Mirabilis!
Tereny Poza Watahą => Zaginione Królestwo => Wątek zaczęty przez: Rebeka w Kwiecień 03, 2013, 14:20:10
-
Zamek otoczony jest przepięknym ogrodem a z przody zamku jest równie piękny dziedziniec, po którym miło się spaceruje w blasku słońca.
(http://www.chudzik.com.pl/img/bramante-i-dziedziniec-belwederu.jpg)(Tych ludzi to wrazie czego nie ma... Tak się tylko musieli wpakować na zdj. :P )
(http://zamki.net.pl/zamki/walbrzych1/walbrzych02.jpg)
(http://www.niedziela.pl/gifs/n200734_004.jpg)
(http://farm5.static.flickr.com/4148/5025492821_b351e4ffd5.jpg)
(http://nz2008.blox.pl/resource/13ogrody2.JPG)Sadzawka w ogrodzie.
-
Wszedłem i usiadłem koło sadzawki w ogrodzie.
-
Wszedłem. Podbiegłem do basiora.
-Hej Demon.-przywitałem basiora.
-Jak tam leci?
-
Wyszedłem.
-
-Db - odpowiedziałem z opuźnieniem do wychodzącego Nero.
-
Wyszedłem.
-
Wszedłem i zacząłem iść jakąś wybrukowaną ścieżką.
-
Druga "ja" wleciała. Rozejrzała się.
-
Czuł czyjąś tu obecność, ale nic sobie z tego nie robił i szedł dalej w stronę ogrodu.
-
Wyczuła basiora. Szła w stronę fontanny.
-
____________
braciszek huehueehu
-
Usiadłem przy jednym z krzaków.
-------
Hehe
-
On też chce być mła brat..Czyli Lajna bd moją siostrą, i Blan bd moją siostrą.. JA się pogubiłam trochę.
-
-------
Haha ja się już dawno pogubiłem xd
-
_____________
CO?! Jam siem pogubiłam...
Tak Heti bd moim bratem a Karo i Blan siostrami?
-
Podeszła do fontanny.
Być może..
-
------
Ja muszę iść na obiad a potem nie wiem czy uda mi się wejść, więc papa
-
________________________
Eeeeeeeeeeeeee
-
________________
Papa HAti
-
Kopia zniknęła.
-
Weszłam. Usiadłam i czekałam jak zwykle.
-
Wyszłam zawiedziona.
-
weszłam i usiadłam przy sadzawce
-
Weszlem i rozejzalem sie.
Zobaczylem znajomego wilka i powiedzialem :
-Witaj . Zuzm tak ?
-
-witam cie szuburze -i się ukłoniłam
-
-Co tu robisz?
-
-a tak przyszłam rozmyślać o życiu i śmierci
-
-Moze sie troche przejdziemy ?
-
-z wielką ochotą -i ruszyła po ścierzce (jak mówie jak hrabina to później mam odpał na max)
-
Zblizyl sie do Zuzm i poszli prosto
-
-całkiem tu uroczo niesądzisz ...tak Miło
-
-Masz racje . Usmiechna sie w jej strone .
-
-aaaaaaaaaa dobra tam- i przestała chodzić wolnym krokiem tylko skakać jak szalona
-
-Co ci sie stalo ? Zaczol sie smiac
-
-dobra to co chcesz robić bo ja sie troche nudiłam dopuki nieprzyszedłeś ...-powiedziała na jednym wdechu
-
-bo nudno tak być elegancikiem ...ja chce skakać ja chce wyć-i zawyłam najgłośniej jak umiałam
-
-no dobra to choć- i pobiegła w strone zamku (wbijaj na sale balową)wyszłam
-
-Chodzmy na sale balowa ! Zlapal Zuzm za lape i pobiegli
-
Mrucząc coś pod nosem wtargnęła na teren. Wprawdzie nie tu chciała iść, ale im dalej lasu tym lepiej. Mlasnęła coś pod nosem i usiadła.
