tu po nas..
Basior się zaśmiał-ahh kochana mała Menma,stęskniła się za domkiem..
Wadera spojrzała na niego-lepszy on niż pustynia..
-
Wleciałam, ciężko wylądowałam na piasku. Machnęłam ogonem i złożyłam skrzydła. Rozejrzałam się i ujrzałam waderę. Podeszłam do niej i położyłam się obok.
-
"Goście"-szepnął Shandy,a cały świat się rozprysł.Menma spojrzała na Lajne-Laj..-wymamrotała zdziwiona-co ty tu robisz?-przyglądała się waderze,zapach krwi trącał jej nos-jak się czujesz?..poczekaj..zaraz poczujesz się lepiej..-sapnęła cicho.Nie widziała ukrytych ran,jednak oceniła stan wadery po tym co widziała i wolałaby sprawdzić czy nie ma jakiegoś krwotoku wewnętrznego.
-
-Żyję więc jest dobrze. I nie próbuj nic robić. Musi tak być-powiedziałam spokojnie.
-
-skoro chcesz..-westchnęła,wolałaby jednak sprawdzić co z waderą-przydałoby się opuścić to miejsce..
-
Pokiwałam głową i podniosłam się.
-
____
Vail w magiczny sposób się przeniosła i jest już z wami?xD
-
______________
To gdzie ty nas przeniosłeś? ;-;
-
____
Ona jak Harry potrafi xdd
Do...Ognistego akwenu xD
Wrogów już nie ma btw xD
-
________
To się nazywa zacofanizm,ale co tam.Zdarza sięxD
-
____
Najlepszym się zdarza... xD
poza tym ty nie powiedziałeś gdzie przenosisz ich xD
Musiałam na pogaduchach się dopytać gdzie ich przeniosłeś xD
-
______
Chciałem zobaczyć,czy czytają mi w myślach...xD
-
______________________________________________
No widzisz..nie czytają xDDD zadowolony? xD
-
Uśmiechnęła się i ruszyła,szły przez dość długi czas.Wadera co chwile zerkała z niepokojem na Lajne.W końcu wyszły,kierując się na łąkę.
____
Gomene Lajnuuś!Q__Q ale tak nie zauważyłam i tak czekam ..czekam i takie zdziwko..i nagle pacze że odpisałaś Q.Q
-
Wyszłam wolno.
______________
;-;