Mirabilis!
Tereny Poza Watahą => Góry => Wątek zaczęty przez: Rebeka w Luty 20, 2013, 13:11:14
-
Nasze góry cały rok pokryte są śniegiem a w głębi lodem, dlatego ciąglę jest ostry klimat.
(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/90407.jpeg)
(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/93665.jpeg)
(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/94305.jpeg)
(http://www.zdjecia.biz.pl/zdjecia/male/264158.jpeg)
-
Weszliśmy...zacząłem szukać tropu niedźwiedzia.
-
Weszłam za Demonem i Śnieżką
-
Weszłam. Ciekawe jak on wygląda.- i zaczęłam rozmyślać
-
-Słyszycie?...chodźcie pomału...coś tam się chyba rusza - powiedziałem czając się i ujrzałem olbrzyma
(http://www.tapeciarnia.pl/tapety/600x/107605_ryczacy_niedzwiedz_brunatny_snieg.jpg)
-
Ale on ogromny.- powiedziałam tak ze głos mi zadrżał
-
-Ojejku. Demon my możemy go zamrozić !
-
-Tak...trzeba uważać na jego zęby i łąpy...to właśnie niby może zadać najgorsze rany - powiedziałem przyglądając się mu.
- Ja musiałbym go dotknąć by go zamrozić - powiedziałem.
-
-Ja mogę, ja nie mam co już stracić.. Śnieżka ! Pamiętasz ten wisior co znalazłam na nieśmiertelność ?? To on na mnie działa sprawdzałam !
-
Super. Ja odciągnę jego uwagę.- powiedziałam i stworzyłam mały wirek wietrzny przed paszczą niedźwiedzia.
-
- A to ma być zabawa, a nie walka na śmierć i życie - powiedziałem do Kryształowej.
-
-Okeej. To ja porzucam w niego kawałkami lodu . Oczywiście delikatnie - zaczęłam skakać
-
Zacząłem pomagać Śnieżce odwrócić miśka uwagę...skoczyłem mu do pyska i szybko się cofnąłem a on szedł w naszą stronę.
-
powoli cofałam sie do tyłu i wciąż kontrolowałam mały wirek powietrzny.
-
Podbiegłam do niego, aby go zmrozić, lecz jest trochę zbyt szybki. Cofnęłam się.
-
-.Mam pomysł. - wdrapałam się na drzewo i zaczęłam rzucać w niego śnieżkami.
-Niedźwiadku tu jestem ! - zaśmiałam się
-
W między czasie ataku Kryształowej wskoczyłem mu na plecy i rozerwałem mu dość spory kawał skóry...odskoczyłem - Teraz to dopiero rozwścieczyłem miśka - powiedziałem chichocząc.
-
-To co zamrażamy go ??
-
Tak byle szybko!- krzyknęłam
-
- No pewnie - wskoczyłem znów na plecy misiaka i użyłem swej mocy...zamroziłem mu cały tył.
-
-Misiuu, misiuu. -Niedźwiedź zaczął wspinać się na drzewo. Przeskoczyłam na drugie. Nie mógł się wdrapać i wtym momencie skoczyłlam mu na plecy. Zaczął się zamrażać.
-Teraz tylko poczekać - zaśmiałam się stojąc na lodowym Niedźwiedziu.
-
-Oo już...mamy piękny "posążek"...- zaśmiałem się zeskakując z niedźwiedzia.
-
To co teraz zrobimy z tym Niedźwiedzim bałwanem?? -zapytałam i zaśmiałam się
-
-Może go zjemy ?? - zaśmiałam się.
-
-Yyy...nie mam zielonego pojęcia, a coś musimy zrobić, bo szkoda naszego wysiłku - zaśmiałem się.
-
haha dobry pomysł. - przytaknęłam Kryształowej.- tyko najpierw trzeba go odmrozić.
-
-Może i go zjemy, ale raczej jutro...jak się zamrozi śmiertelnie i zrobimy ognisko i po kawałku sobie usmażymy - zasugerowałem.
-
ymmmm. smażony niedźwiedź.- pomyślałam i oblizałam się
-
-No to ok...robimy ognisko - i zionąłem w trawę
(http://c.wrzuta.pl/wi18659/b2c1dd6600246dd54863f235/ogien)
-
Ale ciepło się zrobiło- powiedziałam i usiadłam blisko ogniska
-
Usiadłam trochę dalej i zaczęłam rzeźbić z lodu
(http://tapety.joe.pl/tapeta/artystyczne/milosne/lod-w-ksztalcie-serca.jpg)
(http://slubowisko.pl/files/productphoto/thumbs800x800/me_003.jpg)
(http://www.mice.esg.pl/files/images/thumb/medium/4d8a17d1-1a78-4227-ba20-3370c395e18e.jpg)
Po czym wszystko zniszczyłam..
-
- To go rozmrażamy? - zapytałem i przeturlałem go ku ogniu.
-
piękne rzeźby.- pochwaliłam Kryształową
pomogę ci Demon- zasugerowałam
-
-Dzięki. Podbiegłam do Demona i zaczęliśmy turlać niedźwiedzia.
-
-Ze skóry można zrobić wygodne łoże do sypialni. - powiedziałem i wziąłem się za ćwiartkowanie poniektórych rozmrożonych części ciała miśka.
-
Na pewno będzie wygodne.
______________________________
a teraz muszę iść na obiad. Do zobaczenia
-
Wstałam pożegnałam się i wyszłam.
-
-To zostaliśmy sami. Musimy zostawić trochę jedzenia dla Śnieżki. - popatrzyłam na Demona.
_____________________________________________________________________________
Ok
-
-Tak...zostawimy...a teraz smażymy? - zapytałem Kryształowej.
Pa.
-
-Tak, jestem głodnaa. - zaburczało mi w brzuchu.
-
-Ok...a co chcesz? Jest taki olbrzymi więc możemy wybrzydzać - powiedziałem kończąc akurat obierając go ze skóry.
-
-Wezmę chyba nogi, mam na nie taka ochotę.
-
-Dobrze - szybko je "odciął", usmażył i podał wilczycy.- Smacznego- Dla siebie wyciągnął polędwiczki.
-
-Co robimy z pozostałą częścią? Zamrażamy? I gdy przyjdzie Śnieżka to znów odmrożę...-Zapytałem.
-
już jestem- powiedziałam i znów się przywitałam
-
-Dzięki. - Zaczęłam się zajadać.
-To co bedzie chciała Śnieżka teraz to jej usmaż a reszę zamroźmy.
-
a co zostało? -zapytałam
-
-Co sobie życzysz bym ci podał i usmażył? - zapytał Śnieżki chichocząc.
-
-Wszystko prócz polędwiczek i nóg - odpowiedziałem.
-
Weszłam. Hej o czym wy gadacie idę na polowanie przynieść wam coś.
-
czyli nie wszystko.-powiedziałam i uśmiechnęłam się- To ja chcę... hmm. może... serce.- na samą myśl się oblizałam
-
-Ktoś wszedł w góry.
-
-Cześć Sally, my na razie nic nie chcemy, ale może ty chcesz zjeść kawałek smażonego niedźwiedzia? - zapytałem Sally.
-
cześć Sally! -powiedziałam
-
-Ok Śnieżko...już...gotowe...smacznego - powiedziałem podając serce Śnieżce.
-
-O to Sally. Hej !, wiecie co, ja idę nad ocean.-poszłam
-
mmm. pychota. Dziękuję- powiedziałam i zjadłam resztę serca
- Pa Kryształowa
-
-To narazie Kryształowa - powiedziałem do wychodzącej wilczycy.
-
Ciekawe dlaczego tak szybko wyszła...
-
-Chyba od wczorajszego wydarzenia nie przepadać przebywać blisko mnie...nie wiem - odpowiedziałem Śnieżce.
-
Nie dzięki sama muszę chodzić na polowania żebym była lepsza w walkach jak ktoś mnie zaatakuje nie będę umiała się bronić - a czy chcesz trochę jelenia bo zobaczyłam to idę i zmieniłam się w sarnę.
-
-Nie dzięki Sally - powiedziałem.
-
Wyszłam
-
Zamroziłam pozostałości niedźwiedzia i zgasiłem ognisko.
-
-Jest tu jeszcze ktoś? - zapytałem- Chyba sobie poszły - pomyślałem i poszedłem dalej jakąś ścieżką górską.
-
Ej poczekaj. A ja to co? - zapytałam i pobiegłam za Demonem
-
-Ups...sorki...ale tu fajnie...dziwne te góry...cały rok w śniegu - powiedziałem w zamyśleniu.
-
Ja tam lubię śnieg.- powiedziała i rzuciłam go śnieżką.
-
Przyszłam.
-Demon, Śnieżka ! Nie wiem co się stało !. Skrzydła.. - Nagle zaczęłam się jąkać.
-One tak po prostu .. wyparowały !?
-
- Ale jak to się stało?- zapytałam
-
Zawróciłem w strone Kryształowej - jakto?
-
-Nie wiem. Położyłam się na plaży i nagle przypłynął rekin, którego ze strachu zamroziłam.. I nagle zauwazyłam, że nie ma moich skrzydeł... - posmutniałam
-
tak po prost zniknęły? - zapytałam z niedowierzaniem
-
-To okropne! I co teraz? - zdziwiłem się.
-
-Tak. Nie wiem o co chodzi z tym..
-
-Przydałby się jakiś czarodziej - powiedziałem oglądając plecy Kryształowej - nie ma nawet blizn po skrzydłach - dodałem.
-
-No właśnie ! Tak po prostu wyparowały..
-
A skąd my weźmiemy czarodzieja?- zapytałam.- Jeżeli straciłaś skrzydła, To znaczy że nasze moce mogą tak po prosu wyparować?
-
Boje się, że to jest związane z moją piwnicą..
-
-Nie mogą...!...czarodziej...gdzieś na pewno będzie...albo może Sally lub Rebeka zrobi jakiś eliksir. - wymyślałem jakieś opcje.
-
-A co jest nie tak z twoją piwnicą? - spytałem zdziwiony.
Coś chyba nie przepadasz za Sally?
-
- To nie jest taka zwykła piwnica, to są Lochy. Tam są duchy i inne postacie.
__________________________________________________________________________________________________________________
Musze iść bd potem
-
-Straszne...coś dla mnie - powiedziałem
Pa :)
-
..._
_____________________
pa kryształowa
-
Wyszedłem
-
Lochy w domu? Co to jest za dom? powiedziałam z niedowierzaniem i wyszłam
-
Przyszłam w góry ze Śnieżką.
-
Weszłam. trochę się zmęczyłam. -powiedziałam i usiadlam
-
-Patrz jaka piękna tęcza ! - Pokazałam łapką
(http://www.tapeta-krajobraz-tecza-gory.na-pulpit.com/zdjecia/krajobraz-tecza-gory.jpeg)
-
cudowna...- patrzyłam i podziwiałam tęcze z niemal dziecinna radością.
_____________________________________________________________
napisałam wiersz na konkurs.
-
-Co ty na to, że poszukamy końca tęczy ?? - zaśmiałam się
_________________________
Widziałam :)
-
podobno na końcu tęczy jest Garniec złota.- powiedziałam
__________________________________
mój pierwszy wiersz. trochę dziwaczny...
-
- Też tak słyszałam. Taki zielony, mam zdjęcie w księdze. - uśmiechnęłam się
- To co idziemy ?? - podskoczyłam z podniecenia.
-
no jasne. chcę zobaczyć jak wygląda ten Garniec- i ruszyłam w stronę tęczy
-
Zagapiłam się i pobiegłam do Śnieżki i zwolniłam tępo obok niej.
-Co zrobimy z tym garncem ?? A może to nie złoto tylko czekoladki w złotej folii ?? - oblizałam się i uśmiechnęłam
-
Oby. Zostawimy kilka dla Demona?
-
-Oczywiście - zaśmiałam się.
- Patrz coraz bliżej się wydaje... wydaje
-
tak ale to tylko jeden koniec. A garniec jest na drugim- powiedziałam
-
-Mam ochotę zobaczyć co jest w środku. - niecierpliwiłam się
-
oby czekoladki. oby czekoladki!- powtarzałam w kółko przy tym delikatnie podskakując
-
-Tak oby - zaśmiałam się
- Może pobiegniemy ?? Będzie szybciej
-
Dobry pomysł.- powiedziałam i już biegłam w stronę tęczy
-
Pobiegłam jak najszybciej mogłam, a przy Śnieżce wyrównałam tempo i wystawiłam język na wierzch.
-
wiesz albo mi się wydaje albo nas wykiwano z tym garncem złota, albo czekoladek! Ta tęcza jest taka długa że chyba nie dotrzemy do jej końca.- powiedziałam w biegu
-
-Możemy to sprawdzić.. Feniksie !! Jest on bardzo szybki i nam powie czy tam coś jest - uśmiechnęłam się
-Słucham Kryształowa. Co mam zrobić?
-Posłuchaj uważnie. Poleć na sam koniec tęczy i zobaczy czy coś tam jest. A jak będzie to weź to odrazu i nam przynieś. Zrozumiałeś ?
- Tak pani - uśmiechnął się i poleciał
-
dobrze, że masz takiego towarzysza. jestem już zmęczona. szkoda tylko, ze nie pomyślałaś o tym wrześnie- powiedziałam i położyłam się na śniegu.
-
-Wróciłem !- powiedział zdyszany
-I co nic tam nie ma ?? - powiedziałam zmarnowana
-Spokojnie ! Jest wielki Garnek z czekoladkami !
- Tak ? To dlaczego nie przyniosłeś ??
-Był za ciężki. Ale jak pobiegniecie to napewno razem damy radę. A tu macie kilka czekoladek, które wziąłem.
-
hyyy!! czekoladki!! biegniemy tam!!- i już biegłam w stronę końca tęczy
-
Pobiegłam za Śnieżką
-
Powoli widać było koniec tęczy. gdy dobiegłam zobaczyłam:
(http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSkltEe4YQA-OK4tswXsG3PoGmrZPbnOHDnuplcnRne5l-Ej9XXAg)
-
-Garnek ze ZŁOTYMI CZEKOLADKAMI !!!!!! Mniam !
-
Podbiegłam.
-To co bierzemy cały garnek ??
-
no jasne! czekoladek starczy dla całej watahy!- powiedziałam
-tylko nie wiem czy same go udźwigniemy
-
-Możemy zawołać naszych towarzyszy - uśmiechnęłam się i wyjęłam zobaczyć kilka czekoladek.
(http://us.123rf.com/400wm/400/400/nutt/nutt1206/nutt120600017/14128290-zlote-czekoladki-ksztalcie-serca-na-pojedyncze-biale.jpg)
-
mmmmmm. czekoladki w kształcie serca!! - powiedziałam podniesionym głosem
zagwizdałam i na moje zawołanie zjawił się Feniks Tęczowy
-Feniksie pomożesz nam z tym garncem złota?- zapytałam
-Oczywiście- odpowiedział i usiadł na garncu chwytając go mocno.
-
Zagwizdałam.
-Feniksie. Pomożesz ?? Usiądź na garncu i pomóż nieść
-Dobrze - uśmiechnął sie i usiądł na garnku
-
podeszłam z jednej strony i chwyciłam garniec poczekałam na Kryształową.
-
Feniksy unosiły garnek w powietrze a my go trzymałyśmy na plecach. W końcu dotarłyśmy na miejsce.
-Ufff. Ale było ciężko, ale opłacało się.. - usiadłam
-
o tak.- wzięłam czekoladkę i włożyłam do pyska. Była pyszna.
-Feniksie. Potem Dam ci nagrodę za to, że nam pomogłeś.
-dobrze- powiedział i odfrunął
- pyszne są te czekoladki- powiedziałam do Kryształowej- ciekawe gdzie jest Demon
-
Wyciągnęłam jedną czekoladkę i wzięłam ją do pyska.
-Niebo w pysku ! - zaśmiałam się.
-A ty Feniksie chcesz ?
-Nie, dziękuję. Lecę za Tęczowym Feniksem. - uśmiechnął się.
-
-Właśnie nie ma go cały dzień.. Bardzo dziwneeee !
-
No pewnie. Jak się dzisiaj nie pokaże to nie damy mu czekoladek!- powiedziałam i wzięłam kolejną czekoladkę
-
-No - zaśmiałam się i zjadłam łapczywie kolejną czekoladkę.
-
te czekoladki są takie pyszne! Niech żałują wszyscy którzy poszli na koniec tęczy i już garnca nie było. -zaśmiałam się z tego co powiedziałam
-
-Racja. Jadłabym je cały czas, ale trzeba dbać o figurę. - zaśmiałam się i wzięłam kolejną czekoladkę.
-
Ja przyszłam i chyba coś jeszcze dla mnie zostało? - pojawiłam się niepostrzeżenie
- Cześć! - pywiatałam się jednak dalej stałam oddalona o około 10 metròw
-
Cześć Jeida! zostało jeszcze czekoladek tyle, że ho ho. Chcesz to się poczęstuj.- powiedziałam
Kryształowa kto w tych czasach dba o figurę? - zapytałam
-
- Ja - odpowiedziałam. Wzięłam dwie i wycofałam się na bezpieczną odległość
-
-Nie bój się nas.- powiedziałam do Jeidy
-ja ci krzywdy nie zrobię
-
Spojrzałam na wilczycę spode łba
- Ja jestem nieufna...
-
-Ja też ci nie zrobię - uśmiechnęłam się
-Śnieżka, jak chcesz latać to aby się unieść nie możesz mieć sadła. - zaśmiałam się
-
haha!- zaśmiałam się do kryształowej- masz racje! Odstawiam te czekoladki. Ale latać nie mam zamiaru.- i znów się zaśmiałam
-
Uśmiechnęłam się delikatnie
- To co robimy z resztą czekoladek? Ja więcej nie zjem,z tego, co widzę, wy też nie
-
Zostawimy dla reszty wilków z naszej watahy. - powiedziałam i uśmiechnęłam się
-
tooo. co teraz robimy? - zapytałam
-
Żąchnęłam się
- Ale raczej nie tutaj. Jeszcze nich nie znajdą. Może... Jednak zostawić je tu i podrzucić każdemu wilkowi informację o tym do jej/jego jaskini...?
-
dobry pomysł. -powiedziałam
-
-Najlepiej pójść do każdej jaskini i dać - podskoczyłam
-
to co robimy? bo się pogubiłam...- powiedziałam
-
Hej Jeida chodźmy na łąkę trochę się poznamy co ty na to.
-
-Może weźmy sobie ich trochę jeszcze, schowajmy w jaskini a resztę dajmy Rebece aby rozdzieliła - uśmiechnęłam się
-
-Dobry pomysł. To ja sobie wezmę kilka...
-hej Sally
-ja już muszę iść. -powiedziałam do Jeidy, Kryształowej i Sally
__________________________________________________
będę za 1h... lekcje...
-
Wyszłam.
-
Wyszłam na łąkę
-
Wzięłam kilka czekoladek i wyszłam
-
Wszedłem.
-
Weszłam. I dobiegłam do Demona.
-
Zaczaiłam się w krzakach. Nóż to rzucania trzymałam w zębach. Podkradłam się jeszcze kawałek do przodu. Teraz tylko: Demon czy Lajna? Demon. Nie bedę straszyć nowej. Jeszcze raz sprawdziłam wiatr. Nie wiał. Wzięłam zamach i wyrzuciłam nóż. Niebezpieczne? Nie dla mnie. Opanowałam to do perfekcji. Nóż leciał pięknie i przeleciał tuż przed nosem Demona. Tak jak chciałam. Ten śmiertelnie się przeraził. Zaśmiałam się
-
Odskoczyłem.
Szybko się wściekłem i z wystawionymi zębami i głośnym warczeniem wskoczyłem w krzaki by zaatakować napastnika.
-
-Co to??! - Wystraszyłam się i odbiegłam kawałek.
-
Odskoczyłam unikając ataku Demona
-
weszłam.
Lajna co się stało?- zapytałam
-
-Jeida?
-Ogłupiałaś?!, jeszcze bym Cie zagryzł! - ryknąłem wściekle aż mi krew z ogniem z pyska wyleciała.
-
-Czy to ja coś zrobiłam? Może pójde ?
-
Dobra. Powie mi ktoś co się tu stało?- zapytałam ponownie
Lejna zostań- powiedziałam przyjaźnie- zaraz z Demonem dokończycie wycieczkę
-
Wyłoniłam się z krzaków ze spokojnym wyrazem twarzy
- Hej! Spokojnie! Jestem zwiadowcą i umiem się tym posługiwać. To miało tak przelecieć - starałam się uspokoic Demona - W wolnej chwili mogę cię nauczyć
-
Wycofałem się z krzaków...ochłonąłem.
-Ty nic...możesz zostać...-powiedziałem do Lajny.
-
Jeida? udało ci się wystraszyć Demona?- zapytałam ze zdziwieniem
-
- Ja sama nie wiem co tu się stało.- Z kuliłam się i odeszłam kawałek.
-
Zaśmiałam się
- No udało! Hahahaha!
-
-Hahaha bardzo śmieszne...a jakby wiatr powiał i mi nos ucięło - powiedziałem wściekle ale już nie tak bardzo do Jeidy.
Potem zrozumiałem, że robiła sobie jaja i rzekłem- przepraszam.
-
- No spoko - uśmiechnęłam się
- A jeżeli chodzi o wiatr to znam się na określaniu jego kierunku, siły itp. I przez dłuższy czas sprawdzałam go - odparłam
-----
Spadam. Bd za 2 h :)
-
no w końcu ktoś cię wystraszył Demon!- powiedziałam
-
-tsaa...jeszcze się odegram - te ostatnie słowa były wypowiedziane z mściwym uśmieszkiem.
_______________________
Ok.
-
nie masz jak. Ona czyta w myślach więc raczej wątpię aby ci się udało- odpwiedziałam
______
Okk.
-
-Coś tam wymyślę...-mruknąłem - idziemy do dżungli czy gdzies tam? -zapytałem.
-
może lepiej kontynuujcie wycieczkę. coś myślę że Lejnie dobrze to zrobi.- powiedziałam
-
-Chodź z nami...-prosiłem prawie że Śnieżke.
-
nie mogę. Musze już iść. powiedziałam i wybiegłam
_____________________________________________________
będę tak koło 19. Tera idę skorzystać z tak pięknej pogody. pa
-
- Co teraz?- Zapytałam Demona
-
-Nie wiem - powiedziałem.
___________________________________
Ja muszę iść do sklepu.
-
ja też nie wiem- powiedziałam
-------------------
ok
-
Wyszedłem.
-
Weszłam. Usiadłam na kamieniu.
-
-Witaj Kryształowa! Jestem Lejla
-
-Witaj, miło mi. Był tu Demon ?? Czuje jego zapach. - zaśmiałam się
-
- Tak był. Oprowadzał mnie i nie szkończyliśmy idę go szukać- Powiedziałam
-
Idziesz ze mną?
-
-Pójdę z tobą - uśmiechnęłam się
-Znam lepiej te tereny. - Wstałam, poprawiłam futerko i podeszłam do Lajny
-
- Możemy zacząć od dzungli ?- Sąde że tam jest
-
-A może chciał trochę spokoju i samotności ?? Znam go i on często tego potrzebuje - uśmiechnęłam się
-Pewnie zaraz wróci
-
Wyszlam
-
Weszłam, zabrałam mój nóż do rzucania i wyszłam
-
Wszedłem z Mili
-No to jesteśmy w górach zimny klimat, wysokie góry - powiedziałem
-Zimno tutaj - mruknęła i zaczęła się trząść
-Słyszałem, że masz moc ognia, tak? - zapytałęm Mili
-No tak mam, ale nie umiem nią się za bardzo posługiwać - powiedziała
- Ja też władam ogniem...usiądź tutaj koło mnie zamknij oczka i się skup...czujesz taką ciepłą energię przepływającą po Twoich żyłach? -
-Tak i co dalej?
-Spróbuj teraz przenieść umysłem tą energię do skóry, otwórz oczy i popatrz na mnie.
Mili spojrzała na mnie i zobaczyła, że świecę... przez moją sierść przechodził ogień
-Jak uda Ci się tak zrobić to od razu będzie Ci ciepło, spróbuj Ty teraz...zamknij oczy i przelej energię...- powiedziałem i spojrzałem na Mili, która zamknęła oczy.
Mili zaczęła "świecić"
-Ale mi ciepło teraz - powiedziała i otworzyła oczy...-ja świecę! Tato, patrz ja świecę! - krzyczała i skakała wkoło mnie.
-
-I wcale nie było trudne - powiedziałem i przestałem świecić
-Tak dziękuję - powiedziała i wskoczyła mi na plecy lecz szybko zeskoczyła.
