Mirabilis!
Tereny Pierwotnych => Las => Wątek zaczęty przez: Rebeka w Luty 20, 2013, 13:00:51
-
Las, pradawna ojczyzna wszystkich wilków, ciągnie się szerokim pasem aż do granicy wilczej krainy. Jest dziki, nieujarzmiony, nieskazitelny, liczy sobie setki tysięcy lat i w stanie niezmienionym przetrwał do dziś. Jest schronieniem, wyzwaniem i labiryntem, ma tysiące masek i tysiące szlaków. W jednym miejscu jest niewinny, zielony i spokojny, przyozdobiony rozłożystymi paprotkami, krwistoczerwoną jarzębiną i młodymi brzózkami o delikatnych, wonnych gałązkach. Głębiej drogi stają się co raz węższe, drzewa zataczają co raz szersze kręgi zagarniając miejsce pod swoje okazałe korony, pną się co raz wyżej jakby chciały przebić się przez lazur nieba wprost do słońca. W miejscu gdzie zwaliły się wiekowe dęby i klony wyrastają nowe drzewa, rozpościerają gałęzie obsypane zielonymi liśćmi tworząc zielne sklepienie. Są tu miejsca gdzie świetlisty okrąg przebija się swoim pazurem przez leśną gęstwinę tworząc niewielkie polanki na których zbiera się dzika zwierzyna, ale są też ciemne bagna zrodzone z drzewnych szczątek, osadzone w miejscach tak ciemnych i mrocznych, że najodważniejszym wilkom strach zagląda w oczy na samą tylko myśl.
-
Weszłam. Postanowiłam pobiec do rzeki. Byłam blisko więc dotarcie do niej nie zajęło mi dużo czasu. Gdy już dotarłam na miejsce zachwycałam się pięknym widokiem błyszczącej tafli wody. Po raz pierwszy w swoim życiu tak bardzo cieszyłam się z pobytu w lesie.
- Ten las jest wyjątkowy! - krzyknęłam głośno i położyłam się na trawie. Obserwowałam błękitne obłoki i szukałam kształtów :)
-
Mój czas w lesie w końcu musiał się skończyć. Wzięłam łyka wody i wybiegłam z lasu.
-
weszłam do lasu i od razu poszłam nad rzekę. Napiłam się i wskoczyłam cała do wody. Była jeszcze ciepła, więc postanowiłam popływać.
-
Wszedłem wskoczyłem na drzewo i obserwowałem Śnieżkę.
-
Demon. wiesz że słychać Twoje myśli?
-
- Przecież o niczym nie myślałem - powiedział oburzony.
-
wyszłam z wody i strzepnęłam wodę z futra. popatrzyłam na drzewo na którym siedział Demon.
-I tak cie słyszałam.
-
co u Kryształowej?
-
-A gdzieżbyś tam mnie słyszałam, szedłem tak cicho, że nic nie mogło mnie usłyszeć - powiedział z żartem, próbował drażnić się z Śnieżką.
-
ja słyszę wszystko...- powiedziała z ogromną powaga i wybuchnęła śmiechem
-
-Poszła spać, może to i dobrze, przestanie czuć bólu, szkoda mi jej...i to na dodatek ja tak strasznie popierałem to pójście do tej jaskini, ale jak się jej do jutra nie polepszy do kupię jakiś eliksir uzdrawiający - powiedział
-
nie martw się to nie twoja wina. ale jutro powinno być już lepiej.
-
słyszysz? -zapytałam
-
-Tak, tak, słyszę. Musi być lepiej... - powiedział - pływałaś kiedyś koło rafy koralowej? - spytał.
-
nie nie pływałam.
-
a dlaczego pytasz?- odparłam zaciekawiona.
-
ej odpowiesz. czy będziesz cicho jak mysz pod miotłą?
-
-No bo ja tez nie, a jakoś mnie tak wzieło. Także ja idę na rafę koralową, tak Ci mówię jakbyś mnie szukała. - powiedziałem i wyszedłem z lasu i udałem się na rafę koralową.
-
poszłam za Demonem.
-
Weszłam. jestem w lesie szukając pożywienia i ulepszacz swoje moce i umiejętności ;)
-
Udało mi się dojść do lasu. Na skrzydło zrobiłam sobie trzymak. Zauważyłam z daleka wilczycę. Podeszłam bliżej.
-Witaj, jesteś z tego stada ?? - zapytałam zaciekawiona
-
Tak. jestem tu nowa. Mam na imię Sally
-
Cześć!- Krzyknęłam do kryształowej i nowej wilczycy
-
-Miło mi, ja jestem Kryształowa. - Przysiadłam na chwilę bo bolały mnie już łapy.
-Podoba ci się tu ?? - Uśmiechnęłam się
-
Ejj. Kryształowa kto to jest?- zapytałam
-
-O wróciłaś Śnieżko. Wiesz może kiedy będzie Demon ?? - uśmiechnęłam się a zarazem zaczerwieniłam.
-To jest nowa wilczyca, dołączyła dziś do stada.
-
Cześć! - powiedziałam do nowej wilczycy
Niestety nie wiem kiedy wróci Demon. Ostatnio mówił że wróci za godzinę.- powiedziałam do Kryształowej
-
-Też tak słyszałam. Ale juz godzina minęła. - Posmutniałam.
-Co słychać u ciebie Śnieżko ?? - chciałam trochę odejść od tematu Demona
-
No wiesz nic ciekawego. Chciałam zrobić małe przemeblowanie w mojej jaskini ale się narazie wstrzymałam. Zrobię to jutro.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się
-
No hej miło mi cię poznać. Uśmiecham się.Jestem Sall
-
Cześć Sall. - odpowiedziałam
-wiecie ja idę na małe polowanie. Jestem głodna. złapać coś dla ciebie Kryształowa?
-
no nic ja idę. Zaraz zemdleję z głodu.- powiedziawszy to wybiegłam z lasu
-
wyszłam.
-
Wyszłam za śladami Śnieżki.
-
nie spotkałaś jakiś jagód,malin,owoców ani warzyw.
-
...
Sally i pozostali przy okazji...jak napiszecie "wyszłam" to nie możecie dalej pisać w tym wątku chyba, że znów napiszecie "weszłam" bo tak to się to nie trzyma "kupy".
-
Weszłam. Las to idealne miejsce na polowanie. Wytężyłam słuch i przyczaiłam się w trawie i czekałam.
-
Jest w końcu zobaczyłam małego zajączka. Skoczyłam i zjadłam go ze smakiem. Gdy najadałam się wyszłam
-
szłam z moim feniksem przez las i nagle zobaczyłam łanię zaczaiłam się w krzakach policzyłam: jeden,dwa,trzy!i skoczyłam na nią a po minucie szlam dalej najedzona wraz z moim feniksem nagle zobaczyłam jego, tego samego który mnie zdradził i nagle powiedzial jakby nigdy nic:
-O to Ty wróć do mnie,PROSZĘ!
i zrobił te jego slodkie przepraszam ale ja odpowiedzialam:
-never in my life!
i wyszłam z moim feniksem
-
weszłam z Mikim i zaczeliśmy biegać po lesie nagle zapytalam Go:
-Ech......może pójdziemy na plażę trochę polatasz a ja się wykąpę?
on jak zawsze odpowiedział:
-Oczywiście
-
wyszłam z Mikim
-
przeszukałam caly las i wyszłam
-
weszlam znalazlam miejsce obrośniente kwiatami lili(ulubionymi Mikiego)tam nie było tam drzew dlatego slońce przedzierało się między pochyłymi drzewami zaczełam kopac gigantyczyny dół i gdy juz go wykopałam wrzyciłam tam św.Mikiego i zakopałam znalazłam kawałek betonu i wydrapalam napis:
tu sopczywa św.Miki nie naruszaj jego ciszy
wyszłam
-
Weszłam. Wskoczyłam na drzewo.
-Ahh.. Ten powiew wiatru.. - zaciągnęłam się.
-Może spróbuje polatać.. Albo nie, poczekam na kogoś, wtedy.. - rozmyśliłam się i dalej siedziałam na czubku drzewa.
-
Wszedłem.
-Hej Kryształowa...i jak tam, latałaś już? - zapytałem siadając pod drzewem.
-
-Cześć Demon.. - uśmiechnęłam się
-Nie, ale chcę spróbować. Może pójdziemy na plażę ?? Tam będzie miękkie lądowanie - zaśmiałam się.
-
-O.. Demon ? Gdzie jesteś ? - zaczęłam go szukać
-
hej Kryształowa- powiedziałam i zatrzymałam się patrząc na jej skrzydła
znów masz skrzydła!- zawołałam
-
-Tak, eliksir zadziałał. - uśmiechnęłam się
- Idziemy na plażę ??
-
Weszłam.
Pierwszy raz byłam w tak pięknym miejscu jak to.
-Wow.....Ale tu pięknie...-zachwycałam się pięknem lasu.Rzuciłam się do szaleńczego biegu przez zarośla.Dobiegłam do jeziorka i z napiłam się wody. Położyłam się przy brzegu i zaczęłam podziwiać widoki i zachwycać się pięknem lasu.
Usłyszałam Śnieżkę i Kryształową.Poszłam w ich stronę.
-Cześć-zawołałam radośnie.
-
cześć Nana.
możemy iść- odparłam Kryształowej
-
-Oj sorry zagapiłem się - ocknąłem się i wstałem.
-Cześć - powiedziałem do Śnieżki i Nany.
Musiałem znaleźć coś w necie.
-
-To chodźmy, cześć Nana ! Chodź z nami - uśmiechnęłam się i poczekałam na wilki
-
-To ja już idę, będę czekał...-wyszedłem.
-
cześć Demon- odpowiedziałam i powoli ruszyłam w stronę plaży
-
Wszedłem i poszedłem w głąb lasu nad jeziorko leśne.
-
Weszłam i poszłam za Demonem
- Co robimy? - spytałam
-
-Czemu zawsze mnie się pytacie? - zapytałem.
-
- Ja nie jestem kreatywną osobą... no nie licząc zwiadowczych ataków - zaśmiałąm się - I często byłam uważana za nudziarę, więc...
-
-...więc...ja dalej nie mam pomysłów...kto znajdzie bardziej liczne stado jeleni? - zaśmiałem się - żartowałem oczywiście.
-
- Hahaha, my chyba na prawdę się nudzimy - uśmiechnęłam się
------
Wracam za 0,5 - 1 h i będę miała jakiś pomysł. Na pewno! ;P
-
Weszłam i usiadłam pod drzewem.
-
-tak nudzimy się i to bardzo - uśmiechnąłem się.
-A ty Kryształowo masz jakiś pomysł? - zapytałem miło Kryształowej.
Ok.
-
-Możemy porobić lodowe rzeźby - zaśmiałam się
-
-To może chodźmy na plaże...tam jakiegos fajniejsze miejsce na rzeźby...-zaproponowałem.
-
-Okej . - poszłam z Demonem na plażę
-
Wyszedłem.
-
weszlam zobaczyłam kałuże i odrazu do niej wskoczyłam i zaczełam się tarzac po jednej minucie wyszłam otrzepując się
-
Wszedłem i usiadłem na kamieniu.
-Ale pusto .. Tak dziwnie . - popatrzyłem
-
Weszłam.
cześć Księżyc- powiedziałam widząc znajomego wilka
-
-Witaj - uśmiechnąłem się miło do wilczycy.
-Co słychać ??
-
u mnie nic. A u Ciebie?- zapytałam i usiadłam na trawie
-
-A dobrze . Co robimy ?? - zapytałem z uśmiechem
-
a na co masz ochotę?
-
-Możemy iść popływać w oceanie lub w jeziorze, albo będziemy polować - zaproponowałem
-
to wybierz.- powiedziałam
-
-Chodźmy popływać - wstałem i wytrzepałem się.
-
okej.- powiedziałam i wyszłam z Księżycem
-
Wszedłem i czekałem na Lajne.
-
weszłam. Zwróciłam się do Demona - Jestem
-
-To super...idziemy dalej - powiedziałem i zacząłem prowadzić Lajne po lesie.
-Tak jak widzisz jest to duży las...z rzeką tam...i małym jeziorem tam - mówiłem pokazując poszczególne miejsca.
-Tamta część lasu jest raczej taka "roślinna", mokra...tak jak widzisz rosną tam paprocie i inne chwasty - powiedziałem.
-A w tym miejscu, wieczorami ładnie widać słońce wieczorem, jak próbuje się przebić przez korony drzew-powiedziałem.
-
Aha- Zwróciłam się Demona
A czy byśmy mogli przyjść tu też wieczorem? Jestem ciekawa jak wygląda słońce wieczorem - Prosiłam Demona
-
-Może...choć z innych miejsc no. gór czy plaży jeszcze ładniej widać - mruknąłem nawet miło.
- Idziemy teraz do dżungli? -zapytałem.
-
Z chęcią - Powiedziałam
-
-Ok. to chodź - powiedziałem i wyszedłem z Lajną do dżungli.
-
Weszlam i usiadłam na kamieniu.
-Nie ma to jak pokonać kogoś i zwalić to na wyższą osobę..
-
Zaczęłam płakać.
-Nigdy nie znajdę już miłości.
-
-Ta.. Warto by.. Albo nie .. Może przejdę się do tego zamku Leaza. - pomyślałam i poszłam szukać tego zamku
-
Wyszłam. Kierując się w stronę plaży
-
Weszłam i poszłam szukać coś do jedzenia i się zastanawiając czy ktoś tu jest.
-
Weszłam z zapłakymi oczami
-
Tak znalazłam i zmieniłam kształt i pobiegłam upolować lisa. :P
-
co się stało Lajna dlaczego płaczesz czy chcesz gotowanego lisa -spytałam się i się zasmuciłam.
-
Nie dziękuje-Powiedziałam-Dowiedziałam się o swojej rodzinie
-
Ale oco ci chodzi z tą rodziną ja nie jestem twoją siostrą
-
-tak. Moja mama zostawiła mnie bo nie byłam zbyt magiczna więc zawiązala mi oczy i zostawiła pod brzozą-Powiedziałam i rozpłakałam się.
-
Jak masz na imię ?
Ile masz lat ?
Płeć ?
Rodzeństwo ?
Imię rodzeństwa ?
-
Lajna
4
wadera
nie
nie
-
A mi mamę zabili i tata gdzieś uciekł a ja nie nadążałam i się rozpłakałam i poprosiłam Lajnę żeby nikomu tego nie mówiła
-
A najbardziej Księżycowi.
-
-Dlaczego świat odbiera nam najbliższych?!!- pytam
-
ja niewiem :'( :'( :'( :'( :'( :'(
-
Ide na kre lodową poskakać. Idziesz?
-
Takk
-
Wyszłam
-
Wyszłam
-
Weszłam. Nudziło mi się, więz zaczęłam ćwiczyć
-
Wyszłam
-
Weszłam
-
Weszłam i powiedziałam czekam na Lajne
-
-Sally ja juz jestem.
-
Sorki czekamy na Jeide
-
aha- burknęłam
-
Sorki.Czekamy na Jeidę?
-
Napisałam tak tylko bo mi się pomyliło mi się bo zaprosiłam ciebie i Jeide do lasu bo musimy sobie coś powiedzieć
-
co?- Spytałam
-
Ale ja nie wiem oco ci chodzi z tym*co?- Spytałam*
-
Pytam sie o czym chcesz gadać
-
wiem.
Życie prawdziwe.
Jak masz na imię ?
Kiedy mas urodziny ?
Kiedy masz imieniny ?
Czy masz brata lub siostrę ?
Ile masz braci a ile sióstr ?
ile mają lat ?
-
to w realu czy tu? bo cire nie kumam
-
a do czego ci to.Tylko się pytam
-
A teraz do niczego :D
-
A potem ma do czegoś słuzyć?
-
a tak chciałam się dowiedzieć morze pogadamy o chłopakach bo Śnieżka z Demonem ,kryształowa z Leazem a my z nikim ja kocham Księżyca powiedziałam mu to ale powiedział że kiedy indziej i mirze kogoś innego sobie znajdę a tobie kto się podoba z chłopaków - Zapytałam się Lajny
-
nie
-
wyszłam
-
weszłam i zacze;łam zbierac zioła
-
wyszłam z torbą pelna ziół
-
weszłam ponownie i zaczeła się rozglądać
-
i pomyślałam żę to może byc mojej ukochane miejsce i nagle zobaczyłam że jakas wilczyca kzyczy:Star,Star gdzie jesteś?
nie wiedziałam kto to jest i nagle ta wilczyca dostrzegła mnie pomiędzy krzewami skrzypu i powiedziała:
-Więc to ty?
-Kto,ja?
-Tak czy ty jesteś Star?
-Tak ja jestem star.
-Och Star przepraszam że cię zostawiłam wtedy w tej klatce
i zdałam sobie sprawę że to moja matka,tuz po 10 minutach wybiegł wielki wilk i mama do niego podbiegla i przytuliła go i on powiedział do mnie
-Witaj córeczko
-Tata?
i po sekundzie juz wszscy się tuliliśmy
wyszłam z rodzicami do jaskini
-
Wszedłem.
-Jak zwykle pięknie.
-
-Ale dzisiaj pusto.. - zdziwiłem się.
-Pragnąłbym czyjejś bliskości.......
-
-Co tu porobić.. - usiadłem pod sosną.
-
Weszłam
Cześć
-
-Cześć - uśmiechnąłem się do wadery.
-
Słyszałam tobie
-
-Tak, a co ?? - popatrzyłem na wilczycę.
-
Weszłam.
Cześć Księżyc, cześć Star-powiedziałam
-
-Cześć - powiedziałem
Bd potem idę na zajęcia gitary ;D
-
...
_____________________
okk. :)
-
wyszłam.
-
wyszedłem
-
Weszłam.
-
-Grzybki. Przydadzą się na lekarstwa. - zaczęłam zbierać.
-
Wszedłem
-Cześć Kryształowa
-
-Cześć Demon. - uśmiechnęłam się.
-
-O ty ćpunko...grzybki chalucynki zbierasz hahaha - zaśmiałem się w żarcie.
-
-Hahaha. Tak od razu. - zaśmiałam się
-
-No tak od razu...hahaha
-
-Co robimy ? Skończyłam zbierać.
-
-Głupie pytanie...bo jak zwykle nie wiem...:P hahaha...sorki ale mam dzisiaj jakąś głupawkę - powiedziałem śmiejąc się.
-
-Tak, tak - zaśmiałam się
-Może idziemy na plażę ?
-
-No dobra...chodź - powiedziałem i wyszedłem.
-
Poszłam z Demonem
-
wbiegłam
-
Wbieglem i wybiegłem
-
wybiegłam
-
Weszłam i wyszłam
-
wbiegłam pobiegałam trochę wybiegłam
-
Wbiegłam i natychmiast wybiegłam
-
Weszłam. Usiadłam na kamieniu.
-
Weszłam.Podeszłam do Kryształowej skryta w cieniu.
-Witaj...-powiedziałam.
-
-Cześć - uśmiechnęłam się do wadery
-
Wyłoniłam się powoli z cienia jak zjawa i usiadłam obok Kryształowej.
-Co siedzisz tak sama?-spytałam spokojnie.
-
weszłam
-Cześć Kryształowa,Nana
powiedzialam do wader
-
-Jestem ogólnie samotnym wilkiem. Załamana po przeżyciach. - uśmiechnęłam się do Nany
-Hej Star
-
Weszłam
- Hejka wszystkim ! - Uśmiecham się
-
-Co tak siedzicie?Trzeba sie ruszać,sorki mam glupawkę :P
-
-Hej Łobi. - od wzajemniłam uśmiech
-
- Star , dobrze gadasz !
-
- Star , nie martw się ... ja zawsze mam głupawkę ! - śmieje sie
-
- Co robimy ? - Pytam skacząc w miejscu
-
-Cześć....-odpowiedziałam lekko podenerwowana.Zaczęłam cofać się do tyłu w stronę cienia.
-
- Ej ! - podbiegam do Nany , łapie ja za ogon i odciągam od cienia
-
-mmmoże BEREK!
dotknełam Łobi
-
-Ja sobie pójdę, nie będę wam psuć dnia. Wychodziłam ale nie wyszłam
-
Podskakuje do Nany i dotykam łapą jej przedniej łapy krzycząc " berek ! " i w pół sekundy oddalam się o 2 metry
-
-Możemy pójśc do ciekawego miejsca....-zaproponowałam z uśmiechem schowana do połowy w cieniu.
-
- Phi...
-
-Czemu??
zapytałam Kryształowej
_____________________________
zapraszam na moje forum
http://www.mgicznekonie.pun.pl/forums.php
-
- Co ty masz takiego doła ?
-
-Ja idę
wyszłam
___________
kończę
-
-Nie, nie mam. - schowałam się pod drzewem.
-
przewracam wymownie oczami
-
Schowałam się w cieniu.
-
...
_____
zw ;)
-
*Ogarnij się.. co ty wyrabiasz ?!* - wyszłam z pod drzewa i zaczęłam się tarzać w trawie.
-
-Kryształowa....Dlaczego wolisz samotność?-spytałam , wychodząc z cienia kładąc się na trawie bokiem.
-
____
jj
-
- Żyjesz tu , widzisz to , nic nie jest ci obce - nucę cicho pod nosem
-
- Zpisane dzieje głupot chociaż przesiane miłością ...
-
-Nie wolę, ale to mnie zmusiło. Boli mnie to . Kiedyś byłam jeszcze duszą towarzystwa, ale zraniono mnie. - mówiłam leżąc na plecach w trawie
-
____________________________
z/w idę pod prysznic >.<* jak coś na TYP2 leci Taxi2 ;)
-
- Nie ma co się obrażać , żalem nie zmyjesz tej plamy , po raz kolejny witamy polskie zjednoczone stany ... - Nucę
-
- Nie ta piękna rzeczywistość opisana w sondażach , 51 stan który miłością zaraża ...
-
- Krzyształowa , ja zupełnie ciebie nie rozumiem
-
- Jak będziesz go cały czas wspominać , to nic nie da , zajmij się czymś innym , zrób coś z przyjaciółmi ... nie wiem ... zrób cokolwiek
-
-I tak minąłby im znów kolejny rok oh Powiedziała: „Skarbie dziecko da nam los”Oj to był szok dał jej hajs i do ucha szepnął coś Ona na to mówi że nie spełni prośby tej Uderzył z całych sił krzycząc na głos: Zrób to bo ja nie chcę go!! - śpiewałam na głos
-Sory nie chciałam wam rozwalić bębenków..
-
-Ale to chyba bolesne jak ktoś ci mówi, że :
On: To koniec. Udawałem, chciałem ci pokazać jaka piękna jest miłość, której nigdy nie zaznasz.
-
- zpisane dzieje głupot , chociaż przesiane miłościa , nasze własne inferno , bardziej przesiane nicością ...
-
- W tej sytuacji powiem ci jedno . To ja tu jestem od kłamania - uśmiecham się kwaśno
-
- Po prostu nie pamiętać , sytuacji w której serce klęka ... - śpiewam
_______
http://www.youtube.com/watch?v=EL_fplwx1SY
-
- Kryształowa - mówię zaniepokojona - daj jakiś znak życia , bo zaraz mi odbije
-
-Żyje - zaśmiałam się
Robie sobie taką lampą na głowę
-
- dawaj częściej jakieś znaki zycia - mówie zaniepokojona
-
Wszedłem
-Cześć
-
- Siemka - mówię ponurym głosem
-
- Wiem to , nie moge zapomniec jak było dobrze , wiem to , skończyło się mój własny pogrzeb ... - spiewam cicho
-
-Hej.
-
-Co tak ponuro?
-
- oczy patrzą na to , czego nie chce widzieć dusza , uszy chłoną wszystkie dźwięki , ciało bezładnie się porusza , zmysłami znowu chwytasz wszystkie brednie o życiu , postępujesz jak każą nawet w lustrzanym odbiciu ...
-
- Kryształowa nie daje znaków życia - poskarzyłam się
-
-Sory.. Rozwijam ostatnio nowy talent.. Ale nikmu się nie spodoba..
Chciałam dodać, że ogólnie jestem osobą samotną..
-
-Aaa...jaki?
-
-Śpiew..
-
- Bo ja dobrze śpiewam ...
-
- To był sarkazm
-
-Aham...i czemu miałby się nie spodobać?
-Ja tak średnio -zaśmiałem sie
-
- ja jednego nie rozumiem ...
-
-Bo do niczego praktycznie nie mam talentu.
-
-Czego Łobi nie rozumiesz?
-
- Po co się przejmowac problemami ?! :D ... Przecież i tak kiedyś umrzemy
-
- Wy przynajmniej nie musicie udawać ... - Burczę ledwo dosłyszalnie pod nosem
-
-Tak jasne.. Nie udawać. Moje całe życie to udawanie.. - usiadłam i zaczęłam bawić się pistoletem
-
Moje prawe oko zaczyna się robić białe
- kryształowa , na pewno nie tak jak moje ...
-
____________________
Ja musze iść , pa
-
-Jak zdejmę chustę, to jestem czarno - czerwona.. Wywalili mnie z 5 watah, zabiłam tysiący ludzi.. - dalej bawiłam się pistoletem
-
____
pa
-
_
zw
-
_______
jj
-
-Co ci z okiem ?? - przyglądałam się
Okej
-
zrywam się przerażona na równe łapy
- Którym ?!
-
-Prawym...
-
oddycham z ulgą
- to Ok.
-
- Co robimy ?
-
__________________________
j/j pluskałam się i pluskałam :D no i wylazłam spod prysznica
-
- Co robimy ? - Powtórzyłam z naciskiem
-
________
Co ze Star ?
-
-Nie wiem....-odpowiedziałam wzruszając ramionami
-
-Nie wiem.. Możemy pozbierać grzybki - zaśmiałam się
-
- Nana ! - krzyczę ze zdziwieniem
-
- krzyształowa , na grzybową :3
-
- Nana ! ty mówisz !
-
-Oczywiście.. Może pozbierajmy grzybki halucynki - zaśmiałam się
-
-?!!!-Zaskoczona robię wielkie oczy O.O
-
- Fuj ...
-
- nana , sama o tym nie wiedziałaś ze potrafisz mówić ?
-
-Hahahah ty ćpunko - zaśmiałem się do Kryształowej gdy wspomniała o grzybkach halucynkach...
-
rzucam demonowi groźne spojrzenie
-
-No a jak ! - zaśmiałam się ponownie.
-Może zrobimy jeszcze plantacje marichuany ! - ze śmiechu upadłam na plecy
-
- Nie używaj przy mnie tego słowa ... - warczę
-
Wstałam .
-Czemu ??
-
- Zmieńcie temat , bo zaraz epilepsji dostanę ...
-
-No a jak XD - Powiedziałem do Kryształowej
-Bo? -zapytałem Łobi
-
- Te słowa doprowadzają mnie do białej gorączki ...
-
Siedziałam cicho.
-
-Aaa...spk
-
_____
zw , w must be te music koleś śpiewa can you fell tonight i musze posłuchac ...
-
Podbiegłam do Nany i ją szturchnęłam.
-Pobudka ! Kury ćwierkają ... Chyba na serio coś zjadłam ..
-
-Grrr...-warknęłam na Kryształową.
-
-Warkajka - warknęłam ze śmiechem.
-Wychodź na słońce ! Chyba się nie spalisz ? - leżałam na słońcu
-
________
AAAAAAA !!!! Ratujcie mnie ! koleś z fryzurą na biebera spiewał can you fell the love tonight i falszowal tak ze nawet moja sis slyszala , i dostal 4 tak !!!!!!
-
-Ciekawe czy jakiś samiec dojdzie jeszcze do watahy. - skakałam wokół pieńka
-
- Kryształowa , no Ok , fajnie że juz nie masz doła ale odwala ci gorzej niż mi ...
-
_____
ja chce swojego kolege zaciagnąć
-
- Poskaczmy razem ! - zaczęłam skakać razem z Kryształową
-
Pokazałam Kryształowej i Łobi moje długie,ostre i śnieżnobiałe kły.
-To mnie nie śmieszy.....-odpowiedziałam zła.
-
Schowałam się głębiej w cieniu drzewa.
-
Zatrzymuje się , moje oczy błyszczą z wściekłości , prawe oko już całkowicie jest białe
- Nana , uważaj z kim zaczynasz ...
-
-Nie to nie. - dalej skakałam z Łobi.
-Kocham skakać... - wspięłam się na drzewo i skakałam po koronach drzew.
-To jest lepsze - krzyknęłam
-
- Kryształowa ... dobrze ci radzę , lepiej szybko zejdz z tego dzrewa , zanim zrobię coś za co mnie znienawidzisz ...
-
-Spokojnie, dużo przeżyłam. A jak spadnę to nic mi nie będzie. A bać się, to niczego nie boję. Zabiłam tego co nękał cały świat na oczach innych wilków z watahy, zabiłam go 2 razy - zaśmiałam się dalej skacząc
-
Podszedłem do Nany - wariatki - zaśmiałem się.
-
Wyszłam z cienia.
Schowałam się ponownie w cieniu chowając zęby.Spuściłam głowę do dołu i odeszłam.
-
nie wiem dla czego , ciskam kulą ognia na drzewo na którym siedzi Kryształowa , a rozgrzane od słońca drzewo momentalnie sie zapala
-
śmieje się histerycznie
-
-Nie jestem wariatką.......nawet w żartach...Ale Łobi chyba jest..-powiedziałam cicho.
-
trzaskam piorunami o drzewo
-
ignoruje uwagę Nany i dalej podpalam drzewo
-
Płomienie i pioruny odsłaniają mnie.
-
-Łobi przestań.......
-
- Tralalalala ... nie słyszę ! - Ciskam następnym piorunem w drzewo
-
-Ale kolorowo. - zasmialam się.
-Teraz moja kolej. - Podniosłam lodową górę i roztrzaskalam ją na kawałki.
-Śnieg !!
-
ciskam piorunem pół metra od Kryształowej
-
-Ale fajnie. Takie 3 D Hahaha. - podpaliłam się ale nic mi się nie działo. Zaskoczyłam na dół.
-
-Przestańcie!!- Kryształową i Łobi,oplątując całe ciało łącznie z pyskiem.
-
Ciskam ostatnim piorunem a podpalone drzewo się przewraca . Dalej się śmieje
-
Zauważyłam że się pale i udawała że mnie to boli co było widać. Zgasiłam to.
-
Pazurem przecinam ( czym ty nas oplątałaś ) i wydostaje się z uścisku nic sobie nie robiąc z grób Nany
-
____
Kryształowa ... mamy chyba jakieś zaburzenia psychiczne xD
-
-Gdzie mój plecak ? - warknelam spoglądając na grzbiet
-
Staję jak wryta niewiedząc co dalej robić....
-
Milknę , wsród płomieni dostrzegam chyba coś na kształt plecaka
-
-Tam jest ! - wbieglam w ogień i wróciłam.z plecakiem
-
- Bardzo się przypalił ?- Pytam , głupawka najwyraźniej już mi przeminęła
-
Nieodzywałam się stając jak wryta niewiedząc co robić.
-
- Kryształowa ... jesteś ?
-
-Plecak nie jest najważniejszy.. - wysypalam z niego wszystkie rzeczy : 2 pistolety, karabin, 5 kryształow, 20 kamieni, nóż.
-
Weszłam
-
- Siemka Rebeka
-
- Łooł ! Moge jeden pistolet i nóż ?
-
-Cześć wszystkim - powiedziałam i podeszłam bliżej.
-
robie zakłopotaną minę , mam na dzieje że Rebeka przeoczy tak nieistotny szczegół jak palące się , przewrócone drzewo ...
-
-Cześć Rebeko. - przeglądała rzeczy.
-Chyba wszystko jest. Nawet jest naszyjnik co znalazłam w jeziorze.
-Nie Łobi. To nie zabawki. - schowałam szybko.
-
- Bo myślisz że ja się chce wszystkim bawić ... - burczę pod nosem
-
-Wojna tu była czy co hahahaha - zaśmiałam się widząc spalone drzewo i trawę, która się przypaliła pod drzewem.
-
- Tak jakby
-
-Rebeka!-ucieszyłam się widząc alphę w, lesie podbiegłam do alphy witając się z nią.
-Dziewczyn troszkę narozrabiały.....-powiedziałam szeptem
"Boże po co to mówiłam?!?!?!!??!" Złapałam się łapami pyszczka.
-
-Łobi. Ją nie uważam tak, ale jak strzelisz w kogoś to po nim. Ją ćwicze od urodzenia.. -popatrzyłam na mały pistolet
-
Żucam Nanie groźne spojrzenie . Nic nie mówię , jednak mój wzrok mówi za mnie .
-
-Nana nie przejmuj się - uśmiechnęłam się miło do Nany
-Łobi...coś taka zła?
__________________________-
Zobaczcie sobie wątek "ważne" w "zapisach"
-
- nic , nic ...
-
Odzwzajemniłam spojrzenie Łobi.
-
Zaczęłam pakować moje przedmioty. Ale zostawiam jeden pistolet na wierzchu i go złapałam w łapę.
-
-No to dobrze - popatrzyłem na Łobi podejrzliwie.
________________________________
Trzeba sobie do podpisu dodać:
Szybkość: 15
-
( Rebeka , nie zapominaj że jestem mistrzem kłamania ^^ )
-
Zgasiłam płomienie na drzewie - No teraz nic więcej się już nie podpali od tego drzewa - powiedziałam i usiadłam
(Spoko Łobi...)
-
( hue hue )
-
-Robimy coś? -zapytałam radośnie.
-
_________
Rebeka , czy będzie taki trening na którym będzie można dodac sobie jedną nową moc ? A propo treningu , czy ten trening można przełożyć z soboty na niedzielę ?
-
- Gadamy
-
-Chyba ustrzele sobie coś do jedzenia. - nie odwracając się strzeliłam w ptaka.
-
...
______________________________________________________
Moc nową dostaje się podczas avansu (konkursy itp.)
A trening, no jutro popytam pozostałych graczy...ale powinno się dać ;)
-
_______
dzięki ;-)
-
-Nie zajrzałam do małej kieszonki ! - sprawdzam.
-Nie ma ! - poszłam szukać.
-Spalił się ...
-
robi się niebezpiecznie - pomyślałam
-
-Ja też coś zjem - powiedziałam i ruszyłam za zającem...chwyciłam go i zjadłam.
-Co się spaliło? -zapytałam Kryształowej
_______________________
Nmzc
-
-Moja mapa.. a w niej pierścień .. - poleciała mi łza lecz szybko ją wytarłam
-
- Jaki pierścień ? - Zaciekawiłam się
-
_____
Rebeka , nie napisałaś mi na koncie bankowym że mam 100 WD , i jestem biedakiem Dx
-
Położyłąm się i zaciekawiona czekałam na dalszy rozwój sytuacji.
______________________
A no tak...zaraz poprawie.
-
- O co chodzi z tym pierścieniem ?
-
Dziwnie się poczułam i zrobiło mi się niedobrze.
-
-Dawał mi mapy do różnych skarbów..
-
- jakich ...
-
-Ciekawych hahahaha -zaśmiałam się odpowiadając Łobi.
-
-Skarby.....Przygoda przyjaciele.....-powiedziałam tajemniczo.
-
- Ha , ha , ha ... - zaśmiałam się ironicznie
-
- Nana ... wypluj to słowo ... - warczę
-
Zaczęłam warczeć i pokazywać kły Łobi.
-
-??? -popatrzyłem dziwnie po Łobi.
-
-Tego się nigdy nie dowiem co on kryje. Pistolet jeden znalazłam w wieku 1 lat i do dziś go mam. Jest dla mnie wyjątkowy i właśnie ten pierścień go mam"znalazł".
-
- Nana , uspokuj się , bo mam nowe chobby - uśmiecham się złośliwie
-
-Niby jakie? -Zapytałam Łobi
-
...
Rebeko bo ją miałam skrzydła od początku to mogę je sobie zostawić ??
-
- podpalanie innych
-
-To lepiej uważaj kogo podpalasz - powiedziałam troche ostrzegawczo
_____________________________________
No możesz
-
- Rebeka , ja nie mówię o tobie ...
-
Czułam się bardzo niepewnie i usiadłam obok Rebeki.
-
-Wiem, ale i tak uważaj...
-
wzruszam ramionami
-
Spojrzałam miło na Nane.
-
-Jej wszystko jedno.....-powiedziałam cicho.
-
_________
Rebeka , napisałaś na moim koncie bankowym że mam 100 WD ?
-
______________________
No tak, każdy ma na początek 100 WD, a potem jak coś kupisz to się odejmuje itp.
-
_____________
dzieki
-
Kończę pa
-
- Co robimy ? - Zapytałam przeciągając się
-
____
pa
-
Położyłam się obok alphy.
-
...
_________________________
Pa, ja też już zaraz zmykam
-
_______
pa
-
_____________________________
pa ;)
-
-mi się tam nic nie chce robić - westchnełam.
-
_________
Nana , następnym razem cię podpalę xD
-
- Ale mam super pomysł !!
-
-Jaki?
__________________
hahaha groźby są karalne XD
-
- Herlem Shake ! - Zawołałam i zaczełam szybko wymachiwać głową na prawo i lewo tancząc przy tym dziwaczny taniec
-
-Eeeeeee.......-robię zdziwioną mnię. o.O'
-
- Wy to się bawić nie umiecie siadam na trawie z rozczarowaną mina
-
____________________________
już muszę iśc ;( bye dobranoc <3
-
Robię z małą ognistą kule i podrzucam ją podśpiewując wesoło pod nosem
-
_________
bye
-
wyszłam , ide sie zaopatrzyc w jakiegoś towarzysza ^^
-
musze juz konczyc , paa )-;
-
Weszłam
Zobaczyłam że cos błyszczy w trawie
podniosłam to
-Ładny pierścionek-Powiedzialam i nałozyłam
-
Wbiegłem za Lajną.
