-
(http://img46.imageshack.us/img46/6276/hch8.jpg)
Nawet nie tak strasznie daleko pod wodą, zaraz koło rafy koralowej znajdują się jakieś ruiny, być może dawniej było tu jakieś miasto, które zostało zatopione, ciekawe o tu można znaleźć/przeżyć ciekawego?
-
wbiegła na plażę i rozejrzała się, skierowała się w stronę wody gdzie zanurzyła łapę.. twierdząc że jest dość ciepło zmieniła się w rybę i zanurkowała płynąc coraz głębiej i głębiej w poszukiwaniu ruin
-
Wadera w ciele ryby płynęła już od dłuższego czasu. W końcu przed jej oczyma pojawiły się jakieś dziwne zarysy kawałków murów. Co to takiego?
-
Weszła. Pierwszy raz nurkowała. W sumie nie było aż tak źle. Nawet nie wiedziała że pływanie może być tak przyjemne.
Płynęła od długiego już czasu. Zobaczyła jakieś zaokrąglone kształty, których jeszcze nigdy nie widziała. Podpłynęła bliżej. Były to srebrno białe kamienie, porośnięte glonami i przysypane nieco morskim piaskiem.
-
podpłynęła bliżej aż dech jej zaparło a raczej tak jej się wydawało, była przecież "rybą". woda prawie krystalicznie czysta odsłoniła piękno tego miejsca oczom rachil ukazał się piękny rząd kolumn w porządku korynckim.. ze stylizowanym trzonem w kształcie syren i innych wodnych stworzeń
układały się w równy okrąg po środku którego znajdowało się piękne mityczne miasto.
-
Wokół kamieni pływały ryby i inne przepiękne stworzenia morskie. Nie wiedziała że mogą być takie piękne. Wszystko było przepiękne ale coś przykuło jej uwagę...
Coś stało oparte o kamień. Podpłynęła bliżej.
Był to przepiękny, trójząb z wyrytymi greckimi słowami. Pochwyciła trójząb w zęby i mocno trzymała aby nie wypadł. O dziwo, broń nagle skurczyła się i stała się krótką włócznią, a raczej coś co jej to przypominało. Stała się nagle lekka i nie robiło to problemu aby ją trzymać. Miała wrażenie że on nie wypadnie jeśli tego nie będzie chciała.
-
podpłynęła bliżej do jednej z kolumn zaczęła czytać greckie napisy wyryte w bazie kolumny
'Cierpliwość jest kluczem do szczęścia.' przeczytała o dziwo. bo nie znała greckiego. to miejsce musi działać jakoś magicznie, ale co dokładnie oznacza ta myśl?
-
Nagle pośrodku ów budowli pojawił się niewielki wir wodny, który odstraszył wszystkie tutejsze ryby. Mury się zatrzęsły, wydawało się, że ta ruina teraz kompletnie się rozpadnie. Lecz nie o to tu chodziło. Wir znikł, a tam gdzie był pojawiło się coś. Pierwsze wyglądało jak jakaś jasna mgła w głębi wody, jednak potem okazało się, że to jakieś wejście. W wodzie zaczęły się pojawiać różne runy, które były chyba podpowiedzią do czegoś.
-
Zdziwiła się widząc całe to zjawisko...Runy były takie piękne a zarazem wydawały się niebezpieczne. Była ciekawa co mogą one oznaczać. "Złożony" trójząb zaczął być coraz gorętszy. Puściła go a ten wylądował pionowo. Połyskiwał on wprost nie naturalnie, a zarazem tak pięknie.
-
rachil przyglądała się z zaciekawieniem całemu zjawisku zauważyła coś jasnego kontem oka.
jakiśprzedmiot spadał nienaturalnie pionowo na dno a nad nim unosił się wilk który najwyraźniej ów przedmiot upuścił.
-
Zauważyła że trójząb wpadł idelanie w środek jakiegoś amuletu na spraciałym sznurku. Podniosła amulet, który okazał się ostro-niebieskim kamykiem. Miał ostre krawędzie, a w jego środku bił jasny blask, jakby w środku była uwięziona czyjaś dusza.
-
podpłynęła bliżej nany zauważyła w jej łapie amulet.
- czy.... czy mogę zobaczyć? wydawała się dość zszokowana.
-
-Jasne...tylko oddaj mi go później dobrze?-spytała oddając niepewnie kamień.
Trójząb połyskiwał groźnie oraz dostojnie...
-
Nagle przy waderach pojawił się delfin. Był młody, więc jakiś wielki nie był. Pyszczek miał uśmiechnięty, taki nieco złośliwi i tak patrzył na wadery.
-Cześć - powiedział i odpłynął kawałek, powygłupiał się i powrócił do nich.
-O, trójząb... Pan znów go zgubił... - westchnął.
-Ja wiem, że nie jesteście zwykłymi wilkami, chcecie coś zobaczyć, coś znaleźć? - zapytał wesoło i nie czekając na ich odpowiedź wpłynął do jakiegoś wejścia, nad którym znajdowały się runy.
-
Zdziwiona a zarazem ciekawa tego co ją czeka, pochwyciła trójząb i ruszyła za delfinkiem.
-
trzymała kamień i zafascynowana przyglądała się obsydianowym ściankom połączonymi z kamieniem malusieńkimi srebrnymi nitkami gdyby nie usłyszała czyjegoś głosu pewnie przedryfowałaby cały dzień gapiąc się w kamień, może nie w sam przedmiot ale w to co znajdowało się w środku,
wyrwana z zamyślenia popłynęła za delfinem a kamień schowała w sakiewce przyczepionej do pasa.
-
- Jakiego jesteście wyznania... albo inaczej, wierzycie w Posejdona, i tam resztę jego familiady? - zapytał delfinek i wciąż płynął przodem, jakimś tunelem, który z każdym metrem robił się coraz jaśniejszy, a na ścianach zaczynał się pojawiać różne runy, które częściowo były zarośnięte różnymi wodnymi mchami, roślinami.
- Od pewnego czasu mamy tu na dnie oceanu a nawet pod nim, bo właściwie teraz płyniemy pod to dno... pewien problem. Nie chodzi mi tu o zgubiony trójząb, chociaż to też, ale to nie to... ale... szukamy różnych osób, które naszym zdaniem powinny nam pomóc, które wydają się na tyle inteligentne i no... godne zaufania, tak więc... czy chciałyście nam pomóc?
-
-Z chęcią wam pomogę....Ale jak? Co do wyznania...cóż każdy Bóg jest prawdziwy.-powiedziała cicho. Jej religia opierała się na wierze we wszystkich i wszystko.
Znała część historii o bogach greckich ale nie wszystkie. Magiczne przedmioty, postacie oraz niektóre historie oraz legendy.
-Znam historię o Posejdonie, Dzeusie oraz Hadesie.- dodała powoli.
-
-oczywiście ja też pomogę tylko jak?
odpowiedziała szybko chociaż myśli miała raczej skierowane ku pięknym budowlom i niesamowitej krainie. leżącej na dnie morza.
-
-Tak z czystej ciekawości: Co sprawia że Posejdon gubi swój trójząb? I jaki kłopot mają Bogowie? Przecież posiadają wiedzę o wiele większą od naszej.- powiedziała z czystą ciekawością.
Ciekawiło ją jaki "tym" razem mieli problem. W mitologii Bogowie mieli dużo problemów a czasem były one bardzo błache.
