Mirabilis!
Tereny Poza Watahą => Siedlisko ludzi => Wątek zaczęty przez: Demon w Marzec 21, 2013, 01:34:28
-
(http://piwniczka.files.wordpress.com/2011/12/wies.jpg)
-
Wszedłem ostrożnie przede mną była ścieżka koło której były mieszkania człowieków. Rozejrzałem się podejrzliwe ale nikogo nie było...no prócz kilku kur które szły swobodnie po błotnej drodze. Przebiegłem drogą kłusikiem, poznając tutejszą okolicę.
-
Weszłam. Rozglądnęłam się po okolicy. Zauważyłam wilka.
-Cześć Demon. - powiedziałam do basiora
-
-Hej Kryształowa
-
Zauważyłam kaczkę. Zaburczało mi w brzuchu. *Oby nie kwakała,..* Powoli podeszłam do niej i chwyciłam ją za kark. *Chyba mnie usłyszeli lub zobaczyli.. * Wyszłam z kaczką
-
Nic ciekawego się tu nie działo więc wyszedłem.
-
Weszłam.Zauważyłam małe dzieci bawiące się na trawie przy drodze.
-
Nic się nie działo więc wyszłam.
-
Z plaży przybiegłam szybciutko na wieś poznać okolicę. Na podwórku bawiły się dzieci. Zobaczyły mnie i zaczęły krzyczeć "piesio, piesio!!!". Wystraszyłam się, lecz się nie ruszyłam. Akurat szedł rolnik. Spojrzał na mnie i zaczął krzyczeń "WON, WON WILKU!!! LUDZIE TU JEST WILK!!!". Rzuciłam się do ucieczki. Przez przypadek porwałam kurę i kaczkę. Udało mi się uciec.
-
Weszłam. Noc mi sprzyjała. Mogłam napaść na dom. Zakradłam się do najbliższej chaty. *To dla ciebie Herman..* Okno było uchylone. Wślizgnęłam się do środka. Był tam tylko jakiś facet. Obok niego leżał nóż. Szybko go zabrałam. Chodziłam nie zauważona po domu. Widok człowieka dobijał mnie coraz bardziej. *Zginiesz nie przyjemną śmiercią. * Wbiłam mu w serce jego własny sztylet i wybiegłam z domu.
-
*Pewnie pomyślą, że popełnił samobójstwo..* Wybiegłam.
-
Wniesiono mnie w malej klatce i wypuszczono do gigantycznej klatki zucono mi mięso a dzieci się do mni tulily
Leżałam grzecZnie.
-
Dzieci poszły a ja urzylam żywiołu metalem i zniszczyłam klatkę wyszłam
-
(wniesiona) Obudziłam się .. w jakimś domku. Rozejrzałam się. Ktoś mnie przygarnął jak psa.. Miałam kaganiec. Mała dziewczynka co chwilę mnie głaskała. Nie podobało mi się to. Warknęłam kilka razy . Nie udało mi się to, nadal mnie dotykali. Chciałam ich chociaż podrapać. Popatrzyłam na swoje paznokcie. Nie miałam ich ! Zostały wycięte. Skrzydła mi podcięli.
-Teraz nikomu nie zrobi krzywdy...
-Zrobię
-Słuchajcie jak słodko powarkuje. *Oni mnie nie rozumieją...*
-
Wszedłem, po cichu.
*Krystal, coś ty się znowu wpakowała?*spytałem przez myśli.
Schowałem się pod stołem, nezauważony.
-
Weszłam zobaczyłam Nera i Krystal... Schowałam się za jakimś pagórkiem
-
*Nie mogę użyć mocy... oni nie mogą widzieć.. mam pomysł ! * Zaczęłam się załatwiać im na podłogę. Szybko wzięli mnie na smycz.. Wyprowadzili. Gdy byliśmy już na dworze podpaliłam delikatnie, prawie niewidocznie kaganiec. Spadł mi. Nagle rozerwałam smycz i uciekłam. (wybiegłam)
-
-To nie wróży dobrze-Mruknęłam do wybiegającej Krystal... Spojrzałam na ludzi
-
Chciałem wybiec. Lecz mnie złapali.