-
Wdreptałem, odprowadzał mnie zwielokrotniony, demoniczny chichot Garetha. Zaczynał mnie już wkurzać. Ruszyłem w kierunku wadera, powłócząc łapami i rozglądając się po terenie.
-
Mlasnęła coś pod nosem, spoglądając na Iana.
-
Zatrzymałem się obok wadery, spoglądając na nią uważnie.
- O co chodzi? Dziwnie się zachowujesz.
-
- Tamta to jest Nana. Tak trochę wkurzyła wspaniałą Karo i teraz Karo stara się omijać ją szerokim łukiem - mlasnęła, patrząc na Iana.
-
- Why mówisz o sobie w trzeciej osobie? - zmarszczyłem brwi, potrząsając głową.
-
- Bo tak mi się podoba - mruknęła. - A mogę, raczej, robić, co mi się podoba.
-
______________________
Nie możesz!
Zabraniam ci ;)
-
___________________
D:
Czemuuu?
-
Wzruszyłem ramionami.
- Jak chcesz.
-
- Myśl sobie to, co chcesz, uwierz, że noc jest dniem, trochę wolności mogę ci dać,
Fantazjuj sobie w snach, lecz świat zasady ma i wygrać z nimi nie masz szans,
Choć wciąż buntujesz się, nie masz wyboru i nigdy go już nie będziesz mieć,
Bo przysięgałeś mi, do końca twoich dni,
Bóg na zawsze przeznaczył ci mnie,
A gdy zasiądziesz na tronie należnym i mnie,
Będzie składała mi hołd cała szlachta Europy,
Bo ja się nigdy nie zrzeknę nadanych mi praw,
Przysięgałeś przed Bogiem i ludźmi że będziesz mój,
Przecież od dawna wiem, że wciąż upijasz się i że z dziwkami spędzasz czas,
Za chwilę jakiś śmieć może z nich każdą mieć więc nie oszukuj więcej się,
Świat obserwuje cię i nie zapomnij że księciem i mężem musisz być,
Więc prawdzie w oczy spójrz na zawsze będziesz mój ślubowałeś i musisz z tym żyć,
Choć już nie liczę na miłość, choć sama wciąż śpię,
Będzie składała mi hołd cała szlachta Europy,
Urządzę piekło na ziemi dla tych twoich zdzir,
Przysięgałeś przed Bogiem i ludźmi, że będziesz mój,
Spójrz jak niepewność się skrada i wciąga cię w swoją sieć, bo wiesz
Choć ze mną łoża nie dzielisz, podzielisz swój tron,
Będzie składała mi hołd cała szlachta Europy,
I nawet śmierć nie jest w stanie rozłączyć już nas,
I we wspólnym cesarskim grobowcu wciąż będziesz mój,
Ja cię nie zwolnię z przysięgi, więc jesteś mój,
I będziesz mój,
Na zawsze mój,
Na zawsze mój - zanuciła, łażąc po terenie. Nie, nie była to piosenka kierowana do Iana, chociaż w sumie..
-
Przeciągnąłem się, po czym usiadłem. Jedym uchem słuchałem Karo, jednocześnie zastanawiając się, czy Gareth czegoś nie wywinął.
-
Przeciągnęła się. Jako iż nie wiedziała co robić, mruknęła coś pod nosem, rozejrzała się i wzbiła się w powietrze, by po chwili wybyć z terenu.
z.t.
-
- A ty gdzie? - mruknąłem, dopiero po chwili zauważając, ze zostałem sam. Rozejrzałem się i westchnąłem. Karo i jej humory.
-
Mruknąłem coś pod nosem i rozejrzałem się. Westchnąłem, po czym zniknąłem.