Zaczęła się zastanawiać nad tym co tu robi i co mówił jej oraz waderze, nowo poznany delfin.
-
- czyżby problem z braćmi posejdona?
spytała domyślając się.
-
-Przypuszczam że to nie jest tylko problem z braćmi, ale i silami wyższymi!- stwierdziła. Jej ciekawość wciąż rosła.
-
ziewnęła i podpłynęła do delfina.
-a więc?
-
Delfin na chwilę się zatrzymał, jednak szybko ruszył ponownie.
-Ta, bogowie mają problem. Jak to zwykle kłócą się między sobą, z czego to teraz Posejdon jest w najgorszej sytuacji. Ale to nie przez ich sprzeczki zaczął się ten problem. Coś się wydarzyło i... bogowie tracą swą moc, i chyba nawet... - na chwilę się zawahał, ale skoro one chciały pomóc, należała im się prawda.
-nieśmiertelność. - dokończył.
Posejdon się rozchorował, a wraz z nim giniemy my... nie wiemy co jest przyczyną tych złych rzeczy i dlatego szukamy kogoś kto pomoże - powiedział i od razu posmutniał.
Dobra, teraz możecie szybko coś wymyślić, jakąś chorobę, klątwę, urok, co tam chcecie.
-
-Chwila...czy Kronos spadając w otchłań waszego piekła nie przeklną Dzeusa, tym samym przeklinając tym samym wszystkich bogów, którzy mają do czynienia z Dzeusem, Posejdonem i Hadesem?-zapytała bez chwili zastanowienia.
"Bogowie przecież nie umierają tak sobie...Albo trzeba ich zabić boską bronią, rzucić urok albo zaklnąć w jakimś przedmiocie!"-pomyślała ze zdenerwowaniem.
_________________________________
Hahah! :D
Przypomniał mi się film "Gniew Tytanów" xD
I tam był taki Perseusz i on musiał tam ratować bogów bo umierali :D
-
-Coś tam przeklął, w końcu oni go tam uwięzili, pokonali więc się wkurzył... Tartar... - mruknął delfin i wprowadził je do podwodnego pałacu, który wyglądał jakby był zrobiony, wyrzeźbiony w olbrzymim kamieniu, błękitnym szafirze.
Super film, ja teraz przez tego Riordana ogólnie mam niewielkiego bzika na punkcie uczłowieczonych bogów, którzy sobie żyją w naszych czasach itd. xD
-
-niee, nie w tym sęk.
odezwała się nagle rachil
-bogowie czerpią moc z umysłu. a konkretnie wiary.
ludzie zwierzęta nie wieżą już w starych bogów. pojawili się nowi lepsi. powoli stworzenia na tej ziemi zapomną o starożytnych bogach.
a oni wymrą kiedy zgaśnie ostatni pamiętający o nich umysł. wtedy rozpłyną się bo jeżeli mam wyjawnić prawdę.
bogowie to duchy, duchy żywiące się wiarą. jeśli tej wiary nie będzie znikną też bogowie. tak więc wszystko zależy od umysłu ludzkiego.
nikt nami nie żądzi. to my wymyślamy tych których mają nas pilnować. warknęła dobitnie.
rada jest prosta. trzeba przywrócić wiarę w starych bogów, i po problemie.
(motyw wzięty z książki samotność bogów połączona z mangą shaman king która jest głownym źródłem mojej inspiracji :3 )
-
-No niby tak...ale skoro ludzie mają tego swojego boga, który czynił cuda, zabijał ludzi by pokazać jak ich kocha i stworzył ich na swoje podobieństwo: Dlaczego nie mogą wierzyć w bogów greckich? Przecież ten tam...Bóg nie jest przypadkiem wytworem ludzkiego umysłu i jej wiary? Przecież wystarczy że wszyscy bogowie greccy mogą zebrać swoją całą moc i uczynić to czego nie uczynił Bóg ludzki. Skąd wiadomo że księgi zapisane przez tych apostołów czy sługusów Boga, nie upiększali go?-powiedziała stanowczo.
Chciała poznać wszystkich bogów greckich. A najbardziej Atenę. Ona najbardziej ją interesowała. Była ponoć tak mądra że dawała rady wszystkim bogom bez wyjątku!
[wypowiedź Nany nie miała nikogo urazić. Według tej oto postaci, Boga można potraktować jako zwykłe bóstwo, oraz że istnieją jego potomkowie. (jednym słowem Nana jest odmiennego zdania niż chrześcijanie i jest sprzeczna z ich wiarą!]
-
nie. ten bóg jak reszta innych bogów przeminie. my. ludzie zwierzęta jesteśmy panami własnego losu. a bogowie. to tylko istoty tak potężne i sprytne że są w stanie wykorzystać naszą słabość, naiwność.
ale z drugiej strony każdy korzysta. bo widzisz bogów jest wielu. każdy z nich ma własną armię swoich małych ludzików.
walczą, bogowie nieustannie walczą. tworzą sojusze. z innymi (jak w przypadku greckich gdzie żyli razem na olimpie)
lub działają solo.
każdy z nich podbija lud innych bogów. przez co tamci wymierają lub się wycofują
szczerze mówiąc zdziwiłam się że bóg ludzki był w stanie przedrzeć się i zdominować innych bogów.
a był przecież taki słaby.
-
- Dużo mówicie, bardzo dużo... - westchnął delfinek i zatrzymał się przed pewnymi drzwiami.
- Czyli uważacie, że bogom przywróci moc, zdrowie tylko wiara, jak ludzie i inne istoty zaczną znów w nich wierzyć, lub jak bogowie zrobią coś niezwykłego... co pewnie i tak zostanie przypisane tamtemu?
Hah, fajnie Nanka napisałaś xD
-
-Jak ci księża mówią: Trzeba głosić kazanie. A poza tym bogowie greccy powinni stworzyć coś co będzie pochłaniało wiarę,nadzieję i miłość wierzących tak aby bogowie i ludzie czerpali z tego siłę. Bóg "Najprawdziwszy" upadnie, lub odejdzie w zapomnienie...Czy ludzie nie przestają już wierzyć w swojego Boga? Ta wiara staje się taka mała...
Ich Bóg daje miejsce w Niebie tylko tym, którzy wiecznie się modlą, poświęcają się dla niego w różnych sprawach a i mimo wszystko trafiają do piekła za złe uczynki.
Jak oni mówią o swoim dniu ostatecznym...ten dzień nadejdzie wtedy kiedy ludzie przestaną w niego wierzyć!-dodała bez namysłu.
-Bóg może jedynie stać się śmiertelnym, a po śmierci zawsze powróci na swój tron...
-
_________________________________________
Demuś, mimo że wierzę w Boga, to mam co do niego
trochę wątpliwości co do jego istnienia
Ostatnio oglądałam film, który opowiadał że możliwe jest to
że istnieją potomkowie Chrystusa i takie tam pierdółki.
Więc? ;)
-
-Nie ogarniam, szczerze to obstawialiśmy, że to jakiś czar, ale ta teoria jest niezła, może macie rację - stwierdził i wprowadził je do jakieś sali, następnie przeszli korytarzem i znaleźli się przed kolejnymi drzwiami.
Ja nie wierzę, i nwm co by musiało się stać bym uwierzył, ale szczerze to kręcą mnie tematy wiary, to co skłania ludzi do niej, itp.