-Mamy innego wilka.-powiedział jakiś.
*He, he*pomyślałem.
-
-No świetnie, może mnie też złapią-Mruknęłam.. Odwróciłam się i jak na zawołanie przedemną stanęło jakieś dziecko, nie chciałam mu zrobić krzywdy... Próbowałam jakoś je wyminąc ale mnie też złapali... -No pięknie-Burknęłam
-
-To nic, że mam spiłowane pazury, ale mam jeszcze kły. Rzuciłam się na dziecko co złapało Misty. Wywróciłam je. Złapałam Misty.
-uciekaj
-
-Nie... Nero...
-
Wbiegłem. Pobiegłem ku Krystal i Misty.
-
-I zbiegowisko...-Spojrzałam na zbliżających się ludzi
-
Popatrzyłam na Nero. Pobiegłam w jego stronę. Wskoczyłam na człowieka, który go złapał. "włączyłam" sobie elektryczność w zębach ( 500 woltów ) i ugryzłam go w głowę. Śmierć. Złapałam Nero.
-
-Jałć...-Spojrzałam na Krystal
-
-Uciekajcie.. ja się nimi zajmę.. - warknęłam
-
-Ja uciekać?! Coś cb boli... -warknąłem i ruszyłem na ludzi.
-
-Tsa... Jak zwykle mam wyjść na tchórza?.. Nie...
-
-Kto mnie dotknie będzie porażony prądem.. - moje futro na elektryzowało się. (nie było widać)
-
-I będzie miał czupiradło na głowie-Uśmiechnęłam się i stanęłam na przeciw jakiegoś człowieka
-
Zaczęłam ocierać się o ludzi. Oni porażeniem 500W od razu umierali. *Ale trochę przyjemności..* Wbijałam kły poszczególnym osobom.
-
Poraziłem ludzi prądem tak że ok. 4 zginęło od razu.
-
-Ej.. A może troszkę zostawić? Jak już stoję jak ten kołek, to bym chociaż coś zrobiła...-.-
-
-To rób i ucz się.
__________
ja spadam
-
-Teraz?... -Podeszłam do kogoś tam i go ugryzłam od niechcenia, a ten został sparaliżowany...
___________
Pa
-
-Użyj toksyny.. - podskoczyłam i zrobiłam trzęsienie ziemi. Większość ludzi upadło.
-
-A co ja robię...-.- - Podeszłam do kolejnego-A może inaczej... -Podeszłam jeszcze bliżej do mężczyzny i zahipnotyzowałam go, Mężczyzna złapał nóż i zaczął ranić innego..-Ale fajnie...xD
-
Zaczęłam czarować. Do o koła głów ludzi zrobiłam kolorowe kropki, które latały i nie dało się ich zatrzymać.
-
-Ja nie uciekam.-powiedziałem uwolniony.
-I dzięks.
Nagle koło mnie zjawił się człowiek. Ugryzłem go na śmierć.
-
-Tak to ja się mogę bawić =3
__________________________
Ilu ich tam jeszcze jest?...xD
-
-Jeszcze 4. - dwóch poraziłam prądem
-
Podbiegłam do kolejnego ugryzłam go jego nogi stały się jak z waty, dziwnym trafem człowiek upadł na ostry kamień... -Ouu...
______
xD
-
Ostatni... - mruknęłam.
Zamieniłam się w płonącego wilka i przebiegłam przez niego. Spalając jego ciało
-
-Będzie ślad..xD
-
"Ugasiłam się"
-Tak. - wybiegłam
-
-Trochę się narozrabiało-Powiedziałam patrząc na pobojowisko i wyszłam
-
Popatrzyłem na pobojowisko. Wybiegłem.
-
Wyszedłem.
-
Weszłam, przypomniało mi się co ostantnio tu się stało...
-Jak zostawiliśmy tak to wygląda i teraz-Mruknęłam omijając różne rzeczy... Zabaczyłam jakąś chatę... Podeszłam cichi i spojrzałam przez okno...