-
Weszłam z Hermioną.
-Mamo ! Patrz tam jest Mili ! Ona też nie śpi ! - podbiegła do Mili
-Cześć Mili ! Ale fajnie świecisz !
Podeszłam bliżej i usiadłam obok Demona
-
-Ahh...spa się jej nie chce - westchnąłem do Kryształowej gdy małe skakały i się śmiały.
-
-Mojej też.. nauczyła się panować nad wodą i już lekko lewituje. Chcę ją też dodatkowych mocy pouczyć.
-Mili pokazać ci coś fajnego ?? - spytała się podekscytowana Hermiona
-
-Wow...ja przed chwilą Mili nauczyłem ogrzewać ciało i świecić - powiedziałem
-
Wyszedłem (z Mili)
-
Weszłam. Szłam przez 5 h aż doszłam do chatki.
-Puk puk ! Jesteś ? - spytałam.
-Tak jestem. -otworzył mi drzwi.
-Co z ta inwazja ??
-Nie będzie .. Monety możesz sobie zostawić .. - powiedziałam
-Dobrze. Wypuścić Elfy ??
-Niee.. Oddaj mi je. Ja sobie je zjem.
-Dobrze. - Dał mi worek piszczacych elfów który schowalam do torby.
- To wszystko ?
-Tak. - wyszłam
-
Śledziłem Kryształową podczas gdy ona rozmawiała z czarnoksiężnikiem.
-Aha a więc to tak. Ale kto jest tym czarnoksiężnikiem?-zapytałem samego siebie i poszedłem dalej za Kryształową.
-
Wszedłem z elfkami
-Tam daleko jest wasza kraina - powiedziałem
-No to pa Alice i Weronika oraz Alex -powiedziałem miło -W razie problemów śmiało przyjdzie tu, my zawsze Wam pomożemy - dodałem
-Bardzo dziękujemy - powiedziały i nawet uściskały Demona
-Do zobaczenia - powiedziały i poszły.
Chwilę patrzyłem jeszcze za elfkami lecz potem wyszedłem.
-
Weszłam. Zaczęłam się wspinać po górze. Weszłam na sam szczyt i usiadłam.
-
Wyszłam
-
Weszłam.Było pełno śniegu i bardzo zimno.
Spacerowałam po górskich ścieżkach.
-
Wyszłam
-
Wszedłem.
Akurat padał śnieg i moje czarne futro szybko zostało pokryte białymi płatkami.
-
Weszłam.
-Klimat w sam raz....tylko żeby jakiś gamoń się znalazł...-powiedziałam rozglądając się po okolicy.
-
Wleciałam na szczyt góry. Popatrzyłam na wilki.
-
Wywęszyłam jakiś dziwny zapach.
-Czujesz ten zapach?-spytałam Demona kierując głowę do góry węsząc.
-
Zacząłem szukać zapachu.
-A to przypadkiem nie zapach Kryształowej?
-
-Towarzyszy temu jeszcze jeden....-powiedziałam ze zdenerwowaniem.
-I na pewno nie należy do Kryształowej.....
-
Popatrzyłam na kanion i zeskoczyłam do niego. Gdy spadłam było słychać potężny huk.
-
-Nie wiem czyj to zapach, trzeba iść za nim - powiedziałem podekscytowany i ruszyłem za tropem.
-
-Kryształowa! -krzyknąłem gdy spadła z potężnym łomotem.
-
-Co ! - krzyknęłam z dołu.
-
-A nic... Tak tylko sprawdzam czy żyjesz - powiedziałem i z powrotem ruszyłem za zapachem.
-
*Co tu się wyrabia to nawet Bóg nie wie!*powiedziałam do siebie w myślach idąc za Demonem.
-
________________
A to nie musi być niedźwiedź?
Fantazjujemy i przeskakujemy na trolla?
-
Tak, bo nieśmiertelna umrze.. - powiedziałam z ironią w głosie i wyleciałam z kanionu szybko jak piorun uderza o ziemie. Wyladowalam obok Demona.
-
*Martwisz się tu o przyjaciółkę, czy nic jej nie jest a ta z nieśmiertelnością wyjeżdża!* -pomyślałem.
__________________--
ja niedługo będę spadał...
Jutro na świećenie zaśpię xd
-
________________________
no ja juz spadam
jak chcecie to kierujcie moją postacią czy co tam...
papa :)
-
..
ja tez spadam.
-
________________________________
pa
-
tez lece pa patki
-
Wyleciałam.
-
Ruszyłem dalej za tropem. Przeskoczyłem dużą wantę i dalej nic nie było widać.
-
Zza kolejną półką skalną dochodziły dziwne dźwięki. Jakieś warczenie, pochrumkiwanie... Nwm jak określić te dźwięki.
-
Zacząłem się czaić na to coś nieznanego.
-
weszłam i zobaczyłam Demona podeszłam do niego
hej- powiedziałam
-
-O hej kochanie, przyłączasz się do polowania na coś? Sam nawet nwm co...
-
tylko jestem ciekawa na co- powiedziałam- ale z chęcią się dołączę
-
-Sam jeszcze nwm co ale tego czegoś chyba nigdy nie widziałem... Dziwne dźwięki wydaje i... śmierdzi? - powiedziałem zaskoczony, gdyż wcześniej nie było czuć oduru.
-Chyba sie za bardzo zbliżyliśmy do tego czegoś bo jedzie...
-
- okej- powiedziałam
- to się może trochę odsuńmy- powiedziałam i cofnęłam się
-
-A może zaatakujemy to coś? -zapytałem z dzikim błyskiem w oku.
-
okej ale najpierw coś zrobię- powiedziałam i wyłączyłam sobie zmysł węchu... -możemy iść
-
-Ok. -zaczaiłem się za skałą na owego potwora, rzuciłem w niego kilkoma kulami ognia.
-
nagle zza skał wyskoczył troll...
- co teraz?- zapytałam Demona z lekkim przerażeniem i poraziłam Trolla prądem
-
-Teraz to ja nwm chyba się wkurzył - powiedziałem ostro i zacząłem wpływać na trolla swoją iluzją, także on poczuł się jakby w jeziorze. A że bał się wody strasznie panikował.
-
odsunęłam się trochę, bo Troll zaczął się rzucać.
wyłączyłam mu zmysły. ( nie widział, nie słyszał nie mógł się ruszyć nie czół bólu...)
-
-A może zostawimy go w spokoju? Bo tak w sumie to nic nam nie zrobił..
-
okej ale to byśmy musieli uciekać bo jak mniemam jest bardzo zdenerwowany- powiedziałam
-
-To na 3 - powiedziałem i zacząłem odliczać - raz... dwa... trzy! Wiejemy - warknąłem i zacząłem uciekać z Śnieżką.
-
rozłożyłam skrzydła i wzleciałam w powietrze..
- tu nic nie zrobi - powiedziałam z góry
-
...
______________________________________
ja już lecę. trzeba się szykować do kościoła :P
-
Również poleciałem i do góry i wyleciałem z terenów górskich.
_________________
Ja już byłem xd
-
wyleciałam
-
Wszedłem z krową. Zacząłem ją jeść. Gdy zjadłem, zacząłem skakać z gór. Wybiegłem.
-
Weszłam Wdrapałam się na samą górę
-A możeby tak spróbować polatać?-Mruknęłam do siebie. Skrzydła stały się widoczne, rozłożyłam je i spojrzałam w dół
-
Już miałam zeskoczyć, ale w pewnej chwili cofnęłam się..
-Może innym razem-Powiedziałam na głos i schowałam skrzydła
-
-A co tam...Bonzai!-Krzyknęłam i skoczyłam w dół...
Spadałam, spadałam i jeszcze szybciej spadałam... *Ojoj* Pomyślałam sobie...
Gdy byłam już przy samym dole, rozłożyłam skrzydła i poleciałam. Pech chciał, że chamowanie nie wyszło i walnęłam skałę...
-Ał-Złapałam się za głowę i zaczęłam łazić w kółko jak pijana(xD)
-
Otrzepałam się i spojrzałam w niebo..
-Ughh... I teraz na górę...
-
Zaczęłam się wdrapywać... Po chwili jakoś dostałam się na górę... Usiadłam
-
Dzisiaj chciałam poczuć się sama i wejść na najwyższą górę.Ale ta wyprawa kosztowała mnie dużo wysiłku i strachu.
-
Zaczynałam się wspinać.Gdy się wspinałam moja świadomość powiedziała mi że, to nie najlepszy dzień na wspinanie się po górach.
-
Nie wiedziałam o co chodzi. Przeciesz dzień taki ładny,słońce świeci, nie zanosi się na deszcz.W końcu chciałam trochę odpocząć.Usiadłam na skałce.
-
Spojrzałam na waderę
-
Ale skałka nie była aż tak stabilna,żeby była bezpieczna.Nagle mój ostry słuch wyczuł jakieś dziwne odgłosy...jakby...jakby...grzmoty.,,Etam to tylko bijatyka w innej watasze'' stwierdziłam.
-
Spojrzałam w dół i wybiegłam
-
Ale nie byłam pewna swojej myśli. Poczółam że skałka na której usiadłam zaczyna się powoli odłamywać.Chciałam uciec ale tylna łapa zaklinowała mi się między skałami.
-
-No to już po mnie!!-stwierdziłam rozpaczliwie
Próbowałam różnych sposobów na wyciągnięcie łapy.
-Mogłam się siebie posłuchać!!
-
Weszłam lekko zdyszana, ponieważ wyczułam problem...
Spojrzałam na Whitedark
-Pomóc?-Krzyknęłam
-
-Tak, dziękuje że się zjawiłaś-podziękowałam
-
-To akurat było do przewidzenia-Usmiechnęłam się i próbowałam wyciągnąć łapę wadery
-
-Jak ci się mogę odwdzięczyć,uratowałaś mi życie.-Zapytałam z zachwytem
-
-Nie trzeba... Ja się zjawiam, wszędzie gdzie są kłopoty... Chociaż zazwyczaj to ja te kłopoty stwarzam-Powiedziałam i wyciągnęłam łapę
-
-Narazie-pożegnałam się
-
Uśmiechnęłam się i wyszłam
-
Wleciałam zwinnie. Wylądowałam na szczycie.
-
Oczywiście ten dzień był w połowie udany.Weszłam na połowę najwyższej góry,ale też spojrzałam oko w oko ze śmiercią.
-
Ciężko zeszłam z góry ,ponieważ czułam ogromny ból w tylnej nodze.U stóp gór znalazłam dobre miejsce na odpoczynek.
-
Odpoczęłam chwilkę i zaczęłam iść dalej do jaskini.Naszczęście była blisko.
-
Zauważyłam wilczycę z daleka.
-
Nie mogłam wytrzymać bólu.Nie mogłam iść dalej.Położyłam się przed drzewem.
-
Zleciałam na dół. Popatrzyłam na wilczycę.
-Pomóc ?
-
-Tak-przytaknęłam-ał,ał,ał
-
Wzięłam ją na plecy.
-Idziemy do lecznicy. - mruknęłam i wybiegłam z nią na plecach
-
Niebawem byłyśmy w lecznicy.
-
Stwierdzono u mnie złamanie łapy i przez tydzień musiałam leżeć i wygrzewać się w jaskini. Wtedy miałam ogromnego pecha i na teraz mam nauczkę żeby słuchać się siebie.
-
Weszłam zdeterminowana...
-Trudno, albo się uda, albo się nie uda... Wolę, żeby się udało...-Mruknęłam i skoczyłam w dół...
Tym razem byłam pewniejsza, troszkę... W połowie skrzydła stały się widoczne i uniosłam się w górę -Ha! Wiedziałam, że się uda...-Powiedziałam uśmiechnięta... -Tylko, jak teraz wylądawać? Coś się wymyśli- Zaczęłam się rozglądać, za czymś, gdzie bym się nie zabiła... Trochę koślawo, ale wylądowałam na sporej i gładkiej skale...
-
Skrzydła zniknęły a ja wyszłam zadowolona
-
Wleciałam.
-
Wszedłem.
-
__________
chćcie nad wodospad, bo będzie przesuwanie skał :P
-
Wyleciałam
-
Wyszedłem.
-
Wszedłem i czekałem na pozostałych (jeśli przyjdą).
-
weszłam
-
Weszłam.
-
Weszła.
-
-Co teraz?-spytałam
-
-Chyba marny będzie ten trening ale cóż... -westchnąłem.
-Poćwiczymy odwage. Tam za górami żyje potężny troll będziecie musieć go przestarszyć, zabić a co najtrudniejsze wytrzymać jego smród.
-
________________________
Ja będę kierował trollem i będę pisał wtedy kursywą :P
-
-Okey..
-
-okey
___________
okey
-
Ruszyłem przodem w poszukiwaniu olbrzymiej groty trolla.
-
Szłam za Demonem
-
Weszłam.
___________
sry za opóźnienia
-
-Poczekajcie!-podbiegłam do Lajny.
-
Wszedłem. Pobiegłem za wszystkimi.
-Hej. Co robicie?-przywitałem się.
-
zaczęłam warczeć coś do Nany niezrozumiale
-
Podszedłem do Demona.
-Co robicie???-zapytałem.- Na treningu.-dodałem.
-
-Szukamy Trolla Nero, będzie trzeba go wystraszyć i takie tam.
-
Położyłam po sobie uszy udając skruchę.Szłam za Demonem.
-Cześć Nero...-przywitałam się cicho.
-
Wstała ziewając i ruszyła za resztą.
-
Siedziałem na ogromnym głazie gdy usłyszałem czyjeś rozmowy.
-Troll tu jest, już go czuć - powiedziałem cicho do wilków.
-
-Aha, kapię.-powiedziałem.
Byłem obok Demona.
-
Zaczęłam intensywnie węszyć.
-
_______________
Wiki popraw "byłam" XD
-
Szłam za innymi.
-
-Pierwsze trzeba go przestaszyć, tylko jak jak to troll? -spojrzałem na wilki czekając na odp chodź znałem odpowiedź.
-
Rzucić w niego myszą ? Podpalić go ? Dać mu mydło ?..
-
Zaczęłam zastanawiać się nad odpowiedzią.Nigdy nie miałam do czynienia z trollami.
-
-Czy Trolle przypadkiem nie boją się światła?
-
Bo zamienią się w skałe.
-
Zaczołem się zastanawiać.
_____________-
już nie zauważyłam
-
-JA nie wiem-powiedziałam
______________________
ej nikt nie mówił o takich rzeczach
-
Zastanowiła się. Nie znała się na trollach.
-
-No słońca się boją ! Bo się zaminią w kamień..
-
-Światło też ale oprócz tego boją się śpiewu feniksa gdyż śpiew feniksa jest czysty i piękny, a trolle tego panicznie się boją, zwłaszacz tego.
-
-Nie wiem. Może tak.-powiedziałem.
___________-
o co chodzi Lajna?
-
-aha-powiedziałam
-
-Także już wiecie jak to teraz działać..
-
Gwizdnęłam i przyleciała Lina.
-
Zaśmiałam się.
-Łatwo powiedzieć trudno wykonać...-dodałam cicho
-
Zawołałam Majnę a ta przyleciała.
-
-Świetnie. A co mają zrobić Ci którzy feniksów nie posiadają? - uśmiechnęła się krzywo.
-
-Jakie masz moce? -zapytałem Chrony?
-
-A czary nie wystarczą ?
-
Nie odzywałam się i patrzyłam jak inni działają.
-
Spojrzałam na Trolla i syknęłam.
-
-Tylko czarną krew i 'blokada' gdy ktoś próbuję stworzyć iluzję lub czyta mi w myślach.
-
Po popatrzyłam na Majnę a ta wiedziała co zrobić. Zaczęła śpiewać.
-
Zawołałem Czempiona.
-
Lina.. - spojrzałam na nią.
-Tak jest. - zaczęła śpiewać.
-
Wystraszył się i schował w głąb groty
-To już się wystraszył, odwaga zaliczona teraz atak - powiedziałem i ruszyłem na trolla.
_________________
Mozna czarowac itp.
-
Spojrzałam na Trolla.Ruszyłam za Demonem.
-
Zmieniłam się w ognistą postać, światłem rozpraszałam ciemność. Wbiegłam na samą górę.
Zapraszam do watahy lion na trening
-
Zaczęłam biec na trolla. Wskoczyłam na niego i zaczęłam gryźć.
-
(Lajna, trolla nie możesz gryść, to mu nic nie zrobi ..)
Podpaliłam go, a jego nogi zaczęły płonąć.
-
Starałam się opleść nogi i ręce trolla ale mi nie wychodziło.
-
Poraziłem go prądem, bardzo mocno. Zaczęsło nim pare razy aż upadł.
-
*Trolle są głupie.* Wskoczyłam na niego.
-Wiesz, że jest noc i możesz wyjść na dwór..
-
Zapłonęłam. I oparzyłam trolla w plecy.
________________-
a skąd miałam wiedzieć?
-
.
Może z Hobbita ? Z opowieści ?
-
Zapaliłem jego ręce.
____________-
wyobrażam sobie tą akcję
-
..
-_______________-
nie oglądałam anie nie czytaklam
-
Poraziłam mu twarz (o ile to się da nazwać twarzą..) prądem. Oślepł.
-
Podniosłem się i ryknąłem wściekle. Odrzuciłem wilka, który mnie podpalił i poraził prądem.
Rzucił mną troll o skałę. Wkurzyłem się i iluzją sprawiłem że troll czuł sie jak na pustyni w samo południe gdzie słońce bardzo mocno świeci.
-
Nie atakowała. Wiedziała, że gryzienie nic nie da, a nie miała żadnych mocy żywiołów by w jakiś sposób zranić trolla.
-
Podeszłam do Demona.
-To go załatwiłeś..
-
Paliłam trolowi plecy.
-
Spadłam z trolla i się uderzyłam. Podbiegłam pod jego nogami i zrobiłam "lodowisko". Jeden ruch i bum..
-
Rozpoczęłam ponowną próbę oplecenia trolla żeby się nie ruszał za ręce i nogi.
-
Troll zaczął klękać i błagać o litość, by tylko zabrać go ze słońca, którego na serio nie było.
-Można uznać że go zabiliśmy... zbieramy się, co?
-
Poczułam się głupio.
-Nie róbmy mu cierpienia...
-
-ok-powiedziałam
-
Popchnęłam delikatnie trolla. Nogą stanął na lodzie i się poślizgnął.Upadł Uciekłam i stanęłam na dworze.
-
-Tak!!!-krztknąłem z radości.
-
Poszła za wilkami. Była trochę rozczarowana, że nie przydała się na nic, ale cóż, mówi się trudno.
-
Nie wiedziałam dlaczego ale patrzyłam na trolla z współczuciem.
-
syczałam coś niezrozumiale
-
*Biedny troll...*-pomyślałam nie wiedząc skąd się wzięła ta myśl.
-
Usiadłam.
http://ask.fm/Alexandraax pytaj ją !
-
Wyszliśmy z groty olbrzyma, zakończyłem iluzję.
-Koniec dzisiejszego treningu - powiedziałem i wyszdłem
_______________
Wszyscy obecni mają po + 6 do odwagi.
-
Wyszłam z groty.Usiadłam na zewnątrz.
-
Wyszłam.
-
Wyszłam z groty. Usiadłam.
-
-Pamiętasz?-spytałęm Krytsal.
Wybiegłem.
_____________-
ok
-
Syknęłam tylko.
-
wyszłam z groty
-
Wyszła z groty i położyła się zamykając oczy.
-
wyszłam
-
Położyłam się i spojrzałam na niebo.
-
-To może jeszcze jakaś walka, w której będę mogła się przydać? - Posłała w stronę wilków szeroki uśmiech.
-Żartowałam. - dodała po chwili.
-
-Raczej nie, ale możesz ze mną powalczyć.
-
-Jeśli tylko chcesz...- Wstała.
-
Wstałam i wystawiłam kły.
-
Bez ostrzeżenia skoczyła na Krystal gryząc za kark po czym odskoczyła.
-
Skoczyłam na Chronę. Przewracając ją. Złapałam ją za kark, wbiłam swoje nienaturalnie długie kły. Odskoczyłam .
-
Podniosła się, a krew z rany na karku niemal natychmiast zakrzepła. Poczekała na atak Krystal.
____________
Wgl. to mogę mieć 3 moc czy muszę czekać aż wygram jakiś konkurs czy coś? :x
-
Moja rana znikła ( nieśmiertelność )
Aby mieć moce, musisz avansować ;) W konkursach wygrywać i się udzielać ;D
-
_____________
No to czuję, że będę na tych moich mocach gnić przez jakiś czas y.y Są teraz jakieś konkursy?
-
Wzbiłam się w powietrze i wylądowałam na skale nad Chroną. Skoczyłam na nią, wywracając ją i wróciłam na pozycję.
-
weszłam.
hej- powiedziałam i popatrzyłam na Kryształową
-
Nic nie odpowiedziałam.
-
Poczekała na atak. Nic nie mogła jej zrobić gdy ta siedziała na skale.
______________
Qrde mogłam sb chociaż skrzydła dać <.<
-
.
Nie można mieć skrzydeł :) Ja mam bo miałam od samego początku watahy ;D
-
co się tu dzieje?- zapytałam
-
-Nic - warknęłam i zleciałam.
-
Będziesz kryć się na tej skale czy tu zejdziesz?- Posłała Krystal krzywe spojrzenie.
_________
Cholera v.v A za propozycję jakiegoś zwierzaka do sklepiku też się coś dostanie?
-
-Przecież jestem na dole.. - spojrzałam na Chronę
Nie ;D
-
czemu od razu tak wrogo?- zapytałam Krystal- to że przeszłaś na ciemną stronę mocy nie znaczy że możesz mnie tak traktować
-
-Traktuję normalnie. - powiedziałam i usiadłam.
-
_________________
Ja muszę spadać :x. Najwyżej dokończymy później. Będę 22-23. Bay.
-
nigdy na mnie nie warczałaś- powiedziałam
____________
ok pa :)
-
-Po walkach i takich innych, tak mam. - spojrzałam na Śnieżke.
-
Weszłam.
Zaczęłam się wspinać po górach.
-
dlaczego przeszłaś... tam na druga stronę?- zapytałam
-
-Bo tu jest moje miejsce. Tu się urodziłam i tu zginę.
-
aha... ja już może pójdę- powiedziałam
-
-Czemu ? - spytałam bez żadnego uczucia w głosie.
-
Byłam prawie na górze. Zawyłam.
-
zostawiłaś mnie, Demona i z kim teraz będziemy przezywać przygody?? jak np ta co znaleźliśmy drzewo spełnienia życzeń??
-
Spojrzałam na Lajnę.
-Możecie sami. Ostatnio i tak w ogóle nic nie robiliśmy razem. Możemy się nadal spotykać.. Ale tutaj czuję się lepiej..
-
Byłam na szczycie. Czułam się dziwnie. Sama i pusta. Ogarnęły mnie mieszane uczucia, tęsknoty, smutku, bólu, złości i samotności. Łzy mi spłynęły.
-
ale Krystal wtedy to już nie będzie to samo- powiedziałam- hej Lajna (wybiegłam)
-
-Eh.. - mruknęłam i się położyłam.
-
Wybiegłam zapłakana
-
-Omg, wszyscy ryczą..
-
Wyszłam.
-
Wbiegł wściekły w góry, chyba postradał zmysły, że sam przyszedł stawić czoła całym armią obcych stworzeń.
-
Wpadł w szeregi elfów
-Wy podłe istoty, pierwsze wam pomagamy a wy tak dziekujęcie?! -krzyknął wściekle do elfów, w tłumie zobaczył Alex.
-Ty!!! Nawet mi słów brakuje by opisac takie coś jak wy! -warknął do niej i nie dopuszczał do zsdłowa.
Spojrzał na trolle.
-Wam to się nie dziwię ale żeby żniwiarzowi pomagać!!?? - warczał dalej.
-
Skrzaty i trolle rzuciły do mnie dzidami
-ha i to ma mnie pokonać?! -zaśmiałem się i czarem odwróciłem dzidy w ich stronę. Poleciały bardzo szybko przebijają 2 trolle, padły martwę.
-Gdzie ten cały wasz pan?! No gdzie!!!
-
______________________
ale rozpustę siejesz :P
-
Bestie zaczęły się roztępować tworząc przejście. Szła nim czarna zakapturzona postać, szkielet, przeszły Demonowi ciarki, lecz nie pokazał tego.
Wystawił białe kły.
-A więc zjawiłeś się - powiedział Lary
-Tak jak widać - burknął.
-Ale coś widzę, ze sam jesteś! -powiedział i się rozejrzał.