I ten, artefakty czy coś pasuje jeszcze byście znalazły xD
-
Rozejrzała się. Rozmowa z delfinem ją wciągnęła tak, że nie zwracała uwagi na krajobraz.
Stawał się on coraz bardziej mityczny ale chyba również niebezpieczny...
________________________________________________
No ,mamy trójząb i kamień :D
Ponoć gdy człowiek już w nic nie wierzy żyje po to żeby żyć i nie szuka wtedy sensu życia.
Gdy tak się stanie nie czuje się już że posiadamy duszę i sumienie.
-
Żyje się po, żeby żyć... nie szuka się sensu życia. Sens życia, z tego co wiem, jest to popularny aczkolwiek trudny temat. Kiedyś przeczytałem, że sens życia to to, co robimy, każde życie ma sens, a odnalezienie go wcale takie trudne nie jest, zdobywanie mądrości życiowej, spełnianie się itd. Ale dobra, ja nie piszę już nic o sensie życia, za mało wiem by się o tym wypowiadać, a raczej nie lubię się wypowiadać w tematach gdzie moja widza niewiele wykracza ponad minimum.
W nic się nie wierzy... ogólnikowo ujęte. Nie można w nic nie wierzyć, zawsze się w coś wierzy. Czy to musi być jakiś bóg? Nie. Przecież można np. wierzyć w... lepsze jutro itp.
Nie posiada się sumienia? Czyli tak jakbyśmy nie mieli moralności, głupota totalna.
-
_________________________________________________________
Aa! I tu możesz się mylić...w sumie ja też.
Celem każdego człowiek są drobiazgi takie jak: być bogatym, mieć rodzinę, odnieść jakiś sukces.
Celem ludzi, którzy pragną doświadczyć czegoś więcej jest odnalezienie się w świecie. Życie to nie tylko bicie serca, funkcjonowanie jednego systemu...
To rząd pytań, odpowiedzi, zadań, marzeń, wspomnień i decyzji od których się nie ucieknie.
Dlaczego istnieją siły paranormalne? Każdy stwierdzi: Bzdety! A to jednak nie prawda. Nikt jeszcze nie udowodnił że śmierć nie jest czasem bolesnym snem, po którym jesteśmy kimś innym. Istnieją siły wyższe.
Mojej mamie śnią się moi dziadkowie: Babcia Sabina i Dziadek Kostek (obydwoje zmarli dawno temu, babcia na alzhaimera a dziadek na jakąś inną chorobę :( )
Gdy mamie śni się dziadek, jest to oznaka że będą kłopoty ale z nich wybrniemy, ale jak babcia to już korzej bo będą to problemy które wystawią nas na próbę. Tak samo jest z cmentarzem. Gdy za długo nie odwiedzamy cmentarza (wszyscy dziadkowie ode mnie z rodziny nie żyją ) dają nam sygnały abyśmy odwiedzili ich groby.
Może to głupio zabrzmi ale tak naprawdę ogranicza nas tylko ciało. Mimo że moglibyśmy się od niego uwolnić jednym pchnięciem noża, jednak coś nas z nim łączy. To inaczej nazywa się "Chęcią życia" , siłą woli itp.
Te siły nazywają się też: miłość, duma, współczucie, gniew, ból, strach,odwaga...jest ich bardzo dużo, a nawet tak dużo że ten "zwykły człowiek" twierdzi że to mało, ale ten "inny" wie że tego jest od cholery i jest tego tag wiele że tak naprawdę się tego nie zliczy.
Tacy ludzie wierzą w siebie nawzajem, mimo że są innych wyznań wierzą w jedną rzecz: życie
-
...
________________________________________________
Ale ci którzy nie mają poczucia sumienia (mordercy, gwałciciele, zbrodniarze)nigdy nie zastanowią się nad tym co mają w sobie. Nigdy nie zadadzą sobie pytań:
"Kim jestem?", Po co żyję?, Dlaczego zabiłem tego człowieka/stworzenie niczemu niewinne?, Jak to jest kochać siebie, swoje otoczenie, walczyć o nie aż po ostatnią kroplę krwi?
Łooooo kufa! O.O To się rozpisałam!
-
...
No to pisałem, że życie to zdobywanie mądrości życiowej, spełnianie się, mało rozbudowana odpowiedź, aczkolwiek o prawie to samo mi chodziło. Siły wyższe, ech, uważam, iż takie rzeczy nie istnieją, a po śmierci nie ma nic (po śmierci się dowiem czy żyłem w błędzie, czy też nie xD, na razie nikt jakoś nie udowodnił, że jest coś po...). Sny prorocze? Em, w nie również nie wierzę. Przyśni nam się brudna woda, ooo już będzie choroba, koty, kogoś fałszywego spotkamy, psa, jakiegoś przyjaciela, wypadające zęby, znów choroba itd. Nie wierzę w takie rzeczy, a co do śniących się przodków, którzy pomagają... może ludzie mają psychikę tak nastawioną, że ci ludzie by nam pomogli w problemach gdyby żyli, i gdy coś nadchodzi to śnią o nich, a gdy się przyśnią, to dostają takiej jakby mocy, chęci do działania, a jak człowiek wierzy w to, że się uda to potrafi wiele zrobić... i gdy się wyjdzie z problemów przypisuje się to jako zasługę tych snów, pomocy kogoś tam nieżyjące... a ja w takie coś nie wierzę, wątpię by to była prawda, ale fajne takie historie, ludzie lepiej się mają, jak im takie coś się śni. Np. moja ciotka, która już nie żyje, ostatnie lata życia spędziła w wielkich bólach, rak ją zżerał itd, a gdy jej się jej matka śniła, mówiła, że miała takie wrażenie jakby stała naprawdę obok, że czuła jej oddech itd. aż płakała jak mi to opowiadała, tak w to wierzyła, ale ja uważam, że ona chciała już odejść, ale się bała i tak gorączkowo myślała, pragnęła by ktoś po nią przyszedł, że wyśniła tą matkę i tak było jej łatwiej, bo oczywiście ona była osobą wierzącą, więc była pewna, że coś po śmierci ją spotka, i tak sobie radziła psychicznie, więc... zależy jak kto tam uważa, jedni uważają, że duchy istnieją, inni np. ja, że nie. 'Nigdy'... już chciałem coś napisać o tych zbrodniarzach, ale jak to przemyślałem, to mogłoby to wyglądać tak jakbym niektórych bronił, więc nieee...
-
...
_______________________________________
Wiesz, trochę tu zaspamiliśmy xDD
Ale tak wracając do tematu (bo tu zrobiło się zderzenie dwóch różnych umysłów xD )
Samobójcy, to są osoby które poddały się, oddały siebie za nic nawet o siebie nie walcząc...
Demuś wiesz co? ja muszę do ciebie tam pojechać to pogadamy o tych sprawach bo teraz trudno mi to dobrze i zwięźle napisać xD
Emmm....może wróćmy jednak do fabuły xDD
-
...
Demuś jaskiniowiec ucieknie przed spotkaniem, odpada, chociaż zapewne byłaby to ciekawa rozmowa xD
Ale my nie o samobójcach, ale dobra...
Samobójcy, to jest też ciekawy temat, podziwiam tych ludzi za odwagę, tak szczerze. Życie jest trudne, walczenie z problemami, ale zabicie się, wcale tchórzostwem nie jest, ile to dopiero wymaga odwagi.
No pasowałoby... czyli koniec tematów? :/ No nic, the end.
