Mirabilis!
Tereny Pierwotnych => Ocean => Wątek zaczęty przez: Demon w Marzec 21, 2013, 02:11:14
-
Jest to niewielka wysepka znajdująca sie w niewielkiej odległości od brzegu. Jest w większości pokryta skałami, ale jest tu też parę drzew i co najważniejsze niewielki zbiornik ze słodką woda.
(http://www.thailandparadise.com/krabiislands/talae_waeg_lg.jpg)
-
Usiadłam sobie na brzegu i patrzyłam w wodę. Nie miałam co robić...
-
weszłam.
cześć jestem Śnieżka- powiedziałam do wadery- uhh. muszę mieć jakaś ksywkę
-
-Albo pójdę tu. - weszłam
-Hejka, ja jestem Kryształowa. Możesz mówić Krystal. - uśmiechnęłam się
-
Nikt nie odpowiadał więc wyszłam
-
wyszłam z zamyślenia i zauważyłam wychodzącą Kryształową....
- Kryształowa- powiedziałam i wybiegłam za nią
-
Weszłam na wysepkę. Popatrzyłam się w dal, czy nie ma żadnego wilka.
- To dobre miejsce na czary - rzekłam.
Zaczęłam szukać kamienia. Musiał być gładki i okrągły. Miałam na nim wypróbować zaklęcie, które odnalazłam w starej, zakurzonej księdze. Wymówiłam głośno zaklęcie, trzymając prawą łapę nad kamieniem. Kamień uniósł się w powietrze, kilka razy zmienił kolor, po czym upadł na ziemię.
- Chyba się udało. - szepnęłam.
Chwyciłam kamień w łapkę. Poczułam się szczęśliwa. Spojrzałam na kamień - był niebieski. Żeby testować zrobiłam się zdenerwowana - kamień był czarny. Wzięłam kamień do sakiewki i opuściłam wyspę.
-
Z plaży przepłynął na wysepkę, wdrapał się na brzeg wysepki bo stromym ale małym zboczu. Lekko powiewał tu wiatr, który mierzchwił jego sierść. Coś dużo tu mew było, które podejrzliwie na niego spoglądały. Chyba przyszło pora godów bo ptaki wojowały ze sobą i pełno białych piór unosiło się ku górze.
-
-Ale się zasiedziałem! -warknąęłm i wybiegłem.
-
Wyszedłem z jaskini pierwszy raz od kilku dni. Wszedłem na wysepkę. Było tu wiele piór. Pewnie po godach ptaków. Była tu też podziobana mewa. Wziołem ją do pyska. Wyszedłem.
-
przywieźli mnie i wyrzucili z klatki razem z Am...
- czego chcecie?- warknęłam
- twoja przyjaciółka zabiła nam alphę
- no i sam wiedział na co się pisze. A po za tym to był idiotą przez wielkie I
- nie mów tak... teraz chcemy zemsty...
- na czym ona będzie polegała?
- zabijemy ciebie
- o nie nie uda wam się to
- tak sądzisz??
- tak... tak sądzę
- to zostaniesz naszą alphą- warknęli a z tłumu wynurzył się nowy przywódca (nieśmiertelny)
-
Weszłam. Schowałam się za krzakiem. Dobrze widziałam Śnieżkę.
-
Wbiegłam.
Skryłam się w cieniu by nikt mnie nie słyszał,widziala, czył itp.
Obserwowałam
-
- ale... nie możecie mnie zmusić- powiedziałam spokojnie... aż dziwnie
- to się zdziwisz- odezwał się wilk w środku (nieśmiertelny powtarzam)
- aha... akurat ci się to uda bez zmysłów- powiedziałam i odebrałam mu wszystkie zmysły w tym czasie podbiegło do mnie stadko i przytrzymało bym nie mogła nic zrobić
-
"Wszystko dobrze?Może odwrócę ich uwagę a ty zwiejesz. Ja z tobą?"Przesłamał myśl Blan
-
Wyskoczyłam nagle zza krzaka. Warknęłam głośno.