-Brak sprzymierzeńców czyli nie pomagasz mi, brak równiez wojowników czyli nawet jak chcesz walczyć to marne twe sznase - powiedział ironicznie
-Nie potrzebuję ich, nie będę narażać ich życia przez takiego kogoś jak ty!
-
_____________________
no i wena mi przemija -,-
-
*Umiesz liczyć licz na sieie -muszę sie kiedyś tego nauczyć* pomyślał Demon.
-
Weszła i schowała się za głazem. Przyglądała się tej scenie.
-
Zjawiła się Satina z zastępami diabłów.
-A A więc jdnak ktoś Ci przybył z pomocą, ale diabły... raczej mi powinny pomóc
-
wleciałam i stanęłam obok Demona
_______________________
buhahaha pomogę ci wymyślać :P
-
________________________
to wymyślaj :P
-
Weszłam. Podeszłam do Demona i Blanki.
-OO a oni co tu robią? Żniwiaż?
-
Nie mogłam się posklejać. Wybiegłam z płaczem.
-
Weszła. Usiadła i ziewnęła.
-
chcą walczyć- powiedziałam- nawet ci którym pomagaliśmy
________________________
tak to poczekaj bo mój mózg pracuje dzisiaj z opóźnieniem :P
-
-Aha. To dajmy im popalić-powiedziałam
-
-Zaczynamy akcje? Spać mi się chcę- powiedziała sennie.
-
Wbiegłam i stanęłam obok Śnieżki.Odsłoniłam białe kły.
-
zaczynamy- powiedziałam i stanęłam gotowa do ataku ..
teraz mamy silniejszą armię od nich- powiedziałam
-
-Nas nie tak łatwo pokonać...-powiedziałam z triumfem.
-
Podeszła do nich i usiadła czekając.
-
Wbiegłem z Czempionem i Podbitym Oczkiem.
Podbiegłem z nimi do Śnieżki i Demona.
-Fajnie akcja.-powiedziałem.
-
macie ostatnią szansę na poddanie się- powiedziałam z w stronę żniwiarza
-
____________________
podejście Chrony mnie rozwala haahaha
Skąd ty masz nero podbite oczko? o.O
-
-A jak tam z tobą i Jeidą?-zapytałam drwiąco
-
Wystawiłęm kły i oczy zaświeciły mi się na niebiesko.
__________________________________-
kupiłem sobie za WD
-
-My mamy się poddać?! Hahahaha nie rośmieszaj mnie, przecież nawet się nie ośmieszajcie, myślicie, że macie jakiekolwiek szanse? -zapytał sie żniwiarz.
-
-Vielleicht war mehr, aber wir sind stärker.Nun, zurück. - powiedziałem i stwory padły, lecz nie były martwe.
-
________
Jestem oryginalna <3. I niewyspana :<.
-
-Mamy większe niz myślisz!-warknęłam
-No Nero proszę o odpowiedź a nie trzeba.... Życzę szczęścia tobie i Jeidzie-mówiłam
-
-Podbite oczko. Wiesz co robić.-powiedziałem do towarzysza.
-Czempion, kula ognia.-powiedziałem do drugiego.
-
-Sie fiel tot.
Nun, keine Köpfen.- stworom odpadły głowy... tzn. żniwiarz dalej stał niepokonany.
-
-I co teraz gadzie?-spytałam drwiąco
-
-Zacofany cap zapatrzony w siebie- powiedziała w stronę żniwiarza i czekając na atak z jego strony.
-
-Demon, Demon ale jesteś durny, i te niby straszne czary mają mnie pokonać!? - zapytał i ruszył kościatą dłonią. Zaczęło mi rozdzierać skórę.
-To jest moc a nie jakieś tam bzdurne zaklęcia.
-aaaAA... przestań! -warknąęłm.
-
Jakoś wybroniłem się spod czarów Larego i przestałem być rozdzierany.
-
-To super.-powiedziałem.
-Podbite oczko. Śmiertelne ugryzienie.-powiedziałem.
Podbite oczko podbiegł do jednego ze stworów.
Stwór ulitował się nad nim, a Podbite oczko ugryzł go w nos i zabił.
-O nie!-krzyknąłem.
-Najpierw zabij mnie a potem Demona!-krzyknąłem do żniwiarza.
-
-Dosyć tego!-warknęłam i rzuciłam się na żniwiarza łapiąc go za kościstą dłoń.
-
__________________________
Niech ktoś wymyśla bo ja już nie mam weny :/
Kierować żniwiarze można
-
___________________
YeY! ^.^ xDD
-
Żuciłam się na żniwiarza.
-
Żniwiarz odżucił Nanę i Lajnę.
-Jak wolisz kundlu.-powiedział do mnie i wyciągnął nóż.
Nóż był już blisko mojego karku.
-
Rzuciła się na żniwiarza przewracając go i odskakując.
-
-Jetzt oder nie!
unheimliches Monster aus der Hölle. Raus hier!
Gehen Sie weg. Es wird in einem Käfig verrotten, bis Sie verrotten!
Holzschwert beenden Sie!- żniwiarza zatrzymalo.
Pojawiła się rtęciowa klatka i drewniany miecz.
-
*i co ja mam teraz zrobić?* zapytałam sama siebie i rozprowadziłam mgłę która odbierała zmysły i władze nad ciałem. Powoli przesuwała się w stronę żniwiarza
-
-Kli kli kle.-powiedział Podbite Oczko.
Zanim nóż dotarł do mnie Podbite oczko mnie odrzucił i sam zginął pod nożem.
-Nie!!!-krzyknąłem.
Rzuciłem się na żniwiarza.
-
-Teraz trzeba go tylko uwięzić i pokroić -powiedziałem i podszedłem do żniwiarza.
-Chwile sławy przemijają - powiedziałem i szyderczo się uśmiechnąłem.
-Nie bądź siebie taki pewny!- rzucił kościotrup.
-
Wpadłam wściekła i rzuciłam w żniwiarza nożem do rzucania zanim ktokolwiek zorientował się, że przyszłam
____________
Nero, nie pisz, że twoją córką jest Lily ;)
-
Podniosłam się. Podbiegłam od tyłu żniwiarza. Żóciłam się na niego. Po tym jak przewróciła go Chrona. Skoczyłam na niego . Zaczęłam ciągnąć. Rękę.
-
Szarpałem go. Byłem zły. Nagle podbite Oczko pojawił się obok mnie.
-Uciekaj Czempion!!!-krzyknąłem i odleciał.
-Do ataku!!!-byęłm zły.
-
-Holzschwert schlagen Sie, ist es Ihr Schicksal Narr. Sie werden in den Käfig für den Rest deiner Tage sein!- p owiedziałem,
-Srebro mu nic nie zrobi - powiedziałem do Jeidy i rzuciłem jej drewniany miecz.
-
Powstał. Odrzucił nas. Wylądowałem na ziemi.
Żniwiarz wziął diabła.
-Z wami tak będzie.-powiedział i zabił diabła.
-
popatrzyłam na Jedię zdziwiona... i dalej kierowałam mgłę w stronę kościstego. Dotknęła go i zaczął tracić zmysły i władze nad ciałem :P
-
Żniwiarz po wymówionym zaklęciu został uwięziony w rtęcowej klatce.
______________
oo dla rozrywkimożna wymyślić zę się z niej wydostał.
-
-Łatwo poszło- powiedziała widząc żniwiarza w klatce.
-
Wstałem.
-Może się wydostać Chrono.-powiedziałem.
-
- To nie srebro. To jasnostal - wyjaśniłam szybko Demonowi
- Co jest Blanka?
-
Zamknęłam oczy. Skupiłam się. Zobaczyłam przyszlość żniwiarza.
-Uwaga on z niej wyjdzie. I bd tragedia.-zamknęłam oczy i je otworzyłam.
-
Żniwiarz wydostał się z klatki.
-
Skupiłam się na jego umyśle i zaczęłam go torturować myślami
- W też użyjcie przeiw niemu swoich mocy
-
-Mam tylko moce obronne.-powiedziała do Jeidy wycofując się i zostawiając większe pole innym.
-
-Demon zrób jeszcze raz tą klatke!-rozkazałem.
-
Podeszłam do żniwiarza zajrzałam mu w oczy. Zobaczyłam jego przeszłość i pokazałam jego przyszłość.
-
-Głupi psychopata!-warknęłam skacząc do gardła żniwiarzowi.
-Pospieszcie się tylko!-zawołałam
-
-Dajesz!-krzyknąęłm do Demona.
-
żniwiarz skręcał się z bólu zadawanego mu przeze mnie
__________
Lajna, ale ty nie masz mocy przewidywania przysłości :/
-
ymm- podbiegłam do niego (żniwiarza) i poraziłam prądem
-
Skoczyła na żniwiarza gryząc go w ramię.
-
Wziął mnie w kościste ręce.
-Jeśli się nie wycofacie to zabiję tego waszego przyjaciela.-powiedział do wszystkich.
-Wycofajcie się!-krzyknałem.
-
..
-_____________________________
JA wiem swoje i już.
Jak coś ci przeszkadza to lepiej nie pisz bo żle się skączy!
-
Złapałam mocno za kręgosłup żniwiarza próbując urwać mu głowę.
-Puszczaj go podły umarlaczku.
-
Warknęłąm odsuwając się, jednak szukałam sprytnego podstępu
______________
Droga Lajno, są zasady, których trzeba przestrzegać. Nie masz takiej mocy, więc nie widzisz przyszłości. Amen
-
-Jak chcecie, żebym go zabił.-powiedział i odrzucił wszystkich.
Ścisnął mnie.
-Sio!!!!!-krzyknąłem.
-
Wycofała się.
-Stary debil-powiedziała do żniwiarza próbując zwrócić na siebie jego uwagę by zostawił Nera.
-
Rzuciłem się na żniwiarza z drewnianym mieczem z całech sił wbiłem go w szyję, targałem i targałem aż głowa odpadła, jezcze kończyny.
W miedzy czasie szeptałem potężne zak.ecie która odejmowało mu energi.
Żniwiarz wypuścił Nero.
-
Wyszłam zostawiają ich
________________________________
Dobra kończę nie bd w takim towarzystwie!
-
Puściłam kręgosłup żniwiarza.
-Miejmy nadzieję że szybko pójdzie.
_________________________
Z tym to się zgodzę Jeida.
-
-Dzięki.-powiedziałem do Demona.
-Następnym razem kogoś zabiję.-powiedział i znikł.
-
-das Ende von diesem! Das Ende Ihres Lebens!
Jetzt runter Sorgen, du bist tot!- te słowa pokonały wszystko, żniairza padł, odrąbałem mu nogi, ręce i przekroiłem na pół jego tułów.
-Idź i nie wracaj warknąłem gdy jego części ciała zaczęły płonąć.
-
Podbiegłam do Nero
- Nic ci nie jest? - spytałam
-
-Koniec, znikł - powiedziałem z ulgą.
_____________________
powiedział chociaż nie mial już głowy? hahaha
-
-Ufff...Już po wszystkim...-westchnęłam i opadłam zmęczona na ziemię.
________________
XDDDD
-
-Już po akcji? Myślałam, że będzie trudniejszy do pokonania- powiedziała z lekkim rozczarowaniem.
-
-Nie.-powiedziałem do Jeidy.
-On tu wróci. Na pewno.-powiedziałem.
Podbite oczko podbiegł do mnie.
__________________-
no Demon
-
Rozejrzałam się po okolicy i zerwałam roślinkę z czerwonym kwiatem
- Masz - podałam Caro - doda ci energii
______________
xD
-
Spojrzał na Chrone.
-
-No co?- zapytała Demona.
-
-Nic, jak było takie łatwe, to mogłaś sie bardziej w ta walkę angażować.
-Nic tu juz pomnie - powiedział gdy spaliłem wszystkie zwłoki na placu bitwy. Gdy spłoneły i ogień ugasł wyszedł.
-
....
_________
sorry Chrona, pomyliłam się z Caro <facepalm>
-
....
_________
sorry Chrona, pomyliłam się z Caro <facepalm>
W sensie, że chciałam dać to tobie ;)
-
-Ał!-krzyknąłem.
Nagle z nogi zaczęła mi lecieć krew.
Wyszedłem z krwawiącoł nogą.
-
Ciężko wstałam.
-Nie mam na nic siły...Mam nadzieję że nigdy już nie wróci...-powiedziałam ledwo żywa i wyszłam.
-
Położyła się na trawie.
______
Spoko xD.
-
Wyszła.
-
już po wszystkim??
________________________________
matko już koniec... głupie poszukiwania silnika do Audi A4 !!
-
wyszła
-
Wyszlam
-
Weszłam lekko zła.
*Tutaj się zrelaksuj!Spokojnie!*-pomyślałam.Wciągnęłam zmarznięte powietrze w nos.Popatrzyłam w niebieskie niebo.
*No dalej!Biegnij!*-ruszyłam do biegu przez góry jak wcześniej podróżowałam.Biegłam niezważając na nic.
-
(Wyszłam)
_________________
zapomniałam tylko napisać >.<
-
Weszłam na tereny górskie. Zaczęłam wspinać się po ostrych skałach starając się wyjść jak najwyżej, miałam skrzydła i mogłam podlecieć lecz wolałam spróbować sił własnych łap.
Byłam już wysoko, gdzie żyły orły, raczej nie spodobała im się moja obecność zwłaszcza że miały gniazda z młodymi i uznały mnie za napastnika - orły zaczęły mnie atakować, dziobały i biły skrzydłami.
-Wara ode mnie! - warknęłam lecz to nic nie dało, zabić ich nie mogłam, no bo za co?
Za to, że bronią swego domu?
Zacisnęłam szczęki i ruszyłam przed siebie nie zwracając uwagi na ptaszyska.
-
Weszłam
-
*Jeszcze trochę, jeszcze kilka kroków* pomyślałam. Położyłam łapy na górze skały, resztę ciała jakoś wywlokłam na górę.
-O yeach udało się - powiedziałam dumnie gdy byłam już na szczycie chyba największej góry w tym pasmie górskim.
-
Wyszłam
-
Weszła i położyła się na śniegu.
-
Wyszła.
-
Weszła.
-
Wspiąl się
-
Posłała mu uśmiech i wskoczyła na skałę.
-
Pobiegł za Chroną
- co ty tak wyfrunełaś ?
-
-W sensie?
-
-Nie poczekalaś ,ucieklaś ,zostawilaś mnie na pastwe kozic -wygderazłem uśmiechniety
-
-W tym lesie?
-
-TAK TAK TAK - odpowiedzial krzycząc
-
-Sam pierwszy wybiegłeś- prychnęła.
-
- Jeśli tak to przepraszam ...nieco zacofany dziś jestem ,a więc co teraz polowanie na kozice hahahha
-
------------------------------------------
ja spadam dlugo już siedze
-
__________
Nienawidzę Cię xD. Ledwo kilka postów nastukaliśmy, a ty schodzisz. Bay :c
-
----------------------------------------------------------
Nie no na serio musze ......Też cie lubie ...BAY
-
Wybiegl
-
Wyszła.
-
Weszłam łzawiąc i krwawiąc. Wspinałam się do swojej jaskini w górach. Gdy tam weszłam. Rozpłakałam się. Nie obchodziło mnie nic tylko oni.
-
Wszedłem. Usiadłem u podnóża gór.
-
-Dobra czas to zakączyć-powiedziałam
-
Weszłam po cichu nie zauważona . Zablokowałam umysł .
-
Powoli odwiązywałam bandaż. Poczyłam chłód. Widziałam dziury po sztylecie.
-
zobaczyłam Lajnę
-
Pokręciłam łbem. Krew zaczęła płynąć. Stanęłam kamieniu. Krwi było pelno.
-
* bleee ... * pomyślałam na widok krwi
-
Wyjęłam z torby sztylet.
-
Wzięłam zamach. Puściłam sztylet. Ten wyleciał w powietrze.
-
Zaczałem pisać list do Lajny
-
Sztylet spadł. Wbił mi się w łapę.
-Ja bd cierpieć za swoje czyny. Ja bd cierpieć! Nie oni-powiedziałam
-
___________________
twoja wina , twoja wina , twoja bardzo wielka wina xd
-
_______________
nom
MOJA WINA,MOJA WINA, MOJA BD WIELKA WINA
!!
-
Gdy skończyłem, wybiegłem.
-
Wycięgnęłam sztylet z łapy. Zapłonęłam żeby krew nie płynęła. Wyszłam
_______________________
Musimy zrobić psychiatryk :P
-
__________
zaraz jak zgredek przysmażysz sobie łapy żelazkiem >.<
-
Weszła.
-
Wszedł.
-Znów się spotykamy. - powiedział stanowczym głosem, po czym się zaśmiał. Usiadł.
-
-Dlaczego ja się nie dziwię?- powiedziała z uśmiechem.
_______
Jakbym nie odpowiadała to znaczy, że mi komputer ścięło :x
-
Wzruszył ramionami.
_______________
spk.
-
-To... Co robimy?- zapytała.
-
-Bo ja wiem.. Nie mam pomysłów. - spojrzał na niebo
-
-Może... Nie, dobra nie wiem- powiedziała z rezygnacją.
-
-No teraz mów. - spojrzał na nią
-
-Serio nie wiem. Proponuj coś- położyła się na śniegu.
-
-Można gadać, ale wolę to. - podszedł do niej i obsypał ją śniegiem.
-
Zasypała go śnieżkami i uskoczyła za skałę.
-
Podskradał się i wskoczył na skałę. Dmuchnął, a wiatr zasypał ją śniegiem.
-
Zrzuciła z siebie śnieg. Cisnęła cała zaspą w Księżyca.
-
Otrzepał się. Usiadł.
-
-Poddajesz się?- zapytała.
-
-Dzisiaj jestem nie w formie.. - westchnął
-
-A. Rozumiem, że zły dzień ogólnie.
-
-Ta. - mruknął
-
-Właśnie- co z Lajną? -zapytała.
-
-Nazwijmy to, że dałem jej tzwn. kosza.. - obrócił oczami.
-
-Byłam pewna, że do niej wrócisz- mruknęła.
-
-Czyli uważasz mnie za słabego ? - wystawił kły w uśmiechu.
-
-Nie, myślałam tak bo wy chyba byliście ze sobą dosyć długo. Zresztą... nie mieszam się między was- powiedziała.
-
-Ale zauważyłaś, że gdy on nagle nie chciał być z nią, to była jak na pstryknięcie !? - spytał.
-
-No tak... Może masz rację. Ale ją też trochę rozumiem, w końcu nie przyszedłeś na swój własny ślub z nią.
-
-Byłem jakieś 2000km po prezent.. - obrócił oczyma
-
-No tak, ale mogłeś... Coś powiedzieć, cokolwiek. A ty znikłeś bez śladu- mruknęła.
-
-Bo gdybym coś powiedział to by za mną polazła.. Ale już dobra.. było minęło..
-
-Cóż... Tak jak mówiłam. Kiedyś wszystko się wyprostuję- uśmiechnęła się lekko.
-
-Ta.
-
-No co? Tak jest. Wiem z własnego doświadczenia.
-
-Nic, potwierdziłem. - uśmiechnął się
-
-To dobrze- powiedziała i szturchnęła go w bok. Wskoczyła na małą skałkę, która była kilka kroków dalej.
-
-Dobrze, że dobrze, że nie źle.. - zaśmiał się
-
-Większej plątanki nie mogłeś wymyślić?- zaśmiała się.
-
-Nie wiem, wiedzieć o tym, wiem, nie... - zaśmiał się
-
Rzuciła w niego śnieżką.
-Mieszasz mi w głowie tą plątanką.
-
-Namieszam ci, a potem zrzucę cię ze skały. - zaśmiał się
-
-Oczywiście- powiedziała i zeskoczyła na niego ze skały przewracając go.
-To miałeś na myśli?
-
_______
Wybacz muszę schodzić D: Bay.
-
Wstał i otrzepał się.
-Myślałem o czymś bardziej bolesnym. - uśmiechnął się.
-
Wyszła.
-
Wyszedł.
-
wpadłam, tylko po pierwszy lepszy kamień i zniknęłam
-
Weszłam z Lajną, pomagając jej nieść Księżyca.
-
Pogrążona w smutku usiadłam koło ciała.
-
Kawałek dalej zobaczyłam rosnącą w śniegu piękną, błękitną różę. Zerwałam ją i położyłam przy ciele Księżyca. Siąknęłam jeszcze nosem i poszłam do domu, na tereny Arcanum.
-
____________________
Księżyc.. miałam iść cię uratować.. ale zabłądziłam i trafiłam do Jeidy i Chrony.. ;P
-
Poczułem drżenie. Coś na mnie błysnęło.
- Znajdź kogoś i żyj. - powiedział głos z nieba.
Ożyłem i wstałem.
-
Wyszedłem.
-
Weszłam i ukryłam się w cieniu. NIKT MNIE NIE WIDZIAŁ. Obserwowałam Lajnę. A raczej ducha, który opętał jej ciało
-
Weszła. Wyczuła Jeidę, ale jej nie zobaczyła. Zawołała cicho. Nie zauważyła Lajny.
-
Podeszła od tyłu do Chrony.
- Zanim coś powiesz, sprawdź, czy to cie nie zdradzi - szepnęła tak, że tylko wadera mogła ją usłyszeć
-
-Huh? A co może się...-nie dokończyła zdania, gdyż zobaczyła Lajnę.
-A tej znów co?
-
- Demon śmierci ją opętał - przewróciła wymownie oczyma. Miała już dość tej dzieciniady
-
-Duch czy Demon? Z Duchem sobie poradzę w kilka minut.
-
Wbiegłam przerażona, kiedy zobaczyłam gromadę wilków szybko ukryłam się w pobliskich krzakach. Nikt mnie nie zauważyła.
-
- Jeżeli duch, to powinnaś go wyczuć, nie? - mruknęłam - Ale to najprawdopodobniej demon...
Przynknęłam oczy. Wyczułam gdzieś obcy umysł, jednak nie powiedziałam o tym Chronie, gdyż był on nieszkodliwy
-
Przymknęła oczy. Po chwili skupienia odpowiedziała
-Na wpół Demon, na wpół Duch. Ale w większej mierze Demon. Nie wiem czy uda mi się go wypędzić, ale można spróbować.
-
Siedziałam cicho, starałam się nie poruszać gdyż każdy ruch powodował szelest liści.
-
Warknęłam usatysfakcjonowana
- Ja się zajmę demonem. One są podatne na tortury umysłowe
______________
Tylko, że Lajna jest taka, że zrobi wszystko, aby się nie dać pokonać. Użyje moc, których nie ma, uwolni się z nierozerwalnych więzów itp. :x
-
Wbiegłam.
Zaczęłam szukać Fiory.
-
-No to mamy jasność-uśmiechnęła się.
-Zaczynaj.
_______
Jeśli tak zrobi usunę jej posty. Tak, usunę. Jako łamanie regulaminu, gdyż będzie uchodzić za niepokonaną.
-
Wtargnęłam do umysłu Ay i zawładnęłam nim na tyle, że zaczęłam ją kontrolować *Wyjdź, przeszkadzasz* - syknęłam w jej głowie
_______________
Ok :x
Jeszcze chwilkę, może Lajna się zaraz zjawi ;)
-
-Ale ducha zostaw mnie-mruknęła.
_________
Czekam 5 min. Ja schodzę. Za 40 min czy coś koło tego.
-
Wyszłam
-
___________
Ok
-
______
2 min.
-
___________
Jest!
Hah, Aylin dała mnie do wrogów...
-
...
_________________
I odchodzi z watahy.
-
________
Żałosne. To jest po prostu żałosne. Powiedz im słowo, a się fochną i odejdą.
-
_________
no coment
-
Wszedłem.
-
...
____________________
*foch na Chrone i Jeidę*
CB tez Chrona nie lubię.
-
-Kolejny? Nie będę ich ratować- warknęła widząc Księżyca.
_______
Jak z dziećmi.
Aż się zesrałam Ay, dowaliłaś.
-
-Hy ? - spojrzał na waderę.
-
- Chowaj się albo znikaj - warknęłam na basiora - Rozkaz alfy
____________
Ay mistrz ciętej riposty
-
Powoli wychyliłam głowę z krzaków .
-
Niby czemu ? - mruknął.
-
- Bo będzie trochę niebezpiecznie - uśmiechnęłąm się złowieszczo
_________
LAJNA, WBIJAJ TU!
-
-Niech zostanie. Ale nie będę go ratować- powiedziała.
Cząstka stwora, który opętał Lajnę był Duch. Dzięki temu nie mógł on się ruszyć bez mego pozwolenia. Ale na tym się skończyło. Reszta należała do Jeidy.