-
----------•--------------
Wypad że mi do fabuły już! xD
-
rozejrzała się dookoła patrząc na mityczne wodoodporne freski. na jednym z nich zobaczyła posejdona trzymającego amulet.
podobny do tego ktorego miała w sakwie.
gdy go wyjęła i położyła na łapie zmienił się z koloru morskiej zieleni. w czerwień i przygaszoną szarość.
jej kolory.
-
Delfin spojrzał na brązową waderę i się tajemniczo uśmiechnął a zaraz potem otworzył kolejne drzwi.
- Teraz będzie miały jedyną w życiu okazję zobaczyć władcę mórz, jak już mówiłem, chociaż może i nie, wygląda tragicznie, więc... powodzenia - powiedział i odpłynął.
-
przepłynęła przez drzwi i oniemiała.
-
Nie wiedziała co ma zrobić i powiedzieć. Wiedziała trochę o bogach ale raczej nie była gotowa na spotkanie z takowym. Delfin miał rację. Bóg wyglądał tragicznie i zapewne tak się czuł. Ale dlaczego delfin powiedział powodzenia? Coś jednak jej nie pasowało. Coś było nie tak, z reszta jak zwykle miała swoje fobie. Wpadło jej nawet do głowy ze bóg ma do nich sprawę taką aby kogoś zabić lub chce zabić je. Nie...co za głupi pomysł.
-
bóg wyglądał jakby coś przzez niego przejechało i zmieliło był wychudzony piękną zapwne niegdyś twarz pokrywały zmarszczki i blizny
kolor jego skóry wbyglądała jak zgniła zieleń wyglądał po prostu tragicznie.
przełknęła ślinę i podpłynęła bliżej kłaniając się nisko.
-
Czy ja wiem, raczej pomysł Nany wcale takie głupi nie był. Bogowi przez chorobę odbiło, więc właściwie do wszystkiego był zdolny, nawet do zabicia. Jednak chyba nie tym razem, wcześniej został powiadomiony, o tym, iż wilczyce chcą mu pomóc. Przywitał je skinieniem głowy, po czym omiótł je wzrokiem, usiłując zrozumieć jak ona mają mu pomóc. Zakaszlał, a zaraz potem przemówił zachrypniętym głosem.
-Witajcie w mych skromnych progach, tak patrząc po was coś wątpię byście mogły mi pomóc. Nikt dokładnie nie wie co mi jest, jednak ja wiem, że to przez to. - wyjął ze skrzyneczki jakiś medalion.
- On jest zaklęty, nie wiem przez kogo, nie wiem jak, ale wiem, że nikt nie może go odczarować, a co najgorsze, nie mogę go zniszczyć, ani wyrzucić, zawsze do mnie wraca. - westchnął i zmrużył lekko oczy, był już strasznie zmęczony.
-
spojrzała na niego po czym podpłynęła bliżej.
-czy mogę zobaczyć ten medalion? wydaje mi się że gdzieś już go widziałam.
-
Władca mórz nic nie odpowiedział, tylko podał Rachil medalion.
-
Spojrzała jeszcze raz na boga. Przeszedł ją dreszcz. Kto miał aż taka moc aby zaczarować medalion tak aby na boga spadła klątwa.
-A co z innymi bogami? Czy i oni otrzymali podobne " prezenty"?-zapytała cicho i nieśmiało.
-
spojrzała na medalion badawczo i zaczęła go obracac po krótkiej analizie odezwala się
znam ten amulet i jego historie. pochodzi z dawnej mezoameryki i wielkiej kultury majów
spojrzała na boga znacząco moge opowiedziec o nim baśna raczej legendę
nie jestem tylko pewna czy chcesz słuchac o swoich poprzednikach martwych i zapomnianych bogach...
-
-Uważam że powinnaś w skrócie opowiedzieć legendę...A co do mnie... Hymn jedyne do czego mogę się przydać to szukanie lub pomaganie Rachil.- powiedziała cicho.
-
- Podejrzewam, że od któregoś z braci go dostałem, niby innym na razie nic nie jest, więc pewnie nie mają takich prezentów. Poprzednicy? Martwi? Chętnie wysłucham tego. - odparł bóg, i powoli zaczął mieć nadzieję, iż brązowa wilczyca zdoła mu pomóc.
-
-Dlaczego uważasz że twoi bracia próbują cię zabić?-wtrąciła nagle.
-
nie zwróciła na nanę uwagi. tylko rozpoczęła swoją historię
dawno dawno temu. w zapomnianych czasach. długo przed narodzeniem chrystusa i waszym objawieniu *spojrzała na boga znacząco* istniała pradawna wspaniała cywilizacja majów..
jak wiadomo majowie mieli wielu wielu bogów była to
w każdym razie legenda opowiada o pewnym rolniku jego żonie i dwoch bostwach bóstwach buluchanie chamten boga wojny gwałtu i nagłej smierci. balamie boga jaguara baga ciemnosci i nocy.
pewien rolnik miał żonę bardzo ją kochał ona jego też. lecz pewnego dnia do progu ich drzwi zwitał nieznajomy skatowany ciężką walką zapewne wracał z wojny. gospodarze miło go przyjęli jak nakazywał ich zwyczaj, nakarmili i napoili nieznajomego i wyodrębnili mu siennik do spania.
następnego ranka gdy rolnik szykował się do pracy z zgrozą odkrył że jego żona i nieznajomy zniknęli.
zaczął poszukiwania , pytał po wiosce czy ich nie widzieli. codziennie modlił się do najwyższych bóstw, aż pewnego dnia zrezygnowany zwrócil się do dzikiego boga balamy, by ten mu pomógł.
zgodził się ale zażądał wysokiej ceny.
ceny życia.
nocą balama w postaci czarnego jaguara zakradł się do podziemnego królestwa bulachana by wykraść zonę rolnika. niestety znalazł ją martwą. przyniósł więc ciało kobiety do domu wieśniaka opowiedział mu w jakim stanie była kobieta gdy ją znalazł i stwierdził że cena została zapłacona.
wieśniak z rozpaczy pragnął się zemścić poprosił więc balamę by ten zrobił dla niego jeszcze coś.
nocą wykradł się z balamą do świątyni i tam złożył ofiarę z własnego serca.
bulama zaś zamienił ją dziką magią w ten oto amulet. i zaniósł go do bulachana mówiąc iż jest to podarek dla niego od pewnego śmiertelnika. gdy bulachana go założył opuściła go cała moc a sam stał się śmiertelny. amulet później krążył latami będąc wykorzystywany do pozbawiania mocy boskich przeciwników. później zaginął będąc najwyraźniej skradziony.
a sama cywilizacja majów pozbawiona boskiej mocy upadła.
przynajmniej tak głosi legenda.
-
-Dawno nie było między nami spięć, a poza tym...ech, szkoda o tym mówić - odpowiedział Nanie, nim Rachil rozpoczęła swą. opowieść. Słuchał jej z wielkim zainteresowaniem. Po chwili jednak coś się stało, jęknął i zwinął się w kłębek z bóli, po chwili atak przeszedł, ten wziął kilka głębokich wdechów. - Wybaczcie. - mruknął jedynie, a zaraz potem przeniósł wzrok na brązową.
- Został ukradziony, czyli jednak można się go pozbyć... tylko co ja go wyrzucę, chcę się pozbyć, ziszczyć, to jest to niemożliwe, więc... znasz wyjście z tej okropnej sytuacji?