- Zostawcie ją! - warknęłam - Już!
-
- nie możemy... to nasz rewanż za zabicie naszego przywódcy- powiedzieli chórem
*raczej wątpię aby się udało... oni to te wilki którym zabiłaś alphę niedawno* pomyślałam do Lajny
-
Wyszłam z cienia.
-ALe to nie ona! To ja to zrobiłam!-krzyknęłam
-
- nasz plan wypalił- powiedział przywódca gdy odzyskał czucie...
- co za plan?- zapytałam i kłapnęłam na jednego z wilków a on się odsunął
- złapanie ciebie i zwabienie przez to twojej przyjaciółki... która zaraz słono za to zapłaci..- kilka wilków podbiegło do Lajny i otoczyło ją..
-
-Ojj Trudno. To była kara za co robił. -śmiałam im się w twarz
-Ele dele dutki gospodarz malutki. Fajtłapy-krzyknęłam i pobiegłam dalej
-
wilki ruszyły za Lajną a ja dalej byłam trzymana w łapach innych...
*Ambrii uciekaj stąd* *nie* *dalej* *nie nie moge cię zostawić* *możesz zmykaj* *dobrze (zniknęła*
- nie możesz nic nam zrobić...
- dlaczego?- powiedział zaskoczony
-
...
________________________________
A teraz zrobię rzecz ale proszę nie brać do serca bo trochę po kłamię mogę??
-
to jesteś tępym młotkiem- powiedziałam
______________________________
rób co chcesz :P
-
-Nic mi nie możecie zrobić! Jestem siostrą waszego alphy!-prychnęłam
_____________________________
Kłamstwo!
-
*Lajna to kłasmtwo tak?? * wysłałam jej tę myśl
- głupek- powiedziałam i uderzyłam
- może po imieniu
- oczywiście twoje imię to idiota!
- nie Elons
-
*Oczywiście*
-Braciszku jak tam leci. Dawno cię nie widziałam-mówiłam przeskakując po wilkach do Elonsa
-
Sama nie wiem co się stało. Osłupiałam i przyglądałam się.
_____________
Sorka, na kolacji byłam..
-
uh...- powiedziałam zdenerwowana i wyrwałam się z rąk wilków... skoczyłam na Elonsa
-
*Zostaw pobawię się troszeczkę*
-No Elons.- Stanęłam na przeciwko niemu
-
Czarami zaczęłam odrzucać wilki. (oczywiście bez Śnieżki i Lajny).
-
-Przestań Lina i Blan-powiedziałam
-
Zdziwiłam się postawą Lajny. Jednak dalej miałam magiczne kule w łapach (na wszelki wypadek).
-
Patrzyłam na Elonsa.
-No braciszku-powiedziałam odrzucając lekko Blan od Elonsa
-
czekam na wyjaśnienia teraz natychmiat- powiedziałam
-
...
__________________________________
Od kogo?
-
- Od cb Lajna. - mruknęłam - Ja też nic nie kapuję..
-
tak Lajna od ciebie- powiedziałam
-
-Nic takiego-powiedziałam
______________________________________________
Ja nie jestem jak cioś sister
KŁAMSTWO!
-
Dalej dla pewności trzymałam magiczne kule. Pomachałam nerwowo ogonem.
-
*Weź Linę i zwiewajcie ja dowas dojdę* posłałam myśl Blance
-
*Ja nie pójdę* wysłałam myśl Lajnie.
-
*nie*
________________
wiem to :P
-
..
_____________________
Mów coś za Elnosa
-
Wbiegłem.
-Hej.-powiedziałem i podszedłem do Blan.
-Co się dzieje?-spyatłęm.
-
Stanęłam w pozycji gotowej do boju. Ogon uniosłam. Wystawiłam kły.
-
- Em.. Jak to krótko ująć.. - powiedziałam - Porwanie, wilki, rozmowa, i nie wiem, co dalej.
Przypomniało mi się coś...