-co tam masz ?? - spytałem
-
-Znalazłam pierścionek. Ładny?-Spytałam
-
-Tak. Widziałem taki chyba u Kryształowej.. - przyjżałem się
-
-Aha. -Powiedziałam
_________________________
sorki byłam na obiedzie
-
-Możemy jej potem pokazać .
Okej
-
-Ja go wezmę sobie-Powiedziałam
-
-CO teraz?-Spytałam
_________________________________________
Księżyc pisz kiedy idziesz proszę
-
-Nie wiem.. Możemy iść do szczeniaków. - powiedziałem
okej
-
-ok-Powiedziałam i wyszłam
-
Poszedłem za Lajną
-
weszłam
-
wyszłam
-
Wszdełem. Było miło. Coś mnie przestraszyło więc uciekłem.
-
Wszedłem powolnym krokiem, wszędzie było parno a w lesie można było zaznać lekkiego chłodu w cieniu drzew. Przechadzałem się tak leśną ścieżką rozglądając się w koło. Przysłuchiwałem się świergotu ptaków, które siedziały w koronach drzew a niektóre latały wysoko na niebie. Szedłem tak już dłuższą chwilę...obserwując piękno natury, za krzewami spłoszone sarny uciekały, chociaż nie miałem ochoty na polowanie...pewien jeleń chyba to zauważył i postanowił wykorzystać tę chwilę mego rozkojarzenia i mnie zaatakował swymi porożami. Szybko jednak się "ożywiłem" i przegoniłem jelenia, który uciekł za sarnami (czy tam łaniami).
*Jakże gorąco* pomyślałem i się położyłem pod olbrzymim przywalonym drzewie, pod którym była wilgotna glina. Przysnąłem na chwilę...po jakieś godzinie się wybudziłem i wstałem. W brzuchu zaczęło mi...burczeć, rozejrzałem się w koło za jakąś małą i łatwą do złapania zdobyczą.
*Jest!*-krzyknąłem w myślach i przyczaiłem się na zająca, który niewinnie grzebał zaczymś przy jagodach. Zapomniałem o tym, że zając ma bardzo dobry słuch i stanąłem na gałązce, które strzeliła pod naciskiem mego ciała. Zając szybko się dźwignął, stanął na zadnich nogach i zaczął się rozglądać za osobnikiem, który narobił hałasu. Przylgnąłem równo do ziemi, nawet nie oddychałem...czuwałem tak kilka minut...aż dopóki zając się nie uspokoi. Gdy ma przyszła zdobycz się uspokoiła i z powrotem zaczęła szukać czegoś w jagodach, szybko ruszyłem na niego...zając na swych długich, mocnych łapach robił długie skoki, niezwykle zwrotne na zakrętach...biegłem za nim po krzakach, trawach aż wreszcie go złapałem. Skręciłem mu kart jednym ściskiem szczęk. Ze smakiem pożywiłem się zdobyczą a mój brzuch przestał burczeć...Poszedłem dalej aż do takiego rozłożystego drzewa, na które bez problemu wskoczyłem i się położyłem.
-
Lenistwo mi dzisiaj bardzo towarzyszyło. Dosłownie nic mi się nie chciało, nic...kompletnie nic.
Powoli, bardzo powili zszedłem z drzewa. Poszedłem dalej w głąb lasu. -Niech to szlach jasny strzeli! - krzyknąłem głośnio gdy jakiś ptaszek z góry nawalił na mnie. Strzeliłem w niego kulą ognia, która spaliła jego pióra i ptak spadł dosłownie kilka cm ode mnie, jeszcze żył. -I co teraz zrobisz ptaszku?! - powiedziałem w wściekłej furii do bezbronnej istoty. Nie chciało mi się nic jeść, więc zamroziłem stworzenie i wyszedłem.
-
Weszłam i zaczęłam skakać
-
Skakałam z drzewa na drzewo.Zrzucając liście.
-
Zeskoczyłam z drzewa i wyszłam
-
weszłam z Mikim
-Co robimy
spytałam
-nie wiem może pójdziemy na plażę popływać?
-świetny pomysł tylko żeby Kryształowej tam nie bylo
-wiesz Star ostatnio unikasz jej jak bagna,czy coś między wami wczoraj zaszło na plaży?
-tak unikam jej,a nic takiego mała walka a później zawisłyśmy głowami w dół jak Śniezka sie zdenerwowała naszą walką,oczywiście temu kundlowi nic się nie stało
-ale dlaczego?przeciesz kiedys podobno bylyście najleprzymi przyjaciółkami,chodziłyście razem na spacery po lesie po plazy dlaczego?
-zaczelo sie od tego że przyszłam po nóż do Mrocznego lasu a ona za to się zdenerwowała że tam wogole chodzę i zaczyna na mnie wyszczeżać te swoje żólte kły
-ach.....to choćmy na tą plaże
-
-no ok
powiedzialam zniesmaczona tą rozmową i wyszłam z Mikim
-
Weszłam.Zaczęłam węszyć,bo byłam trochę głodna.Wpadłam na trop lisa,więc szybko nim pobiegłam.Kiedy zauważyłam przyszłą zdobycz,stałam się niewidzialna i zaczęłam skradać się do liska,niewiele mniejszego ode mnie.W jednej chwili doskoczyłam do niego i wgryzłam się mocno w kark.Stałam się widzialna.Zabiłam go i zaczęłam jeść.
-
Weszłam i wskoczyłam *niewidoczna na drzewo. Wyjęłam książkę *Przygody Zabitej Wilczycy..*
*Niewidoczna - szpieg
-
Poczułam czyjąś obecność,ale nikogo nie widziałam.Skończyłam jeść i usiadłam,patrząc gdzieś w las i myśląc o bracie...
-
-Cześć Rossa. - krzyknęłam do małej wadery i wróciłam do książki.
*Zabiła ją jej samotność, brak miłości, brak uczuć, brak wszystkiego..*
-
Odwróciłam się gwałtownie,w stronę dobiegającego głosu.
-Hej.-odpowiedziałam,jak gdyby nigdy nic.
-
-Co porabiasz ? - spytałam szczeniaka. *Śmierć jej nie powstrzymuje, dalej czyni to co wcześniej...*
-
-Nic,właśnie skończyłam jeść.-popatrzyłam uśmiechnięta na kępki futra,które zostały z liska.Poza tym,byłam cała we krwi.Popatrzyłam na siebie i zaczęłam się wylizywać.
-
-Lisa jadłaś ? - spytałam się po zapachu krwi. (jak co szpieg ma wszystko wyczulone : ] )
-
-Tak,a co?-spytałam,przestając na chwilę lizać futro.
-
-Nic, tylko pytam. Mi bardziej smakują ptaki i ostatnio kraby. - powiedziałam i się wychyliłam
-
-Tez lubię ptaki...A zwłaszcza bażanty i orły...Jadłam kiedyś jeszcze sępa,ale nie był tak dobry.O!I kuropatwy też lubię.
-
Zeskoczyłam na dół i podeszłam do wadery
-Ja lubię kaczki, ale takie z wsi i krowy takie utuczone.. - poleciała mi łza przez wspomnienie, ale ją szybko wytarłam
-
-Mniam!-powiedziałam i skończyłam wylizywanie.Byłam czyściutka!
-
Położyłam się smutna na trawie.
-
-Coś się stało?-spytałam lekko zmartwiona i podeszłam do wilczycy.
-
-Nic takiego.. Przypomniało mi się pewne zdarzenie z życia.. - położyłam si nadal smutna bokiem
-
-Och...-powiedziałam.
-
-To było tak, Poznałam wilka. Najpierw chciałam go zabić, ale on był inny. Zaprzyjaźniłam się z nim. Myślałam, że będziemy już na zawsze razem. Jak rodzeństwo. Pewnego dnia, zachciało nam się zjeść krowy. Nie daleko była wioska. Pomyśleliśmy, że się zabawimy. Nocą wyszliśmy i byliśmy już we wsi. Nie mówiłam mu o mojej nieśmiertelności. To był największy mój błąd w życiu. Ganialiśmy już krowy. Usłyszał to jakiś człowiek. Wyszedł z pistoletem. Strzelił w moją stronę, ale.. przyjaciel skoczył i przyjął pocisk w swoją pierś. Był to większy ból niż historia z rodziną. Gdy to zobaczyłam pobiegłam w stronę tego potwora. Skoczyłam i rozszarpałam go na najmniejsze strzępy. Każdej nocy nawiedzałam tę wieś i zabijałam ludzi. Wioska wymarła... - opowiedziałam jej historię ze łzami w oczach.
-
-Może to jest straszniejsze,od zaginięcia brata,ale...Przynajmniej nie musisz się już o nikogo martwić.Ciągły niepokój,że może się mu coś stać,nie daje mi spać...O!Zrymowało mi się!-zaśmiałam się przez chwilkę,choć sytuacja na to raczej nie pozwalała.
-
-Jesteś mała... mam gorsze powody do obaw.. - usiadłam
-
-Tak?A jakie?
-
-Mam na sumieniu, 1340 wilków zabitych, ścigają mnie inne watahy, zabiłam całą wieś, potwory z mrocznego lasu się mnie boją, kradnę, zabijam. - wymieniałam z poważną miną
-
-Aha.W sumie,to dobrą wilczycą nie jesteś,ale mi to tam nie przeszkadza.-uśmiechnęłam się i przytuliłam Kryształową.
-
Weszłam
-Hej
Powiedziałam
-
-Nie jestem dobra. Ale potrafię kochać i walczę o swoje. Właśnie tego mi brakowało w tamtych watahach, przeszkadzało im to co robię. - przytuliłam także Rossę.
-Hej Star.
-
-Hejo!-przestałam przytulać waderę i położyłam się obok niej.
-
Położyłam się na plecach i patrzyłam na niebo, które przykrywały igły drzew.
-
-znam i widzialam twojego brata
-
-Gdzie on jest!?-poderwałam się do góry i podbiegłam do Star.Miałam ogon i uszy w górze.
-
Podniosłam głowę i popatrzyłam na wadery i opuściłam ją znudzona.
-
Widziałam go w alei zakochanych szukał Cię
-
Wszedłem i czekałem na Kryształową.
-
-Nie wiesz,gdzie on teraz jest!?-spytałam,lekko zdenerwowana.
-
Kiedy zobaczyłam obcego samca,zaczęłam na niego warczeć.Pokazałam kły.
-
-Hej, jestem Nero. A ty? O kogo ci chodzi?-spytałem małą wilczycę.
-
-Cześć Nero. - uśmiechnęłam się do basiora.
-
Wiem gdzie on jest i grozi mu niebezpieczeństwo
-
-O mojego brata.-warknęłam.Nie ufałam mu....Jak zresztą nikomu.
-Jak to?!Zaprowadzisz mnie do niego!?-spytałam,odwracając się na chwilę od samca.
-
No okey
Wyszlam
-
-Hej Kryształowa.-powiedziałem.
-Można mi ufać.-powiedziałem do (Rossy).
-
Wybiegłam za Star.
-
-Zostaliśmy sami.. - uśmiechnęłam się do Naro.
-Co chciałeś mi wtedy na plaży powiedzieć ? - spytałam basiora.
-
Wbiegłam,nie mogąc nadążyć za Star.Postanowiłam na nią tu zaczekać.
Zobaczcie wątek 'Avatary' ^^
-
Weszłam
Rossa to twój brat
-
Popatrzyłam na Rossę, która była zdyszana. Położyłam się znów.
-Słońce zachodzi.
-
-J-jak to?-jęknęłam.Byłam przerażona.
-C-co s-się z ni-im s-sstało?
P.S.
Mój brat:http://i436.photobucket.com/albums/qq81/19flora91/BlackandRedWolf.png (http://i436.photobucket.com/albums/qq81/19flora91/BlackandRedWolf.png)
Później może poszukam czegoś lepszego,ale na razie niech będzie to.
-
Rossa to twój braciszek
Kulka zaskoczyła zemnie i podeszła do Rossy
-
Podeszłam do malucha i go przytuliłam. Serce zaczęło mi szybciej bić.
-To zrobiły mroczne wilki. - warknęłam
-
Wyszlam bez kulki
-
-One, chciały go zabić.. raczej chcą.. - popatrzyłam na zachodzące słońce.
-Tu mu nic nie będzie. One tu nie wejdą. Dopiero poza naszymi terenami.
-
-Powiem tak, wiem wszystko co się dzieje poza naszą watahą. Kto, co chce zrobić, gdzie są wilki z watahy. - popatrzyłam na przerażonego malucha.
-
-A-ale jak go odmienić?-spytałam.
Znalazłam:http://i981.photobucket.com/albums/ae296/KutieKins5/puppy.jpg (http://i981.photobucket.com/albums/ae296/KutieKins5/puppy.jpg)
-
-Tym. - zdjęłam swoją chustę i założyłam mu. Nagle stał się normalny, lecz ja znów potworem.
-Nie musisz oddawać. - uśmiechnęłam się do młodego.
-
Popatrzyłam zdziwiona na Kryształową.
-Dziękuję.-szepnęłam i się rozpłakałam.Pierwszy raz w życiu.
-Rautt!
-Rossa!-rzuciliśmy się sobie w łapy.Przewróciliśmy się i zaczęliśmy się bawić,szczęśliwi.
-
-Niech Rautt nosi tę chustę i będzie normalny. - uśmiechnęłam się
-Ja sobie taką kiedyś znajdę drugą, mi nic nie zagraża, jemu teraz też już nic.
-
Popatrzyłam na Kryształową.
-Przypominasz mi kogoś...Moją...
-Naszą...-popatrzyłam na Rautta,który leżał pode mną.Wstaliśmy wpatrzeni w waderę.
-Ciotkę...(ze strony ojca xD)-powiedzieliśmy razem.
-
weszłam jak zawsze powoli kryjąc się za drzewem
-
-Nie wiem.. Nie znałam waszego ojca lub mojego rodzeństwa. Ale i tak się przemieniłam tak dopiero rok temu.. - popatrzyłam na niebo.
-
Zauważyłam Tie.
-Kochanie. Chodź tu . - uśmiechnęłam się.
-
Wyjrzałam z za drzewa
-O o, cześć-uśmiechnęłam się
-
Popatrzyliśmy na szczenię.
-Cześć.-podbiegliśmy razem do waderki zaczęliśmy ją wąchać.
-
-Aby nie było zbędnych pytań. Tak, jestem potworem -uśmiechnęłam się
-
Ja spadam :'(
Narka
-
...
Okej pa
-
-cześć-powiedziałam do szczeniaków(chyba)
________________________________
Pa... :'(
-
Położyłam się na plecach i obserwowałam gwiazdy.
-
-Tia, idziemy na plażę ?? - spytałam
-
-dobrze-wyszłam wolnym krokiem
-
Wyszłam obok Tii.
-
wbiegłam i zobaczyłam białą przeźroczystą postać samca ja krzyknęłam:
-Kim ty jesteś,i co tu robisz?
a on odpowiedział spokojnie
-nie obwiniaj się za to czego nie zrobiłaś,Star
-skąd mnie znasz
-rok temu chata,pożar.Nie pamiętasz?
-nie wierzę to Ty,Szczęściarz?
powiedziałam ze łzami w oczach
-tak siostrzyczko to ja,Szczęściarz
słysząc to podbiegłam do Szczęściarza i chciałam go przytulic lecz on powiedział:
-nie przytulisz się jestem duchem,przeźroczystym
siedzialiśmy godzinę aż Szczęściarz powiedział:
-muszę wracać do mojego domku w niebie,może jeszcze kiedyś się zobaczymy?
powiedział i wręczył mi swój obraz i zniknął pomiędzy koronami drzew
wybiegłam z obrazem
-
Razem z Rauttem popatrzyliśmy po sobie.Dawno się nie widzieliśmy...Jeszcze raz przytuliłam brata i usiadłam naprzeciwko niego,patrząc mu w oczy.
-
Weszłam.Zauważyłam niedawno poznaną Rossę.Siedziała z jakimś drugim szczeniakiem.
Wielkim susem wpadłam w cień słuchając o czym mówią.
-
-Rautt,jak się tu znalazłeś?
-No..właściwie to nie do końca jestem pewny...Szukałem cię.
-Aha...Kocham cię.Cieszę się,że w końcu cię znalazłam.
-Ja tez cię kocham...-przytulił mnie i prawie się rozpłakał.
-Nie zostawiaj mnie nigdy więcej,dobre?-szepnęłam.
-Obiecuję...
-
Z podsłuchiwania rozmowy zrozumiałam że szczeniak siedzący obok Rossy to Rautt,jej brat.
*A jednak mała znalazła brata*. Uśmiechnęłam się przypominając sobie dzieciństwo.
-
Nie ruszałam,ani nie odzywałam się.Siedziałam w objęciach brata.
-
Wyszłam
-
Weszłam. Usiadłam i otworzyłam złotą skrzynkę.
-Jest ! Chusta ! - wyjęłam ją i założyłam na siebie.
-
Popatrzyliśmy na Kryształową.
-Jeszcze raz-dziękuję.-powiedziałam wzruszona.
-
-Nie ma za co. A po za tym, znalazłam drugą chustę. - nagle już byłam normalna
-
Zaśmiałam się delikatnie.
-Nigdy nie spłacę długu,jaki mam wobec ciebie...Nawet jeśli znalazłaś drugą chustkę.-powiedziałam.
-
-Nie musisz spłacać. - uśmiechnęłam się.
-Myślisz, że ja nie mam długów ? Ja mam z 2 - 3 tysiące więcej - zaśmiałam się
-
-A ja mam jeden...Wobec osoby,która przypomina moją ciocię...I uratowała mojego brata.
-
-Może i przypominam wam ciocię, mogę być ciocią, ale nie znam waszego ojca. - położyłam się
-
Uśmiechnęłam się.
-Możemy więc mówić do ciebie 'ciociu'?
-
-Jeżeli chcecie - popatrzyłam na szczeniak po czym znów się położyłam na plecach.
-
Uśmiechnęłam się,tak samo jak Rautt.
-Dziękuję...ciociu.
-
-Nie ma za co. - leżałam dalej
-
wyszłam
-
Weszłam.
-
-Cześć Nana. - powiedziałam do wadery nie podnosząc głowy
-
-Cześć...
-
Stałam nad Kryształową z zamkniętymi oczami.
-
-Czemu zamykasz oczy ? - spytałam wadery
-
-Dlatego.....-pomału otworzyłam oczy.Lewe zabłysnęło czystym złotem drugie błękitem.
-Nie wiem jak to się stało.....
-
Popatrzyłam na oczy Nany.
-Krabia krew lub piach Morfeusza. One zabarwiają tęczówki. - powiedziałam
-Nawet siadając na to.
-
-Tylko nie wiem jeszcze dlaczego tak jest.....że wolę mieć błękitne oko.....-powiedziałam spokojnie siadając
-
-Ja się urodziłam z błekitno - szarymi.. - popatrzyłam na Nanę.
-
-Nie rozumiem jednej rzeczy....i wątpię żeby ktoś to wytłumaczył........-powiedziałam tajemniczo patrząc się w zachodzące słońce lata.
-
Wyszedłem z lasu.
-
Postanowiłam już iśc....
Wyszłam
-
Poczułam drżenie.
-Ktoś jest w Mrocznym Lesie, jest ich 2. - pomyślałam i wybiegłam
-
Wstałam powoli.Zaczęłam zmierzać ku wyjściu.Rautt wciąż siedział,wpatrzony we mnie.W ostatniej chwili poderwał się do góry i podbiegł do mnie.
-Rossa,gdzie idziesz?
-Nie wiem,Rautt...
-A co zamierzasz?
-Odnaleźć szczęście.-powiedziałam zdecydowana i wyszłam.Rautt wybiegł za mną.
-
weszlismy i uśedliśmy ze Szczęściarzem
-
szczęściarz wstał
-BEREK!!!!
krzyknął i zaczoł uciakać
zaczełam go gonić i tak się bawiliśmy
-
zaczeliśmy tak biegac az w końcy się zmęczyliśmy
usiadłam i zaczełam się bawic szyszką
-
-co robimy?
-wąchamy gruz
-hahahahahaha ale na serio to co?
-idziemy na plaze?
też się pytasz
wybiegliśmy
-
Weszłam. Czekałam na Misty i Demona
-
-Melduję iż Demon dotarł do lasu hahahah -zaśmiałem się wchodząc.
-
heh. Nie zgubiłeś się po drodze?- zapytałam i zaśmiałam się
-
-Wyjątkowo nie...idzie mi coraz lepiej ta orientacja w terenie huehuehue
-
Weszłam
__________________
Zagapiłam się...xD
-
no dobrze to zaczynamy...\
No więc tak. To jest Las. Jest tu sporo małych zwierzątek na które możemy polować ale są też większe zwierzęta. W głębi lasu jest małe jeziorko... tam (wskazałam na górkę) jest duża góra i gdy na nią się wyjdzie widać piękny widok nad lasem. Jeśli pójdziemy w tamtą stronę (odwróciłam się) dojdziemy do polanki pełnej wysokich traw i paproci. Wieczorem gdy słońce zachodzi przez liście przechodzą złote barwy słońca... A niedaleko paproci jest rzeka
____
wiesz ile to pisałam :P
-
- *.*
_______
xD
-
-Kochania cóż to za interesująca opowieść...te wiadomości zmieniły moje życie hahha- zaśmiałem się
____________________
Sorka, ale mnie nosi...tak się cieszę, że nie ma brata XD
-
wbiegłam Z szyderczym uśmiechem
-
-Łobi, co zrobiłaś? -zapytałem
-
wiesz resztę wykładów ty robisz- powiedziałam do Demona
Łobi??
____________________
haha. Moja mama i siostra już śpią... a tata nawet nie wiem gdzie teraz jest... podobno był dzisiaj był w Toruniu a jutro jedzie do niemiec...
-
Spojrzałam na Łobi
-
Wbiegam rozpendzona.
-Łobi....Kuraku jeden.....zaraz zrobie z ciebie duszonego kebaba!-skaczę na Łobi z krzykiem.
-
Ciskam w Nane kolejnym piorunem
-
abra kadabra- powiedziałam i z ziemi wyrosły rośliny oplatające Łobi i Nanę.
teraz przestajecie się kłócić- powiedziałam
-
Schowałam głowę
-Nie lubię...
-
-Nie no co ty...wolę jak ty opowiadasz Śnieżko - rzekłem miło
-Dziewczynki nie łądnie tak się kłucić - powiedziałem żartobliwie do Łobi i Nany
-
Podszedłem do córki i powiedziałem spokojnie- Nie bój się...tutaj to normalka, że się tłuką itp...Kryształowa to na dodatek z pistoletów strzela
-
zobaczymy jak ty sobie poradzisz- powiedziałam do Demona i rośliny podniosły Łobi i Nanę za łapy do góry.
teraz lepiej?- zapytałam Nanę i Łobi
-
Ciskam z śnieżke i demona piorunami - bogu rodzica przegoń Nane !
-
-O nie... -Podbiegłam do Łobi i ugryzłam ją, po chwili była sparaliżowana...
-
Spojrzałam ze wściekłością na Demona i Śnieżkę.
-Dzięki Łobi...-mruknęłam
-
z jakiej racji zawsze ja dostaję piorunem?- zapytałam wściekle Łobi
Misty... użyłaś jadu?
-
Tworzę wokół siebie i Nany ognista tarcze i żucam się na nią z zębami
-
-Co na mnie tak krzywo patrzycie?! - burknąłem do Łobi i Nany
-To Śnieżko i Misty idziemy stąd? A wariatki furiatki niech sobie dyndają...
-
-Znowu to samo.... -.-' - wisiałam naburmuszona.Wyślizgnęłąm się z rośliny i delikatnie opadłąm na ziemię.
-To sprawa moja i Łobi...
-
Schowałam się za Demonem
-
ja tam się nie wtrącam. Kierunek Dżungla?- zapytałam
-
Wskoczyłam w najbliższy cień i ślad po mnie zniknął.
-
-Tak...
-
no to idziemy- powiedziałam i wyszłam
-
Wystawiłam głowę z cienia.
-
Wybiegłam
-
-Tak dżungla...o dżungli to ja mogę opowiedzieć - powiedziałem i wyszedłem
-
( piszcie wolniej bo piszę z telefonu i moja nastepna wypowiedz będzie +18 )
-
-Grrr....-mruknęłam.Wyszłam.
-------------------------------------------
Muszę iść spać bo moi cudowni wprost rodzice twierdzą że mam iść lulu bo późno.Jaka tam późna godzina?!Spadam PA i Dobranoc :*
-
Wszedłem i zacząłem szukać tropu jakiegoś zwierzęcia.
-
Błąkałem się po lesie, gdy tu nagle powiał lekki wiaterek niosący ową piękną woń młodej sarenki.
-
Ruszyłem truchtem za zapachem, w brzuchu już zaczęły kiszki marsza grać...
-
weszłam po cichu podeszłam do jakiegos jelenia i go zabiłam po chwili jadłam
-
Zaczaiłem się za krzakami, które otaczały małą polankę w lesie koło jeziora.
Było tam małe stadko jeleni i saren.
Obszedłem jezioro w koło i w zaroślach usłyszałem ciche, płytkie oddychanie małego jelonka.
Matka zostawiła go ukrytego, a sama poszła się na jeść.
To był świetny łup, łątwy i smakowity.
Wskoczyłem na leżącego jelonka i jednym, mocnym ściskiem szczęk na jego karku pozbawiłem go życia. Ciągnąłem jelonka w głąb lasu by mnie nie zauważyło stado.
Zacząłem jeść ofiarę ze smakiem.
-
Resztki zostawiłem krukom czającym się na czubkach drzew.
Wyszedłem radosny z pełnym brzuchem.
-
wybiegłam niezauwarzona
-
Wszedłem i ruszyłem w poszukiwaniu łosia.
-
Łosia znalazłem... Ruszyłem jego tropem.
-
Postanowiłem na łosiu wypróbować moją nową moc, silnej woli.
Skupiłem wzrok na ofierze i zachciałem by zginął jak najszybciej.
Nagle łoś padł. Tak z nienacka nic się nie wydarzyło po prostu go prasło.
Podszedłem ostrożnie do zwierzaka. Nie oddychał. Zacząłem go ciągnąć na plażę. (wyszedłem)
-
Weszłam do lasu. "Boję się, że znowu będzie polowanie na wilki." Wystraszyłam się, bo przeze mnie wataha może być w niebezpieczeństwie.
(wyszłam z lasu)
-
Weszłam i rozglądnęłam się
-
-Nic ciekawego tu nie ma-Mruknęłam i wyszłam...
-
Wleciałam i usiadłam na drzewie.
-Wiedziałam, że mnie nie zrozumieją. Ale to nie nowość ! - warknęłam i spadła mi łza.
-
Ciekawa jestem.. Kiedy moje serce pęknie z bólu ..? - leżałam smutna na drzewie.
-Nikt mnie nigdy nie zrozumie, nie pozna.. - warknęłam
-
Nie mogłam wysiedzieć w samotności i wyleciałam.
-
Weszłam.
Położyłam się wśród paproci ukrywając się w cieniu dęba.
-
Wstałam i się otrzepałam z liści ziewając.Przeciągnęłam się i ziewnęłam jeszcze raz.
-
Wszedłem leniwie i ujrzałem waderę.
-Hej Nana
-
-O hej....*ziewnięcie z ponownym przeciągnięciem* Co porabiasz?*ziewnięcie*.
-
Usiadłam pod drzewem zaspana.
-
...
___________________
sory za opóźnione i bezsensowne odpowiedzi ale przypomniało mi się że lekcje są do odrobienia xD
-
-Spaceruję bo okolicach... A ty co taka śpiąca?
________________
Hah ok.
-
-Nie wiem......taki dzień....wczoraj usnąć nie mogłam z powodu śmierci tego niewinnego człowieka.
-
-A no... ja całą noc śledziłem tego trolla w górach... A ciekawe co tam u ludzi w sprawie tego dwunoga.
-
-Chyba wczoraj był pogrzeb tego człowieka....było słychać dzwony.
-
-Ciągle się zastanawiam nad tym co zrobiła Kryształowa.-spojrzałam z niepokojem w niebo.
-
Westchnąłem tylko i się nie odezwałem słowem.
-
-Hmmn... musimy się jakoś rozerwać a nie tylko o Kryształowej myśleć...
-
-Ale chyba moja głowa nie oderwie się od Kryształowej.Jej wczorajsza odpowiedź będzie tkwić w mojej głowie.-odpowiedziałam cicho.
-
-Ja tam się nią zbytnio nie przejmuję. Idziemy na polowanie?
-
-Z chęcią.Dawno nie polowałam.-uśmiechnęłam się do Demona.
-
-To idziemy - powiedziałem i ruszyłem szukać tropu.
-Stadko łani tędy biegło - powiedziałem radośnie.
-
Oblizałam się na samą myśl o łani.
-To ruszajmy ich tropem.-powiedziałam z uśmiechem.
-
Poszedłem za tropem
___________
z/w
idę na babeczki
-
Poszłam za Demonem z nosem przy ziemi.
_______________________________________
daj jedną xD
-
-Tam są -szepnąłem by nie spłoszyć łani.
_____________________
To wpadnij ;)
-
Przyglądałam się łaniom
__________________________
A przynajmniej w Warszawie?
-
-Tamtą dużą zaatakujemy?
______________
haha Zakopane :P
-
-Możemy ją zaatakować...-szepnęłam czając się.
_________________________________________
Nieeee dlaczego?! Czy ja jedyna z Warszawy jestem? v.v
-
-To i zajdź ją z tamtej strony a jaz tej - powiedziałem i ruszyłem w swoją stronę by obejść łanie
______________________
hah
A z zakopca ktoś jeszcze jest? XD
-
Weszłam. Wskoczyłam na drzewo i popatrzyłam na Nanę. *oesu...* Odwróciłam wzrok i zamknęłam oczy.
-
Ruszyłam w swoją stronę.Brzuch niemalże szurał o ziemię.
*No teraz cię mamy*-pomyślałam.
______________________________
nie wiem ale babeczki to pocztą mi przyślij xD
-
Wleciał Zgredek i podleciał do Demona -W lecznicy jest Karoiina i czeka na pomoc - powiedział i wyleciał.
*Muszę szybko zabić tą łanię i do lecznicy* -pomyślałem -Teraz Nana! -warknąłem i ruszyłem na wybraną wcześniej łanią.
-
Ruszyłam do morderczego i gwałtownego biegu.Szybko i zwinnie przeskakiwałam przez przeszkody doganiając łanię.
-
Dobiegłem łanię i wskoczyłem jej na grzbiet dobierając się do karku.
-
Podbiegłam nieco szybciej od łani skacząc i wbijając kły w bok łani.
-
Chwyciłem ofiarę za kark i zacisnąłem szczęki.
-
Trzymałam mocno bok łani próbując ją przewrócić.
-
Obserwowałam wilki.
-
Łania się przewaliła.
Szybko chwiciłem ją za szyję i rozerwałem krtań.
-
-Nie żyje już. -powiedziałem i puścięłm szyję
-Ja muszę iść na chwilę do lecznicy. Zaraz wracam -powiedziałem i wybiegłem.
-
Puściłam bok łani. Na futrze i na pysku była krew łani która kapała mi z pyszczka.Oblizałam się.
-To chyba na tyle.-stwierdziłam.
-Tylko wróć szybko bo chyba nic nie zostanie!-zaśmiałam się do wybiegającego Demona.
-
Stwierdziłam że nie mogę dłużej czekać i zabrałam się do jedzenia.
-
_____________________
ale zostaw troche XD
-
Jadłam pomału żeby coś zostało dla Demona.
______________________________________
spokojnie zostanie jak dasz babeczki xDDD
Żartuje xDD
-
__________________
Hahah
-
____________________
:D
-
Wbiegłem...
-Achh już jestem - powiedziałem. Przysiadłem przy resztach łani i odpoczywał po szybkim biegu.
-
-Jadłam powoli.Zjadłam chyba jej ćwiartkę.Co się działo w lecznicy?-spytałam przestając jeść.
-
____________
jeszcze 7 zadań z matmy...ufff.... :)
-
Zgłodniałam na widok łani. Wywęszyłam zająca. Dość dużego, dorodnego. Zeskoczyłam na dół. Usłyszał jak się do niego zbliżam. Zaczął uciekać. Podbiegłam bokiem i odcięłam mu drogę. Złapałam go szybko za kark i rozszarpałam. Był martwy. Wskoczyłam na drzewo i zaczęłam jeść.
-
Wylizałam się z krwi i wyleciałam.
-
Zacząłem jeść
_____________________
Aaaa majca jest super... jeduny przedmiot, który jako tako rozumiem.
-
Położyłam się pod najbliższym drzewem i pilnowałam łani równocześnie odpoczywając po jedzeniu i biegu.
___________________
Demon pisz wyraźniej ! o.O
-
Skończyłem jeść i położyłem się.
_______________
hyy?
-
-Idziemy na plażę?
-
Leżałam w cieniu drzewa odpoczywając.
________________________________
jeśli chodzi o matmę to nie bardzo lubię.Wolę przyrodę lub historię.
Źle coś tam napisałeś i nie zrozumiałam >.<
-
-Możemy pójść.-odpowiedziałam przeciągając się.
-
Wstałem leniwie i wyszedłem.
-
Wstałam i powolnie wyszłam.
-
Wbiegłem
-
Wbiegłam , potknęłam się o wystający korzeń i wylądowałam na szczęce a z nosa poleciała mi stróżka krwi
-
Wstaje i ostrożnie wycieram
-
Podszedłem do Łobi
-Łobi, co ty dzisiaj taka... -nie mogłem znaleźć słowa.
-Przechyl głowę do tyłu wtedy powinna Ci cieknąć krew z nosa.
-
-Jaka...- warczę-to pająki...
-
-Nie ostrożna... Czytałaś jakie magicznie księgi z tymi pająkami czy co, że cb tak nawiedzają?
-
-Ja nie lubie książek z pająkami
-
-To ja już nie mam pomysłu skąd nagle tak na pająki Cię wzięło... -westchnąłem.
-
Psy dalej biegły za nami i znów rozległ się wściekłe szczekanie.
-Nie no zaś te kundle!-warknąłem i pobiegłem zerknąć czy ludzie też biegną. Jednak ludzie pozostali w zoo.
-
-A czaszki
-
-Nwm, ja to znam się tylko na chorobach takich cielesnych... A w przypadkach kiedy pojawiają Ci się czaszki itp to nie mam zielonego pojęcia. Teraz jak zaatakują nas te psy to możemy użyć mocy bo jesteśmy u sb inie ma ludzi.
-
Biorę siekiere w zęby gotowa z każdej chwili obciąć psom głowy
-
Psy dobiegły i zaatakowały.
-No to bitwa! - warknąłem i jednym zaciskiem szczęk zagryzłem jednego kundla.
Inne dwa spaliłem żywcem.
-
-O ja wiem, może by tak poćwiczyć razęnie prądem -uśmiechnąłem się fałszywie.
Dotknąłem jednego kundla i chciałem go porazić lecz wyszło mi to słąbo gdyż tylko zaskowyczał i odskoczył, lecz dalej żył.
-
-Choć tu kundelku, psinko - wołałęm miło kundla, którego wybrałem na królika doświadczalnego mojej nowej mocy.
-
Pies znów stał się agresywny i ponownie na mnie chciał wskoczyć lecz tym razem mocniej poraziłęm go. Pare razy nim zatrzęsło i padł martwy.
-
-Jeszcze tylko 3 kundle
-
________________
Teraz będę wolniej pisał bo idę dopisac zwierzaki.
-
Jj sory ale bateria się rozładowała
-
Zapalam na ostrzu siekiery wieczny ogień i jednym ruchem odcinam kundlowi głowę
-
Następnego psa zabijam piorunem
-
wbieglam wskoczyłam na drzewo zobaczywszy psy podbiegły pod drzewo a ja je zabiłam kulą ognia
-
-Dzieki Star - mówię wycierając sobie strużke krwi cieknąca z mi nosa
-
-nie ma za co Łobi
do lasu wbiegło z 10 psów żuciłam w nie kula ognia o wielkości10 METRÓW i spłonęły w mgnieniu oka
-
Głowa psa którego ściełam siekierą potoczyła się pod moje łapy- ...i czaszki ( było tylko 7 psów demon zabił 4 a ja 2 a ty ostatniego więc się nie martw xD )
-
-Star , czaszki...
-
-I po kundlach -westchnąłem cieżko i się położyłem
-
Wstałem i spaliłęm wszystkie zwłoki na popiół -Jużich nie ma, spalone
-
wytrzeszczyłam oczy
-to jest takie proste?
-
-masz u mnie szacun do konca życia
powiedziałam po czym schowałam wór
_________________________________
Śniezka pozwoliła mi zmienić moce :P
-
Wyszłam
-
*idę na plażę trenować moce*
pomyślałam i wybiegłam na plażę
-
Wyszedłem
-
Weszłam powoli i rozglądałam się... Ku moim oczom ukazał się mały, wyglądający bezbronnie lisek.
Podeszłam do niego zaciekawiona i usiadłam mu na przeciw... Lisek chwilę mi się przyglądał, ja jemu też
-Star
-Co?-Spojrzałam na zwierzaka...
Lisek podszedł do mnie i szepnął mi coś do ucha (tajemnica...xD)..
-Ale...
-Idź..-Mrukął lisek i odszedł
-
Wyszłam w pośpiechu
-
Wszedłem.
-
weszłam.
- no dobrze powiedziałeś że mamy iść do lasu, na łąkę i na stepy... ale po co to już nie powiedziałeś... więc pytam się po co?
-
-Po składniki do musu - powiedziałem
-Ty musisz znaleźć takie grzybki niebieskie, pachną truskawkami - dodałem.
-A ja idę poszukać takiego bardzo rzadkiego rodzaju borówek.
-
niebieskie grzybki... halucynogenne?- zapytałam i zaśmiałam się chwilę potem szukałam grzybków
-
-Raczej odhalucynogenne - zaśmiałem się i poszedłem szukać borówek.