-
Weszłam. Rozejrzałam się. "Po co komu rzędy krzaków, które tylko blokują przejście w ogrodzie?" - pomyślałam, przeskakując równo przycięty żywopłot. Strasznie pedantyczne otoczenie. Puste sale, ogrody od linijki. Podążyłam ścieżką do przodu. Dotarłam nad jeziorko. Małe takie. Podeszłam do niego, pochyliłam się i napiłam.
-
Koło siebie ujrzałam niebieski, smoczy pysk, również zamierzający się napić.
-Visage! I co? Kto wygrał? I jakim cudem poruszasz się tak cicho?
-Nikt nie wygrał. Rzuciła we mnie światłem. Jakby nie widziała, że jestem nekromantą i mogło mi to zaszkodzić. Rozwścieczyła mnie tym, więc sobie stamtąd poleciałem. Oczywiście bez pożegnania. - zastanowił się chwilę i odpowiedział na drugie pytanie- To kwestia innego ułożenia skrzydeł podczas lotu. To, że zwykle łopoczę nie znaczy, że nie umiem być cicho.
Smok zanurzył wreszcie pysk w wodzie.
-Ach, rozumiem. Trzeba było tak agresywnie reagować? Karo też mogła się na ciebie po tym obrazić. No wiesz, może nie wiedziała, że światło ci szkodzi. Mogłeś jej po prostu o tym powiedzieć, na pewno nie zrobiła tego celowo...
Visage napił się i stwierdził z pogardą:
-Kim jesteś, wilczyco, aby udzielać mi rad?
-Kimś, kto, jak widać, został nauczony szacunku do innego wilka. W przeciwieństwie do ciebie.
-Smoki nie muszą zwracać się do nikogo z szacunkiem. Jesteśmy na tyle potężni, że niektóre istoty, jak nędzni ludzie, uznają nas za symbole siły. Czego mamy się bać?
-Na przykład światła! I skończmy tą głupią dyskusję! Nie chcesz słuchać rad, to nie słuchaj!
Prychnęłam wściekła i ostentacyjnie odwróciłam się.
-
Visage powiedział, równie wściekły:
-Nie muszę cię wcale słuchać!
Rozłożył skrzydła i odleciał z głośnym szumem.
Spojrzałam na oddalającą się smoczą sylwetkę i po jakimś czasie też wyszłam.
-
Visage wrócił i zaczął węszyć, wystawiając rozwidlony język, w miejscu w którym się pokłóciliśmy.
-
Visage skierował się ku niewielkiemu, drewnianemu budynkowi.
-
Weszliśmy. Visage wreszcie mógł się wygodnie ułożyć. Usiadł, owijając łapy długim, kolczastym ogonem i zapytał retorycznie:
-A tamci idą?
Mruknęłam coś w odpowiedzi.
-Powtórzysz? - zainteresował się Visage.
-Nie, to nic konkretnego. Myślę.
-
Visage zapytał:
-Co tak długo? Chyba nas nie polubili.
-Jeśli już to ciebie, szpanerze. - prychnęłam.
-Nieważne. Zróbmy coś ciekawego!
-Co?
-Nie wiem! Może poszukajmy skarbu i ukryjmy go gdzieś!
-Skąd ty tu weźmiesz skarb?
-Masz rację, tu nie ma ludzi, których można by okraść... To nie mam pomysłu.
Podeszłam do jeziora:
-Popływajmy. - powiedziałam.
Visage nie odpowiedział, tylko wybił się w powietrze i jednym susem wskoczył do wody, doszczętnie mnie ochlapując. Westchnęłam i skoczyłam za nim.
-
Weszła i spojrzała się na jezioro. Pluskał się w nim smok razem z waderą. Uśmiechnęła się mimowolnie. Dos od razu wziął rozbieg i wskoczył do wody.
Nana usiadła na brzegu jeziora w bezpiecznej odległości aby nie zostać ochlapaną.
-
Visage ucieszył się:
-O, jesteście! Już myślałem, że nie przyjdziecie!