-
emm...- powiedziałam
- jeśli się już zdecydujecie co zrobicie przyjdę- powiedział Elons i znikł wraz z wilkami
______________________
tak?? ha jutro dokończymy...to będzie trwało i trwało i trwało... :P
-
-Aha czyli walka.-mruknąłem.
Wystawiłem kły. Oczy zaświeciły mi się na niebiesko.
-CZEGO CHCECIE!-krzyknąłem do dusz.
-
Dalej byłem w pozycji gotowej do ataku.
-
Zaczęłam warczeć.
____________________________________________________--
OKEY ALE SZKODA ŻE POSZEdł MIAŁAM ZAMIAR COŚ ZROBIĆ
-
Patrzyłam się na Nero przenikającym wzrokiem. Byłam w pozycji ataku.
-Nie- warknęłam nie miło do Nera
-
Warknąłem.
-Co nie?-zapytałem Lajny.
-
przestańcie- powiedziałam i wyszłam
____________________________
jutro zrobisz co będziesz chciała Lajno :P
-
Warczałam miałam ochotę kogoś zabić.
-
______________________
Lajna mnie możesz :P
potem będę duchem uuuuuuu
powiedzmy że jestes znał na tego gostka i w ramach rewnżu chcesz mnie zabić :P
-
Wyszłam zua.
__________________
Nie kumam
-
Wyszłam zrezygnowana. Po drodze rzuciłam w drzewo kulą magii i zamieniłam go w banana...
-
Wyszedłem dalej ze świecącymi oczami.
-
Wszedłem. Zobaczyłem moją butelkę na środku wyspy. Popłynąłem do wyspy.
-
W końcu dopłynąłem. Wyskoczyłem z wody.
-
Zacząłem szukać butelki.
-
Zobaczyłem butelkę. Wziąłem ją. Przywołałem chmurkę i wyleciałem na chmurce.
-
Wszedłem. *On tu jest*pomyślałem.*Tak jestem.*powiedział mi do mózgu.
-Zostaw moich przyjaciół!!!-krzyknąłem.
-A zwłaszcza Demona!!!-dodałem krzycząc.
Pojawił się żniwiarz pod postacią wilka.
-Ich zostawię. Jak pójdziesz ze mną do piekła.-powiedział żniwiarz.
-To ty mi zaproponowałeś tą przygodę!!!-byłem zdziwiony.
Byłem wściekły. Zmieniłem się w wilka Mroku.
-Zabiję cię!!-krzyknąłem.
-To się jeszcze okarze.-powiedział spokojny.
Wystawiłem kły. Oczy zaświeciły mi się na niebiesko.
-
Weszłam.
-
-Uciekaj Lajna!!!-warknąłem.
Uwięziłęm ją w klatce z pnączy.
-
Uniemożliwiłem zdjecie zaklęcia.
-
Ruszyłem do ataku.
-
Popatrzyłam na Nero.
-Ejjj!!! Ja bezbronna to ja nie jestewm!!
_____________________________--
Sam mówisz żeby pomóc a mnie w klatce zamykasz?
-
-Mnie to!!!-warknąłem.
Zaatakowałem żniwiarza.
________________________________
taka już jestem Lajna
-
Usiadłam w klatce i patrzyłam.
_________________________________________
Więcej nie pomoge!
-
Odrzucił mnie.
___________
mnie to? :P
-
Weszła.
-Znów walki w toku, nie? -zapytała widząc Nera i Lajnę w klatce.
-
Wypóściłem Lajnę.
________________
proszę
-
wleciałam zawisłam w powietrzu i przyglądałam sie całemu zajściu
-
-Dziękuje-powiedziałam.
Odeszłam kawałaek i myślałam nad dobrym planem.
-
-Znikaj żniwiarzu!!!-krzyknąłem.
-Wrócę za 30 minut.-powiedział żniwiarz i znikł.
-
-Hej wszystkim.-powiedziałem.
-Róbmy plan!-rozkazałem.
-
-Znów ta ofiara się tu pojawiła? - wywróciła oczami mając na myśli żniwiarza.