-
niebieskie grzybki... wiesz coś mi się wydaje że nie ma niebieskich grzybków- powiedziałam i wyczulam lekki zapach truskawek
-
-Muszą być - powiedziałem i doszedłem do jakiś krzewów. Obejrzałem dokłednie owoce, które rosły na nich.
-Ja już znalazłem! -krzyknąłem radośnie i zebrałem kilka borówek Sinicula.
-
poszłam za zapachem truskawek.
mam moje grzybki- powiedziałam- są niebieskie :P
-
-To teraz łąka
-
no okej..- powiedziałam i wyszłam
-
Wyszedłem
-
Powoli weszłam. Zgłodniałam. Wywęszyłam sarnę, dorodną. Poszłam jej tropem. Zauważyłam ją. Była w .. pułapce ! *Skąd tu pułapka..* Podeszłam do niej.
-Spokojnie, nie zjem cię. -Popatrzyłam na sarnę z apetytem.
-Jasne, jasne.. Uwolnisz mnie ? - spytała
-Tak, ale widziałaś tu coś dziwnego ?
-Byli tu ludzie ! - otworzyłam ją i puściłam wolno.
-Zabandażować ci tę ranę ? - spytałam ją
-A kiedy ich widziałaś ?
-Tak poproszę, byli tu jakąś godzinę temu.
-Ah...
-
-Chodź za mną - wzięłam ją na plecy i wybiegłam.
-
Wbiegłam. Zaczęłam iść śladem ludzi. Poczułam ich strach. *Czego się boją ?* Wyjrzałam zza krzaków. Na drzewie spał niedźwiedź. Przy ich obozowisku. *Jest okazja..* Podbiegłam od tyłu. Złapałam jednego z nich za kark. Wbiłam mu kły bardzo głęboko. Słyszałam łamanie kości. *Ten zapach, ten dźwięk.* Uśmiechnęłam się. Jeden już się nie ruszał. Drugi kucał i zasłaniał kark rękoma. Myślał, ze jesteśmy głupie, jak psy. Naskoczyłam go i wywróciłam. Popatrzyłam na niego i bez żadnego uczucia, wgryzłam się w jego szyję. 3 Był w aucie. *O nie.. on ma aparat.. * Zrobił mi zdjęcie.. To nowość, wilk ze skrzydłami..
-
Wskoczyłam na auto. Bardzo pancerne.. *I co teraz...* Zamknął się od środka.. Nic już nie zrobię. Skacząc po aucie robiłam wgłębienia. *Nie dam rady ! * Odpalił auto i odjechał.. *Zamordują mnie w watasze.. Nie fizycznie, ale psychicznie...* Szybko wybiegłam.
-
Weszła powoli, ze zwieszoną głową, rozmyślając nadal, przypominając sobie słowa Demona i smutki, które przez to sobie przypomniała.
-
Położyła się, smutna, zamyślona.
-
Wstała, myśląc nadal.
-
Z oka spłynęła jej łza. Saotna i słona.
-
weszłam
*Setra*
pomyślałam i usiadlam kilka metrów dalej od miejsca gdzie byłam wadera
-
Szybko wytarła łzę.
Wpatrywała się nieruchomo w waderę.
-
wstała oddalała się a zarazem nie spuszczała wzroku z wadery na przeciwko
-
Nie spuszczała z oczu obcej wadery.
Pachniała watahą, ale nie wiedziała, czy może jej zaufać.
-
Wstała i nasłuchiwała.
-
Milczała. Przeszła parę kroków w prawo.
-
Usiadła i nadal wpatrywała się w waderę.
-
podeszła do wadery ale nadal niepewna usiadla trochę dalej
-
Zastrzygła uchem.
-
uspokoiłam się i powiedziałam
-hej,jestem Star,a ty Setra.
-
- Czemu przedstawiasz mnie mnie samej? - spytała
-
Usiadł i oblizała swój pyszczek.
-
Uśmiechnęła się.
Chyba mogła jej ufać.
-
Mrugnęła i ziewnęła. Nuda.
-
Przeciągnęła się.
-
Patrzyła się na milczącą wilczycę.
- Miło mi cię poznać
-
Czemu nie odpowiadała? Nie miała pojęcia.
-
Wyszła.
-
Wyszlam
-
Weszłam.
-
Wyszłam znudzona.
-
Weszłam.Oblizałam swój pyszczek.
-
Wszedłem.
-
W mój nos uderzył niesamowity zapach.Szłam za zapachem ale po chwili zniknął.Położyłam się pod drzewem.
-
Zauważyłam Nera.
-
-Co robisz?-spytałem.
Położyłem sie koło Nany.
-
Wyszedłem.
-
Położyłam łeb na łapach i głęboko westchnęłam.Przymknęłam oczy.Cień drzewa mnie ukrył a paprocie zaćmiewały swoim zapachem mój zapach.Usnęłam.
-
Pomału zaczęłam otwierać oczy.Ziewnęłam.Przeciągnęłam się wychodząc z cienia i otrzepując się z paproci.
-Ciekawa jestem czy długo spałam.-zapytałam samą siebie.
-
Wyszłam idąc nad jezioro
-
weszłam i usiadłam
-
wyszłam
-
Weszłam
-
Położyłam się przy dużej paproci
-
Weszłam. Usiadłam pod drzewem.
-
Spojrzałam na Krystal
-
Miękka trawa podemną urosła.
-
Spojrzałam na paprotkę, która była koło mnie
-
Dmuchnęłam, a na paprotce urosły kwiatki.
-
Uśmiechnęłam się
-
Z kwiatka wyfrunął motylek.
-
-Motyl... -Mruknęłam... -Nie lubię takiej ciszy
-
-Nie chcesz ciszy ? - spytałam.
-
-Yyy nie? -powiedziałam niepewnie
-
Dzięki czarom nagle zaczęła grać muzyka.
-
...
____________
Muszę iśc Pa
-
Wyszłam
-
Weszłam.Zakradłam się na małą łąkę pośrud drzew było tam stadko łosi i jeleni.Podeszłam cicho jakto Zwiadowca ma we krwi.Podeszłam do Jelenia i skoczyłam na ciego w kilka sekund go zabiłam ciągnęłam zgobycz w kierunku plaży(wyszłam z Jeleniem)
-
Wyszłam
-
Wszedłem i stąpałem po leśnej ścieżce... dzisiaj było wyjątkowo ponuro w tym pięknym lesie. Drzewa wydawały się takie jakby skrywały jakąś tajemnicę a za każdym z nich stał jakiś trup...
-
weszłam. Zobaczyłam Demona podbiegłam krzycząc głośno:
BUUU!!
-
Odwróciłem się.
-Hej Śnieżko hahaha
-
Weszła nie zauważona. Wdrapała się zwinnie na drzewo. Wyjęła rysunek i zaczęła go oglądać.
(http://oi53.tinypic.com/se69sl.jpg)
-
-A może i cicha jesteś Kryształowo ale i tak wiem, że tu jesteś huehue
-
Mruknęła coś pod nosem. Schowała rysunek..
-
popatrzyłam na Kryształową...
co tam masz?- zapytałam
-
-Nic.. - zeskoczyłam na dół osowiała.
-
-Ależ jesteś ciekawska hihi - powiedziałem żartobliwie do Śnieżki
-Może jakiś liścik miłosny hahhaha
-
Weszłam do lasu. Zaczęłam się nudzić. Pochodziłam sobie po różnych ścieżkach.
__________
Jak coś, to mogę raz być raz nie... Praca domowa, Demon wie, o co chodzi xD.
-
-Nie, nie liścik. - mruknełam
-
Usiadłam sobie pod drzewkiem, w cieniu. Zaczęłam czarować. Nad lasem zaczęły wybuchać fajerwerki. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-
zawsze byłam ciekawska- powiedziałam do Demona
-
Wyczarowała małego kwiatka. Dotknęła go, a on zmienił się w wodę. Położyła go na drzewie. Nagle sosna była oplątana różnymi pięknymi kwiatami.
-
Przestałam puszczać fajerwerki. Za pomocą czarów stałam się trochę niewidoczna. Za pomocą myśli położyłam na sobie mech, trawkę i kamyki. Chciałam się zamaskować. Podkradłam się do miejsca, gdzie stali Demon, Śnieżka i Krystal.
-
Słychać cię. - mruknęła do Karo
-
twoje myśli też- powiedziałam
-
- Kurczę. - powiedziałam i otrząsnęłam się z nieudanej kryjówki. Przypomniało mi się, że umiem poruszać przedmiotami za pomocą myśli, ale nie chciałam tego teraz użyć.
-
_______________
Hahahaha
Karoiiina tak się przywyczaiłem, że Śnieżka miała taki avek, że teraz co czytam wpisy a nie popatrzę na nazwe to myślę że ty to Śniezka
ale ze mnie debil huehuheuheuehue
-
-I nici z podchodów Karoiiina hahahha
-
Oparła się o drzewo. Wyjęła rysunek i dalej oglądała.
-
Nie wiedząc, co mam robić, poszłam w głąb lasu. Czarami zacierałam ślady mojej wędrówki.
____________
Potwierdzam Demon, debil z Cb (na żarty) xD xD xD
-
podeszłam do Krystal
- ładne- powiedziałam
_________________________________
hah... wiem zauważyłam ten avek... ale teraz jestem biała!! :P
-
-Wiem. - łza spłynęła jej po poliku.
-
Nie wiedziałam "wpakować się w kłopoty, czy nie?". Z jednej strony chciałam poszukiwać przygody, a z drugiej nie.
Poszłam do dżungli (opuściłam las).
-
to jest ktoś dla ciebie ważny?- zapytałam
-
Na tym obrazie, jestem narysowana ja, przez tę ważną osobę. - mruknęła
-
________
a ja jestem czarno rudy haha
-
aha- powiedziałam i usiadłam...
_________________
haha :P
a ja mam doklejone skrzyła :P
-
Schowała obraz i wyszła.
bd potem ;/
-
..
__
pa
-
__________
chyba jedno skrzydło :P
-
___________________________
oj tam oj tam :P
sa dwa.... ( drugie sobie wyobraź)
-
___________
ok
-
co robimy?- zapytałam
-
-Nwm
_____________
ja raczej nic bo muszę spadać :(
-
_______________________
to w takim razie pa
-
ja tez już lecę... muszę zrobić zadania domowe :P
-
wyszedłem
-
wyszłam.
-
Weszłam i zaczęłam skakać po drzewach.
-
Weszłam zła.Położyłam się pod drzewem.
-
Wyszłam.
-
Weszłam i usiadłam w cieniu pod drzewem.
-
Wyszłam.
-
wbiegłam
zaczęłam skakać
-
wybiegłam
-
Weszłam.Podniosłam wysoko ogon.
-Lajna!Wiem że gdzieś tu jesteś!Załatwmy tą sprawę!-krzyknęłam.Rozejrzałam się i najgłośniej jak potrafiłam zawyłam.
-
weszłam
-Wiecie czemu to robię? Wasze słowa zabolały!-krzyknęłam i wybiegłam
-
-To nie powód żeby zabijać Lajna!Ogarnij się!Świat nie kręci się wokół ciebie!-głośno warknęłam a warknięcie obiło się echem.
-
...
-----------------------------
Sama do sb krzyczysz :P
-
________________
-.-' ponoć mnie nienawidzisz...
-
Wyszłam z bezsilnością.
-Tak nie może być....-powiedziałam do siebie
-
..
-______________________-
czepiasz się szczegółów :P
-
Zeskoczyłam na dół i głodna poszłam do domu.
-
Weszłam i zaczęłam skradac się pomiędzy drzewami. Weszyłam i wytropiłam łanię. Zabiłam ją jednym cięciem saksy. Konsumując zastanawiałam się, czy wagary powiedzieć pozostałym o powodzie mojej nieobecności.
*Dobra, powiem*
Zostawiłam resztę łani i wyszłam
-
Wbiegłam.W końcu las!Nigdy więcej nie dam się złapać ludziom...nigdy więcej nikogo nie oszczędzę.
-
Wybiegłam,bo zaczęłam znów zmieniać się w człowieka.
-
Wszedłem, zdziwiło mnie dalej, że Śnieżka jest duchem.
-Super. I teraz nie mam przyjaciela.-powiedziałem.-Powiem to Demonowi.-zdecydowałem.
-
-Butelka!!!-krzyknąłem i wybiegłem.
-
Weszłam nieco przygnębiona tym że zaraz zacznie się kolejna walka z sama sobą.Usiadłam pod drzewem powstrzymując się od płaczu.
*Nana!Ty nie płaczesz!*-skarciłam się w myślach za próbę płaczu.
-
wyszłam.
-
Weszłam i zaczęłam biec przed siebie.Nie wiedziałam dlaczego biegłam przeskakując przez różne przeszkody.
-
Biegłam dalej,przed siebie.
*Tego ci było trzeba!*-pomyślałam radośnie.Wyhamowałam w paproci i się przyczaiłam.Za drzewem był królik.
*No chodź do mnie króliczku!*-pomyślałam skacząc na królika i go łapiąc,zadając mu śmiertelne ugryzienie.Wzięłam go w pysk i schowałam się w krzakach.Położyłam go przed sobą i zaczęłam jeść.
-
Po zjedzeniu królika przeciągnęłam się,wstałam i wyszłam.
-
Wszedłem. Zacząłem rozmyślać o mnie i o Jeidzie.
-To nie ma sensu.-powiedziałem sam do siebie i wyszedłem. :-\
-
Weszłam do lasu. Zaczęłam chodzić między drzewami szukając jakiegoś zwierza do upolowania.
-
Nagle spostrzegłam zająca. Skradłam się do niego. Gdy zamierzałam skoczyć, coś mnie uderzyło w bok. Był to niedźwiedź.
-
Wstałam. Rzuciłam się na niedźwiedzia i po krótkiej walce zabiłam go. Na oku powstała mi blizna (taka, jak na avku). Zaczęłam jeść niedźwiedzia.
-
- Lepsze, niż zając. - powiedziałam. Schowałam szczątki niedźwiedzia. Wyszłam.
-
Weszłam.Nie spieszyłam się zbytnio
-
Nagle usłyszałam kicanie zająca...-jestem głodna-zaburczało mi w brzuchu-trzeba coś przekąsić.-poszłam tropem zająca
-
Gdy dotarłam do zająca schowałam się po cichu w krzakach.Zaszłam go od tyłu.Szybko się na niego rzuciłam.
-
Po chwili zając był nieżywy. Rozejrzałam się i podsłuchałam czy nikt nie idzie-teren czysty-można iść- i poszłam do swojej jaskini.
-
Byłam z mięsem już na skraju lasu . Schowałam się za skałę.Zaczęłam jeść.Kiedy zjadłam zrobiłam się taka ciężka że nie chciało mi się iść do mjej jaskini. Zostałam przy kamieniu.
-
Zasnęłam. gdy się obudziłam podięgła pędem do jaskini
-
Weszłam do lasu.
Wyjątkowo dzisiaj był opustoszały, ani ptaki nie śpiewały ani wiewiórki nie biegały po drzewach... no dosłownie pustki.
Ułożyłam się w kłębek pod jednym z drzew.
-
* tak sama jak jakaś samotniczka?* pomyślałam i sie podniosłam, po czym wybiegłam.
-
Wszedłem. Byłem bardzo głodny. Po raz pierwszy od przybycia do tej watahy las był taki cichy. Zobaczyłem zająca. Wystawiłem kły. Ruszyłem do ataku. Ugryzłem mocno zająca w kark. Kruche kosteczki złamały się. Poszedłem pod drzewo z zającem w pysku. Położyłem się i zacząłem jeść zająca.
-
Skończyłem jeść zająca. Wstałem i wybiegłem.
-
weszłam.Usiadłam pod drzewem
-
Poczułam straszny głód.Zapolowałam na jelenia.Długo go szukałam
-ale tu smutno
-
Nagle coś poruszyło się za drzewem.Podeszłam bliżej.Był to na szczęście jeleń.
-
Cicho skradałam się i na swój sposób rzuciłam się na jelenia.
-
Zaniosłam jelenia pod drzewo i zaczęłam go jeść.
-
Po jedzeniu poszłam nad jezioro.
-
weszłam. chodziłam między drzewami w poszukiwaniu jedzenia...
-
Weszłam.
-
tu cię mam- powiedziałam i skoczyłam na królika Zjadłam go ze smakiem.
-
-Feee -powiedziałam z niesmakiem
-
co?? coś muszę jeść... a nie mam zamiaru przechodzić na dietę- powiedziałam
______________________________
idę oglądać film.. papa
-
-TO jest lepsze-wzięłam słodką roślinę i zjadłam
-_______________________________--
ok a jaki?
-
może..- powiedziałam
_____________________________
Violetta na Disney Channel... z Kuzynką razem oglądamy
-
-Spróbuj-podałam jej roślinę
________________
aha
-
no dobrze- powiedziałam wzięłam roślinkę i zaczęłam jeść..
-
-I jak?-spytałam
-
ymm... szczerze??- zapytałam
-
-Tak-powiedziałam
-
chyba jednak wole mięso- powiedziałam
-
zaśmiałam się.
-Jestem jedyna wege-powiuedziała,m
-
może- powiedziałam...- co robimy?
__________________________
utworzyłam tereny na siedem watah
-
nie wiem-powiedziałam
-
no cóż ja też... jak tam przygotowania do ślubu?- zapytałam
-
Popatrzyłam na nią. -Jak na razie to powoli idą.- Powiedziałam - Mam druhny i drużbów. gości. Zostałao jeszcze gdzie bd mieszkać. I miejsce i suknia
____________________________
suknia u wilka? WOW
-
gdzie będziesz mieszkać to uzgodnisz z Księżycem.. A suknię można wyczarować- powiedziałam
________________________
no jakiś skrawek materiału na głowę i kilka kwiatów... masz suknię ;P
-
wyszłam.
-
-Ejjj-wybiegłam za Śnieżką
-
Wbiegłam i sadziłam duże susy przez las który już dobrze zdążyłam poznać.Przeskakiwałam przez różne kłody i skakałam ze skarp.Biegłam dalej przed siebie.
-
Biegłam coraz głębiej w las.Z każdym metrem zwalniałam.Schowałam się w cieniu gdy usłyszałam szelest liści.
_________________
zaraz wracam >.<
-
Wyszłam z cienia zdając sobie sprawę że nikt mnie nie goni.Wyszłam z cienia i wyszłam.
-
weszłam i od razu zmieniłam sie w czarną wrone .
_______
Nana mi pozowliła wejść
-
Weszłam z powrotem.Coś ciągnęło mnie do tego lasu.Usłyszałam szelest i jakiś czarny zniekształcony kształt.
"Biegnij Nana!"-ruszyłam na złamanie karuk przed siebie w las.
-
zaczęłam lecieć za wilczycą
-
Skoczyłam ze stromej skarpy.Odbiłam się od ziemi i wyskoczyłam wysoko w górę przeskakując nad powalonym drzewem.Miałam tylko jeden cel w głowie.Uciec od tego kształtu.Czułam jego oddech na karku.
-
zaczęłąm krakać nad głową wilczycy . Zleciałam troche nizej i zaczęłam ja dziobać w kark .
-
Poczułam jak coś mnie dziobie w kark gwałtownie zahamowałam,odwróciłam się i rzuciłam się z zamkniętymi oczami na stworzenie.
-
Wzleciałam wyżej poza zasięgiem ataków wadery . Zaczęłam pikować nad wilczycą .
-
Otworzyłam oczy zauważyłam wronę.Wyskoczyłam w górę próbując złamać jej skrzydła.
-
wzleciałam jeszcze wyżej . Kiedy wadera nie patrzyła stzreliłam piorunem metr od niej ( moge atakować po inną postacią )
-
Warknęłam głośno ukazując kły.
-Biegnij Nana!!!-usłyszałam czyiś głos.
-
Leciałam za wilczycą
-
Ruszyłam do biegu chcąc uciec od tej okropnej wrony.Biegłam ścieżkami tylko mi znanymi.
-Biegnij!Dalej!Dasz radę!-ktoś krzyczał.
"Albo to czar albo halucynacje!"
-
Zaczęłam znowu dziobać wilczyce w kark
-
Wyskoczyłem w górę nad Naną i złapałem wronę za skrzydła po czym ją puściłem.
-Biegnij Nana!
Spojrzałam za siebie i zauważyłam obcego czarnego wilka.
-
________
nie ma tak -.-
-
___________
jest!
Ale cie puścił! D:
-
zmieniłam się w lisa i biegłam obok Nany
______
no luz
-
Spojrzałam na lisa i jednym kłapnięciem złapałam za ogon.
-
strzeliłam w Nane kulą ognia i odepchnęłam ja żeby mnie puściła
-
zmieniłam sie w Nane
-
_______________________________________________________________________________-
Mamy 2 Nany. :P
-
_____
i jedna Nero :P
-
Czarny wilk zniknął po czym było widać tylko czarną smugę.
Wystrzeliłem w stronę wadery która przypominała Nanę.
-Wstawaj Nana!-zawołałem.
________________
A Prawdziwej Nanie coś odwala i ma schizy xD
-
__------------_____
Tiak
-
Wstałam i podbiegłam do Nero kulejąc na lewą tylną nogę.
-
wyleciałam
-
Obejrzałam się za wybawicielem.Nigdzie go nie było.Napastnik uciekł.
-Nero kto to był?-spytałam z przerażeniem.
-
Nie słysząc odpowiedzi szybko wybiegłam.
-
weszłam.
- każdy jest teraz z kimś... a ja sama siedzę- powiedziałam do Ambrii która się zmaterializowała koło mnie.
-
Weszłam do lasu, zobaczyłam Śnieżkę.
-Hej Śnieżko.
-
Trzymał się z tyłu Rebeki...
-
Spojrzałam na basiora i się uśmiechnęłam przyjaźnie. Poszłam dalej i usiadłam.
-
On rozglądał się niepewnie, po czym usiadł obok Rebeki.
-
*I ta cisza, brak słów* - myślała i chciała coś powiedzieć.
-Co lubisz robić?
-
Zastanowił się chwilę...
- Najbardziej... śpiewać... i słuchać śpiewu ptaków...
-
-Śpiewać? Wow ale fajnie, ja to tam zbytnio nie mam talentu wokalnego haha -zaśmiałam się.
-
- Takie głupie krótkie piosenki - mruknął.
-
-Czemu głupie? Na pewno są super.
-
- Różnie bywa - popatrzył na waderę.
-
-Zależy od humorku pewnie - powiedziałam.
-
- Zwykle są smutne... jak się tyle łaziło samemu... to tak bywa... - westchnął.
-
Szturchnęłam go radośnie.
-A tam może dalej Ci się lepiej życie ułoży.
-
Spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Może...
-
Weszłam usiadłam na kamieniu.Nuciłam sobie piosenke.
-
Nagle usłyszałam rozmowy.nucąc siobie piosenkę która sama wpadła mi do ucha
-
Wrażliwy słuch natknął się na jakieś dźwięki.
-Ktoś tu jest... - powiedziałam cicho lecz zbytnio nic sobie z tego nie robiłam.
_________________
Whitedark: nasze wilki się znają czy jeszcze nie? Bo nie kojarze :P
-
usłyszałam jak jakaś nieznana wadera szepcze odeszłamcicho dalej
chyba nie
-
- Nie przejmuj się... - powiedział do Rebeki.
-
Jak to już na mnie przypadało, musiałam iść sprawdzić kto to? No bo ja ciekawska czasem jestem.
-Zaraz wracam - powiedziałam i leniwym kłusem odbiegłam od Dashi'ego.
Zauważyłam biało czarną waderę. Obserwowałam ją uważnie po czym wyszłam na przeciwko jej.
-Cześć - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-
Westchnął.
-
Stałam w bezruchu
-cześć-uśmiechnęłam się lekko.
-
-Jestem Rebeka - przywitałam się i machnęłam radośnie ogonem.
-
-Jestem Whitedark-powiedziałam się nieśmiale. Zobaczyłam że Rebeka nie jest groźna
-
-Miło poznać - powiedziałam.
________________________
uu ale ze mnie straszny zwierz... zaraz Cie zjem! XD
hahahahaha
będzie padało a mi odbija :D
-
-Mi ciebie też-powiedziałam nieśmiale ale troche żywiej
:P :P :P
-
Poszłam troche dalej i zobaczyłam basiora.Nagle odsunęłam się troche
-
Wstał. Uśmiechnął się niepewnie do nieznajomej.
- Nie bój się... Jestem Tadashi. Też należę do pierwotnych...
-
Pobiegłam do kamienia na którym wcześniej usiadłam.
-
Podeszłam do Tadashi'ego.
-Mnie to się nie ma co bać, w końcu jestem alhą to raczej blizej mi do przyjaciela niż wroga - powiedziałam dalej z uśmiechem na pysku.
-
- Raczej - zaśmiał się.
-
Słyszałam ich rozmowę,,niewiedziałam że ona jest alfą*''-pomyślałam
*w świecie wilków :P
-
_________________
a ja umiem czytać w myślach :P
-
A ja bardzo dobrze słyszeć :P
-
_____________________
i supcio xD
-
Usiadł znowu.
-
LOL :P
-
Rozejrzałam się i równiez usiadłam.
-
Nuciłam piosenkę ktora wpadła ni w ucho
-
- A... ty co robisz w wolnym czasie? - spytał Rebeki.
-
Usłyszałam znowu interesującą rozmoę nucąc piosenkę
-
-Wow jakieś morderstwo chyba te ptaki urządzają -mruknęłam gdy jakie ptaki w koronach drzew strasznie głośno i przerażliwie wrzeszczały.
Zignorowałam ptaki.
-Ja to zazwyczaj spaceruję po okolicach, strasznie lubię odkrywać nowe miejsca, szukać przygód...
-
Cicho zeszłam z kamienia i usłyszałam szelest za dalekim drzewem
-
- A tak właściwie... wczoraj miał być jakiś ślub czy coś w tym style...? Bo chyba coś nie wyszło..
-
Zbliżyłam się do drzewa.Był tam jeleń.-Juchu nareszcie jeleń!-pomyślałam.Zakradłam się i zaszłam go od tyłu.Był najedzony.Schwytałam go zębami i wruciłam na kamień
-
w czacie jedzenia usłyszałam jak coś basior mówił.Oderwałam się od jedzenia
-
-Taaak... -westchnęłam.
-Lajna miała mieć ślub z Księżycem lecz ten ją wystawił, potem przyszedł po ślubie lecz szybko znikł... no cóż... nie wyszło.
-
- Smutne - mruknął.
-
-UUUU przykre :(-pomyślałam i zaczęłam jeść.
-
Weszłam po cichutku. Nie było mnie widzieć anioe słyszeć itp. Jedynie ptaki wydawaly odglosy. Szybko je ucisztylam. Zabiłam lecz nie zjadłam
-
Poczułam zapach świerzego mięsa .Od kilku dni nie jadłam
-
Szłam powoli po cichu w cieniu.
-
__________________________
Lajna=wegetarianka a morduje.
no wiesz co?
wstydziłabyś się hjahaahahha
-
Czuł że coraz więcej wilków się tu zbierało... a raczej wader.
-
-Trochę to i smutne... ale jakoś się pozbierała i chyba nawet mu wybaczyła -powiedziałam po chwili ciszy.
-
- To chyba dobrze?
-
-Raczej tak... jak to w sumie nwm co bym zrobiła bna jej miejscu.. przebaczyła czy tez nie... ach nwm.
-
Zebrałam się na odwage i poszłam do Rebeki
-Chcesz może ptaszka świerze-powiedziałam z obrzydzeniem
-
-No pewnie, dzięki - powiedziałam i wzięłam jednego piórkacza.
-Chcesz Dashi?
-
-ja nienawidze ptaków,moja mama powiedziała że to święte stwożenie i trzeba się brzydzić ich jeść-polesiała mi łza
-
-emm... -dziwnie się poczułam.
-To co, pogrzeb im robimy? - zapytałam White i spojrzałam na martwego ptaka.
-
Uniósł brew.
-
-nie,nie mi to nie przeszkadza jedzcie sobie poprostu pochodze z indiańsiego rodu i w przepisach naszych jest tak napisane-powiedziałam
-
-Mi i tak już ochota odeszła - mruknęłam i odłożyłam ptaka na boku.
-
- Aham... - on również nie tknął ptaka.
-
-Przepraszam,zawsze coś psuje lepiej będzie jeśli już sobię pujde-powiedziałam i odeszłam na kamień
-
_____________________
ja zaraz będę spadać bo mnie kark boli xD
A poza tym koleżnce udało się mnie namówić na to bym poszła do kościoła.
Pasuje mi nazbierać troche tych wpisów do książeczki do bierzmowania, bo ksiądz powiedział że mnie nie przepuści -.-
papa
-
Nuciłam na kamieniu swoją piosenke
Narazie
-
- Zaraz wrócę... - powiedział do Rebeki.
Po krótkim czasie wrócił z dwoma zającami w pysku.
-
Poczółam zapach mięsa.To nie były ptaki.Skradłam się za zapachem obserwowałam.
-
- Proszę... - powiedział do Rebeki i przystawił jej zająca pod nos (nie dosłownie).
-
-Rebeka,niewidzialna?Przeciesz poszła już -powiedziałam do basiora.
-
---------
Ale nie napisała że jej wilk wyszedł...
-
-My chyba się jeszcze nie znamy.Przeprasza że stchórzyłam-ja w ogóle jestem tchóż.
Ona też do kościoła poszła xD
-
-Dziękuję - uśmiechnęłam się do Dashi'ego i zaczęłam jeść zająca ze smakiem.
-
____________________
ja na 17.00 idę tak wieć jeszcze z 15 min. posiedzę tutaj
jestem uzależniona, odejść nie mogę xD
-
- To nic... Jestem nowy w watasze dlatego nikogo nie znam... - potem zwrócił się do rebeki. - Nie ma za co.
-
-Jestem Whitedark-podeszłam do basiora i podałam mu łapę
Sory Ok ja też matka chce mnie wygonić na dwór bo oczywiście słońce jest
-
- Tadashi... - zabrał się za swojego zająca.
-
Skończyłam jeść.
Położyłam się zadowola, ze nareszcie brzuch przestał mnie boleć z głodu.
________________
dietka kilko tygodniowa xD
-
-ok to ja już lepiej odejdę-odeszłam w kierunku rzeki
-
-Paa... - powiedziałam.
-
Gdy zaspokoił głód, przeciągnął się i ziewnął.
-
-Tak się teraz rozleniwiłam, że nic mi się nie chce robić. -
__________________________
dobra zaraz już muszę się ostatecznie 'odlepić" od tego krzesła.
Wyrwać ślepia z monitora i iść się zbierać do kościoła, bo wątpię by mi 30 min. starczyło na przebranie się itp :P
-
- To nie róbmy nic...
Położył się...
-
____________________________
hmmm. wiecie że ja tu cały czas byłam O.o??
-
wyszłam.
-
_________
To co? xD
-
_______________________
JUż jestem
-
_____________
Ok. Pisz.
-
-Niedługo będzie zachód słońca - powiedziałam gdy sobie odpoczęłam.
Wstałam i się przeciągnęłam.
___________________
zbytnio nie wiem co :D
-
- Znasz jakieś miejsce gdzie będzie to pięknie widać?
___________
Ja też nie wiem :/ TULIMY! xD
-
* wszędzie t będzie widać jak będę przy Tobie* - pomyślałam gdy się rozkojarzyłam.
-Nwm... za często to ja nie oglądam zachodów.
-
- Ja uwielbiam... - powiedział. - Wystarczy... jakieś wzgórze albo coś... albo chodźmy na plażę...
-
-Ok, to tak teraz idziemy na tą plażę? -zapytałam i popatrzyłam na niego.
-
- Yhy... - potwierdził.
Wyszedł z nią.
-
Wyszłam z Dashi'm.
-
wyszłam z hałasem
-
weszłam. spokojna... usiadłam pod drzewem....
-
- co ja tu wgl sama robię??- zapytałam sama siebie
- no cóż...- zaczęłam się zastanawiać...
-
Weszłam.po drodze zobaczyłam coś błyszczącego.Jakby broszkę
-
Wybiegłam szybko z lasu z broszką.
-
Weszłam bezszelestnie.Rozejrzałam się.
-
Nudziło mi się trochę.Usiadłam.
-
Weszłam.
Cień ukrył mnie całą moje oczy zaczely błyszczeć tajemnkiczo.
-
wyszleciałam
-
weszłam. Czekałam na Demona.
-
Wszedłem, można powiedzieć że było wszystko po staremu, zapomniałem już o całej tej głupiej hidtorii itp.
-
- może małe polowanie?- zapytałam
-
-dobrze - przytaknął i się ucieszył na ten pomysł.
------
Jestem na tym zrytm tablecie także od razu sorry za błędy i powolne,'zamulone pisanie.
-
- tylko na co?- zapytałam i rozglądnęłam się po lesie.
________________
a ja dzisiaj dostałam tableta!! od kuzyna.. ale nie wiem po co mi bo i tak nie mam wi-fi...
ale mogę go zamulić ebookami ^^
-
-Sarna?
------------
ja wi-fi od sąsiada biorę
Ooo właśnie muszę te ruskie ebooki usunąć, bo tak od razu wgrane były i jakoś nie miałwj czasu by je usunąć.
-
- okej..- powiedziałam. Niedaleko pasło się stado saren.
__________________________
Heh,.. też biorę od sąsiada.. No teraz siedzę u siebie w pokoju to mam swój net ale u siostry to cały pokój jest "zalany" wi-fi.. do mnie nie sięga..
-
popatrzyłam na sarny. Potem na wyjście z lasu....
idę.. może spotkam gdzieś Chronę- powiedziałam i wyszłam powoli.
-
-Paa - mruknąłem i przywarłem brzuchem do ziemi, powoli zacząłem podchodzić do saren.
Stałem nieruchomo jedyne co robiłem to płytko oddychałem i wyszukiwałem łatwego łupu.
-
Coś zaszeleściało, jakby grzebało w ziemi, przyczaiłem się i zobaczyłem zająca, który szukał jakiś korzonków czy coś.
Jednym susem na niego w skoczyłem, w ułamku sekundy był już martwy w moich szczękach.
Zjadłem go ze smakiem i wyszedłem od razu z lepszym samo poczuciem.
-
Weszła żuciła siię na sarnę.Nie zjadła mięsa.wypil;a krew.
-
weszłam.usiadłam na kamieniu.zaczęłam płakac
-
-czemu musiałam wejsc do tego pokoju,czemu-krzyczałam ma cały las i płakałam żewnymi łzami tym razem czyste przezroczyste łzy
-
-życie-bol.smierc-bol.i tak i tak nie moge sb zabic.przeciesz wwww-przełknęłam sline-wilkopir nie może zabic sie sam...-plakałam
-
-przeciesz mogam gdzie indziej pójsc. czemu akurat tam??-pytałam sie sb
-
posiedziałam chwilke i whszłam
-
Weszłam i zaczęłam biegać po lesie.
-
Weszłam. Porozglądałam się.
-
weszła usiadła na kamieniu
-
rozglądała się i paczała w niebo
-
Usiadłam gdzieś pod drzewem. Wyciągnęłam z torby niewielką mapkę. Zaczęłam się jej przyglądać.
-
położyła się ale nie spała.
-
Zaczęła coś mruczeć pod nosem.
-
wstała.usłyszała sarnę.rozglądała się
-
„nie mam ochoty”-pomyslała i odeszła kawałek i usiadła pod swierkiem
-
Schowałam mapę. Wstałam i przeciągnęłam się.
-
spojżała chwile na waderę.
-
Usiadłam. Zaczęłam szukać czegoś w torbie.
-
przypomniałam sb o wczesniej złamanej łapie.zaczęła bolec
-
Znalazłam tylko bandaże i jakieś maści przeciw bólowe. Zamknęłam torbę i zaczęłam się przysłuchiwać otoczeniu.
-
wstała.podbiegła do małej kałurzy i napiła się
-
Zaczęłam przyglądać się waderze. Machałam od niechcenia ogonem.
-
usiadłam spowrotem na kamien i rownież przyglądałam się waderze
-
Wzrok zwróciłam w inną stronę. Zaczęłam myśleć.
-
Nuciła cos pod nosem. Patrzyła na białego gołębia ktory własnie usiadł na drzewie.
-
Zgłodniałam. Położyłam torbę i wstałam. Zaczęłam węszyć.
-
Weszlam i ukrylam sie w krzakach.Jakto zwadowcy nikt mnie nie widzial.
-
Weszłam powoli i usiadłam pod jakimś drzewem.
-
Chwilę się porozglądałam, kręcąc przy tym lekko głową, po chwili jednak jak zaklęta zerwałam się i wyszłam.
-
Poczułam obecność innych wader.Chwilę po tym byłam już obok nich.Zaśmiałam się przyjacielsko i machnęłam ogonem.
-
Niezauarzona bylam w krzakaxh blizej wader.Nie widoczna zaczlam czytac ich mysli.Polozykm sie i czytalam mysli Rossy.
-
__________________
Ile błędów!!
-
Miałam wrażenie,że coś jest nie tak...jakby ktoś czytał moje myśli.Rozejrzałam się,ale nikogo nie zauważyłam.Za to mój węch mnie nie zawiódł.Z drugiej strony,nie miałam nic do ukrycia,ale...
-Aylin,tak?Wyłaź!Czuję,że gdzieś tu jesteś...
-
Kolejny raz niezauwarzona przebieglam do innego krzaka.Dalej czytalam mysli Rossy chichoczac cichutko,nieuslyszlanie.
-
I znów to uczucie...nienawidzę tego!Wkurzyłam się i zablokowałam magiczne moce każdego,kto znajduje się w odległości max. 500 metrów ode mnie.
-
Przebieglam do krzaka znajdujacego sie 600 metrow od Rossy.Znow czytalam mysli Rossy.
-
-Nosz kurrrr....Naprawdę musisz!?-wkurzyłam się,zdjęłam blokadę i specjalnie zaczęłam myśleć o jakichś bezsensownych rzeczach,np.:'Cegła,cegła,cegła,cegła,cegła fajna rzecz!'