-
Wzruszył ramionami.
-
...
__________________________
Hah Lajna chyba nie wejdzie tu:P
-
________________
Nie!!!
Z wami nigdy!!
-
-Na co czekasz? Załatw go- syknęła do Jeidy.
_______
Trudno. Nie musi wbijać. Tak czy siak opętańców już nie będzie.
-
- Umh. Ok, zostań, ale sam sie bronisz.
Otoczyła siebie, Chronę i Fiorę zaklęciem ochronnym.
Wniknęła do świadomości demona. Z początku ogrom zła, śmierci i lęku, jaki go przepełniał, unieruchomił go. Jednak zdołała sie przełamać i rozpoczęła atak na umysł demona
-
__________
Lajna, będziesz mogła nas złoić :P Albo my ciebie...
-
Niezbyt wiedziałam o co tu chodzi, chciałam po cichu wyjść lecz nadepnęłam na suchą gałązkę która złamała się z trzaskiem.
-
-Tylko problemy z wami. - mruknal
-
Powoli weszłam.
______________
Wejdę ale mnie nie zabijcie do cholery!!
Normalnie idę na smierć
-
...
__________________________
Arg Uciekaj Fiora Uciekaj!
Jazu ale ze mnie Faga*
-
_______
Ciebie nie. Ale twego ducha czy tam demona, który Cię opętał tak.
-
-Pospiesz się. On jest silny i tylko w małej części Duchem-syknęła.
-
Położyłam się na brzegu.
_______________________
Tylko mi powiedzcie co dozwolone by znów nie było że coś źle zrobiulam :P
-
w okół mnie było zbyt dużo wilków których nie znałam, przestraszona wybiegłam.
-
Kontynuowałam atak umysłowy na demona
____________
A więc Lajna, musisz robic za tego demona/ducha, który cię opętał. On musi się bronić ;)
-
-Kto to?-warkną przeze mnie pół demon i w małej części duch.
Zwinęłam się bo on to zrobił.
___________________________________
To to wiem ale chodzi mi oto jakich mocy i ataków bo już raz się przekonałam że za dużo to niezdrowo
-
Poczuł ból. Zaczął się szamotać w różne strony a wraz z nim ja.
-
Zauważyła, że demon cierpi. Kontynuowała...
___________-
Używaj tych mocy, które masz (a właściwie demon będzie ich używał. Możesz trochę pobić, ale bez przesadyzmu ;)
-
Demon się wściekł. Zaczął się rzucać na różne strony.
Próbowałam go powstrzymać.
*Szlak one mnie chcę wypędzić*-pomyślał duch.
-
Podwoiła wysiłek by unieruchomić Ducha. Udało się. Na jakiś czas.
-
Demon zaczął się w mnie szamotać.
-Aaaa!-wrzasnęłam
-
Chciała przejść do ostatniego etapu walki umysłowej - opętanie demona i doprowadzenie go do szaleństwa. Dzięki temu sam by się zniszczył.
Jednak on nie dał się tak łatwo. Zaczął się bronić. Wniknął do jej umysłu, a ich świadomości zmieszały się. Nie wiedziała już, kim jest
-
-Tak łatwo się nie dam!-wrzasną demon.
Wbiłam pazury w ziemię. Demon był silniejszy zaczął iść wilczycy.
-
_________
Tak jak mówiłam spadam. Jeido steruj mną.
-
Demon był silniejszy i zaczął wygrywać potyczke umysłową. Próbowałam się wycofać, jednak jak już wspominałam, nasze świadomości zmieszały się. Ku mojemu przerażeniu, widziałam wszystko raz oczyma demona, a raz swymi.
____________
Ok, papa
-
Próbowałam walczyć z demonem ale on był silniejszy.
Ciągnę w stronę Jeidy już nie wiele ich(mnie) liczyło.
-
Wysiliła się i pokonała ducha, który tkwił w Lajnie. Teraz pozostał już tylko demon
- Jeida, dasz radę...
Niestety, demon wygrał. Padłam na ziemie bez świadomości
__________-
To kursywą napisane to niby Chrona ;)
-
Demon zaśmiał się. Podszedł do Jeidy wziął ją moją łapą i rzucił o skałę.
__________________---
Okey :)
A czy tu są drzewa?
-
Uderzenie obudziło mnie. Podjęłam walkę z demonem. Udało mi się go wypędzić z umysłu. Schowałam się, aby nie mógł mnie znaleźć *Pobawimy się w chowanego...*
_________--
kilka pojedynczych sosen ;)
-
___________________
Wypędziłaś z umysłu...
To tylko albo mnie zabić albo zjechać mi psychę do końca :P
-
__________
Chicho tam, walki umysłowe przerabiam na podstawie Dziedzictwa. :P
-
______________
ja tam nw co to bo ani nie oglądałam ani nie czytaklam
-
___________-
z oglądania nic byś się nie dowiedziała. Sfilmowali tylko "Eragona", co było totalną porażką. A do przeczytania zachęcam :)
W takim razie zdaj się na moja wiedzę xD
A teraz twoja kolej na atak
-
Demon zaczął szukać wadery. Ponosił wszystko i wyrzucał. Jeden z kamieni upadł na Jeidę.
____________________________
a ten demon gdy mnie poętuje wyglądam mniej więcej tak ;)
(http://fc08.deviantart.net/fs71/i/2011/364/5/7/__evil_inside___by_shewolf294-d4kqwf5.jpg)
-
Wykorzystała swoją moc ożywiania rzeczy nieożywionych i ożywiła kamień. Rozkazała mu bronić ją przed pozostałymi głazami.
Uciekła w inne miejsce. Wzmocniła swoją odporość na przejęcie jej umysłu, zebrała w sobie siły i ponowiła atak umysłow na demona
-
Demon parł na Jeidę.
Próbowałam go zawrócić. Sama podcięłam mu łapy. Chodź to mnie bolało bo upadłam prosto na pysk.
-
- Lajna! - wrzasnęłam przerażona, jednak wyczułam, że zyje
Kontynuwałam atak. Zaczęłam doprowadzać demona do szaleństwa
-
Demon zaczął się obijać o góry.
-AŁŁLLLLŁLLLL!!-wrzasnęłam
-
_______________
z/w
-
Wyczułam ból Lajny, aby jej pomóc, rzuciłam na nią zaklęcie "tarczy"
Demon z szaleństwa zaczął sam się niszczyć
___________
Ok
-
-Dość!Dość!-krzyczałam
______________
jj
-
- Przepraszam... To dla twojego dobra... - szepnęłam, ale Lajna nie mogła mnie usłyszeć
Naparłam na umysł demona całą swoją mocą, a ten przeszedł w finalna fazę opętania - poczuł potrzebę zniszczenia samego siebie.
____
:)
-
Demon walną mną o ścianę. Poczułam jak demon się rozrasta. Poczułam łamanie kości.
Demon wybuch a ja opadłam połamana od środka i wymęczona. Zemdlałam.
-
Podczas wybuchu demona, mój umysł dalej atakował jego, więc wybuch odbył się także w mojej głowie. Poczułam, jakbym też miała zaraz wybuchnąć. W ostatnim przebłysku świadomości zauważyłam połamaną Lajnę. Chciałam jej pomóc, ale straciłam przytomność
-
_______________
potrzebny ktoś!!!!
Ody dwie leżące bez przytomności.....hehe
-
Leżała, a przed jej oczyma ukazywały się obrazy z istnienia demona. Doprowadzały ja do szaleństwa, jednak oplotły ją swoistymi szponami i nie mogła sie im wyrwać. Cierpiała
_________________
Czekaj Lajnuś, zaraz sie ocknę xd
-
Przyszłam tutaj, widząc niezłą rozróbę...
-
________________
ja muzsę kończyć pap
-
- Co się tutaj stało?...
Zobaczyłam leżącą Jeidę.
- Jeido? Wszystko w porządku?
Była nieprzytomna.
-
---------------------------
Ej, co mam zrobić, żebyś się obudziła? .-.
-
Wspomnienia demona mnie przerażały. wiłam się, cierpiąc
_______________--
Wal mnie po twarzy, oblej wodą, nie wiem, liczę na Twoja kreatywność :P
-
- Jeju, jeju...
Rozejrzałam się i wzięłam w łapy trochę śniegu, sypiąc go na pysk wadery.
-
Pomiędzy straszliwymi wspomnieniami w mojej głowie - jedyna rzeczą, która pozostała po złym demonie śmierci, poczułam coś zimnego na pysku. Ten lekki przebłysk świadomości pomógł mi. Zaczęłam się powoli uwalniać i wracać do rzeczywistości.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam waderę
- Verena...? - wychrypiałam
-
Zobaczyłam, jak Jeida powoli otwiera oczy.
- Wszystko w porządku? - zapytałam, zimna ze strachu - Strasznie się miotałaś. Jakby coś cię opętało...
-
Wstałam i optrzepałam się
- Walczyłam z demonem śmierci - wyjaśniłam - Zniszczyłam go, ale przez chwilę jego wspomnienia przedsotały się do mojej głowy... Jak z resztą sama widziałaś - skrzywiłam się
-
Spojrzał na wadery i usiadł.
-
- Aha... To musiało Cię zmęczyć. Odpocznij.
W pewnym momencie zauważyłam... Księżyca!
- Mam mały error - wydukałam - Ciebie wczoraj zabili - zwróciłam się do basiora.
-
Wbiegłem wypatrując wadery !
-
Zauważyłam nadciągającego Arsera. Prędkości mógłby mu pozazdrościć sam wiatr.
-
Zauważyl Ver po czym wychamowal momentalnie wbijając pazury w ziemie .
-Cześć .CO tutaj robisz ?-zapytałem
-
Uśmiechnęłam się.
- Uważaj, bo się wywalisz. Przyszłam tu sobie, obudziłam Jeidę i dostałam w pysk od życia, które zafundowało mi niezłego buga.
-
Tez się uśmiechnołem :
-Trudno najwyzej nabije sobie pare siniaków.Uuu niezręcznie obudziłas naszego pijaczka.- wymamrotałem z szerokim uśmieszkiem .-Niezlego buga !! A to dlaczego?
-
Westchnęłam.
- Widziałam Księżyca. Tego samego, którego wczoraj zabił duch w ciele Lajny. Był cały i zdrowy.
-
Podszedlem do niej .
- Cóż widać duch sie nie spisał .To nic takiedo tu sie bardzo ,bardzo,bardzo dużo dziwnuch rzeczy dzieje.Wilki nawet z nikąd mogą ożyć -wymamrotalem po czym udając ,ze zakasZlałem powiedzialem cos sam do sb - akurat na Księżyca trafilo.
-
Pokiwałam powoli głową.
- Wiele wiesz o tej krainie. Długo tu jesteś?
-
Westchnołem cieżko po cyzm odezwałem się :
-Coś tam się wie jednak długo tu nie siedze ,tak naprawde to od paru tygodni .Żałuje ,ze nie dlużej !
-
- Lepiej niż ja - roześmiałam się - Dwa dni to niewielki wyczyn, prawda?
-
-jak dla mnie wielki .Dlatego ,ze jesteś tu tylko dwa dni ,a juz poznałas prawie każdego i wytrzymałaś z Ser Arim - Kokosem -wymamrotalem salutując .
-
- To ja mogę być szeregową Pomidorem - także się wyprostowałam i przyłożyłam łapę do skroni.
Fajny jest - pomyślałam.
-
Zaśmialem się jak świnia .
-Ok pomidorze jakie mamy zadanie !-wymamrotalem nadal się śmiejąc - wiem może urządzimy wyścig !!!!!!!!!!!!!!
-
Obniżyłam przednią część ciała, ugięłam łapy i zamachałam ogonem jak szczeniak.
- Dobra, tylko gdzie i kiedy? - zaśmiałam się.
-
Klasnąłem w łapy podekstytowany po czym stracilem uwage i upadlem na ziemie .
-Hmmyy niech pomyśle -wymamrotalem
-
Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Mówiłam, żebyś uważał - powiedziałam przekornie.
-
Rózwiez zaczołem się śmiac po czym prubowalem przewrócić się na brzuch .
- Chyba musze sie nauczyć słuchac innych - wymamrotalem uśmiechając się szeroko
-
Pacnęłam na ziemię i zaczęłam się turlać. Sturlałam się z pagórka i wturlałam na następny.
-
Spojrzałem na nia .
*nareście ktoś z kim moge się wygłupiać *
-Poczekaj na mnie -wykrzyczałem po czym wturlalem się za nia na pagórek.
-
Stuknęłam się z nim plecami.
- Wiesz, ja nigdy w życiu nie miałam zabawy. Wiecznie uciekałam. Teraz muszę to nadrobić! - i znów się sturlałam.
-
Zdziwiłem się .
-Jak to ? Nigdy sie nie bawiłaś ? -powiedziałem ruszając za nią !
-
- No, nigdy. Nie miałam rodzeństwa, nie znałam innych szczeniąt. Rodzicom się zmarło, a ludzie chcieli moje futro. I jak tu się bawić?
-
Wyszła.
-
- Nie wyobrażam sobie takiego życia w sumie ja też nie mialem nikogo aż do teraz tu czuje ,że moge żyć i się bawiść -wymamrotal wstając po czym robiąc fikolka w powietrzu !
-
- Łoo, silne łapy masz. Ja w sumie też, wyćwiczone na górzystych terenach, gdy uciekałam przed... nimi...
-
-Nimi ...czyli ludzmi tak ..Ja też ćwiczyłem ,kiedy jeszcze byłem bratem Alphy - mruknołem -ok teraz twoja kolej !
-
Spróbowałam zrobić fikołka w powietrzu. Za pierwszym razem nie wyszło. Za drugim spadłam na ziemię. Za trzecim coś strzeliło mi w karku. A za czwartym wreszcie mi wyszło.
- Juhuu! Widziałeś to? Widziałeś?! - śmiałam się.
-
-Wow naprawde dobrze ci poszło .Nic ci nie jest ,bo slyszalem jak ci w karku coś strzelilo? -wymamrotalem -Ok teraz ja !
Wskoczylem na kamień po czym się rozciągłem .
-Zobaczysz to bd dobre !
-
- Dobra, dawaj! Tylko się nie połam, nie mam dyplomu medyka!
-
-Mogę się dołączyć ? - spytał z uśmiechem.
-
-jUZ CI POKAŻE -SKIEROWAL SIĘ Z UŚMIECHEM DO Księżyca -Dajesz !
Podszkoczylem do góry zrobilem fikolki i wylądowalem na cztery łapy !
-
- Cześć, zmartwychwstały Księżycu. Jasne, że możesz!
-
Wyszlam
-
Skoczył robiąc fikołka i wylądował na 4 lapach, śmiejąc się.
-
-To bylo coś Yuhuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu -Wykrzyczałem po czym nagle stracilem równowage i upadlem .Zaśmiałem się .
-
Zaśmiał się nagle !
-
- Łaaał, Arser, to było niezłe. A wiecie, że przez naszą budowę ciała trudno jest nam zrobić fikołka do przodu?
-
-A tam zobaczymy ! Najżyzej sie polamie !Skad to wiesz ?-zapytalem ją !
-
Kiwnął głową i się zaśmiał.
-
-A teraz z rozbiegu - zaśmialem się cofając .
-
- Kiedyś próbowałam, jak musiałam szybko zejść z wysokiej góry. I potem długo nie mogłam karku wyprostować. Ale zgubiłam ludzi, to ważne.
-
-Najważniejsze ! To już się boje co ze mna będzie !Dlaczego uciekalas tak przed ludzmi ?-zapytałem
-
-Właśnie..
-
SPojrzalem na Księżyca później zwrócilem swoj wzrok na Ver !
-
- Dobre pytanie. Chcieli mnie zabić, obedrzeć ze skóry i zrobić sobie czapki. Taki odruch - ucieczka. Walczyć nie chciałam, bo mocna w szczęce i pazurach nie jestem, a mojej mocy po prostu się... boję.
-
Weszlam z powrotem
- Ver, skarbie, to po prostu brak wprawy - mruknelam lizac lape
-
- Dlczego boisz się swojej mocy ,przeciez to normalna rzecz .-wymamrotałem
-
-Miałem gorzej.. -
-
- Cześć, Jeido. Brak wprawy, mówisz? Możliwe. Co nie zmienia faktu, że trzęsienie ziemi jest niebezpieczne, prawda?
-
Warknelam
- Ja teznie mialam ciekawej przeszlosci. I tez nie mam zbut ciekawej mocy...
-
Usiadłem.
-
- Ludzie to potwory !Jak oni mogą tak zabijac -warknąłem -Jak moj brat ! Też mam bardzo ciekawą przeszłość ,która się jeszcze nie skończyla .Moc tez jest troche straszna .
-
Weszłam.Kiedy zobaczyłam basiora którego wczoraj widziałam martwego zatkało mnie.
-
- Wiecie, chyba już pójdę. Śpiąąąca się robię.
Ziewnęłam, uśmiechnęłam się do wszystkich i poszłam do domu.
-----------------------------------------
Idę na spacer, będę za ok. godzinę. Bye!
-
Opuściłem głowę.
-
- wYŚPIJ SIĘ JUTRO WYŚCIK -wYKRZYCZAL ZA NIĄ !
-------------------------------
OK
-
Usiadłam i uważnie przyglądałam się basiorowi.
-
- Nie będzie na treningu... - mruknęła rozczarowana
- Ari... mi ludzie zabrali wszystko... zniszczyli całe życie...
- O Fiora! - zobaczyłam waderkę - Chodź tutaj! - zawołałam przyjaźnie
-
Podeszłam do Jeidy.
-
____________
Jeidy ;)
-
-U mnie nie ludzie zniszczyli mi wszystko co kochalem ,to nie przez ludzi straciłem jedyną osobę ,na której mi wtedy zależało ,to przez rodzonego brata .On zabil to co hkochałem i treraz mnie chce wytępić -mruknąłem przerażony !
-
- Mi też zabrali kogoś bliskiego... - mruknęłam ocierając łzę
-
-Hej-powiedziałam wesoło. Czułam się niepewnie w towarzystwie nieznanych wilków ale no trudno.
-
-Wszyscy mieliśmy burzliwą przeszlośc jednak nie trzeba się teraz trudzić .zycie idzie wkońcu dalej.
-Hej -uśmiechnąłem się do malej.
-
-Ja nie byłem zrodzony. - mruknąłem.
-
Uśmiechnęłam się ponuro do Fiory
- To jest Ari - wskazałam na Arsera - A to Księżyc - wskazałam na drugiego basiora - Jesteśmy z WA. Nic ci nie grozi
- Wiem Ari.. - spuściłam łeb
-
-Nie byłeś zrodzony ?Jak to ?-zapytałem Księżyca !
-
-Zostałem stworzony..
-
-Jestem Fiora-powiedziałam lekkim uśmiechem. Rozejrzałam się po wszystkich wilkach, spojrzałam na Jeide i spytałam tak cicho, że tylko ona to usłyszała:
-Wczoraj widziałam jak Księżyc leży martwy na ziemi a dzisiaj chodzi jak gdyby nigdy nic? to jest duch?
-
Posłałam znudzone spojrzenie Ari'emu
- Normalnie - mruknęłam. Myśli Księżyca wszystko zdradzały
- Nie wiem... - szepnęłam do Fiory - Byłam wtedy... Lekko znieczulona - wytłumaczyłam wymijająco
-
-Aha-powiedziałam i jeszcze raz spojrzałam na Księżyca.
-
Przysłuchiwalem się nieco zszokowany ..
Uśmiechnął się do Fiory:
-Witaj ...
-------------------------------------
oki ja spadam !
-
-Haj. To co robimy?-spytałam.
_________________________________
pa
-
Spojrzałam na małą waderkę
- Zaraz trening. Nie wiem, czy szczeniaki też biorą w nim udział, ale idź na Arenę Treningową WP. Ja idę do swojej watahy - odparłam
Wstałam i wyszłam
_______________
Papa
-
Wzruszyłem ramionami.
-
Ostatni raz spojrzałam na basiora i wybiegłam.
-
wyszedłem.
-
Przyszłam tutaj. To jedno z najciekawszych i najlepszych miejsc, jakie znam.
Usiadłam na ziemi w nadziei, że zjawi się Arser, Jeida lub Księżyc.
-
Wszedłem i usiadłem obok Vereny.
-Hey.
-
Uśmiechnęłam się promiennie.
- Cześć. Miło Cię widzieć.
-
Kiwnąłem głową.
-Uwielbiam widoki z gór. - powiedziałem patrząc w dal.
-
Weszlam i opadlam ciezko w cieniu
- Witajcie - mruknelam
-
Kiwnąłem głową na przywitanie.
-
- Tak, są piękne. Kiedyś widywałam je codziennie. Wybrałam Arcanum między innymi dlatego, że jej tereny są wyjątkowo górzyste. I prawie tak wspaniałe, jak Inaria. Cześć, Jeido. Wyczerpana?
-
Weszłam i schowałam się NIKT mnie nie widział i nie słyszał.
-
-Nie miałem takich luksusów..
-
- Luksusy? Może tak. Lecz brakowało jedzenia, ponieważ prawie cały rok panowała tam sroga zima.
-
-Droga Aylin, moze cie nie widze,ale wyczuwam twoj umysl - powiedzialam niewzruszenie
- Wyczerpana?Skad - zaprzeczylam, probojac ukryc prawdziwy powod mojego zmeczenia
-
-Ale żyłaś wolna, a ja ... Byłem zamknięty, aby walczyć.
-
Przeniosłam zaciekawiony wzrok na Księżyca.
- Nie wiedziałam... - pokręciłam głową.
-
-Nawet się nie urodziłem. Nigdy. - mruknąłem pod nosem.
-
- Prestancie gadac o pzeszlosci - mruknelam poirytowana
-
Coraz mniej rozumiałam.
- Nie urodziłeś się?...
-
-Stworzono mnie, tak, jak ludzkie urządzenia. - opuściłem głowę.
-
Wszedłem.
-
Syknelam. Wspomnienia Ksiezyca byly okropne
-
Spojrzałem na wilki i podszedłem bliżej.
-
Byłam zszokowana.
- Dobra, nie wypytuję o więcej, bo mogę cię zdetronizować od środka.
-
_____________
z/w
-
Spojrzałem na Verenę, ale zaraz znów na zachodzące słońce.
-
-----------------------
Zaraz wracam, kabaret.
-
-----
Ja spadam. Zaraz bd Komisarzalex :P
-
----------------------
Wróciłam. Księżyc, jesteś?
-
.
Tak :)
-
---------------------
To git. Piszemy?
-
-Chcesz się przejść ?
-
Odwróciłam pysk w kierunku basiora.
- A gdzie?
-
-Chodź. - wstałem.
-
- Okej.
-
Wyszedłem.
-
Poszłam za Księżycem (wyszłam).
-
Zacząłem iść przed siebie.
-
Wyszlam
-
Wyszedłęm,.
-
_____________________
EJ!!! A MNIE ZOSTAWILIŚCIE O TAK!!??? NIE ROZMAWIAM Z WAMI!!!
Leże połamana od środka ale o mnie to można zapomnieć?!
-
Otworzyłam oczy.
-Halo?!-krzyknęłam.
-A mnie to zostawiła...-mruknęłam
Próbowałam wstać lecz co chwilę upadałam i wyłam.
-Ale mnie rozsadziło..-powiedziałam
-Wydaje mi się że było tu sporo wilków i wszyscy mnie zostawili?? To się doigrają..-wyszczerzyłam kły
-
-Hhalooo..-powiedziałam. Z pyska zaczęła się lać krew. Serce biło wolniej.
-
Miałam połamane wszystkie żebra. Z pyska lała się krew. Po całym organizmie miałam szczątki kości. Jedna z kości rozcięła kawałek serce.
-
Wylonilqm sie z'cienia.
-
Przyszłam tutaj. Nieco zaniepokoiły mnie plamy krwi na śniegu. Podniosłam wzrok.
- Lajno? Co się stało? - wydusiłam.
-
---------------------------
Nosz kurde. Idę z pieskiem na operację, będę za ok. 2 godziny. Papa!
-
-Tooo przez Jeidęęę...onnnnnnaaa-wydukałam ledwo. Zemdlałam znowu.
-
Wynioslam Lajne
-
(wyniesiona)
-
Wczołgałam się zostawiając za sobą wiele krwi. Serce biło coraz wolniej gdyż traciło krew.
-
Wbiegłam. Pobiegłam śladami krwi. Miałam przy sobie apteczkę. Zobaczyłam waderę.