-
-Tak.-przytaknąłem.
-Mam plan. Powiedzieć?-powiedziałem.
-
_____________________________________
wiecie myślę że jeśli żniwiarz został wymyślony przez Demona to ona powinien nim sterować...
-
Wleciałam na wyspę i wylądowałam tuż obok wilków.
-
-Mów.
_______
Ale jego nie ma.
-
-Hej Rebeka.-powiedziałem.
__________________________-
to nasz kolego
(Demon oczywiscie)
-
_______________________________________________
no tak ale.... a z resztą już nic
-
-Cześć, a to żniwiarz ostatnio został pokonany, więce teraz powinno być łatwej bo jest jeszcze osłabiony po ostatnim. Założę się że niedawno się dopiero pozrastał po tym krojeniu.
-
-Jak się pojawi to Blan porazi go prądem. Ja z Chroną skoczymy mu na plecy i będziemy gryźć. Pewnie pojawi się z diabłami dlatego inni zajmą się diabłami.-powiedziałem swój plan.
-Mam tylko jedno pytanie. Czego boją się diabły.-powiedziałem.
-
-aniołów!
-
wody- powiedziałam
______________________________
ja lecę muszę sprzątać.. Chrona w walce możesz mną sterować :P
-
______________
z/w
idę na śniadanie xD
-
________
Spoko, postaram się.
-
-Tych dwóch!-krzyknąłem.
-Znacie jakieś anioły?-spytałem.
____________________
dopiero Rebeka xD
-
-Ja znam-powiedziałam
-
-To zawołaj go. I zmnień się w Demona Ognia.-powiedziałęm.
-
-A ja nie znam.
-
-Ja też.-zaśmiałem się.
-Na pozycje!!!!-krzyknąłem.
-
-Anioły!-krzyknęłam a one przyleciały. Stałam się zła że Nero mi rozkazuje. Zapłonęłam. Zaczęłam ciec krwią.
-
Usiadła.
-To jest moja pozycja bojowa. Wprawia w zachwyt prawda?- zaśmiała się.
-
-Za skały.-powiedziałem.
-
-Kiedy on przyjdzie? Chcę się rozerwać.
-
Pojawił się.
-Dajesz Blan!!!!-krzyknąłem.
-
Warknęłam.
-
Śnieżka- Zauważyła żniwiarza. Poraziła go prądem.
-Tak dobrze? - zapytała Nera.
________
Kurde ciężko mi się wczuć w kogoś innego xD
-
Wzbiłam się w powietrze i szykowałam atak z góry.
-
Diabły też się zjawiły.
-Chrona dajemy!!!-krzyknąłem.
Rzuciłem się my na plecy.
-
-No nareszcie!- skoczyła na żniwiarza gryząc go w kark.
-
-Anioły atak!-krzyknęłam. Anioły jeden za drugim atakowały dibły.
-
Warknąłem i zacząłem gryźdź go bez ustanku.
-
Kilku diabłów zabiłam siłą umysłu.
-
Dalej go gryzłem.
-
Zacisnęła szczęki.
_______
Kto tym całym żniwiarzem kieruję? o<
-
_____________________________
buhahaha już jestem :P
-
Odrzucił nas.
-
Spaliłam kilku diabłów.
-
Ciągle mordowałam diabły, zostało ich już tylko mała garstka.
______________
Nero
-
Skoczyła na żniwiarza przewracając go i przygniatając do ziemi.
-Nero czyń honory.
-
Zabiłam ostatnią garstkę diabłów.
-
a ja co mam robić?- zapytałam i stałam w miejsc
-
Diabły wszystkie były już martwe. Wylądowałam tuż obok żniwiarza i wilków.
-
-Dzięki.-powiedziałem do Chrony.
Zadałem śmiertelny cios żniwiarzowi i juz nie żył.
-
_______________
jaki banalny koniec,
ps. żniwiarz jest nieśmiertelny xD
-
-Zawsze mówiłam, że on jest cienki, ale nie wiedziałam, że aż tak. - popatrzyła na ciało żniwiarza z rozczarowaniem.