-
________________________
Jakie dokładne miary "500 m" potem "600m" hahaha
rozwalasz system Star tymi miarami xD
-
Heh...ja blokadę mogę założyć nawet na 50 000 km!
Ale uznałam,że po co... :P
-
___________________________
Hahaha ja nawet nie wiem o co tu biega, oprócz tego że nachalnie czyta te myśli xD
-
_________________
o to właśnie
-
Wyszlam z krzkow.-Zebys wiedziala ze ja w dziecinstwie mialam do zabawy tylko cegle.-powiedzialam do Rossy
-
Zaśmiałam się.
-No,w końcu wyszłaś!
-
Otrzpalam sie z kurzu-Idziemy gdzies indziej?-zapytalam.
-
-Jasne,a gdzie?-spytałam radośnie.
-
-Hmmmmm......... moze nad morze?
Zapytalam wyjmujac z torby rozdzke
-Albo do Narnii jesli chcesz.
-
-Do Narnii?A gdzie to jest?
Sorry,ale ja muszę spadać :(
-
-Nik tego niewie ale tam jest moj drugi dom.
------------------------
Szkoda.Bay,papatki!
-
________________________
Skąd masz różdżkę?
No ale nie masz mocy magii więc czarować i tak nie możesz, bo to już byłaby przesada.
-
Zaśmiałam się.
-Wiesz...ja muszę lecieć...Pa!-wybiegłam.
-
Wywęszyłam sarnę. Skoczyłam na nią i zabiłam. Zjadłam. Zabrałam torbę i wyszłam.
-
-Pa.-Wyszłam
____________________________________________________
Demon dostałam od Aslana.Ale nie moge nic czarwoać tylko mogę wypowiedzieć jedno zaklęcie do otworzenia się portalu do narnii :P.
-
Weszłam i przyglądałam się wszystkim co mnie zaciekawiło
-
Usiadłam.Nagle na mój nas usiadł cytrynowy motyl
-
strzepnęłam go z nosa i zaczęłam go gonić
-
Ustałam bo zauważyłam niedźwiedzia.Zaczęłam uciekać.
-
Przypomniałam sb że czaruję więc zrobiłam barierę.Wystarczyła mi tylko na ucieknięcie z lasu.
-
Szybko wybiegłam z lasu
-
Weszła.Rozejrzala się bojazliwie i natychmiast schowała się w cieniu.
-
Przez ranę przeszedł kłujący ból.Przypomniała sobie nóż.Przwstraszyla się i wybiegła.
-
Weszła.Rozejrzała się.Wciągnęła zapach.
*Dobra...jestem tu tylko ja..nikogo nie ma.*-pomyślała.
*Dos'a nie ma bo musiał uciekać...Jesteś sama i masz się nie bać!*-postanowiła.
Ruszyła przed siebie trzymając się blisko cienia.
-
Wyszła.
-
Chodząc zamyślona nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się w lesie, ale skoro już tu weszłam, usiadłam pod drzewem i westchnęłam.
-
Rozmyślając o niewiadomo jakich rzeczach, patrzyłam nieprzytomnie przed siebie, znów westchnęłam i spojrzałam na księżyc, schowałam się bardziej pod grubą gałęzią.
-
Lekko znudzona wstałam i wyszłam.
-
Wszedł i czekał na Scar.
-
Wbiegła i usiadła przed basiorem.
-
-No to zaczynamy naukę na tropiciela. - powiedział.
-Teraz to polować nie będziesz musiała na ptaki, w ogóle nie będziesz musiała polować, bo teraz będą tylko i wyłącznie ślady, zapachy - powiedział.
-Wiesz mniej więcej jakie ślady pozostawiając zwierzęta takie jak tygrysy, jelenie czy ptaki?
-
-To będzie proste...
-
-W łowiectwie nie ma nic trudnego - powiedział i przekręcił oczyma.
-
-Przecież mówię... DObra to co?
-
-Wiesz mniej więcej jakie ślady pozostawiając zwierzęta takie jak tygrysy, jelenie czy ptaki? - powtórzyłem, odpowiedź "to proste" jakoś mnie nie satysfakcjonowała.
-
-Raczej...
-
-A rozwiniesz to jakoś? Przykłady? - usiadł i czekał na odp, bo chyba nie trzeba uczyć śladów od podstaw? No bo przecież flaminga bez problemu wytropiła, a ślady łatwiejsze są od tropienia z zapachów.
-
-Najłatwiej rozpoznać po rasach. Czyli np. tygrysy, mają łapy suże i widoczne w śladach pazury, oraz te "poduszeczki" czy jak one tak. U ptaków są zazwyczaj 3 palce co bardzo łatwo rozpoznać, a u jeleni kopyta sa okrąglę i podobne do potkowy, ale charakteryzują się kilkoma innymi punktami.
-
-Dobra... - powiedział i zaczął obchodzić każde drzewo dokładniej.
-Które zwierzę mogło zedrzeć z drzewa korę?- zapytał.
-
-Jelenie, lub łosie...
-
-Tak, np gdy zrzucają poroża, albo jak im wyrastają. Lub jak są głodne... różnie to bywa. Kotowate jednak też czasem "zrywają" korę, dlaczego?
-
-Ponieważ chcą zaznaczyć swoje terytorium.
-
-Tak. To drzewa mamy z głowy. Teraz odchody - powiedział i durny uśmieszek zniknął z jego mordy. Poszedł w głąb lasu, między jakimiś małymi krzaczkami typu borówki znalazł cś interesującego.
- o proszę podejdź tu - zawołał na Scar.
-Bobki... - powiedział - mogą być zajęczę albo sarnie.
-Twoje zadanie jest poprawne ocenienie do jakiego zwierzęcia należą i jak długo tu są.
-
-Trochę trudniejsze...
-
-Trochę, może... Raczej mnie przyjemne, ale no dajesz - powiedział zachęcająco i usiadł.
-
Podeszła i zaczęła się przyglądac.
-Sarnie.
-
-Pewna jesteś? Zajęcze są bardzo podobne... czemu tak twierdzisz?
-
-Ponieważ sarne są twardsze i wyglądają jak borówki, a królicze są takie żadsze i bardziej podłużne.. choć nie zawsze.
-
-Tak, masz rację. A jak długo tu są?
-
-Hmm...
Z kad mam to wiedzieć? xD
-
__________________
em no macu macu i sprawdzajta czy twarde/ miękkie bo jak twarde to dawno, miękkie świeże
no przecież jest trudniej xD
-
___________
fuuuu
-
Dotknęła lekko łapą po czym stwierdziła z obrzydzeniem:
-Stare...
Ble xd
-
_______________________
to żeś test wymyślił.. blee..
-
_____________________
hahaha no musiałem coś durnego wymyśl;ić by było ciekawiej xD
Z bethovena to wziąłem, jak oni tam biegną by szukać tych szczeniaków i ta dziewczyna musiała macac odchody xD
-
_______________-
eeeeeeee fuuuu blleee
-
k***a Demon odpisuj. -.-
-
Chcąc nie chcą i ja musiałem macnąć, no trudno takie zajęcie.
-Tak, masz rację - powiedział i wytarł łapę na o jakąś trawę.
-
-Ble... -wytarła łąpę i usiadła.
-CO dalej?
-
-Na dzisiaj to tyle, nie mam już sił na dalszy trening, chce mi się spać, a poza tym na plaży mnie spalają i nie mam już energii na nic. Proszę. Masz tego tropiciela. Przepraszam ale dzisiaj na tym zakończymy.
-
-Na dzisiaj wystarczy tropiciel. Dobranoc. -wybiegła.
-
-Bye - powiedział i wyszedł.
-
Weszłam.Błądziłam międzydrzewani gwiżdżąc.
-
Usłyszałam ryk.Przypominał ryk niedźwiedzi.Nagle usłyszałam dźwięk zabijanię sarny.
-
Skamieniałam.W pewnym groźne i brązowe ślepia zerknęły na mnie jakby niedżwiedż chciałby się na mnie rzucić i pożreć
-
Delikatnie ruszyłam łapą do tyłu.
-
Zrobiłam się niewidzialna ,ale niedźwiedź widział mnie.Uciekałam a on zamną.
-
Weszłam.
-
Zobaczyłam Lajnę
-uciekaj!-krzyknęłam do Lajny nadal biegnąc.Niedźwiedź był tuż za mną.
-
-Ale...-nie dokończyłam gdy zobaczyłam niedźwiedzia. Zaczęłam biec.
-
Zrobiłam mgłę.*To może zgubić niedźwiedźa*-pomyślałam
-
Zatrzyłmałam się i wytworzyłam mur przed niedźwiedziem
__________________________
Z/w 30 min-40
-
_____________
jj
-
-Choć-złapałam Lajnę za łapę i telaportowałam nas na wielką sosnę.
-------------
spk xD
-
_______
Ja ide do mamy bay
-
--------------------------
baaayy >:(
-
-Wysoko-powiedziałam
-
-nie chce żeby te niedźwiedź nas dopadł...chyba że ty chcesz...
-
Pokręciłam łbe.
-Chyba poszedł...-powiedziałam gdy niedźwiedzia nie było już widać
-
-czekaj...sprawdzę-sfrunęłam z drzewa sprawdzając oczyma teren-chyba poszedł ,ale nie jestem pewna...
-
Zamieniłam się w orła i zleciałam. Zamieniłam się w sb.
-
Wybiegłam
-
*Samą mnie kurna zostawiła*-pomyślałam glośno
-
Wyleciałam.
-
Wyszłem
-
Weszla i usiadla.
Zw
-
Polozyla sie.
Sorki za bledy
-
Ja nigdy ale coś się zepsuło i zapomniałam, że neta od nowa włączyłam i już jest normalnie. xD
-
Wybiegła.
-
weszła. Położyła się w wysokiej trawie i myślała... właściwie to myśli same nasuwały się jej do głowy.
-
ehhh- powiedziała na wspomnienie pierwszego dnia w watasze... Poznanie Krystal... Demona... Akiry... Oglądanie zachodu słońca w górach, dziwne uczucie gdy Krystal wyjawiała co czuje... i pieczone ryby... których wtedy nie zjadłam, będąc dobrą przyjaciółką dla Krystal. Zaśmiała się na to wspomnienie.
-
~Kolejne wspomnienie... Przygoda w dziwnej jaskini.. magiczne drzewo spełniające życzenia... i... ~*co to wtedy miałam za życzenie?* zapytała sama siebie... Zamknęła oczy i zaczęła sobie przypominać krok po kroku jak to było...~Złamana gałązka. Życzenie miało trać jeden dzień.. podobno... no cóż.. jakoś wyszło inaczej i juz trwa dosyć długo... A potem... wszystko w ruinie.~ obrazy znów zaczęły skakać jedno po drugim jak film obrazkowy ~ Złamane skrzydło, wspinaczka długim tunelem..~ Otworzyła oczy, by wyrwać się od tego. Lecz się nie udało
______
~..~ tak oznaczam wspomnienia
-
w końcu wszystko ucichło... *zaraz zaraz... najpierw była.. ta wyprawa do dziwnie niebieskiego drzewa a potem... wyznanie, i ciągłe myśli samobójcze Krystal, i ciągłe łzy.. i pocieszanie nie dające rezultatów* Myślała tak zapominając o całym świecie
-
kolejne wspomnienie... ~Piwnica Krystal... jakaś dziwna opowieść i znikające skrzydła... Pojawienie Leaza, walka przed lecznicą... Pokonanie przybyłego i coś o jakimś amulecie, który pokazywał osobę, której na nas zależało... Przybył Leaz.. i zanim wszyscy mrugnęli.. BUM!! Leaz i Krystal parą... długo to jednak trwało... A potem... plaża.. i...~ urwała i uśmiechnęła się do siebie. Znów zamknęła oczy
-
Wtedy moje magiczne życzenie mające trwać jeden dzień się spełniło... lecz nie znikło. Wszystko się w jednej chwili zmieniło i wywróciło do góry łapami. Wystarczyło kilka minut aby wszystko w moim życiu uległo zmianie...
-
_______________________________
Poninęłaś :
Dręczenie Leaza przez Lajnę...
-
___________
ujj.. sorry zaraz naprawię xD
ale to było potem!! Jak Krystal oświadczyła że będzie z Leazem.. pamiętam bo 3 razy czytałam dla pewności xD
-
________________________________]
Ale dręczyłam!!
Hah nudzi Ci się jak nigdy!
-
____________________
już mi się kiedyś tak nudziło xD...
A teraz ciekawostka.. dręczyłaś Demona nie Leaza xD cytat:
"Demon zabij mnie" xD... rozwaliło mnie. A potem... się wyżywałaś xD
-
______________________________
Trudno -,-
-
Kolejne wspomnienie
~Klify... spokój aż nagle wpada Lajna i zaczyna wrzeszczeć że nie wytrzymuję. Nie toleruje Leaza i uważa go za szkodliwą pchłę, której nie da się pozbyć. Skacze z klifu na skały lecz w porę ratuje ją Krystal. A potem zaczyna błagać Demona by ją zabił.. lecz nie wychodzi i sama go prowokuje. W tle jakby nigdy nic Leaz i Krystal się przytulają... Demon denerwuje Lajnę śpiewając jakieś piosenki i nucąc pod nosem... A ona wydziera się aby jej nie ignorował... i potem coś się dzieje wpada Jeida i przywiązuje waderę do drzewa. nacina kark a ta mdleje...~
_________
tak mniej więcej było xD
-
Te wspomnienia ją trochę wymęczyły. Otworzyła oczy i wstała. Było dosyć ciemno. Weszła w głąb lasu i znalazła wielkie spróchniałe drzewo z ogromną dziurą w środku. Ułożyła się wygodnie we wnęce i skuliła.
*jestem trochę zmęczona... chyba nic się nie stanie jak się trochę zdrzemnę* pomyślała i zamknęła oczy... zasnęła... (nie na długo... mam nadzieję)
-
otworzyła oczy i wstała...
*ehh... nie mogę spać.. nie tu* pomyślała i wyszła
-
Wszedłem. Usiadłem w cieniu.
-
Weszłam i zobaczyłam Niewidzialnego...
-To co, polowanie?
-
-polujemy.
-
Zaczęłam się rozglądać za sarną, albo czymś podobnym.
-
Wstałem, wdrapałem się na drzewo aby mieć lepszy widok.
-
Wyczułam jakąś zwierzynę i zaczęłam podążać tą wonią.
-
Nie spuszczałem wzroku z misty.
________________
Ty miałaś tu już urodziny?
-
Zapach stawał się coraz bardziej wyrazisty, podeszłam do krzaków i za nimi dostrzegłam kilka saren. Ukryłam się.
______________
Dawno...xD
-
_________
Fuck!!
-
__________
xD
-
Zeskoczyłem z drzewa. Podeszłem do misty.
-
Twardo obserwowałam jedną z saren.
-
Powoli i cicho zaczęłam się skradać.
-
Szedłem od tyłu.
-
Jedna sarna delikatnie oddaliła się od reszty, zaczaiłam się na nią i kiwnęłam głową Niewidzialnemu, że może zacząc biec.
-
Biegłem w stronę sarny ile sił w łapach.
-
Zerwałam się i również zaczęłam biec. Skoczyłam na grzbiet rarny i przewaliłam ją.
-
Dobiłem sarne pazurami.
-
________________
z/w... Matma... -.-
-
____________
Okey
-
Spojrzałam na sarnę.
______________
Zeszło dłużej, bo koleżance się zadania pokićkały (a ja podr, jeszcze nie mam.)
-
Zacząłem jeść sarne.
________
Okey
-
Po zjedzeniu wyszedłem.
-
Zjadłam kawałek i wyszłam.
-
Wszedł i usiadł na skraju lasu.
-
Wszedł i usiadł. -Witam!
-
-Hey. No to zaczynajmy od razu, po co marnować czas na zbędną gadaninę. Tak więc pierwsze szybko zapoznam Ciebie z ziołami, wtedy będziesz latoroślą potem... lub innym razem, zobaczymy to potem, zrobimy nauki na zielarza, gotowy? -powiedział co musiał i zapytał.
-Bo rozumiem, że ty to dalej na medyka, czy już jakaś inna ranga?
-
-Dalej na Medyka
-
-Dobra... to chodź na polanę. - polecił i zaczął iść w głąb lasu, ku niewielkiej polanie. Tam usiadł i z torby, którą miał przy sobie specjalnie na tą okazję, wyjął kilka bądź kilkanaście roślin.
-
Poszedł za nim i usiadł naprzeciwko.
-
-Znasz już sam od siebie, a może od kogoś jakieś zioła lecznicze?
-
-Niestety nie.
-
-To nie za fajnie... będziesz miał więcej nauki. - mruknął i się rozejrzał.
-No dobra to jest lecznicze ziele (nazwa niezwykle oryginalna), charakteryzuje się tym, że zamiast kwiatu ma czerwone liście, czyli ma zielone normalne liście, a kwiaty to te czerwone... służy to leczenie raz ciętych i kłutych. Następnie mamy ogniste ziele - mówił i po kolei pokazywał Niewidzialnemu zioła. Gdy skończył opowiadać, dał mu coś.
-Trochę tego dużo więc zrobiłem Ci taką listę, niezbędną na początku - rzekł i wręczył mu biały pergamin na którym był spis roślin (http://www.watahapierwotnych.darmowefora.pl/index.php/topic,743.0.html ).
-No to tego musisz się nauczyć, ale to musisz, że musisz. Tak i teraz mogę dać ci tytuł latośli bo podstawowy zakres roślinności znasz. Teraz by dalej zdać musisz nauczyć się nastawiać złamania itp. Chcesz dalej się uczyć?
-
-Możemy. Powiedział przesuwając pergamin do siebie.
-
-Ok. - mruknął i zaczął iść znów przed siebie, tym razem w głąb lasu. Dłuższą chwilę chodził i szukał niewiadomo czego, aż w końcu znalazł łanię ze złamaną przednią kończyną.
*O, ta będzie idealna* pomyślał.
-Niewidzialny, chodź tutaj - zawołał basiora.
-
-Okey, już idę. Podbiegł do Demona.
-
-Dobrze. W normalnej sytuacji albo bym uleczył tą sarne albo skrócił jej cierpienia (śmierć) ale z racji, że musisz się nauczyć leczenie dzisiaj jej pomożemy. Tak więc, będziesz musiał zanieść ją do lecznicy, jednak nim to zrobisz będziesz musiał ją jakoś otumanić, przejrzył listę jaką Ci wcześniej dałem, i znajdź tam jakieś zioło halucynogenne.
-
-Dobrze, załapałem-. Patrząc na listę i czytając po chwili odpowiedziałem.-To Ogniste ziele trzeba będzie znaleźć...
-
-Dobrze, jak na razie świetnie Ci idzie. No więc jak chcesz to możesz szukać, co jakiś czas trzeba wiedzieć gdzie co rośnie bo w zapasach kończą się rośliny i się szuka, ale tym razem mogę ci dać jedno takie ziele bo mam przy sobie, ale jak chcesz... bo zawsze możesz sam szukać, nie bronię tego.
-
-Możemy pominąć to szukanie?
-
-Dziś możemy bo tak składa, że mam przy sobie ostatnie ilości tego ziela - powiedział i wreczył zioło Niewidzialnemu.
-No dobrze, to teraz ukaż tej sarnie że nie jesteś jej wrogiem, że chcesz jej pomóc i podaj jej zioło.
-
-Dobrze. Podszedł powoli do sarny i powiedział.-Nie bój się, chce ci pomóc... Podszedł najbliżej jak mógł i podał ziele. -Spokojnie, nic ci nie zrobię. Masz- wręczył ziele sarnie.
-
Wleciała, wpadła na Demona-łaaa-krzykneła.
-
-sorry-powiedziała i wyleciała.
-
-Bardzo dobrze - pochwalił Niewidzialnego.
-A teraz musisz ją jakoś przenieść do lecznicy, tak b nogi bardziej nie uszkodzić. W tym mogę pomóc akurat, bo trudno jednemu wilkowi unieść taką sarnę.
-
-Ja też pomogę-powiedziała lądując.
-
-On ma tu test, więc sobie sam z niewielką moją pomocą poradzi. Ale.. ahh Niewidzialny niech zadecyduje - powiedział i podszedł do sarny.
-
-No to okej...ja tam testów nie miałam jeszcze wogóle-powiedziała.
-
-Bo się nie zgłosiłaś.
-
-Przed tym jak tu przyleciałam się zgłosiłam-powiedziała.
-
-Ale zwiadowców szkoli Jeida, więc to nie do mnie. - powiedział.
-
-jeśli chcesz.. powiediał i wziął sarne.
-
-To idziemy do lecznicy - powiedział i pomógł Niewidzialnemu wynieść sarnę. (wyszedł)
-
Wyszedł.
_________
To gdzie w lecznicy z nią idziemy?
-
-----------------
Do tego głównego pomieszczenia
http://www.watahapierwotnych.darmowefora.pl/index.php/topic,58.msg107619.html#new
-
Wyszła.
-
Weszłam i usiadłam czekając na Niewidzialnego.
-
Wbiegłem i usiadłem obok Misty
__________
Zasrany net....
-
Wbiega do lasu, oczywiście kruki na powitanie donoście wydają dźwięki ze swego gardła.
-------
Ale poezja!
-
Spojrzałam na Ashland'a
-
-Znowu on...
-
-Tsa...
-
-no...
________
Net muli jak nie wiem co...
To przemyślałaś sprawę?
-
_____________________
Co? No... Ale jaką? xD
(Na pw proszę proszę przypomnieć)
-
-Co robimy?
-
-Ja wiem co robimy! Ja z kosą i Apokalipsą będę was gonić a wy będziecie uciekać! - Uśmiechną się jak psychopata.
-
-Mam jedno pytanie. Kto ci pozwolił wejść na nasz teren?
-
Burknęłam coś pod nosem.
_______________________
A myślałam, że jak mnie nie będzie, to wyjdzie więcej do czytania...xD
-
-Wyjazd z naszego terenu!
-
-A niech sobie tu siedzi, zawsze my możemy iść gdzie indziej.
-
-Ta i będzie chodził za nami...
-
-A niech chodzi, skoro biedaczysko nawet nie potrafi sobie miejsca odszukać.
-
-Mogę być tam gdzie chcę, mogę za wami chodzić albo was zostawić w spokoju. Ale będę wredny i będę za wami chodził jak cień. A wygonić nie wygonicie mnie.- Zaśmiał się a kruki razem z nim.
-
-Jeżeli myślisz, że uda Ci się takimi dziecinnymi zabawami wyprowadzić nas, a przynamniej mnie z równowagi to się mylisz...-Uśmiechnęłam się.
-
-A jak bym kazał Apokalipsie Ciebie gonić to byś się nadal uśmiechała?- Uśmiecha się jak psychopata.
---------
Nie wiem co mi jest ;-; Za dużo Jeffa i są efekty xD
-
-Albo się zamkniesz i wyjdziesz z tymi papugami, albo ci w tym pomogę...
-
-A rób sobie co chcesz. Gdy przegniesz będzie ciekawe...-Machnęłam ogonem.
-
On może być na waszym terenie, ale wy macie prawo go zaatakować ;-;
-
__________________________________
Eeee. Mnie się nie chce...xD
-
__________
Nie bije bez powodu, a wyganiam go bo mnie denerwuje.
-
-----------
Aszli, zabaw się w Sephiroth'a, zadaj im tyle ran by się podnieść nie umieli, wykończ ich, wjeb ich w budynki, o!
-
________________
Znow zaczynasz?
Niektórzy to nie mają co robić... Dobra już nie spamimy.
-
----------
Daję jej radę, problem? ;___;
-
_________________________
Nie, ja nie mam problemu...
Nie mogłam tak napisać? Chyba raczej mogłam, więc...
-
----------
Wy też teraz spamujecie, a ja raz napisałam i zaraz są pretensję c:
-
__________
Ja wychodzę z fabuły, bo już do każdego się sracie!
-
Spojrzałam gdzieś w przestrzeń...
_________________
Sama też to zrobiłaś, zaspamowałaś znów, ale nie mam zamiaru się sprzeczać, bo to nie na moje nerwy dzisiaj...xD
-
-Papugi? Może okularki?
-
----------
A wyskoczyłam na Cb, że 'znów to robisz'? Jakoś nie widzę, bym to zrobiła.
-
-nie wymądrzaj się
-
-No dalej, wygońcie mnie jeśli potraficie!- Kruki Apokalipsy się rozproszyły i każdy poleciał w swój kierunek czyli wschód, zachód, północ i południe.
-
-Po co niby mamy to robić?
-
-Nie będę tracił czasu na takich jak ty...
-
-Tchórzysz, nawet jakiegoś byle wilka się boisz zaatakować!
-
Pokręciłam oczami...
-
-Ja nie tchórze! A po drugie sam się prosisz..
-
-No to zapraszam do tańca.- Spojrzał się prosto w oczy basiora.
-
-Nie warto...-Burknęłam.
-
-Nie zamierzam z tobą walczyć!!
-
-A czemu nie? W końcu to Ty jesteś lepszy w boju czyż nie?
-
-Tsa... Po co to niby robisz?
-
-Daj mi spokój!!
-
-Czyli z tego co wychodzi ja jestem silniejszy? No proszę ktoś tu tchórzy, starszy wilk nie chcę pobić młodego żart roku!
-
Skoczyłem na basiora wybijając mu pazury w grzbiet i powalając na ziemię.
-
-Ja się nie mieszam, ale wiem, że silniejszy jest ten, który nie da się sprowokować, ale widzę, że nie wyszło...-Spojrzałam na basiory i puknęłam się w głowę...
-
Rzucił basiora z grzbietu i ugryzł go w łapy mocno ściskając szczękę.
-
Udrapal go w oko, po czym poraził prądem.
-
-Starczy! Jeszcze raz, a i ja nie ręczę za siebie...
-
Użył Diabelskiej Mocy i z ziemi wyrosły czarne macki owijające się wokół łap basiora mocno żeby nie mógł się ruszać.
-I co teraz zrobisz? Porazisz mnie jeszcze raz?
-
-No kurde, typowe z was basiory-Burknęłam-Brzydzę się przemocą, nie mam zamiaru w to ingerować- Mruknęłam i oddaliłam się.
-
-Nie- wezwał Pana śmierci który rozciął macki kosą i znikł.
Wycofalem się od basiora kulejac.
-
-Ugh... Idziesz?-Burkęłam raptownie, by przerwać tą niby walkę...
-
-Tak, idę.-podszedłem do Misty kulejac
-
-No proszę ktoś nie umie sobie poradzić z mackami, ciekawe czy lubisz poltergeisty?
-
-Koniec walki! I daj mi spokój!!
-
-Do lecznicy i tylko postarasz się zaprzeczyć, a ty... Nie warto-Wyszłam
-
Wyszedłem za Misty
-
-Tchórze, ciekawe co u Apokalipsy..- Wyszedł.
-
Wszedł. Był głodny więc zaczą węszyć. Wywęszył coś dużego, a był to jeleń. Zaczaił się.
-
Rzucił się na jelenia i go zabił. Zjadł. Gdy był najedzony to wyszedł zostawiając zwierzynę.
-
Wszedłem. Caraz bardziej zaczęło mi burczeć w brzuchu. Zacząłem tropić zwierzynę.
-
Zauważyłem jelenia. Zaatakowałem go i zabiłem. Zjadłem wszutsko, zostawiłem tylko kości. Wziąłem kedną kość i wyszedłem.
-
Wszedłem i położyłem się pod jakimś drzewem..
-
Wstałem i wyszedłem.
-
Wleciałem po czym ustałęm na ziemi..
-
Wleciała
-Uuu fajnie tutaj...tak mrocznie niż zwykle...-rozglądała się po czym wylądowała
-
-Wystrasze cie -zaśmaiłem się szatańsko..
-
-nikt mnie nie wystraszy-powiedziała przychwalając się
-
- jeszcze zobaczymy..Nie bądz taka pewna,bo ci wyjdzie uszami-powiedziałem robiąc poważną mine..
-
-Nie powinieneś się tak puszyć Tatku...może Ci to wyjść bokiem-machnęła ogonem i powoli szła wgłąb lasu.
-
-Tatku jak to fajnie brzmii..Jeśli nie zauważyłaś to już poszłem bokiem-powiedziałem..
-
-to była przenośnia Tatku-Uśmiechała się podstępnie
-
- W której jest cos z prawdy,córciu- zaśmiałem się podstępnie..
-
-Nie bądź taki podstępny Tatku...-powiedziała z jeszcze szerszym uśmiechem
-
- Ktoś musi..A tym razem na mnie akurat wypadło-wspomniałem..
-
-Doobra?...Niby że rozumiem?-powiedziała i usiadła
-
- Co?-spojrzałęm na nią...Usiadłem pod drzewem i spojrzałem na nią...
-
-Eee...już nic-powiedziała zu uśmiechem typu "i co tu powiedzieć?''
-
-Już nic..Aha spoko..Wiesz ja jestem twoim tatkiem jak coś..-powiedzialem..
-
-Wiem...A ja taką twoją córka jak coś-powiedziała
-
Westchnęła i coś grzebała w drzewie.
-
-Coś się stało?-spytałem..
-
-Co?Kto?Gdzie?-Zerwała się
-
-A nie myślalem-nagle zacZąłem się gorzko śmiać..Zmieniłem się w różowego kucyka.PINKIE!
-
Nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
-Różowy...na serio-wybuchnęła śmiechem-Dobrze -otarła łzę ''śmiechówkę'' i przemieniła się Ranibusia.
-
- Ale ja nic nie zrobiłem..To samo tak..-powiedziałem piskliwym głosikiem..
-
Przemieniła się w Viper Dash.
-hahahahah nie udawaj spec...-przerwała bo mówiła innym głosem-eyy co...to...to...to-obejrzała się w kałuży i opadła jej szczena
-
-wyglądasz jak zniekształcona parówka-zaśmiałem się..
-
Zawarczała jak pies-A ty jak różowy sedes!
-
Warknąłem nagle cicho...
-Przynajmniej nie wyglądam jak straszydło...
-
-Ale wyglądasz jak strach na wróble!-Zmarszczyła złowrogo oczy
(http://www.calineczka.pl/sklep/images/20100124/FP_Nocnik_Rozowy.jpg)
Różowy sedes!!!!!!!!!!!
-
- PFFYY przynajmniej jestem różofffy -powiedziałem i odwróciłem się do niej tyłem..
Ale zarąbisty!!!!!!!!!
-
Przeszła przed nią twarzą do przodem.Patrzyła mu prosto w oczy i roześmiała się.
kupie Ci taki na gwiazdkę xD
-
- Z czego się śmiesjesz?Nie moja wina,ze jestem różoffym kucykiem.-wspomniałem oburzony..
Kup na mikołajki albo na halloween xD
-
-Nie z Twojego koloru,tylko z Twojego Poker Faca!!!-turlała się ze śmiechu
dobra xD to ty mi musisz dać pączka !!!!
-
- Zaraz ci dam poker face....A ty masz facepalma-powiedziałem..
Pączka to moge ci kupić w realu xD
-
-Eey co ty się tak spinasz?!-Była po jej prawej sytronie-Jest Wolf Spirits!-Była po jej lewej stronie-To nie w twoim stylu się złościć!-Teraz była na zmienę po jednym wyrazie a to na prawo a to na lewą
A chcieć pąćka!! bo nie dam Sedeska!!
-
-ALE JA JESTEM RÓŻOWYM KUCYKIEM!!-wybuchłęm nagle stając na równe nogi-jak mam się nie złościć..
-
-Aha...kapuje...to może...wiem!!!przemienię Cię w innego kucyka lub po prostu wilka-Siłą umysłu próbowała przemienić Ariego.-Szlak...Sierra miała moce a Viper ich nie ma-powiedziała bezradnie
-
- I co ja powiem Lajnie,ze jej zarzeczony jest różowym kucem Pinkie-powiedziałem-no błagam...
-
-Popatrz na mnie!-pokazała na siebie!-jak pokarzę się Lajnie to na zawał padnie!Dobra...pozaklejane oczy przeżyła ale to straszydło!?jesteśmy w tej samej sytuacji...-Usiadła na kamieniu.
-
Spojrzałem na nią...
-Musimy się przed nią ukrywać,aż wreście wróciły do ciał wilków,bo inaczej mozesz od razu mi głowe uciać..
-
-Trzeba się kogoś poradzić...Kto jest takim magicznym głąbem?-zapytała
-
Spojrzałem na nia z szeokim i ironicznym uśmiechem...
-Na jednego właśnie patrze...
-
-Ale zrozum!!JA NIE SIERRA Z MOCAMI!!-powtórzyła powoli-A poza tym nie jestem głąbem!!!!-oburzyła się
-
-No wiem tylko się drocze -powiedziałem...
-
-nie powinieneś-mruknęła złowrogo-trudno!!Raz się żyje Ari!Przystoję Cię krwią.-Powiedziała
-
-To zaczyna się zabawa..Jeste Pinkimena -powiedziałem..
-
-To dawaj do mojej jaskini-wymsknęło jej się-ej dlaczego do mojej jaskini-powiedziała do siebie-nie gadaj tylko idziemy-Szła niechętnie i wyszła
-
Wyszedłem za nią...
-
Weszłam powoli i zaczęłam spacerować po lesie.
-
______
Yes, Yes, Yes!!! :D
-
__________________
(_ _') Nie spamuj...
-
_________
Nie może się doczekać xD
-
________________________
Ma problem, będę wrednę...
Ale ty możesz wpaść...xD
-
Wszedłem i zacząłem spacerować.
__________
Oki doki xD
-
Wleciałam. Czarna smuga przeszyła niebo. Wywróciłam oczami. Stanęłam na ziemi obok Mistic niespodziewanie.
_______________
Musiałam xD Tak mi się nudzi a Def i Nero zniknieli Dx
-
Usłyszałam jakiś szmer i odwróciłam się, spojrzałam na Lajnę...
-
_______
;_;
http://www.youtube.com/watch?v=JggSapLRgwI&list=PLYH8WvNV1YEnWxLclh1bRSI9Yeh2JZlQK
XD
-
Ujrzałem dwie wadery. Podszedłem do nich
-Hej wam..
-
-Hej-powiedziałam. Moje oczy były całe fioletowe bez źrenic lecz doskonale widziałam. Machnęłam ogonem.
-
-Hej-Przeniosłam wzrok na Niewidzialnego.
_____________________
Bo ja coś widzę, z tym moim netem... ;-;
-
Usiadłem obok Misty
-
_________
Teraz!! C:<
Nooo weeź! ._.
-
__________
Ta... Teraz...
-
-Słuchaj, przepraszam Cię za to w rzeźni, nie mam pojęcia co mnie napadło-Spuściłam głowę…
_________
Nie spamuj...
-
Mrugnęłam. Moje oczy z fioletu były tęczowe. Czarna smuga z czarnej była krwisto czerwona.
-
-Nic się nie stało...-przytuliłem się do Miss
-
Uśmiechnęłam się.
-Może pójdziemy się przejść?- Rzuciłam.
-
Odeszłam kawałek i się zmieniłam. Wilk o czerwonym ubarwieniu, czerwonej smudze za nim i tęczowymi oczami bez źrenic.
Zaśmiałam się śmiechem śmierci.
-
-Czemu nie?
-
Ruszyłam przed siebie, po chwili jednak stanęłam czując ostry ból.
____________
Masz i się ciesz... ;-;
-
-Co Ci?-spytałam bez uczuć.
-
-Mi? Nic-Mruknęłam i zrobiłam parę kroków, jednak znów się zatrzymałam.
-
Zmrużyłam oczy.
-Ojoj porodzik?-zaśmiałam się sarkastycznie
-
_______
C:<
-
-Co się dzieje?-spytałem patrząc na Miss
________
z/w
-
-Chyba nici za spaceru-Burknęłam zaciskając zęby.
_________
;-;
-
________________
;-; x10
Muszę uciekać, przynajmniej na 30 min .-.
Najwyżej z tel wejdę, ale nie obiecuję Y.Y
-
Wywróciłam oczami. Łza spłynęła zostawiając szramę na całym pysku. Znów byłam sobą.
-Miss raczej powinnaś udać się do lecznicy, szybko!-rozkazałam.
-
-Nie dam rady...
________________
Kompa mi zabrali...
Szynki jedne... ;-;
-
Wywróciłam oczami.
-Wsiadaj-powiedziałam gdy pojawił się przed nią dywan.
-
-To ja chyba wolę iść...
-
-Wiedziałam-powiedziałam. Dywan znikł.
-Raz! Dwa! Szybciutko!-popędziłam ją
-
Mruknęłam coś i wyszłam.
-
Wyszłam za nią.
-
Wybiegłem
-
Wszedłem. Patrzyłem się na krajonraz lasu jesiennego.
-
Wyszedł spacerkiem.
-
Wleciałam i lekko uderzyłam w drzewo po czym upadłam i się cieszyłam
-
Wyleciałam
-
Wszedłem spokojnie po biegu. Dyszałem, byłem głodny. Zacząłem iść lasem. Liście pięknie szuniały. Niektóre spadały mi na moje puszyste, pomarańczowe, lśniące futro. Burczało mi w brzuchu coraz bardziej. Zniżyłem łeb do ziemi. Nastawiłem nosa i zacząłem tropić zwierzynę,
-
Zacząłem iść za zapachem. Doszedłem zza krzak. Przez liście widziałem delikatny zaryz ciała sarny. Oblizałem się ze smaku. *Mniam, sarna.* pomyślałem. Byłem gotowy na atak. Przygotowałem się do skoku. Nagle wyskoczyłem w powietrze. Podbiegłem do sarny. Ona mnie zauważyła i zaczęła uciekać. Ruszyłem za nią w pogoń.
-
Dogoniłem sarnę. Wskoczyłem na jej grzbiet. Powaliłem ją na ziemię. Ugryzłem ją w kark. Zdechła. Usmiechnąłem się sam do siebie, ze swojej zdobyczy. Położyłem się przy sarnie. Trawa powiewiała już i było ciemno. Zacząłem jeść sarnę ze smakiem.