-Śmiercioskrzydły! Nie pływasz?! - zawołałam do Nany. - Hej, Visage, zniż się trochę, wejdę na ciebie.
Smok odpowiedział:
-Jeszcze czego. Mam być twoim leżakiem?
Uderzył skrzydłem w taflę wody ochlapując mnie.
-Na coś byś się wreszcie przydał! - krzyknęłam i zanurzyłam się, unikając kolejnego chlapnięcia.
-
Zaśmiała się radośnie.
-Nieee... Na razie wolę unikać wody bo zaraz będę chora.- odpowiedziała.
Dos chlapał na wszystkie strony. Cieszył się jak dziecko. Nurkował i wyjmował jakieś płaskie kamienie aby puścić kaczkę.
-
Nie wiedząc co robić, ruszyła gdziekolwiek. Lecąc gdziekolwiek zauważyła jakiś ruch, przy okazji jej lewa tylnia łapa zaczęła świecić. Przestała machać skrzydłami, a będąc kilka metrów nad ziemią zrobiła fikołka w powietrzu i zgrabnie wylądowała na ziemi, nie obijając się. Wyszczerzyła się, jak gdyby wygrała jakiś konkurs, bardzo ważny konkurs.
- Witaj, Nano. Nemhain - skinęła kulturalnie łbem, co w ogóle do niej nie pasuje. Co z nią? Uhm. Machnęła ogonem.
-
Odwróciła się bez emocji.
-Witaj.- odpowiedziała również skinieniem głowy.
"Rodzinka w komplecie. Jeszcze tu tylko Iana z Garethem brakuje..." - pomyślała. Chciała 3 razy odpukać ale powstrzymała się przed tym. Dziwnie by to wyglądało.
Dos dalej niewzruszony pluskał się w wodzie.
-Siemka Karo, Wino, Czerw i coś tam jeszcze!- zawołał bezczelnie.
Nana miała ochotę mu coś zrobić. Czy choć raz może trzymać jęzor za zębami?
-
-O, Karo! - zawołałam - nie obraziłaś się na Visage'a!?
Chyba się obraziła, nie powiedziała mojego imienia przy powitaniu. - powiedział półgłosem Visage.
Zastygłam na chwilę. "Nie, nie powiedział. Pomyślał. Co? Czy on też słyszy czasem moje myśli?" zastanowiłam się
Tylko czasami. Im lepiej się poznajemy, tym częściej
"Nie no, poważnie?"
Smok wyszczerzył się i tym razem nie odpowiedział.
Prychnęłam i ruszyłam w stronę brzegu. Visage usiadł na dnie jeziorka.
-
- Nie mam zielonego pojęcia o czym mówisz, Nemhain - powiedziała, starając się nie wybuchnąć złością, jak to Karo ma w zwyczaju. Machnęła ogonem ponownie i usiadła. Poprawiła skrzydła, które nieco zaczęły trzepotać przy podmuchu wiatru (nie umiem odmienić, tak btw ;-;).
-
-Ha, to i lepiej, że nie wiesz. - stwierdziłam.
Smok zachowywał się, jakby sprawa go nie dotyczyła - odwrócił się, ostentacyjnie patrząc w drugą stronę.
-
Dos zlustrował wszystkich swoim łobuzerskim wzrokiem i zniknął. Wyglądało to tak jakby rozwiał się czarny dym.
"Poszedłeś sobie?"- spytała Nana w myślach.
"Mooooże?"- odpowiedział Dosoyoto z przekąsem.
-
-Śmiercioskrzydły, a może ty pobawisz się ze mną w berka? Co? - zapytałam.
-
-Umarłaś, czy ki diabeł? - mruknęłam pod nosem.
-Visage, chodźmy coś zjeść! - zawołałam z entuzjazmem.
-Zgoda! - uśmiechnął się smok.
Skinęłam na pożegnanie głową Karo i Nanie, po czym wyszłam.