-
teraz trzeba go spalić- powiedziałam
-
Podeszłam dfo zniwairza i spaliłam
-
Tak!!!
-Chodźmy do Piekła.-powiedziałem.
Chmury wzięły żniwiarza i poszły za mną Wyszedłem.
-
-Nic już tu po mnie - poiwedziałam i wyleciałam.
-
Wyszła.
-
je nie idę do piekła- powiedziałam- po ostatniej akcji mnie tam nie wpuszczą
-
aha
-
haha nie wpuścić mnie do piekła... to jest skandal- powiedziałam
-
uśmiechnęłam się
-
idę zobaczyć... może teraz mnie już wpuszczą- powiedziałam i wyszłam
-
wyszłam
-
Weszłam. Rozejrzałam się. Złapałam torbę w kły i przepłynęłam do wysepki. Zaczęłam iść w głąb wyspy.
-
wleciała na skałę.
-
warknęła całym głosem.odpowiedziało jej echo
-
wyleciała
-
Weszła. Rozejrzała się.
- Dawno tu nie byłam.. - stwierdziła, spacerując po wybrzeżu wyspy. Machnęła ogonem.
-
Weszła.
Obok niej skakała radośnie mała waderka. "To chyba Karo"-pomyślała. "Zmieniła się." Nie chciałam być jakaś taka tajemnicza, podeszłam do niej.
-Dzień dobry.
-
Usłyszała nagle jakiś głos. Wyczuła dwa wilki, wadery. Odwróciła się, by mogła prawym okiem spojrzeć na nie. Ah, to ta.. Michonne? Tej małej nie znała.
- Witam - odezwała się swym zachrypniętym tonem, wyprostowując się.
-
-Nie musisz się prostować, naprawdę. Siedź, leż, stój sobie jak chcesz.
Zerknęłam na Cui.
-Proszę pani, a dlaczego pani nie ma oka i łapy?-zapytała.
Michonne usiadła obok zainteresowanego szczeniaka.
-
- Prostuję się, bo tak zostałam wychowana - odrzekła krótko. - Proszę pani? Ja aż taka stara, heh, nie jestem, po prostu Karo i tyle. A co do łapy i oka.. dość długa historia. Morał z tego jest taki, że nie można ufać pierwszemu lepszemu basiorowi.
-
-Hah-zaśmiała się mała waderka.-Pani nauczona jest prostować się, a ja mówić do większości pan, pani.
Cui podreptała do Karo.
-Ja mam taką bliznę na pyszczku, bo... nie pamiętam.
Michonne położyła się i zaczęła obserwować wadery.
-Wie pani, ja jestem dosyć specyficznym szczeniakiem. Rodzice mówili, że byłam... nienormalna. Tak w ogóle jestem Cui, a pani?
-
Wszedł.Nikogo nie widział,nikogo nie słyszał.Słychać było jedynie ćwierkanie egzotycznych ptaków i szum fal.
-Tutaj nikt nie przychodzi,więc mogę się spokojnie ukryć na pewien czas.Pełno zwierzyny,cisza i spokój.Czego chcieć więcej?-powiedział cicho i położył się pod drzewem.
-
Tak, i teraz przyszedł moment, kiedy winna się zdenerwować i walnąć kogoś piorunem. Dobra, spokojnie Karo.
- Jestem Karo. Karoiiina, pełne imię. Mą siostrą jest Śnieżka, samica Alpha z tej Watahy.
-
-Pani Karo, od dzisiaj będę mówić do ciebie tylko Karo. Możemy przejść na "ty", jak chcesz. Ja nie należę do watahy, jak ty i Michonne. Po prostu jestem nieprzystosowana do życia z innymi żywymi istotami.
Michonne wstała, zauważyła, że Cui robi się wkurzająca.
-Cuivre, mogłabyś sprawdzić czy nie ma cię u mnie w jaskini, może idź zrób sobie ładną i dużą maskotkę?
Waderka od razu wybiegła.