-
Skączyłem jeść. Pozostałości zostawiłem sępom. Wstałem. Wytrzepałem się. *Idę się wypłukać* pomyślałem. Poszedłem do wodopoju.
-
Wleciała. Leciała szybko,jak na swoje pierwotne możliwości. Szybowała nad lasem. Nagle szybkość wzrosła jeszcze bardziej i Sierra przekroczyła barierię dźwiękową. Wszystkie drzewa się wygięły od wielkiej fali.
-
Musiałam dość szybko machać skrzydłami by nie dać się podmuchowi <wleciała>.
-EY! WOLNIEJ BO MNIE ZDMUCHNIE!-wrzasnęłam
-
Wkroczył do lasu z wyrazem zażenowania na pysku, przez cały ten incydent w dżungli. Prychnął pogardliwie pod nosem. Niewychowane głąby były wszędzie. A gdy tak szedł pomiędzy drzewami zauważył szary kształt, a raczej plamę lecącą nad lasem z zawrotną prędkością, Liuy nie mógł na niej nawet skupić wzroku, poruszała się zbyt szybko. W tym samym momencie 'fala' uderzyła w las, więc wbił pazury w ziemię, by go nie przewróciło. Zauważył również białą sylwetkę, czyli wilczycę, która również z trudem utrzymywała równowagę. Na szczęście wszystko nagle się uspokoiło, więc miał szansę by się do niej zbliżyć. Chciał się odezwać, aczkolwiek przeszkodziła mu w tym kolejna 'fala'. *Ciekawe, czy w ogóle będę miał szansę by się tutaj odezwać. * pomyślał, z pewną zgryźliwością. Mała waderka - tak, to chyba było szczenię - szalała po niebie najwyraźniej nie wiedząc co się dzieję w dole.
-
-SIERRA!!-wrzasnęłam. *Kurde a tego to jeszcze zdmuchnie*-pomyślałam gdy zobaczyłam szczenię w dole. Zleciałam niżej.
-Trzymasz się?-spytałam dość głośno.
-
Po zrobieniu fali Sierra zachamowała ostro.Popatrzyła na Lajnę ze zdumieniem.
-Ha! I kto jest super?No kto?-krzyknęła dumnie Sierra. Nagle jej wzrok przyciągną szary basior-wyglądał jej na szczeniaka młodszego od niej.Podleciała do Niego ze zdziwieniem na twarzy
-Hej.-powiedziała do basiora swoim chrypłowatym głosem.
-
Ponownie wbił pazury w ziemię, dzięki czemu utrzymał się na ziemi. W tym momencie podleciała do niego biała.
- Mi nic nie będzie, aczkolwiek czy miła pani mogłaby jakimś sposobem zapanować nad swą pociechą? - zakładał oczywiście, iż szczenię jest potomstwem od wadery. I w tym momencie wszystko się uspokoiło, usłyszał tylko krzyk z góry. Chwilę później obok niego wylądowała ta, która tak szalała na niebie. Spojrzał na jej tęczową grzywkę, po czym rzekł:
- Witaj, gdzie nauczyłaś się wyczyniać takie podniebne cuda? - zapytał, a na jego pysku pojawił się szarmancki uśmiech.
-
*O matko!Nazwał to cudami! Rany,rany!*-pomyślała ekscytując się
-Ja... gdzie się tego nauczyłam?-powiedziała nieobecnie-tak jakoś samo,tak wyszło.Hehe.-wyszczerzyła szczęśliwie zęby.
-
Machnęłam ogonem.
-Sierra... Tak bardzo fajnie, ale następnym razem ostrzegaj mnie zanim to zrobisz.-powiedziałam. Wylądowałam na ziemi. Stanęłam obok szczeniaka.
-Jestem Lajna. Betha WP.-powiedziałam z uśmieszkiem. Jakże wypadało mi poznać nowego członka watahy.
-A ty tu tak sam?-spytałam rozglądając się w około.
-
-Oj tam,oj tam!-powiedziała lekceważąco i machnęła skrzydłami-A ja za to jestem Sierra,bardzo grzeczna córcia Lajny-popatrzyła na Lajnie z miłym sarkazmem w oczach-Właśnie...masz rodzinkę? Matke,ojca,babke,dziadka?-zapytała basiora.
-
Uniosłam brwi.
-Tak bardzoooo "grzeczna"-powtórzyłam po niej
-
-Taa...-wspominała dawne lata,jak podpalała marichuane,jak skakała z klifu i o mały włos się nie zabiła,o cięciu się kamieniami,o buntowaniunsię przeciwko Lajny i o niedawnej akcji rozdwojeniamsię dusz Sierry-To były czasy!-dodała
-
Mimo wolnie się zaśmiałam.
-Ale mam nadzieję, że już Ci przeszło-powiedziałam
-
-Może...-zrobiła zły sarkastyczny uśmieszek-Nie no na sryo to chyba przeszło-znowu wyszczyrzyła zęby.Nagle na jej nosie znalazł się motyl.Sierra nie znosi motylów,ale zanim go strzepnęła to:
-A...a...a...A psik!-kichnęła i gdy kichnęła odrzuciło ją tak że wgniotło ją w drzewo.
-
-Nic Ci nie jest?-spytałam gdy ta "wpadła" w drzewo.
-
''Odpadła '' raczej ''odkleiła''się od drzewa jak plaster upadając jak placek na ziemię.Uniosła łeb
-Nie...chyba nie-każde okomkręciło jej się w inną stronę-O! Gwiazdki...-zerknęła w górę i opuściła ciężko łeb.
-
Podeszłam do niej. I podniosłam ją.
-Dasz radę stać? Czy wrzucić Cię do jeziora?
-
Popatrzyła na nią wzrokiem typu ''Jaja se robisz!?'' I wstała bez problemu.
-
-Też Cię kocham-zaśmiałam się.
-
-Ja Ciebie też-pitiliła ją mocno.
-
Uśmiechnęłam się. Liznęłam ja po poliku.
-
Spojżała na basiora.
-
Mój wzrok powędrował za niej.
-
- Cóż... Na razie żyję samotnie, dopiero niedawno zawędrowałem do tej krainy. Jesteście, można by tak powiedzieć, pierwszymi osobami, które tu spotkałem. Pomijając oczywiście jakąś larwę z buszu, ale o nim nie warto wspominać. A tak ogólnie mówią na mnie Liuy, i oczywiście mi was poznać. - powiedział, po czym zamilkł, gdyż wadery zaczęły się przekomarzać. Nie miał nic do powiedzenia w tej sprawy, w końcu niemalże nie orientował się o czym one rozmawiają. Chwilę później młoda wilczyca kichnęła i dosłownie wpadła na drzewo. Uniósł brwi, zdziwiony czymś takim. To nie było naturalne, tamta musiała nie panować nad swoimi mocami. Przyglądał się kolejnym wydarzeniom. z których wywnioskował, iż tamte tworzą najwyraźniej szczęśliwą rodzinę.
-
-Na razie...A może emm być przybranym synem? Byś nie musiał być samotny-spytałam
-
Szczęśliwy wyraz twarzy Sierry zniknął,a zagościło przytłoczenie.
-
-CO o tym myślisz? Chcesz mieć brata no przybranego?-spytałam Sierry
-
Przez chwile milczał całkowicie zaskoczony taką propozycją. Taka opcja mu pasowała, aczkolwiek zauważył wyraz pyska Sierry, coś takiego chyba nie przypadło jej do gustu, a on nie zamierzał się narzucać .
- Oczywiście, z chęcią bym się zgodził, jednakowoż czy to zadowoli wszystkich z waszej zapewne rozległeś rodziny?
-
Popatrzyła na Lajnę szczęślowym wzrokiem. Spojżenie mòwiło samo za siebie.
-
-Tak. Zadowoli. Spójrz tylko na jej oczy-zaśmiałam się.-No to witaj w rodzinie Li-powiedziałam z uśmiechem.
-
-Witay,witay...-podeszła do niego i walnęła go mocno w ramię po przyjacielsku.
-
Jego spojrzenie wyrażało jeszcze większe zdziwienie, jednakże po kilku sekundach się 'ogarnął'. Może się mylił, ale przed chwilą myślał, że szczenię ostro zaprotestuję. Na jego pysku pojawił się uśmiech, i to nie żaden ironiczny, czy złośliwy, po prostu zwykły, szczery uśmiech.
- Cóż... Dzięki, i też się cieszę oczywiście... - zaczął trochę niezręcznie. Nie wiedział co powiedzieć, całe to wydarzenie zbiło go z tropu. Odwzajemnił się, teraz już siostrze, uderzeniem ogona.
-
Siadłam se. Machnęłam ogonem.
-
Zaśmiała się. Walnęła go skrzydłem. Popatrzyła się na niego z radością
-
Odpowiedział prostym podcięciem waderki, spojrzał na nią z góry. Jednocześnie zastanawiał się kiedy pozna dalszą część rodziny, gdyż takowa pewnie była.
-
Uśmiechnęłam się.
___________________________________
Tylko się nie zabijcie, Ok?
Oczy mi wypadają ;-; Od 9 siedzę. Pap :>
-
-Dobra stop! Ze starszym rodzeństwem się nie zaczyna!-wywyższała się
-Lajnaaa? Widziałaś ojca?-zapytałasię matki.
pap. :*o
-
Westchnęłam ze smutkiem i pokręciłam łbem.
-
- Starszym nie znaczy mądrzejszym. - Odgryzł się, machnął pojedynczo ogonem na znak, iż oczywiście żartuję. W końcu nie zamierzał rozpoczynać kłótni na "dzień dobry".
-
-aha...rozumiem..-posmutniała- No,bracie! Starsza sis musi Cię dużo nauczyć-powiedziała z sarkastycznym uśmieszkiem
-
- Niby czego? - zapytał kąśliwie. Sam swoje o życiu wiedział, w końcu już niemalże od roku sam wędrował po tym świecie. No chyba, że to dotyczyło innych wilków, ciekawych miejsc i niektórych ważniejszych osobowości.
-
-Ahh...gdybyś wiedział co ja w Twoim wieku...-westhnęła-No nic...eee jak Lajna jest bethą,to ja jestem księżniczką-te ''księżkinczką''specjalnie zasepleniła-a Ty jesteś moim bratem.Hmm...to dlaczego niemasz skrzydełek-zamachała skrzydłami.
-
- Nie mam pojęcia. Może one mają związek z którąś z moich mocy, których jeszcze nie odkryłem? - mruknął ni to pytając, ni to stwierdzając fakt. A jeśli już chodził o moce... Chyba wypadałoby je wszystkie wreszcie opanować, na razie skupiał się tylko na zmiennokształtności.
-
-Mi jakoś to szybko przyszło. Bo oczywiście dziewczynki dorastają szybciej-pomachała mu po nosie ogonem.
-
Miał ogromną ochotę ugryźć ją w ogon, który niemalże podstawiała mu pod, więc tak też zrobił. Zacisnął szczęki na jej ogonie i szybko puścił, wypluwając przy okazji sierść.
- Jak się ma jakieś najprostsze moce, które nie wymagają doskonalenia to nie dziw, że poszło Ci to tam szybko. - prychnął pod nosem.
-
-Eeeeyy! Żuki nie gryzą-powiedziała sarkastycznie-Proste,proste ale żuka powalić mogą!-podniosła jedną przednią łapę i podniosła dumnie łeb.
-
- Oczywiście - rzekł z kpiną. - Przejdziemy się w jakieś ciekawsze miejsca, może napatoczy nam się nawet jakaś ofiara po drodze.
-
-Dobra! Leć za mną!-wzniosła się-Aa...ty nie mozes poleciec bo Li skzydelek ni ma-powiedziała poeszczotliwie z kpiną.
-
- Lepiej biec, niż wlec się po niebie. Może zamiast kłapać pyskiem gdzieś nas poprowadzisz? - burknął.
//A tak na serio po prostu mi się nie chcę szukać wilka ze skrzydłami xd.//
-
Prychnęła i zleciała na ziemię.
-Jeżeli sikasz w gacie to nie radzę Ci iść ze mną,żuczku-powiedziała sarkastycznie,powoli zbliżając się do wyjścia z lasu
-
- Jeśli zwyczajne pospieszanie nazywasz tchórzostwem to nie mam na Ciebie słów, moja larwo. - rzekł, po czym wybiegł w nieznanym kierunku, by sam poprowadzić.
z.t
-
-A idź! Boisz się!-wznosła się-Bez niego nie będę się wleźć-użyła swojej mocy czuli prędkości światła i wyleciała.
-
Popatrzyłam na nich.
-Niech tylko nie zdemolują wszystkiego-powiedziałam. Wstałam i wywlekłam się.
-
Wszedł i sobie szedł leśną ścieżką wydeptaną przez liczne istoty, które tędy przeszły.
-
Weszła, krocząc za zapachem drzew i lasu. 'Pokręciła' głową w różne strony, 'rozglądając się'. Wyczuła coś, ba, kogoś, ale nie zwróciła na to większej uwagi. Szła przed siebie jakąś dróżką, uważnie omijając wszelakie drzewa i korzenie.
-
Weszłam, nos trzymałam przy ziemi. Nie mogłam pozwolić na to by stracić trop. Zaczęłam biec, ślady były świeższe. To mysz! "Przyszyłam się" od ziemi, po chwili Hop!, ofiara padła na ziemię. Myszka była taka słodka, postanowiłam ugryźć i zacząć konsumować zdobycz.
-
"Ale dobre!"-pomyślałam. Mysz była tłusta, a więc była smaczna. Nieco obrzydzał mnie jej smród, zapach dało się wytrzymać, ale jednak nieco to przeszkadzało. Nie czułam się jeszcze bezpiecznie na tych terenach, kto wie co mnie tu czeka? Zaczęłam się telepać ze strachu na samą myśl, jednak powtarzałam sobie: "Jesteś silna, dasz radę! Liczysz się ty, walcz!"- i tak w kółko. Przybrałam postawę godną prawdziwego czempiona psich zawodów.
-
Usłyszałam jakiś szelest i w popłochu wybiegłam z lasu.
-
Wadera słyszała coś. Jednak nie obchodziło ją to. Otrzepała się, kilka liści spadło na jej grzbiet.
-
Wleciałam. Przemierzałam las szybkim, acz dumnym krokiem. Rozejrzałam się i siadłam na jakiejś malutkiej polanie.
-
Wyczuła kolejnego wilka. Przez to, że nic nie widziała, miała wyostrzone pozostałe zmysły. Westchnęła, jednak się nie poruszyła.
-
Basior przystanął i spojrzał za siebie. Las był wielki jednak dziwnym trafem to właśnie w pobliżu kręciły się wilki. Dawniej, a właściwie nie tak dawno temu wszędzie widział znajome pyski, jednak tym razem ujrzał jedynie dwie białe postacie, kompletnie obce. Uniósł wysoko łeb i powoli zaczął się zbliżać w stronę tej polującej na... nie wiem na co, ale na coś małego, bo on tego nie zdołał ujrzeć z tej odległości. Jednak tak się 'śpieszył', że nim doszedł tej już nie było, właściwie nawet nie doszedł do miejsca gdzie była, gdzieś w połowie drogi mu zniknęła.
*No cóż, może jeszcze ją spotkam, a może to tylko wędrowiec... lub zjawa* pomyślał i spojrzał w stronę tamtego wilka, którego ciało już znikało z jego pola widzenia.
*Ciekawe czy to prawdziwy wilk czy również zjawa?* zastanowił się, coś długo przebywał sobie w samotności i chyba ten nasz alpha nieco już wariował, w końcu on lubił towarzystwo a nie takie tam samotności. Nieco przyśpieszył kroku gdy ruszył za ów drugą waderą. Gdy był już w miarę blisko, tak mniej więcej w zasięgu jej słuchu rzekł.
-Witaj, witaj na naszych terenach - zwolnił nieco kroku ale dalej powoli szedł w jej kierunku, w sumie nie wiedział po co, może ona nie chciała kontaktu z kimś z jej gatunku, ale w sumie on jako władca tychże terenów musiał zbadać kto tu spaceruje.
-
Usłyszała coś. Lekko poruszyła uchem w stronę, z której pochodziły słowa. Nie myślała długo.
- Em.. cześć? - powiedziała cicho, nie obracając się, nie widziała z której strony dobiega, a na idiotkę nie chciała wyjść.
O wow, jaki długi post o.o
-
Spojrzał na waderę, jakaś taka dziwna mu się wydawała, lub po prostu zagubiona, a nwm jakaś taka dziwna w dziwnym tego słowa znaczeniu, bo nie dziwna, że dziwna tylko dziwna, że... a no nie wiem jak to wyjaśnić, w każdym bądź razie w krótkim czasie znalazł się tuż obok niej.
-Jestem Demon, A ty? - a przeszedł od razu do konkretów, co będzie czekał.
-Bo jakoś ciebie nie kojarzę - dodał.
Tak długo nie pisałem moją pierwszą i najulubieńszą postacią to nadrabiam zaległości, bo no... po takiej przerwie zajefajnie pisze się Demonem xD
-
Zamyśliła się i spróbowała lekko obrócić się w jego stronę. Chyba jej się udało, stąd dźwięk dochodził najbardziej.
- Hatsune Miku jestem - powiedziała. - Nowa.
'Przypatrzyła' mu się. Nic nie widziała, próbowała go sobie wyobrazić, jednak na próżne jej starania, nawet go nie widziała. Była niższa od niego, no a ma być wyższa, będąc kilka lat młodsza? Westchnęła cicho i 'spuściła wzrok', a niech sobie mówi co chce, ona udawać przed nim nie będzie, że ślepa. Niech się śmieje, niech robi co chce.
Mój ostatni długi post był gdzieś w styczniu xD.
-
-Nowa? A wiesz w ogóle gdzie jesteś? Dobrze się czujesz? - zapytał łagodnie i przeniósł wzrok z niej na gwiazdy, które pomiędzy koronami drzew się przebijały.
-
- Jestem w lesie, czuję to. Wszystko dobrze, dziękuję - westchnęła cicho, kolejny się będzie pytał o wszystko? O nie, ona jest na tyle samodzielna, że sobie poradzi.
-
-Uh, przepraszam za to wypytywanie, ale cóż, mniej/więcej takie me zadanie, a to zamierzasz iść gdzieś dalej czy zostajesz z nami? - spytał.
-
- Tutaj zostaję.. o ile mogę..
-
-No ależ oczywiście, że możesz, nasze stado jest otwarte dla każdego - powiedział i się uśmiechnął.
-Hmn... to ten... - i no nie wiedział o czym dalej rozmawiać, może po prostu dać jej wreszcie spokój?
-
Uśmiechnęła się lekko.
- No, to ja już nie będę przeszkadzała - powiedziała i ruszyła w głąb lasu. Czuła, że już się rozjaśniło nieco, to dobrze. Ale ona i tak widziała ciemność. Przeciągnęła się. Idąc dalej zawadziła o korzeń wystający z ziemi, ale dzięki szybkiemu powrotu równowagi nie przewróciła się.. Westchnęła.
-
Wzniosłam się ponad korony drzew i rozejrzałam. Każdy był zajęty czymś. Demon z kimś gadał.
-Pewnie nowa-prychnęłam. Jakaś wilczyca uciekała, a innych nie widziałam. Przysiadłam na drzewie. Schodziłam po gałęzi. Na ostatnie zawisłam do góry nogami kilka centymetrów od Demona.
-Heyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy-powiedziałam radośnie. Jakiś żyjący, którego znam.
-
Usłyszała coś. Podniosła niepewnie łapę, sama nie wie czemu. Westchnęła. Nie do niej. I dobrze.
-
Zeszłam z drzewa. Machnęłam skrzydłami. Rozejrzałam się. W dali ujrzałam tą waderę.
-
Szłam nadal, nie miałam co robić. Zamyśliłam się.
-
-Dobra idę z nią pogadać, zaraz wracam-powiedziałam. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę wadery.
-Hej-powiedziałam równając się z nią.
-
Kurczę, jak ona nie lubi takich nagłych głosów. Jęknęła w myślach.
- E.. cześć - powiedziała jak zwykle cicho, ona nigdy głośno nie mówiła, no chyba że się zdenerwowała.
-
-Jestem Lajna. Zakładam, że Dema poznałaś-powiedziałam ze śmiechem. Po chwili coś przykuło moją uwagę.
-Bez obrazy...ale ty jesteś...niewidoma?-spytałam przekrzywiając łeb
-
Pokiwała smętnie głową.
- Hatsune Miku - powiedziała.
-
Zaśmiałam się miło.
-Byłaś już na innych terenach? Bo ja i tak nie mam nic innego do roboty, mogę Cię oprowadzić.-powiedziałam.
-
- Nie byłam, a co do oprowadzki to sobie poradzę.. i tak póki co nie zamierzam się znikąd ruszać.
-
-Okey. Dobra to nie przeszkadzam. 3maj się!-powiedziałam. Minęłam Demona.
-Do Jutra!-powiedziałam do niego i wyleciałam.
-
Westchnęła i ruszyła nadal przed siebie. 'Miła osóbka' - pomyślała.
-
Spojrzał za odchodzącą waderą i tak się zamyślił nad czymś, że nawet nie zauważył, iż Lajna się z nim przywitała. Zawrócił i powoli zaczął zmierzać na obrzeża lasu. Po drodze znów go Lajna wyminęła.
-No cześć, cześć - rzekł wesoło. Rozłożył skrzydła, zamachnął nimi mocno kilka razy aż wreszcie wzniósł się w powietrze i opuścił las.
zt
-
Westchnęła cicho i wyszła.
-
Wbiegłam, usłyszałam oddalające się trzepotanie skrzydeł. Zaczęłam węszyć, nie wyczułam nikogo w pobliżu, w chwili obecnej. Postanowiłam trochę poćwiczyć, przecie kto mi zabroni. Biegałam pomiędzy drzewami, a nawet przeskakiwałam zacne przeszkody.
-
Usłyszałam jakiś szelest. Nie mogłam się powstrzymać, może jestem wilkiem, ale psia historia daje znać. Stanęłam w miejscu, łebek do góry i przysłuchiwałam się odgłosom. Wskoczyłam w krzaki i zaczęłam szukać tropu.
-
Kiedy jednak nic nie znalazłam, postanowiłam się ukryć i pospać.
-
Wstałam. Oczy nadal mi się mrużyły, rozciągnęłam się i ruszyłam swoim truchcikiem przed siebie. "Ciekawe czy ktoś tu mieszka?"-pomyślałam.
-
Zaczęłam przyzwyczajać się do tego terenu. Cisza i spokój, tak jak kiedyś. Jednak po przemyśleniach postanowiłam powędrować gdzie indziej, a więc wybiegłam.
-
młoda wadera podreptała w głąb lasu, miejsce to było śliczne piękniejsze widziała chyba tylko w swojej ojczyźnie, była wtedy dzieckiem a dzieci jak zwykle wszystko wyolbrzymiają. więc trudno określić co było ładniejsze, tak czy siak, ptaszki śpiewają kotki biegają w tle słychać chyba rzekę? albo leśny strumień.
-I jak rachil podoba ci się tu?
-och tak tak! patrz jak tu jest pięknie po prostu cudo!
-zaiste, chodź w stronę tego leśnego potoku, jestem zmęczona chcę odpocząć.
-eee nie przesadzaj nie jest tak źle, chociaż odpoczynek rzeczywiście by się przydał. jetem troszkę głodna może coś upolujemy ja stawiam! zachichotała.
wadera pobiegła cały czas chichocząc, przystanęła tylko na chwilkę żeby posłuchać co las ma do powiedzenia i ruszyła dalej.
nawet nie zauważyła kiedy przeszła przez granicę lasu udając się na polanę.
-
Wdreptałam nerwowo ze zdobyczą w pysku. Niespokojnie gapiłam się w niebo i wypatrywałam białych natrętnych
ptaków. *Napewno je zgubiłam*-pomyślałam i odetchnęłam z ulgą. Lecz moje przekonania się nie sprawdziły i o moje uszy obiły się skrzeczące wołanie mew. Zrobiłam przerażoną minę i dałam nura w krzaki.
-
Wpatrywałam się w te stadko jak zahipnotyzowana,przez to nie zauważyłam jak sprytny lis zabiera mi moją zdobycz.
-O nie! Tego to za wiele!!!-wykrzyknęlam.Doprowadzilo to mnie do furii przez to moje oczęta zrobiły się czerwone i potraktowałam go kilkoma piorunami z przywołanej wcześniej chmury burzowej.
-Hahaha,-zaśmiałam się- i teraz mam podwójną kolację!-powiedzialam dumnie zabierając spalonego i śmierdzącego spalenizną,zdechłegolisa na plecy,a białego ptaka wzięlłm w zęby. Zostały jeszcze te lotne natrędztwa ,więc potraktowałam je mini tornadkiem,które wysłało je tam gdzie wystartowały w pogon za mną.
-No i po sprawie!-usiadlłm z ulgą pod drzewem i zjadałam mojego ptaszka.
-
Po zjedzeniu ptaszka beknełam głośno.Bylam pełna więc lisa nie tknęłam. Przywołalam chmurę i połżyłam go na chmurze. Ciężko wzniosłam sie w powietrze i wylecialam zabierając chmure ze sobą.
-
Wleciałam tak szybko,że drzewa ugięły się gdy nad nimi przemknęłam. Na twarzy miałam uśmiech wygranego. Byłam pewna swej wygranej.
-
Rozejrzałam się,nie było widać Rachil więc spokojnie wylądowałam na ziemi i wrzasnęłam:
-PIERWSZA!!!!!!!!!!!
-
wilczyca albo ptak w chwili obecnej wleciał niecałe kilka sekund po tym jak sierra wylądowała na ziemi. wykorzystała skróty i troszkę nadgoniła prowadzącą sierre spodziewała się przegranej więc zapikowała i wylądowała tuż przed wilczycą
zirytowany ptak wyglądał troszkę smiesznie gdy patrzył tak na wilczycę gniewnym ale i rozbawionym spojrzeniem z ziemi
- to co teraz robimy? może jakieś polowanko tak dla wyrównania szans uśmiechnęła się
-
-Niieeeee...Po tym jak zjadłam gołębia nie jestem głodna-Powiedziała triumfalnie-Ale...Troszkę Ciebie nie rozumiem...Jak się możesz nie złościć,że przegrałaś?-usiadłam i powiedziałam zastanawiającym tonem.
-
"Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los."
zacytowała
mi bez znaczenia czy przegrałam czy nie. ważna jest zabawa a akurat teraz świetnie się bawiłam uśmiechnęła się
-
Spojrzałam w ziemię, wzrokiem typu 'WTF?''...lecz nie myślałam *WTF*, tylko zastanawiałam się nad znaczeniem tych słów co wypowiedziała Rachil.
_Poraz pierwszy spotkałam wilka,który nie złości się z przegranej...-zaśmiałam się lekko
-
heh przeżyłyśmy już tyle przegranych że jeszcze jedna nie robi nam jakiejś specjalnej różnicy. uśmiechnęła się
to może przejdziemy się? i z powrotem zmieniła się w wilka
znów wywołując nieprzyjemny odgłos trzaskanych i rozciąganych kości bądź pękniętych ścięgien
-
-No nie wiem...-Powiedziałam zachwianym głosem,-Może popatrzymy w obłoki?
-
Patrząc na świat nie można się nie dziwić. powiedziała gapiąc się w niebo po czym ułożyła się przy pniu drzewa.
-
-Tsak...-powiedziałam troszku znudzona mądrymi anegdotami. Machnęłam skrzydłami i usiadłam przy drzewie.
-
-co będziemy teraz robić stać leżeć siedzieć biegać? spytała się
-czekać odpowiedziała sama sobie -pogoda jest ładna może trochę się polenimy?
- a ile mamy czasu? znów zapytała.
-wieczność odpowiedzała. po czym zachichotała i po jakimś czasie zamilkła wgapiając się w niebo
(sierro mam pytanko czy mogę cię narysować? bo mi się okropnie nudzi i nie mam nic do roboty :c )
-
Spojrzałam na Rachil z lekkim strachem i zadziwieniem, jak na jakiegoś świra. Ziewnęłam ospale i oparłam się plecami o drzewo kładąc na brzuch łapę.
-Skąd pochodzisz?-zapytałam ni stąd ni zowąd.
-
ja? spytała zaskoczona jakby ktoś wyrwał ją z snu.
pochodzę z ziemi z północy ale tułałam się po świecie tyle czasu że cały ten świat można nazwać moim domem . uśmiechnęła się
-
-Aha... Ja już nawet nie pamiętam-machnęłam łapą. W sercu poczułam jakąś dziwną pustkę...jakby czegoś mi brakowało. Nawet zmana gwałtownie pogody nie pomogła mi na smutek.
-
rachil spojrzała na nią lekko podejrzliwie ,oderwała od niej wzrok dopiero kiedy poczuła na nosie coś zimnego.
ŚNIEG?
w istocie zaczął proszyc lekki sniezek
poczuła się o niebo lepiej śnieg przypominał jej o ojczyznie , wiele zlego ja tam spotkalo,
ale mimo to czula sie szczesliwa i wolna
-
-Śneg...zima! Nareszcie...a już myślałam,że chmury nie dotrą...Juuuf-otetchnęłam z ulgą. Zaczęłam ryć w śniegu,szukając jakiegoś zapachu.
-
po chwilowym tarzaniu się w białym puchu rachil postanowiła się przebiec w euforii zapomniała o sierrze która nadal bawiła sie w śniegu
zaczęła powoli biec aż dotarła do granicy watahy i przeszła do lasu należącego do ludzi
(przenosi się do terenów poza watahą)
-
Po paru sekundach zorientowałam się, że zostałam sama
-Ohh..no gdzie już ona pobiegła...-mruknęłam sama do siebie i wzniosłam się ponad las w nadzieji,że znajdę Rachil. Po dokładnych poszukiwankach zdałam sb sprawę,że nie mam jej w lesie, wywęszyłam jej zapach i poleciałam za wonią.
-
przykicała i usiadła czekając na basiora.
-
Razer szedł powoli za królikiem.
-
jesteś wreszcie.
od czego zaczniemy ?
hmm wywęsz coś coś małego i zwinnego chyba znasz podstawy?
-
-Pewnie,że znam-odpowiedział urażony basior.
-
więc zaprezentuj.
najpierw znajdź cel.
-
Wleciałam tzn... Wleciałam ukryta w chmurze,czyli nie było mnie widać. Zobaczyłam parkę wilków. To była Rachil i ten basior.
-
Wyrwała się z nagłego zamyślenia. Wstała, otrzepała się i szybko wybiegła z lasu.
-
Basior schylił łeb do ziemi i rozpoczął szukanie zapachu zwierzyny.Pochodził trochę w tę i wewte,aż w końcu znalazł trop.Podążał za zapachem.Trop zakończył się przy jamie.
-I co teraz?-zapytał się Razer spoglądając w dziurę.
-
Zbliżyłam się bardziej parki. Ukryłam się za drzewami. Troszku to wyglądało dziwnie,ale jakiś kamuflaż musi być.
-
sprawdź co jest w jamie, tylko na boga nie wywal się i nie na rób hałasu.
albo..
możesz wygonić zwierzynę z zamknięca i zrobić pułapkę
a właśnie ..
co to za zwierzę? nie wyczułeś innego zapachu np NIEDZWIEDZIA?
-
-Hmmm...Wyraźnie czuję jakiegoś gryzonia....-Powiedział Razer.-No dobra,wchodzę tam-powiedziawszy to basior wszedł do jamy.
-
pokicała za nim uzbrojona w mordercze królicze pazury.
-
Podlaciałam do Rachi
-Pssst...Rachi!-szepnęłam
-
tak tak. wyobraź sobie że nasz przyjaciel nie umie polować szok nie?
trzeba go nauczyć .aha nie ujawniaj się niech myśli że sumienie zaczyna mu podpowiadać. zarechotała..
-
Jama okazała się być dłuższa niż z początku się wydawało. Razer widział bardzo niewiele,ale ufał swoim innym zmysłom.Węch pokazywał mu drogę,a słuch wyszukiwał jakiegokolwiek odgłosu. Szedł tak przed siebie,aż w końcu zauważył...borsuka(który należy do rodz.łasicowatychxD).
-
królik pojawił się znikąd za plecami basiora.
dobrze. teraz zabij. bezboleśnie.
czemu akurat borsuk ;_; moim przezwiskiem jest borsuk DLACZEGO NIE ŁASICA xD
-
Basior bez chwili namysłu rozpoczął pościg w głąb tunelu,który zdawał się nie mieć końca.Rozpędzony basior nie zorientował się,że przed nim znajduję się ściana i uderzył w nią.Huk rozszedł się po całej jamie,a po chwili "sufit"zaczął pękać.
___________________________________________________
xD bo tak mi się chciało c: Razer tam w tunelu wymiataxD
-
królik dosłownie załamany warknął
musimy uciekać bo inaczej nas zasypie. i rzuciła się do ucieczki..
-
Razer przez chwilę zagapił się w sufit,ale gdy zobaczył odpadające z niego fragmenty pobiegł w kierunku wyjścia.Z każdą sekundą głazy spadały coraz szybciej.Po chwili biegł równym tempem z królikiem.
-
wyskoczyła z jamy i upadła na łapy pobrudziła sobie futerko o nie..
spojrzała na basiora zirytowana
-TERAZ JA WYBIERAM ZWIERZYNĘ
-ty idziesz za mną ..fuknęła
-
Basior odwrócił się w prawą stronę i opuścił głowę nie wyduszając z siebie żadnego słowa.Wiedział,że mogło to skończyć się znacznie gorzej.Nie było mu szkoda siebie,ale tego niewinnego królika,który chciał mu tylko pomóc,a on zagroził jego życiu.
-
Rachil, błagam Cię, weź pisz po ludzku, bo aż mnie wzrok nawala.
Jak piszesz to co mówi wilk piszesz:
- TUTAJ MÓWI WILK - po kresce dodajesz coś, że np. 'powiedziała' etc.
Zdania zaczyna się od wielkiej litery i nie dawaj ciągle Caps Locka, bo to się staje nieczytelne -,-
-
Pokicała w głąb lasu i zaczęła przyglądać się pobliskim drzewom.
Tam, wskazała ptak widzisz?
Musisz mieć oczy dookoła głowy, ten ptak mógłby zdradzić twoją pozycję skrzecząc lub nagle odlatując.
Bardzo łatwo się zorientować gdzie kto jest i trzeba myśleć nie myśląc. tak wiem że to trudne ale można się nauczyć.
Nie wolno się skupiać bo można zapomnieć o podstawowych rzeczach takich jak gałąź która może pęknąć. dodała i ruszyła dalej.
och bardzo przepraszam ale w sumie trudno pisać jeżeli w myślach jest się kobietą a jak mówię to panem królikiem -.-
-
To trzeba było być panią królik -,- Dżiżas, wiele dziewczyn 'samcuje' (cytat Demona xD) i potrafią normalnie pisać, więc nie widzę w tym trudności ;)
-
Spojrzał na ptaka.-Faktycznie,przecież ptaki z góry widzą niemalże wszystko-pomyślał i słuchał z zaciekawieniem rad królika,podążając za nim.
___________________________________________
Ja bym nie umiał pisać dziewczynąxD
-
ja nie umiem bo zaczynam się mylić. Poza tym staram się udawać sumienie Razera które próbuje uświadomić mu że zdechnie jeżeli nie nauczy się polować XD
-
Karuś spokojnie, najgorzej nie pisze, jak ja załapałem o co biega, więc jest dobrze.
A co do tego samicowania... ja też bym nie mógł mieć babskiej postaci xD Nie wyobrażam sobie bym ja facet musiał na forach babę strugać, a dziewczyną to łatwiej przychodzi boo... no pewnie na serio chcą być facetami, zazdroszczą itd. to no... łatwe xD *tok myślenia Demona, którego nie wolno brać na poważnie*
-
zaczynam się bać ._.
-
_____________________________________________________________________
Sumienie w ciele królikaxD Nieźle.Możesz być jakby co panią królikowatąxD taką niańką:D
xD
-
Rachil. pani królik niańka.
fajna nazwa xD
-
___________________________
Możesz mieć taki nickxD
-
prędzej range ;p
-
_________________________________
Mr.Demonie Rachil prosi o rangę:
pani królik niańka
Dobra,koniec spamuxD
-
teraz ty, widzisz tę łasicę? Zwróciła się do basiora. Złap ją.
-
Spojrzał na łasicę(borsukaxD) wskazaną przez małego przewodnika.Powoli i ostrożnie,skradając się był coraz bliżej zwierzęcia.Gdy znalazł się wystarczająco blisko,udało mu się w ostatniej chwili skoczyć i złapać łasicę za ogon.Wstał i podszedł do zleceniodawcy.
-
dobrze. coś tam potrafisz.
teraz upoluj coś większego jelenia, sam. pamiętaj o wietrze idź pod prąd zwierzęta nie mogą wyczuć twojego zapachu.
-
Przez chwile się zawahał.-Dobrze-odpowiedział krótko i ponownie zabrał się za tropienie.Podążał za nim,aż natrafił na polanę.Zauważył stado saren,a wśród nich był jeleń z okazałymi porożami.Basior spojrzał w tył szukając odwrotu,jednak królik bacznie go obserwował.Zamykając oczy wziął głęboki wdech i poczuł skąd wieje wiatr.Musiał przejść trochę dalej.Gdy znalazł odpowiednie miejsce,zaczął skradać się wśród gęstej trawy.
-
Znalazł się już wystarczająco blisko celu.Wskoczył na jelenia i przytrzymywał szczęką jego tylną nogę.Zwierzę biegło przed siebie,a Razer wytrwale się trzymał,choć po pewnym czasie był ciągnięty po ziemi i uderzany kopytami.Nagle jeleń przewrócił się,a Razer jak najszybciej złapał go za szyję i dusił.Zwierzyna po dwóch minutach nie dawała znaku życia.