-
Serce przestało bić. Umarłam
-
Podbiegłam do wadery. Niestety, nie żyła. Otworzyłam apteczkę. "Szybko, szybko" - poganiałam się. Wyciągnęłam zioło i przyłożyłam jej do piersi..
-
__________________
Mam złamane żebra
z/w 10-20 minut
-
To nie pomagało. Wybiegłam na chwilę.
___________
Ok.
-
Wbiegłam. Zaczęłam przyrządzać Eliksir Odpornościowy (zdrowia). Gdy go zrobiłam, wlałam do pyska wadery.
-
Weszłam i ukryłam się w cieniu (nikt mnie nie widział i nie wiedział o mojej obecności). Skrzywiłam się, gdyż przez mój dar także czułam ból Lajny
_____________-
O, Lajna to jest przesada, o której wczoraj mówiłyśmy -,-'
-
Czekałam, aż wadera się ocknie.
-
-Coo..?-spytałam
_________________
Poprawione
-
- Nie żyłaś. - odpowiedziałam - Jestem Charlotte.
-
Odetchnelam z ulga. Bol Lajny mijal, czyli moj tez
-
-Cześć..A gdzie Jeida?-spytałam
-
- Nikogo nie widziałam.. - mruknęłam i zamknęłam apteczkę - Muszę lecieć.
Wyszłam.
-
Warknelam cicho wychpdzac z cienia
- Witaj Lajno
-
-Jeido..-zaczęłam
-Dziękuje ci za pomoc chodź też wiem że musiałaś cierpieć-powiedziałam
-
- Prosze - usmiechnelam sie ponuro - I przepraszam, ze cie zostawilam. Bylam w lekkim szoku. Wiesz, zniszczenie tego demona zostawilo na mnie trwale pietno... - posmutnialam
-
Powoli się podniosłam.
-Rozumiem.. Ale teraz się już uśmiechnij-powiedzialam. Podeszłam do wody i ochlapałam Jeidę
-
Otrzasnelam.sie z wody i usiadlam w cieniu
- Teraz nie bede mogla brac udzialu w bitwach... Chyba, ze naucze sie z tym zyc... - mruknelam przygnebiona
-
-Na pewno nauczysz-powiedziałam. Niestety siedząc na brzegu nie utrzymałam równowagi i wpadłam do wody.
-
Zasmialam sie
- A co bys zrobila, gdybys czula bol kazdej osoby?
-
Wynurzyłam się z wody.
-Ja bym tą osobę odnalazła i pomogła..A może coś w księgach będzie o tym jak zrobić byś
nie czuła twojego bólu.-powiedziałam z wody
-
Westchnela
- To nie chodzi o to, ze mnie boli. Ta moc dziala tak, ze jak np. zranisz sie i to cb boli, to ja tez odczuwam ten bol. Rozumiesz?
-
-Tak-powiedziałam wychodząc z wody
_______________________________-\
Spadam na 1,5 h bo muszę się siostrą zająć
-
Wbiegłem
-
Zauwazylam basiora
- Witaj Ari - przywitalam sie
-
-Cześc, ty jeszcze tu ?-uśmiechnąłem się !
-
- Jakie jeszcze! Noc spedzilam... Ach, pewnie domyslasz sie, gdzie - zasmialam sie
-
- No tak mogłem się domyśleć - nadal się uśmiechałem po cyzm dodałem - coś się du działo ?
-
- Tu? Nie, tyljo uleczylysmy Lqjne. A raczej Char uleczyla... Co robimy?
-
- Hah mnie się nie pytaj ...Już stracilem pomysły - polożyłem się na ziemi po czym zakryłem oczy uszami .
-
- Idziemy sie napic? - zapytalam
Nie chcialam juz pic, jednak nalog okazal sie silniejszy
-
Podniosłem się na równe łapy !
-Dajesz !-wymamrotalem !
-
- To idziemy
wyszlam do piwniczek
-
Pobiegłem za nią !
-
Wyszłam
-
Wszedłem.
Spacerowałem, oglądając szczyty. Zawsze wywierały na mnie wielkie wrażenie.
Czasem chciałbym zatrzymać czas, bądź go cofnąć.
Gdyby Lajna, naprawdę mnie kochała, to by nie zakochała się, bądź zauroczyła w innym wilku. To nie tak. Teraz jest pewnie szczęśliwa, i dobrze. Nie zasługuję, ja na szczęście, przez to, że ranię innych, stwarzam nadzieję.
Tak rozmyślając, oddaliłem się o niemałe 300 km.
Wzruszyłem tylko ramionami.
-I tak nie będą mnie szukać. - mruknąłem pod nosem i poszedłem dalej.
-
_________________
fajny av ;)
-
Dalsza ścieżka była już trochę gorsza, miałem już zawracać, gdy zauważyłem coś niepokojącego.
W oddali widać było 2, czarne, tak jak ja wilki.
Przygotowałem się do tego, że walka będzie nieunikniona.
Wilki powoli zaczęły się zbliżać w moją stronę.
Czyżby to Ogniści trenerzy ? Teraz to będzie gorąco.
Samce podeszli.
-Kogoż tu mamy ? Naszego Fuego, o ile się nie mylę. - zaśmiał się jeden.
-Księżyc. - powiedziałem stanowczym głosem.
-Wilczek-uciekinier. Oj, ups, zapomniałem, że to nie wilk. To tylko wytwór czyjejś chorej wyobraźni. - parsknęli śmiechem.
-
..
Thx
-
-Idziesz z nami. - warknął jeden z nich i mnie złapał za kark, swymi podpalonymi kłami i pociągnął.
-I tak nie masz nic do stracenia, nikt pewnie cię nie chce. - kolejny dodał i także roześmiał.
Kopnąłem go w brzuch i odbiegłem na bok, podpalając sobie łapy.
-
-Walczy kundel. - warknął i podpalił me futro.
-
Powiew wiatru zgasił moje futro.
Cofnąłem się, by udawać spanikowanego.
-
Weszła.
___________
Sekunda. Bo przeczytałam kilka postów by zorientować się w sytuacji.
'Tak rozmyślając, oddaliłem się o niemałe 300 km.'
Jak ja mam Cię znaleźć, jeśli ty jesteś o jakieś 300 km ode mnie? Oo'
-
Zawyłem głośno, by odstraszyć wilki.
Usłyszysz mnie. :D
-
____________________
YYYEEYYY!!
JESTEM WROGIEM KSIĘŻYCA!!!!!!!!
JAK JA SIĘ CIESZĘ!!!
MAM CHYTRY PLAN!!
-
Usłyszała wycie, jakby niesione wiatrem. Poszła w kierunku wycia.
_________
Lajno, czy ty zawsze musisz się przyczepiać akurat jak ja gdzieś jestem? :x
-
Ugryzłem jednego wilka, lecz krew się nie lała. Zostały tylko dziury.
-
______________________
Nie zawsze ale skoro że mówisz zawsze....to już tak bd!!!
-
Po kilkunastu minutach zgubiła 'trop'. W końcu wycie było z daleka, nie wiedziała do końca, z której strony znajduję się wilk, który wył.
_________
A weź ty spadaj.
-
______________
nie chce
-
_________
Pomóc? .o.
-
_____________
Po co?
-
Wilki stanęły dębem.
-Następnym razem się policzymy. - powiedziały, gdy usłyszały wycie.
Zacząłem biec z powrotem.
-
Stanęła niezdecydowana. Nagle zobaczyła jakąś 'kropkę', która biegła w jej kierunku.
-
Zauważyłem z dość dużej odległości wilka.
Po jakimś czasie, zobaczyłem, że to wadera, Chrona.
-
Był to Księżyc. Odczekała chwilę, by basior do niej się zbliżył. Nie zamierzała się wydzierać.
__________
Na avie jest Darcia nie? ;3
-
Podszedłem bliżej.
-Hey. - uśmiechnąłem się
Kto ? 0.0
-
-Hay. To ty wyłeś?
______
Darcia z Wolf's Rain. Wiedziałam, że znam te oczy skądś.
http://fc04.deviantart.net/fs71/i/2010/158/7/3/Darcia_from_Wolf__s_Rain_by_BlackMysticA.jpg
-
-Tak.. Słychać mnie było ..? - spojrzałem na swój ranny bok, lekko odwróciłem się, aby nie było widać rany.
-
-Mhm. Coś się... stało? -zapytała.
-
-Nie, nic. - mruknąłem.
-
-To co tu robisz? -przekrzywiła głowę. Coś jej tu nie pasowało.
-
-Spaceruję.. a ty ?
-
-Długie są te twoje spacery. Włóczę się, jak zawsze- wzruszyła ramionami.
-
.
z/w kolacja
-
_______
Spk.
-
-Wiem, dość długie.. Idziemy gdzie indziej ? - spytałem.
-
-Pytanie tylko gdzie? -mruknęła.
-
-Może nad ocean ? - spytałem
-
-O ile wiem ocean jest tylko dla Pierwotnych - powiedziała.
-
-Nie wiem..
temat jest, ale watkow nie ma.
-
________
Mogę coś założyć. Chwila.
-
_______
Uh. Plażę zrobiłam tylko muszę spadać >.>' Bay.
-
Wyszła.
-
Wyszedł.
-
Wleciałam. Rozejrzałam się i usiadłam na śniegu.
-
weszła. Chodziła po śniegu.
-
Zobaczyłam waderę. Rozprostowałam skrzydła i z powrotem je złożyłam.
-
- hej- powiedziała i poszła dalej.
-
- Cześć.. - mruknęłam
Zaczęłam się nudzić. Użyłam żywiołu wody i zaczęłam robić sopelki. Później magią je "utwardzałam" (żeby się nie rozwaliły) i zmieniałam kolorki.
-
piękne- powiedziała
-
- Dzięki.. - powiedziałam, po czym dodałam - Chcesz jednego?
-
a mogę?- zapytała
-
- Tak.. - powiedziałam - Jeśli ma się ich dużo, można przewiesić przez sznurek i mieć naszyjnik.
Robiłam jeszcze ich trochę. Potem dodałam.
- One nigdy nie topnieją. Zawsze takie będą. Nawet kolor się nie zmieni. A przy użyciu odpowiedniego zaklęcia mogą zmieniać kolory w zależności od nastroju.
-
ooo... to ja chcę taki zależny od nastroju- powiedziała i podniosła śnieg. Roztopiła go i utworzyła taki sopelek.
-
Weszłam ze zwieszonym łbem. Byłam zamyślona.
-
Mruknęłam zaklęcie. Sopel się podniósł i szybko zmienił swoje kolory. Mruknęłam drugie zaklęcie i pojawił się sznurek.
- Proszę.
-
Weszła i rozejrzała się.Śnieg był tak jasny że nie było ani jednego cienia.
_____________
Gdyby ktoś chciał to jest opowiadanie ._.
Za pierwszym razem było dłuższe ale mój debilowaty net
stwierdził:Eeeeemmm?Po co ci to opowiadanie?Nie pracuję po godzinach!
I się wyłączył v.v
-
Kilka sopli położyłam po swojej prawej stronie, kilka po lewej. Te po prawej zaczarowałam, żeby pokazywały uczucia, te po lewej - w jeden kolor.
-
Przeszłam obok wader. Z oczu spłynęły mi 4 łzy.
-
Musiałam je jeszcze zaczarować, żeby się nie rozwaliły.
-
Przyglądałam się Karoiiinie.
-Co robicie?-spytałam cicho robiąc krok w stronę Śnieżki.
-
Poszłam kawałek dalej i zaczęłam warczeć. Od cichego do coraz głośniejszego.
-
- Czaruję sople. Zabawa w wyniku nudy. - odpowiedziałam
-
hej Nana.. Hej Lajna- powiedziała i wzięła naszyjnik...- dzięki
-
- Proszę.. - mruknęłam
Wyczarowałam torbę. Schowałam tam zaczarowane sople.
P.S. Śnieżko, mogę prosić o jaskinię? Bo nigdzie nie mam..
-
_________________
okej... A gdzie chcesz mieć?
-
-Cześć Blanka..- warknęłam oschle.
-
TN >>> jeziorolandia
-
popatrzyła zdziwiona na Lajnę
- co jest?
__________
ok
-
Teraz zamiast sopli zaczęłam robić małe kryształki.
-
-A co ma być?-spytałam oschle
-
Weszłam kulejąc, usiadłam na śniegu z jedną łapą podwiniętą.
-
Przestałam chwilę z kulkami.
- Coś z tobą nie tak, Lajna. Jesteś jakaś.. zdenerwowana - powiedziałam.
-
wyszłam
_________________________
ja lecę.. muszę czereśnie pozrywać... bo są już dojrzałe.. paa
-
Ok.
-
Warknęłam głośnono.
-
Podniosłam się.
- Lajna, opanuj się! - powiedziałam lekko podniesionym głosem
-
-Bo co....-warknęłm oschle.
-
Obserwowałam.
-
- Coś z tobą nie tak! Coś się stało? - spytałam
Wiem, że nie powinna byłam z nią interweniować, bo jest z innej watahy, ale nie mogłam tego o tak zostawić.
-
-A co cie to?-warknęłam nie miło
-
- A to mnie to, że zależy mi na innych. I chcę ci pomóc. - powiedziałam
-
-Nie pomożesz mi...Nikt mi nie pomoże!-warknęłam zła
-
Wzruszyłam ramionami po czym wyszłam.
-
- A skąd wiesz? Gdybym wiedziała, jaki masz problem, to bym może pomogła. - powiedziałam
-
Stałam w śniegu i przyglądałam się całej sytuacji.
-
-Daj mi spokój-powiedziałam
-
- Dobra. Ale później nie miej pretensji, że masz problem. - mruknęłam i powróciłam na poprzednie miejsce. Zajęłam się dalej kuleczkami lodu.
-
Skończyłam. Schowałam je do torby.
- Lecę. Mam trochę roboty. - powiedziałam i wyleciałam
-
Wybiegłam!
-
Weszłam.
- Hejka.Jestem tu nowa.Szukam kogoś do popisania.
-
Weszła powoli. Rozejrzała się. Jej rubinowe oczy świdrując patrzyły na góry. Zaczęła biec.
-
Nagle, gdy już ciemno było, pojawił się jakby piorun. Jasno się zrobiło, że prawie by Caro oślepła. Chwila i dalej ciemno. Podeszła do miejsca, gdzie uderzył piorun. Tam, o dziwo, leżała jakaś książeczka.
-
Wkroczyła tropem Caro. W oddali zobaczyła, że coś błysnęło. Pobiegła w tamym kierunku.
-
Wzięła książkę do łapy. Otworzyła ją. Zaczęła wertować.
-
Zauważyła Caro, i to co coś co miała w łapach. Tak o, dla zabawy skoczyła na nią, wyrwała jej to coś i dopiero wtedy zobaczyła, że jest to książka. Otworzyła ją i przeczytała kilka stron.
-
- Puszczaj to. - warknęła i wyrwała Blue książkę
-
-Zaraz ją podrzesz- powiedziała i podcięła ją, a gdy ta zachwiała się szybko zabrała jej książkę i zaczęła czytać.
-Hm... Ciekawa rzecz.
-
- Księga śmierci.. - wyszeptała
-
Przeczytała kilka pierwszych zdań.
-Niezłe nawet.
-
- Ta, zabija każdego o kim pomyślisz. - mruknęła
-
-O. Wypróbuję na tobie!
-
- Fajny kawał, wiesz? Nieśmiertelna jestem, hello! - zadrwiła
-
-A więc bezużyteczny notatnik. Ale można się zabawić z kim innym.
-
- Myślałam, że użyjesz tego całego Chi czy jak mu tam.. - wymruczała
-
-Chi nie zabija, pacanie - wyburczała.
-
- No wiem. Ale możesz odebrać mi moce, jak to powiedzmy robiłaś w sali tortur.. - mówiła dalej
-
-Tak. Ale tylko na godzinę - wymruczała. Popatrzyła na Caro z lekką podejrzliwością.
-
- Ta książeczka zabija w kilka minut. Więcej ci nie trzeba. Jednak ja wolę wypróbować to na.. Andanie, czy jak jej tam.
-
-Ale nie zabija nieśmiertelnych. Badziewie.
-
- I dobrze. - dodała pod nosem
-
-Mówiłaś coś? - burknęła.
-
______________________
Lori
Andrea2212
Deni
punia_3 white_wolf66 M.Roza
Dixy
natalkawal1
WolfKari
Naomy
bartek123
Zekora Tito
Ulaśka787
Andanaa
Lawliet
Wow pni mają 0 wiadomości O.o Jak tak można?!
-
------
Lawliet ma zapis w Arcanum -.-'
-
- Nie nic. - burknęła
-
-To dobrze. No nic, dzięki za podarek - powiedziała z uśmiechem i skierowała się do wyjścia.
-
- Przepraszam bardzo, ale JA znalazłam tą książkę. - warknęła
-
-Ups, nic na tym świece nie jest sprawiedliwe.
-
Wyrwała jej tą księgę. Wbiegł kotołak i wziął księgę, po czym wybiegł.
Wystawiła język do Blue.
-
Wzruszyła ramionami. Na scene wbiegła Marissa. Chwile powęszyła i pobiegła śladem kotołaka. Blue usiadła na śniegu i czekała cierpliwie na Marisse.
-
Wybiegła.
-
___________________________
------
Lawliet ma zapis w Arcanum -.-'
Mówię o ilości wiadomości -,-
A nie sorry on ma 1 wiad.
-
Wyszła.
----------
Skoro Lawliet zrobił zapis to chyba nie może mieć 0 wiadomości, tak?
-
Weszła.-heh kłujące te skały-powiedziała dotykając jednej z nich.
-
Jej łapa zaczeła lekko krwawić.
-
Szła dalej, mineła dość ostry kamień.
-
Nagle się potneła, spadła prosto na jeden z ostrzejrzych kamieni. Zaczeła skomleć.
-
Po chwili przestała czuć swoje ciało *czy ja umieram??*zapytała siebie w myślach.
-
w tej samej chwili pomyślała że chciałaby żeby Demon przy niej był...żeby mogła się pożegnać.
-
Wszedł z jakimś groźnym wyrazem pyska, nie miał ochoty dosłownie na nic. Aż usłyszał jakieś żałosne skomlenie, chwilę się przysłuchiwał potem pomyślał, ze to może być głos Gracienn.
-Gracienn? - zapytał niepewnie lecz wystarczajaco głośno by usłyszała. Zaczął iść w stronę głosu.
-
-Demon?-zpytała cicho gdyż już nie miała dużo sił.
-
Gdy zobaczył Graciann zmierzył ją wściekłym wzrokiem.
-Coś ty zrobiła?! - warknął groźnie.
-
Powoli traciła wzrok, nie dała rady odpowiedzieć.
-
*No ja pierdzielę!* wściekał się w środku, rozejrzał się w koło i szukał jakiegoś obcego zapachu lecz nic nie było, czyli nikt jej nie zaatakował.
-O masakra, jak można samemu się tak... do takiego stanu doprowadzić... - uciął bo nie chciał dalej warczeć na siostrę chociaż miał ku temu teraz wielkie chęci albowiem nienawidził gdy ktoś sam z własnej woli, jak nik go nie atakuje itp doprowadza się do takiego stanu. I co? Miał teraz płakać co ona zrobiła itp? Zapewne każdy inny wilk by tak zareagował, lecz nie Demon... może i należał do tych 'dobrych' wilków to niestety brakowało mu takiego czegoś jak współczucie w niektórych sytuacjach.
*Ehh i znów zajęcie...* dodał w myślach.
-I muszę ciebie zabrać do lecznicy - powiedział.
-
Po chwili zobaczyła co się wszędzie dzieje, zdziwiła się że jeszcze nie umarła, poczuła wszystkie swoje rany, zaczeła wyć.
_____________________________________________
http://img32.imageshack.us/img32/6034/hyn9.jpg
-
-Ehh no nie wyj już tyle, tzrba było uważać gdzie się lezie a nie skomleć mi teraz bo mnie bębenki już w uszach bolą, idzie do lecznicy - powiedział i za pomocą zaklęcia uniósł ją w powietrzu tak by nic nie poczuła ani rany nie bolały mocniej i wyszedł wraz z nią.
____________________
Cel --> Lecznica
Taki sam av miał Tadashi xD
-
_____________________
XDD No co??
-
________________________
Nie no nic.
-
________________
Lubię ten avek xD
-
____________________
A ja lubię ten mój, jeszcze tak zajefajnie przerobiony xD
-
________________________________
Szczerze to nie widzę przerobienia xD
-
Wszedłem. Usiadlem przy krawędzi.
-
Weszłam i zaczęłam sie przechadzać.
-
Spojrzałem w doł
-
Chodząc dostrzegłam w oddali znajomą sylwetkę, usiadłam na podwyższeniu i przyglądałam się.
-
Dostrzegłem orła. Pomyślałem o nim.
-
Przez chwilę się przypatrywałam, lecz zeskoczyłam z podwyższenia i podeszłam, im bliżej tym lepiej wiedziałam do kogo podchodzę...
-Hejka-Powiedziałam już blisko basiora.
-
Zamyślony nie odpowiedział.
-
-Hejka-Powtórzyłam, siadając koło Niewidzialnego.
-
-Co? A hej...
-
-A ty co taki zamyślony?
-
_____________________________
Od razu mówię że możecie natchnąć
się na sporą plamę krwi.
-
_______________
Aha...xD
-
-Nie nic...
___________
Komuś się nudziło.
-
__________________
Tak jakby.....
Oczywiście chodzi o mnie xd
-
-Aha...
_________
xD
-
Tak rozmyślam..
-
-A nad czym, jeżeli oczywiście mogłabym wiedzieć?
-
-Nad życiem
-
__________________________________________________
Co za filozofia. xD
-
Nic nie powiedziałam...
______________
Eeee... :-:
-
_______
Defera nie wtrącaj się.
-
________________________________
Okej..już nie spamuje piszcie dalej :3
-
-A ty co tu robisz?
-
-Nudzę się.
-
-Niestety ja też...
-
-To co? Porobimy coś?
-
-ehh. Tylko co?
-
-No... Nie wiem
-
-poganiamy się, pospacujemy... Nie wiem.
-
-A co wolisz?
-
-Ty wybierz.
-
-Ja? No dobra, to poganiamy...-Powiedziałam.
-
-To mnie złap. Powiedziałem i ruszyłem
-
-Ok-Opdowiedziałam i zaczęłam gonić basiora...
-
-skręciłem i schowałem się za skałą.
-
Zatrzymałam się, widziałam jak newidzialny biegnie za skałę. Po cichu wskoczyłam na nią i tak stałam (xD)
-
Czułem jej zapach po czym wyskoczyłem jak proca i biegłem dalej.
-
Zeskoczyłam ze skały, lecz zmieniłam kierunek... Pobiegłam wprost na basiora i zatrzymałam się...
-Mam cię-Powiedziałam i wskoczyłam na niego.
-
-Ale... Dobra złapałaś mnie.
-
Zlazłam z Niewidzialnego i powoli zaczęłam się cofać, już po chwili nie było mnie w pobliżu, pobiegłam gdzieś przed siebie.
-
Zacząłem szukać Misty. Wszędzie biegałem.
-
Zrobiłam kółeczko, trochę się przy tym nabiegałam. Z niewielkiej odległości chodziłam twardo za basiorem...
-
-Gdzie ona jest? Biegałem i patrzałem pod każdym kamieniem.
-
Zaśmiałam się pod nosem.
-
-Może na drzewię... Sprawdzę.
-
Usiadłam i przypatrywałam się jego zmaganiom, z uśmiechem.
-
-Niema. Hmm. Ona nie jest mała jak mrówka... Chyba że jest za mną.
-
-Nie tam jej nie ma...-Powiedziałam śmiejąc się.
-
-Mam cię!
-
-No masz...-Powstrzymałam śmiech.
-
-ale ja cię nie słyszałem.
-
Dla żartu wystawiłam język (xD)
-
-Ganiamy się dalej ? Czy nie.
-
-Nie wiem...
-
-jak nie wiesz??
-
-No nie wiem...
-
-Odpoczniemy, pomyślimy.
-
-Ok-Podeszłam bliżej basiora.
-
Usiadłem.
-
Przeciągnęłam się i również usiadłam.
-
-co tu robić??
-
-A ja wiem... Patrzeć na gwiazdy?
-
-czemu nie?
_____________
z/w
-
_________
Ołk.
-
_________________
Dzień Fons!! Wodospad MARSZ!!
-
-------------
Daj im spokój.
-
________________
Nie chce mi się...xD
-
_______
I mii, a pozatym jj
-
_________
xD
-
Położyłem sie na grzbiet
-
Patrzyłam na te gwiazdy, a oczy mi się same zamykały...
-Trochę to nudnawe-Powiedziałam do siebie.