-
podejrzewam ze trzeba je zwrócić właścicielowi.
-
-Coś wątpię by ten go chciał, a nawet nie wiem kto to. - wymamrotał.
-
zapewne jest to bóg balama o ile jeszcze istnieje. trzeba go znaleźć i mu go zwrócić możesz wysłać kogoś z tym amuletem w poszukiwaniu tego boga.
-
-Z tym raczej nie będzie problemu, moi poddani zrobią wszystko byleby mi jakoś pomóc. - oznajmił bóg, chociaż jego poddani byli niezwyciężeni pod wodą, na lądzie już nie byli tacy groźni, ale łatwo też ich pokonać nie idzie.
-Tylko co jeśli nie istnieje? Nie, nie możemy tak myśleć, musi istnieć.
-
-Wszystko co sie zgubi musi się znaleźć.. Nawet pod inną nazwą.-powiedziała pocieszająco Nana.
-
Bóg przez chwilę siedział w zamyśleniu. Po dłuższych kilku chwilach doszedł do wniosku, iż wadery zrobiły dla niego co tylko mogły, właściwie rozwiązały zagadkę, wykonały zadanie, a jego poddani to już dokończą.
- Jestem niezmiernie wdzięczny za pomoc, moi poddani zajmą się resztą, naprawdę bardzo, ale to bardzo dziękuję. Może jest coś co mógłbym wam dać w ramach jakiegoś podziękowania czy coś?
-
-meh same podziekowania mi wystarcza zarechotała chciałabym jednak zatrzymać ten smieszny amulet zmieniajacy kolor ktory znalazla michonne przyda mi sie
-
-Czy mogę prosić o....ehmmm. Nie wiem czy mogę o to spytać...Ale czy w ramach nagrody mogłabym otrzymać Wodny cierń z Twoim błogosławieństwem? Wiem że rośnie on na twojej ziemi.-spytała nieśmiało. Wiedziała że władca mógł odmówić.
_________________________________________________
Taka jakby róża i ona ma takie kolece zwane Wodnymi cierniami.
To będzie taka relikwia!
Jak masz Demuś inny pomysł to wal ._.
Or Rachill
-
to ja chce magicznego ziemniaka władania nad żywiołami xD
-
Weszła. Pojawiła się na plaży. Spojrzała za siebie, czy ten ciotowaty nie idzie. Weszła ostrożnie do wody.
-
Mozolnie szedł przez całą drogę za waderą.Gdy w końcu dotarł zatrzymał się,gdy zobaczył,że ta wchodzi do wody.
-My..musimy wchodzić do wody?-zapytał
-
- Mówiłam, że nie dasz rady.
-
-A załóż się,że dam!-powiedziawszy to zanurzył pewnie łapę,jednak odskoczył szybko na brzeg.
-
- Hahha.. ciekawe, jak będziesz oddychał pod wodą! - zaśmiała się i zanurzyła cała.
-
Zrobił wściekłą minę.Chwilę siedział na piasku i wpatrywał się w fale.Jego myśli walczyły z rozsądkiem.Wstał i z rozpędu wskoczył do wody.Machał łapami jak wariat(którym jestxD) i chlapał na wszystkie strony.
-
Pokręciła głową ze śmiechem. Machnęła łapą i rzuciła na niego zaklęcie, by mógł oddychać pod wodą.
-
Lekko zszokowany spojrzał na Karo.
-Em...dzięki..to..gdzie mieszka ten Posejdon?-w jego oczach nadal było widać strach.
-
- Nie wiem.
Czekamy na Demoniastego, czy sami robimy akcję? ;u;
-
Wypada poczekać.Na razie możemy sobie popływaćxD
-
Demoniaaaastyyyy!xD
-
-Tak, możesz zatrzymać ten amulet. Wodny cierń? Hmn...- Posejdon chwilę się zastanawiał, jednak po chwili zawołał jedną z najad, której kazał przynieść ten kwiat.
-Proszę bardzo, oto wodny cierń dla ciebie z moim błogosławieństwem, niech wam sprzyja los. Ja, muszę już iść, sam niestety nie zdołam was odprowadzić, ale młode rekiny z przyjemnością zadbają o wasze bezpieczeństwo podczas powrotu na brzeg. Żegnajcie, i jeszcze raz dziękuję za pomoc. - rzekł bóg i znikł. Zaraz potem zjawiły się rekiny, które wyprowadziły wadery z jego królestwa, zaraz potem zamknęło się przejście i nikt już wejść do zamku nie mógł.
---
Haha, jasne jasne xD
...
Jak chcecie sami jechać z akcją to dajecie, ja chętnie poczytam bez wtrącania się xD
-
Chciała podziękować ale znajdowała się w śród ruin z Wodnym Cierniem.
~~~~~~~~~~~~~~~
Prrrrfffff! Też tu jestem ._.
-
Razi, Twoja kolej by odpisać w fabule ;u;
-
Ogromne rybie bydle krążyło w pobliżu rafy koralowej, ruin dawnego miasta. Na pierwszy rzut oka bestia wyglądała jak ogromny rekin, jednak jego ogon był bardziej wężowaty, a w bokach miał dość spore dziury, jakby coś mogło z nich wyjść, może macki? Zbyt dobrze nie widział, słyszał jeszcze gorzej, za to węch nadrabiał te ubytki. Jego ciało pokrywało mnóstwo drobnych i większych blizn. Czaił się na wilki.
-
Razer miał lekki problem z utrzymaniem się na powierzchni z powodu odniesionych wcześniej ran,jednak mimo wszystko obserwował ruchy znajomej wadery,chcąc nauczyć się pływać.
-
- Haha, ale z Ciebie ciama.. - nie dokończyła. Jej ogon zaczął świecić.
- Ktoś.. albo coś.. tu jest - mruknęła ciszej.
-
-Co masz na myśli?Tutaj nikogo nie ma oprócz nas!-
-
- Jest. Mój ogon nie kłamie - warknęła.
-
-Masz coś nie tak z głową?-
-
Podpłynęła do niego.
- Ja nic. To tylko moja moc - warknęła.
-
-Twoja moc?No dobra,ale tutaj naprawdę nie ma nikogo oprócz nas i ryb..To pięknie miejsce,więc co mogłoby się złego stać?-
-
- COŚ TU JEST, JEŚLI MÓWIĘ, ŻE COŚ TU JEST, TO TU COŚ JEST, ZROZUMIAŁEŚ IDIOTO?
-
-Weź przestań się na mnie drżeć!-krzyknął i silnie uderzył łapą waderę
-
Krew popłynęła małą strużką z jej pyska. Warknęła i odwróciła się, stając się niewidzialna i niewyczuwalna. Zaczęła się rozglądać.
-
-Taaa..najlepiej polegać na swoich mocach...-
-
Pokręciła głową, rozglądając się.
-
-Przybyliśmy tutaj na próżno.Wracajmy.-rzekł basior spoglądając w stronę oddalającego się lądu.
-
Pojawiła się.
- Nie. Mówiłam, zostań. Teraz to masz problem - machnęła ogonem, rozglądając się.
-
Przewrócił oczami i westchnął.
-Zaczyna się ściemniać..-powiedział patrząc w niebo
-
- Bardzo bolało? - warknęła.
-
-Nie,ale według mnie powinniśmy już wracać.W nocy ocean staję się niebezpieczny...-
-
- Już jest dzień ślepoto.
