Mirabilis!
Tereny Poza Watahą => Zaginione Królestwo => Wątek zaczęty przez: Demon w Marzec 21, 2013, 00:53:24
-
Komnata, której wielkości nikt nigdy nie odkrył, kryła w sobie prawdziwe ukojenie. Cała obrastała w najróżniejsze rośliny, kwiaty, drzewa i zioła. Dookoła rozlegały się dźwięki natury (śpiew ptaków, granie świerszczy...), a wszędzie błądziły mistyczne zwierzęta.
Gdzieś w tym "bajkowym lesie" znajdował się basen wodny, z kolorową, jak tęcza wodą. Legenda głosi, że to tylko zwidy, zwykła magia i ten, kto pierwszy znajdzie tu przejście do tajemnej komnaty, pozna prawdę tego miejsca.
-
Biegałam ścieżkami aż wpadłam tutaj.
-
..
z/w obiad
-
wbiegłam za Kryształową
______________________________
oki.
-
-Jak tu pięknie ! - popatrzyłam na rośliny
-
to prawda- przyznałam i popatrzyłam na kwiaty
-
Usiadłam na miekkiej trawie.
-
Legenda mówi że jest tu ukryta jakaś tajemna komnata- powiedziałam
-
-Tajemna komnata ? To jest ta tajemna komnata co mi wiadomo. Pierwsza osoba co tu wejdzie zobaczy piękno tego miejsca.
-
aha..- powiedziałam
_________________________________
sorry wciągnęły mnie wiosenne porządki :P
-
Rozejrzałam się i popatrzyłam na tęczową wodę.
-
ciekawe dlaczego ona jest Tęczowa....- zaczęłam się zastanawiać
-
-Tak, ciekawe..
-
podeszłam do wody i przyjrzałam się jej. Wzięłam łyka...
-ta woda ma smak owoców- powiedziałam i wzięłam kolejnego łyka
-truskawki, maliny, jagody...- wymieniałam
-
-Mniam! - zaczęłam pić wodę i się oblizałam na koniec
-
Weszłam i usiadłam daleko od wader
-
- dziwne to miejsce- powiedziałam
- to co teraz robimy?
-
Podeszłam nogi drżalyw mi ze strachu
Usiadłam
-
Popatrzyłam na Star.
-Co ty tu robisz ? - spytałam
-
znów zaczynacie?- zapytałam załamaana
-
Popatrzylam na Kryształową ze smutkiem i wybieglam
-
-Co zaczynam ? Ja tylko pytam się jak tu weszła..
-
ehh. Dobra nie wnikam- powiedziałam i napiłam się tęczowej wody.
czereśnie!- krzyknęłam
-
Mniam !!
-
ponawiam pytanie... co teraz robimy?... zostajemy tu czy idziemy dalej/- zapytałam
-
-Nie mam ochoty siedzieć pod ziemią, chodźmy na plażę - powiedziałam i wybiegłam.
-
no dobrze- powiedziałam i wyszłam
-
Wszedłem. Było tu pięknie.
-
Wszedłem.
-
Przyszłam z Księżycem.
-
- Jak tu pięknie - zachwyciłam się.
-
-Dlatego cię tu zaprowadziłem. - uśmeichnąłem się
-
Aż usiadłam z wrażenia.
- Natura to jednak najlepszy artysta. I pomyśleć, że to wszystko tak samo z siebie... - westchnęłam.
-
Usiadłem i patrzyłem.
-
- Dziękuję, że mnie tutaj zaprowadziłeś. Sama nigdy bym się tu nie wybrała... - spuściłam łeb.
-
-----------------------------
Z/w, kolacja.
-
-Nie każdy widział te miejsce. - uśmiechnąłem się.
ok
-
-------------------------
Jestem.
-
Powąchałem kwiat i kichnąłem.
-
Zaśmiałam się.
- Jesteś alergikiem? - spytałam z rozbawieniem.
-
-Nie, ale zapach jest dość mocny - zaśmiałem się.
-
Też powąchałam i kichnęłam. Dwa razy.