-
-Co? A, trochę tak...
-
Spojrzałam gdzieś przed siebie.
-
-Znów się zamyślałem, przepraszam. Co robimy? Idziemy gdzieś?
-
-A gdzie?
-
-Może nad wodospad?
_____
Nie chce mi się myśleć gdzie pójść.
-
-Możemy iść.
-
-To chodźmy. Powiedziałem i wyszedłem.
-
Wyszłam.
-
Weszlam śledządz grupe łowców (ludzi)
-E te daj tu ...a te tam.-i pokoleji wyzucali pułapki które ja musialam zebrć
-5, 6, 7,8... -liczylam bardzo cicho
-Ej słyszaleś co?
-nieee to tylko wilku który może waz zatłuc-pomyślałam
-niee zdajeci sie
-
- a tamte gdzie damy ?
-rzucimy gdziekolwiek-i w tym moomenci jedn z nich sie obrucił ,a ja schowalam sie za odstajacym kawalkiem lodu
-o tam rzucmy -powiedział łowca troche niepewnie
-no dobry pomysl -odpowiedzial drugi i rzucali pulapkami w moją strone
-12,13,14 ...ile oni tego mają-pomyślałam
-o to już wszystkie wracamy
-no jasne bo ja wam dam -i wskoczyłam na jednego kiedy przechdzili obok
-dobra karki pamiętaj -pomyślałam i ugryzlam go w kark... przestal sie ruszać i mówić ale oddychał
-COOO TOOOO -powiedział drugi przed śmiercią, zakrwawiona spojzałam na krzeciego
-wyglądasz jakbyś miał sie zaraz posikać -pomyślałam i ugryzłam ...nieżył
-
-teraz zostało zebrać pulapki -mineło troche casu ale wyszlam ciągnąc worek pułapek (worek zabraam tamtym trzem)
-
Wbiegłam.
-Drzewo jest, Woda na dole jest.-powiedziałam stojąc na szczycie góry.
-
Wlazłem za nią i nagle noś usłyszałem..Tak jaky dziwne głosy w moim umyśłe..Coś bylo nie tak..Zesłupiałem..
-
-Patrz-powiedziałam. Wzięłam rozpęd. Wskoczyłam na gałąź drzewa. Ona się obłamała. Zleciałam w dół na gałęzi. Wynurzyłam się z wody. Wspinając się na górę.
-
Spojrzałem na nia nieobecnym wzrokiem..W głowie nadal mi kuczało tak jak by ktoś tak siędział i mówił do mnie pokazując jakieś dziwne znaki..
-
-Ari? Wszystko dobrze?-spytałam machając mu łapą przed pyskiem
-
Nic nie widziałem..Znaki przysłaniały mi cały obraz rzeczywistości..
Transformers aktywuj się !!!!!!
-
-Arser CO jest?- Byłam już nieźle zaniepokojona bo użyłam pełnego imienia.
-
Głowa mi chodziła w rożne strony..Zacząłem rysować znaki po piachu..Nie miałem kontroli nad tym..
-
Popatrzyłam na niego.
-
Nagle znaki znikły,a ja wróciłem do rzeczywistości..Spojrzałem ze zdziwieniem na piach..
-Co się stalo?
-
-Dobrze się czujesz?-spytałam wstając
-
-Tak,tak wszystko ok to tylko tak przez stres-powiedziałem próbując uniknąć rozmowy o tym co się stało..
-
Skinęłam głową niepewna. Wzięłam rozpęd i skoczyłam w dół.
-Na bombe!-krzyknęłam wpadając do wody
-
Otrzepałem się nerwowo i wskoczyłem za nia do wody z udawanym uśmiechem..
-Na bombe !!!
-
Wypłynęłam. Otrzepałam się. I patrzyłam przez chwilę tam, daleko, gdzie wszystko jest inne...
-
Wypłynąłem za nia ..
-Coś się stało?-otrzepałem się uważając na to by jej nie ochlapać..
-
-Nie, wszystko dobrze-powiedziałam patrząc nadal tam.
-
-To dlaczego się tak patrzysz?Jak coś mi możesz wszystko opowiedzieć-powiedziaęłm nadal słysząc te tajemnicze szepty..
-
-Zastanawiam się, co tak naprawdę.... A dobra nie ważne.-powiedziałam wstając i patrząc na niego.
-
-Jeśli już zaczełaś to dokończ-powiedziałem..
-
-To błachostka taka nie ważna-powiedziałam patrząc mu prosto w oczy tymi swoimi fioletowymi oczyma
-
- Ta jasne wiesz,ze nie odpuszcze-powiedziałęm mrużąc oczy
-
-To nie ustępuj. Nie będę zarzucać Cię moimi myślami i tak miałeś już dużo problemów przeze mnie.-powiedziałam ściszonym głosem i usiadłam gapiąc się w kępkę trawy rosnącej z przodu.
-
-Nic się nie stanie jeśli mi powiesz.Ja cie wysucham..Chce wiedzieć -powiedzialem..
-
-Zastanawiam się, co naprawdę znaczy być kimś normalnym?
-
-Idę zobaczyć czy zostawili te biedne konie. Za chwilę wracam-powiedziałam i wyszłam
-
Weszłam śmiejąc się.
-
Spojrzałem na nią szczerząc się ..
-
-Oni mnie rozwalają-powiedziałam
-
-Kto?-spytałem..
-
-Blue i Aszli-powiedziałam. Siadłam i gapiłam się w dal z uśmiechem.
-
-Co znowu narobili?-spytałem obojentnym tonem..
-
-EEe sporo-powiedziałam. Wstałam i zaczęłam krążyć w kółko.
-
-To opowiesz-zasmiałem się...
-
------------
Łamiąc regulamin i ignorowanie ataków na pewno można uznać za śmieszne~
-
-Nie chce mi się.-zaśmiałam się. Krążyłam i krążyłam.
-
-Leń-powiedziałem..
No,bo to jest najśmieszniejsze ;D
-
-Racja
___________
hahah <33
-
-Wiesz co,a myślalem,że mówimy sb wszystko-powiedziałem udajac,że jestem obrażony..
-
-Skoro tak to tak-powiedziałam i siadłam. "Robiąc mu wjazd na psyche."
-
Zaśmiałęm się cicho(wtf?).
-
Machnęłam ogonem.(jebł*m! xD hahahha)
-
Zaśmiałem się głośno i padłem na piach...
-
-Szybko poszło-zaśmiałam się. Podeszłam do niego.
-
-Ja nie umiem się fochać-wspomniałem..
-
Uśmiechnęłam się. I siadłam.
-
-A teraz mi opowiesz co takiego zrobili Aszli i Blue?-spytałem..
-
-No rozśmieszyli mnie, chcieli zjeść moją duszę, Mają śmieszne oczy-powiedziałam
-Zabili koniki-powiedziawszy to posmutniałam
-
-Ojej no cóż nie da się nic już zrobić.Dobrze,ze tobie się nic nie stało-powiedziałem..
-
-Oni rozśmieszają-powiedziałam
-
-no coż,ale przynajmniej są szczęśliwi.Chodz my na tym cierpimy..To ich świat nam nic do tego.-powiedziałem..
-
Skinęłam łbem. Położyłam się.
-Wiesz co?
-
-Tak?
Ja lece bay !
-
-W tym nędznym życiu nie uronię już żadnej łzy.-powiedziałam
-Oraz kocham Cię, Sierrę, Milkę i Hikarinę ponad wszystko...
-
-Idę odwiedzić parę młodą. Niedługą znow będę.-powiedziałam i wyszłam
-
Wyszedłem..
-
Wszedł.
Śnieg był taki chłodny i przyjemny.
Wilk szedł między hałdami zamrożonej wody. Spojrzał w dół.
Były piękne widoki. Usiadł i patrzył w dal.
-
Wchodzi, kruki od razu zaczęły marudzić na zimno.
-Cicho! Bo zaraz was wrzucę do lodowatej wody, zobaczymy jak wtedy będziecie śpiewać!
-
Wchodzi. Slyszy w oddali kruki, więc rusza w kierunku halasu.
-
Wkurzony wrzuca kruki do lodowatej wody
-Jak się nie zamknięcie to was utopię w tej wodzie!
-
Podkrada się do Aszli od tyłu, skacze mu na grzbiet i wrzuca do wody.
-Bu!
-
-Świetnie teraz ja się "kąpie", no myślę że te kruki w końcu przestaną marudzić. - Wychodzi z wody, otrząsa się a następnie wyciąga z wody lodowate kruki.
-No zimne teraz są jak trup, i tak ma być.
-
Nie zwracał na innych uwagi. Siedział i patrzył w dal. Teraz najbardziej go obchodziło, jak uzupełni głód, którym jest krew.
-
-Oczywiście - ponownie wpycha Aszli do wody.
-Ale ty nie jesteś trupem i to mi nie pasuję, ha!
-
Wychodzi z wody i znowu się otrząsa.
-A ten co?
-
-Co co?
-
-Tamten basior, co tak się gapi w przestrzeń? Chcę odlecieć jak ptak?
-
-Hm. A bo ja wiem? A Twoje kruki jeszcze żyją? - patrzy na kruki.
-
-Co? A tak ich zabicie to coś niemożliwego, nawet jak je podpalisz, zatrujesz, wrzucisz do kwasu czy włączysz Justynę Bimber to i tak przeżyją.
-
-Odporne cholerstwa kraczące. Wytrenuj je, żeby innych dziobały i drapały.
-
-Dobry pomysł, niech się nauczą czegoś pożytecznego. Tylko na kim by je tu trenować... - I zaś ten psychiczny uśmiech.
-----------
Dawno Jeff'a nie udawałam! xD
-
Na kimkolwiek .
-
-To na tym nowym? Chociaż nie bo go jeszcze kruki zadziobią na śmierć.
-
-Na mnie!
-
-..co Ty chcesz im zrobić?
-
-Nic, nic, oczywiście że nic.
-
Był jakiś kawałek od nich, ale to nie sprawiało, że ich nie słyszał. Po prostu ich olewał. Głód się nasilał, przez co czuł rytm bicia serca każdego ze stworzeń, które znajdowały się dookoła jego.
-
-Dobra, to może kruki poznajcie nowego wilka? - Wysłał kruki do obcego wilka.
-
Kruki? Razem z wilkiem? Gdyby spędzały czas z Brulantem dawno by nieżyły. A wytłumaczeniem byłoby "brakowało mi krwi".
-Po co kruki? Już samemu nie można podejść. - powiedział swym niskim głosem.
-
-Apokalipsa przywitaj się z nowym wilkiem. Na pewno się polubicie!
-
-No niech go zabiją jeszcze, na dzień dobry.
-
-Bez przesady, Głód i Zaraza by tego na dzień dobry nie zrobili, chociaż Wojna i Śmierć są na tak.
-
Nie da się zabić pół "wampiro" wilka. On i tak nie ma krwi, a po prostu się nią żywi.
-Tak, tak. - burknął i wciąż patrzył na dalekie zakątki.
-
Kruki zaczęły zaczepiać wilka ciągnąć go za futro.
-Tylko nie gryź ich mocno, bardzo tego nie lubią!
-
Wilk się odwrócił. Oczy zalśniły, a bardzo długie, cienkie i ostre kły wysunęły się ze szczęk.
-Delikatnie to nie pogryze, od razu zamorduję. - syknął.
-
-A gryź je jak chcesz, i tak to demony zabicie ich jest chyba niemożliwe.
-
Może i to demony, ale krew mają.
-Krew w ich żyłach płynie, jak rzeka w tej nieziemskiej krainie. - powiedział i skoczył, łapiąc jednego z kruków. Zatopił kły w nim, a osocze popłynęło poprzez jego zęby, niczym przez rurki.
-
-Ło żeś się na Głód mi rzucił, a dobra ta krew chociaż? Bo to w końcu mroczne pomioty i nie wiem czy nie są przypadkiem zgniłe, a reszta do mnie! - Pozostałe kruki wróciły do swojego pana.
-
-Ciekawe jak smakuje ich dusza.
-
Krew popłynęła ciurkiem, przez jego białe kły. Zaczęła bulgotać w niewilkim zbiorniku zwanym - żołądkiem.. Nie była ona taka smaczna, jak żywej sarenki, która skakała po łąkach, ale pragnienie swe zapełnił.
-Wypijając krew, odbierasz im od razu duszę. Krew smakuje identycznie, może mniej słodka. - mruknął i oblizał pysk z osocza.
-
-I i tak mi wsio czy mają duszę czy nie, cieszę się że już nie jesteś głodny, a skoro skończyłeś to Głód do mnie! Muszę cię teraz wyczyścić a tej krwi.- Kruk powrócił do Ashland chlapiąc własną krwią wszędzie.
-Wracaj do wody, musisz jakoś wyglądać.- Wrzucił kruka do wody.
-
-Krew do duszy nic nie ma, inaczej my już jej od dawna nie mamy, praaawda Aszli? Zabijesz tego kruka - patrzy na ptaka, który wyszedł z wody.
-
-Taak, a tego kruka nie zabiję wodą, są jak karaluchy przeżyją nawet bombę atomową a i tak będą żyć.
-
-A jakby je zgnieść, ha?!
-
-Głód musi być głodny, Wojna musi brać udział w wojnie, Zaraza być zarażonym a Śmierć umrzeć!
-
Siada na śniegu.
-I nagle wszystko stało się jasne.
-
Krwi już nie było na pysku, ale znajdowała się już w żołądku. Wstał z zimnego śniegu, który przyprawiał niektórych o drgawki i ruszył na wprost. Szerze, to denerwowały go te rozbrykane wilki.
Wyszedł nic nie mówiąc.
-
-No patrz, opuścił nas idziemy za nim? Chętnie zjem jego duszę.
-
-Mrah. Oczywiście.
-
-To idziemy! - Wychodzi biegiem.
-
Wychodzi za nim.
-
Weszłam...zaczęłam podziwiać widoki.
-
Po dłuższym czasie rozłożyłam swoje skrzydła...pomachałam nimi delikatnie,po czym wzbiłam się w powietrze.Dawno tego nie robiłam...
-
Ze szczenięcą radością latałam wśród pięknych krajobrazów.
-
Weszłam, myślałam, że może jak wdrapię się na najwyższy punkt zobaczę Savi'ego.
Wlazłam na szczyt i zaczęłam się rozglądać.
-
Poczułam delikatny wiart i jakbym wiedziała co on oznacza.
Niespokojnie spojrzałam w górę, jednak nic nie zobaczyłam, usłyszałam tylko śmiech.
-Po co wróciłeś?- Spytałam.
-A jak Ci się wydaje?- Usłyszałam nagle głos.
-Aż tak bardzo Ci na tym zależy? Już raz nie wyszło... Miałam być jak ty i co? Jakoś nie widzę podobieństwa.
Sylwetka powoli zaczynała się ujawniać i już po paru sekundach przy mnie stał Ivo, nie miałam zamiaru na niego spoglądać, bo wiedziałam co chce uczynić.
-Trzeba się uczyć na błędach i dlatego tym razem zrobię to od razu- Uśmiechnął się szyderczo i złapał mnie za kark i rzucił w dół.
Nie dało rady, bym szybko zareagowała. Czułam tylko wiatr, a po chwili bardzo mocno walnęłam w jakąś wystającą skałę, czy skalną półkę. Znów śmiech, Ivo rozpłynął się, a mi urwał się film (zemdlałam).
-
_____________
Pomóc?
-
__________________
Jeżeli chcesz.
-
Weszłam machając ogonem. Lekka woń krwi była wyczuwalna. Wyciągnęłam nosa do wiatru i poszłam za zapachem. Ujrzałam Mistic leżącą na ziemi.
-Ej. Miss co Ci?-spytałam szturchając ją łapą.
-
Leżałam bezwładnie.
-
Westchnęłam. Podniosłam ją delikatnie i wyniosłam.
-
<Wyniesiona>
-
Wyleciałam.
-
Wleciała na chmurze zwisając głową w dół.
-
Zaczęła obracać się na chcmurze.
-
Wszedł z krukami, kruki na dzień dobry głośno gadają po swojemu, usiadł gdzieś na brzegu góry i gapił się na tereny.
-
Kątem oka zobaczyła basiora.Nie zwracała na niego uwagi.
-
Położył się, ogonem się przykrył i próbował spać.
-
Zaczęła głośno gwizdać.
-
Wkroczyła rozglądając się. Ha, tu był! Podeszła do leżącego wilka. Szturchnęła go łapą z dziwnym uśmiechem na pysku. Zauważyła na jego sierści czarną, zaschniętą krew. Pewnie walczył. A że ran nie było dużo, ani nie były przesadnie groźne odgadła, że wygrał. No tak, jakże by inaczej. Lilith zleciała z jej grzbietu do kruków.
-
Otworzył oczy i zobaczył Holly, wstał i się przywitał.
-No czeeeeeść.
-
Przeciągnęła się
*jeszcze ich tu brakowało*-pomyślała.
-
Nie zwracała najmniejszej uwagi na tego kolorowego oszołoma, nie był warty nawet jednego spojrzenia.
- Leniu ty, znów śpisz, a ja muszę Cię wszędzie szukać? Gdzieś był? - zadała pytanie. Usiadła w śniegu, nie martwiąc się zbytnio, czy przemoknie. Jej sierść była teraz grubsza na zimę, a ona była przystosowana do niskich temperatur. Nawet jej to odpowiadało.
-
-Na arenie a potem w dolinie.
-
Bawiła się pogodą.Raz było słońce,a raz była śnieżyca.
-
Ziewnęła i wyleciała na chmurze.
-
Zamienił się w kruka.
-Kork~ Idę zwiedzać sobie mroźne tereny. Kork~ - Rozłożył skrzydła i wyleciał.
-
Wychodzi.
-
Leciała nag górami.Negle Zawial silny wiatr i rozpętała się śnieżyca.Powoli chmura Sierry rozpadała się na kawałeczki.Widząc to Sierra powiedziała:
-Super!
-
Kiedy już chmura rozpłynęła się,Sierra zaczęła spadad.Chciała rozwinąć skrzydła,ale wiedziała,że może skończyć się źle.ALe jednak Rozłożyła je i wiatr poniósł ją daleko.(czyli jej już tu nie ma)
-
Weszłam. Teraz już byłam całkowicie zagubiona. Szłam przed siebie, coraz wyżej. Wdrapałam się na dość wysoki poziom i usiadłam. Poczułam jedynie delikatny wiatr.
Spojrzałam w niebo, lecz następnie mój wzrok zmienił kierunek z góry na dół. Spoglądałam jakby z utęsknieniem w to, co znajdowało się niżej. Po chwili położyłam się, nie zmieniając punktu obserwacji. Chciałam chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkim, o tym całym świecie, o tym, że tu jestem, o tym, iż w ogóle jestem. Zamknęłam oczy, a przez moje myśli przelatywały różne rzeczy. Czyżbym zaczynała myśleć o zniknięciu stąd, raz na zawsze? Skoro nawet Ivo tego nie chce uczynić, czemu nie mogłabym zrobić tego sama?
-
Leżałam tak przez moment, bez ruchu, bez słowa.
-A może by tak chociaż raz… - Wciąż obserwowałam wszystko co było w dole. Wstałam i podeszłam do krawędzi. Rozejrzałam się lekko wkoło i znów wróciłam do przyglądania się. - Skoro i tak jestem tu bez najmniejszego użytku. – W tym momencie już straciłam chęci na cokolwiek, na dalsze życie, na te rozterki, czy nawet milsze chwile. Całkowicie przestało mnie obchodzić co się ze mną stanie. Stałam tak przy tym końcu, nie mogłam się przemóc, lecz czułam, iż chcę to zrobić. A może nie chciałam, może to był po prostu najlepszy sposób na ucieczkę od obecnych problemów? Stałam jak ten kołek, niby chcąc, nicy nie chcąc. W końcu jednak przemogłam się i skoczyłam. Oczy miałam zamknięte, bałam się je otworzyć. Czułam tylko jak spadam w dół, jednakże coś nie wyszło. Słychać było tylko głośne, mocne łup. Uderzyłam o jakąś skalną półkę, której wcześniej jakoś nie dostrzegałam. Trudno, leżałam tak w samotności, ledwo dysząc. Czy byłam połamana? Nie wiem. Raczej nieprzytomni tego nie czują. Wcześniej nawet nie raczyłam pomyśleć, by ktoś mógłby mi pomóc.
-
____________
Ała.... Musiało boleć...
-
Wszedł, coś kazało mu tu przyjść. Zaczął iść wolnym krokiem.
-
_______________________________
Ona skoczyła z góry i spadła na skalną półkę. Nie możesz se ot tak do niej podejść.
-
_______________________________
Ona skoczyła z góry i spadła na skalną półkę. Nie możesz se ot tak do niej podejść.
_________________
Kłania się moje czytanie ze zrozumieniem...
-
Leżałam tak bezwładnie, jednakże wszelakie ranki i zadrapania po chwili się zagoiły, wszelkie złamania i szkody uległy regeneracji. Jedyne co teraz pozostawało, to to bezbronne leżenie. Wydałam z siebie jakiś głuchy, przeciągły jęk, chyba nawet nieświadomie. Niby już przytomna, jednak ciągle niemrawa i przymulona.
________________
Oj tam...
-
Nagle coś usłyszałem. Zacząłem biec w stronę, z której wydobył się dźwięk.
-
Otworzyłam oczy, nie miałam siły by się podnieść, jednak okolica wydała mi się dość obca.
-Hę? - Wymamrotałam i z trudem wstałam. Rozejrzałam się, co tu robiłam? Potrząsnęłam łbem i usiadłam.
-
Zatrzymałem się i spojrzałem na półkę, na której siedziała Misty.
-Misty, co ty tu robisz?
-
Do moich uszu dobiegł jakiś stłumiony dźwięk, zamrugałam i spojrzałam w górę.
-Co proszę? - Dostrzegłam sylwetkę, jednak jeszcze obraz był jakby za mgłą.
-
-Co ty tam robisz!-krzyknął ponownie
-
Raz jeszcze potrząsnęłam łbem, a obraz zyskał na ostrości, w tym momencie patrzyłam na basiora. Znam go? Jakiś taki nieznajomy mi się wydawał. Szybko zerwałam się na równe łapy i zaczęłam cicho powarkiwać.
-
Nie otrzymał odpowiedzi, więc spróbował się wspiąć na półkę, ledwo mu się to udało i usiadł przed nią.
-Co tu robisz?-spytał po raz trzeci.
-
Nie przestawałam warczeć. Cofnęłam się trochę, basior mnie znał, ja natomiast nie mogłam sobie przypomnieć czy również go znam. Bez zastanowienia rozłożyłam skrzydła i wyleciałam.
-
Spojrzał za nią i pomyślał *co jej jest?*. Zeskoczyl i również wyszedł.
-
Wszedł.Przez całą noc wędrował przed siebie,szukając ukrycia.Szedł naprzeciw wiatru.W jego oczy wpadał co chwilę śnieg.Było go coraz więcej.Zaczynał się zapadać w coraz głębszą warstwę puchu.Trząsł się cały z zimna.Nagle łapy odmówiły mu posłuszeństwa.Upadł.Sytuacja wyglądała w każdej minucie groźniej.Jego ciało zesztywniało,a on godząc się ze swoim losem czekał na koniec...
-
-Heh i tak wiele przeżyłem jak na takiego ponuraka.-pomyślał ze spokojem.-Zasłużyłem sobie na to..-powiedziawszy te słowa obraz przed nim zrobił się nie wyraźny,a wiatr wydawał mu się huczeć w głowie.
-
Stąpając twardo po ziemi, podążałam przed siebie, aż w końcu dotarłam w to miejsce. Coś kazało mi tu przyjść, jednakże co? No tak, to było miejsce, gdzie spotkałam tego dziwaka, miejsce, gdzie się wszystko zaczęło, gdzie niby zaczęła się ta moja amnezja, ale przecież, gdybym ją miała, to chyba bym wiedziała? Spojrzałam w niebo i zamknęłam oczy, skoro nic nie pamiętam, to w miejscu, gdzie zapomniałam, winnam sobie przypomnieć. Jednak nic z tego, może jedynie jakieś obrazki, migoczące jakby były za mgłą. I tak za wiele mi to nie dało, trudno. No ale skoro już tu wpełzłam, to pozwiedzam. Gwałtownie zmieniłam kierunek i zaczęłam wędrować niedaleko krawędzi szczytu.