-
Basior spojrzał w górę.
-Czy ja spałem?-
-
- Nie.
-
-A jak ten twój ogon?Świeci się?-zapytał,jednak po chwili jego uwagę zwróciła mała skała wystająca znad wody.
-Popłynę odpocząć.Mam już dość tej wody-powiedział i popłynął w stronę skały.
-
- Ciota - mruknęła cicho.
- Już nie świeci. Nie wiem czemu. Mam za mało sił.
-
Basior dopłynął do skały.Z trudem udało mu się na nią wejść.Położył się na niej i przymrużył oczy.Nie interesowało go zmęczenie wadery
-Tyle czasu już tu jesteśmy i nic się nie wydarzyło.Ja się zdrzemnę,a ty sobie pływaj jeśli tak ci zależy-burknął i zadowolony leżał na rozgrzanej skale.
-
- To śpij sobie. No wiesz, tam dalej to może być jakaś walka, akcja czy cooooś.
-
-Obudzę się,gdy będzie się coś działo.Na razie nic a nic się nie dzieje...-
-
- Nie usłyszysz. To pewnie będzie głęboko pod wodą.
-
-Trudno..-basior przeciągnął się i przewrócił na drugi bok.
-
Westchnęła.
-
Nagle na basiora wpłynęła wielka fala i zrzuciła go ze skały.
-Niech to szlag...-
-
Zaśmiała się pod nosem.
-
Usłyszała głośną rozmowę. Zastanowiła się chwilę i popłynęła w stronę głosów.
Zobaczyła znojomą waderę i mniej znanego jej basiora.
-
Spojrzała na Nanę.
- Ha, mówiłam że ktoś tu jest - wystawiła język do basiora.
-
-Zwykły zbieg okoliczności-tłumaczył basior
-
- Witaj Nano - odwróciła się do wadery.
-
-Hej..-rzekł odwrócony do wader tyłem.Tykał łapą niewielką meduzę.
-
-Cześć. Co wy tu robicie?-spytała zaskoczona. Od bardzo dawna nie widziała Karoiny.
-
-Ja tylko za nią przylazłem.Zapytaj się tej idiotki Karo...-burknął nadal bawiąc się meduzą.
-
- Przymknij japę - warknęła.
- Podobno Posejdon ma jakąś sprawę czy coś w tym stylu.
-
-Czyli...Karo nawet nie ma pojęcia po co dokładnie tutaj przylazła-powiedział podpływając do wader i złośliwie spoglądając na Karo.
-
- No wiesz debilu, dowiem się w swoim czasie - warknęła.
-
wywalila sie na brzeg z amuletem w pysku. rekiny odplynely.
zadowolona zarzuciła sobie amulet na szyję i wybiegła.
-
Razer,aby zdenerwować waderę rzucił w nią kamieniem,który leżał na dnie.
-Uważaj jak się do mnie zwracasz..Pierwotniaku..-
-
- Uważaj, jak się zwracasz do starszych - warknęła.
-
-Bo co babciu?-
-
- Przymknij pysk - warknęła ponownie.
-
-Wściekła babcia!-
-
- Przymknij się.
-
-Babcia-
-
- Powiedziałam, przymknij się, to się przymknij - to już zanuciła. No tak, moc syreniego śpiewu. Zaraz się przymknie.
I masz się przymknąć ^ ^
-
Oplotła pysk Razera wodorostami i wodnymi pnączami.
-Cicho. Właśnie od niego wracam. Może chodźmy na plażę? BędIemy mogli normalnie porozmawiać co?- spytała.
-
Piękny śpiew wadery zupełnie omamił basiora,dopóki nie poczuł na swoim pysku ucisku wodorostów i pnączy.Choć był zdenerwowany,wyglądał całkiem zabawnie.
-
- Nanuś, nie mogę za bardzo.
-
-Dlaczego aż tak zależy ci na odnalezieniu Posejdona? -spytała z powagą. Pnącza spadły z pyska basiora.
-
- Harry, mój kotołak, powiedział że ma jakąś sprawę do mnie. A ten idiota tylko przylazł za mną.
-
-Jeśli chodzi o chorobę Posejdona, można powiedzieć że sprawa została załatwiona. -powiedziała z podejrzeniem że Karo mogłaby coś ukrywać.
-Dlaczego nazywasz go idiotą? Nie wygląda na idiotę. Bardziej na aroganckiego samotnika, któremu nigdy nie zamyka się pysk.-dodała patrząc się na Razera. Parę razy spotkała wilka ale raczej nie miała okazji aby poznać go bliżej.
-
Razer lekko zdziwiony przemilczał wypowiedź Nany. Kiwnął jedynie łbem i spojrzał na Karo złowrogo.
-
- Czy widziałaś kiedyś zwykłego, młodego basiora, który atakuje o wiele starszą waderę, która tylko się na niego wydarła kilka razy?
-
Basior niespostrzeżenie podniósł z dna kolejny kamyk i rzucił w pysk Karo.To była pewnego rodzaju groźba.
-
Warknęła.
- Mówiłam - prychnęła, przy okazji znikając (niewidzialna | niewyczuwalna).
-
Westchnęła i spojrzała w miejsce gdzie była Karo.
- Skoro jesteś od niego o wiele starsza czemu nie wlałaś mu porządnie?
-
- Nie mam sił na to.. nie będę wszczynała bójek, to nie ma sensu i tak. Nie będę dawała złego przykładu innym.
-
Mruknęła coś jeszcze. Merdnęła smętnie ogonem
- Nie wiem czy znajdziesz Posejdona, ale oby ci się to udało.
- Co do Razera: skoro nie chcesz tego robić, zmęcz go czymś lub daj mu takie zajęcie którym się na długo zajmie.- szepnęła Karo. Uśmiechnęła sie jeszcze i wypłynęła na powierzchnię. ( wyszłam )
-
Skinęła głową.
-
Razer przyglądał się obu waderom.Nie podobało mu się,że mają coś przed nim do ukrycia.
-Wiesz już w końcu dokąd mamy płynąć?-w jego głosie było słychać zdenerwowanie.Tracił już cierpliwość.
-
- Musimy czekać.
-
Głośno westchnął.
-
- Jak chcesz, możesz iść.
-
-Skoro tyle już wytrzymałem to wytrzymam jeszcze trochę-burknął
-
Ziewnęła.
-
-Czy ja ciebie zanudzam?-warknął
-
- Zmęczona jestem, problem?
-
-Taaa...chyba nie dla ciebie takie przygody staruszko...Powinnaś teraz siedzieć w jaskini i czekać na śmierć.Stare wilki są zbędne-
-
- Przymknij się idioto. Jeszcze się trzymam.
DEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEMOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOON ;_______________________________________________________________;
-
-Jeszcze...-
xD
-
_____________________________
Razera przypominam o charakterystyce!
-
- Uhm, stul pysk - schowała się za jakimś głazem, coś czuła niedobrego.
-
Zmutowany rekin wtedy postanowił im odpuścić, więc odpłynął, jednak po kilku dniach ponownie tędy przepłynął, a gdy wyczuł ponownie wilki postanowił nie marnować okazji i przystąpić do działania. Wydał z siebie potężny ryk (niby to jakoś możliwe było) i ruchem ciała stworzył falę (załóżmy, że miał jakąś tam skromną władzę nad wodą też), która w mgnieniu oka pochłonęła wilki uderzając nimi o dno. Nic im się nie stało, wytrzymałe bestyje, rekin zaczął się do nich zbliżać, nie kryjąc się ani nic w tym stylu. Po prostu płynął wprost na nich.