-
- Zdumiewający ten szczeniak.
-
-Martwię się o nią. Ona nie może być normalna...
-
Zauważył wielką papugę,którą zresztą było słychać na całej wyspie.Nie mógł przepuścić okazji na posiłek,więc zbliżał się do niej w absolutnym skupieniu.Ptak wyrwał się do lotu i wpadł prosto w pysk basiora.Skrzeczenie ptaka było tak głośne,że Razer wpuścił ptaka.Papuga wzbiła się wysoko ponad palmami i odleciała nawołując stado.
-
Usłyszała jakiegoś ptaka. Jednak nie zwróciła na to uwagi.
-Tak dziwnie cię spotkać po tym ostatnim... Ty się zmieniłaś, ja też się zmieniłam.
-
Rozczarowany podszedł do pozostawionej apteczki.Ziewnął i schował ją w gęstych zaroślach.
-
- Ja się zmieniłam? Ja zawsze jestem taka sama.
-
-Ty nie czujesz tej zmiany od razu. Może faktycznie się nie zmieniłaś, ale jednak odrobinę na pewno.
-
- No nic.
Przeciągnęła się i rozejrzała się.
-
Cuivre wróciła, była cała we krwi. Miała gdzieniegdzie rany, niektóre były bardzo rozległe.
-Mam misia!
Cui wyciągnęła misia. Mi chciało się z niej śmiać, jednak zapytała:
-Skąd go masz?
-Wyrwałam go z rąk misia! Udało mi się ponieważ byłam większym misiem!
-
Spojrzała zdziwiona na szczeniaka.
- Niezła wojowniczka by była - mruknęła dość cicho.
-
-Srututututu! Nudzę się!
-Idź po jeszcze jednego-powiedziała Mi.-Tylko, że większego!
-
-Zbliża się wieczór...a ja nadal jestem głodny..pora na kolację...-rzekł i ruszył przed siebie.Dookoła było pełno małej potencjalnej zwierzyny,jednak basior szukał czegoś większego.Buszował w krzewach,dopóki nie usłyszał jakieś rozmowy.
-Niech to....nie jestem tu sam...-rzekł zaniepokojony.-Czas zająć się nieproszonymi gośćmi..-dodał i poszedł w kierunku głosu.
-
- Uhm. Miło się gadało, idę dalej - mruknęła, idąc w głąb wyspy. Tyle wspomnień, tyle przygód.. a teraz? Klapa.
-
Usłyszała kroki. Cui stała i zastanawiała się co zrobić. Zmieniła jedynie pozycję, Mi teraz siedziała.
-
Gdy znajdował się wystarczająco blisko bez chwili zastanowienia skoczył w stronę białej wadery.
________________
Znajomi mówili,że Razer robi się miękki,więc...xD
-
Ach, no tak, tutaj była cała akcja ze Śnieżką i basiorem, jak to udało im się z Lajną go dobić.. To były czasy.
-
-Nie no, ja się ciebie chcę pozbyć w ogóle z głowy, wspomnień, a ty mnie atakujesz?!-warknęła Mi.
Zrzuciła basiora, patrząc na niego z odrazą.
-Jesteś żałosny!
Cui patrzyła na to z fascynacją.
________________________________________
Ty zawsze byłeś miękki xD Naprawdę schudnij xD
-
-Ja?Żałosny?i kto to mówi?Tchórzliwa wadera,która nie potrafi nikogo pozbawić życia i nigdy nie osiągnęła czegoś w życiu..hmm..zastanówmy się przez chwilę kto jest kim...-rzekł udając zamyślenie.
-
-Tsa... Nic w życiu nie osiągnęłam-zaczęła udawać, że to ją martwi.-W porównaniu do ciebie, ja potrafię normalnie funkcjonować, potrafię normalnie żyć. Nikogo nie zabiłam? Skąd wiesz? Nic nawet o mnie nie wiesz, nie możesz tego potwierdzić.