-
dobrze mogę ci dać jeszcze kilka wskazówek jak szybko i bezboleśnie można zabić zwierzę
-w przypadku małych stworzeń wystarczy złamać im kark
jelenie i większe zwierzęta można udusić lub wbić się w tył głowy tam jest słaby punkt
stworzenie natychmiast umiera,
mam jeszcze wskazówkę dotyczącą zabijania słoni i większych'
chociaż to ci się raczej nie przyda.
dając jeszcze kilka wskazówek basiorowi królik stwierdził że jest już całkiem dobrze i obiecał że będzie doglądał jego postępów.
a póki co niech poćwiczy.
skończywszy dawać dobre rady królik cofnął się w krzaki i zniknął
-
Razer już wiedział,że to musiał być wilk,a nie królik.Zbyt wiele wiedział o wilkach i technice zabijania.Widywał już wilki z mocami zmieniania się w praktycznie wszystko co żywe.Został po części oszukany,ale skrycie cieszył się,że ktoś mu chciał w czymś pomóc i to bezinteresownie.Basior znał już techniki zabijania,ale nie stosował ich na zwierzynie....
Było już ciemno.W lesie było słychać jedynie szum liści,odgłosy żab,oraz oddech wilka.To był dla niego ciężki dzień,wiec gdy nieznajomy wilk odszedł,Razer schował się w pobliskich krzakach.Rozmyślał nad tym,czego się nauczył,ale także o swojej tajemniczej przeszłości.Zmęczenie jednak nie pozwoliło basiorowi długo rozmyślać i po kilku minutach zasnął głębokim snem.
-
Nastał poranek.Ptaki śpiewem witały pierwsze promienie słońca.Obudziły one Razera.-Kolejny nudny,głupi dzień-powiedział basior wstając.-Pójdę coś upolować-rzekł wilk sam do siebie,po czym wyszedł.
-
Weszła skryta w cieniu, mimo swojej jasnej sierści nie było jej widać.
Rozejrzała się uważnie i mocno wciągała powietrze w nozdrza.
Nic sensownego...Nic nie przykuło jej uwagi.
-
Wyszła gdyż nic nie zwróciło jej większej uwagi.
-
Wróciła do lasu podskakując na jednej nodze. Drugą miała cały czas w gipsie, już miała się położyć gdy poczuła promieniujący ból z prawej łapy. Zorientowała się że zaczyna się zmieniać.
-Co do cholery! Nie wywołuję przecież przemiany !
Wrzasnęła gdy obojczyk wyskoczył jej z mostka przebijając skórę.
Upadła,, na wpół przytomna zauważyła że jej ciało się transformuje a wszystko się partaczyło. rana pod wpływem rozciągnięcia skóry rozerwała się. kości wbiły się w mięśnie, a coś przecięło jej żyłę.. zanim zemdlała zdążyła zauważyć sunącą ku niej czarną postać.
-Gellus? wyszeptała. Nie wzywałam ci,,,,,
zszokowana przerwała.
-Nie jesteś Gellusem prawda? jesteś cieniem. stwierdziła przerażona.
-Nie zabierzesz mnie potworze nie pozwolę!! wrzasnęła w panice zanim zemdlała.
leżąca na ziemi istota na wpół wilk na wpół wampokruk(bo wolf spirits a oczywiście mój wilk o niczym nie wie nieogar jeden.)
powoli się wykrwawiała kompletnie nieświadoma narastającego zagrożenia.
-
Weszla ukryta w cieniu. Zapach krwi roznosił się po lesie. Był inny, wilczy. Zauważyła ze na ziemi leży wykrwiawiający się wilk. Ciemna postać stalą nad nią. W Nanie coś strzeliło. Wyskoczyła warcząc, z cienia.
-Dosoyoto!-wrzasnęła a czarny kruk zapikował w stronę wadery.
-
Bestia przelatywała wysoko nad lasem.
-Tak to jest mieć skrzydła?Ja chcę na dół!-wrzasnął Razer i zaczął pikować nieświadomie w stronę wader.
-
(będe pisać za cienia ok xD?)
stworzenie nawet się nie ruszyło kruk dosłownie przebił się przez postać pozostawiając w jej brzuchu pustą dziurę która natychmiast się zasklepiła.
stworzenie odwróciło się w stronę nowo przybyłej wilczycy. i przybrało jej kształt .. teraz wyglądało jak ona tylko że szara brzydka zepsuta. i wychudzona
stworzenie syknęło i rzuciło się w stronę nany.
-
Razer tuż nad czubkami drzew wyrównał lot,wywołując przy tym chwilowy porywisty wiatr.Zauważył wilczyce.Znajomą waderę oraz białą,którą widział pierwszy raz.Zobaczył stworzenie biegnące właśnie kierujące się właśnie na tą wilczyce.Leciał w stronę owej bestii krzycząc jak orzeł.
-
stworzenie ryknęło przeraźliwie i zaatakowało wilczycę
(pikuj szybciej bo zaraz dwie będziesz musiał ratować XD)
-
Będąc wystarczająco blisko potwora,złapał go przednimi łapami i poleciał w górę.
-
stworzenie ryknęło wściekle i zaczęło się transformować tym razem w razera gryfa
i wściekle trzepnęło go w pysk uwalniając się z morderczego uścisku basiora.
-
-Aarghh!-krzyknął Razer-Co to jest!?-wrzasnął
-
w odpowiedzi stworzenie ryknęło i wgryzło się basiorowi w ramię , po czym pociągnęło rozrywając mięśnie
polała się krew
sory że tak brutalnie ale ktoś mnie wkurzył i muszę się na kimś wyżyć
wybacz że wypadło na ciebie XD
-
Gryf złapał się za swoje ramię,będąc w szoku widząc swoją krew spływającą po całej łapie.
_________________
Mówi się trudnoxD Lubie jak Razer obrywaxD
-
stworzenie atakowało bezlitosnie tym razem uderzyło razera z całej siły w pierś. ten zachwiał się i zaczął spadać.
stworzenie ryknęło tak wściekle jakby miało zaraz wybuchnąć. wyglądało jak jakaś krwiożercza bestia która pragnie tylko rozerwać swoją ofiarę na pół. , wzbiła się trochę wyżej potem zapikowała i z całej siły złapała razera ciągnąc go w dół do niebezpiecznie szybko przybliżającej się ziemi.
-
Weszłam powoli, przybita, przymulona i w ogóle, nic mnie nie ruszało, świata nie widziałam, jedyne co dostrzegałam to to, co było dosłownie kilka centymetrów przede mną, a czasem nawet tego nie szło u mnie zauważyć. Szłam twardo przed siebie, nie miałam totalnie pojęcia, gdzie ja właściwie wparowałam, jednak czułam, że jakoś tak mi dziwnie dzisiaj, ale tam, zignorowałam to uczucie i brnęłam dalej. Wlazłam w jakąś kałużę i zabrałam... Chwila, a gdzie moja łapa? Spojrzałam w tą kałużę, niby ja, ale to nie ja. Ruchy te same, ale jakieś dziwadło z drugiej strony. Przekrzywiłam głowę i dopiero zauważyłam, iż jestem dzisiaj raczej nie sobą. Zaczęłam się oglądać, kręcić i wgl. Przynajmniej skrzydła się zachowały. Wzruszyłam ramionami. (Yey, nareszcie mogę napisać o ramionach. xD)
Misia wkracza, Raziu bój się. xDD
-
Razer drapał bestię ze wszystkich sił.Spadał co raz szybciej.Machał skrzydłami próbując zwolnić.
__________________
Ale emocjonująca walka!*.*
Boje sięD:
-
widząc że wilk jest coraz bliżej ziemi potwór rozwarł szeroko pysk starając się pochłonąć duszę biednego razera
misty ratu razia bo zaraz będzie po wszystkim XD!
-
- W sumie... - Mruknęłam i twardo przeglądałam się w kałuży. Rozłożyłam skrzydła, większe niż naturalne. Tylko oczy coś mi nie pasiły, ale trudno. Nagle w wodnej plamie ujrzałam jakiś zarys, który przesuwał się wzdłuż. Spojrzałam w górę i dostrzegłam spadające coś. Wzbiłam się w powietrze i podleciałam, dostrzegłam jakiegoś gryfa i jakieś inne coś, mam to łapać czy jak? Zawisłam jedynie w powietrzu i przyglądałam się, jednakowoż to drugie jakieś dziwne było, błyskawicznie doleciałam do gryfa i spidnęłam z nim w inny zakątek tego terenu.
_________________
Psze. xD
-
Razer widząc przerażający pysk otworzył szeroko oczy.Stworzenie wydawało się w ogóle nie reagować na ból.Nagle zauważył zarys postaci która go złapała i odleciała.
-
stworzenie ryknęło wściekle widząc uciekającą zdobycz zastananowiało się chwilę czy nie ruszyć w pogoń potem jednak zdecydowało że nie. i ruszyło ku nieprzytomnej waderze która już prawie przemieniła się w to co miała się przemienić
-
Ja i ratowanie, no trudno. Jakoś łapy były lepsze, z tych rąk, czy co to ja miałam, gryf mi się wyślizgnął, chociaż był przy ziemi.
- Ops... - Jęknęłam.
-
Przemieniony basior spadł na twardą ziemię,jednak nie odniósł większych obrażeń(xD).
-Tam jest Rachil! Ona potrzebuje pomocy!-krzyknął do nieznajomej
-
stworznie wylądowało gładko przy ziemi teraz zmieniło się w czarne błoto i zawisło nad wilczycą czy czymkolwiek była. i zaczęło otwierać paszczę żeby pochłonąć jej duszę
teraz jestem w jeszcze gorszym niebezpieczeństwie 8C
-
-Dobra,ja jej pomogę!-krzyknął Razer i odleciał.Zauważył bestię nad wilczycą.Basior wleciał wprost na stworzenie,przewracając je.
-
stworzenie ryknęło wściekle po czym ponownie zmieniło się w razera gryfa i trzepnęło go ponownie pazurami tym razem w pysk.
rachil w tym czasie już się przemieniła rany zaczęły się zasklepiać a kośći układać
-
-Aaaa!-krzyknął basior.Złapał bestię za skrzydło i szarpał nim na wszystkie strony.
-
stworzenie jakby z jakiejś gumy zaczęło się rozdzielać raczej rozrywać
skrzecząc wściekle próbowało się wyrwać w końcu zrezygnowane stało się śliskie jak jakaś ciecz i rozpłynęło się pod basiorem by potem zmaterializować się i zamknąć go w zaciskającej się czarnej gumiastej klatce.
-
Basior gryzł kraty.Wydawało mu się,że potwór jest niepokonany.Tracił już siły i krew.
-
rachil powoli odzyskiwała przytomność
raz słyszała krzyki po czym wściekłe ryki wydawało jej się że śni..
-
Gryf resztkami sił uderzał głową,drapał,gryzł i uderzał skrzydłami.
-
rachil otworzyła oczy słysząc uporczywe łupanie,najpierw tak mocno biło jej serce lecz po tem zrozumiała że to powietrze.
rozchyliła powieki ukazał jej się rozmazany obraz ,,
jakieś stworzenie próbowało się wyrwać z objęć cienia!
tak to była wstanie rozpoznać gdziekolwiek była
chciała wezwać duchy. ale nie odpowiadały
została tylko jedna opcja albo rzucić się i pomoć chociaż i tak by tego nie zrobiła bo była za słaba.
-gellus szepnęła
dawno tego nie robiła lecz tym razem spróbowała
-pomóż mu. zabij to gówno. dodała.
zawieszony na szyi rachil amulet rozbłysł jaskrawym światłem
a ona sama znów straciła przytomność.
-
Razer zauważył błysk światła pochodzący z amuletu,który nosiła wadera.Zszokowany nie rozumiał o co chodzi.
-
(uwaga wcielam się w gellusa)
stworzenie usłyszało wezwanie wilczycy
zatańczyło między cieniami
dokładnie zrozumiało przekaz zabić nie zostawiać żywego.
-
Dosoyoto ruszył pod postacią kruka przebijając się przez cienie. Kręcił się i dziobał co popadnie
Nana nie wiedziała komu pomóc. Cień teraz był jej wrogiem..pierwszy raz.
-
Gryf był zdezorientowany całą sytuacją.
-
stworzenie biegło coraz szybciej zderzając się z cieniami drzew przemieszczało się bardzo szybko w końcu dotarło na miejsce
zobaczyło swój cel.
rozwarło szczęki i uderzyło z prędkością nadświetlną.
cień został pociągnięty i oderwał się od razera który upadł na ziemię.
gellus przybrał postać maskującą(wilk) tylko oko jarzyło się wściekle niebiesko jak amulet rachil
cień ryknął i zaatakował
gellus zwinnie ominął pędzące ku niemu gluty i wbił się stworzeniu w serce.
cień ryknął przeraźliwie i wybuchł rozplaskując się w każdą stronę
gellus z aprobatą prychnął i położył się koło wadery.
(napisałam to jak jakąś walkę pokemonów XD)
-
Poczuła dziwne ukłucie, a potem coś ciepłego opatuliło jej łapę. Spojrzała w dół a czerwona kałuża poszerzała się.
Dosoyoto przybrał postać czarnego, wielkiego basiora. Podbiegł do Nany patrząc się na nią z miną winowajcy.
-Jak chcesz to odejdź..-warknęła.
-
rachil leży nieprzytomna.
-
Razer podbiegł do Rachil.Z jego ran nadal ciekła krew.
-
gellus odruchowo warknął ukazując srebrne kły.
-
-Słyszysz mnie?Obudź się.-rzekł Razer trącając ją łapą.Usłyszał powarkiwania Gellus'a.
-
Mimo swojej złości na Dos'a zawołała go z powrotem. Dziwnie się czuła idąc z łapą w, której nic nie czuła. Do kulała do leżącej Rachil. Obcy, czarny wilk stał obok niej. Nie znała go.
Spojrzała jak ten z rozpaczą próbuje zbudzić Rachil.
-Trzeba ją zanieść do lecznicy...
-
stworzenie uznało że basior próbuje skrzywdzić rachil trącając ją łapą
bez ostrzeżenia zaatakował przewracając basiora po czym znów warknął i usiadł koło swojej pani.
-
Gryf przez chwilę leżał,po czym wstał i "wilczo" zawarczał na Gellusa
-
(nie wiesz jak się nazywa a jak mówiłam przybrał maskującą postać czyli jest wilkiem mów więc na niego wilk <basior>)
stworzenie zignorowało warczenie wilka.
-
-Zabierz ją.Ja tutaj zostanę-odpowiedział śnieżnobiałej waderze.
_______________________________
zapamiętamxD
-
-Nie wiem czy dam radę- powiedziała patrząc się na swoją łapę..
Dosoyoto nastroszył się pokazując swoje nienaturalnie długie kły.
-
gellus przez chwilę przysłuchiwał się rozmowie dwóch wilków po czym wstał otrzepał się i delikatnie zarzucił sobie nieprzytomną rachil na bark. po czym wymownym spojrzeniem zapytał
gdzie jest lecznica?
-
-Ja mogę ją zabrać wilku.Obiecuję,że nie zrobię jej krzywdy-powiedział Razer
_________________________________
Gryf Razer jest większy niż wy,więc może służyć jako transportxD
-
-Biała wilczyco,wejdź na mój grzbiet.Ty też potrzebujesz pomocy-rzekł gryf
-
gellus uparcie stał przy swojej pani.
nie da jej dotknąć nikomu chyba że ta wyrazi na to zgodę a ponieważ się nie odzywa będzie postępował zgodnie z rozsądkiem.
-
-Musisz mi zaufać...Rachil potrzebuje natychmiastowej pomocy.Każda chwila się liczy,a droga powietrzna jest najszybsza.-powiedział
-
-Jestem jej to winien.Ona mnie uratowała-dodał
-
spojrzał na niego podejrzliwie po czym delikatnie zsunął ją z grzbietu.
-ufam ci. powiedział swoim nienaturalnym demonicznym głosem.
-
-Dojdę sama. Jest ze mną ój patron Dos...-powiedziała.
Dos zmienił się w ptaka i usiadł Nanie na grzbiecie.
Wybiegła o ile mogła do lecznicy.
-
-Dziękuję...zrobię wszystko co w mojej mocy-powiedział i delikatnie położył nieprzytomną waderę na swój grzbiet.Ukłonił się wilkowi i odleciał.
-
Wyleciałam.
_____________________
No tak, ja i moje szczęście, zawsze mnie wszystko ominie. xD
-
Wszedł.Wrócił w miejsce,gdzie odbywała się krwiożercza walka.Nadal było widać zaschniętą krew na śniegu i połamane gałęzie drzew,jednak panowała tutaj zupełna cisza.Nie słychać było ptaków,które zwykle ćwierkały gdzieś nad głowami.Liście spadły już na ziemię i nie wywoływały szelestu. Co jakiś czas tylko słychać wiatr,który zdmuchuje puszysty śnieg.Zwierzęta zapewne uciekły w popłochu podczas walki i dotąd nie wróciły.Usiadł pod drzewem i przyglądał się pobojowisku.
-
Basior miał wrażenie,że o czymś zapomniał.Zastanawiał się,próbując sobie przypomnieć.Już wiedział.
-Mój hełm!Zostawiłem go przy jeziorze!Po tej przemianie w tą głupią bestie!-krzyknął do siebie.
-Niech to szlak!Nie mogę bez niego chodzić!-dodał i odleciał najszybciej jak umiał.
-
Wszedł. Spokojnie rozglądał się po zaśnieżonym lesie.
-Hah.-zaśmiał się sztucznie-znów wszędzie śnieg.
Zaczął iść przed siebie w poszukiwaniu zwierzyny. Jego kroki były głuche. Drzewa gołe, bez liści wyglądały smutno. Szedł pewnie, ale uważnie, bo już coś wyczuwał.
-
Zawołałem Championa - ognistego feniksa. A ten usiadł mi na grzbiecie. Odwróciłem pysk i spojrzałem na niego, a ten zaskrzeczał. Uśmiechnąłem się w myślach. Odwróciłem się ponownie do przodu i zacząłem biec. Ujrzałem jelenia, więc schowałem się w krzakach.
-
Jeleń szukał jedzenia, więc nic nie podejrzewał. Wiedziałem, że jest zdrowy, ale jego siły bardzo osłabły. Miałem przewagę. Nagle ten spojrzał w moją stronę, ale po kilku sekundach się odwrócił i nadal szukał czegoś do zjedzenia. Wyskoczyłem, by go zakryźć.
-
Wyskoczyłem mu na szyję i ugryzłem go mocno, a ten momentalnie upadł na ziemię. Zacząłem go gryźć, ale słyszałem dziwne dzwięki. Chempion zaskrzeczał. Wziąłem jelenia i zacząłem go targać za sobą po śniegu. Wyszedłem z jeleniem, a Champion wylecił.
-
Kilka tygodni temu
_______________________________
Razer wszedł z dumnie uniesionym łbem.Dopisywał mu humor i miał wielką ochotę na trening.Uśmiechnął się lekko i zręcznie przeskakiwał kłody leżące na leśnej ścieżce.Sprawiało mu to ogromną przyjemność.Biegł przed siebie i omijał
wszelkie przeszkody znajdujące się na jego drodze.Wydawało się,że ten dzień to dzień idealny.Był,dopóki zza krzaków nie wyskoczył przerażony szary wilk znany jako Radsul. Basior ledwo uniknął "stłuczki".
Radsul:Razer!Razer!Nareszcie!Potrzebujemy pomocy!-krzyczał zdyszany basior
Razer:Uspokój się i powiedz co się stało!Nic nie rozumiem!-rzekł próbując uspokoić przyjaciela.
Radsul:Porwali go!Porwali!-
Razer:Kogo?-odparł z niepokojem.
Radsul:Darla!Kilka dni temu!
Razer:Młodego?Ale..ale jak to?
Radsul:Nie zjawił się na spotkaniu i otrzymaliśmy informację,że..Chwila,muszę odsapnąć..-basior przebył długą drogę w poszukiwaniu dość cynicznego Razera i wypowiadał całe zdania na jednym wdechu.
Razer:Rozumiem.Usiądź.
Radsul:Uff,Dzięki-odpowiedział i usiadł.
Razer:A więc jak wygląda sytuacja?-zapytał po dłuższej chwili
Radsul:Nasza sytuacja wygląda tragicznie!Samozwańcy zajęli wszystkie tereny łowne i kończą się nam zapasy
żywności..Jakby tego było mało kilkoro naszych zauważyło wroga na terenach tutejszej watahy.Już poleciłem zajęcie się nieproszonymi gośćmi,jednak tracę nadzieję,że uda nam się ocalić i te tereny.No i tak jak mówiłem...porwali naszego zwiadowcę.Poznałeś już zapewne członków Pierwotnych,więc..może mogliby nam jakoś pomóc?Mają moce,skrzydła...
Razer:Macie nie mieszać Pierwotnych do naszej wojny,więc nie wtrącajcie ich w tę sprawę.-rzekł starając się zachować spokój.
-Dlaczego porwali Darla?Przecież to jeszcze dzieciak-dodał.
Radsul:Nie wiem-odpowiedział krótko.
Razer:Co zamierzacie zrobić w związku z tym porwaniem?
Radsul:Planujemy odbić naszego przyjaciela z łap tej przeklętej twierdzy.Wyślemy najlepszych wojowników i...-
Razer:To wykluczone!-przerwał
Radsul:Nie mamy innego wyboru.Chcesz,aby nasz towarzysz zginął,choć nie jest niczemu winny?
Razer:Ja tam pójdę i uwolnię go!
Radsul:Czy tobie już kompletnie odbiło?! Chyba wraz ze stratą mocy straciłeś rozum!
Razer:Nie pozwolę,abyście wysłali wojowników na pewną śmierć.Zakon posiada znacznie liczniejszą armię i lepsze wyposażenie.
Oni nie chcą Darla.Oni chcą mnie.
Radsul:..i właśnie dlatego zabraniam ci branie w tym udziału!Samozwańcy nie wypuszczą cię z objęć twierdzy,więc to
podróż w jedną stronę.Nie możemy na to pozwolić.
Razer:Radsul,Darl ma plany na przyszłość,przyjaciół rodzinę i całe życie przed sobą.Ma marzenia i nie pozwolę na skrócenie jego żywota mimo,iż jest denerwujący,nadpobudliwy,prawie mnie utopił,wpakował nieraz w kłopoty,wcisnął mi przeklęty amulet...-Razer mógłby wymieniać wybryki młodzika jeszcze kilka minut.
-To również mój przyjaciel.Wszyscy jesteśmy braćmi i nie pozwolę,aby stała mu się krzywda.Jestem Razer i zrobię to co do mnie należy.Poświęcę się dla dobra sprawy.
Radsul przez chwilę przemilczał wypowiedź wilka.
Radsul:Nie ma pewności,że wypuszczą go na wolność.
Razer:Wypuszczą go.Zajmę się tym.Zaufaj mi.
Szary wilk po długich namowach przyjaciela zgodził się,jednak była to dla niego trudna decyzja.Znał Razera praktycznie od zawsze.Widział jego przemianę z bohatera w przestępce,ale nigdy nie zostawił go,gdy był w potrzebie.Był dla niego jak brat i wiedział,że to może być ich ostatnia rozmowa.
Radsul:Zrób to co uważasz za słuszne.Jeśli ma to być nasza ostatnia rozmowa to chcę,żebyś wiedział,że zawsze będziesz moim kumplem.Pomścimy cię i pokonamy zakon w twoim imieniu.
Razer kiwnął głową i ruszył w kierunku gór.Odwrócił się na chwilę w stronę Radsula i zniknął w gęstych zaroślach.Szary basior ruszył za nim,chcąc zaprowadzić go do najbliższego obozu i przygotować na daleką wyprawę.
___________________________________
Trololo..jaka lekturkaxD Uwierzcie mi,że na innym forum ta rozmowa była znaaacznie dłuższa,więc to spotkanie zostało nieco skróconexD
-
Wszedł. Szedł cicho, jak zwykle. No cóż, on nie lubił gdy wszyscy wiedzieli o jego obecności, pomijając fakt że można było go wyczuć. Nie, że śmierdział czy coś. Rozejrzał się, a jego czerwone oczy "ruszały" się na wszystkie strony. Trzepnął grzywką, która spadła mu na pysk, przeciągnął się i jakoś nie wiem jak poprawił bluzę. Jego łapy były częściowo czerwone, to przez zemstę. Musiał zemścić się na tych, którzy odebrali mu najlepszych przyjaciół, chociaż on twierdził, że był rodziną z nimi (nielogiczne, ale dobra xD). Nie uśmiechał się, nie miał skrzywionego pyska. Po prostu był zdołowany, jednak po nim tego nie było widać. Stał się nieczuły na cudze emocje, na cudzą krzywdę.. po prostu jakby serca nie miał. Westchnął zrezygnowany i po chwili zaczął biec, starał się biec jak najdalej od tego, co się wydarzyło. Miał dość. Po chwili zwolnił, stanął i ponownie rozejrzał się. Był zaciekawiony częściowo, gdzie się znajduje. Nigdy tu nie był, owszem, ale też pewnie to nie jego miejsce. Powoli zaczął iść w stronę groty, jednak gdy przypadkowo nadepnął na gałąź złamał ją. Nieco się przestraszył, dlatego znów zaczął biec, oglądając się za siebie. (Pomijając fakt, że prawie uderzył w drzewo). Po długim biegu zatrzymał się, prawie co lądując pyskiem na ziemi. Zdawało się, że był to taki mały kurdupel, taki przestraszony szczeniak. Nie bał się. No może trochę. Ale poza tym było dobrze. Usiadł i odetchnął, a następnie znów zaczął się rozglądać...
-
błękitne światło gnało przez polany rzeki by jak najszybciej dotrzeć do lasu gdy w końcu się nad nim znalazło rozszczepiło się na setki mniejszych świateł. przeszukujących otoczenie. nie trwało długo znalezienie intruza światło złączyło się znowu w jasnoniebieską jaśniejącą kulkę i podleciało do wilka nie wyczuwało od niego by potrafiło posługiwać się yrogashi także bez żadnych skrupułów podpłynęło do wilka i zaczęło go okrążać
-
Tak, coś wokół niego krążyło, basior był ciekawy co to było. Spoglądał cały czas na światełko, nie poruszał się. Wolał obserwować, aniżeli ruszyć się i zostać zjedzonym przez "cosia". Westchnął i położył się.
-
światełko uznało że zebrało wystarczająco informacji zajaśniało raz i dwa po czym wystrzeliło jak rakieta w powietrzu skręciło w stronę polan i odleciało.
-
- To było dziwne - mruknął pod nosem. Podniósł się i przeciągnął. Zgłodniał nieco, jednak nie chciało mu się polować, w sumie wszystko w swoim czasie się rozwiąże. Zaczął iść przed siebie.
-
przeleciała już dość spory kawałek. Cieszyła się że jest znów nad ziemią tylko czuła się troche niepewnie bez ciężaru i skrzydeł.
Szybko znalazła wskazane miejsce, szybko i zwinnie ominęła drzewa mimo że mogła przez nie przenikać.
intruz najwyraźniej zmienił pozycję. Szybko go namierzyła, nie przebył jakoś super szybko całego tego lasu.
Wylądowała kilka metrów za nim, chrząknęła i odezwała się.
-Dzień dobry. ładny ten dzień prawda?
-
Przystanął. Usłyszał czyjś głos, ten głos był.. waderowaty. Ktoś się odezwał do niego, nieźle, wow, szacun. Odwrócił się i zobaczył kogoś (nie ogarniam kim/czym jesteś, mniejsza xD).
- Dobry - powiedział jedno słowo i mu starczy.
-
-Zbyt kłopotliwe...-weszła mówiąc ("hardcor", nie? xD).
Wyczuła dwa wilki, nieznajome sylwetki zbliżały się co raz bardziej. Położyła się pod jakimś drzewem i ziewnęła. Obserwowała wilki.
-
Uśmiechnęła się , bardzo chciała poznać osobowość wilka. Jego prawdziwę imię, prawdziwe ja.
Oczywiście mogła zajrzeć do jego duszy ale to zaczęło ją nudzić. Postanowiła więc go lepiej poznać.
-jestem Rei a ty? dawno nie byłam w tej okolicy. jesteś tutejszy? mógłbyś mnie oprowadzić?
starała się wyglądać jak najmilej toteż zamerdała ogonem.
-A może przejdziemy się we trójkę? porozmawiamy pośmiejemy się.
Myślę że będzie fajnie.
zdążyła wyczuć białą wilczycę. Ba, już o niej wiedziała. plotki po lesie rozchodzą się za szybko.
nie lubiła jak jej się przeszkadza, denerwowało ją to. a zdenerwowana posuwała się do różnych rzeczy.
Szybko opanowała gniew, i włożyła na siebie kamienną bezwyrazową maskę.
-
- Devirah. Jestem tu od niedawna - powiedział oschle, jak zwykle. Śmiać się? To nie w jego stylu. Usiadł.
-
-hmmmh, ja natomiast znam to miejsce nie pamiętam kiedy i jak ale jest znajome.Właściwie znam całą tą okolicę aż do lodowca, tylko
czy jest tu jakiś lodowiec?Nie pamiętam
zdawała się być zakłopotana minę miała taką jakby zapomniała o czymś okropnie ważnym i nie dawało jej to spokoju tylko nie wiedziała co zapomniała i w tym jest problem.
-
- Chyba jest. Nie wiem. Nigdzie jeszcze nie byłem - mruknął.
-
Wyczuła mnie, no nie do końca o to mi chodziło. Oblizałam pysk i dalej obserwowałam wilki.
-
wstała z ziemi na której leżała i pewnie by się otrzepała lecz brud po prostu przez nią przniknął
była przecież imitacją samej siebie.
To często było denerwujące
-to ja idę, przejdę się kawałek.Idziecie ze mną? czy tu zostaniecie?
-
Zdziwiło mnie pytanie wadery.
-Ja nie idę.
Położyłam łeb w łapy i powoli zasypiałam.
-
Po chwili wstała, otrzepała się i wyszła.
-
Wszedł. Uwielbiał chodzić po lesie o tych porach. Nocą było tu cicho. Nie to co dniami, gdzie był straszny szum i w ogóle. Nie był zmęczony po walce mimo tak wielu okaleczeń, których już prawie nie było. Spokojnie szedł przed siebie.
-
Wędrował tak przez dłuższą chwilę. Zatrzymał się. Wskoczył na najbliższe drzewo. Podniósł łapę i poruszył nią. Dookoła było zimno. Zawiał delikatny wiatr, co jeszcze bardziej ochłodziło noc. Go to w ogóle nie ruszyło, bo był jużprzyzwyczajony do takich rzeczy.
-
Wzleciał w powietrze. Robił różne sztuczki, po prostu mu się nudziło.
-Co by tu zrobić?-zapytał się sam siebie xd.
-
___________
Leć na księżyc...
-
_________
To ty lecisz ze mną...
-
"Stanął" w miejscu. Popatrzył się jeszcze raz na las i księżyc. Szybko wyleciał.
-
weszła do lasu z szczeniakiem
uważnie śledziła tropy i co chwilę węszyła skierowała się na polankę po środku lasu i zobaczyła śledzoną ofiarę
-patrz Marvel szepnęła zaraz będziemy mieć obiad.
Zaczęła przedzierać się przez wysoką trawę bardziej poruszając się jak jakiś lew czy puma niż wilk.
Stąpała dosłownie na paluszkach i bezszelestnie niczym duch, przybliżała się w bardzo szybkim tempie do jelenia.
Gdy była nie całe trzy metry od stworzenia te wyczuło waderę.
Wilczyca nie spodziewała się niczego innego wyprzedziła reakcję jelenia jakby już wiedziała jak ten zareaguje, dała wielkiego susa w stronę stworzenia które niezgrabnie obróciło się na tylnich nogach cały ciężar przenosząc na tylnie kopyta, ( w sensie że wstało xd) rozpaczliwie próbując uciec i wydając z siebie przerażony kwik.
gdy przekręciło się o jakieś 60" przednie łapy wilczycy dotknęły ziemi. Nabierając ogromnej szybkości w tak krótkim czasie,
skoczyła na jelenia uderzając z impetem w szyję która pod wpływem siły złamała się
Zwierzę padło bez życia u stóp Rachil
nie magia
nie siła
a instynkt doświadczonego myśliwego przeświadczył o losie biednego jelenia
zawołała gestem szczenię
-Widzisz? bez krwi i bezboleśnie oczekuję że tak będziesz polować w przyszłości..
albo i lepiej uśmiechnęła się pod nosem
-
Niby truchtem poruszał się w strony wadery.Uniósł pyszczek zerkając na nią ukradkiem.
Uśmiechnął się blado,kiwając głową-będę.-obiecał,po czym otarł się łepkiem o klatę wadery.
Mimo rosnącego entuzjazmu,szczenie widocznie było wybite z dawnego rytmu, pogubione w niewiadomej,z której sam musiał wyjść,
bądź zwariować.-Myślisz że jak urosnę to będę duży i siiilnyy?-zapytał nagle wesoło.
-
-Ależ oczywiście że tak musisz tylko jeść dużo białka żeby na takiego urosnąć
machnęła łapą a jeleń zmniejszył się do rozmiarów ptaszka.
Wpakowała go do torby i odwróciła się
-wracamy? czy chcesz gdzieś jeszcze iść?
-
-oh! jak to zrobiłaś!-zawołał zachwycony,dreptajac tuż przy wilczycy-nauczysz mnie tak?*-* -zapytał zachwycony,plątając jej się między przednimi łapami.Przysiadł chwile,zastanawiając się-pobawmy się w coś..-delikatnie się obniżył,merdajac wesoło ogonem.
-
____
ale tutaj wesoło!Świetnie się tutaj bawicie?Ja splądrowałem chatę Rachil i też się nieźle ubawiłemxD
-
_______________
wiem..głupi Razio Q.Q
-
a takie tam magiczne sztuczki.
dobra jak chcesz pobiegaj po lesie
masz tu kamyk teleportacyjny wystarczy powiedziec przenies mnie
jest ustawiony na moj dom wiec nigdzie sie nie zgubisz a ja przygotuje obiad
wreczyla szczenieciu kamien i sama sie przeniosla do swojej jaskini
-
Zachichotał wesoło,ruszając jedną z leśnych dróżek.Zatrzymał się nagle,warcząc groźnie na mały kwiatek -grrr...jestem myśliwym! grrr!-zawarczał,po czym się roześmiał,ruszając dalej.
-Jestem kurcze króóóóleeem!-wykrzyczał na całe gardło,stając na małej skarpce ,którą podtrzymywały jedynie korzenie drzewa.-auuuu!-zawył,unosząc pyszczek ku górze.Przerwał nagle,widząc chmarę ptaków,uciekających w popłochu z kierunku,w którym on właśnie zmierzał.
Jednak nie przejął się tym zbytnio.Zeskoczył na ziemie,ruszając truchtem ,dalej w stronę przeciwną do uciekającego ptactwa.
Dobry nastrój trzymał się go jeszcze przez dłuższy czas.W końcu zwolnił,zauważając że ta część lasu jest całkowicie opuszczona,a w koło roznosi się przytłaczająca cisza,która nie występuje nawet w tak spokojnym miejscu jak las.
Rozejrzał się powoli,idąc coraz bardziej niepewnie.
Nagle na skrawku wolnym od drzew,zauważył królika,skubiącego trawę.
-złowię go dla Rachil,będzie ze mnie dumna..-stwierdził szeptem,przyczaił się,powoli zbliżając do zwierzęcia.Będąc oczywiście dalej w części przysłoniętej drzewami.
Wyczekiwał odpowiedniego momentu.Odbił się od podłoża,ruszając na małego futrzaka.
Zając zauważył drapieżnika,zrywając się do ucieczki.
Lecz wtem rozbrzmiał strzał..
Szczenię zahamowało spanikowane.
Strzał nie trafił królika,a wbił się w podłożę między nimi.
-zwierzyna nam uciekła-warknął rozłoszczony człowiek.
-pi*przyć królika! wiesz ile warte jest futro wilka teraz!
Młody Basior zaczął dygotać,nogi wrosły mu w podłożę,ten dźwięk,te istoty w zaroślach.
Dopiero gdy zauważył błysk strzelby w krzakach,zerwał sie do ucieczki.
-spuść psy!-zakrzyknął jeden.
Malec pędził na oślep,całkowicie zapominając o kamieniu,który podarowała mu wadera.
Rozległo się wycie,takie samo jak tej pamiętnej nocy w której malec stracił wszytko co miał.
Niewyraźne obrazy z temtego czasu przewijały się mu przed oczyma.
Potknął się o gałąź i przekoziołkował z górki,z rozmachem uderzając głową w skałę.
Zapadła głucha cisza i ciemność,do której zaczęły powoli wkradać się promienie światła i niewyraźne,stłumione dźwięki.
Które zaczęły coraz głośniej rozbrzmiewać echem w uszach malca.
Uniósł się na drżących łapach,zachwiał niebezpiecznie,zaczynając w pół na ślepo uciekać.
Obraz wrócił,jednak nie był on wyraźny,a wszystko niebezpiecznie wirowało.Zanim się zorientował,ponownie staczał się z jednej z górek,próbował się zatrzymać,jednak czuł taką bezsilność.Przywarł do podłoża,starając się nie zsuwać.Gdy uchylił zaciśnięte ślepia,okazało się że znajduje się na równym podłożu,a w pobliżu nie ma żadnej górki (czyt. nie zsuwał sie znikąd,to skutki urazu w głowę.)Z trudem się podniósł,próbując wyostrzyć obraz.
Ponownie rozległo się wycie-namierzyli go.
Zrozpaczony ruszył do ucieczki,zalewając się łzami,przez które jego widoczność była jeszcze bardziej ograniczona.
Skołowany przemieszczał się między drzewami zygzakiem,co chwile skręcają w to inną stronę i to dzięki temu malec jeszcze żył.