-
Rozejrzała się. Zobaczyła rekino-stwora.
- Mówiłam, że coś tutaj jest? - warknęła cicho do basiora. Zniknęła, nie było jej ni czuć, ni widzieć. Przepłynęła pod rekinem, 'stanęła' prosto przed jego bokiem, by następnie rozpędzić się i z całych jej sił przywalić w ów bok. Pchnęła go kawałek, no cóż, więcej siły nie miała. Nadal się nie pojawiała, chciała zobaczyć jaka będzie reakcja stwora, gdy odkryje, że 'nic' go uderzyło.
-
Razer rzucił kamykiem w rekina,ale szybko zrezygnował z walki,ponieważ wiedział,że nie da rady ze zmutowanym rekinem,więc szybko schował się w ciasnej szczelinie między skałami.
-
*Ale ciota* - pomyślała, nadal niewidzialna.
-
Rekin odruchowo, choć nic nie widział, kłapnął pyskiem koło boku, gdzie ktoś/coś go uderzyło. Jednak udało mu się tylko wytargać nieco futra napastnika, które jak zostało oderwane od ciała stało się widzialne. Poruszył się nerwowo, machając swym węgorzowatym ogonem, który błysnął jakby miał w sobie prąd. Atakował nim niewidzialnego napastnika przy sobie. Nie zauważył nawet, że druga jego waleczna ofiara od skałek schowała się gdzieś.
-
Razer widząc walkę zmutowanego rekina i Karo uśmiechnął się i obserwował z ciekawością co się teraz stanie.
-
Zaklęła tylko pod nosem. Futro było widzialne, ona nie. Machnęła ogonem. Zaczęła myśleć. Powoli zaczęła walić kulami magii w stwora, próbując go nie wiem, zaczarować? Warknęła, widząc że to nie działa za bardzo.
-
Na mutanta takie sztuczki nie działają, trzeba znaleźć jego jakiś słaby punkt, ciekawe co to może być. Odpłynął na chwilę by zaraz potem zacząć rzucać w nicość skałami z dna, z nadzieją że trafi w niewidzialnego napastnika. Po chwili, czysto przez przypadek ogołocił Razera ze skał, za którymi się chował. Jego ślepia błysnęły na żółto gdy zauważył basiora.
-
Spojrzała na stwora. Rozpędziła się i ponownie w niego przywaliła, ale tym razem próbowała od spodu. Może znajdzie jego piętę Achillesową.
-
Razer albo był taki głupi albo taki odważny,że popłynął wprost na rekina.Udało mu się uniknąć jego szczęk i złapał jego łeb nie puszczając.
-Wal go dalej!-krzyknął i próbował odwrócić uwagę bestii.
-
Rekin walnął ogonem w napastnika, który trzymał jego łeb, poraził go prądem. Syknął, gdyż cios w brzuch nieco go zabolał, jednak to miejsce nie było jego pyrokantem, więc szybko się pozbierał.
-
Spojrzała. Nie brzuch. Jak Razer zaatakował głowę, to ten starał się bronić.. może głowa to jego słaby punkt?
- ODSUŃ SIĘ! - warknęła do basiora, odpychając go niewidzialnym cielskiem. Stanęła oko w oko z bestią, mimo iż ta ją nie widziała. Stworzyła kulkę z magii i zaczęła nawalać w jego twarz.
Rekino-stwór zaryczał, próbując uderzyć w coś przed siebie. Po chwili zaryczało to coś bardziej, ponieważ oberwało w oczy. I to była ta pięta Achillesa, to był ten słaby punkt. Stwór zaczął ruszać się niespokojnie, uderzając ogonem we wszystko, co było w jego pobliżu.
Ja pisam kolorkiem ^ ^
-
Razer widział,że Karo znalazła słaby punkt bestii.Przez chwilę obserwował,jednak postanowił się przyłączyć,ponieważ nie przybył tutaj tylko po to,aby być zwykłym świadkiem wyczynów wadery.Postanowił choć ten jeden raz współpracować z wilczycą bo wiedział,że wspólnymi siłami pokonają rekina.Basior jednak nie posiadał niesamowitych mocy jak rówieśniczka,więc pozostało mu jedynie gryzienie i uderzanie w łeb przeciwnika.Miał lekkie trudności z poruszaniem się w wodzie,a przez to również z unikaniem ciosów mutanta,jednak nie poddawał się i walczył razem z Karo.
________________________
Zaszczyt...xD
-
Potwór po chwili otwarł swą paszczę i rozpadł się na miliony kawałków, które trudno byłoby zliczyć razem. Ów otwór prowadził do pewnego miejsca, które sami musieli odkryć.
Wadera rozejrzała się. Niepewnie stanęła na języku stwora.
- Idziesz? Może coś znajdziemy.
Taki plan mi Demon wysłał xD.
-
-Żartujesz...-rzekł z obrzydzeniem basior.-Dobra,pójdę...-zdecydował się i podpłynął do wadery.
-
Pojawiła się.
- Czy wyglądam, jakbym żartowała? - prychnęła, idąc w głąb.
-
Bez słowa poszedł za waderą.
-
Szła. Szła cały czas, nie wiedząc gdzie zmierza.
-
-Daleko jeszcze?Łapy mnie bolą od tej walki i ciągłego pływania...-narzekał basior zza grzbietu wadery.
-
- Skąd mam ja to wiedzieć?
-
-Może twoje moce nam podpowiedzą?Chyba,że takowej nie masz...-rzekł z ironią
-
- PRZYMKNIJ SIĘ IDIOTO! - warknęła, idąc przed siebie.
-
-Ty chyba nie wiesz z kim zadzierasz!-krzyknął i najmocniej jak potrafi ugryzł waderę w tylną łapę.
-
- Ty też nie wiesz.. a dobra, nie będę marnowała słów na takiego debila jak Ty - warknęła.
Przyśpieszyła kroku.
-
Zdenerwowany basior skoczył w jej kierunku chcąc ją powalić na ziemię.
-
Odsunęła się tak, by basior nie skoczył na nią.. Przymrużyła lekko oko.
- Ty, tam coś jest - mruknęła cicho i już praktycznie biegła. Po pewnym czasie znalazła się w wielkiej sali.
Tak, wadera zjawiła się w jakiejś sali. Nie była ona zwykła. Z jej ścian leciała woda, wszak wodą nie była, były to zwoje. Zwoje? A no tak, zwoje opisujące dzieje tego miasta, począwszy od pierwszego budynku. W sali panowała grobowa cisza, każdy najmniejszy krok został rozniesiony echem, które potrafiło ciągnąć się przez wieki. Po chwili przed wilczycą, iż basior był jeszcze w tyłach (xD) pojawił się wielki zegarek. Wskazówki pokazywały prawidłową godzinę, jednak było w nich coś nie tak. Kręciły się w przeciwną stronę, niż powinny. Jakby czas zaczynał się cofać..
-
Basior upadł.Wstał chcąc dopaść waderę,jednak gdy do niej dobiegł zauważył ją stojącą przed wielkim zegarem.Podszedł bliżej.
-Zegar?Tutaj?Pod wodą?Emm...-rzekł zakłopotany basior spoglądając na tarczę zegara.