-
-Normalnie funkcjonować?Ja w przeciwieństwie do ciebie mam więcej rozumu i nie służę dla głupiej watahy,która wykorzystuje zagubione wilki,aby skazać je na niewolę alf...a co do zabójstw to zwyczajnie widać,że nie byłabyś wstanie zakończyć czyiś żywot,a jeśli tak to nieumyślnie bądź w ostateczności...Spójrz na me łapy.Zabrudzone krwią wielu rodzin...Na me kły... niejednokrotnie pozbawiły życia wrogów...na me oczy..widziały więcej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać...-
-
-Widzisz, rozumu nie masz więcej. Jakbyś nie widział, wszyscy chodzimy wolno, wszyscy możemy w każdej chwili odejść.
Zaczęła nad czymś rozmyślać.
-Nie obchodzi mnie co widziałeś, ja po prostu umiem zatrzeć dowody, umiem udawać kogoś innego, jednak teraz jestem sobą. Popatrz na tą małą waderkę.
Wskazała na Cui.
-Ona ci pomogła, a ty teraz próbujesz zniszczyć jedną z niewielu osób, którym zaufała. Ona ma uczucia, każdy je ma, nawet ty. Nie ważne co powiesz, zawsze będziesz je miał. Ona zabiła własnych rodziców, zabiła coś co ledwo się narodziło. Tak zabiła własne nienarodzone rodzeństwo. Myślisz, że ty byś się z nią zaprzyjaźnił, wywołał prawdziwy uśmiech? Nie! Dla ciebie liczy się czyjeś nieszczęście, czyjaś śmierć. Nie rozumiesz niczego, zawsze będziesz mały w tym świecie. Zabijając innych zbogacamy się, nie tylko materialnie, ale też i nasz mózg zapisuje nowe wydarzenia, doświadczenie.
Cui zaczęła się nieco niepokoić o starszą towarzyszkę.
-Każdy może zabić, jednak nie każdy potrafi zrozumieć co tak naprawdę zrobił. Każdy kto zabija, w oczach wielu wilków staje się zagrożeniem. Wilki, które zabijają dla przyjemności, nie wiedzą jak to naprawdę jest stracić kogoś. Nie wiedzą jak to jest zostać samemu. Wilki, które zabijają nie są stałe w swoich przekonaniach, w swoich uczuciach, w swoim gronie.
Michonne zaczęła napełniać złość.
-Lepiej idź się schowaj, nie pokazuj się mi na oczy.
Mi przypomniała sobie coś.
-Wiesz dlaczego cię wcześniej nie zabiłam?-zaczął się jej łamać głos.-Wiem, że komuś na tobie zależy, a ja już nie chcę być jak niedawno... Nie chcę po prostu zabijać innych. Ty też mnie nie zabiłeś. Zastanawiam się; czemu? Ja dla ciebie nic nie zrobiłam, ja ciebie uważałam za wroga, a ty mnie nie zabiłeś. Mogłeś to zrobić jednym machnięciem. Trzymałeś mnie, przy gardle miałam twój nóż. Czego tego nie zrobiłeś?! Pytam się czego?!
-
Był wyraźnie zaskoczony odpowiedzią wadery.Lekko zakłopotany starał się jakoś wybrnąć z całej sytuacji.
-Bo byli świadkowie,a to oznaczałoby poważne kłopoty!Zostałem nauczony zabijać skrycie...cicho i szybko...a tam w Lecznicy były inne wadery..ale to nieważne!Nie obchodzi mnie ta mała!a teraz z łaski swojej zejdź ze mnie,a nie dojdzie do rozlewu krwi!twojej krwi...-
___________________________
Mądra wypowiedź Michonne.Szacun-o-
-
-Wiesz, że właśnie teraz przyznałeś się do wielu zabójstw?!
Cui była już nieco zakłopotana, ale usiadła i położyła się spać.
-Ta mała, może cię nie obchodzić. Chodziło mi o przekaz, o to, że ty nic innego nie umiesz!
Wadera przez chwilę się wyciszyła.
-Rozlew krwi? Mojej krwi