- Racja - przyznałam.
-
Zaśmiałem się.
-
Nagle nadleciał kolorowy motyl i usiadł na nosie Księżyca.
- O! Jaki ładny motylek - powiedziałam, zezując na owada.
-
Zrobiłem zeza, patrząc na motylka.
-Teraz to ja widzę dwa. - zaśmiałem się.
-
Roześmiałam się.
- I wcale się nie boi. Ciekawe.
-
-Dziwne, że mieszkają pod ziemią. - dmuchnąłem a motyl odleciał.
-
Westchnęłam, śledząc wzrokiem motyla.
- Chciałabym kiedyś jeszcze mieć rodzinę...
-
-Ja nigdy nie miałem.
-
- Wiem, jak to jest. Ojca nigdy na oczy nie widziałam, a jak już otworzyły mi się te gały, to mama niedługo potem zginęła. Zabili ją.
-
-A ja powstałem z niczego. - mruknąłem.
-Przy twej urodzie, na pewno kiedyś bd mieć rodzinę.
-
Spojrzałam na niego.
- Urodzie? Wyglądam jak zwykły wilk, jak basior nawet.
-
-Moim zdaniem, wyglądasz jak śliczna wadera. - zaśmiałem się.
-Chyba, że czegoś nie wiem.
-
Parsknęłam śmiechem.
- Naprawdę tak sądzisz? To miłe. Ty za to jesteś wyjątkowo fajnym basiorem.
-
Kiwnąłem głową i się zaśmiałem.
-
__________
All we need is love!... Tumturumtumtum... All we need is love!.... Tumturumtumtum... ;3
-
_______________
Jeida... właśnie nas wydałaś... :P
to czas na zakochanie... dziewczyny rozglądajcie się ja o jedynej śnię!!...
Muzyka grająca w głowie Księżyca :P
-
----------------------------------
A moja mama miała imprezę hipisowską i powiesiła na kiblu kartkę: "All we need is KLOP" :D
-
..
Szpieguski :}}}
-
------------------
Szpiegi wszędzie :o
-
Podszedłem do jeziorka.
Kończe, muszę czytać lekturę.
-
-------
What the world needs now... It's love... Sweeet love <3
-
______________________
nie szpiegi... tylko nie szpiegi... czy my szpiegujemy? nie bo tu nie jestemy :P
-
Usiadłam przy jeziorku i zamoczyłam łapę.
-----------------------------------
Pa, Księżyc.
Dobra, dobra. Nie jesteście szpiegi.
-
Wyszłam.
-
Wyszedłem
-
Przyszłam tutaj. Wyjątkowo polubiłam to miejsce. Podczas wielokolorowego zachodu słońca wyglądało ono jeszcze piękniej niż zazwyczaj.
-
Podeszłam do jeziorka z tęczową wodą. Wpatrywałam się w moje wielobarwne odbicie. Smutna, kolorowa wadera. To niewiele zmieniało. Takie były uroki życia w ciągłym strachu.
-
Weszla
- Witaj - rzekla
-
Odwróciłam łeb i zobaczyłam znajomą waderę.
- Cześć, Jeido. Nie myślałam, że tutaj przyjdziesz. To dosyć odosobnione miejsce.
-
Usmiechnelam sie
- A co? Myslisz, ze tylko ty lubisz takie miejaca?
-
- W sumie, to pewnie nie. Taki ładny krajobraz przyciąga zapewne wielu.
-
- Mnie chodzi o tajemniczosc tego miejsca
-
Westchnęłam.
- To wszystko może być tylko iluzją, która rozpłynie się po najlżejszym muśnięciu.
Zamoczyłam łapę w wodzie.
Nagle wszystko zasnuła ciemna mgła, a woda stała się czarna. Kolorowe ary odleciały, a ich miejsce zajęły czarne jak smoła kruki.
- ?!
-
Warknela. Nie podobala jej sie ta zmiana. Zbyt.. Dziwna. Stanela w pozycji,gotowa do ataku adz obrony
-
Temperatura drastycznie spadła.