-Piesek, piesek...-Usłyszałam tylko... Dorosły mężczyzna wstało od stołu i zaczął iść w stronę okiennicy. Złapał pas
-Oj-Powiedziałam na głos i cofałam się... Wpadłam na jakąś belkę i przewróciłam się... Mężczyzna podszedł do mnie złapał za kark i zaniósł do chaty...
-Piesek, co z nim zrobisz?-Słyszałam głosy dzieci...
-Nie jestem psem-Mruknęłam wnerwiona...
-Jak fajnie warczy...
-Ja nie warczę-Krzyknęłam
-I szczeka...
-Spadaj, zostaw mnie....-Zaczęłam się wiercić i wypadłam właścicielowi domostwa... Stanęłam na przeciw i zaczęłam głośno warczeć... Ten złapał za kij i uderzył mnie mocno... Straciłam przytomność... Człowiek założył mi kaganiec i smycz...
Gdy się obudziłam byłam przywiązana na łańcuch do nogi stołowej... Próbowałam się wyrwać.. Mężczyzna złapał mnie...
-I mamy psa obronnego... - Westchnęłam tylko *No znowu* Pomyślałam
-
Szarpnęłam mocno i łańcuch zerwał się... Wybiegłam...
-
Weszłam powoli, uważnie się rozglądałam, nie zdążyłam zrobić kilku kroków. Po drodze biegały jakies dzieciaki,kiedy jeden z nich zobaczył mnie zaczął uciekać i wrzeszczeć:
-Wilk, tato wilk wkradł się do wsi!!!- Przestraszyłam się i uciekłam za jakiś dom. Trafiłam na małą polane. Chodziły po niej kury i kaczki, uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam gonić jedną z nich. Byłam głodna, prawie ją miałam. Gdyby nie kobieta wbiegając na polane z miotłą . Znów uciekłam, wbiegłam do jakiejś chałupy, schowałam się za jakimś koszykiem, zwinęłam w kłębek i siedziałam cicho. Ktoś wszedł do chałupy...
-
Nie wiedziałam co zrobić, po dłuższej chwili zapanowała cisza. Ktoś podniósł kosz, była to czarno włosa kobieta. Widząc mnie wrzasnęła przerażona wypuściła koszyk z rąk prosto na mnie przygniatając do ziemi. Kobieta wybiegła z domu, panicznie próbowałam się wydostać z pod ciężaru lecz kasz był za ciężki. Zawyłam głośno mając nadzieje, że ktoś mnie usłyszy. Do chaty wpadł mężczyzna, był czerwony na twarzy od szybkiego biegu, widząc mnie rzucił na mnie jakiś worek, zawiązał go i wyszedł z chałupy. Szamotałam się w worku, chciałam się wydostać.
-
Wbiegłam i ukryłam się w zaroślach. Odszukałam po zapachu Fiorę i zaczęłam powoli skadać się do jej oprawcy. Na szczęście dzięki temu, że zostałam wyszkolona na zwiadowcę, nikt mnie nie widział
-
Co jakiś czas wyłam najgłośniej jak potrafiłam. Wtedy mężczyzna silnie potrząsał workiem abym się uciszyła. Nie wiedziałam dokąd idzie, w końcu stanął rozwiązał worek i wrócił mnie do jakiejś klatki. Do mężczyzny podszedł jeszcze jeden, niski w białym fartuchu ubrudzonym skrzepnięta krwią:
-Ile za niego dostanę?-spytał wyższy mężczyzna. Niski otworzył klatkę, założył grube rękawice. Chciałam wyskoczyć lecz on chwycił mnie za kark i podniósł, zawyłam ponownie. Zaczęłam się szarpać.
-
Dogoniłam mężczyznę. Gdy zobaczyłam ,co robią z małą, nie czekałam ani chwili. Wyskoczyłam z ukrycia. Niskiemu mężczyźnie odcięłam głowę saksą. Fiora updała na ziemię
- zmykaj - warknęłam
Zamierzyłam się na drugiego mężczyznę
-
Byłam zbyt przestraszona, nie stawiałam oporu i uciekłam w pobliskie krzaki.
-
Mężczyzna zamachnął się na mnie deską, jednak bez trudu uskoczyłam i zanim ten zorientował, co się dzieje, przewróciłam go, zadając cios saksą w prawe ramię.