Szłam tym pasmem dość długo, aż w końcu znużona odeszłam i zaczęłam spacerować w bezpieczniejszej odległości. Wiatr dmuchał dość mocno, przez co sierść sobie fruwała, a nie to denerwowało na tyle, iż sprawiłam, że wiatr ucichł. Jak to zrobiłam? Nie wiedziałam, że miałam takową moc, przynajmniej nie pamiętałam, ale mniejsza. Idąc tak przymknęłam oczy i nagle poczułam, że leżę pyskiem na ziemi.
- Co do… - Mruknęłam i wstałam, przy czym się otrzepałam. Rozejrzałam się, jednak nic nie dostrzegłam. Mój wzrok zawędrował piętro niżej i w tym momencie dojrzałam… No właśnie co? Niby to wilk, ale jednak jak jakaś mrożonka wygląda. Może mu się zdechło? Westchnęłam i zaczęłam tykać ów basiora łapą. Chyba robiłam to z nudy. Mogłam go zabrać do lecznicy, ale po pierwsze, nie pamiętałam gdzie jest, a po drugie, po co?
-
-C..c...c.-odezwał się cicho Razer otwierając lekko oczy.Zobaczył niewyraźną postać.Ruszył ledwo lewą łapą i zawarczał,próbując się jednocześnie podnieść.
__________________________________________________________________________________
Ty się tak rozpisałaś a ja co?xD
-
Coś tam pod nosem mamrotał, czyli jeszcze żył. A szkoda, teraz to trzeba go ratować, a trupa by się zostawiło i po sprawie.
Ponownie go tyknęłam, tym razem mocniej.
- Te, śpiąca królewna, wstawać... - Prychnęłam.
____________________________________________
Już nie będę, już mi przeszło. xD
-
Zamknął oczy i położył łeb na ziemi.Głośno oddychał i cały się trząsł.
_____________________________________________________
Wena poszła w lasxD
-
- Temu na sen się zebrało. - Burknęłam pod nosem i pokręciłam oczyma. Trudno się mówi, wsunęłam się pod tułów basiora i jakoś go uniosłam, co raczej łatwe nie było. Potrząsnęłam głową i wyszłam z nim.
_______________
Tsa. xD
-
Biegł przed siebie najszybciej jak potrafił.Spojrzał za siebie.Nikogo nie było.
-Ufff..chyba odpuścili..-westchnął i szedł już spokojnym,powolnym krokiem.
-
Dogoniłam basiora, skoczyłam na niego, a w trakcie czynności krzyknęłam:
-Walcz! (Fight xD)
Przewróciłam basiora na ziemię.
-
_____________________
Normalnie jak w piosence.
"But I will fight" xD
-
Basior odrzucił waderę łapami i szybko wstał.Uniósł ogon.
-Masz szansę jeszcze odejść..-ostrzegł Michonne
________________
NooxD
-
Nie usłyszałam basiora i rzuciłam się na niego wgryzając się w jego bok i czasem szarpiąc jego łapy.
_________________________
Daj boczku xDD
-
Basior gryzł waderę po twarzy i szarpiąc się próbował zrzucić z siebie Michonne. Świeży śnieg uniósł się w powietrzu nad walczącymi wilkami.
-
Trzasnęłam go kawałkiem lodu. Zaczęłam go gryźć z większą siłą, nie miałam zamiaru się wycofać. Przypomniało mi się co mówiłam w bibliotece. Przymroziłam go trochę i powiedziałam:
-Mówiłam, że trzymałeś za mocno!-wybuchnęłam śmiechem.
Znów zaczęłam go gryźć. Tym razem w okolicy głowy.
_________________________
Uszkodzę Ci głowę xDD
Nie wiedziałam, że wilki mają twarz xDD
-
Basior krwawił,jednak miał wystarczająco dużo siły,aby zrzucić ją z klifu(jakaś przepaść czy cośxD) i tak zrobił.
___________________
Właśnie się zastanawiałem.Tutaj wszystko możliwexD
Na dole śnieg jest jakby co,więc żyjeszxD
-
-Tchórz-cicho warknęłam do siebie.
Wstałam z ziemi i pobiegłam gdzieś. Biegłam ile sił, aż w końcu znów byłam na górze. Nieco byłam posiniaczona i gdzieniegdzie spływała po mnie moja własna krew. Uśmiechnęłam się jednak i cisnęłam metalem w basiora. Podbiegłam do niego, chwyciłam go. Wyczarowałam ostry kawałek metalu.
-Pięknie się błyszczy prawda?
Przyłożyłam go do szyi basiora i mocno ścisnęłam.
-Fajnie tak?
____________________________
This is sparta! xDD
Jak się tu dostałam? Speed run xD
-
W oczach basiora było widać strach.Nie mógł uwierzyć,że wadera przeżyła upadek.
-Zrób to co należy.Skończ to.Przegrałem...-Razer przechylił głowę do tyłu i zamknął oczy.
_____________________________
xDD
-
-Ja nie zabijam, ja tylko torturuje...
Puściłam basiora, który upadł na ziemię. Położyłam na nim łapę i powiedziałam:
-A teraz przeproś!
-
Milczał
-
Wyczarowałam kawałek metalu i trzepnęłam go.
-Przeproś!
-
-Prze..praszam...-powiedział bardzo cicho
-
-Głośniej!
Walnęłam jeszcze mocniej niż wcześniej.
-
-Przepraszam...że nie zrobiłem tego!-basior chwycił kamień i z całej siły uderzył waderę w głowę.
______________________________
Nie spodziewałaś się tegoxD
-
Poleciała mi krew, jednak nie przejęłam się bólem i trzepnęłam z całej siły basiora w bok, aż się przewrócił.
-Ale fajnie, może jeszcze raz?!
Uderzyłam tak Razera kilka razy.
-
Razer wył z bólu.Nie miał już siły wstać.Uderzał waderę resztkami sił łapami.Śnieg był poplamiony krwią obu wilków.Nad ich głowami zaczęły krążyć kruki.
-
-Zapamiętaj sobie tą lekcję! Bo zawsze będzie tak!
Uderzyłam go ostatni raz.
-Głupie ptaki, prawda?
Pokazałam na kruki.
-Wolę kiedy ich nie ma...
Zaczęłam się śmiać tym swoich śmiechem. Podpaliłam jednego, upadł obok Razera.
-Słabi zawsze trafiają na swoich.
Usiadłam przed basiorem.
-
Basior z przerażeniem spojrzał na kruka,a potem na Michonne.Wstał powoli i ostrożnie.
-
Obserwowałam basiora z powagą, jednak po chwili znów wybuchłam śmiechem.
-Ty się mnie boisz!
-
-Nie boję się!Niczego się nie boję..-podkulił lekko ogon.
-
-Naprawdę?
Zamachnęłam się.
-
Cofnął się.
-To tylko reakcja obronna...-tłumaczył się.
-
-To teraz zrobimy tak.
Uderzyłam basiora metalem.
-I jeszcze jeden raz!
Znów go uderzyłam.
-Jeżeli chcesz w każdej chwili mogę przestać.
-
-Ała!Jaki to ma sens?!Ał!Przestań!-
_______________
Ał ał ałuuuuuuu!xD
-
-Nie jednak nie przestanę.
Uderzyłam go jeszcze raz.
-Sensu nie ma, ale taka fajna zabawa, nie sądzisz?
_____________________________
Masz przesrane xD Nie trzeba było mnie focusować xD
-
-Aaał!Dla mnie nie!-
_____________________
Zapamiętam na przyszłośćxD
-
-Turlaj się!
Uderzyłam go w grzbiet. Zaczęło mi to sprawiać radość.
-Bym zapomniała. Masz przeprosić!
_______________________________
Chcesz cały czas taką Mi? xDD
-
-Nie zrobię tego!-warknął
____________________
Już tyle razy oberwałem po łbie,że sam nie wiemxD
-
Głośno warknęłam i uderzyłam go w łeb.
-Przeproś!
_______________________________
Masz bonusa xDD
-
_____________________
Dżizaz, zakatujesz go zaraz. xD
Jeszcze go walnij, siostra prosi. xD
-
___________________
[...]Nie chcesz jadła i napoju?więc zostaw nas w spokoju!A kysz a kysz!xD
-
____________________
xD
-
-Przepraszam!Przestań!-
-
-Dlaczego?-zapytałam.-Popatrz krew mi zaschła na futerze.
Wyciągnęłam do niego łapę.
-Widzisz?
Zaczęłam mu machać centralnie przed oczyma.
______________________________
Masz xDD
-
jezu. gang agresywnych kobiet atakuje facetów. niczym w seksmisji ;_; biedny raziu chyba ci pomogę.
-
___________________________________-
Tylko spróbujesz ja ci go tresuje xDD
-
____________________
Bije mnie metalem...Ani razu nie oberwałem od facetaxD
Nie słuchaj jej!Ona mnie katuje a nie tresuje!Dx
-
____________________
Też chciałam pomóc, ale po namyśle wolę się nie mieszać.
Ale skoro bije metalem, a ja dalej nic nie czuję, to może to jest Demon...xD
-
________________________________________
Nope xDDD
-
to może jednak ci pomogę. bo bić metalem ? ._. to smutne. może rozboleć taką osobę głowa...
(doublefacepalm) CZEMU JA SOBIE WYOBRAZIŁAM TAKIEGO METALA CZŁOWIEKA A NIE PRĘT KURDE! ŹLE ZE MNĄ!
-
______________________________
Nie tylko ty sobie tak wyobraziłaś.
Przeto ja podejrzewałam, że ona nawala go mną,
ale to chyba rzeczywiście Demonowaty jest, skoro ja dalej nie czuję. xD
-
____________________________
Nope Michonne od teraz działa solo albo z Chonnuś xD
-
ok najwyżej znowu zaniosę tego frajera do lecznicy XD
-
__________
Dobra, nie spamić już. xD
-
Zaczęłam machać mu łapą już nieco zdenerwowana.
-Paczaj!
_______________________
Nie zabierzesz go xD Nie pozwolę dopóki nie skończę xD
-
-Patrzę!-
_______________
Rachil,nawet mnie nie wyleczyłaśxDD
-
Wywaliłam mu z "liścia".
-Nie krzycz na mnie!
Po chwili złapałam mojego przyjaciela i uderzyłam nim o Razera.
-Powiedz mi czego mam przestać!
-
Patrzał na nią złowrogim spojrzeniem,jednak po chwili przestał.
-
Uderzyłam go metalem (kawałkiem xD).
-Jeszcze raz tak popatrzysz!
-
Złapał się za głowę.
-Sory!Czego ode mnie jeszcze chcesz?!-
________
Polskie sory bez drugiego "r" xD
-
-Nie wiem czego chce!-burknęłam.
Uderzyłam go jeszcze parę razy. Potem rzuciłam kawał metalu w przepaść (tak w tą, w którą mnie rzuciłeś xD). Usiadłam i zaczęłam próbować zdrapać zaschniętą krew.
-
-Idiotka..-mruknął
Basior odszedł znaczny kawałek dalej od wadery i położył się na boku na zimnym śniegu.
-
Trzepnęła go kawałkiem lodu.
-Idiota!-warknęła.
-
Przywołałam Chonnuś. Wsiadłam na nią i wyleciałam.
-
sokół krążący nad głowami wilków dał znać że tu jest.
rachil zapikowała w dół i zmieniła się w wilczycę
spojrzała na basiora.
-kobiety nigdy ich nie zrozumiesz. ja też ich nie rozumiem chociaż jestem jedną z nich zarechotała po czym podeszła szukając jakiegoś wyjątkowo ładnego kawałka lodu. i przyłożyła go basiorowi 'delikatnie' do zmaltretowanego łba.
-biedaczek, a nie mówiłam żebyś się z lecznicy nie ruszał? zaraz tam wrócisz prychnęła.
-
Westchnął.
-Tak,tak mówiłaś...teraz żałuję,że ciebie nie posłuchałem..-
-ale Michonne zachowywała się jak jakaś...psychopatka.To u niej normalne?-zapytał
-
-michonne?
spytała.
nie znam jej może ją widziałam. ale nie zapoznałam . tak jak z resztą tej watahy.
szczerze to znam tylko ciebie i sierrę. prychnęła.
-
-Taka biała wadera,ze sznurkiem jakby co...-wstał
-Powiesz mi..co się wydarzyło w lecznicy?Skąd wiesz o tych naśladowcach?*przełknął ślinę*pro..szę powiedz
-
Chonnuś wylądowała. Zeskoczyłam z niej. Rozglądnęłam się zauważyłam Razera i waderę którą widziałam na początku mojego istnienia w watasze, to chyba była Rachil. Usiadłam, uśmiechnęłam się i zaczęłam się śmiać.
-
ach ta.
już sobie przypomina...
nagle zauważyła coś czarnego na niebie małą kropkę która z biegiem czasu zmieniała się w coraz większą,
uszy postawiła za siebie a oczy rozszerzyły się gwałtownie. zaczęła biec w tamtą stronę.
-
-Stój!
Warknęłam.
-
nawet jej nie usłyszała biegła jeszcze szybciej ku zbliżającej się kropce.
-
Wokół basiora zaczęły gromadzić się kruki i basior był zajęty ich odganianiem.Nawet nie zauważył,że Rachil gdzieś pobiegła.
-
była już bardzo blisko widząc zarysy postaci uśmiechnęła się i zawołała głośno
-gellus! tu jestem ląduj!
szaroczerwone stworzenie zapikowało i wyrównało lot.
-myślałam że nie będzie cie dłużej uśmiechnęła się i wtuliła pysk w wielką pierś bestii.
stworzenie pochyliło się i zamrugało martwymi oczami.
-masz to? spytała
stworzenie pokiwało głową i otworzyło paszczę dwa sine języki rozsunęły się ukazując czarną parującą kulkę.
-bardzo dobrze bardzoo bardzoo dobrze. uśmiechnęła się .
-daj mi ją. a stworzenie bez protestów oplotło kulę dwoma językami by nie upadła i podała ją podekscytowanej rachil.
-
Rozglądnęłam się, a potem popatrzyłam na Chonnuś.
-Głodne jesteś?-zapytałam się.
Zwierzę pokiwało głową.
-Tam powinno być coś jeść. Poczekaj chwilę.
Ruszyłam w stronę zasp. Śnieg był bardzo wysoki, musiałam skakać aby się przemieszczać. Jednak po chwili wróciłam do Chonnuś.
-Głodne będziesz bezużyteczne i słabe.
Otoczyłam je lodową barierą i znów ruszyłam w stronę zasp. Zaczęłam szukać, coś poczułam. W pewnym momencie szukanie przemieniło się w kopanie.
-Wiedziałam-burknęłam do siebie.
Wyciągnęłam ze śniegu zdobycz i podbiegłam do Chonnuś. Rozmroziłam jej barierę i położyłam jelenia.
-Ty to zjesz, nie będzie głodne i będzie silne-uśmiechnęłam się.
Smok popatrzył na mnie pytająco, zrozumiałam co chciał przekazać.
-Po prostu go zasypało zanim zdążył uciec.
-
Kruki co chwilę wracały do basiora.
-Won!-uderzył jednego z kruków,a on rozpłynął się w powietrzu.
-Emm...-złapał w pysk kolejnego,lecz również zniknął.
Wbiegł prosto w stado ptaków.Pozostawiły za sobą jedynie czarną smugę dymu.
Było już czysto,więc basior położył się na ziemi.Nie widział w tym zjawisku niczego dziwnego.Uznał to za wymysł swojej wyobraźni.
-
spojrzała w hebanową kulę.
-piękna szepnęła. już miała ją uaktywnić kiedy zorientowała się że nie jest sama.
-gellus tryb bojowy.
stworzenie urosło jeszcze trochę skrzydła zamieniły się w 3 parę łap a sierść najeżyła się kolcami. kręgi kręgosłupa jakby podniosły się tworząc szkieletowy grzebień.. gellus powąchał w powietrzu. był teraz wyższy od najwyższych człowieków, a grubość piersi była jak dwie takie rachil ustawione koło siebie.
stworzenie posłusznie podreptało za rachil która wspinała się na zaspę.
-
Zaczęłam kopać. Zapaliłam ogniem ziemię.
-Powinien przez chwilę się utrzymać.
-
zobaczyła michonne targała cos w ziemi. potem zwróciła uwagę na razia
-O MATKO BOSKA TŁUSZCZOWA! wrzasnęła i pobiegła mu na pomoc.
-
Zauważył coś,albo raczej kogoś biegnącego w jego stronę.To była Rachil.
-Rachil? gdzieś ty była?-zapytał
-
gellus przyleciał ma wiadomość od ashy! uśmiechnęła się.
spojrzała na ptaki kotłujące się dookoła razera i za pomocą gellusa usunęła je z tego świata.
-
Basior wstał i podszedł do wadery.
-Co tam masz?-
-
eee wiadomość.
znaczy się kamień słow to jego poprawna nazwa
-
-Wyglądasz na zadowoloną,czyli to dobra wiadomość jak rozumiem?-
-
narazie nie wiem ale cieszę sie że będe miec stały kontakt z ashą.
-
-A kto to taki jeżeli mogę wiedzieć?-
-
hmm nazywamy się siostrami siostrami z zakonu szamanek,. to moja najlepsza przyjaciółka.
-
-To dlaczego do niej nie wrócisz?-
-
nie mogę odburknęła.
najwyraźniej zła.
-
Weszła. Mlasnęła z uśmiechem i rozejrzała się. Słyszała jakieś rozmowy, zignorowała to. Machnęła ogonem i wzbiła się w powietrze, ot tak, z nudów.
Też was kocham <3
-
karo boję się ciebie ;_;
-
Wylądowała gdzieś w dolinie między górami. Uśmiechnęła się. Brakowało jej walk. Z chęcią by walnęła teraz kogoś piorunem.. no czekaj, czekaj.. ale przecież.. od czego są krzaki? Fajnie będą płonąć. Zamyśliła się.
Czemu? Ja (jeszcze) nie gryzę C':
-
to za co nas kochasz ;_; boję się zawsze jak ktoś z dupy wyrywa " kocham cię! "
i mam do tego powód ;_;
-
Ej, odpisz kto w fabule ;'c
-
Basior odszedł od wadery.Od dawna nic nie jadł.Stanął w miejscu i obserwował okolicę.Coś ruszyło się wśród bieli.To zając.Razer powoli zbliżał się do niego.
-
raziu polował więc miała chwilę żeby przyjrzeć się kamieniowi,
poszła za zaspę i go otworzyła. kamień zaświecił się na zielono i rozwarł się jak barwny kwiat.
-
Skoczył na zająca.Echo rozniosło jego krzyki po całej okolicy. Razer złapał go za uszy i ukrył się w krzakach,aby nic nie przeszkadzało mu podczas uczty.
-
Słyszała całą walkę. Zaśmiała się. Sama podleciała do góry. Walnęła piorunami w krzaki, które stały dookoła jej. Zaczęły płonąć. Wadera wylądowała i położyła się, patrząc z uśmiechem na ogień.
________________________
Ja spadam, z fona sis pisze c: papa
-
Zdjęłam sznurek z szyi.
-Nie przyda się, prawda?
Ogień zgasł, zapaliłam jeszcze raz. Wrzuciłam swój sznurek do ognia.
-
Sznur już zaczął płonąć. Poczułam smutek, żal. Jedna mała łezka zakręciła się w oku, spadła w ogień.
-To była pamiątka...
Zaczęłam się telepać z zimna, ogień zgasł, a ja nie mogłam go znów zapalić. Podeszłam do Chonnuś.
-
Popatrzyłam w ślepia Chonnuś. Była gotowa do lotu, jakby chciała już stąd iść. Okrążyłam ją kilka razy.
-Poczekaj chwilę.
Zaczęłam skakać na śniegu. Niestety nie byłam dosyć wielkim wilkiem i musiałam sobie jakoś radzić. W końcu znalazłam teren gdzie nie było tak dużo śniegu. Po chwili poczułam, że pali mi się łapa i koniuszek ogona. Choć dookoła nie widziałam śladu płomieni. Po chwili otrząsnęłam się i zauważyłam, że deptałam ogień, a dookoła się paliło. Trochę mnie to zaciekawiło, ale jednak dalej biegłam.
-
Stanęłam w miejscu. Zapomniałam po co biegłam.
-To pewnie przez tam ten kamień...
Złapałam łapą bandaż i zdarłam go z głowy. Wróciłam do Chonnuś.
-
Ocknęła się. No, spała chwilę, jak każdy potrzebowała snu. Podniosła się i zgasiła ogień jednym ruchem głowy. Przeciągnęła się. Miała ochotę na walkę. Walkę, taką prawdziwą.
-
Usiadłam obok smoczycy. Rozglądnęłam się.
-Za dużo wilków.
Zwierzę położyło się na brzuchu.
-Za dużo wilków-powtórzyłam.
-
Basior wyszedł zza krzaków pobrudzony krwią.Przed jego oczyma ukazały się spalone niemal doszczętnie inne krzewy i ziemia pozbawiona śniegu.
-Co tu się stało?..-burknął do siebie,jednak nie przejął się tym zbytnio. Razer złapał gałąź i podrzucał ją do góry,łapiąc za każdym razem.Nie wiedział co robić.
-
-Chonnuś, bo ja kiedyś widziałam i słyszałam gadające smoki. Dlaczego ty nic nie mówisz?
Popatrzyłam na nią.
-Z resztą. Nieważne.
-
-Ja..staje się mięczakiem...Muszę coś z tym zrobić...-
-
-Haha i niedawno byłam jakaś taka wierna i lojalna niczym pies. Każdy się z tego śmiał, a teraz? Teraz to ja będę się z nich śmiać.
Zaczęłam się śmiać tym swoim śmiechem.
-
Razer odwrócił się w stronę czyjegoś śmiechu.Zauważył w oddali znajomą waderę.
-Ehhh..To znowu ona...-warknął i starał się nie zwracać na nią uwagi,jednak nieprzerwany śmiech wilczycy był dla niego nie do zniesienia.
-
Przewróciłam się ze śmiechu na glebę. Chonnuś przypatrywała mi się dosyć dziwnie. Po prostu nie mogłam przestać się śmiać.
-
-Wiedziałem...że ma coś z głową-przypatrywał się Michonne
-
Po chwili jednak przestałam. Poczułam ból. Złapałam się łapą za głowę, rana zaczęła krwawić. Dostrzegłam Razera, pobiegłam w jego stronę i przewróciłam go.
-To twoja wina! Twoja wina, że czuje ból!
-
-Moja?Jak to moja?! Broniłem się,bo "jakaś" psychopatka mnie napadła!Bardzo dobrze,że dostałaś tym kamieniem,może w końcu zmądrzejesz!Wariatko!-krzyknął
-
-Jak śmiesz ty nędzna paskudo mnie tak nazywać!-warknęłam.-Może mam sobie oddać tym kamieniem?!
-
-Pfuu!Nie boje się ciebie! Nie jesteś zdolna do uśmiercenia innych,a ból zawsze kiedyś zniknie.Śmiało!wal! Pokaż kim tak naprawdę jesteś!-uśmiechnął się szyderczo.
-
Usłyszała jakąś kłótnię. Zaiście. Może się biją? Nie, na pewno nie. Odszukała wzrokiem źródło hałasu.
- Tarcza - syknęła i nie było jej widać i czuć. Podleciała do Razera i Michonne. Wylądowała na głazie obok nich. Nie widzieli jej. Uśmiechnęła się. Przysłuchiwała się dość ciekawej kłótni.
-
Łapą wzięłam trochę śniegu i wtarłam "mordę" Razera. Później znalazłam jakiś kamień, którym raz, ale mocno, uderzyłam basiora.
-Kim naprawdę jestem? Kto to wie?
Usiadłam obok basiora i wyczarowałam kawałek metalu, którym szturchałam go po głowie.
-Ostatnio polubiłam twoje towarzystwo. Wiesz dlaczego, bo ja cię walnę, a ty mi oddasz słabiej.
-
-Gdy zagoją mi się rany przyjdę do ciebie i rozegramy uczciwą walkę.Bez mocy...-powiedział i wstał
-A gdzież podział się twój kochany sznureczek?Zgubił się?Jaka szkoda...-dodał
-
-Spaliłam go!
Rzuciłam się na basiora.
-Bez mocy? Kiedy indziej? Chyba sobie żarty robisz!-burknęłam.-Może ty też chcesz być w płomieniach? Proszę bardzo.
Podpaliłam basiora.
-
Spoglądała z uśmiechem na całą kłótnię. Ledwo powstrzymała się, by nie wybuchnąć śmiechem. Machnęła ogonem.
-
Stop. Podpalenie basiora było już przesadzeniem. Powstała i pojawiła się. Ugasiła samca i spojrzała prawym okiem na waderę.
- Walka walką, ale podpalać się nie podpala. Grajcie fair, tak się nie walczy.