- Nie uciekniesz, Vereno! Twoi rodzice złożyli przysięgę ludziom, że ci nie będą dręczyli wilczego rodu. Był jeden warunek: każdy wilk z potężną i niepowtarzalną mocą musi umrzeć. Jesteś jedną z naznaczonych! Zginiesz, zanim się obejrzysz!
Straszna twarz wiedźmy przeleciała nad całym jeziorem, zbliżając się do mnie. Zaśmiała mi się w pysk, a potem przeleciała przeze mnie. Zrobiło mi się zimno w środku i wyjątkowo niedobrze.
-
-----
Zw
-
------------------
OK, wracaj szybko!
-
----------------------
No, teraz to ja z/w :3 Żeby nie było.
-
---
Jj
Sorka, musialamsie umyc ;) Ale teraz moge siedziec do 0:00 :)
-
Zdziwilam sie na widok wiedzm
Stanelam pomiedzi Verena a czarownicami
- Wijatkowa moc? No prosze was... Po co zabijac, jak moze sie przydac - prychnelam - A z reszta, co to za wyjatkowa moc - rownie dobrze moze tak zrobic wilk, ktory ma wladze na sdkalami. Albo plytami tektonicznymi
-
Wyszla
----
Daj znac, jak bedziesz :)
-
-----------------------
Aj em.
-
- Lecz, czy potrafi zrobić tak?
Czarownica podniosła z ziemi malutkiego ptaszka, nieumiejącego latać. Następnie skierowała na mnie wzrok. Jej siła była potężna. Próbowałam się opierać, ale długo nie wytrzymałam. Energia popłynęła w moje łapy, przechodząc do ziemi, a stamtąd - do powietrza. Malutki ptaszek rozprysł się jak bańka. Na ziemię opadł drobny, kolorowy pył.
Zacisnęłam zęby.
-
-----
Za 10 min przybede na swym raczym bialym wierzchowcu i cie uratuje xD
-
-----------------------------
Nieeee, a ja muszę iść :< Dokończymy jutro ok. 13:00, OK? BYE!
-
----
Papa
Ale ja bd po 18:30 ;)
-
Wrocila
Starala sie zachowac zimn krew i lekcewazacy, grozny lecz zarazem nieprzenikniony wyraz twarzy.
- Do tego wystarczy osoba, ktora ma nieograniczona konyrole nad zwierzetami - prychnela
- Uwazaj, grozi ci niebezpieczenstwo. Powazne - szepnela Ver do ucha
-
- Władza nad ziemią, nieograniczona moc nad zwierzętami oraz ludźmi połączone razem są naprawdę potężne. Moga wyrządzić nieodwracalne szkody, więc trzeba je wytępić. A teraz już idę, mam ważniejsze sprawy na głowie.
Wiedźma rozpłynęła się w powietrzu. Spojrzałam na Jeidę.
- Kiedyś sobie poradziłam. Ciekawe, czy dam radę teraz.
-
Warknelam
- Ona wroci...
Skupilam sie na mojej.mocy. Nie moglam zauwazyc, czy da sobie rade, ale wiedzualam jedno...
-.. Bedzie bolalo
-
- Będzie bolało? - spojrzałam na nią smutna - Znowu?
-
Skrzywilam sie
- Najprawdopodobniej tak. Wizje zagrozen sa mniej dokladne, jezeli wydarza sie za jakis czas. Niestety, na razie nie moge stwierdzic, co sprawi ci bol... - mruknelam *Niewazne co, mi tez sprawi...*
-
- Trudno. Tak czy siak, trzeba się przygotować, prawda? Och, jaka szkoda, że treningi są tylko raz w tygodniu!
-
Usmiechnelam sie tajemniczo
- Moge ci zrobic trening specjalny...
-
Wyszla
-
Wbiegłem !
-
SiedZialem cicho znudzony ,po czym zacząłem liczyć krople wody .
-
Wybiegłem
-
Wleciałam. Rozejrzałam się i złożyłam skrzydła.
-
Westchnęłam i wyleciałam.