Wokół zebrała się grupka ludzi. Zaczęli rzucać we mnie kamieniami. Oberwałam kilkoma i delikatnie krwawiłam w kilku miejscach. Mężczyzna znowu się na mnie zamachnął. I tym razem uskoczyłam. *Kończmy z tym* Zadałam mu cios saksą w pierś i ten padł bez życia. Jednak z drugiej strony nadciągali kolejni ludzie...
-
Widząc, że wadera ma kłopoty podbiegłam do jednej z kobiet. Chwyciłam zębami za sukienkę i mocno pociągnęłam ją do wyłu. Kobieta przewróciła się, zwróciło to uwagę kilku mężczyzn atakujących waderę.
-
*Dziękuję* - pomyślałam
Wtedy pożałowałam tych kilku buteleczek wypitych z Chroną. Wiadomo, jak promile wpływają na organizm. Jednak mimo wszystko dawałam sobie radę. Zabiłam kilka osób i utorowałam sobie drogę. Chwyciłam Fiorę za kark i zaczęłam uciekać
-
__________________________________________
To teraz gdzie?
-
Wybiegłam
________
Jezioro w górach TN
-
Weszłam. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-
Zaczęłam iść wiejską dróżką. Obserwowałam reakcje ludzi. Jedni ze strachu chowali się w domach, inni klęli pod nosem, i machali rękami.
-
Z daleka dostrzegłam grupkę młodzieży i jakichś wieśniaków. Na początku stanęli jak wryci w ziemie i się na mnie gapili. Usiadłam, i zaczęłam się na nich patrzeć. Po kilku sekundach takiego wgapiania się w siebie nawzajem posypał się deszcz kamieni z ich strony. Zrobiłam urażoną minę.
-
Przemknęłam się między kamieniami w stronę grupy ludzi. Rzuciłam się jednemu z nich do gardła i przewróciłam go. Poleciała krew. Zadowolona z siebie z krwią na pysku i łapach usiadłam na przeciwko pozostałych wieśniaków. Oni zastygli w bezruchu, podobnie jak ja. Podbiegłam do jednego i ugryzłam go w łydkę, zaczęłam biec dalej wiejską dróżką, a za mną grupa wieśniaków. Wtargnęłam jakiemuś wieśniakowi na podwórko, łapiąc przy okazji jedną kurę ( a za mną grupka wieśniaków ).
-
Wyłamując drzwi wparowałam do domu, pobłąkałam się tam chwilę w poszukiwaniu okna, a kiedy je wreszcie znalazłam, wyskoczyłam przez nie. Stwierdziłam że nie ma tam już nic ciekawego do roboty. Wyszłam.
-
Wbiegł niczym huragan robiąc największy hałas jaki się da oczywiście jak zawsze kruki były sprawcami, krakały najgłośniej jak się da w końcu ludzie z łaski swojej wyszli z domów. Ich reakcja była bezcenna jakby nigdy nie widzieli pól wilka pól kruka.
-Kosomiecz! Trzeba zgarnąć trochę dusz! - Wydarł się na całe gardo.
-
Wpada tu i nie zwracając uwagi na ludzi podchodzi do Aszli.
- Trochę? Tak z 99 by się przydało, nie? - pyta niewinne.
-
-I taka jedna malutka duszka wiedźmy - Bardzo radośnie powiedział, spojrzał na ludzi z psychicznym uśmiechem z jego rozcięć zaczęła wyciekać krew, za bardzo się uśmiechał bo kto normalny jeszcze wystawia swoje kły na pokaz. Spojrzał na Holly jakby chciał powiedzieć "Rozpierducha będzie na całego".
-
- Bardzo malutka. Zaczynaj. - odpowiedziała i przemieniła się w kosę.
-
Bez zastanawiania się od razu przeciął jakiegoś człeka na pół, chyba radośniejszego wilka na świecie nie było wbił komuś kosę w żebra i pociągną z całej siły, jak wiadomo rozerwało go śmiesznie. Raz wbił kosę komuś w łeb raz przeciął ta wioska powinna się teraz nazywać "Czerwolandia" nie trzeba mówić chyba czemu.