-
Basior leżał na ziemi.Podniósł się.
-Powiedz to tej idiotce-wskazał łapą Michonne
-
-Wy wszyscy jesteście tacy sami-zaczęłam się śmiać.-Wszyscy!-krzyknęłam ze śmiechem.
Usiadłam, popatrzyłam się potem na basiora.
-Prawda jest taka, że normalnie by nikt mu nie pomógł. Po za tym nie jestem idiotką, wiem więcej niż sobie wyobrażasz, morderco!
Zaśmiałam się.
-
- STOP! - krzyknęła. - Jak macie walczyć czy tam się kłócić, to nie tak. Prawdziwy wojownik nigdy się tak nie zachowuje - warknęła.
Tak, krew wojownika. Machnęła ogonem i przypatrywała się oby dwóm z przymrużonym okiem. Tak, nawet widziała basiora stojącego po jej lewej, a tego oka nie miała.
- Nawet łowca powinien wiedzieć, jak się walczy. A nie, podpalać. Co to miało być? Jeśli masz podpalać, to się stopniowo podpala, od tej strony, gdzie nie poczuje.
-
Razer nawet nie wysłuchał jednookiej wilczycy i krzyknął do Michonne
-Zamknij się!-
-
-Ha i ty śmiesz mnie pouczać. To, że jesteś starsza i wyżej posadzona to nie znaczy, że masz prawo mi rozkazywać!
Popatrzyłam na basiora i z uśmiechem powiedziałam.
-Nie! Razer to morderca, zabił kogoś i w dodatku...
Przerwałam oczekując reakcji basiora.
-
- Obydwoje macie się uspokoić. Jak się odezwiecie, własną łapą, jak matkę kocham, zwiążę wam te gadulskie pyski, łapy też. Więc cicho być.
-
Basior skoczył na waderę i powalił ją.
-To nie prawda!Nie kłam!-sam skłamał
-Nie słuchaj tej psychopatki!-krzyknął do siedzącej wadery
-
Zaczęłam się śmiać.
-Za takie towarzystwo ja dziękuje. Jak już mówiłam jesteście wszyscy tacy sami. Nie umiecie docenić osobistych konfliktów. Grozić umiecie i znęcać się nad słabszymi!
Popatrzyłam teraz na basiora.
-Prawdy się boisz?
-
Prychnęła. Magią odrzuciła ich od siebie i stworzyła niewidzialną tarczę, przez którą nie mogli się dotknąć, groziło to porażeniem prądem.
- Albo mnie kurde słuchacie, albo nie wiem co zrobię, ale coś zrobię, o.
-
-Wypuść mnie stąd!-basior został porażony prądem.
-
- Nie. Chwilę sobie poczekasz - mruknęła i usiadła.
-
-Wiedziałam, spodziewałam się tego po tobie. Choć widzę cię pierwszy raz. Jednak niektórzy wolą się popisywać magią jak ty.
Śmiałam się coraz głośniej.
-
Magia związała jej pysk.
- Śmieszy Cię to, tak? Zdumiewające. Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni moja droga. Magią nie zawsze się wygrywa. Widzisz - nie mam łapy i oka. Magia mi nie pomogła. Pomogło mi doświadczenie, którego niestety u Ciebie nie ma. No popatrz się - śmiejesz się z tych bardziej.. bardziej umiejętnych. Ciekawe. Posiedzisz sobie, póki nie wydobrzejesz. I się nie nauczysz.
-
-Ha!Głupio ci teraz co?-zawołał do Michonne
-
- Nie kłócić się, bo Ty też tak skończysz. Teraz ma być cisza. Kto się poruszy bądź odezwie, dostanie wpie***l. Pasi? Pasi.
-
Zaczęłam się telepać ze śmiechu. Odeszłam od wilków. Chonnuś podbiegła do mnie. Wsiadłam na nią. Popatrzyłam na wilki z pogardą i zaczęłam się śmiać. Za to Chonnuś powiedziała coś za mnie:
-Naprawdę wszyscy jesteście tacy sami. Zagrożenie próbujecie wyciszyć, ale nie wiecie naprawdę nic o tym kimś.
Wyleciałam.
-
Spojrzał na jednooką waderę.Chciał już coś powiedzieć,ale zdecydował,że będzie milczał.Przez chwilę kątem oka zerknął na Michonne.
-
- Tchórz - warknęła. Tarcza zniknęła.
-
____________________________
Karo dlaczego tchórzem nazywasz Michonne ona po prostu odeszła bo nie miała co robić -.-
-
Razer skorzystał z okazji i szybko wymknął się doświadczonej waderze(Wyszedł)
-
Wadera pokręciła głową. Jak stała, tak stała.
Mi, po prostu Karo ma swoje lata i ten tego, jako wojowniczka tak uznaje każdego, który wymyka się od walki xD. Wybacz c':
-
zamknęła kamień spojrzała się za siebie. została tylko jedna wilczyca której nie znała i narazie nie miała czasu poznać zmieniła się w sokoła i razem z gellusem wyleciała.
-
Weszłam.
Kiwając się na boki i od czasu do czasu skacząc w jedne miejsce, chodziłam po terenie tych gór. Podeszłam do "klifu", z którego Razer mnie zrzucił.
-Chonnuś... To miejsce jest magiczne, a wiesz dlaczego?
Smok podszedł do mnie i zaczął się rozglądać.
-To miejsce jest magiczne, bo powinnam tu zginąć, wiesz?
-
Wystawiłam łapę ku przepaści.
______________________________________
Dedam se i nikt mnie nie powstrzyma
-
______________________
Tylko spróbuj...
-
Cofnęłam łapę i powiedziałam do Chonnuś:
-Nikt nie będzie uważał mnie za bohatera, nikt mnie nie potrzebuje, a po za tym kto mi broni. Słyszałam kiedyś od ludzi pewien cytat jakiegoś autora, "Nie ma nic chwalebnego w umieraniu. Każdy to może zrobić." Więc czemu ja mam tego nie robić?
Spojrzałam w dół.
-Popatrz. Jak spróbuję się odbić od tam tej skały, będą większe szanse na szybki zgon.
______________________________
OKEY, jeszcze tylko momencik
-
Zrobiłam mały kroczek do przodu. Zamknęłam oczy i rzuciłam się w przepaść. Lekko sobie pomagałam by odbić się od pewnej skały.
-
_______________________________
(Michonne znikła)
-
Wbiegła.
Była na dnie przepaści. Zaczęła czegoś szukać. Znalazła. Ciało wiernej kompanki, Chonnuś. Podeszła do niego.
-Przepraszam... Ja nie chciałam...-zaczęła.-Jakby nie to... to byłabyś żywa.
Zakręciła się jej łezka w oku.
-Prze...Przepraszam.
-
Michonne zaczęła ciągnąć ciało swojej towarzyszki. Nie było to łatwe, Mi nie była dosyć silna, a ciało smoczycy było ciężkie i wielkie. Nagle z za rogu wybiegła mała, słodka waderka-Cui. (Haha słodka xD)
-Dzień dobry, proszę pani.
Michonne popatrzyła się na nią.
-Ym... Cześć-odpowiedziała.-Nie chcę być nie miła, ale (muszę xD) zajęta jestem.
-To ja bym pani pomogła!-krzyknęła radośnie.
Waderka chwyciła szczękami za łapę smoka, zaczęła ciągnąć. Po chwili przestała, popatrzyła się na Michonne.
-No już, ciągniemy, ciągniemy!
Obydwie zaczęły ciągnąć.
Michonne wyszła razem z truchłem i szczenięciem.
-
*Ashe POV*
Wspomnienia, to one żądzą jej życiem (weszła). ~I co ja mam zrobić?~ spytała się samej siebie. Nikt jej nie mógł pomóc. Nawet jej towarzysz, fretka. Dusiek (to imię może się zmienić xD) popatrzył na nią wesoło. Ona na niego. Jej oczy nie wyrażały, żadnego uczucia. Były matowe, bez życia jak ona sama. Dusiek zeskoczył z jej grzbietu i stanął przed nią. Ona się zatrzymała. Usiadła. Nie wiedziała co chce od niej fretka. Ale cuż mogła poradzić. Tata podarował jej Duśka, aby zawsze się mu zwierzała i w ogóle.
*Dusiek POV*
Przekrzywił łepek i spojrzał na wilczycę. Wspóczuł jej całej przeszłości, ale nie mógł się cofnąć w czasie i wszystko naprawić. To było nie wykonalne. Trzeba było jej pomóc. On, w każdej chwili mógł na nią liczyć, a ona na niego
|Co się stało Ashe?| sptał ją poprzez myśli, bo nie umiał innaczej.
Uczył się dopiero mowy wilczej i ludzkiej.
*Ashe POV*
Nie chciała zamartwiać Duśka, więc lekko uniosła kąciki pyska do góry.
-Nic kochany.-odpowiedziała.
-
*Dusiek POV*
Nie wierzył w to co mówiła, nie wierzył. Po prostu on jako jedyny wiedział co waderka przeszła. On wiedział, że nadal rozmyśla o rodzicach, dawnej watasze i wszystkim innym.
|Powiedz prawdę. Nie wierzę, że nic się nie stało.| upierał się.
*Ashe POV*
Westchnęła.
-No ok, ja naprawdę nie chcę tu być, ale muszę. Co ja poradzę, że Drake musiał mnie wywalić! Chciałabym spotkać mamę i tatę.-westchneła i zaczęła szlochać.
Faktycznie marzyła, aby spotkać rodzinę. Wolała jednak spotkać Sophie, jej najwspanialszą siostrę.
-
*Ashe POV*
-Ok, choć Dusiek idziemy dalej.-powiedziała do fretki.
Wstała i ruszyła przed siebie.
*Dusiek POV*
Tylko on znał tajemnicę, lecz nie mógł jej wydać. Waderka by się na niego obraziła, czego by nie mógł znieść. Westchnął tylko i ruszył za nią.
|Ashe naucz mnie w końcu mówić po waszemu!| przekazał myśli do niej.
Nie lubiał przesyłąć myśli. Szczerze mówiąc to było naprawdę upierdliwe.
-
*Ashe POV*
-Ok, ok. Spokojnie głuptasie. Nie tak szybko.-odpowiedziała spokojni.
~Ja nie za bardzo to potrafię robić!~ pomyślała. Nie było to takie znowu proste. Powinna to potrafić, bo jej matka była szamanem, ale jej tego nie naczyła. Gdby tylko nzała jakiegoś szmana, może by jej pomógł, ale niestety nikogo tu nie znała prócz Marvela i Jaqui, czy jak jej tam było.
*Dusiek POV*
|No ja myślę!| odparł lekko oburzony.
Nie wiedział czy wadera znała tę sztukę, ale sądził, ze tak. Jej matka w końcu była szamanem, więc nie powinno jej to sprawiać problemów. Ale nie wiedział i nie zamierzał się o to pytać. Westchnął i wskoczył na łepek waderki.
-
*Ashe POV*
-Ok, spadamy z tąd.-powiedziała do fretki.
Szybko zawróciła i wybiegła kilkoma susami.
-
Dumnie stawiał każdą łapę po śniegu które zlewały się z nim przed białe futro. Wyróżniały go jedynie trzy punkty będące nosem i oczami na białym tle. Rozejrzał się dookoła czy komuś samotności nie zaburzył jednakże nikogo niema. Położył się w zimnym śniegu a źrenice skierował ku górze obserwując niebo.
-
Genialnie... przez myśli mu przeleciało kiedy od kilku godzin takie pustki zapewne to nie jest zbyt częsty teren zasiedleń wilków. Wstał po czym wyszedł z terenu.
-
U podnóża gór znajdował się niewielki obóz.Otoczony był drewnianymi palami.W jego centrum znajdowało się wygasłe już ognisko.
-Jesteśmy na miejscu.Połóż go przy ognisku-mruknął Radsul do czarno-białego wilka.Wilk wykonał posłusznie rozkaz i odłożył Razera.
-Moli!-zawołał Radsul.Zza drewnianego schronu wyszła biała wilczyca.
-Wołałeś mnie?-zapytała i zauważyła leżącego przy ognisku,półprzytomnego Razera.-Razer!Co z nim?!-panicznie podbiegła do samotnika.
-Kolejny atak tych dziwnych istot..Tym razem to on ucierpiał-odpowiedziała ruda wilczyca stojąca obok Radsula.
-Przyniosę bandaże!-powiedziała pośpiesznie Moli i szybko pobiegła po opatrunki.
-Kilka godzin później-
-Czujesz się lepiej?-zapytała zatroskana Molinezja.
-Chyba tak..Jak mnie znaleźliście?-zapytał cicho Razer leżący na grzbiecie obok niej.
-Twój orzeł wskazał nam miejsce twojego pobytu-
-Vocis?-
-Tak..-Zapanowała chwila milczenia.
-Razer,proszę..zostań z nami-wyszeptała smutno biała wilczyca.
-Nie mogę..-odparł Razer.
-Ale my ciebie potrzebujemy!Błagam Razer,nie chcę,aby coś ci się stało.
-O mnie się już nie martw-pocieszył uśmiechając się lekko.
-Jak mam się nie martwić?Nie chcę,abyś zaginął jak moja siostra.
-Odnajdę ją,bądź tego pewna..Muszę już iść-mruknął Razer.
-Ale dopiero co otarłeś się o śmierć!-krzyknęła.
Nagle do drewnianego schronu wszedł szary wilk.
-Co to za krzyki?-zapytał Radsul patrząc na przyjaciół.
-On chce opuścić obóz!-krzyknęła z żalem Moli.
-Razer musisz tutaj zostać..dla twojego i naszego bezpieczeństwa.Zrób choć raz
to,o co cię proszę.
-Ale ja nie mogę.Muszę coś jeszcze załatwić-powiedział Razer wstając powoli.
-Ech..Nie dajesz nam innego wyboru.Związać go..-rozkazał z powagą szary basior.
Nagle ruda wilczyca i czarno-biały wilk wbiegli do schronu i związali samotnika.
-Radsul proszę!-krzyknął Razer.
-Nie będziesz już nikogo narażać.Ani siebie,ani nas-warknął zazwyczaj spokojny Radsul.
Wszyscy po chwili opuścili pomieszczenie.Wszyscy oprócz Moli.
-Idź za resztą..-wyszeptał Razer do wilczcy
-Wybacz za nich.To przez ten stres.Oni..-mruknęła wilczyca.
-Wiem..-odparł samotnik.Znowu zapanowała ta niezręczna cisza.
-Skoro tak bardzo chcesz tam wrócić..wypuszczę cię-
-Ale Moli..-
-Chciałam abyś został,ale nie jako więzień naszego klanu-
-Dziękuje...-powiedział ze smutkiem basior.Teraz samotnik czuł się zupełnie rozdarty.
Wilczyca rozwiązała Razera z grubych sznurów i pomogła mu wstać.
-Wróć tutaj kiedyś..cały i zdrowy-na pysku wadery pojawił się lekki,lecz zarazem przykry uśmiech
-Odwiedzę was,gdy to wszystko się skończy.Żegnaj..-powiedział Razer i skierował się w stronę wyjścia.
Nikogo w obozie Moli i nim nie było.Najwyraźniej poszli na poszukiwania innych zaginionych członków klanu.
Razer spojrzał na obóz po raz ostatni i odszedł.
-
Wleciałam na grzbiecie Visage. Smok zmęczył się lotem, więc postanowiłam dać mu odpocząć. Wylądowaliśmy, mimo mocnego wiatru, spychającego nas na kamienne urwiska. Zeszłam z jego grzbietu i odezwałam się:
-Lubisz góry, Visage?
Odpowiedział niskim i cichym, jak na tak wielkie stworzenie, głosem:
-Nie są monotonne. Ale mocno wieje.
-Nigdy wcześniej nie byłam w górach.
-Ja też. Zgłodniałem. Wiesz, czy żyje tu coś jadalnego?
-Powinno. Wszędzie żyje coś jadalnego. O, a tamto? - wskazałam pyskiem w stronę stada kozic.
Visage błyskawicznie zerwał się do lotu, wzniósł wysoko i opadł, składając skrzydła. Kozice rozproszyły się, przestraszone, gdy smok ponownie rozwinął skrzydła, hamując tuż przed nimi. Chlasnął na oślep ogonem, trafiając kilka i wylądował. Dobił te, które jeszcze żyły i spojrzał wyczekująco w moim kierunku. Szybko podbiegłam do niego i zapytałam:
-Podzielisz się?
-No pewnie. - przesunął jedno z trucheł w moim kierunku - Częstuj się.
Zabraliśmy się do jedzenia.
-
Chcąc przećwiczyć swą moc, Boosted Gear, wleciała w góry. Jakie miejsce do ćwiczenia mocy może być lepsze jak nie góry? Wylądowała na szczycie i rozejrzała się. Wyczuła tutaj Nemhain, jednak jakoś szczególnie nie potrzebowała teraz rozmowy z kimkolwiek. Skupiła się. Bez tego ryzykowne byłoby zmienienie się w smoka. Błysnęło i po chwili zamiast wadery stał smok. Czerwony smok.
- No to jak, Ddraig*, gotowy? - spytała. Jej prawa "ręka" z zielonym takim czymś zajaśniała, a głos z jej wnętrza odezwał się.
- Oczywiście, partnerze.
1. Karo po przemianie http://vignette2.wikia.nocookie.net/highschooldxd/images/e/ec/Highschool_DxD_Issei_Hyoudou_Boosted_Gear_Balance_Breaker.png/revision/latest?cb=20140420024809 (http://vignette2.wikia.nocookie.net/highschooldxd/images/e/ec/Highschool_DxD_Issei_Hyoudou_Boosted_Gear_Balance_Breaker.png/revision/latest?cb=20140420024809) (tam są jeszcze skrzydła, ale nie znalazłam xD)
* Ddraig - http://pl.hsdxd.wikia.com/wiki/Ddraig (http://pl.hsdxd.wikia.com/wiki/Ddraig)
-
Najedliśmy się. Zaproponowałam Visage'owi grę w berka, ale zdziwił się i zapytał, ile mam lat, że bawię się w takie dziecinne gry. Obraziłam się na niego i poszłam sobie gdzieś indziej, byle dalej od niego. Majestatyczna bestia spoglądała na mnie z rozbawionym uśmiechem. Visage położył się na śniegu i czekał, aż foch mi przejdzie, dłubiąc pazurem w zębach.
-
Uśmiechnęła się. Nie było tego widać pod czerwonym pancerzem, ale ona wiedziała, że się uśmiecha. Wyprostowała się dumnie i rozwinęła skrzydła (+15 do ataku xD). No to pasowałoby poćwiczyć. Dawno tego nie robiła. Wzbiła się w powietrze i kilka razy z ogromną prędkością "obleciała" góry. Każdy, kto obserwował niebo, widział jakąś czerwoną smugę, a ten, kto ma wzrok perfekcyjny mógł zauważyć zarysy czerwonego pancerza.
-
Zatrzymałam się. Zauważyłam coś. Jakiegoś... ptaka? Nie, ptaki nie są takie wielkie. Co to musiało być? Czyżby jakieś typowo górskie zwierze? W takim razie nie wiem, czy chciałabym je spotkać. Mogło być drapieżne. A było strasznie szybkie. Zawahałam się. Czy to najodpowiedniejszy moment do przerwania focha na Visage'a? Na pewno obroni mnie przed tym czymś...
Wygrała moja duma. Nie wracam. Niech najpierw przeprosi. I pobawi się w berka najlepiej. Obejrzałam się. Sylwetka smoka majaczyła na tle nieba. Nie, nie wracam do niego. Ponownie ruszyłam naprzód, śledząc wzrokiem czerwonolatacza.
-
Świetnie. O to Karo chodziło. Wadera w pancerzu zatrzymała się nagle, nie tracąc równowagi. Unosiła się w powietrzu, delikatnie machająć skrzydłami.
- Wzrost, wzrost, wzrost, wzrost - po chwili jej ręka zaczęła się "wydzierać". Nie byłto głośny krzyk, Karo sama ledwo go słyszała, więc co dopiero inni.
- Partnerze, co powiesz na Smoczy Pocisk? - odezwała się ręka.
- Oo..okej - powiedziała. Pierwszy raz słyszała o czymś takim. No cóż, nowa moc, jeszcze wszystko przed nią.
Wystawiła rękę, skierowała ją w stronę góry po lewej stronie Nemhain. Przed dłonią wytworzyła się czarna kulka wielkości piłeczki ping-pongowej. Zaczęła powoli rosnąć. I dobrze. Tak ma być. Gdy kulka była wielkości piłki do koszykówki, wadera "popchnęła" ją w stronę w/w góry i wyprostowała się. Kula walnęła w górę, góra się zatrzęsła i wybuchła, rozrzucając wokół siebie odłamki skał.
-
Zauważyłam, że czerwonolatacz wystrzelił coś w moim kierunku. Nie zamierzałam czekać, żeby się przekonać, co to jest.
Jednak nawet nie zdążyłam się odwrócić, kiedy szczyt góry, w który trafił pocisk, rozprysnął się. Wielkie skały staczały się po zboczu, a pozostałe, wielkości kilku metrów lub mniejsze rozprysnęły się na wszystkie strony. Zawyłam i pobiegłam w dół góry, aby jak najszybciej uciec. Szkoda, że Visage był na szczycie. Gdy metrowa skała wryła się przede mną, zahamowałam i rzuciłam się w lewo, aby uniknąć zderzenia z nią. Śnieg obsuwał się pod moimi łapami. Najpierw małymi kawałkami, potem wielkimi płatami. Pobiegłam na bok, gdzie podłoże było stabilne. Nad sobą usłyszałam ryk Visage'a, który jednak nie mógł mnie zabrać spoza zasięgu zsuwającego się lodu - nie miał jak na nim wylądować. Uderzył we mnie odłamek skalny, ruszony przez lawinę. Ale na szczęście dotarłam do lewej krawędzi doliny.
Za późno. Główna fala śniegu w tym samym momencie porwała mnie ze sobą. Nie na długo zdołałam się utrzymać na stabilnym odłamku skalnym, na którym już stałam przednimi łapami. Ktoś kiedyś opowiadał mi o lawinach, jako o zjawisku ciekawym, ale nieprzytrafiającym się w miejscu, w którym żyłam. Starałam wydostać się na powierzchnię coraz cięższego śniegu.
Wszystko znieruchomiało. Usiłowałam przesunąć się jeszcze w górę, ale tylko obsunęło się na mnie więcej śniegu.
Nagle ujrzałam światło prześwitujące przez śnieg. Wyciągnęłam się na taką długość, że zdołałam wychylić fragment pyska. Nacisk śniegu zelżał i zobaczyłam, że to Visage mnie odkopał. Spojrzałam na długą bruzdę, jaką zostawił w śniegu, starając się ustalić, gdzie jestem. Tja, bardzo by mi pomogło zostanie przeciętą na pół przez jego szpony. Na szczęście przerwał w odpowiednim momencie.
-Skąd wiedziałeś, gdzie jestem?
-Szczęście. - wyjaśnił - Nie wiem tylko: moje, czy twoje.
-Zmywajmy się stąd. Widzisz to czerwone? Chyba na mnie poluje.
Visage wytężył wzrok.
-Wygląda smoczo. - mruknął.
-Ojej, czy smoki zabijają się nawzajem?
-Raczej nie, ale nie sądzę, żeby ten tutaj o tym wiedział. Słyszałem, że smoki górskie to dzikusy. Podobno strasznie niewychowani. Jestem pewiem, że byliby zdolni do czegoś tak wrednego jak zabicie krewnego z równin. A mogłem tam zostać i napychać się owcami przynoszonymi przez zabobonnych ludzi wierzących, że przynoszę sz...
-Visage, może przeniesiemy się w bezpieczniejsze miejsce?
-Dobra, wsiadaj. Mam nadzieję, że krwawołuski nie poleci za nami.
Wdrapałam się na jego grzbiet i wylecieliśmy w inną partię gór.
-
Gdy lawina zaczęła się osuwać, zauważyła Nemhain. Cholera. Wadera nie miała pojęcia, że to aż tak poleci.
- Ddraig! Czego mnie nie uprzedziłeś, że to tak walnie? - warknęła spoglądając na swoją rękę.
- Partnerze, wraz z wielkością twej siły mocny będzie atak - ze spokojem odparł smok siedzący w duszy wadery.
- Świetnie. Teraz muszę latać ich przepraszać - powiedziała, "chowając" pancerz z głowy. Z ciała smoka wystawała tylko jej wilcza głowa. Karo wzbiła się w powietrze i zaczęła krążyć, szukając Nemhain. Gdy zauważyła waderę, zaczęła lecieć w dół.
z.t.