Rozległ się strzał,którego kula zatopiła się tuż przy nim.odskoczył spanikowany,przewracając się i wpadając w szczęki psów,które zaczęły nim szarpać i miotać.
Szczenie piszczało,błagało o litość,czując niewyobrażalny ból,gdy kły zatapiały się w jego skórze,raniąc boleśnie.
Odgonił je kolejny wystrzał.
Mimo tego iż jego złota sierść,przybrała szkarłatnej barwy,a sam był ledwo żywy.Dalej szedł na giętkich łapach,co chwile znoszony przez bezsilność.
Przepraszał,tak strasznie przepraszał w ciszy Rachil,którą miał zostawić,mimo iż obiecał się nią opiekować.
Obraz rzeczywisty zaczął znikać,a samemu wydawało się że idzie po wielkiej polanie.
Kolejny strzał.
Szczenie załamało się padając,przez chwilę trafiając do świata rzeczywistego.Otępiały spostrzegł kamień,kamień od Rachil,który wypadł,leżąc tuż przed nim.
Resztką sił umieścił łapkę na kamieniu.Rozchylił pyszczek,jednak zamiast dźwięku wydobył się cichy jęk.
-Rusza się,dobił!-usłyszał głos w oddali.
-p..przenieś...mnie-wydukał,rozległ się kolejny strzał.
Malec zniknął,pozostawiając po sobie kałużę krwi.
(Ah..nie mogłam mu pozwolić umrzeć tu.. Q__Q do Rachil leci Q___Q)
-
Wbiegłam w las. Nie chcę widzieć ich walki. Moja cicha dusza nie jest na to gotowa. Nie teraz. Położyłam się na polanie i ukryłam łeb w łapach. Moim ciałem wstrząsnął szloch. Po chwili podniosłam głowę. Nie słyszałam już walki. Wstałam i zawróciłam
-
Wyszedł.
-
Wyszła.
-
Weszłam rozglądając się z zaciekawieniem. Wskoczyłam na jakąś gałąź i usiadłam na niej.
-
Przeciągnęłam się. Ale nudy.
- JEST TU KTO? - wrzasnęłam najgłośniej jak umiałam.
-
Westchnęłam głośno i wyszłam.
-
Po niezbyt długim locie, wyładował na jednym z drzew.
Ślina zaczęła spływać po jego kłach, a on siarczyście ją zlizywał. Musiał się opanować, aczkolwiek było to bardzo trudne.
Zeskoczył na ziemię i nastawił uszy. Był gotów zapolować na coś większego od niego.
Usłyszał kroki, pomimo tego, że były bardzo ciche. Gdzieś w pobliżu błąkał się samotny, stosunkowo duży dzik.
Brulant ledwo ruszył się z miejsca, a juz był za stworzeniem. Kilka cichych kroków i zatopił swoje kły w ciele ofiary. Wpuścił w niego toksyny i wyjął zęby, by popatrzeć jak świniak zwija się z bólu.
Usiadł i czekał aż padnie z wyczerpania.
Gdy ta chwila nadeszła, zaczał wysysać krew z jego ciała, po czym zaczał zajadać się jego mięsem.
-
Weszłam i zatrzymałam się w dosyć dużej odległości od będącego tu już wilka. "Cholerna nieśmiałość" - pomyślałam - "Co ja się tak innych wstydzę?"
-
Szła powoli, cicho, wpatrując się przed siebie. Było tutaj parę wilków, Karo poznała to przez jej zacną moc świecenie. Nie lubiła, gdy się świeci, była wtedy łatwym celem dla kogokolwiek, jeśli się gdzieś chowa. Mlasnęła pod nosem. Dawno nic nie jadła, a pasowałoby jej coś upolować.
-
Uniósł uszy spowrotem do góry. Wiedział, że dookoła są inne wilki.
Podniósł łeb znad swojej zdobyczy, a krew spłynęła po wyjątkowo długich kłach.
Po chwili zaczęły się chować, a kolor oczu nabrał swoich pierwotnych kolorów.
-
Już była blisko. Wiedziała, w którym miejscu dokładnie pasą się sarny, niby jak je przepłaszano to one zawsze wracały. Głupie zwierzęta. Wadera sunęła się szybko, jednakże cicho. Widziała parę dorodnych sztuk, lecz jej oczy przykuł jeden, ogromny jeleń. Szła niezauważalnie w wysokiej trawie. Już miała skoczyć. W sumie.. skoczyła. Ale w locie została odepchnięta na bok. Parzystokopytne uciekły.
- Jesteś z siebie zadowolony? - prychnęła, podnosząc się. Kaazar szczerzył się, dumnie wyprostowany.
-
Oddaliłam się trochę od tamtego wilka. W pewnym momencie usłyszałam biegnące zwierzęta - jedzonko. "Musiało je coś spłoszyć" - pomyślałam. Sprawdziłam, z której strony wieje, ukryłam się i, kiedy pierwsza sarna pojawiła się w moim zasięgu, skoczyłam tuż przed nią. Zwierze nie zdążyło wychamować i wpadło prosto mi na kły. Reszta stada odbiegła w innym kierunku.
Pochyliłam się nad zdobyczą i wyszarpnęłam pierwszy kęs.
-
Zaczęło się tu robić tłocznie. Brulant pokręcił łbem i zaczął powoli przemieszczać się w kierunku wilków.
-
Dokończyłam jeść i rozejrzałam się. Wywęszyłam jakiegoś wilka i usiadłam, czekając aż się zbliży i oblizując pysk z krwi.
-
Mrucząc coś pod nosem wyszła, a basior wywlekł się za nią.
z.t.
-
Ze zbitej warstwy drzew wyłoniło się się coś w rodzaju cienia, dymu czy też może skondensowanej ciemności. Wyjrzało, po czym cofnęło się, zajmując miejsce pomiędzy konarami bliźniaczej jodły. Nieruchome, zdawało się być niemalże niewidzialne, można było dostrzec tylko lekki ruch powietrza, gdy 'węszyło', odnajdywało się w tutejszej rzeczywistości. Potem zamarło.
A ja, naturalnie, wybrałem sobie akurat ten moment, by przez tę bliźniaczą jodłę przejść. W końcu, jak to tak - taki roślinny fenomen, a ja mam przejść obojętnie obok? No to przeszedłem. Jedna łapa, druga... Po czym padłem w drgawkach na ziemię. Ciemność siedząca na gałęzi zatrzęsła się i zafalowała, jakby ze śmiechu. Następnie zmaterializował się w tym samym miejscu wilk, basior. Chichocząc demonicznie, Gareth postawił mnie na nogi za pomocą niezwykle długiego ogona, przedtem strzelając mnie nim po pysku. Warknąłem gardłowo, usiłując chwycić go zębami, ale chwiałem się jak nowo narodzone źrebię i nie miałem siły rozluźnić szczęk. Spięte mięśnie dopiero po chwili zaczęły się rozluźniać, zdołałem stanąć na nogi, dysząc przez zęby.
- Zamknij... Pysk... - wydusiłem, piorunując go wzrokiem.
- Ale... Jak? - parsknął, wciąż sie ze mnie ryjąc. - Ja cię, tonto... Jak to jest, że musisz zawsze wleźć tam, gdzie ja? - i dalej się śmiał.
Warknąłem słabo.
- Nie ja... Tam gdzie Ty. Tylko Ty. Tam gdzie ja. To ja jestem starszy. Ty jesteś tylko tą głupszą częścią mojej osobowości.
- A może żyję wyłącznie w Twoim schorowanym umyśle, lobito, a inni gadają z Tobą normalnie tylko dlatego, że wiedzą, jak ci się pomieszało w móżdżku. Jesteś zamknięty, oni wszyscy to tylko wytwór Twojej chorej wyobraźni. - zaśmiał się. Jego ciało zamieniło się w dym, wisiał przede mną tylko jego pysk i wirująca za nim ciemność, cień. Zakręciło mi się w głowie, przestąpiłem z łapy na łapę.
- To by znaczyło, że nie istniejesz.
- Nie, to by znaczyło, że TY nie istniejesz. - jego czerwone oczy urosły do rozmiaru talerzy, a potem przesłoniły mi cały świat. Rąbnąłem o ziemię, nieprzytomny.
Gareth zachichotał i usiadł, rozganiając iluzję. Rozejrzał się, ziewnął i zaczął lampić na skołowanego i nieprzytomnego mnie.
-
Korzystając z mocy wielożytności wadera, którą jest Karo, mimo przebywania w Zaginionym Królestwie zjawiła się w Lesie. Szła cicho, rozglądając się na wszystkie strony. Wyczuwała czyjąś obecność, z resztą, jej nos świecił innym blaskiem niż innym. Uśmiechnęła się pod nosem. Ian tu jest. Super. A jak Ian jest.. Gari też. YEAH! Trzy pieczenie na jednym ogniu - Demek, Ian, Gari.. Hehehehe.
-
Dostałem mocnego kopa w umysł, jakby ktoś rąbnął w mój mózg taranem. *Wstawaj. Poczwara przyszła, hehehe.* Whaaat... Nie. Nie chce mi się. Jęknąłem, po czym ocknąłem się w końcu, mimo początkowego narzekania. Słowa Garetha natychmiast wyleciały mi z pamięci. Zebrałem się na łapy, przełamując zawroty głowy. Gari strzelił mi ogonem obok pyska. Wywarczałem się za wszystkie czasy, ale i tak odpowiedzią był tylko jego cichy demoniczny śmiech.
- Komu zabrałeś tę moc? - przymknąłem oczy, siadając na wszelki wypadek. W razie, gdyby znowu zachciało mu się mnie hipnotyzować.
- Nie zabrałem. Był na tyle hojny, że się podzielił. - wyszczerzył się. - Nie to co ty, skąpielcu.
-
Słysząc śmiech Gariego była w stu-procentach pewna, że to brat jej nerki. Wreszcie. Już miała wesoło podejść do Iana, przywitać się i w ogóle.. ale.. cholera! Trzasnęło parę razy piorunami. Wadera rozłożyła skrzydła, wyprostowała się i warcząc pod nosem w towarzystwie piorunów wtargnęła na miejsce, gdzie znajdował się Ian.
- Ian.. TY WREDNA.. MAŁA.. PODŁA.. GALARETO - wydarła się, trzaskając obok Iana piorunem. - CO TY SOBIE MYŚLISZ ZNIKAJĄC NA NIEWIADOMO ILE A POTEM NAGLE SIĘ TU POJAWIAJĄC?
-
Sądząc po wyrazie pyska Garetha, demon wystraszył się w równej mierze co ja. Tyle że ja wydarłem się i wskoczyłem mu w łapy, a on momentalnie rozwiał się w dym, jednocześnie rozkładając skrzydła. Ciemność zawirowała i rozwiała się. U mnie tymczasem aktywowała się moc Firestorm. Włosy i łapy zapłonęły żywym ogniem, pojawiły się płomieniste skrzydła, które rozłożyłem szeroko, cofając się i stając na tylnych łapach. W tej samej chwili zakłębił się obok mnie czarno-szkarłatny dym, połknąłem go bez zastanowienia. Znaki zmieniły mi się na czerwone, tak samo oczy, pazury wydłużyły się, skrzydła zwiększyły.
Wszystko to w ułamku sekundy.
A w następnej sekundzie skapczyłem się, że tym napastnikiem z piorunami jest Karo.
Opadłem z powrotem na łapy z kwaśną miną. Prawe oko zmieniło się na turkusowe.
- Karo? Co ty do diabła wygadujesz? - odezwałem się. zwielokrotniony i brzmiący, jakby dochodził z dna studni, głos potoczył się echem po lesie.
-
- Jak to co? - była wściekła. Pioruny przestały walić, ale Karo nie zmieniła pozycji. - Siedzę sama na tym pustkowiu już od dobrego czasu, zastanawiam się gdzie Ty jesteś, a Ty jak gdyby nigdy nic spokojnie przyłazisz sobie do lasu i siedzisz jak gdyby nigdy nic. A pomyślałeś o mnie? Tyle tu basiorów, znaczy się Demek, a co jakby któryś się do mnie przystawiał? Iana nie ma i muszę radzić sobie sama!
-
- Argh. - warknął, przymknął oczy. - Już naprawdę nie ogarniam, która z was jest moją prawdziwą partnerką. Przez ten cały czas byłem z którąś z was gdzie indziej. Teraz jestem tu i wydzierasz się na mnie. Pójdę tam i co? I wydrze się na mnie tamta! - wydarł się histerycznie. - Wiesz, dlaczego odszedłem stąd? Bo zdechłaś! - zmierzył ją wzrokiem turkusowego oka.
- Jakie show... - zaśmiał się. Mrugnął okiem o szkarłatnej tęczówce. Warknął.
- Zamknij pysk. I zjeżdżaj. - czerwone znaki przygasły, a następnie rozjarzyły się mocniej. - Nie, lobito, to zbyt ciekawe. Patrzeć na to twoimi oczami, estupido.
- Wracając do Ciebie - mruknął do Karo. - Musiałaś sobie radzić sama? A jakiego argumentu używałaś, żebym nie zaciągał cię do szpitala, kiedy darłaś się na mnie, poturbowana? Że potrafisz poradzić sobie sama. - futro na karku zjeżyło się, tak jak włosy.
- Ej, ej. Ale weź głęboki aliento. Calm down. Respiro, respiro. - zamrugał. - Zjeżdżaj.
-
- To nie moja wina, że jestem rozsiana po całym świecie! - wydarła się. - To wszystko wina Ojca! On tak sobie wymyślił i wypadło na mnie, a nie na kogoś innego! Cały czas jesteś partnerem mnie, tamtej Karo, w sumie, wszystkich Karo o ile chcesz. Zdechłam, zdechłam. Tak wyszło ale widzisz, jestem znów. Zdechłam bo musiałam.
Prychnęła. Gari jest słodki (^^).
- Potrafię poradzić sobie sama, bo jasna cholera i tak nikt by mi nie pomógł! Nie jestem zwykłym wilkiem, ani demonem, jestem czymś co nie ma nazwy (i to dosłownie, muszę coś wymyślić xD). Pierwsza czy któraśtam Karo tak mówiła, bo wtedy to coś czym jestem nie było do końca wykształcone. Ojciec cały czas pracował nad tym żeby udoskonalić tą rasę. Dopóki tamta nie padła nikt z mojego wielgachnego rodzeństwa nie wiedział jak się leczyć. Ojciec wymyślił. Na nas mikstury ledwo co działają, ledwo co działają zaklęcia. Musimy sobie radzić z tym same, cholera.
Wzięła oddech. W tym samym czasie przypomniało jej się, jak pierwsza Karo była leczona przez Demka. Czyli on musiał coś wiedzieć, chyba że robił to całkiem nieświadomie. Hmm.
- A poza tym, nienawidzę szpitali i lecznic. To jest totalnie złe miejsce. A mówiąc "radzić sobie sama" mam na myśli swój stan zdrowia, swoje przygotowanie na ewentualny atak! Ale partner też musi od czegoś być. Taaak, wiem, może się wydawać że traktuję Cię przedmiotowo, ale cholera, jesteś pierwszym basiorem do którego cokolwiek poczułam, co nie okazało się mnie potem zgubić. Taka już jestem. Ale ja na prawdę nie chcę Cię stracić a to, dlaczego się tak na Ciebie wydzieram to jest wyłącznie wina tego, że się kurde o Ciebie martwię! Rozumiesz? - jej ton znormalniał, złożyła skrzydła i przekrzywiła łeb, patrząc na Iana.
-
Otworzył pysk, ale uprzedził go głos demona.
- Uff, burza se poszła, przestało walić, zagrożenie minęło... Mogę wyjść? - rozejrzał się, wyszczerzył, po czym paski na futrze i oczy zmieniły się na turkusowe. Wykasłałem szkarłatno-czarny dym. Ciemność ukształtowała się w Garetha.
- Łoh, serio, już myślałem, że będzie po nas. - poklepał mnie ogonem w ramię z pełnym zrozumienia wyrazem pyska i oddalił się niespiesznie, jak gdyby nigdy nic. Westchnąłem, przewróciłem oczami, po czym skupiłem się ponownie na Karo.
- Rozumiem, rozumiem. Ale żeby od razu piorunami walić? Ja tez się o ciebie martwię, ale u mnie objawia się to przynajmniej tylko - zbytnią, według ciebie - troską. Jeśli chcesz, postaram się zmienić. - westchnąłem i spojrzałem na nią. Gdzieś za sobą usłyszałem odgłos, jakby ktoś usiłował zwymiotować. Przewróciłem oczami z kwaśną miną.
-
- Tak to jest, jak się wkurza wadera. Złego wadera - wyszczerzyła się, na co piorun walnął w zad Garetha. Ja mu dam tykać Iana.
-
Ładunek walnąłby w Garetha... Gdyby Gareth w ogóle jeszcze tam był. Zmarszczyłem brwi i zacząłem się za nim oglądać. Nie skapnąłbym się, gdzie jest, gdyby powstrzymał się i nie zaczął chichotać. Siedział wciąż w tym samym miejscu, ale jako cień, ciemność, skąpe ruchy powietrza. Zaobserwowałem tylko lekkie zmarszczenie się powietrza, jak zmarszczki na wodzie po wrzuceniu w nią kamienia, kiedy Gari zaczął się śmiać. Gdy przestał, zupełnie zniknął.
- Niestety, la Loba. Dasz mi go tykać, to moja druga osobowość. Ale mnie nie dotkniesz, jestem co najmniej równie potężny jak ty, anciana. - usłyszałem jego cichy szept, jak syk gada.
-
- Dobra, dobra, skromniaku, serio, nie musisz się przechwalać - mlasnęła w stronę Gariego, znaczy, niewiadomo gdzie, ale gdzieś.
-
- Hehe, serio, to nie przechwałki. - rozbawiony głos Garetha potoczył się echem po lesie, jakby nawet samo powietrze nie wiedziało, gdzie demon tak właściwie się znajduje. Westchnąłem tylko i usiadłem.
-
- Tak sobie wmawiaj - dodała cicho pod nosem, machając nerwowo ogonem.
-
Rozległ się tylko demoniczny śmiech.
-
Weszła ukryta w cieniu. Usłyszała strzępki ożywionej i burzliwej rozmowy. Na pewno ktoś musiał ja zauważyć prędzej czy później. Na razie nic na to nie wskazywało i liczyła na to, że jeszcze przez dłuższą chwilę nikt nie zauważy. Moze cos ciekawego zobaczy lub usłyszy? Kto wie.
Nie podchodziła bliżej. Wolała zostać w bezpiecznej odległości w razie gdyby doszlo do walki czy czegoś podobnego.
-
Znowu zaświeciła się jej łapa. Tak, próbuj się schować, przed Karo nie ma jak. Prychnęła pod nosem.
- Idziemy się gdzieś przejść? - mruknęła do Iana, rozglądając się.
-
"Cholera! Zapomniałam że świecą ci się łapy." - pomyślała.
Co mogła zrobić? Nic poza wyjściem ze swojego ukrycia.
Położyła się wygodnie pod drzewem. Zmieniła się w mgłę, która zachowała kształt i wilczy kolor.
Była teraz powietrzem choć prawdopodobnie nic to i tak nie zmieniło.
-
Czekając na jakikolwiek gest ze strony Iana zaczęła się kierować gdzie łapy ją niosą.
- Wówczas demon zieleni wszechleśnym powiewem,
Ogarnął go, gdy w drodze przystanął pod drzewem,
I wabił nieustannych rozkwitów pośpiechem,
I nęcił ust zdyszanych tajemnym bezśmiechem,
I czarował zniszczotą wonnych niedowcieleń,
I kusił coraz głębiej - w tę zieleń, w tę zieleń! - mruknęła nieco teatralnym szeptem, sprawiając, iż jej głos rozchodził się jak echo po lesie.
-
Machnąłem bezwiędnie ogonem, zastanawiając się.
- Mogę iść. - przyjrzałem się Karo uważnie, jednocześnie wyczuwając woń innego wilka, wadery. Czyżby Karo miała na pieńku z ta waderą? Gari zmaterializował się nagle obok mnie. Wzdrygnąłem się. Nie patrzył się jednak na mnie, a gdzieś ponad mną. Nie wiedziałem tego, ale wpatrywał się w Nanę.
- Te, la Loba! Czego się kryjesz, niña? - zarechotał, machając długim ogonem jak szalony. Po chwili przeskoczył nade mną i potruchtał pod Nanowe drzewo. Zerknąłem na niego, pewny, ze zwariował, skoro zwraca się do powietrza, czy tam drzewa. Ale to w sumie nie nowość.
-
- To chodź - mruknęła, machając ogonem i wyłażąc.
z.t.
-
Zerknąłem na Garetha podejrzliwie.
- I'll be watching you. - wyszczerzył się do mnie, błyskając niebezpiecznie oczami. Już miałem ruszyć za Karo, ale powstrzymałem się. Utworzyłem swoją kopię i dopiero wyszedłem, zostając jednocześnie w lesie.
-
Widząc przed sobą basiora większego od niej, wstała. Mgła nabrała konturów, ostrzejszych kształtów a kolory zrobiły się żywsze.
Odczuwała pewnego rodzaju niepokój, ale te samo uczucie towarzyszyło jej gdy Dos znikał i pojawiał się sam z siebie. Nie zdziwiła się gdy Iana (w końcu poznała), po pojawieniu się swojego towarzysza, ogarnął dreszcz.
-Nie ukrywam się.- powiedziała cicho.
-Leżałam pod drzewem nikomu nie zawadzając. przyszedłeś i mnie zauważyłeś, choć nie wiem jak to zrobiłeś, więc wychodzę ze swojego "ukrycia".- dodała.
-
- Jasne, niña, tak sobie wmawiaj. - wciąż chichotał jak szalony. Wysunął wężowy język i zatrzepotał nim tuż koło pyska Nany. - Nie ty jedna potrafisz się ukryć, la Loba. Cień i mgła to również mój żywioł. Witaj po ciemnej stronie mocy, pequeña. - wyszczerzył się, kłaniając się z lekką drwiną, lecz bez złośliwości. - Me llamo Gareth. Ewentualnie Gari. A ty, la Loba?
-
Opanowała myśli i czuła jak Dos się gotuje. Uśmiechnęła się ładnie i również skłoniła głowę. Udała że niewiarygodnie długi język Garetha nie zrobił na niej wrażenia. Natomiast zrobił ogromnie duży na Dosie.
-Miło mi cię poznać. Nazywam się Nana.- powiedziała spokojnie.
-
- Nana? Niña! - zaniósł demonicznym śmiechem, szczerząc przydługie kły i wyostrzone zęby, pomiędzy którymi przeskakiwały drobne iskry i wyładowania elektryczne. Wężowy język zwinął w rulon, po czym rozwinął, oblizując długi, chudy pysk. - Mira, tio! Ktoś tu jeszcze potrafi być miły, choćby tylko udawał. - zawył do mnie, szczerząc się i wymachując ogonem. Raz trafił jego końcem w pobliskie drzewo. Na jego korze pojawiło się pokaźne wgłębienie, jak od mocnego uderzenia siekierą.
-
Spojrzała się na drzewo. Rzeczywiście, wgłębienie było dość widoczne.
"Ktoś ma tutaj dużo siły..."- pomyślała.
"też mam dużo...! "
"Ani się waż!" Zniknij!'- Dos najwyraźniej się obraził. I dobrze. Będzie miała spokój przez następne kilka godzin.
Uważnie się przyjrzała jeszcze raz Garethowi. Nana była przy nim naprawdę drobna jak z resztą przy wszystkich. Chudy, wysoki na łapach , pozornie niegroźny...Pozornie.
-
- Que te pasa? Co jest? - wyszczerzył się Gareth, odbierając część fal, orientując się, że biała wadera rozmawia z kimś mentalnie. Ale nie angażował się i nie wtrącał. Patrzył się na Nanę z zaciekawieniem wymalowanym na pysku, garbiąc się lekko. Szkarłatne oczy błyszczały, z pyska jak zwykle sypały się iskry i wysuwał się gadzi język. Wyraźnie był czymś podekscytowany.
-
"Ech...kolejny...."
"Hahahah! I widzisz..!"
"To było moje ostatnie słowo."
-Mam pewnego 'znajomego'... i tak jakby możemy rozmawiać tylko i wyłącznie za pomocą myśli.- powiedziała spokojnie. Jeśli ktoś taki jak Kaazar lub Gareth usłyszał jej rozmowę z Dosem, nie należało tego ukrywać. W końcu to bardzo podobne istoty. Powoli usiadła, licząc że to nie będzie zniewaga z jej strony.
-
- Nie musisz mi tego tłumaczyć, Niña, jako potężny, wpływowy i do tego niezwykle przystojny i pomocny demon... - zażartował, unosząc brwi, po czym wznowił wypowiedź. - posiadam coś takiego jak moce mentalne, mam również stały kontakt z moim, na nieszczęście, bratem, tym oto ciapciakowatym Ianem. - machnął na mnie ogonem, kłaniając się dramatycznie. - Poza tym, niegdyś zostaliśmy stworzeni mając tylko jedno ciało, które dzierżyłem bardzo rzadko, mając niewiele do powiedzenia i jeszcze mniej czasu. - owinął sobie łapy zamaszyście ogonem i usiadł. Moim pobocznym, demonicznym umysłem zacząłem się zastanawiać, dlaczego przestał być dwujęzyczny.
-
-Dobrze wiedzieć. Mój przyjaciel ma wiecznie dużo do powiedzenia, niestety często nie na temat. Na szczęście nie dzielimy ciała. Sam się materializuje i sam znika. Dla mnie jednym z plusów tego "związku" są moje słowa. Jeśli wydam ostateczny rozkaz, on musi go wykonać. Taka jego natura...- wbiła wzrok w ziemię. Rozmowy o Dosie nie należą do przyjemnych. Może dlatego, że w głębi duszy, Dos słyszy i buntuje się przeciwko temu co mówią.
Machnęła ogonem i rozluźniła się. Nie było powodu, żeby być aż tak czujnym w towarzystwie dwóch basiorów, który jeden z nich był demonem a drugi, najprawdopodobniej pół-demonem.
-
- Na szczęście ze mną już tak nie jest. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, na wzór długich rozcięć aż do uszu. Wyczuł, że wadera nie czuła się komfortowo, gadając o swym towarzyszu. Nie drążył tematu. Usłyszał za to myśl Nany o nim samym.
- Nie jestem demonem, en realidad no. Zostałem stworzony jako pół-demon, a właściwie jakby trzy-czwarte demonio. On - kiwnął łbem w moją stronę. - jest trzy-czwarte lobo.
-
Spojrzała na Garetha, który dla niej był przesadnie uśmiechnięty. Jej oczy zapłonęły czystym złotem.
-Wiem że to czasem bywa trudne ale...ale, staraj się nie czytać moich myśli.- powiedziała cicho, lekko się rumieniąc. Głupio jest trochę mówić to komuś, kto nieświadomie przechwycą czyjeś myśli.
-Jeśli są głośne lub ci przeszkadzają....nie słuchaj ich.- dodała ciszej.
-
Uśmiech Garetha nie zmienił się.
- Nie jest to trudne. Czytam, kiedy chcę. Nie przeszkadzają, la Loba. Ale skoro tak sobie życzysz. - skłonił drwiąco głowę, machając ogonem. Rozsiadł się pod drzewem, opierając się grzbietem o korę. Mlasnął.
- I want to break free
I want to break free
I want to break free from your lies
You're so self satisfied I don't need you
I've got to break free
God knows God knows I want to break free. - zanucił, machając ogonem. Zwielokrotniony głos rozniósł się echem.
-
Spojrzała się na niego zdziwiona. Śpiew? Buntownik?
-Dzięki.- powiedziała cicho. Wsłuchała się dokładniej w melodię. Moze i trochę fałszował ale nawet ładnie nucił.
Spojrzała się ciekawsko. Chyba lubił byc arogancki i bezczelny... Inne cechy nie pasowały by bardziej niż te.
-
- I've fallen in love
I've fallen in love for the first time
And this time I know it's for real
I've fallen in love yeah
God knows God knows I've fallen in love
It's strange but it's true
I can't get over the way you love me like you do
But I have to be sure
When I walk out that door
Oh how I want to be free baby
Oh how I want to be free
Oh how I want to break free - ciągnął Gareth, nadal śpiewając głosem Merkurego. Śpiew wciąż rozbrzmiewał zwielokrotniony, jak z dna studni. - W zasadzie, bardziej by tu pasowało "Bohemian Rapsody". - zarechotał, skończywszy. - Nie sądziłem, że, według ciebie, Merkury fałszował. - spojrzał na waderę znacząco. Zawinął ogonem, rozłupując leżący nieopodal głaz na dwie części. Zerknął na niego leniwie, mrużąc szkarłatne oczy, czerwone znaki pod jego oczami rozjaśniły się na parę chwil.
-
Ogarnął ją niepokój. Wstała. Nie było to uczucie, które towarzyszyło jej przy pojawieniach Dosa lecz...przy czymś niebezpiecznym i silnym. Zawsze gdy ogarniało ja takie uczucie byli przy niej przyjaciele. Teraz stała sama. Może czymś rozzłościła lub zdenerwowała Garetha? Możliwe że on sam nie mógł długo wytrzymać bez zniszczenia czegoś. Odruchowo wysunęła lekko tylną łapę do przodu. Może nie znacznie ale przeważnie tak stała gdy traciła pewność.
-
Gareth dalej wywijał ogonem. Wysunął długi język i oblizał pysk. Gdy wadera nie odpowiedziała, zerknął na nią bystro, mrużąc oczy.
- ?Que pasa? Czyżbym cię przeraził, pequeña? - uśmiechnął się kątem pyska. Jednocześnie bawił się rozłupanym kamieniem. Owinął się ogonem wokół głazu i podniósł go, powoli ścieśniając sploty. Rozległ się głośny zgrzyt i demon wypuścił skałę zszczepioną ponownie razem. Przyjrzał się jej, jakby oceniając czy warto nadwyrężać ogon, by w niej coś wyrzeźbić.
-
-Nie lubię gdy ktoś wykonuje gwałtowne ruchy.- odpowiedziała speszona. Zawsze tak było gdy, ktoś lub coś zrobił zbyt gwałtowny ruch lub był zbyt głośny.
-Przepraszam jeśli sprawiłam ci tym przykrość czy...coś w tym rodzaju...- szepnęła siadając. Zrobiło jej się trochę głupio.
-
Parsknął i wstał.
- Skoro tak mówisz, la Loba. Będę... Postaram się... Pamiętać o tym na przyszłość. - wyszczerzył się po raz ostatni, po czym zastygł w bezruchu. Przed Naną stał demon wyrzeźbiony z marmuru. Tylko oczy Garetha i znaki pod nimi wciąż były szkarłatne i lśniły niebezpiecznie.
-
Rzeźba z marmuru była naprawdę piękna.
-Dużo rzeczy potrafisz zrobić lub stworzyć...- spojrzała się z uwagą na znaki i oczy, które ostrzegały swoim kolorem.
Wstała. Chciała już pożegnać się i odejść. Jednak coś kazało jej zostać. Instynkt lub kobieca intuicja mówiły jej że gdzięs w pobliżu jest coś złego lub nieprzyjemnego i lepiej tu zostać. Samemu w pojedynkę trudniej niż w trójkę a nawet w czwórkę, jeśli Dos się zaangażuje.
-
Długo kręciłam się po dalszych częściach lasu. Potem znudziła mi się samotność i chciałam poszukaćjakich innych wilków. Chyba właśnie znalazłam. Była to Nana, którą już znałam, i jeden wilk, którego nie znałam. I rzeźba. Dziwne, chyba trafiłam wcześniej w to miejsce, ale nie było tu rzeźby. Podeszłam do nich.
-Cześć. - powiedziałam cicho, nie chcąc się wcinać w ich rozmowę. Kurczę, a jednak im chyba przeszkodziłam.
-
Mało nie dostając zawału serca, jednym susem schowała się za rzeźbą Garetha przy okazji stając się małą mgiełką.
-Ufff...To tylko ty...- kamień spadł z serca.
-Cześć...- dodała szybko. Dalej była mgłą tyle że kolor futra i sylwetka były mocno zarysowane. Jednak dalej mogła przez kogokolwiek przeniknąć.
-
-Co to za rzeźba? Nie widziałam jej tu wcześniej. -powiedziałam, podchodząc do mojego obiektu zainteresowania bliżej.
-
-Nie wiem czy ci to wyjaśnię Nemhain.- powiedziała cicho.
Rzeczywiście było to trudne do wyjaśnienia a tym bardziej do zrozumienia.
-
-Och, no trudno, przeżyję bez tej wiedzy. Chciałam tylko powiedzieć, że ładna. - obraziłam się lekko.
-
-Tak. Jest bardzo ładna.- mruknęła pod nosem.
Zmieniła się z powrotem w wilka. Nie bylo żadnego zagrożenia więc po co denerwować innych swoim stanem gotowości?
-
-No to się zgadzamy. A kim ty jesteś? - zapytałam drugiego wilka, odwracając głowę w jego kierunku.
-
Marmurowa rzeźba zafalowała lekko. Po jej powierzchni rozlał się ciepły, czekoladowy kolor, nieco ciemniejszy na łapach, barkach oraz karku w postaci pasków i pręg. Oczy rozjarzyły się. Gareth przeciągnął się leniwie, zmieniony już całkowicie z kamienia w wilka. Zastrzygł długimi uszami, po czym powoli uśmiechnął się jak Kot z Cheshire. Drwiąco skłonił się Nemhain.
- Widzę, że moje belleza przyćmiewa nawet 'uroczą' ciapciakowatość mojego hermano. - wyszczerzył się, zaznaczając ogonem cudzysłów. Spojrzał na mnie kątem oka. Ja tymczasem stałem nieruchomo, wpatrzony w przestrzeń, jako że odpowiadałem w tej chwili Karo, a uwagę miałem dość średnio podzielną.
-
Odskoczyłam, przestraszona że 'rzeźba' ożyła i schowałam się za Naną.
-Po jakiemu ty mówisz? Co znaczy hermano? - powiedziałam, uspokoiwszy się nieco, wyglądając zza pleców wadery.
-
- Po hiszpańskiemu, hermana. - mrugnął do Nemhain, siadając i z rozmachem owijając sobie łapy ogonem. - Hermano to brat, w tym przypadku ten turkusiasty lobito, o, tam. - machnął łbem w moją stronę, podczas gdy ja wciąż stałem nieruchomo, niepomny na to, co działo się w moim niedalekim sąsiedztwie. - Me llamo Gareth. Jestem Gareth. A ty, siostro? - wyszczerzył się szeroko, wpatrując się w waderę z niebezpiecznym błyskiem w szkarłatnych oczach.
-
-Ja... jestem Nemhain. Wybacz, że się ciebie przestraszyłam, ale nie jestem przyzwyczajona, że nieruchome i, wydawałoby się, martwe obiekty ożywają na moich oczach.
Wyszłam zza Nany. "Kurcze, zrobiłam fatalne pierwsze wrażenie"- pomyślałam.
-
-Umiem robić podobne rzeczy. Tyle że dla mnie jest to niebezpieczne.- powiedziała prostując się tylko po to żeby zaraz się rozluźnić.
-Gdy to zrobię jestem w stanie dostrzec dusze tej istoty. Zależy z kim mamy do czynienia.
-Tyle że moja rzeźba nie jest tak...ładna czy piękna.- dodała cicho. Trochę zazdrościła Garethowi że potrafił zmienić się w posąg. Ona też potrafiła zrobić podobną rzecz ale jej posągi zawsze były takie nijakie i nie miały widocznych szczegółów.
-
- Miło poznać, mi hermana. - skłonił się zamaszyście, machając ogonem, po czym uśmiechnął się drwiąco, jak to on. - ?Realmente? Według mnie zdarza się to dosyć często, wystarczy spojrzeć na te głazy i demony w nich ukryte. - zażartował, a po chwili odwrócił się do Nany. - Milutko, niña, że twierdzisz, iż jestem piękny. - mrugnął do wadery, szczerząc kły w uśmiechu. - Potrafię zmienić swe ciało za pomocą każdego z żywiołów, najbardziej lubię jednak la piedra, kamień, bo oddaje cały mój kształt idealnie. Po prostu kamienieję. Mogę, naturellement, zmienić ciało w wodę, ogień, metal, projekcję astralną, powietrze oraz kamienie i metale szlachetne. Marmur wydaje mi się jednak najodpowiedniejszy. - stwierdził, prostując się. Spojrzał z zaciekawieniem na Nanę.
- Może pokażesz na co cię stać, pequeña? Chętnie bym to zobaczył. - ponownie wyszczerzył się szeroko, zakręcony uśmiech sięgał aż do uszu.
-
-Ja? Ja niewiele potrafię. Nic tak spektakularnego.
-
Ocknąłem się w końcu. Rozejrzałem się nieprzytomnie i - niezmiernie zdziwiony - ujrzałem dwie wadery, których tam zdecydowanie wcześniej nie było. A to 'tam' oczywiście znajdowało się w tym samym miejscu co Gareth. Mruknąłem pod nosem coś w rodzaju "Już się waderami otoczył" i zacząłem się rozglądać.
- To tylko poboczny aspekt jednej z moich mocy. - w oczach demona błysnęło rozbawienie. Oczywiście, natychmiast wyczuł, że wróciłem do świata żywych, ale nie zareagował. - Może niña nam coś zaprezentuje? - zwrócił się ponownie do Nany.
Było to co prawda do Nany, to ostatnie w poprzednim poście, ale Gari chętnie zobaczyłby, co obie potraficie xD
-
__________
Ach, okej, nie ogarnęłam. XD
-
Spoko i sorki, wiem, że niejasno piszę, wszyscy mi to powtarzają, ale cóż ja poradzę, że ni umim się zmienić xD
-
-Nie wiem czy... Obiecaj mi tylko że jeśli będę miała problem ty mi z nim pomożesz.- westchnęła.
Stanęła dumnie wyprostowana, podniosła głowę i ogon do góry.