-
- Zbieraj te dusze i uwijaj się z tym. Jeszcze trzeba iść zapolować na wiedźmy - powiedziała, gdy akurat przecinała jakiegoś człowieka. Dziwne to było uczucie, tak przecinać kogoś, ale cóż. Nagroda była tego warta.
-
-Czekaj tylko tego dziada jebnę z macek, dawno tego nie robiłem! - W ziemi wyrosły macki, obwinęły się wokół kostek i nadgarstków jakiegoś faceta, jednym pewnym pociągnięciem rozerwał się niczym kartka papieru
-Woo! No to teraz można zjadać duszę nie? - Spytał się Holly już w wytkniętym jęzorem i otwartą paszczą.
-
Żywiołami zabiła kilku innych ludzi. Teraz mieli już chyba... 15 dusz? To nawet nie ćwiartka, potrzebowali 99.
- Ta. Napchaj się, tylko nie pęknij. To dopiero początek - rzekła, odmieniła się w wilka i gdy Aszli zjadała duszę ona pobiegła zagryźć kilku następnych ludzi.
-
Pożera duszę niczym taki odkurzacz nawet pożeraniem tego nie można było nazwać, wciągał je jak odkurzacz. Spojrzał się na jakąś kobietę rzucił do niej wściekłe spojrzenie a demoniczne oczy zaczęły działać. Ta istota posiadająca potrzebną duszę wilkowi bała się niesamowicie Coranidev wpadł w dość dziwny "śmiech" rzucił się na nią i gryzł od razu w gardło.
-
Skoczyła na jakiegoś faceta od razu atakując gardło, głowę. W taki sposób zabiła kilku ludzi, a następnie powróciła do Aszli i zmieniła się w kosę, atakowała dalej ludzi żywiołami i liczyła. 29. Nadal mało.
-
Chwycił kosę i komuś tak w twarz wbił ostrze, zrobił duszą szramę na gębie tego człeka a potem i tak przeciął go. Wbijał ostrze każdemu kogo popadnie i rozrywał, nawet kruki się przyłączył dziobały ludzi w oczy.
-
- Łiiiiiiiii. - wytworzyła kulę ognia i spaliła żywcem jakiegoś człowieka, kolejnemu zrobiła to samo, innego zabiła za pomocą lodowych sopli i tak to trwało. Gdy znów w powietrzu unosiło się wiele dusz zamieniła się w wilka i pogoniła za uciekającymi ludźmi. I tak sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, aż w wiosce mało kto pozostał. Ludzie byli całkowicie nieprzygotowani na takie coś.
- Ile już mamy tych dusz? - zapytała po dłuższej chwili.
-
-Hmm jakieś chyba 35... to może być jakieś 35.
-
- Nie, chyba 40. Cholera, miałaś liczyć! 37 chyba. Dobra, tu już mało kto jest, idziemy w inne miejsce? - zapytała, gdy zobaczyła, że wszyscy ludzie pochowali się już do domów, albo pouciekali daleko.
-
Wbiegł jak wariat w drzwi i się wyłamały z zawiasów, wbiegając do mieszkania staranował wszytko co popadnie również ludzi który się gdzieś w tym bałaganie zgubili, kruki od razu znalazły zgubionych istot Coranidev bez wahania zaczął tam szukać i znalazł na dzień dobry przegryzł najważniejszą tętnicę i ich pożarł duszę. Wyszedł z mieszkania cały w krwi jakby go całego pomalowali na czerwono.
-Teraz na pewno 40 dusz, to może pójdziemy do parku? Czy gdzie indziej?
-
- Można do parku - mówi i wychodzi, cała we krwi ludzi.
-
Wychodzi razem z Holly.
-
Nemhain weszła i rozejrzała się. "Tego szukałam" pomyślała, patrząc na kury wałęsające się po podwórzach. Jedzonko. Przycupnęła kawałek od domów, obserwując otoczenie.
Pomyślała, że chyba powinna poczekać do nocy - teraz kręciło się tu kilku ludzi, zapewne niezbyt chętnych do podzielenia się kurami, czego Nemhain nie rozumiała. Przecież sami ich nie jedzą, nie? Położyła się na skraju lasu.