-
- Tak, to dość dziwne. Ale spójrz, to się.. cofa.. jakbyśmy się cofali w czaaaaa.. - nie skończyła. Świat zawirował.
Świat zawirował wokół wilków. Cofnęli się w czasie. Tak, w czasie. Nastał ten dzień, w którym miasto, w którym (wiem, że powtarzam) znaleźli się. Było tam dość spokojnie. Ludziopodobni ludzie, którzy tam mieszkali. Cieszyli się wszystkim. Nic im nie przeszkadzało.
-
-Nie jest dobrze...-szepnął basior.Rozejrzał się powoli i uważnie.-Co to za miejsce?-zapytał Razer raczej sam siebie.
-
- Jakieś miasto. Ale coś czuję, że będzie tu niedobrze.
Tak, wadera miała rację. Po pewnym czasie na placu pojawiła się czarna mgła. Na środku pojawił się czarodziej, jakiś straszny, bo wszyscy zaczęli panikować. Nie miał on dobrych zamiarów.
-
-Co to za idiota?Czemu tak stoi?-powiedział z lekkim rozbawieniem.
-
- Przymknij się - powiedziała cicho. Czuła się młodziej. To pewnie przez to, że cofnęli się w czasie. Wyrosła jej łapa, miała sprawne również drugie oko. Miała coś koło dwóch lat. Pewnie chwilowo. Machnęła ogonem. Spoglądała na wszystko co się dzieje.
Czarodziej uspokoił jakoś lud, zatrzymując ich magią.
- Przybyłem tutaj, by zniszczyć was i to całe miasto!
-
-Najpierw musisz pokonać nas!-krzyknął do czarodzieja.
Skoro masz 2 lata to ja nie istnieję albo jestem szczeniakiemxD Co wybierasz?Mogę gwałtownie zniknąć w czasoprzestrzeni@_@
-
- PRZYMKNIJ SIĘ IDIOTO, NIE PRZESZKADZAJ MU TERAZ.
Czarnoksiężnik zignorował wilki. Mówił dalej.
[...]
Nie, Ty jesteś normal, bo Karo ma moce, a Królik nie ;-;
-
-Chcesz mu pozwolić zniszczyć to miasto i zabić tych wszystkich ludzi?!-
Podoba mi się ta przygoda!:D
-
- Przymknij się - mruknęła cicho, machając ogonem. - Zostań.
Powoli, po cichu zaczęła iść w stronę czarodzieja. Zmieniła się w człowieka.
- Tak to grasz? Chcesz zabić magią? - warknęła cicho. W rękach pojawiły jej się kulki pełne magii.
Czarodziej, dość masywny mężczyzna, odwrócił się do dziewczyny. Też miał kulki magii w dłoniach.
- Zabić? Nie. Zniszczyć to miasto. Jak i Ciebie.
-
Z wielką niechęcią basior wysłuchał wadery.Siedział i obserwował jej poczynania.
-
- Nie jestem z tego miasta - syknęła. - Masz odejść. W tej chwili.
Rzuciła w niego magią, starając się go pomniejszyć.
- No i co z tego? Więcej zniszczenia, to lepiej.
Podczas gdy mówił, dziewczyna trafiła w niego. Zmniejszył się nieco, będąc wysokości basiora.
-
-Już nie jesteś taki super co?-zwrócił się do mężczyzny.
-
- Sekunda.. sekunda - szepnęła. Zebrała całą swoją magię, uniosła się jakoś do góry i rzuciła w czarnoksiężnika.
Ludziopodobni obserwowali całą scenkę ze zdziwieniem.
- Ej co sieeee - jęknął mężczyzna i zniknął.
-
Podbiegł do wadery.
-Co z nim zrobiłaś?-zapytał z lekkim zdziwieniem.
-
- Nie wiem.. ale nie mam sił.. - westchnęła. - Uspokój ich.
Dziewczyna z trudem zmieniła się w wilka.
-
Basior próbował podejść do tłumu,jednak ludzie cofali się zaniepokojeni całą sytuacją.
-Ej no.Już ten gość zniknął i nie ma się czego bać.Jesteście bezpieczni-Razer nie za bardzo potrafił uspokoić mieszkańców.
-
- To nic nie da - mruknęła i rozejrzała się.
Zobaczyła jakąś dziewczynę, która nie panikowała. Stała jak głaz, wyraźnie roześmiana tą akcją.
Dziewczyna się śmiała. W końcu podeszła do wilków.
- Tak nic nie zrobicie. To miasto będzie ruiną, czy tego chcecie czy nie. Jestem Anna. Przeniosę ich w inny wymiar, by żyli.
-
-Nie da się ocalić tego miasta?Musi być jakiś sposób!-powiedział do dziewczyny.
-
- Nie da rady. Wszystkie opcje są wykorzystane.
- Razer, to nie tak. Zostaną przeniesieni od innego wymiaru, tam przeżyją i będzie lepiej.
-
-A co z nami?Jak mamy wrócić do domu?!Mamy sobie grzecznie siedzieć i czekać na zagładę?-
-
- Nie. Nie będziemy czekać. Weź stąd jakąś rzecz, żeby było i jakoś spadamy.
Wadera pazurem wyryła kawałek cegły. Schowała go pod skrzydłem.
- Pomogę wam wrócić.
-
-Pfff...bierzesz cegłę?-zadrwił.Złapał w pysk małą,drewnianą figurkę jakiegoś ptaka,prawdopodobnie orła,która leżała na ziemi obok niego.
-
- Przyda się i to - mruknęła.
- Najpierw oni - mruknęła, myśląc nad zaklęciem. Ludziopodobni zniknęli.
- Dziękuję za pomoc w pokonaniu czarownika - dziewczyna uśmiechnęła się. Po chwili wilki zniknęły.
-
//Dobra, piszę bo mi się nie chce już czekać na niego ;-;
Po chwili wadera zjawiła się na brzegu. Nadal stara, bez łapy i oka. Trudno. Rzuciła gdzieś cegłę i wyszła.
-
Razer po pierdylionach lat wynurzył łaskawie swój wielki zad.Wynurzając się używał wulgaryzmów i jak stary dziad wrzeszczał na mewy i gadał z meduzą.Poczuł z nią więź.Po raz pierwszy spotkał kogoś kto miał wspólną cechę.Rozmiar mózgu idealnie się zgadzał!Po niesamowitej,emocjonującej,cool telepatycznej rozmowie wyszedł na ląd cały w wodorostach i zaczął kopać z nadzieją na odnalezienie Bursztynowej Komnaty.Po dwóch sekundach intensywnych,pełnych wybuchów,romansów,ninja i kraks samochodowych poszukiwaniach uznał,że to nie ma sensu,więc zaczął tańczyć makarenę. Znudziło go to jednak,dlatego postanowił zmienić swoje dotychczasowe życie i zostać łowcą krewetek.Problem w tym,że nie miał na tyle odwagi,aby zmierzyć się z tymi krwiożerczymi potworami,choć nie wiedział nawet jak wyglądają to sama nazwa budziła w nim przerażenie.Ze strachu wypowiedział pępkiem cały alfabet,a pachami zaśpiewał hymn narodowy.Używając mocy Pikachu wybił się w powietrze i zniknął za horyzontem pozostawiając za sobą tajemniczą,niezidentyfikowaną chmurę gazów wydobywającą się z...tyłu-o- A w skrócie...
Wyszedł kilka tygodni temu