Jej łapy zaczęły stawać się szare aż w końcu stały się kamienne. Szarość rozlała się po całym jej ciele i również stało się kamienne. Obok posągu dumnego wilka zjawiła się biała postać o wilczym kształcie. Obok pomnika zrobiło się momentalnie zimno.
-Chodziło mi tylko o posąg nie o ciebie.- szept rozległ się obok posągu. Był chłodny i równie nieprzyjemny co drapanie paznokciami po tablicy, mimo że właścicielka starała się aby był w miarę normalny.
-
- Jasne, niña, w końcu od czego jest niezwykle przystojny, wpływowy i pomocny demon, jak nie od wyciągania wilków z kapelusza... Peradon, kamienia! - zaśmiał się, machając ogonem.
Obrzucił zaciekawionym spojrzeniem kamienny posąg i białą postać obok. Uśmiech wciąż nie schodził mu z pyska, jak zawsze.
- !Impresionante, fascinadora! - wyszczerzył się. - Niña, jeśli ktoś dobrze wygląda jako wilk, równie dobrze będzie wyglądał jako estatua, posąg. Ty się do nich zaliczasz. - uśmiech stał się jeszcze szerszy, o ile to możliwe.
-
-Posąg daje wrażenie starego. Moze dlatego że to kamień a nie marmur lub cos innego.- biała postać ewidentnie starała się dostrzec w figurze naprawdę coś ładnego. Jakby się nad tym zastanowić nie używała tej umiejętności do prezentowania swoich umiejętności, ale tylko i wyłącznie do walki. Do dezorientacji przeciwnika. Wróciła do swojego ciała.
Kamień zaczął się kruszyć i zaczął odsłaniać jej futro. W końcu całkowicie kamień się skruszył i w miejscu posągu stała Nana.
-Różne rzeczy się zdarzają. Czasem nie można wrócić.- powiedziała cicho.
-
- Być może mogłabyś jakoś zmienić swój wizerunek, wiesz, dodać jakieś czerwone oczy, może jakiś demoniczny element, ot tak, było by to bardziej straszne, a zatem przydatniejsze w walce. - usiadł, oplatając łapy ogonem. Spoglądał na białą waderę uważnie.
- Znam to. - stwierdził krótko. Na długim pysku pojawił się nikły uśmiech. - Znam pewną waderę, która potrafi dodawać wilkom moce... - zaczął Gari, przyglądając się waderom, jakby zastanawiał się, czy można i warto im ufać.
-
-Dodawać moce, huh? Wystarczy mi to co mam. Nie chcę zawierać żadnych paktów, cyrografów, poświęcać czegokolwiek żeby mieć jedną dodatkową moc. Mam ich 7 i to mi wystarczy.- powiedziała odważnie. Jej barwa głosu zmieniła się z nieśmiałego i cichego w chłodny, dziwnie władczy i nieprzyjemny.
-
Spojrzałam dziwnie na Nanę. Nigdy jeszcze jej takiej nie widziałam (czy też raczej słyszałam XD)
-Ech, ja mam tylko jedną moc, taką prawdziwą. Druga się liczy najwyżej połowicznie.
-
- Ta wadera to nie diabeł, tylko kwintesencja magii. - prychnął Gareth, zauważając zmianę w głosie Nany, ale zupełnie na nią nie reagując. Uśmiechnął się drwiąco.
- Dodaje moce w takiej ilości, jakiej chce, nic cię to nie kosztuje, ją również, najwyżej odrobina zmęczenia, to wszystko. - jego głos stał się chłodny, jakby mimo wszystko wadera zaczęła go irytować. Wciąż się uśmiechał, ale teraz ten uśmiech nie sięgał oczu. Po chwili spokojnego mierzenia Nany wzrokiem odwrócił się do Nemhain.
- Odziedziczyłem wszystkie moce po bracie, jako że zostałem stworzony dopiero cztery lata po nim. Wraz ze wzrostem jego rangi, wzrosła również liczba mocy, dużą część z nich dostał również za zasługi od Ojca. Mam o dwie moce więcej od niego, a dzięki wpływowemu i doprawdy staremu rodzicowi dostajemy ich stopniowo coraz więcej. Tą nadwyżkę mocy zawdzięczam właśnie tej oto waderze. No... I takiemu jednemu basiorowi, ale to pal sześć.
Jeśli ktuś był ze mną kiedyś na jakimś forum i wie o co chodzi, to dobrze, a jak nie, to od razu mówię, że wadera ta to Giovanna van Darkea, jest wilkiem magii i na jakims forum była akcja z nią i Garim, tak w skrócie chodziło o to, ze Gari dostał od niej skrzydła itd. xD
-
Spojrzała prosto w oczy Garetha. Rozżarzone węgle, które zdawały się hipnotyzować swoim pięknym blaskiem ognia lub szkarłatu...
Ostatni raz gdy użyła tego tonu skończyło się walką. A tego unikała jak ognia. Zorientowała się po uśmiechu że mogła już być irytująca dla Garetha.
Czyżby to Dosoyoto powiedział za nią? Możliwe...
Ostrzega przed czym? Informuje o czym?
- Nawet jeśli, kiedyś trzeba będzie to zwrócić.- dodała ciszej.
Bez unoszeń panienko! Bez unoszeń... Wiesz co to daje.
Wzięła głęboki oddech i westchnęła.
-
- Ależ skąd. - parsknął. - Dla przyjaciół jest szczodra, dla wrogów... Meh, dla wrogów również, no, może nie w tym sensie... - zaśmiał się cicho. Teraz już nie było wiadomo, o czym myśli. Mówił nadal naturalnie, nie uważał na słowa, mimo wszystko wciąż wydawał się niebezpieczny, jak zawsze zresztą.
-
-Nie wierzę. - odpowiedziała bez namysłu i bez żadnego uczucia.
-Zawsze jest jakiś klucz i zawsze coś daje coś po dodaniu.- mówiła normalnie lecz jej wzrok był dalej zimny i beznamiętny.
A co jeśli to prawda? Warto się przekonać.
-Musiałabym zobaczyć.- powiedziała prowokująco.
____________________________
Tak paczę na rozwój akcji i stwierdzam ze jest ciekawie xD
Hmmm nawet ciekawie brzmi ta historia z Garim i tą szamanką czy kim ona była xD
-
- To widać mało świata widziałaś, Niña. - zaśmiał się, mrużąc oczy. - Jaaasne, chciałoby się, neh? - parsknął, szczerząc garnitur długich zębów i strzelając językiem tuż koło pyska wadery. - Przygotowuje się w tej chwili do wojny, wątpię, żeby miała wystarczająco dużo tiempo, by marnować go na kilka lobos estúpidas. - mrugnął szkarłatnym okiem.
Takiej akcji dawno się nie pisało, miło do tego wrócić xD
Giovanna to nie szamanka xD Wilk magii, taka czarno-biała wadera w pręgi, skrzydlata, z grzywką. Wredna, jak mało które stworzenie, toteż z Garethem pasują do siebie idealnie xD Chciałam zrobić z nich parę, ale w zasadzie oboje cenią sobie niezależność, więc stwierdziłam, że dam im spokój xD Ona nie ma watahy, jest tak jakby przybraną (przyrodnią...? xD) siostrą Isabelli Redhammer, czyli mojej wilkołaczki z takiego forum o wilkołakach, nie wiem, czy ktoś stąd tam był xD Z Garim poznała się poprzez - uwaga, bo to trudne xD - Iana, który znał Kristin, która znała Slitha, który znał Sirfalasa, który, można powiedzieć, jest jednym z najlepszych przyjaciół Gio xD Uff, ciężko było...xD
-
-Pfff...- prychnęła.
-Mało świata... Powiedział.- dodała udając urażoną.
Zignorowała Garethowy jęzor powstrzymując się od złapania go pnączami i uszkodzenia go.
______________
*-* jak Yennefer i Geralt! Tyle ze nie są wredni tylko
oboje myślą że nie potrafią kochać i wgl a potrafią i słodka z nich parka ^-^
Swatka fanfikowa Nana XDDD
Tak paczę że Gari to ma niezłą historię :D w sumie Nana też ma...
Daaawno dawno temu, była sobie skrzydlata istotka. Nie dalo sie jej nie lubić. No i była akcja że polubiła (poza fabułą i ogólnie) pewnego gościa takiego jak Raziu lub Demek i komuś sie to nie spodobało i taka jest historia xD
Jeżu...bałam się to napisać przez taki długi okres że masakra xD
-
_________________
No to faktycznie szalona historia. Ja swojej też jakoś specjalnie nie rozwinęłam, ale twoja to mistrzostwo.
Nie wiem, co napisać... :( Co tu się w ogóle dzieje...
-
_______________
Tak jak się patrzy i analizuje to jakieś podrywy się tu uskutecznia xD
Wiem, jest iście fascynująca xD
-
- Znasz jeden wzorzec i się go trzymasz, pequeña, może czas już zawitać u psychiatry? - Gari zaczął się chichrać, jak to on; od jego śmiechu cierpła skóra i jeżyło się futro. Brzmiał trochu Jokerowato. - Chyba jakoś te szczenięce lata nie najlepiej wypadły, neh? Więcej wiary, no creyente. - zachichotał. Wyczuł przy tym, że wadera jest już bliska kresu wytrzymałości. Gareth wszystkich wkurzał, wcześniej czy później, a Nana i tak długo wytrzymała bez wydarcia się, walnięcia go bądź zabicia.
Jakoś wcześniej tak o tym nie myślałam...xD
Gari ma tylko strzępki historii, nic praktycznie nie jest połączone w całość, kiedyś się trza za to zabrać xD
Nana, Twoja historia przynajmniej składna xD
Jak, co tu się dzieje, tu siem bitwa niewerbalna pomiędzy Garim a Nanem odbywa xD Gari tylko czeka, aż go Nana walnie xD On ma bardziej rozwinięte moce potrzebne do ucieczki, niż do walki, toteż wiesz... xD Gari nie dąży do otwartej konfrontacji, tylko wkurza i zwiewa xD
-
-Nie...igraj..z ogniem.- syknęła jeszcze.
Szczenięce lata? Wzór? Umysł? Nie Gareth. Nie masz prawa wiedzieć i nie wiesz. Nigdy nie będziesz wiedzieć. Może i jest drobniejsza, słabsza ale o wiele bardziej odważna i waleczna od jakiegokolwiek basiora.
______________
Poziom irytacji 96% xDD
-
Gareth usiadł powoli, wpatrując się wyzywająco w oczy Nany. Wyraźnie było widać, że nie ma najmniejszego zamiaru nigdzie iść, a tym bardziej zaprzestawać czegokolwiek. Uśmiechnął się szeroko, w jego szkarłatnych oczach błysnęło rozbawienie i pewnego rodzaju niebezpieczeństwo. Z Gerethem lepiej było nie zadzierać, mimo mało pokaźnej postury i bardzo szczupłej sylwetki.
- Mi querida... - zasyczał, znów strzelając wężowym językiem, tym razem koło ucha Nany. - Ogień to mój żywioł, żaden cachorro nie będzie mi mówił, co mam robić. - wyszczerzył zęby z przeskakującymi między nimi drobnymi wyładowaniami elektrycznymi i zwinął język w rulon. Machał długim, czarno-białym ogonem jak rozochocony szczeniak.
Trwa ładowanie, proszę czekać...xD
-
Coś w jej wnętrzu pękło. Poziom irytacji, furii i wytrzymałości wyszedł ponad sto procent.
Czuła jak Dos się gotuje a ona sama się ledwo kontroluje. Jej mięśnie przestały się słuchać i były napięte, gotowe do walki.
-Czasem jeden płomień strawi drugi...- warknęła groźnie.
Unikała walki, ale irytacja w niej była naprawdę duża. Na tyle dużą żeby mieć ochotę kogoś uderzyć. Podobnie się czuła gdy przebywała w towarzystwie Dosa gdy ten ją irytował.
-
____________
Acha™ To się tu dzieje. A co ja mam w tym wszystkim robić? Zupełnie nie mam pomysłu, jak zareagować w takiej sytuacji. Ech...
-
___________________________
no nie wiem xD sama tu przywędrowałaś xD
-
Gareth ziewnął ostentacyjnie.
- Mądrości ludowe wyczerpane? - zerknął na Nanę kątem oka i mlasnął. - Uważaj, anciana, bo ci żyłka pęknie. - zaśmiał się, po czym zamrugał, udając zatroskanie.
Tak naprawdę nie robił tego, by Nanę upokorzyć, lub coś w tym rodzaju, ani ze złośliwości, wredności czy z tego, że po prostu lubił wyżywać się na innych. Był tylko znudzony, a że wkurzanie innych przychodziło mu z natury łatwo... Równie łatwo inni mu wybaczali, po prostu taki typ "lekko" złośliwego kolegi, którego komentarze są zazwyczaj nie na miejscu i nieraz chciałoby się go zabić. Ale gdyby już to zrobić, odkryłoby się, że jakoś pusto jest bez niego. Gareth był najzwyczajniej w świecie potrzebny, by wkurzać się na niego z konkretnego powodu i nie mieć wyrzutów sumienia, żeby się pozbyć własnego wewnętrznego gniewu, a jednocześnie dać mu satysfakcję ze wspaniałej kłótni. Takie korzyści i dla jednej, i dla drugiej strony.
Coś wymyślisz xD
-
-Radziłabym uważać na swój ogon i język.- fuknęła jeszcze.
Uśmiechnęła się w duchu. To chyba jeszcze nie miał okazji widzieć jej na tyle wkurzonej. "Żyłka" a raczej jej "poziom cierpliwości" przeżył Chronę, Demka, Karo, Lajnę oraz wiele innych sytuacji. Garetha też przeżyje. Jak każdego innego! no chyba że wysili się na tyle mocno żeby jeszcze bardziej ją poirytować, zdenerwować a w efekcie wkurzyć. Może teraz też się złościła ale tak to złościć może się każdy.
__________________________________
dobra jest!
Aktualizacja obecnego statusu. Proszę czekać!
-
- Bo co, nina? Już ostrzysz sobie zęby? - zaśmiał się i pokręcił głową. Patrząc się wyzywająco w oczy wadery wystawił język i rozwinął go na pełną długość, jednocześnie wymachując ogonem na wszystkie strony, niebezpiecznie blisko Nany, a warto przypomnieć, iż jego ogon był jak ostrze - mógł nim nawet odciąć komuś głowę, czego dla przykładu ja ledwo uniknąłem parę miesięcy wcześniej.
Pół godziny później... Kółeczko wciąż się kręci, trybiki się przesuwają...xD
-
Za nią niczym drapieżne macki, zjawiły się pnącza różnej długości. Dość niebezpieczne były te z kolcami. Miały bowiem specjalną właściwość: piekło, szczypało i bolało. Nie ważne czy było się uodpornionym czy nie, parzydełka znajdowały się na kolcu. Więc często mylono że ma to swój jad czy truciznę.
Było to dość imponujące i przerażające.
-Jesteś okropny...- powiedziała z obrzydzeniem.
-Robisz to tylko i wyłącznie dla popisu i zwrócenia na siebie uwagi.- dodała jeszcze.
Pnącza z końcami ostrymi jak sztylety ustawiły się tak, żeby jednym strzałem trafiły w cel. Nie były wysoko, raczej znajdowały się na wysokości łap, tułowia i tuż nad głową Nany. Wyglądało to tak jakby za waderą znajdowało się stu włóczni.
_________________________________
Status został zaktualizowany. Zainstalowane nowe programy
Irytacja: 96% - 10%
Obecny procent: 86%
-
-Trzymaj ten ogon z daleka, bo jeszcze trochę bardziej się nim zamachniesz i mnie uderzysz -warknęłam.
______________
No dobra, na jakiś pomysł wpadłam...
-
Opuściła nieco pnącza.
-A to byłoby paskudne z twojej strony gdyby tak było.- dodała złośliwie.
_________________________
Nemhaaaaain! :3 wiedziałam że będziesz po mojej stronie XDD
No dwie kobietki to już nie przelewki Gari! xDD
-
- Ojoj, naprawdę bym tego nie chciał. - zamrugał niewinnie Gareth, udając, ze czuje strach, słysząc słowa Nemhain. Dalej machał sobie ogonem.
- Ou, nina, cios w samo serce. - zaśmiał się, przykładając łapę do piersi dramatycznym gestem. - Okropny... Jaka obelga... - parsknął.
- Nie, hermana, nie robię tego, żeby się popisać. W przeciwieństwie do ciebie. - zerknął leniwie na pnącza Nany. - Widać, nie jesteś typem wadery, która zrozumie mój tok myślenia i moje... Uch, !perdoname!... - przewrócił oczami i machnał ogonem w poprzek, zbijając mnie nim z łap. Skubany, wyczuł, że podchodzę do niego od tyłu, bynajmniej nie po to, by go zaatakować, tylko żeby dowiedzieć się, co zaszło, że atmosfera taka napięta, przynajmniej ze strony Nany i Nemhain. Mój 'brat' był wyluzowany, jak zawsze. Gari unieruchomił mnie wzrokiem i zwrócił się ponownie do białej wadery. - ...Moje poczucie humoru. - dokończył. Wstał i przeciągnął się, ostentacyjnie zerkając na wadery. Po chwili uniósł łeb wyżej, węsząc. Wyczuł czyjąś obecność, nawet jeśli niematerialną. Wyszczerzył się szeroko, a po chwili jego oczy zmieniły się na złote i znów na szkarłatne.
Jeej, ale się dzieje xD Ciekawa akcja, nie ma co xD
-
-Yhym...- burknęła.
-Ja bym się nie tłumaczyła.- uśmiechnęła się pogodnie.
-Środki ostrożności cyrkowcu.- powiedziała hardo i odważnie. Widząc że ogon Garetha zajął się czymś innym, powoli schowała pnącza, jednak jedna malutka łodyżka wystawała spod ziemi w pogotowiu.
Widząc nagłą zmianę w mimice basiora, wytężyła słuch i wyczuliła nos. Nic nie czuła. Była ich tylko czwórka. Chyba że próbował ich przestraszyć albo zażartować... Byłby to dość... głupi żart. Prawda?
-
- Z czego tłumaczyła, hę? Chyba coś mi umknęło - zadrwił, skupiając wzrok ponownie na Nanie. Wyprostował się, wciąż wywijając ogonem, na wszystkie strony.
- Cyrkowcu, co? Dzięki, widać, jaka z ciebie kreatywna wadera, hermana. - zaśmiał się. - To oznacza, że jestem dobry, w tym co robię, mam talent. Na następny raz radziłbym pomyśleć, co mówisz, jeśli chcesz zranić inną osobę. Wiesz, dopiec jej jakoś... A nie pochwalić. - chyba stracił zainteresowanie tematem. Zaczął się rozglądać, lekko przechylając głowę w obie strony i jednocześnie nasłuchując. Tak jak się spodziewał, niczego nie usłyszał. Zaburczałem coś, ale przez jego hipnozę nie mogłem się ruszyć. Gareth zerknął na mnie ostentacyjnie. Jego oczy znów zajarzyły się na złoto, by po chwili zmienić się na czerwone. Ponownie się wyszczerzył, jakby z jakiegoś dobrego żartu.
-
Naburmuszyła się jeszcze bardziej.
-Jednak jesteś pajacem.- powiedziała.
-Najzwyklejszym pajacem. -dodała. Nie musi wykazywać się swoją kreatywnością przy kimś takim. Wie wszystko, umie wszystko i robi wszystko. Po co więc osoby trzecie?
Odwróciła się i odeszła od drzewa i Garetha, omijając przy tym nieszczęsnego Iana.
Podeszła pod inne drzewo i schowała się w cieniu. Zawarczała i położyła się w cieniu.
_____________________
Ej bo oni sie gryzą D:
Zróbmy jakąś fajną akcję czy cos bo na razie to skaczemy sobie do gardeł a Nancia chciała tu mię przyjaciol nie wrogów xD
-
Spojrzałam na Garetha i nieruchomego Iana, który mógłby jakoś powstrzymać swojego kolegę.
-Róbcie, co chcecie, ja nie zamierzam zadawać się z takimi impertynenckimi... Idę sobie.
Wyszłam.
-
- Jasne, nina, tak sobie wmawiaj. - zachichotał Gareth, odwracając się za Naną, a Nemhain odprowadzając rozbawionym wzrokiem. Ponownie skupił się na rozglądaniu po terenie. Zaburczałem coś pod nosem, ale hipnoza wciąż działała, nie mogłem się ruszyć. Gari spojrzał na mnie kątem oka. Machnął ogonem, odrzucając mnie kilka metrów w tył. Wylądowałem ciężko na ziemi, ale mogłem już wstać. Usiadłem, patrząc się na brata spode łba. Demon również usiadł, wpatrując się w pustkę przed sobą, jakby kogoś tam widział. Przyjrzał się temu miejscu dokładnie. Powietrze obok Garetha zafalowało, jakby miało się lada chwila zapalić. Wyszczerzył się szeroko, już nie do pustki, a do biało-szarej wilczycy o czarnych włosach, odzianej w orientalną szatę. Wadera odpowiedziała lekkim uśmiechem. Złote oczy błyszczały z rozbawieniem.
- Si Wang Mu. - Gareth skłonił się z błyskiem w szkarłatnych oczach.
- Han Garai Tsu. - wadera dygnęła, zgrabnie układając ogon z lewej strony ciała.
- Co to za podchody, mi amiga? - demon spojrzał na nią badawczo. - Pragniesz zostać niezauważona, czy po prostu popisać się nie znaną mi magią? - zaśmiał się.
Odpowiedzią Wang Mu był lekki uśmiech.
- A skąd. Nie sądziłam, że tak to odbierzesz, Garai. Chciałam zrobić ci niespodziankę.
- Oh, i udało ci się, amiga. Udało ci się. - spojrzał na nią z niebezpiecznym błyskiem w oku, śmiejąc się jak zwykle.
Gareth już taki jest, on też nie chce mieć wrogów i nie uważa Nany za wroga, zachowuje się tak, jak umie, bo gdyby nie był wredny, nie byłby sobą xD Trzeba tylko zrozumieć jego punkt widzenia i specyficzny humorek xD
-
_______________________
Humorek taki jak moja Siostra xD
Cos czuje ze będzie akcja jakaś.
-
I dzięki Bogu nie taki, jak Seru xD
Będzie, jak cuś napiszesz...xD
-
----------------
Czemu ja mam pisac? D:
Ty masz aż 3 postacie pod ręką! Ty cos zrób xD
-
Bo to mój post był ostatni...? >.<' Pisaj, bo żadnej akcji nie byndzie xD
-
Eeeeey! D: Ale ja nwm co robić noo! D: Troche inicjatywy z twoje strony!
-
Przecież w moim poście jest już wystarczająco dużo inicjatywy ;_; Nie wiem, może zauważ, że to zmienianie oczu i węszenie to nie był żart Gariego, albo zobacz, że się wadera pojawiła, czy cuś...xD
-
D: Zmuszasz mnie! No lol! xD
--------------------------------
Wciąż naburmuszona niemożnością dogadania się z nowo poznanym basiorem, leciutko wyjrzała znad krzaków.
Nie wiadomo skąd zjawiła się inna wadera na widok której Gareth raczej miał lekko zaskoczony i nieco złośliwy wyraz pyska. Kim jest? Skąd się wzięła? Skoro wzięła się znikąd to musi byc podobna do wilczego demona. Aktualnie chyba za bardzo jej to nie obchodziło. Znając życie i ona również ją wyczuje i skończy się siedzenie w spokoju.
Na razie wolała nie wychodzić. Jeżeli zajdzie taka potrzeba to wyjdzie jeśli nie, pozostanie w ukryciu w nadziei że nim nie zwróci na niej większej uwagi.
-
Gareth, czując zdziwienie i zaciekawienie Nany związane z pojawieniem się Wang-Mu, wyszczerzył się drwiąco, oglądając się na białą waderę skrytą w krzakach. Nie powiedział nic, spojrzał tylko ponownie na nowo przybyłą.
- A więc... Co tu robisz, Królewska Matko Zachodu? - zaśmiał się.
Westchnęła.
- Przestań. To tylko okrutny żart moich rodziców. - zaraz jednak uśmiechnęła się lekko. - Później ci powiem... Albo sam zgadniesz.
- Milutko z twej strony, amiga, iż uważasz, że zdołam to ogarnąć swoim ziemskim rozumem. W końcu to sprawa na skalę boską. - zachchotał.
- Jesteś taki gnomiczny - spojrzała na niego, uśmiechając się.
- O tak! - zasyczał. - Dzięcioł stuka w drzewo, by wydobyć robaka. Czym jestem, Królewska Matko Zachodu? - zawiesił głos, w oczach błysnęły mu radosne iskry.
- Dzięciołem, Garai. Pytanie brzmi, kim jestem ja?
_________________
A zmuszam, bo inaczej nie napiszesz xD
-
Nie słuchała rozmowy parki. Mało to ją w tej chwili interesowało. Ułożyła się wygodnie czekając na dalszy rozwój sytuacji.
______________
I kto tu kogo zmusza c:<
Stare, dobre zagranie ha ha!
Choc znając życie walniesz tak że ode mnie będzie zależało Dx
-
- To proste, nina. Jesteś talią bez jednej karty. - odparł miękko Gari i wyszczerzył się.
- Twierdzisz, że jestem szalona? - na pysku Wang-Mu zagościł nikły uśmiech. - Pewnie coś w tym jest.
- Tylko na tyle, na ile jest potrzebne, pequena. Nie bardziej niż ja czy kryjące się tu los Lobos. - uniósł brwi, patrząc wymownie na Nanę i szukając mnie wzrokiem. Ja tymczasem byłem już w połowie drogi na bagna. Wzruszył ramionami i wyszczerzył się do Wang-Mu. - Tylko na tyle, na ile jest to potrzebne...
Wang-Mu podążyła za jego wzrokiem. Spojrzała łagodnie na Nanę, po czym westchnęła i odchyliła łeb do tyłu, wpatrując się w niebo spod zmrużonych powiek. Gareth obserwował przyjaciółkę spokojnie.
_______________________
Jestem na tel, co przeklada sie rowniez na moja wene, wiec przycisne cie jutro, strzez sie xD
-
Siedziała dalej ukryta. Poczuła że została już odkryta. Postanowiła się nie ruszać. Dopóki nikt nie zwracał na niej większej uwagi postanowiła nie wychodzić.
-
- A man of words and not of deeds,
Is like a garden full of weeds.
And when the weeds begin to grow,
It's like a garden full of snow.
And when the snow begins to fall,
It's like a bird upon the wall.
And when the bird away does fly,
It's like an eagle in the sky.
And when the sky begins to roar,
It's like a lion at the door.
And when the door begins to crack,
It's like a stick across your back.
And when your back begins to smart,
It's like a penknife in your heart.
And when your heart begins to bleed,
You're dead...
You're dead...
And dead indeed. - mruknął Gareth pod nosem, mrużąc szkarłatne oczy. Wokół niego zamigotały nagle płatki śniegu, trawa urosła w oczach, sięgając już jego łokci, a las wypełnił się śpiewem ptaków. Wang-Mu zamknęła złote oczy i uśmiechnęła się lekko, słuchając wiersza.
-
Greth nagle zastrzygł uszami i powoli się uśmiechnął.
- Oho... Mały Inny ma ciekawe myśli. Trzeba to sprawdzić! - wybuchnął dzikim śmiechem, brzmiącym trochę jak Joker, po czym okręcił się wokół własnej osi i zniknął w chmurze dymu i drobnych błyskawic. Wang-Mu pokręciła głową z dezaprobatą i westchnęła.
-
Wbiegłam do lasu, od razu krzycząc:
-Nana, Nana, ratuj!
Po chwili dodałam też:
-On jest taki wielki i groźny!
Zauważyłam cel moich poszukiwań i wskoczyłam do krzaków, w których się kryła. Nie sądziłam, żeby biały wilk mnie wtedy ani dostrzegł, ani, później, dogonił - gnałam, jakby mnie sam Anioł Nocy gonił. Ale mimo to drżałam ze strachu. I wściekłości - może i samice nie są takie silne, ale wcale nie gorsze w walce, a to co powiedział to nieprawda.
-I głupi. I wredny. I zły. I ghyr. - dodałam po chwili.
-
Zaskoczona przybyciem Nemhain aż wstała.
-O kim ty mówisz?- spytała zdumiona. O kim była mowa? Co się właściwie stało?
-Opowiedz mi wszystko na spokojnie. Gdzie byłaś, co się stało że tak wpadłaś i o kim mówisz?- spytała spokojnie. Jej kobieca intuicja podpowiadała jej że tym wilkiem nie mógł być Demon. On tak nie robił. Razer odpada, Gareth również, więc kto?
Będą z tego kłopoty. Jak nic!
-
Ponownie buchnął kłąb purpurowego dymu, z którego wyskoczył Gareth. Zerknął na wciąż czekającą cierpliwie Wang-Mu. Jako, iż nie zapowiadało się, by miała zamiar wyjaśnić w końcu przyczynę swojej wizyty, czekała na coś innego. Gari najwyraźniej nie zamierzał sprawdzać, na co. Usiadł przed nią i wlampił się w jej złote oczy. Po chwili zerknął na Nanę i Nemhain, a potem ponownie na Wang-Mu.
-
-No ten nowy. Straszny, wielki, biały. Ma ślepe oczy, ale widzi. - rozejrzałam się z niepokojem, jakby miał wyskoczyć zza drzewa i się na mnie rzucić - Związał Karo, ale Ian i Gareth jej pomogli. Nie przyjdzie tu, prawda? - zapytałam niespokojnie.
-
Gareth wyszczerzył się, słysząc obrazowy opis nowego z pyska Nemhain. Zastrzygł uszami i usiadł, przeciągając się leniwie i machając ze spokojem długim ogonem.
-
-Raczej nie przyjdzie. Po co miałby za tobą gonić?- spytałam lekko się uśmiechając.
-Z resztą tu jest Gareth plus my dwie. Jakoś dalibyśmy radę temu "nowemu"- powiedziała na ucho Nemhain.
-Nie pamiętasz jak się nazywał?
-
-A skąd mam wiedzieć! Skoro mnie nie widział, nie przedstawił mi się.
-
-Mogłaś je usłyszeć gdy coś mówił.- burknęła. Machnęła ogonem.
-Gdzie był?- spytała chłodniej.
Zainteresowało ja to. Dawno nie było tu takiego osobnika. Zjawił się i już sieje terror... Warto byłoby sprawdzić gdzie najczęściej chadza aby uprzedzać gdzie jest, gdyby okazał się dużym zagrożeniem. Choć po co podejmować takie kroki? Nie łatwiej jest go spacyfikować?
-
-Nad rzeką. Nie idź tam! Nie chcę zostać sama!
-
-To pójdziesz ze mną! Albo zostaniesz tutaj i przykleisz się do Garetha albo do kogoś innego. wybór należy do ciebie.- powiedziała obojętnie jakby nie zrobiło to na nią większego wrażenia.
-Muszę go poznać osobiście...-mruknęła do siebie, dziwnie się przy tym uśmiechając.
-
Obok demona pojawił się drugi Gareth. Basior połączył się w jednego wilka. Zaśmiał się cicho, jego oczy świeciły jak latarki. Widoczne było, że jest podniecony i niezmiernie czymś zadowolony. Spojrzał na Wang-Mu.
- Wybacz, nina, ale nie mam teraz czasu. Zjawił się tu ciekawy przypadek awanturnika, uważający najwyraźniej, że jako jedyny odpowiada wyobrażeniom wilka. - zachichotał, mrużąc oczy.
Gareth wyglądał groźnie, nawet mimo to - a może przez to - że był wiecznie uśmiechnięty. Zawsze powtarzał, że gdyby nie obracał wszystkiego w żart, już dawno miałby więcej ofiar na koncie niż zdołała by zebrać jako swoje żniwo jakakolwiek wojna. Była to ewidentnie prawda, lecz, jak widać, niektórzy wciąż uważali, że basior był niespełna rozumu i kompletnie nie trzeba nim sobie zawracać głowy. To był największy błąd w ich życiu.
- Dobrze... - westchnęła wadera. Przymknęła złote oczy. - Rozumiem, że jest to dla ciebie ważne, Garai. Moja sprawa... Nie da się jej wytłumaczyć tak szybko, potrzeba mi o wiele więcej czasu. Jeśli będziesz go miał... Po prostu daj znać.
- Jasne, nina, wiem gdzie cię znaleźć. - Gareth mówił do powietrza. Jego szkarłatne oczy błysnęły na złoto, gdy Wang-Mu dotknęła na chwilę jego duszy. Potem zniknęło uczucie, jakby zamiast trzech, były tu cztery wilki. Ponownie znajdowały się tu tylko Nana z Nemhain i Gareth, przetrawiający w ciszy cząstkę informacji od Si Wang-Mu, zaszczepioną mu przez nią w umyśle. Informację o wojnie. Która miała Garetha dotyczyć, aczkolwiek jeszcze nie teraz.
-
-Ech, no dobra. Trochę ochłonęłam. Idę sobie.
"A poza tym jest tu Gareth" - dodałam w myślach.
Wyszłam.
-
Gareth zachichotał, słysząc myśli Nemhain.
- Relax! Take it easy! - rzucił za nią, po czym zanucił, machając w rytm ogonem.
- Relax, take it easy.
For there is nothing that we can do.
Relax, take it easy.
Blame it on me or blame it on you.
It’s as if I’m scared.
It’s as if I’m terrified.
It’s as if I scared.
It’s as if I’m playing with fire.
Scared
It’s as if I’m terrified.
Are you scared?
Are we playing with fire?
-
Spojrzała się na Garetha z miną pełną współczucia dla Iana. Ten to dopiero ma lub miał, mieszkać z takim pod jednym dachem.
Choć dzięki takiemu charakterowi nie mogło by nudno. zawsze musiało się cos dziać.
-
Z pyska Garetha nie schodził szeroki uśmiech, niemalże dotykający jego długich uszu. Szczerzył się jak Kot z Cheshire, tym razem zerkając na białą waderę. Mrugnął do Nany filuternie, otwarcie z niej sobie żartując. Potem odwrócił łeb i wgapił się w horyzont, zaczął machać ogonem, nucąc sobie zmienionym głosem, najpierw pod nosem, potem stopniowo coraz głośniej.
- Took a ride to the end of the line
Where no one ever goes
Ended up on a broken train with nobody I know
But the pain and the longing's the same
When you're dying
Now I’m lost and I’m screaming for help alone
Relax, take it easy
For there is nothing that we can do
Relax, take it easy
Blame it on me or blame it on you
It’s as if I’m scared
It’s as if I’m terrified
It’s as if I scared
It’s as if I’m playing with fire
Scared
It’s as if I’m terrified
Are you scared?
Are we playing with fire?
Relax
There is an answer to the darkest times
It’s clear we don’t understand it but the last thing on my mind
Is to leave you
I believe that we’re in this together
Don’t scream, there are so many roads left
Relax, take it easy
For there is nothing that we can do
Relax, take it easy
Blame it on me or blame it on you
It’s as if I’m scared
It’s as if I’m terrified
It’s as if I scared
It’s as if I’m playing with fire
Scared
It’s as if I’m terrified
Are you scared?
Are we playing with fire?
Relax
Relax
http://www.tekstowo.pl/piosenka,mika,relax__take_it_easy.html
-
Poczuła jak robią się jej wypieki na policzkach. Nie przepadała za tą osobowością. Dos zaszamotał się w jej duszy w buncie.
Zdawała sobie sprawę że gest miał na celu poirytowania jej i zdenerwowania. Odwróciła się zdenerwowana. Uśmiechnęła się z powodu całej sytuacji.
-
Gareth przeciągnął się leniwie i usiadł. Ziewając, otworzył pysk tak szeroko, jakby chciał złapać piłkę do rugby pionowo. Oblizał się powoli i rozejrzał, po czym majtnął ogonem tuż przy swojej szyi. Przysunął go sobie przed pysk i przyjrzał mu się. Końcem ogona trzymał przed sobą cienki złoty łańcuszek z zawieszonymi na nim różnorodnymi wisiorkami, wśród których była pięknie zdobiona maleńka fiolka, wypełniona rubinowym płynem, misternej roboty szafirowy klucz oraz jeszcze jeden klucz, właściwie kluczyk, mający ok. 3 cm długości, tym razem zrobiony z diamentu. Gareth przekrzywił łeb na bok, przypatrując się zawieszonemu na ogonie naszyjnikowi z uwagą, szczególnie kluczom.
-
Schowała się w cieniu i machnęła ogonem. Obejrzała się tylko czy Gareth dalej jest zajęty kluczami.
Dawno nie była na łące...Szybciutkim krokiem wyszła.
-
Gareth ocknął się po jakimś czasie wgapiania się w klucze. Otrząsnął się, prychnął i zawiesił sobie naszyjnik z powrotem, manewrując przy tym ogonem. Rozejrzał się leniwie, przeciągając się przy tym, żeby rozprostować nieco zastałe przez ciągłe siedzenie w miejscu kości. Nagle uderzyło go, że siedzi w lesie zupełnie sam. Przez chwilę wydawał się nawet nieco zbity z tropu, co niewątpliwie chciałby ujrzeć każdy, kto kiedykolwiek miał wątpliwą przyjemność pożreć się z basiorem. Szybko jednak się opanował. Przyczyną takiego zdziwienia u niego było oczywiście ciche ulotnienie się białej wadery, nad którą Gari pastwił się jeszcze chwilę przedtem. Jak ona mogła wyjść całkowicie niezauważona przez Garetha? Toż to prawie niemożliwe... Podniósł się powoli, znów się przeciągając i ziewając przy tym. Już wyrzucił Nanę z głowy, a przynajmniej jej niespodziewane zniknięcie. Gdyż odpuścić jej nie zamierzał. Powęszył więc chwilę, złapał jej zapach i z szerokim, demonicznym uśmiechem ruszył za tropem, machając wokoło czarno-białym ogonem.